Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (463)



W piątek udział w OLS 2017 w przeciągu pół godziny zakończyły dwie ekstraligowe drużyny, które po raz trzeci w sezonie przegrały walkowerem - najpierw Softdeco, następnie Rapid. Otwiera to furtkę dla wicemistrza I ligi, który awansuje do elity bez barażu. Ułatwia to też zadanie drużynom z Ekstraligi, które drżą o ligowy byt. Do zmiany lidera doszło w II lidze, a w pozostałych klasach na czele wciąż ci sami, ze sporymi szansami na świętowanie za około miesiąc, a może nawet nieco szybciej.

Krupniki07 – Va Bank 6:1 (3:1)
„Nowiuśkie koszuli” zaprezentowała w środowy wieczór ekipa Krupników07 – przyniosły szczęście, bo lider bezproblemowo pokonał Va Bank, a właściwie to rozgromił swoich rywali. Już od początku team Tomasza Sijewskiego narzucił wysokie tempo, a potwierdzeniem tego były gole Grzegorza Kosika i Norberta Iwanka – wydaje się, że lepiej mógł zachować się w bramce Piotr Sadowski, szczególnie przy drugim golu. „Bankowcy” odpowiedzieli w spektakularny sposób – efektownego gola „angielką” strzelił Paweł Kosior. Przed przerwą golem z rzutu wolnego na 3:1 podwyższył jednak Kosik. Na początku drugiej połowy skuteczną dobitkę na 4:1 zaliczył Paweł Krzepisz, a nieprzyjemnego urazu nabawił się próbujący interweniować Sadowski. Już bez niego między słupkami Va Bank stracił kolejne dwa gole, które zdobywali Kosik i Mariusz Jeż.

Billennium – Weterani 2:0 (0:0)
Spotkanie Billennium z Weteranami, mimo dość ostrej gry, mogło się podobać – stało na wysokim poziomie i potwierdzało, że obie ekipy nieprzypadkowo znalazły się w czubie IV ligi. Zawodnikom obu ekip zarzucić można jednak nieskuteczność, co powodowało, że do przerwy było 0:0. W 15 min wynik otworzył Adrian Jędrzejewski. Weterani w ostatnich pięciu minutach rzucili się do ataków, szturmując bramkę Krzysztofa Skrzypka, ale skończyło się to jedynie nadzianiem na kontrę w doliczonym czasie gry. Piłkę na połowie boiska dostał Jędrzejewski i ruszył na spotkanie z bramkarzem, po czym spokojnie strzelił na 2:0, a sędzia już nawet nie wznawiał gry. Dobra seria Weteranów zatrzymana.

Hubex – Kancelaria Filipek & Kamiński 3:3 (1:1)
Mecz Hubexu z Kancelarią toczył się przy siąpiącym deszczu, co jednak nie przeszkadzało zawodnikom w stworzeniu dobrego widowiska. Szybko prowadzenie objęli „Adwokaci”. Z rzutu wolnego uderzył Gabriel Wlaź, broniący z konieczności Paweł Czajka odbił piłkę przed siebie, a Krzysztof Gołaszewski bezlitośnie skorzystał z prezentu. Hubex kilka minut zbierał się do riposty, aż w końcu po kontrataku precyzyjnym strzałem do wyrównania doprowadził Marek Surdacki. Zespół w błękitnych strojach wyraźnie się rozkręcał i po przerwie zadał kolejne dwa skuteczne ciosy w postaci bramek Dominika Kamińskiego i Łukasza Szlachetki. Szala zwycięstwa przechylała się na stronę Hubexu, ale Kancelaria zaliczyła jeszcze zryw. W 21 min Wlaź nie trafił do pustej bramki, stojąc praktycznie na linii bramkowej (sic), a następnie dobił wprost w obrońcę (sic sic) i gdy wydawało się, że skończy się to całkowitą kompromitacją napastnika, ten odzyskał piłkę, nabrał zwodem obrońcę i w znacznie trudniejszej sytuacji nie pomylił się. Gol w końcu padł, a z serca Wlazia spadł zapewne ogromny głaz. Ten gol napędził Kancelarię, która już minutę później zdobyła gola na 3:3 – z kilku metrów po małym zamieszaniu piłkę do bramki wbił Hubert Korzeniewski. Szaleńcze ataki jednych i drugich mogły zwiastować rozstrzygającą bramkę na 4:3, ale takowa nie padła.

M.A.S. Sport Dziesiąta – Ipso Iure 1:2 (0:1)
Do sporej niespodzianki doszło w czwartkowy wieczór, kiedy Dziesiąta uległa Ipso Iure. Klucz do zwycięstwa „Prawników”? Konsekwentna, praktycznie bezbłędna gra w obronie. W pierwszej połowie Andrzej Ciołek poza jednym strzałem Damiana Brzozowskiego, był praktycznie bezrobotny, bo jego koledzy prezentowali istne „cattenaccio”. Sami kilka razy niepokoili Michała Komora, a najwięcej robił w tej materii Marcin Wroński, który w 14 min dopiął swego strzałem z rzutu wolnego. W drugiej połowie obraz nie ulegał wielkiej zmianie, ale przewaga Dziesiątej była coraz większa. Na gola zespół Mateusza Gawryszczaka musiał jednak czekać aż do 38 min, kiedy to podanie z rzutu rożnego znalazło Damiana Brzozowskiego, a ten posłał piłkę do bramki. Starszy z braci Brzozowskich z bohatera stał się jednak antybohaterem. Minutę po golu obejrzał żółtą kartkę za odkopnięcie piłki, a po kolejnej minucie następną – za ostre wejście w Pawła Maziarza. Dziesiąta kończyła mecz w osłabieniu i zapłaciła za to słoną cenę, nadziewając się w drugiej z doliczonych minut na kontrę, po której Maziarz dograł do Mariusza Adamczyka, a ten zabrał się z piłką i został sfaulowany przez Gawryszczaka. Adrian Mańko wskazał na punkt karny, choć zawodnicy Dziesiątej domagali się rzutu wolnego, twierdząc, że faul był poza „szesnastką”. Była to jednak na 100% piramidalna bzdura. Piłkę na „wapnie” ustawił Wroński i przypieczętował swój znakomity występ drugim golem. Świetna seria Dziesiątej została przerwana. Ipso Iure wraca do gry o utrzymanie w naprawdę dobrym stylu.

Softdeco – PHU Pad-Bud 0:3 walkower
Piątkowy mecz Softdeco z Pad-Budem nie doszedł do skutku. Drużyna Piotra Wójtowicza nie sprostała zadaniu zebrania składu, a trzeci walkower w sezonie oznacza wykluczenie z rozgrywek.

Malagenia – KS Marmota 3:8 (2:3)
Ligowy klasyk pomiędzy Malagenią a Marmotą w piątek w Świdniku przypominał bardziej sparing dwóch czwartoligowców. Malagenia zebrała tylko siedmiu zawodników, w tym m.in. rzadko grającego kierownika, Pawła Kępkę. Marmota była w jeszcze gorszej sytuacji, mając raptem pięciu zawodników. W tej sytuacji faworytem była Malagenia, która w dodatku dość szybko zdobyła prowadzenie. Piłkę na prawym skrzydle przejął Marek Klępka, przebiegł kilka metrów, a następnie strzelił obok bezradnego Jakuba Barana – futbolówkę na linii bramkowej dobił jeszcze dla pewności Daniel Wójcikowski. To co działo się dalej to istna kompromitacja Malagenii. Zespół „Kemposha” zupełnie oddał pole grającym w osłabieniu rywalom, a ci najpierw odrobili straty, a następnie wyszli na dwubramkowe prowadzenie! Tuż przed końcem pierwszej połowy Malagenia zniwelował stratę po dość przypadkowej bramce, którą zdobył Kępka, choć sporo pracy wykonał przy niej również Michał Kazirodek, który nie trafiając w piłkę tuż przed bramką kompletnie zmylił Barana. W drugiej połowie trwał koncert Marmoty, która wykorzystywała fatalną grę rywali. Ofensywny duet Marcin GocBartłomiej Barwiak robił co chciał. Ostatecznie ten pierwszy skończył mecz z hat-trickiem, a drugi z pięcioma trafieniami! Malagenia w drugiej połowie odgryzła się tylko raz, za sprawą ładnej bramki Piotra Lewandowskiego. Przegrać 3:8 grając przez 40 minut w liczebnej przewadze? To nie przystoi drużynie z Ekstraligi.

Bystra Wojciechów – FC Mamrotki 4:2 (1:1)
Bystra skutecznie zrewanżowała się Mamrotkom za porażkę z 1. kolejki. Sobotni mecz mógł jednak potoczyć się zupełnie inaczej. W pierwszej połowie strzelanie rozpoczął Tomasz Hetman, ale szybko wyrównał Zbigniew Próchno. Mamrotki po zdobytej bramce stworzyły jeszcze co najmniej dwie stuprocentowe sytuacje, ale skuteczność zawiodła. Niewykorzystane okazje zemściły się w drugiej połowie, kiedy to do głosu doszła Bystra. Najpierw na 2:1 przymierzył Szymon Tarczyński, a dwie minuty później ładnym uderzeniem z powietrza popisał się Hetman. W 20 min Sławomir Łoński zniwelował stratę swojej drużyny i jeszcze wszystko było możliwe. Dwie minuty później Bystra przeprowadziła jednak zabójczą kontrę, po której na 4:2 trafił Marcin Kłys, a wściekły Marcin Pyc przeklinał wniebogłosy, a za co obejrzał drugą żółtą kartkę. W końcówce los kolegi z drużyny podzielił jego imiennik – Bodzak. Mamrotki przegrały mecz, kończąc go w podwójnym osłabieniu.

GOL-asy – Elektro-Spark 0:2 (0:0)
Solidna i nieustępliwa gra GOL-asów powoduje, że zespół ten nigdy nie jest łatwym przeciwnikiem. Wiosną przekonał się o tym Elektro-Spark i w rewanżowym meczu było podobnie, choć tym razem wynik był korzystny dla „Iskierek”. Wszystko co najważniejsze wydarzyło się w drugiej połowie, a konkretnie w 17 min, kiedy to najpierw Tomasz Sim nie wykorzystał rzutu karnego, a chwilę później Elektro-Spark objął prowadzenie po bramce najaktywniejszego na boisku Jakuba Piecha. Rzut karny podyktowany został za faul Marcela Poleszaka na Piotrze Roju, ale Poleszak wysłuchał wskazówki jednego z kolegów, który sugerował, że strzelec uderzy w sam środek bramki – tak też się stało i golkiper lidera zachował czyste konto. W końcówce meczu kropkę nad „i” postawił Mariusz Belniak.

Kancelaria Filipek & Kamiński – Ekipa 666 7:2 (4:1)
Jeśli ktoś miał wątpliwości ile dla Ekipy 666 znaczy Paweł Mierzwa, materiałem poglądowym może być sobotnie spotkanie, w którym lider trzecioligowej klasyfikacji strzelców nie mógł zagrać z powodu nadmiaru kartek. Jego koledzy nie sprostali Kancelarii. Na pierwszą bramkę zdobytą przez Michała Piłata błyskawicznie odpowiedział jeszcze Paweł Michalski, który popisał się ładnym, mierzonym strzałem z dystansu. Później na boisku rządzili niepodzielnie już tylko gracze Kancelarii, którzy już do przerwy prowadzili 4:1! Najpierw do własnej bramki piłkę skierował Mirosław Rekiel, a następnie dwukrotnie trafiał Hubert Korzeniewski. W drugiej połowie dołożył zresztą kolejne dwie bramki, a jedną strzelił także Gabriel Wlaź. Był też gol dla Ekipy 666, zdobyty przez Michała Denisa. Na niewiele się to jednak zdało „Piekielnym”, którzy musieli przełknąć gorycz wysokiej porażki.

Poker Team – Rapid 3:0 walkower
Rapid już w piątek zgłosił poddanie meczu z Poker Teamem, a co za tym idzie zakończenie swojego udziału w OLS 2017.

Hubex – Posesja 2:3 (1:2)
Grając w pięcioosobowym składzie Hubex mocno skomplikował swoją sytuację w sobotnim meczu z Posesją. Mimo dzielnej postawy przez 25 minut, koniec końców trzy punkty należało do Agencji Nieruchomości, dla której mecz ten stanowił też przełamanie niemocy strzeleckiej. Posesja czekała wszakże na gola w OLS od bagatela 8. kolejki! Przełamanie w pierwszej połowie zapewnił Aleksander Szczuchniak. Po jego bramce Hubex wyrównał, bo samobója na swoim koncie zapisał strzegący bramki Posesji Tomasz Krysa.  Na przerwę to jednak ekipa Artura Bogaja schodziła z prowadzenie, a to za sprawą Michała Krusińskiego. W 22 min ten sam zawodnik ponownie pokonał Radosława Filozofa, wobec czego bramką Dominika Kamińskiego z ostatniej minuty nie dała już Hubexowi nic, poza przysłowiowym otarciem łez.

Primavera – Antique 2:0 (2:0)
Z tonu nie spuszcza Primavera, ale o trzy punkty w meczu z Antique nie było łatwo. Obie drużyny grały bez zawieszonych za kartki filarów linii defensywnej – Adriana Armacińskiego i Dariusza Komarzeńca. Obydwa gole tego meczu padły w pierwszej połowie, w przeciągu niecałej minuty. Najpierw z dystansu z pierwszej piłki huknął Mateusz Kilarski, a minutę później po kontrze wyprowadzonej przez Patryka Świdzińskiego, gola dołożył Krystian Iwaniuk. Po przerwie zaostrzyła się gra, mieliśmy sporo kontrowersji, ale wynik nie uległ zmianie, choć „Stolarze” ani na moment nie ustępowali swoim rywalom.

Wściekłe Psy – Restauracja Cleopatra 2:1 (1:0)
Swoją marną serię wreszcie przełamały Wściekłe Psy. Ekipa Adama Bratkowskiego w sobotni wieczór stoczyła zaciętą batalię z Cleopatrą. W 11 min Tomasz Dański niesygnalizowanym i precyzyjnym strzałem nie dał szans Kyrylowi Mushtaiowi, który przez cały mecz zaliczył mnóstwo znakomitych interwencji. Kilka minut po zmianie Cleopatra wyrównała. Najpierw znakomity strzał Piotra Szewczyka z rzutu wolnego równie efektownie obronił Paweł Żydek, parując piłkę na rzut rożny. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Wojciech Piwowar, który jak to ma w swoim zwyczaju huknął lewą nogą nie do obrony. W 23 min szczęście uśmiechnęło się do Wściekłych Psów. Po podaniu Łukasza Makarewicza do jednego z partnerów, piłka odbiła się jeszcze od Jakuba Gałki i wylądowała w bramce bezradnego Mushtaia. Po zagraniu Makarewicza piłka zmierzała jednak w światło bramki i dlatego to jemu zapisano trafienie na wagę trzech oczek.

Stara Gwardia – PKS BIGOS 3:3 (2:1)
Mecz Starej Gwardii z PKS BIGOS rozpoczynał niedzielną sesję spotkań OLS. Już w 1 min po zagraniu z rzutu rożnego gola z łatwością zdobył zupełnie niepilnowany Jan Stankiewicz. Ten sam zawodnik w 7 min podwyższył na 2:0. Minutę przed przerwą straty „Kapuścianych” celną główką zniwelował Krzysztof Wawryniuk. Gdy wydawało się, że szala przechyla się w kierunku BIGOS-u, który miał niezaprzeczalny atut w postaci posiadania rezerwowych, Grzegorz Bogatko trafił na 3:1 dla „Gwardystów”. Lekkie, płaskie uderzenie na pewno obciąża konto Marka Wolińskiego. Ekipa Tomasza Moszczyckiego nie złożyła jednak broni. Kontaktową bramkę strzelił Zbigniew Łubek, a na kilkanaście sekund przed końcem meczu wyrównał sam Moszczycki, który kunsztownie przeciął niecelny strzał Łubka, zamieniając go w asystę.

Posesja – Kancelaria Filipek & Kamiński 0:3 (0:0)
Sobota była udana zarówno dla Posesji, jak i Kancelarii. W niedzielę świętować mogli już tylko jedni. Do przerwy zanosiło się jednak na podział punktów po bezbarwnym i rwanym meczu. W drugiej połowie Kancelaria potrafiła jednak przekuć swoją przewagę w konkrety. Wynik w 18 min otworzył Gabriel Wlaź. Próbujących odrobić straty graczy Posesji dobił dwukrotnie Hubert Korzeniewski. Kancelaria ma za sobą naprawdę udany tydzień, a w jej szeregach zdecydowanie najwięcej dobrego zrobił właśnie Korzeniewski.

Mat-Geo – KP Wicher 1:4 (1:2)
Wciąż w kratkę gra Mat-Geo. W niedzielę lepsi od drużyny Mateusza Szuraja okazali się zawodnicy KP Wicher. Zaczęło się jednak po myśli Mat-Geo, bo w 4 min gola zdobył Mateusz Rewerski. Odpowiedź Wichru była natychmiastowa – piłkę w bramce umieścił Marcin Orłowski, który już wcześniej mógł zdobyć gola, ale po rękach bramkarza trafił w poprzeczkę. W 11 min Adrian Wójcik trafił na 2:1 dla drużyny Kamila Adryjanka. Mat-Geo przeprowadzało stanowczo za mało składnych akcji, by myśleć o końcowym sukcesie. W końcówce Wicher dobił rywali golami Wójcika i Michała Ciosa, który skutecznie egzekwował rzut karny.

Hüttenes-Albertus – RKS Perła 0:3 walkower
Problemy organizacyjne targają drużyną Hüttenes-Albertus od dłuższego czasu. W niedzielę Tomasz Martyniak i spółka mieli grać z Perłą, ale już w sobotę jasne stało się, że nie zagrają. „Piwosze” podtrzymują zatem dobrą serię meczów w rundzie jesiennej.

Undefined Team - Husaria 2:1 (0:0)
W spacerowym tempie toczyły swój mecz drużyny Undefined i Husarii. Drużyna Pawła Małka w zaledwie pięcioosobowym składzie, prosto z meczu innej ligi, była łatwym celem dla rywali. Ci jednak nie forsowali specjalnie tempa, co mogło i powinno skończyć się srogą karą. Gracze Husarii niemal z niczego stworzyli sobie dwie doskonałe okazje w pierwszej połowie i Marcin Cygan musiał się sporo napocić. Do przerwy gole nie padły. Chwilę po zmianie stron Paweł Bulak strzałem z dystansu w długi róg zaskoczył Pawła Małka, który w tej sytuacji był mocno spóźniony i przepuścił piłkę do siatki. Korzystny wynik nie uspokoił gry Undefined. W 22 min do remisu doprowadził Sławomir Chocyk i wreszcie zrobiło się ciekawie. Szalę zwycięstwa na korzyść zespołu Jarosława Widomskiego przechylił minutę przed końcem meczu Tomasz Flis. Undefined dziękuje niebiosom za komplet punktów, bowiem rywale koncertowo zmarnowali swoją szansę na pełną pulę, tracąc piłkę w dziecinny sposób w znakomitych sytuacjach.

Underground Poker League – Promil 1:2 (1:1)
Zacięty bój pomiędzy Underground Poker Teamem i Promilem zakończył się zwycięsko dla tych drugich. Drużyna Michała Olecha nie pierwszy raz borykała się z brakiem kluczowych graczy, co jednak maksymalnie zmobilizowało tych obecnych na meczu. Już w pierwszej akcji Promil objął prowadzenie. Patryk Bernat popędził prawą flanką i z dużym cwaniactwem zmylił wybiegającego Bartosza Suchanowskiego posyłając piłkę przy bliższym słupku bramki. UPL odgryzał się jak tylko mógł, ale skuteczne pilnowanie najgroźniejszego zawodnika – Artura Nehringa, dawało dobry efekt. „Pokerzyści” doprowadzili jednak do remisu w 9 min, dzięki szybkości Krzysztofa Gapa, który znakomicie znalazł się przed bramką Olecha i z dużym spokojem położył go na murawie, posyłając piłkę do siatki. Wynik został ustalony w 17 min spotkania, gdy Mateusz Siedlecki przy linii końcowej zgrał piłkę wzdłuż bramki, a Radosław Sławek zanotował trafienie samobójcze. W kolejnych minutach UPL domagał się jeszcze odgwizdania rzutu karnego, ale gwizdek arbitra milczał. Dzięki wygranej Promil zachował bezpieczną przewagę nad rywalami w walce o ekstraligowe baraże. UPL wciąż ogląda się za plecy, aby uniknąć gry o utrzymanie.

Plaga Szczurów – KP Starówka 11:1 (4:1)
Pięciu zawodników Starówki to stanowczo za mało, by zrobić krzywdę Pladze Szczurów. Drużyna Jarosława Szewczuka rozpoczęła jednak mecz od straty gola po kapitalnym strzale Patryka Chudego z rzutu wolnego. Były to jednak klasyczne miłe złego początki. Już do przerwy Plaga aplikowała rywalom cztery bramki, a w drugiej odsłonie dorzuciła jeszcze siedem, a i to nie jest najwyższy możliwy wymiar kary. Mecz, nie oszukujmy się, był nudny jak flaki z olejem. Czterech zawodników Plagi ustrzeliło dublety – byli to Damian Kowalczuk, Przemysław Saniak, Szewczuk i Wojciech Czapliński.

FC FABRYKA FORMY – Billennium 5:3 (3:1)
W niedzielne popołudnie FABRYKA FORMY przybyła na zaległy mecz z Billennium w składzie, jakiego nie powstydziłaby się niejedna pierwszoligowa drużyna. Nic więc dziwnego, że Billennium, mimo bardzo ambitnej postawy, musiało zejść z boiska pokonane. Strzelanie rozpoczął w 4 min Michał Zagrodniczek. W 10 min niespodziewanie odpowiedział Przemysław Lachowicz, ale to tylko rozzłościło wiceliderów tabeli, którzy za sprawą dubletu Pawła Myśliwieckiego w 12 min zapewnili sobie dość bezpieczną zaliczkę. Kilka minut po przerwie Radosław Mazur potężnym uderzeniem nieomal rozerwał siatkę bramki Krzysztofa Skrzypka i zrobiło się 4:1. Fabryka spuściła jednak z tonu, a „Informatycy” zwęszyli swoją szansę. Najpierw gola głową po dalekim wrzucie z autu zdobył Marcin Pastusiak, a minutę później trafił również Łukasz Suski. Jeszcze wszystko było możliwe! Szybko jednak złudzenia Billennium odebrał Myśliwiecki, kompletując tym samym hat-tricka.

Nieproszeni Goście – FC FABRYKA FORMY 0:3 walkower
FABRYKA FORMY w niedzielę miała w planie rozegranie dwóch meczów, ale Nieproszeni Goście pokrzyżowali te plany, poddając mecz z wiceliderem tabeli bez gry.

Bulbazaury – FC Pszczółka 4:1 (1:1)
Aż 17 kolejek potrzebowały Bulbazaury, aby zapisać na swoim koncie zwycięstwo. W niedzielne popołudnie ekipa Karola Piątka w pokonanym polu zostawiła średnio dysponowaną Pszczółkę. Drużyna Przemysława Pitury świetnie weszła w mecz – w 2 min gola zdobył niezawodny Tomasz Smyk. Mimo niekorzystnego wyniku z każdą minutą Bulbazaury wyglądały coraz lepiej. W 11 min był już remis po bramce Mateusza Włodka. Mimo braku rezerwowych czwartoligowy outsider rozstrzygnął zawody na swoją korzyść, głównie dzięki indywidualnym przebłyskom Pawła Basznianina i harującego od bramki do bramki Michała Mędrzeckiego. Dwa gole tego pierwszego, przedzielone trafieniem tego drugiego, załatwiły sprawę podziału trzech punktów między zainteresowane drużyny. Tym samym w lidze nie ma już żadnej drużyny bez zwycięstwa!

Herbowa – Zawsze Spoko 3:1 (0:1)
Lider zatrzymany! Na drodze Zawsze Spoko po kolejne trzy punkty odważnie stanęła Herbowa. Solidny skład, ambitna gra, walka i skuteczność były kluczem do wygranej ekipy Michała Sochana. Zwycięstwo nie przyszło jednak łatwo, bowiem to rywale w 11 min objęli prowadzenie po golu Marcina Brzozowskiego. Gol do szatni zwykle wprowadza niepewność w szeregi przeciwnika, ale Herbowa otrząsnęła się błyskawicznie. W odstępie pięciu minut Paweł Szponar oraz dwukrotnie Kamil Baraniuk, odwrócili losy meczu. Szczególnie drugi gol Baraniuka zapadł nielicznym obserwatorom w pamięć. Potężna bomba z rzutu wolnego po dalszym słupku – palce lizać. Zawsze Spoko znów musi spoglądać na zaległe mecze rywali w walce o awans. Herbowa powoli odlicza brakujące oczka do niemal pewnego, spokojnego utrzymania.

MW Lublin – Cormay 2:1 (0:1)
Niezwykle emocjonujące spotkanie rozegrały drużyny MW Lublin i Cormay. Emocje głównie niezdrowe, bowiem toczony w dość napiętej atmosferze mecz na granicy faulu niemal w każdej akcji, spowodował lawinę wydarzeń. Ale po kolei. Nieźle grający Cormay tuż przed przerwą objął prowadzenie po bramce niezawodnego Pawła Tobiasza. Długo wydawało się, że zespół Roberta Kisiela kontroluje boiskowe wydarzenia, ale w żaden sposób jego zawodnicy nie potrafili przekuć tego w zdobycie drugiego gola, być może rozstrzygającego mecz. Im bliżej końca tym bardziej gęstniało na boisku. Zdecydowanie nie udźwignął tego sędzia, podejmując kilka wątpliwych decyzji. Sporo przerw w grze sprokurowało aż 2 dodatkowe minuty gry, w których losy spotkania zostały odwrócone całkowicie. Najpierw został podyktowany rzut karny dla MW po faulu Daniela Wójcika, który do samego końca zarzekał się o braku swojej winy. „Jedenastkę” na gola nie bez kłopotów zamienił Grzegorz StępieńPaweł Szumlański w ciemno rzucił się w prawo, trącając lewą ręką piłkę lecącą niemal w środek bramki. Kilkanaście sekund później to Cormay domagał się rzutu karnego po podcięciu Grzegorza Kościka w polu karnym MW. Gwizdek sędziego milczał, ruszyła kontrakcja, którą skutecznie zamknął Jarosław Lebida, zapewniając swojej drużynie zwycięstwo.

Ipso Iure – Malagenia 4:2 (3:1)
Marnie prezentuje się Malagenia. Po piątkowej porażce z Marmotą, Paweł Kępka znów z trudem uzbierał sześciu zawodników, tym razem bez nominalnego bramkarza. Szóstka była jednak na tyle mocna, by postawić Ipso Iure trudne warunki. W 3 min źle ustawionego Daniela Wójcikowskiego zaskoczył strzałem z dystansu Mariusz Adamczyk. Po chwili w bramce Malagenii nastąpiła zmiana, a Wójcikowski powędrował w pole, gdzie dość szybko miał okazję na gola – okazję stuprocentową, którą haniebnie zaprzepaścił, odbierając Piotrowi Lewandowskiemu kapitalną asystę. Popularny „Danielek” zrehabilitował się jednak dobrym wrzutem z autu, po którym Lewandowski trafił głową na 1:1. „Prawnicy” dokręcili śrubę pod koniec pierwszej połowy i w ciągu nieco ponad minuty dublet zanotował Paweł Maziarz. W drugiej połowie Ipso Iure mądrze broniło cennego prowadzenia, nie forsując zbytnio tempa. W 34 min Malagenia zdołała jednak strzelić bramkę kontaktową – znów zrobił to Lewandowski i wynik pozostawał sprawą otwartą. Minutę przed końcem meczu formalności z bliska dopełnił jednak Krystian Okoniewski, wykańczając podanie z boku. Wynik 4:2 dla Ipso Iure nie uległ już zmianie.

KS Marmota – Widok 1:8 (0:1)
Widok w niedzielny wieczór chciał się zrewanżować Marmocie za porażkę po rzutach karnych w finale Pucharu Ligi. Rewanż udał się zespołowi Marcina Szweda nadspodziewanie okazale. Pierwsza połowa to z początku głównie piłkarskie szachy. Marmota świadoma swojej króciusieńkiej ławki rezerwowych, sprowadzającej się do Aleksandry Siejki, broniła się całym zespołem. Widok nie otwierał się i pat trwał bardzo długo. Najlepszej okazji w tym okresie nie wykorzystał Bartłomiej Barwiak. Dużo zmieniło się jednak po wejściu na boisko Ayouba Kheroufa. „Paco” dość szybko zaakcentował swoją obecność wygranym pojedynkiem główkowym, po którym Jakub Baran z trudem uchronił Marmotę przed stratą gola. Druga próba „Paca” była już skuteczna. Dalekie podanie minęło Krzysztofa Kawkę, a Algierczyk posłał piłkę głową do siatki. W drugiej połowie z minuty na minutę Marmota była systematycznie rozmontowywana. Na 2:0 po fatalnym błędzie Krzysztofa Wójcika trafił ponownie „Paco”. Ten sam zawodnik był też autorem gola na 3:0. Bramka nr 4 to samobójcza główka Kawki, który przelobował swojego bramkarza. Od tego momentu Widok robił już co chciał, a Marmota odgryzając się niezłymi akcjami, nie potrafiła ich sfinalizować. Pomocną dłoń wyciągnął wprawdzie Mateusz Tkaczyk i po jego samobójczym uderzeniu Marmota zanotowała honorową bramkę, ale sama straciła ich aż osiem. Pierwsza połowa nie zapowiadała tak sromotnej porażki „Świstaków”, ale Widok wypunktował kolejnego rywala jesienią jak rasowy bokser.

Multimel – LSM Team 0:4 (0:3)
Coraz lepiej radzi sobie przebudowana przez Dawida Szatkowskiego drużyna LSM Team. W niedzielny wieczór okazała się lepsza od Multimelu, załatwiając sprawę zwycięstwa już w pierwszej połowie. W 8 min wynik otworzył Jakub Łupina, a potem po golu dołożyli bracia Szatkowscy. Mulimel kilkukrotnie się odgryzał, ale Wojciech Bujak nie po raz pierwszy w tym sezonie był mocnym punktem swojej drużyny. W 24 min wynik meczu ustalił Karol Czachorowski. Obie ekipy zagrały nieustępliwie, często poza granicami przepisów, ale na szczęście nikomu nic się nie stało, a i patrzenie na ten mecz nie było wcale bolesnym doświadczeniem, co mogłyby sugerować miejsca drużyn w tabeli.

Gliniana – Hubex 7:3 (2:2)
Na koniec niedzieli ligowe zaległości odrobiły drużyny Glinianej i Hubexu. Już w 2 min Macieja Ziółkowskiego pokonał pięknym uderzeniem Tomasz Gutek. Wszystko zaczęło się jednak od prostej straty piłki we własnej strefie obronnej. Gliniana wyprowadziła jednak natychmiastową ripostę za sprawą Tomasza Szlachty. Sytuacja w pierwszej połowie się powtórzyła. W 5 min na 2:1 dla Hubexu trafił Tomasz Świstak, ale Gliniana znów odrobiła stratę – tym razem dzięki znakomitej próbie Pawła Kamińskiego z rzutu wolnego. W drugiej połowie „turbo” włączył Dawid Piorun i zespół w fioletowych strojach odjechał Hubexowi na dystans kilku goli. Przed hat-trickiem Pioruna był jeszcze gol Mikołaja Poniatowskiego, któremu wyraźnie pomógł rykoszet, a w końcówce wynik rywalizacji ustalił jeszcze Piotr Ziółkowski. Nie możemy zapomnieć także o golu dla Hubexu, zdobytym przez Karola Wójcika. Była to bramka na 3:5.

Centrum Handlowe Olimp – Gliniana 1:1 (1:1)
W poniedziałek drużyna Glinianej otwierała granie pod szyldem OLS. Ekipa Macieja Ziółkowskiego mierzyła się z Olimpem. Było to całkiem niezłe spotkanie, które do końca trzymało w napięciu. W pierwszej połowie to Olimp objął prowadzenie. Wydawało się, że Przemysław Gdula nie zdąży do prostopadłej piłki, ale w ostatniej chwili zdołał ją trącić na tyle dobrze, że piłka wpadła do siatki. Gliniana wariant odrabiania strat doskonale przećwiczyła dzień wcześniej, więc i tym razem nie miała z tym problemu. Swój niezwykły spryt w polu karnym pokazał Piotr Ziółkowski, finalizując akcję delikatnym lobem nad bramkarzem. W drugiej połowie to Gliniana miała więcej z gry, ale Olimp dość szczęśliwie się bronił, a przy tym nie ograniczał się jedynie do defensywy. Wszystko mogło się rozstrzygnąć w 25 min, kiedy to Piotr Ziółkowski wywalczył rzut karny dla swojej drużyny. Punkt na Orliku w Niemcach od bramki dzieli 5, może 6 metrów, więc można było w ciemno obstawiać, że Dawid Piorun dopełni formalności. Tymczasem Michał Giletycz świetnie wyczuł intencje strzelca i fantastyczną robinsonadą zbił piłkę do boku, ratując swoim kolegom remis.

piekarz-auto.pl – Adampol Team 6:5 (4:2)
Wow! Tylko tyle i aż tyle chciałoby się powiedzieć po meczu piekarz-auto.pl z Adampolem. Obie ekipy walczą o utrzymanie w I lidze, ale to zaprezentowały w poniedziałkowy wieczór predestynuje je raczej do walki o znacznie wyższe cele. Pierwsza połowa należała do zespołu piekarz-auto.pl, w którego szeregach różnicę robił przede wszystkim dynamiczny Damian Dęga. Na jego pierwszą bramkę odpowiedział Krystian Joć, ale na przerwę Dęga schodził z hat-trickiem, a bramkę dołożył także Grzegorz Wawrzusiszyn. Straty zniwelował jednak do stanu 2:4 Paweł Uliczny. Obrona Adampolu? Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. W drugiej połowie świdniczanie zabrali się jednak do odrabiania strat. Najpierw Paweł Szyjduk z rzutu karnego zdobył bramkę kontaktową, ale minutę później po raz czwarty Karola Króla pokonał Dęga! Adampol napędzany akcjami Szyjduka i Ulicznego nie spuszczał jednak z tonu i znów zdobył gola kontaktowego, a następnie w 25 min wyrównującego na 5:5! To nie był jednak koniec tej szalonej rywalizacji. W doliczonym czasie gry po fatalnym błędzie golkipera Adampolu, zwycięską bramkę dla „Canarinhos” strzelił Grzegorz Wawrzusiszyn. Takie mecze ogląda się z zapartym tchem i żałuje, że trwają tylko niecałe pół godziny.

PHU Pad-Bud – M.A.S. Sport Dziesiąta 2:2 (1:1)
Grająca bez zmienników drużyna Dziesiątej stanęła przed trudnym zadaniem, bo Pad-Bud to jeden z kandydatów do medalu OLS 2017. Od pierwszych minut oglądaliśmy wyrównane, stojące na wysokim poziomie spotkanie, w którym to Pad-Bud częściej atakował, opierając się głównie na kreatywny Pawle Bugale. Pierwszy kwadrans nie przyniósł jednak otwarcia wyniku niemal do samego końca, ale finalnie Jakub Sobieszek zamknął dobrą akcję swojej drużyny. Stracony gol przebudził Pad-Bud. Akcję przy linii przeprowadził Damian Persona, dograł do Bugały, a ten tylko trącił piłkę do bramki. Do przerwy 1:1. W drugiej połowie przerobiliśmy scenariusz sprzed przerwy. Znów Dziesiąta wyszła na prowadzenie, znów za sprawą Sobieszka, który na raty pokonał Piotra Zawadę. I znów Pad-Bud stratę odrobił dzięki bramce Bugały – tym razem po kapitalnej solowej akcji, której gracze Dziesiątej nie zdążyli przerwać faulem. Team Piotra Bielaka do końca próbował „dokręcić śrubę” i wygrać ten mecz, ale znakomicie spisujący się Michał Komor nie dał się pokonać. Kawał dobrego ekstraligowego kopania na remis.

Bulbazaury – PKS BIGOS 1:1 (0:1)
Bulbazaury i PKS BIGOS zakończą sezon OLS 2017 wcześniej, bo już w poniedziałek decyzją organizatora zagrały awansem mecz 22. kolejki. Na boisku działo się sporo, ale głównie mało konstruktywnych akcji. Chaos, maniana. Optyczną przewagę miały jednak Bulbazaury, które mogły odnieść drugie zwycięstwo w tym sezonie i to drugie w ciągu dwóch dni! Na przeszkodzie stanął jednak błąd bramkarza, który przy wrzucie z autu BIGOS-u niepotrzebnie wyszedł do piłki, ułatwiając zadanie Marcinowi Kosińskiemu. W drugiej połowie do wyrównania doprowadził bodaj najlepszy letni transfer Bulbazaurów – Michał Mędrzecki. Tu jednak także można mieć zastrzeżenia do postawy bramkarza. Ostatnie 10 minut nie przyniosło już bramek. Dla Bulbazaurów był to drugi z rzędu bez porażki, a dla „Kapuścianych” trzeci! Dla jednych i drugich to najdłuższa seria bez porażki w tym sezonie. Grupa spadkowa czyni cuda.

Bempresa – ZiP Kalina 0:6 (0:3)
Pokonanie beniaminka dla lidera okazało się bułką z masłem. Po nerwowym początku, w którym nie brakowało ostrych wejść, spięć i dyskusji z sędzią, w końcu obejrzeliśmy też gole. Strzelała ja Kalina. Zaczął Łukasz Wierzbicki, trafiając z ostrego kąta. W 11 min na 2:0 podwyższył Marek Gliwka, który spokojnie skontrował piłkę po płaskim dośrodkowaniu Jacka Piekarczyka. Gol na 3:0 to mocny strzał Mateusza Pękalskiego z rzutu wolnego. O ile w pierwszej połowie Bempresa próbowała dotrzymać tempa rywalom, o tyle po zmianie stron Kalina rządziła już na boisku niepodzielnie, kilkukrotnie popisując się naprawdę efektownymi akcjami. W 26 min po asyście Gliwki piłkę z bliska do pustej bramki wbił Sebastian Szymanek. Bramka na 5:0 to dzieło Wierzbickiego, któremu w końcówce dubletu pozazdrościł Pękalski. Kalina zrobiła swoje, pokazując swoją siłę, a Bempresa to w tym momencie jeszcze nie ten poziom.

Politechnika Lubelska – UMWL Szkoltex 3:4 (2:2)
Tydzień po dość szczęśliwym awansie do finału Pucharu Ligi Politechnika nie miała już tyle boiskowego fartu i przegrała mecz z UMWL. W pierwszej połowie dwukrotnie podopieczni Andrzeja Kurysa obejmowali prowadzenie i dwukrotnie je tracili. Zaczął Tomasz Kisiel, który w swoim stylu uderzył lewą nogą i zaskoczył zasłoniętego Grzegorza Łatę. Wyrównał Grzegorz Mulawa, który zszedł do prawej nogi i nie dał szans Pawłowi Szpindzie. Cios nr 2 „Polibudy” to już Dawid Pikul, który z bliskiej odległości wbił bezpańską piłkę do pustej bramki. Niedługo potem zrobiło się 2:2 – „Urzędnicy” rozegrali składną i szybką akcję, którą sfinalizował Rafał Szostak. W drugiej połowie po kolejnym trafieniu Pikula znów bliżej zwycięstwa była Politechnika, ale i z tych opresji UMWL wyszedł obronną ręką. Do remisu w 21 min doprowadził Rafał Jaroszyński, a w końcówce cios kończący zadał Mulawa, który ładnie wzbił się w powietrze po wrzucie z autu i strącił piłkę w kierunku przeciwległego słupka.

716 – Szerszeń Team 0:1 (0:0)
W meczu kończącym kolejkę padła zaledwie jedna bramka, ale skrzywdzilibyśmy obie drużyny, pisząc że było to bezwartościowe widowisko. Przeciwnie, działo się sporo, ale obaj bramkarze byli czujni. Więcej okazji do pokazania swoich umiejętności miał Łukasz Zinkiewicz i choć z początku sprawiał wrażenie niepewnego, to summa summarum zaliczył całkiem sporo kluczowych interwencji. Gol na wagę trzech punktów padł w drugiej połowie. Strzał Pawła Lizuna trafił w słupek, ale piłka spadła pod nogi Daniela Mroza, a jak zwykle najaktywniejszy na boisku napastnik „Szerszeni” nie miał problemów ze skierowaniem futbolówki do bramki. W końcówce 716 przerzuciło ciężar gry pod bramkę Zinkiewicza, ale „Numerycznym” zabrakło skuteczności.


Szóstki tygodnia:


 








 

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.