Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (464)



Ostatnia kolejka kalendarzowego lata, którego de facto już nie widać na dworze, przyniosła sporo ciekawych rozstrzygnięć, takich jak choćby dzisiejszy remis Moore z Bempresą. Ten wynik zbliża oczywiście do mistrzostwa ZiP Kalinę. W I lidze potknął się zarówno lider, jak i wicelider, zatem Primavera utrzymała bezpieczną przewagę. O włos od straty punktów w meczu z trzecim Zawsze Spoko był Szerszeń Team. Od stanu 4:0, do 4:3! Szansy na powrót na czoło II ligi nie wykorzstało zaś Neo, tracąc punkty w meczu z Daewonem. Szczyt III ligi padł łupem Ekipy 666, ale ta ma wciąż sporą stratę do Elektro-Sparku. Z kolei w IV lidze coraz bliżej koronacji Krupników, które zwiększyły przewagę nad Fabryką Formy. A już w czwartek poznamy zwycięzcę Pucharu Ligi, a zatem także kolejnego uczestnika "Mastersa".

Billennium – Krupniki07 1:3 (0:1)
Kolejną środę rozpoczęliśmy w towarzystwie lidera IV ligi, Krupników. Team Tomasza Sijewskiego idzie jak po swoje – tym razem rozprawił się z Billennium. Pierwszy gol padł już w 4 min, a wypracował go najbardziej kreatywny duet Krupników, Norbert Iwanek jako asystent i Grzegorz Kosik jako ten, który akcje sfinalizował. I to nie byle jak – posyłając piłkę w okolice okienka bramki. Zastępujący Krzysztofa Skrzypka Tomasz Mazurek był bez szans. Kolejne trafienia Krupniki dołożyły po przerwie i znów w roli głównej wystąpił Kosik, który w 14 min skompletował dublet, a 9 minut później hat-trick. W ostatniej minucie stratę „Informatyków” zniwelował Łukasz Suski, którego strzał szpicem buta po ręce Wojciecha Wołoszczuka wtoczył się do bramki przy jej lewym słupku. Niby gol bez znaczenia, ale w klasyfikacji MW Sport Multi Challenge Krupnikom ze zdobyczy 18 punktów, zostały ledwie 4…

Bulbazaury – Multimel 2:1 (1:1)
Trwa świetna seria Bulbazaurów, które zapragnęły w końcówce sezonu opuścić ostatnie miejsce w tabeli wśród drużyn uczestniczących w lidze. Zespół Karola Piątka objął prowadzenie w 4 min, po tym jak Maksym Romaniuk odebrał w prosty sposób piłkę obrońcy rywali, pomknął na bramkę i spokojnie pokonał bramkarza. Jeśli ktoś myślał, że zachowanie obrońcy był „babolem meczu”, to grubo się pomylił. W 10 min Arkadiusz Grochot nie trafił w podaną mu przez kolegę piłkę, a z okazji skorzystał Michał Gabryś. I tak ten mecz wyglądał – mnóstwo błędów, kiksów i zagrań rodem z „Piłkarskich jaj”. Grochot wprawdzie po przerwie kilka razy się zrehabilitował, ale to sytuacja z pierwszej odsłony pozostała w pamięci. Po blisko 24-minutowej sesji podwórkowej kopaniny, nikt raczej nie przypuszczał, że doczekamy się składnej i efektownej akcji. Futbol to jednak przewrotna gra. Bulbazaury zagrały jak po sznurku, piłka w końcu trafiła do Pawła Głuszaka, który ślicznym strzałem bez przyjęcia, z powietrza, skierował ją do siatki.

Politechnika Lubelska – Hüttenes-Albertus Polska 2:2 (0:1)
Siąpiący deszcz przywitał w sobotni poranek drużyny Politechniki i Hüttenes-Albertus. Zaskakujące problemy kadrowe miała drużyna wicelidera i w składzie zameldować się musiał kierownik drużyny – Andrzej Kurys. Hüttenes, jak na ostatnie czasy nie, mógł narzekać – jeden zawodnik rezerwowy to prawie luksus. Obie drużyny zagrały futbol na tak i Jerzy Engel na pewno byłby dumny. Sytuacjami podbramkowymi moglibyśmy obdzielić z tuzin bezpłodnych trzecio- i czwarto ligowych spotkań, natomiast na śliskiej murawie skuteczność zawodników zawodziła. Szczególnie dużo sytuacji zmarnował Piotr Zamecki. Do przerwy Hüttenes prowadził po bramce Mateusza Żmindy. W drugiej połowie wyrównał aktywny Dominik Struk. Tuż przed końcem szala znów przechyliła się w kierunku ekipy Tomasza Martyniaka – mocny strzał Pawła Kośki przełamał ręce Pawłowi Szpindzie. Gdy wydawało się, że Hüttenes przerwie swoją mizerną passę, ładne, plasowane uderzenie w stylu Toniego Kroosa oddał Struk – trafił idealnie przy słupku i obie drużyny podzieliły się punktami po fajnym, emocjonującym i ofensywnym meczu.

PKS BIGOS – Bio Berry 3:0 walkower
W sobotni poranek ekipy „Jagódek” poinformowała organizatora o walkowerze. Nie wszyscy zawodnicy Bio Berry dowiedzieli się o tym i trzech przybyło nawet na orlik, ale bezcelowo. Trzy punkty dla BIGOS-u.

Restauracja Cleopatra – Hüttenes-Albertus Polska 1:1 (1:1)
Po półgodzinnej przerwie Hüttenes rozegrał drugi mecz – tym razem zaległy z Cleopatrą. Zabrakło kontuzjowanego w pierwszym spotkaniu Daniela Długosza, zatem zespół musiał radzić sobie bez zmian. To stawiało w uprzywilejowanej pozycji Cleopatrę i jakby na dowód tego już w 2 min Wojciech Piwowar zdobył gola na 1:0 – pomógł mu rykoszet, śliska murawa i fakt, że Cezary Grum nie jest nominalnym bramkarzem. Na pewno nie był to najlepszy strzał Piwowara w jego karierze. Dość szybko padło wyrównanie – składną akcję Hüttenesa sfinalizował Paweł Kośka. Kto by pomyślał, że wynik tak rozpoczętego spotkania zostanie ustalony w 4. minucie? Kolejne fragmenty to niezła gra z obu stron, sporo sportowej walki, niemało sytuacji, ale za każdym razem górą byli bramkarze, zapisując dużo dobrych interwencji. Najbliżej szczęścia był Grzegorz Dumała, który z bliska strzelał do, wydawało się, pustej bramki! Desperackim padem sytuację uratował jednak Grum. Cleopatra miała więcej z gry, ale cały czas musiała liczyć się z tym, że kontra Hüttenesa będzie zabójcza. Żadna jednak nie było i zanotowaliśmy już drugi w sobotę remis z udziałem drużyny w szaro-czerwonych strojach.

Wściekłe Psy – piekarz-auto.pl 1:5 (0:3)
Piekarz-auto.pl nie zamierza odpuszczać walki o ligowy byt – komu jak komu, ale „Canarinhos” doświadczenia w skutecznym bronieniu się przed spadkiem nie można odmówić. W sobotę drużyna dowodzona przez Grzegorza Wawrusiszyna pokonała Wściekłe Psy, już od początku narzucając swoje warunki. Ofensywni zawodnicy tacy jak Kryspin Florek, Damian Dęga czy Paweł Adamczuk byli sprytniejsi i szybsi niż ich przeciwnicy. Klinicznym tego przykładem był gol na 1:0, który padł po tym jak Florek źle przyjął piłkę, mimo wszystko dopadł do niej przy linii bocznej, następnie daleko sobie ją wypuścił, by znów ją dopędzić, ograć rywala i z ostrego kąta pokonać Pawła Żydka! Do przerwy piekarz-auto.pl prowadził 3:0. W drugiej odsłonie po podaniu z rzutu rożnego bramkę dla „Wściekłych” zdobył Mateusz Sadowski i był to sygnał dla wszystkich, że ten mecz się jeszcze nie skończył. Faktycznie był to jednak „łabędzi śpiew” drużyny Adama Bratkowskiego, bo ostatnie dwa ciosy wyprowadził zespół w błękitno-żółtych strojach. Dublety Florka i Dęgi oraz gol Tomasza Ćwirzenia – oto dorobek piekarz-auto.pl w tym meczu.

Zawsze Spoko – Szerszeń Team 3:4 (0:4)
Przedziwnie potoczyło się spotkanie Zawsze Spoko z Szerszeń Teamem. Ci drudzy na przerwę schodzili z prowadzeniem 4:0, po hat-tricku Daniela Mroza i bramce Pawła Lizuna, zupełnie deklasując rywali. Tymczasem koniec końców „Hortnets” do ostatnich sekund nerwowo bronili się przed stratą punktów – udało im się, ale najedli się sporo strachu. Dość łatwo wskazać przełomowy moment, który był przyjazd spóźnionego i dawno niewidzianego w szeregach Zawsze Spoko Adriana Wojtana. Ten zawodnik momentalnie rozruszał poczynania swojej drużyny i walnie przyczynił się do zdobycia trzech goli. Mimo megaambitnej postawy i walki do ostatnich sekund, górą był Szerszeń Team, który zrobił w ten sposób kolejny istotny krok do awansu.

Undefined Team – Mat-Geo 5:0 (2:0)
Undefined Team „poczęstował” Mat-Geo „manitą”, co może być lekko zaskakujące, biorąc pod uwagę, że niedawno Mat-Geo stać było na pokonanie Szerszeń Teamu. Ekipa Mateusza Szuraja jest jednak nierówna jak polskie drogi i w sobotę widać było to jak na dłoni. Kilka niezłych akcji przez cały mecz to trochę za mało, zwłaszcza gdy na tak wiele pozwala się rywalom. Problemem wciąż też jest brak nominalnego bramkarza, a jakby tego było mało – podczas ostatniego spotkania kontuzji nabawił się Mateusz Rewerski i starcie z Undefined oglądał z boku, mając nogę w gipsie! Życzymy szybkiego powrotu na boisko, a co do samego spotkania – skuteczność i konkret. To był klucz do sukcesu Undefined, a zapewniły go gole Tomasza Flisa (2), Wojciecha Kołtunowskiego (2) i Dawida Mazuruka.

Malagenia – M.A.S. Sport Dziesiąta 1:2 (0:1)
Ważne zwycięstwo w sobotni wieczór zaliczyła Dziesiąta – tym cenniejsza, że marnie grająca ostatnio Malagenia, tym razem była godnym rywalem. Paweł Kępka nie miał może najsilniejszego składu, ale tym razem nie miał też powodów do wielkich narzekań. Jego gracze od początku rywalizowali z Dziesiątą jak równy z równym. Ba, tworzyli nawet więcej sytuacji, ale znów świetnie dysponowany był Michał Komor. Już w 3 min po solowej akcji Mateusza Gawryszczaka i jego strzale padł gol na 1:0 – kierunek lotu piłki zmienił pechowo Tomasz Walczyński. I był to jedyny gol w tej odsłonie, choć sytuacji mieliśmy całkiem sporo. Najbliżej szczęścia był bodaj Kamil Ostrowski, którego kapitalny strzał z dystansu zatrzymał się na poprzeczce. Jego wyczyn strzałem z rzutu wolnego skopiował Kamil Ciosek, choć tu najwyższe słowa uznania należą się Rafałowi Fedziorynie, który sparował piłkę na „aluminium”. Po przerwie obraz gry nie uległ specjalnej zmianie. Malagenia nadal przeważała, szukając gola na 1:1. Znalazła jednak kontrę, po której Jakub Sobieszek podwyższył na 2:0. Malagenia dopięła swego dopiero na kilka minut przed końcem meczu – po raz drugi w meczowym protokole wylądowało nazwisko Tomasza Walczyńskiego. Mimo dzielnej postawy zespół „Kemposha” nie dał rady wyrwać choćby punktu.

Posesja – Cormay 4:1 (1:0)
Coraz mniejsze szanse na utrzymanie w III lidze ma Posesja. W niedzielne przedpołudnie ekipa ta uległa 1:4 sąsiadowi z ligowej tabeli, Posesji. Zwycięstwo Cormaya zmniejszałoby dystans między jednymi a drugimi do sześciu punktów – zamiast tego jest dwanaście punktów różnicy na cztery kolejki przed końcem. Od początku zespołem lepszym była Posesja, ale jak zwykle – brakowało wykończenia. Aleksander Szczuchniak zdobył jednego gola, ale mógł śmiało pokusić się o więcej. Na początku drugiej połowy podwyższył Michał Krusiński. Z minuty na minutę Cormay był coraz bardziej bezbronny i końcowy sukces Agencji Nieruchomości był po prostu nieuchronny. Gol Łukasza Gosia podwyższył wynik na 3:0. Czwarta bramka to samobójcze trafienie bramkarza, Rafała Kazimierskiego. Honorowe trafienie dla przegranych zanotował Grzegorz Kościk.

FC Pszczółka – Multimel 0:2 (0:0)
Swoją niemoc przełamał Multimel, ale zwycięstwo z pięcioma zawodnikami Pszczółki rodziło się w ogromnych bólach i raczej wielkich chluby ekipie Macieja Jabłońskiego nie przynosi. Patrząc na toporne i nieskuteczne próby zawiązania akcji przez zespół Multimelu, można było zadać sobie wiele egzystencjalnych pytań – kim jesteśmy, dokąd zmierzamy, po co to wszystko? Mało tego, w pierwszej połowie przez chwilę było nawet 1:0 dla „Pszczółek”, ale sędzia Jarosław Szewczuk szybko zreflektował się, że piłka wpadła do siatki przez dziurę z boku, przeprosił za błąd i nakazał grać od bramki. Długo było więc 0:0. W końcu w 21 min po przyzwoitej akcji niepilnowany kierownik drużyny w białych strojach skierował piłkę do bramki. W ostatniej minucie na 2:0 podwyższył jego imiennik – Burzak.

Restauracja Cleopatra – Underground Poker League 2:0 (1:0)
Wyrównane i zacięte mecze I ligi zaskakują nas mniej więcej tak, jak piosenka „Last Christmas” w radio przed Bożym Narodzeniem. Kolejny epizod walki o pierwszoligowe punkty napisał się w niedzielne południe, a zwycięstwo z batalii Cleopatry z UPL wyszli ci pierwsi. Już w 2 min strzelanie rozpoczął Wojciech Piwowar. UPL odgryzał się jak mógł, ale dobrą okazję zmarnował m.in. Artur Nehring, który miał do siebie o to spore pretensje. Mimo kilku błędów, Cleopatra wyglądała lepiej, dłużej utrzymywała się przy piłce i grała dokładniej. Nagrodą zasłużone zwycięstwo, które przypieczętował w przedostatniej minucie meczu drugi gol Piwowara.

FC Mamrotki – Billennium 1:2 (0:1)
Dwie pauzy za kartki, a ponadto nieobecność kluczowego zawodnika ofensywy Zbigniewa Próchno – to wszystko stanęło na przeszkodzie Mamrotek w odniesieniu kolejnego ligowego zwycięstwa. Na przeszkodzie Billennium nie stanęły nawet trudy sobotniego wesela jednego z kolegów. Długimi momentami widać było jednak, że spotkali się rywale, którzy najchętniej tego dnia nie wychodziliby z domu bez potrzeby. W 5 min bramkę na 1:0 po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zdobył Marcin Pastusiak. Minimalna obcierka przy jego strzale i Mirosław Łoński nie zdołał odbić piłki. W kolejnych minutach na boisku dominował chaos, z którego niekiedy wyłaniały się ciekawsze akcje. W końcu w 17 min po faulu Pawła Ciocia na Wojciechu Lachowskim. Sam poszkodowany gdy zorientował się w sytuacji, wstał i postanowił wymierzyć sprawiedliwość, ale strzelił słabo – w sam środek bramki i starszy z klanu Łońskich obronił uderzenie. Na niewiele się to zdało, bo w 22 min Paweł Mazur zdobył i tak gola na 2:0, wykorzystując fakt, że ma przed sobą pustą bramkę. Ładne, płaskie uderzenie Sławomira Łońskiego zmniejszyło dystans, ale „Niedźwiedzie” nie dały rady odrobić całości strat.

GOL-asy – Plaga Szczurów 0:1 (0:1)
Wysokiego tempa nie zwalniają „Szczury”, które w niedzielę, w swoim stylu, 1:0, pokonały GOL-asy. Jedyną bramkę zdobył w 10 min Marcin Polaszek. Bohater mógł zostać antybohaterem, po jego zagraniu ręką podyktowany rzut karny, ale wtedy klasę pokazał Łukasz Sobczak, broniąc strzał Artura Grabowskiego. Solidna gra obronna pozwoliła Pladze Szczurów odnieść kolejne zwycięstwo, a GOL-asy znów wykreowały sobie zbyt mało ciekawych akcji by myśleć o sukcesie. Solidność być może wystarczy do utrzymania w lidze, ale to wszystko.

Va Bank – FC FABRYKA FORMY 2:0 (1:0)
Sporą niespodziankę zafundował nam Va Bank, pokonując w niedzielę Fabrykę Formy. Wicelider, który nie kryje swoich mistrzowskich aspiracji, mimo praktycznie najsilniejszego składu, został zatrzymany. „Bankowcy” prowadzenie objęli dość szybko – daleki wrzut z autu trafił na głowę Pawła Bogusława, a ten pokonał Andrzeja Czaplińskiego, który chyba niepotrzebnie był „przyklejony” do linii bramkowej – podobnie jak tydzień wcześniej w meczu z Billennium, gdzie w identycznych okolicznościach gola zdobył Marcin Pastusiak. Kolejne minuty to typowe bicie głową w mur w wykonaniu Fabryki. „Bankowcy” bronili się jednak bardzo mądrze – koncertowo spisywał się Karol Wróbel. W końcówce Bogusław trafił po raz drugi i niespodzianka stała się faktem. Tym razem konstelacja gwiazd w biało-czerwonych pasiastych strojach nie zaświeciła pełnym blaskiem.

Daewon Europe – Husaria 3:0 walkower
Daewon wygrał istotny mecz w kontekście walki o utrzymanie, nie kopiąc nawet piłki. Husaria nie zebrała pełnego składu i musiała rozejść się do domów z nosami na kwintę.

Centrum Handlowe Olimp – MW Lublin 2:3 (0:3)
Bardzo dobra pierwsza połowa i znacznie słabsza druga – taki był niedzielny mecz z Olimpem w wykonaniu MW Lublin. Trzybramkowa zaliczka z pierwszej odsłony pozwoliła jednak na odniesienie zwycięstwa. W tej połowie zawodnicy w biało-niebieskich strojach wchodzili w defensywę rywali jak w masło – efektem gole Marcina Sitko i dwukrotnie Tomasza Dąbrowskiego. Po przerwie sygnał do odrabiania strat dał Przemysław Gdula. Gol kontaktowy padł jednak zdecydowanie za późno. Sztubacki błąd popełnił Maciej Chodkiewicz, który wypuścił piłkę z rąk na podłoże, a potem znów ją złapał – efektem był oczywiście rzut wolny pośredni, który na gola zamienił Artur Drobik. Na urwanie punktu nie starczyło jednak Olimpowi czasu.

Gliniana – KP Starówka 1:5 (0:1)
Starówka chodzi od ściany do ściany – po beznadziejnym meczu w pięcioosobowym składzie z Plagą Szczurów, przyszedł kapitalny mecz w bodaj najsilniejszym możliwym zestawieniu. Efektem zwycięstwo 5:1 nad Glinianą. Wszystko w tym meczu zagrało w Starówce jak należy. W obronie bardzo dobrze spisywał się Grzegorz Mocny. Z przodu co chciał z rywalami robił Artur Kozak, a pozostali dzielnie ich wspierali. Na słowa uznania zasłużył także Marcin Błaziak, który odbił kilka trudnych piłek, choć przy golu Tomasza Szlachty z rzutu wolnego, powinien ustawić się lepiej. Była to bramka kontaktowa, ale natychmiastowo Starówka wrzuciła wyższy bieg i załatwiła sprawę.

Widok – Ipso Iure 3:1 (1:1)
Patrząc na jesienną formę Widoku i Ipso Iure, można było w ciemno obstawiać, że ich niedzielny mecz będzie dobrym widowiskiem. I tak było. W pierwszej połowie na prowadzenie wyszli „Prawnicy”, a to za sprawą Mariusza Adamczyka. Radość nie potrwała jednak długo, bo natychmiastową ripostę wyprowadził Łukasz Knosala. Widok od lata ma jednak w swoich szeregach człowieka, który sam rozstrzyga mecze. To oczywiście Ayoub Kherouf. „Paco” w 28 min mijał rozpędzony Radosława Szynkaruka, a ten bezceremonialnie odepchnął swojego przeciwnika. Decyzja sędziego oczywista – gwizdek, rzut wolny i żółta kartka za przerwanie korzystnej akcji. Popularny „Szyna” nie potrafił pogodzić się z tą decyzją arbitra i długo protestował. W końcu na pytanie „A gdzie była ręka?” odpowiedział, że ta była w dupie. Tego sędzia nie mógł już puścić mimo uszu – drugie napomnienie i w konsekwencji wykluczenie z gry, a jakby nieszczęść Ipso Iure było mało – z wolnego sprawiedliwość wymierzył sam poszkodowany. Ipso Iure warto pochwalić za grę w osłabieniu, ale pochwały nie dodają punktów w tabeli. Ozdobą meczu był kolejny ekwilibrystyczny gol „Paca” w tym sezonie. Tym razem nawet nie umiemy opisać tej bramki, a jedynie pozostaje nam zastanawiać się czy Algierczyk właśnie tak chciał wykończyć tę akcję. Tak czy owak – wydaje się, że im trudniejsza piłka, tym większe szanse, że Kherouf trafi do siatki, robiąc to w sposób spektakularny.

LSM Team – Stara Gwardia 2:1 (2:1)
Ile w futbolu znaczy kilka miesięcy? Bardzo wiele. W maju Stara Gwardia gładko ograła LSM Team 4:0, praktycznie „w chodzonego”. Jesienią obie drużyny grają jednak zupełnie inaczej – LSM znacznie lepiej, a Gwardia wyraźnie słabiej. Efekt do przewidzenia. Nie minęło 30 sek meczu, a Gwardia straciła piłkę, pogubiła się w obronie i straciła pierwszego gola po strzale Grzegorz Gila. W 7 min było już 2:0. Po kontrze trafił Dawid Szatkowski. Kontrę potrafili wyprowadzić również „Gwardyści” – Grzegorz Kuśmirek rozprowadził akcję, którą sfinalizował Łukasz Sulowski. Cała druga połowa to nieporadne próby z obu stron – Gwardia chciała wyrównać, ale praktycznie nie tworzyła realnego zagrożenia pod bramką LSM-u, który z kolei koncertowo zmarnował wszystkie kontry, ale w sumie i tak wygrał mecz.

KP Wicher – Herbowa 1:1 (0:0)
Podziałem punktów zakończył się mecz pomiędzy KP Wicher i Herbową. Stojące na niezłym poziomie zawody nie dostarczyły wielu bramek, ale emocji nie zabrakło. Walka, ambicja i determinacja – to słowa klucze opisujące niedzielne spotkanie. Jedni i drudzy od początku do końca zagrali o pełną pulę, mimo że Wicher grał bez nominalnego bramkarza. To właśnie drużyna nieobecnego Kamila Adryjanka dość nieoczekiwanie objęła prowadzenie. Kilkanaście sekund po wznowieniu gry po przerwie Michał Cios zwiódł rywala i z narożnika pola karnego odpalił torpedę w przeciwległe okienko bramki Marcina Matusiaka. Stadiony świata! Herbowa na swoim terenie (Orlik przy ul. Rycerskiej – przyp. red.) nie zamierzała oddać pola. W 18 min do remisu doprowadził Maciej Sochan wykorzystując naturalną zasłonę bramkarza w postaci rywala i posyłając piłkę przy dalszym słupku bramki Wichru. Wynik pozostał nierozstrzygnięty do ostatniego gwizdka, bowiem żadna z drużyn nie potrafiła wykrzesać z siebie czegoś ekstra.

Robimy Marketing – 716 0:3 (0:0)
Przeciętne zawody rozpoczęły poniedziałkową sesję gier w Niemcach. Ekipa Robimy Marketing bez dwóch zawieszonych za nadmiar żółtych kartek zawodników (Rafał Szyszka i Kamil Balcerek – przyp. red.), a także bez nominalnego bramkarza, skazała się na boiskową wegetację, bo inaczej gry „Marketingowców” nie sposób nazwać. 716 długo nie potrafiło wykorzystać optycznej przewagi, choć kilka razy brakowało centymetrów. Po drugiej stronie od czasu do czasu odgryzać próbował się Arkadiusz Dąbrowski lub Łukasz Wysokiński, ale generalnie dało się wyczuć, że w powietrzu wisi prowadzenie 716. W końcu „twierdza” w postaci bramki Patryka Łysakowskiego padła po strzale Ernesta Tatary. Zmiana w bramce Robimy Marketing nie była już żadnym rozwiązaniem, a wszystko zakończyło się wynikiem 3:0, bowiem bramki strzelili jeszcze Daniel Sierakowski i ponownie Tatara.

RKS Perła – Antique 3:1 (2:0)
Nadal formą w rundzie jesiennej imponuje Perła. W poniedziałek zespół Marcina Czopka nawet bez najlepszego strzelca, Michała Nurzyńskiego, pokonał zawsze groźny Antique. Godnie „Siwego” w roli snajpera zastąpił przebojowy Adrian Wrona, który w 4 min w duecie z Przemysławem Kwiatkiem kapitalnie rozklepał obronę rywali i strzelił gola na 1:0. W 8 min było 2:0, a swojego gola strzelił też Kwiatek. Perle świetnie wychodziły kontry, a Antique mimo prób nie potrafił znaleźć sposobu na rywali – dobrze w bramce Perły spisywał się Krzysztof Flis. W 19 min Antique zdołał wreszcie strzelić gola, ale potrzebny do tego był rzut karny – skutecznym egzekutorem był Marcin Szyjduk. Trzy minuty później Perła odpowiedziała drugim trafieniem Wrony, który subtelną podcinką pokonał Przemysława Hajkowskiego.

Neo – Daewon Europe 2:2 (0:2)
Sekundy dzieliły Daewon od kolejnego zwycięstwa w tej kolejce, tym razem już wywalczonego na boisku. Na przerwę drużyna Bogusława Ciemińskiego schodziła z dwubramkową zaliczką, którą zapewniły dwa świetne woleje Wojciecha Kuzynowskiego. Pierwszy ładny, drugi śliczny – tak byśmy je określili. Daewonowi wyraźnie zabrakło jednak paliwa na drugą połowę i Neo przycisnęło, a w końcu strzeliło także kontaktowego gola. Zdobył go Piotr Montusiewicz. Ostrzał bramki Patryka Pidka trwał, ale ten spisywał się nadspodziewanie dobrze. W 25 min był jednak bezradny. Wrzutka za plecy obrońców Daewonu trafiła na głowę Jana Błaszczaka, który potylicą skierował ją do bramki, a gra po tym trafieniu nie została już nawet wznowiona!

Ekipa 666 – Elektro-Spark 3:0 (1:0)
Mecz na szczycie III ligi nie zawiódł, choć dramaturgii w nim było niewiele. Obejrzeliśmy jednak żywe widowisko, prowadzone w wysokim tempie. Ojcem sukcesu Ekipy 666 okazał się bramkarz, Kamil Kozłowski, który do niedawna reprezentował barwy Daewonu. Uchronił on swoimi interwencjami „Piekielnych” od utraty praktycznie pewnych 3, a może 4 bramek. Do przerwy zespół Filipa Jeżewskiego prowadził 1:0, po golu zdobytym w 5 min przez Pawła Michalskiego. Druga połowa rozpoczęła się nam od bardzo mocnego uderzenia w wykonaniu Pawła Mierzwy, który huknął z okolic połowy boiska i trafił od słupka! Stadiony świata! „Iskierki” ani przez moment w tym meczu nie odpuszczały i w 20 min stanęły przed doskonałą okazja na zniwelowanie wyniku. Rzut karny wykonywany przez Kamila Baczewskiego obronił jednak wyśmienicie jego imiennik – Kozłowski. W 24 min triumf Ekipy 666 przypieczętował niezawodny Mierzwa. Choć to Elektro-Spark był w tym meczu częściej przy piłce, to do domu wrócił z pustymi rękami i zmniejszoną przewagą w tabeli.

Poker Team – KS Marmota 7:2 (4:0)
Wiosenne kłopoty ma już chyba za sobą Poker Team. Zespół Wojciecha Krzymowskiego nie dał w poniedziałek żadnych szans będącej na kadrowym zakręcie Marmocie. Dość szybko pierwszego gola zdobył Paweł Bielak, ale równie szybko stan meczu wrócił do bezbramkowego – Piotr Zawada zasygnalizował sędziującemu mecz Jakubowi Kosikowskiemu, że strzelec przyjął piłkę ręka. Było to jednak odwleczenie w czasie wyroku, który i tak musiał zapaść. W 7 min Bielak zdobył już prawidłowego gola. Poker grał z rozmachem, jak za swoich najlepszych lat, a Marmota uczestniczyła w tym meczu głównie jako obserwator pięknych akcji rywali. Do przerwy było 4:0. Mimo że strzegący bramki Marmoty Adrian Parzyszek robił co mógł, to w większości wypadków był po prostu bezradny, a piłka wpadała do „pustaka”. Dopiero przy stanie 7:0 „Karciani” pozwolili zmaltretowanym rywalom na cokolwiek – honorowe trafienia dla „Świstaków” zaliczyli Krzysztof Kawka i Marcin Goc. W Pokerze z hat-trickiem mecz zakończył Piotr Baran. Czterokrotni mistrzowie ligi wyraźnie sygnalizują chęć gry o podium, a Marmocie pozostanie prawdopodobnie dogranie sezonu do końca bez większych emocji.

Adampol Team – Primavera 4:1 (1:1)
Outsider tabeli ogrywa lidera 4:1, a nas nawet to nie szokuje? Takie rzeczy tylko w I lidze! Adampol wreszcie pokazał swój ogromny potencjał, rozgrywając świetny mecz i pokonując Primaverę. Od początku oglądaliśmy zawody na poziomie ekstraligowym. Pierwszy cios wyprowadził bardziej ruchliwy Adampol, a konkretnie Krystian Joć. Primavera wyrównała tuż przed przerwą, kiedy to z rzutu wolnego uderzał Adrian Armaciński, a piłka minimalnie rykoszetowała i wpadła do siatki bramki Bartosza Sareło.  „Piekarze” nie zamierzali jednak powtórzyć swojego występu sprzed tygodnia, kiedy to w obronie pozwalali przeciwnikom na wszystko. Tym razem wyglądało to dużo lepiej, a akcje napędzane głównie przez duet Paweł UlicznyPaweł Szyjduk nie tylko mogły, a wręcz musiały się podobać. Obaj zdobyli w sumie trzy gole – Szyjduk na 2:1 i 4:1, a Uliczny na 3:1. Primavera była zupełnie bezradna wobec tak grających świdniczan. Lider tak naprawdę robił co mógł i nie zagrał jakiegoś „paździerza” – po prostu trafił na świetnie dysponowanego przeciwnika. Mecz na duży plus, a walka o ligowy byt nabiera niesamowitych rumieńców i już teraz możemy być pewni, że jednego z pierwszoligowców pożegnamy z dużym żalem.

Moore – Bempresa 1:1 (0:1)
Moore na własne życzenie komplikuje sobie walkę o mistrzostwo OLS. We wtorek ekipa Marcina Urbana zasłużenie zgubiła punkty w meczu z niżej notowaną Bempresą, która walczy o uniknięcie barażu. Tak grająca Bempresa na pewno nie powinna martwić się o utrzymanie w lidze. Od początku zespół Mariusza Kędry był skonsolidowany i szybko objął prowadzenie po mocnym strzale Mirosława Ciocha z dystansu. Zasłonięty Jakub Kosikowski spóźnił się z interwencją i piłka ugrzęzła w bramce. Po chwili mogło i powinno być 2:0, ale Cioch z Rafałem Al-Swaitim zmarnowali wyborną okazję po kontrataku. Moore przejęło inicjatywę, ale z sygnalizowanymi strzałami dobrze radził sobie Karol Porzak, któremu należą się pochwały za ten występ. W końcu przed znakomitą szansą stanął Urban, ale przestrzelił. Druga połowa to już praktycznie bez przerwy ataki Moore. W 24 min po rzucie rożnym piłka szczęśliwie trafiła pod nogi Michała Sieczkarka, a ten z bliska dobił ją do bramki. Pełna pula była w zasięgu wicelidera, ale z posiadania piłki nie wynikało zbyt wiele zagrożenia, a gdy tylko takowe było, Porzak był na posterunku. W końcówce Moore naraziło się na wiele kontr, a po dwóch z nich Bempresa po prostu powinna zdobyć gola na wagę zwycięstwa. Nie zdobyła i Mariusz Kędra powinien chyba zarządzić w zespole trening wykorzystywania szybkich ataków w liczebnej przewadze. Niezły mecz i dość sprawiedliwy podział punktów.

Szóstki tygodnia:


 








 

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.