Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (487)



Mamy nadzieję, że za nami już wszystkie przymusowe postoje. Zima zrobiła swoje, potem mieliśmy Święta, ale ostatni tydzień rozgrywek to już bardzo ładna pogoda i multum meczów - wiele z nich trzymało w napięciu. Losy niektórych rywalizacji rozstrzygały się w samych końcówkach - oglądaliśmy futbol na momentami naprawdę dobrym poziomie. Maszyna rusza do przodu i z najwyższych obrotów nie powinna zejść do czerwca.

Ekstraliga: Primavera – Widok 2:1 (1:0)
To dość niezwykłe, ale Primavera przez własne niedopatrzenie o fakcie rozgrywania zaległego meczu… dowiedziała się w dniu meczu! Mimo to wygrała! Widok po trzech spotkaniach sezonu 2018 ma tylko trzy punkty, co jak na wicemistrza jest dorobkiem kiepskim. Początek meczu należał do Primavery, grającej z większym rozmachem. Strzelenie gola zajęło ekipie Mateusza Małaja 12 minut, a jego zdobywcą był brat kierownik – Przemysław Małaj, który bardzo ładnie przyjął piłkę i jeszcze lepiej posłał ją przy bliższym okienku Andrzeja Chagowskiego. Widok przespał pierwszą połowę, ale w drugiej grał już lepiej, dłużej utrzymując się przy piłce, rozgrywając ją na większych przestrzeniach i czekając na swój moment. To jednak Primavera zadała cios nr 2. W 28 min Krystian Iwaniuk z kilku centymetrów wtoczył piłkę do siatki, wykorzystując asystę Dariusza Drzazgi, który w tej sytuacji strzelał, ale zamieniło się w to podanie. Pięć minut później Widok złapał kontakt za sprawą Łukasza Knosali i do końca wynik był sprawą otwartą, choć było raczej bliżej bramki na 3:1 po jednej z kontr Primavery, niż do wyrównania.

I liga: Promil – Szerszeń Team 2:0 (0:0)
Po tym co we wtorkowy wieczór zaprezentował Adam Frańczak, nowy golkiper Promilu, można stwierdzić, że nikt w tym zespole nie będzie płakał po Mateuszu Dudku, wytransferowanym do Moore. Frańczak bronił jak natchniony i przewaga optyczna Szerszeni zdawała się na nic. Strzałów było sporo, a bezbramkowy wynik utrzymywał się do końcówki. Wynik w 22 min otworzył Karol Kurzępa, a niedługo przed końcowym gwizdkiem ustalił Paweł Wieczorek. Po trzech rozegranych w 2018 roku meczach Promil wciąż nie ma straconego gola. Siła defensywna jak się patrzy!

I liga: UMWL Szkoltex – Wściekłe Psy 5:2 (3:1)
Jak burza sezon rozpoczyna UMWL Szkoltex, a transferowanym strzałem w dziesiątkę okazuje się Rafał Piwoński, który niemal w pojedynkę rozmontował Wściekłe Psy, aplikując zespołowi Adama Bratkowskiego aż 4 gole! A zaczęło się pomyślnie dla „Wściekłych” i samego Bratkowskiego, który w 3 min zdobył gola na 1:0. Dublet Piwońskiego i bramka Rafała Weja odwróciły losy spotkania i już do przerwy znacznie bliżej wygranej byli „Urzędnicy”. W 17 min Piwoński miał już hat-tricka. Dwie minuty później cień nadziei Wściekłym Psom przywrócił Mateusz Sadowski, ale ostatnie słowo należało do nowego superstrzelca UMWL-u.

III liga: Krupniki07 – KP Husaria 1:2 (1:1)
Dość niespodziewanie pierwsze punkty zdobyła Husaria, a pierwsze punkty straciły Krupniki. Zaczęło się zgodnie z przewidywaniami – bramkę zdobył Grzegorz Kosik, który popisał się precyzyjnym strzałem z niełatwej pozycji. Później jednak Krupniki grały gorzej z minuty na minutę. Dość szybko sprytnym dzióbnięciem piłki wyrównał Bartłomiej Białecki. W 19 min Marcin Komandowski dał Husarii prowadzenie. Krupniki rzuciły się do odrabiania strat, ale bez skutku. Skończyło się tylko na kilku okazji, w tym m.in. strzale w słupek.

III liga: KP Starówka – KP Husaria 3:2 (0:1)
Pierwsza połowa rozkręcała się dość leniwie. Starówka wyraźnie czekała na przyjazd spóźnionego Grzegorza Mocnego, a Husaria nieśmiało atakowała. W 11 min zespół Husarii wyszedł na prowadzenie za sprawą Andrzeja Kwietnia. Ekipa Marcina Litwiniuka zapewne myślała już o komplecie punktów w drugim środowym spotkaniu, ale po przerwie plany te zniweczył Grzegorz Mocny. Między 16 a 20 min zdobył on hat-tricka. Ogrywał obrońców z lekkością primabaleriny. Husaria pokusiła się jeszcze o gola kontaktowego. Mocny strzał z dystansu Kwietnia zaskoczył fatalnie interweniującego w tej sytuacji Marcina Błaziaka, ale mimo optycznej przewagi w końcówce, Husaria nie uciułała punktu. Starówka była za… Mocna!

Ekstraliga: Moore – Ipso Iure 2:0 (0:0)
W czwartkowy wieczór na Orliku przy ul. Róży Wiatrów zmierzyły się drużyny Moore i Ipso Iure. Pierwsza połowa, mimo wysokiego poziomu gry, nie przyniosła ani bramek, ani nawet zbyt wielu okazji. Druga rozpoczęła się od błyskawicznego prowadzenia Moore. Po wznowieniu od środka z piłką kilka metrów pociągnął Maciej Kleszcz, a potem huknął z dystansu. Marcin Urban przewidział niepewną interwencję Andrzeja Ciołka i ruszył na dobitkę. Dobijał wprawdzie na raty, ale w końcu wbił piłkę do siatki! Ipso Iure musiało odrabiać straty, ale obrona Moore i Mateusz Dudek nie pozwalali „Prawnikom” na strzelenie gola. W 33 min błąd zespołu Marka Zugaja w wyprowadzeniu piłki został skarcony przez Konrada Zielińskiego. Bramka na 2:0 ustaliła wynik tej rywalizacji. Dobry mecz, w atmosferze Fair Play – zabrakło może nieco dramaturgii, ale większych powodów do narzekań  w sumie nie ma.

I liga: Neo – 716 3:1 (1:1)
W starciu Neo z 716 górą ci pierwsi. Prowadzony w szybkim tempie mecz dopiero w końcówce pierwszej połowy przyniósł otwarcie wyniku. Po strzale Jana Błaszczaka z rzutu wolnego Krzysztof Kania „wypluł” piłkę przed siebie, a Dominik Bojarski nie miał problemu ze skuteczną dobitką. Ekipa Leszka Kwiatkowskiego ambitnie dążyła do wyrównania, co udało się w 18 minucie. Bezpośrednio z rzutu wolnego do bramki Mateusza Sędzielewskiego trafił Tomasz Mazur. I choć ekipa 716 stworzyła sobie w meczu więcej korzystnych okazji, to ostatnie słowo należało do Neo. Najpierw Filip Bojarski dostawił nogę do piłki przed pustą już bramką, a kilka chwil później świetnym wolejem od poprzeczki sprawę zamknął Marek Błaszczak. Wygrał zespół skuteczniejszy.

IV liga: KS Marmota – TRANS-AUDYT.pl 6:1 (2:0)
KS Marmota dość łatwo pokonała TRANS-AUDYT.pl, rozpoczynając sobotnią sesję gier OLS. Zadanie było dodatkowo ułatwione, bowiem rywale nie dysponowali zawodnikami rezerwowymi. Do przerwy niedawni ekstraligowcy prowadzili 2:0, ale prowadzenie to mogło być zarówno wyższe (kilka zmarnowanych szans, jak i niższe, bo rywale nie strzelili rzutu karnego). Każda upływająca minuta przybliżała jednak „Świstaki” do końcowego sukcesu, a ostateczne rozmiary wygranej, 6:1, są adekwatne do tego co działo się na placu gry. Dublet Michała Niedzielskiego, dwa samobójcze gole, ponadto bramki Mateusza Wilka i Krzysztofa Wójcika oraz honorowa dla TRANS-AUDYT.pl autorstwa Pawła Mazura, który „popisał się” także samobójem i zmarnowany strzałem z „wapna”.

IV liga: Patataje – Wataha 0:6 (0:3)
Póki co próżno liczyć na jakiekolwiek punkty w wykonaniu drużyny Patatajów. W sobotę rano team Łukasza Rusińskiego okazał się sporo słabszy od innej ekipy, która jak do tej pory nie miała w dorobku punktów – mowa o Watasze. Dość jednostronny i bardzo słaby piłkarsko mecz zakończył się pogromem 6:0, w którym największy udział miał oczywiście Maciej Jabłoński, zdobywca hat-tricka.

I liga: Restauracja Szwejk – Wściekłe Psy 2:0 (1:0)
Po falstarcie na prostą zaczyna wychodzić Restauracja Szwejk, która w sobotę pokonała Wściekłe Psy. Był to zacięty, wyrównany mecz, ale dynamiczniejsza, bardziej żwawa i konkretna w swoich poczynaniach drużyna Szwejka okazała się lepsza. W obu połowach padło po jednej bramce – w 6 min strzelił Jakub Gałka, a w 16 min Pawła Żydka po raz drugi pokonał Maciej Góralski. W ekipie dawnej Cleopatry świetną partię rozgrywał cofnięty ostatnio do linii obrony Wojciech Piwowar.

I liga: Kancelaria Filipek & Kamiński – Centrum Handlowe Olimp 0:3 (0:1)
Już dawno nie obejrzeliśmy tak dobrego występu ekipy Olimpu. Wyrównana batalia z Kancelarią zakończyła się pewnym, przekonującym zwycięstwem dzięki dobrej skuteczności i świetnej postawie bramkarza, Michała Giletycza. Rywali „napoczął” Marcin Goc, który w drugoligowym Olimpie błyszczy od początku sezonu. Najwyraźniej procentują ekstraligowe szlify. Pomiędzy kłótniami Gabriela Wlazia i Grzegorza Kołacza, którzy przez cały mecz mieli sobie dużo do powiedzenia, były w tym meczu także i ciekawe akcje. Dwie okazje bramkowe Olimpu sfinalizował w tej połowie Przemysław Gdula. „Adwokaci” mogą mówić o ciut niesprawiedliwym wyniku, ale w piłce na końcu liczą się tylko strzelone gole. 

IV liga: ABM Polska – meble ars.pl Zjednoczeni 2:14 (1:7)
Temu spotkaniu nie poświęcimy zbyt wiele „szpalty”. Wynik mówi sam za siebie, a leżącego się nie kopie. Zjednoczeni byli lepsi w każdym elemencie, raz po raz wjeżdżając do pustej bramki, jak na treningu, gdzie rywalem są plastikowe pachołki. Zaczęło się od szybkiego hat-tricka Sebastiana Zlota, potem za strzelanie wziął się jego brat, Michał, który strzelił aż 6 goli! Kolejnego hat-tricka zdobył Krzysztof Gawron, który przy okazji zaliczył też „swojaka”. Co ciekawe, obie połowy zakończyły się takimi samymi wynikami – 7:1 dla Zjednoczonych, którzy strzelali w tym meczu gole z częstotliwością ponad 1 bramki na 2 minuty!

II liga: Hüttenes-Albertus Polska – KP Wicher 5:1 (2:1)
Efektowną wygraną nad KP Wicher popisał się Hüttenes-Albertus. Drużyna Tomasza Martyniaka, który leczy póki co kontuzję, nie robiła sobie nic z piłkarskiej absencji kierownika i pokazała swoją wyższość. Ojcem zwycięstwa był autor Daniel Misztal, strzelec czterech goli. Popularny „Dany” już nie raz pokazywał, że lewą nogą potrafi wiązać krawaty i to na podwójny węzeł, ale już dawno nie odpalił w tak spektakularny sposób. Dwa gole Misztala w pierwszej połowie przedzieliło trafienie dla KP Wicher po… samobóju Adriana Miki. W drugiej połowie kolejny dublet „Danego” także został przedzielony, tym razem golem Radosława Nowakiewicza do właściwej bramki. Wicher nie miał w ofensywie prawie żadnych argumentów, a już na pewno nie takie jak Hüttenes w osobie bohatera tego meczu.

III liga: Inża Team – Napad Na Bank 5:2 (1:1)
Grający bez rezerwowych zespół Napadu Na Bank okazał się wyraźnie słabszy od Inży, choć zwycięstwo rodziło się w bólach. Do przerwy było 1:1 – na bramkę Michała Króla odpowiedział Karol Mazur, który przytomnym, trudnym technicznie strzałem wykorzystał zupełnie niepotrzebną eskapadę Roberta Skomro poza własne pole karne. Po przerwie odpalił Marcin Nowakowski, który błyskawicznie ustrzelił klasyczny hat-trick i pokazał kto w meczu sięgnie po pełną pulę. Bramka Marka Szewczyka mogła jeszcze rozpalić płomyk nadziei teamu Przemysława Pulikowskiego, ale szybko odpowiedział Michał Król, ustalając wynik meczu. 

III liga: SKP Sport – OSK Piotr 2:1 (0:0)
Mało brakowało, a SKP Sport będąc zespołem wyraźnie lepszym, straciłoby punkty w rywalizacji z OSK Piotr. Pierwsza połowa tego meczu – do zapomnienia. Bramka Marka Bednarza w 16 min otworzyła wynik, ale także co nieco grę. Dość szybko SKP miało okazję wyrównać, ale Michał Babiarz nie wykorzystał rzutu karnego – przegrał pojedynek z Pawłem Plakiem. Babiarz swoje winy odkupił jednak  w kolejnych akcjach, bowiem zdobył dwa gole i odwrócił losy spotkania. OSK Piotr po serii zwycięstw (w lidze i Pucharze Ligi), zanotował pierwszą porażkę.

III liga: KP Starówka – Va Bank 2:2 (0:0)
Mówisz Starówka – myślisz Grzegorz Mocny. Myślisz Grzegorz Mocny – mówisz Starówka. Tak jest i pewnie będzie jeszcze przez długi czas. W sobotnim meczu z Va Bank, Starówka dwukrotnie obejmowała prowadzenie po golach Mocnego i dwukrotnie trwoniła je po minucie, za każdym razem popełniając dość proste błędy, które karcili Daniel Nowosad i Karol Wróbel. Trzeba jednak otwarcie przyznać, że remis to rezultat, który nie krzywdzi żadnej ze stron.

IV liga: Hanys Team – Szukamy Sponsora 1:0 (1:0)
Hanys Team wyraźnie się rozkręca i potrafi zaskoczyć rywali już na początku meczu. Tak było z Malagenią, tak było również już w ligowej potyczce z Szukamy Sponsora. Młoda drużyna wyszła na prowadzenie po strzale Mateusza Wójcika już w 3 min. Nie przypuszczaliśmy wtedy, że będzie to jedyna bramka tego spotkania, zwłaszcza że intensywność gry była na niezłym poziomie. Jednak spora liczba niedokładności, dużo walki i coraz mniej piłkarskiej jakości – to wszystko spowodowało, że więcej bramek już nie obejrzeliśmy.

II liga: Undefined Team – MW Lublin 1:2 (0:0)
Niewiele ciekawego działo się w meczu Undefined Team z MW Lublin, szczególnie zaś w pierwszej połowie, która, o dziwo, zakończyła się rezultatem 0:0. MW Lublin swoją wyższość wykazało po zmianie stron, dzięki bramkom Daniela Krupki i Marcina Sitko. Odpowiedź Wojciecha Kołtunowskiego była już za późna, by coś zdziałać.

Puchar Ligi: Szerszeń Team – Gala 6:1 (4:0)
Typowy mecz bez historii obejrzeliśmy na zakończenie sobotniej sesji gier przy Grabskiego. Grający w raptem pięcioosobowym składzie zawodnicy Gali, nie stanowili zbytniej przeszkody dla Szerszeń Teamu. Dzięki swojej ambitnej grze Gala uniknęła jednak kompromitujących rozmiarów porażki – wynik 1:6 nie jest niczym tragicznym. Inna sprawa, że i pierwszoligowy Szerszeń nie forsował tempa, zwłaszcza że już do przerwy było 4:0.

Ekstraliga: Primavera – Antique 4:3 (3:1)
Primavera okazała się lepsza od Antique w sobotnim meczu o 19:30. Już w 2 min płaski strzał Mateusza Bednarskiego przeszedł obok zasłoniętego Jakuba Barana. Przewaga optyczna Primavery nie podlegała dyskusji i kwestią czasu wydawało się podwyższenie rezultatu. Tak się stało – szybkie akcje, przeważnie kontry, pustoszyły obronę „Stolarzy”. Na 2:0 podwyższył Paweł Jabłoński, notabene wyjątkowo nieskuteczny tego dnia, a na 3:0 Dariusz Drzazga. Po niezłej wymianie podań Antique odgryzł się golem Marcina Bijasa. W 25 min padła bramka kontaktowa. Mocne wstrzelenie piłki z rzutu rożnego sprokurowało samobójczą bramkę zaskoczonego bramkarza, Grzegorza Gieroby. W 29 min za faul na Krystianie Iwaniuku podyktowany został rzut karny. Zdaniem graczy Antique przewinienie miało miejsce poza polem karnym, ale decyzja Adriana Mańko pozostała niezmieniona. Adrian Armaciński posłał piłkę do siatki. W końcówce ten i tak ostry mecz, dodatkowo jeszcze się zaostrzył i zamiast gry w piłkę, oglądaliśmy festiwal ostrych wejść, głównie ze strony Antique. Mecz z czerwoną kartką zakończył Krzysztof Chilimoniuk, który za głośne przeklinanie otrzymał drugie napomnienie. Mimo osłabienia Antique w ostatniej akcji meczu zdobył jeszcze gola na 3:4 – jego autorem był Kamil Łuczkiewicz, co nie zmieniło faktu, że trzy punkty powędrowały na konto Primavery. Gdyby nie dobre interwencje Barana i nieskuteczność teamu Mateusza Małaja, zwycięstwo to byłoby znacznie bardziej okazałe.

Ekstraliga: PHU Pad-Bud – ZiP Kalina 2:4 (0:4)
Mistrzowie OLS zaskakują na starcie sezonu 2018 bardzo wysoką skutecznością. Przed Świętami rozgromili Widok, serwując srebrnym medalistom zeszłych rozgrywek aż 9 goli, a tym razem rozprawili się z Pad-Budem, już do przerwy załatwiając sprawę. Wygląda to tak, jakby każdy kolejny gol, nakręcał Kalinę, która wpada w strzelecki trans. W sobotnim meczu wystarczyło pięć minut (między 13 a 18 min), by „pozamiatać”. Rozpoczął Mateusz Pękalski, „poprawił” Jacek Piekarczyk, a potem dublet ustrzelił Łukasz Wierzbicki. A Pad-Bud? Odpowiadał, ale brakowało precyzji i szczęścia, bo na pewno nie umiejętności i zaangażowania. Po przerwie Kalina spokojnie kontrolowała mecz, a team Piotra Bielaka szukał pierwszej bramki. W końcu zdobył ją Radosław Kiełbowicz. Później sprytny i ładny gol Krzysztofa Dąbskiego, doprowadził do stanu 2:4 na pięć minut przed końcem i Kalina musiała mieć się na baczności. Więcej bramek już nie padło. Gdyby Paweł Bugała miał w tym meczu ciut więcej precyzji i trafiał do siatki, a nie np. w słupek, to wynik mógł być zupełnie inny. Zwycięzców się jednak nie sądzi, tym bardziej, że Kalina rozpoczęła sezon naprawdę efektownie i znów wygrała bez Sebastiana Szymanka.

IV liga: FC Mamrotki – Stara Gwardia 3:3 (0:1)
Mamrotki straciły pierwsze punkty w tym sezonie, podczas gdy Stara Gwardia uciułała pierwszą zdobycz. Było jednak blisko, aby było to zwycięstwo drużyny Grzegorza Kuśmirka, która do przerwy prowadziła 1:0 po golu Damian Grymuzy. Już na początku drugiej odsłony na 2:0 podwyższył Krzysztof Chłopek. W 19 min kontaktowego gola zdobył Marcin Pyc. Gwardia wykorzystała jednak błąd rywali, Kuśmirek dograł do pustej bramki i w 22 min debiutujący w barwach drużyny Wojciech Dziadosz trafił na 3:1. Wtedy nikt raczej nie przypuszczał, że ten mecz może zakończyć się remisem. Tymczasem Zbigniew Próchno wrzucił wyższe obroty. Najpierw wypracował bramkę Krzysztofa Komara, który dobił tylko piłkę na linii bramkowej. Próchno wrzucił znacznie młodszych rywali na karuzelę jak w niegdysiejszym Cricolandzie. To nie wszystko, bo w jednej z ostatnich akcji meczu popisał się sytuacyjnym wolejem na wagę remisu. Piękny strzał, bramkarz bezradny i niemal pewna wygrana „Gwardzistów” została zniweczona.

III liga: Napad Na Bank – GOL-asy 1:4 (1:2)
W zaległym meczu III ligi GOL-asy ograły Napad Na Bank, który rozpoczął mecz w pięcioosobowym składzie. Tuż przed tym, jak na boisku pojawił się spóźniony bramkarz Napadu, GOL-asy wyszły na prowadzenie po strzale Tomasza Sima. W 9 min na 2:0 podwyższył Hubert Małyszka, ale tę połowę zapamiętamy głównie ze względu na bramkę Sima. Nie, nie tę pierwszą! Tę drugą. Samobójczą. Strzał z powietrza z połowy boiska, który przelobował Kamila Malińskiego! Co poeta miał na myśli? Dlaczego wybijał w kierunku własnej bramki, a nie gdziekolwiek indziej? Po co taka dynamika w tej strefie boiska? Na te pytania odpowiedzi już raczej nie poznamy. Gol ten nie okazał się jednak tragiczny w skutkach – w drugiej odsłonie „Golasy” strzeliły jeszcze dwie normalne bramki – ponownie Sim i na koniec Michał Dobosz. Napad próbował walczyć indywidualnymi akcjami, które mogły się podobać, ale nie przyniosły żadnego efektu, zwłaszcza że rywale wiedzieli kiedy trzeba przerywać je faulami.

IV liga: meble-ars.pl Zjednoczeni – KS Marmota 1:5 (1:1)
Po pierwszych kolejkach IV ligi widać było, że jeśli ktoś ma zagrozić KS Marmocie w wygraniu tej ligi, to mogą to być Zjednoczeni, którzy mieli komplet punktów i już dwóch rywali na rozkładzie „poczęstowanych” dwucyfrówkami. Przypuszczenia nie okazały się mylne, bo już w 2 min Michał Zlot poradził sobie z obrońcami „Świstaków” i umieścił piłkę w bramce. Początek wyraźnie należał do Zjednoczonych, ale wynik nie ulegał zmianie. Marmota z minuty na minutę próbowała opanować sytuację. Udało się to zrobić, a w 12 min po zagraniu Ireneusza Kowalskiego piłkę z ostrego kąta do bramki wbił Krzysztof Kawka. Druga połowa należała do Marmoty, która skrupulatnie realizowała założenia defensywne, wyczekując na swoje okazje. Znakomitej okazji na bramkę nie wykorzystał wprawdzie Michał Łukasik, ale potem do głosu doszedł Mateusz Wilk. Po jego golach na 2:1 i 3:1, Zjednoczeni byli już w fatalnej sytuacji, bo do końca pozostawało kilka minut. W dodatku drużyna Mariusza Kaźmiersiego skupiła się głównie na dyskusjach z sędzią, a nie postrzymywaniu kontr rywali.  tej sytuacji Kawka podwyższył na 4:1, a Wilk popisał się w doliczonym czasie gry fenomenalną bombą z woleja w samo okienko, co oznaczało także hat-trick tego gracza. Przy wszystkich trzech golach Wilka asysty notował Michał Niedzielski.

II liga: GOL-asy – KP Husaria 4:1 (1:0)
Pół godziny po pokonaniu Napadu Na Bank, drużyna GOL-asów wyszła na boisko po raz drugi, tym razem, by zmierzyć się z Husarią. Grający bez zmian zespół Łukasza Litwiniuka nie był bardzo wymagającym rywalem, zwłaszcza w końcówce, gdy opadł z sił. W pierwszej połowie rezultat meczu otworzył Adam Miąc. Gol na 2:0 to dzieło Piotra Roja. Ładne uderzenie Macieja Gawlika spowodowało, że Husaria wróciła do gry, ale tylko na moment. Michał Dobosz i Paweł Wrzaszcz ustalili rezultat tego spotkania i GOL-asy po raz drugi w niedzielę wygrały 4:1!

III liga: Bio Berry – FC Kośminek 8:1 (4:0)
Bio Berry z szalejącym Kamilem Bańkowskim (hat-trick już do przerwy) było zupełnie poza zasięgiem Kośminka. Różnica w umiejętnościach była widoczna gołym okiem i to prawdopodobnie nawet z kosmosu. Do przerwy 4:0, po zmianie stron Bio Berry strzeliło kolejne cztery bramki, ale samemu straciło jedną, którą zdobył Marcin Pasik. Mecz bez historii, za to pogoda była naprawdę bardzo ładna, a z Alei Zygmuntowskich słychać było warkot motocykli żużlowych.

II liga: Elektro-Spark – Herbowa 1:1 (0:0)
Brak rezerwowych i nominalnego bramkarza nie przeszkodził Herbowej w rozegraniu naprawdę dobrego meczu przeciwko Elektro-Sparkowi. Gracze z osiedla Błonie postanowili „na własnym terenie” zagrać mocno defensywnie, przede wszystkim nie dopuszczając przeciwników pod własną bramkę. Taktyka długo zdawała egzamin, a na samym początku drugiej połowy sporo miejsca na strzał zza pola karnego miał Jakub Cichosz – trafił idealnie i otworzył wynik. Teraz Herbowa broniła już prowadzenia, ale „Iskierki” z minuty na minutę przyciskały. W końcu w 24 min po strzale w słupek jednego z graczy Elektro-Sparku, piłka wróciła pod bramkę Tomasza Szewczuka. Mocne zamieszanie zakończyło się w końcu golem Łukasza Misztala na 1:1. W końcówce meczu dwie żółte kartki w krótkim okresie obejrzał Michał Sochan, który w bardzo niecenzuralnych słowach wyrażał się na temat pracy sędziego, domagając się trzy razy w ciągu kilku minut odgwizdywania zagrań ręką – za każdym razem były to typowe „bilardowe” odbicia, niemające nic wspólnego z rozmyślnością.

IV liga: Szemrani – Gala 0:2 (0:0)
Dopiero końcówka meczu Szemranych z Galą przyniosła ciekawe zdarzenia. Wcześniej na boisku rządził chaos. W 21 min jeden z graczy Gali został powalony w polu karnym, a sędzia Adrian Mańko mimo protestów Szemranych, podyktował rzut karny. Faktem jest, że napastnik był w kleszczach i jeden z Szemranych wybił mu piłkę, podczas gdy drugi spowodował jego upadek. Efektem tej decyzji była także druga żółta kartka poirytowanego Marcina Dalentki, co oznaczało wykluczenie z gry. Z rzutu karnego nie pomylił się Michał Mędrzecki. W 23 min Gala dobiła osłabionych liczebnie Szemranych, a na listę strzelców wpisał się Mateusz Włodek. O wyniku zdecydował detal – jedna z sytuacja z 21. minuty, bo trudno uznać, by Gala była w tym meczu wyraźnie lepsza.

II liga: Plaga Szczurów – Mat-Geo 2:3 (0:2)
Plaga Szczurów bez swojego kierownika, Jarosława Szewczuka, ze sporym trudem skompletowała szóstkę graczy, ale w końcu stanęła do boju przeciwko… szóstce piłkarzy Mat-Geo. Już w 1 min dośrodkowanie z prawej strony samobójczym dotknięciem piłki przeciął Przemysław Saniak, który zupełnie nie zrozumiał się z Łukaszem Sobczakiem. Brak komunikacji i 0:1. Pod koniec pierwszej połowy, w której Mat-Geo było zespołem lepszym, Mateusz Szuraj podwyższył wynik. Już jedna z pierwszych akcji drugiej połowy przyniosła trzecią bramkę dla Mat-Geo – zdobył ją Mateusz Rewerski. W końcówce „Szczury” jakby zyskały drugie życie. Saniak w 17 min zdobył pierwszą bramkę dla Plagi, a w 23 min drugą i Mat-Geo znów zajrzała w oczy wizja straty punktów w końcówce. Nic takie się nie stało, chociaż nerwy były.

III liga: FC Fabryka Formy – Krupniki07 0:1 (0:0)
To niby tylko III liga, ale poziomem piłkarskim mecz Fabryki Formy z Krupnikami był widowiskiem z wyższej ligi. Krupniki zagrały to, co lubią najbardziej, zwłaszcza w pojedynkach z Fabryką. Twardą, więcej niż solidną partię w obronie, popartą dobrymi interwencjami Wojciecha Wołoszczuka między słupkami. Jego vis-a-vis Krzysztof Żukowski to jednak także ekspert najwyższej klasy i nic dziwnego, że mimo harców napastników obu ekip, długo mieliśmy bezbramkowy remis. W końcu jednak padł złoty gol, a zdobył go Szymon Łukaszewski, który pewnym strzałem od słupka wykończył płaskie zagranie z prawej strony, po szybkim ataku. Najlepsze wrażenie w Krupnikach zrobił na nas jednak silny jak tur Adrian Prażmo, który wyglądał tak, jakby urodził się „na ścianie”.

Ekstraliga: Dziesiąta – Widok 3:1 (1:1)
Nie tak początek sezonu wyobrażali sobie z pewnością gracze Widoku. Wprawdzie pogrom Pad-Budu był efektownym wejściem w OLS 2018, ale w kolejnych spotkaniach jest tylko gorzej. W niedzielny wieczór lepsi od Widoku okazali się zawodnicy Dziesiątej. Strzelanie rozpoczął Mateusz Gawryszczak, ale dość szybko na jego bramkę odpowiedział płaskim strzałem Bartłomiej Knosala. Do przerwy 1:1. Zanim zapadły kluczowego rozstrzygnięcia, gracze Dziesiątej mieli spore pretensje do sędziego Jakuba Barana, za to, że ten nie pokazał drugiej żółtej kartki Rafałowi Kazimierskiemu za faul w korzystnej sytuacji. Sytuacja była raczej z kategorii „na dwoje babka wróżyła”, więc ciężko obarczać arbitra winą. W 32 min po kontrze Dziesiątej i dograniu Michała Łukiewicza z prawej flanki, piłkę do własnej bramki wbił rozpędzony Łukasz Maj. Już minutę później Gawryszczak pokusił się o swojego drugie trafienie i jak się później okazało – zamknął rezultat tej rywalizacji. Widok bez Ayouba Kherofa był bezzębny, a w defensywie póki co nie świeci przykładem rzetelności.

Ekstraliga: Ipso Iure – Politechnika Lubelska 4:6 (1:2)
Niesamowitych emocji dostarczył nam mecz Ipso Iure z Politechniką Lubelską, a zwłaszcza jego końcówka. Wcześniej nie zapowiadało się na takie emocje. Politechnika objęła prowadzenie po znakomitym uderzeniu Tomasza Kisiela z rzutu wolnego. W 15 min na 2:0 podwyższył Aleksander Kukharchuk. Bramka Pawła Maziarza zniwelowała stratę „Prawników”, ale gole Mateusza Kalamona i znów Kukharchuka dały ekipie Andrzeja Kurysa bezpieczną przewagę trzech goli. Bezpieczną tylko w teorii. Odrabianie strat rozpoczął Mariusz Adamczyk. Minutę później kontaktowego gola zdobył Maziarz, a Politechnika wyraźnie gubiła się w obronie. W 40 min Maziarz wypracował kolejną bramkę, dając się powalić Kisielowi. Sędzia Jakub Baran odgwizdał faul, a po konsultacji z Adrianem Mańko upewnił się, że przewinienie miało miejsce w polu karnym. Dawid Ptaszyński nie pomylił się z „wapna”. Do końca meczu pozostawały jednak dwie doliczone minuty, a te dużo lepiej spożytkowała Politechnika. Najpierw kapitalny strzał z dystansu oddał Kukharchuk i dla popularnego „Saszy” oznaczało to hat-trick, a dla Politechniki prowadzenie 5:4. Po chwili równie świetnym strzałem popisał się Paweł Wysokiński, spod linii bocznej niemal znajdując przeciwległe okienko. Trzeba przyznać, że Andrzej Ciołek, golkiper Ipso Iure, niespecjalnie pomógł swojej drużynie i tu należy dopatrywać się przyczyn porażki.

Ekstraliga: Bempresa – RKS Perła 0:4 (0:1)
Perła wypunktowała Bempresę, w spotkaniu zamykającym niedzielne granie Ekstraligi. W zespole Mariusza Kędry zabrakło kontuzjowanego króla strzelców ubiegłego sezonu, Bartłomieja Barwiaka. W Perle nie zabrakło zaś innego goleadora, Przemysława Kwiatka i to właśnie on był ojcem zwycięstwa „Piwoszy”, zdobywając trzy gole. Do przerwy wynik był sprawą otwartą, bo Perła prowadziła tylko 1:0, a Bempresa kilka razy się odgryzała. Inna sprawa, że dobrze bronił Przemysław Powaga. Im dłużej trwał ten mecz, tym więcej było nerwowości w szeregach Bempresy, co ułatwiało sprawę Perle. Na 2:0 podwyższył aktywny Mateusz Krzywanowski, a dwa kolejne trafienia to już sprawka Kwiatka. Pod koniec spotkania atmosfera w teamie Mariusza Kędry była już tak fatalna, że brakowało tylko „mordobicia” pomiędzy kolegami z zespołu.

IV liga: Ułani – KS Świeżaki 2:3 (2:1)
Kolejny raz mimo dobrego początku meczu, punkty pogubili Ułani, którzy zaczynają się w tym specjalizować. Już w 3 min Maciej Strug wykorzystał dobre prostopadłe podanie i Ułani prowadzili. W 9 min wyrównał wprawdzie Wojciech Chmielik, ale ostatnie słowo tej odsłony należało do Jana Nowosada. Do wyrównania w 19 min doprowadził Andrzej Różycki, co było pokłosiem coraz śmielszej postawy Świeżaków, którzy nie mieli już za wiele do stracenia i podeszli do rywali nieco agresywniej. Zwycięskie trafienie dla drużyny w czerwonych strojach padło w 22 min, a jego autorem był Dzmitry Kobzeu. Drużyna Dawida Szatkowskiego punktuje znacznie poniżej możliwości – jest sporo wniosków do wyciągnięcia.

IV liga: PKS BIGOS – Limuzyna z Lublina 1:3 (0:1)
Ostatnim spotkaniem niedzieli była rywalizacja PKS BIGOS z Limuzyną z Lublina. Obie drużyny znały się już z bojów w ostatnim sezonie HLAKP. Limuzyna zadała cios jako pierwsza, a zrobił to Paweł Tobiasz. Odpowiedź BIGOS-u? W słupek trafił Łukasz Walczak i do wyrównania przed przerwą nie doszło. Co się odwlecze, to nie uciecze. Po zmianie stron wyrównał Tomasz Krzyżanowski. Limuzyna ruszyła do przodu, poszukując zwycięstwa. Karol Furtak bronił jednak dość szczęśliwie – aż do 20 min, kiedy to pokonał Marcin Płachta. Teraz to „Kapuściani” poszukiwali gola, który uratowałby im punkt, ale zamiast tego nadziali się w końcówce na odpowiedź Tobiasza. 3:1 dla Limuzyny.

III liga: Ekipa 666 – Gliniana 3:4 (2:3)
Kawałek dobrego widowiska obejrzeliśmy w poniedziałek o 17:00. Ktoś by powiedział, że to poniedziałek, godzina 17:00 i pogoda też nie sprzyja do grania w piłkę, ale na pewno nie byli to gracze Ekipy 666 i Glinianej. Już w 2 min wynik otworzył Dawid Piorun. Potem do głosu doszła Ekipa 666. Wyrównał Paweł Michalski, a cios na 2:1 wyprowadził Paweł Mierzwa. Duet Pawłów M. nie zatracił więc niczego ze swoich walorów. Jednak na przerwę to Gliniana schodziła prowadząc. W 12 min po raz kolejny dał o sobie znać szybki Dawid Piorun, a minutę później rywali jak dzieci ograł w polu karnym Piotr Ziółkowski, po czym posłał precyzyjny strzał obok Kamila Kozłowskiego. Druga połowa nadal trzymała nas w napięciu. Jedna ciekawa akcja goniła kolejną, sytuacji do zdobycia gola było mnóstwo. W 21 min Mierzwa trafił na 3:3, co zupełnie rozbiło Glinianą. Sytuacje dla „Piekielnych” mnożyły się jedna po drugiej, ale gol nie chciał wpaść! Niewykorzystane okazje zemściły się. Niepilnowany Kamil Dudek doczekał się podania od jednego z kolegów i Gliniana tuż przed końcem meczu wyszła na prowadzenie 4:3. Do końca pozostały sekundy, więc Mierzwa zaraz po wznowieniu huknął jak z armaty i… trafił w słupek! Niesamowite! Ta wygrana Glinianej to więcej niż łut szczęścia – to niemal cud. Obie drużyny zaprezentowały jednak niezwykłą lekkomyślność w grze obronnej oraz bardzo dużą kreatywność z przodu. To się oglądało z zapartym tchem!

I liga: Malagenia – Underground Poker League 0:1 (0:1)
Po sporych emocjach i ultraofensywnym meczu II ligi, drugie spotkanie poniedziałku przy Radzyńskiej nieco zawiodło. Malagenia miała więcej z gry w rywalizacji z UPL, ale na niewiele się to zdało, bo w 11 min straciła gola – strzelił go Paweł Michalec. Jak się później okazało, było to jedyne trafienie tego spotkania. UPL wymęczył tę wygraną, a Malagenia nie może mówić o udanym starcie sezonu. Obrona gra nonszalancko, bez zaangażowania, a z przodu brakuje strzelca, który gwarantowałby kilkanaście goli w sezonie, choć do Mateusza Siedleckiego większych pretensji mieć nie można – nie jest jednak póki co śmiercionośną bronią.

IV liga: Hanys Team – KS Świeżaki 2:1 (1:0)
W poniedziałek Hanys Team zanotował kolejne zwycięstwo, tym razem w pokonanym polu zostawiając Świeżaki. Rezultat końcowy (2:1) nie jest wysoki, ale Hanys był wyraźnie lepszy od samego początku, kiedy to gola na 1:0 zdobył Mateusz Ceran. Była to jedyna bramka pierwszej odsłony. W drugiej Świeżaki wyrównały na dobrą sprawę z niczego. Gol Pawła Sibigi w 18 min był dość szczęśliwi i całkowicie obciążał konto bramkarza, Sylwestra Filipka, który na dobrą sprawę wpadł z piłką (a może gorącym kartoflem?) do bramki. Zwycięskiego gola w 21 min zdobył Ceran. Hanys Team powinien jednak popracować nad wykończeniem – wtedy uniknąłby nerwówek i znacznie pewniej zainkasował komplet punktów w tym zaległym meczu.

I liga: Adampol Team – piekarz-auto.pl 3:1 (2:0)
Bardzo spokojnie i bez większego wysiłku Adampol pokonał drużynę piekarz-auto.pl, która z trudem zgromadziła w ogóle skład na spotkanie w Świdniku. W 5 min na 1:0 trafił Mateusz Warda, dwie minuty później na 2:0 piłkę do „pustaka” wbił Sebastian Orzędowski. Pod bramką strzeżoną przez Łukasza Gąbkę cokolwiek ciekawego działo się wyłącznie po solowych akcjach Damiana Dęgi, który imponował tym co zwykle – przyspieszeniem. Gdy jednak dochodziło do strzałów, wyraźnie brakowało już sił. W drugiej połowie obraz nie uległ zmianie. Adampol w 21 min za sprawą Pawła Szyjduka zdobył trzeciego gola, ale śmiało mógł zdobyć jeszcze kilka. Piekarz-auto.pl pokusił się o honorową bramkę po rzucie karnym, podyktowanym za zagranie ręką. Dęga ukoronował swój dobry występ golem.

I liga: Promil – Neo 3:1 (1:1)
Bardzo dobry, szybki mecz stworzyły w poniedziałkowy wieczór pierwszoligowe drużyny Promilu i Neo. Promil objął prowadzenie po wrzucie z autu Daniela Lisa, który to wrzut zamienił się w asystę. Piłkę głową do bramki strącił Marcin Gospodarek. Na odpowiedź Neo nie trzeba było długo czekać. W 6 min w zamieszaniu pod bramką Adama Frańczaka, piłkę do siatki wbił Dominik Bojarski. Tempo tego spotkania momentami było zachwycające i z wypiekami na twarzy można było oczekiwać na kolejne gole. Obaj bramkarze spisywali się jednak całkiem dobrze. W 19 min źle spisał się jednak Jan Błaszczak, który niepotrzebnie we własnym polu karnym ciągnął za koszulkę Pawła Wieczorka. Efekt? Rzut karny, który na gola zamienił Przemysław Kowalczyk. Kropkę nad i w końcówce postawił wspomniany Wieczorek, który sprytną główką przelobował Mateusza Sędzielewskiego. Neo grało jak równy z równym, ale było mniej konkretne od swoich rywali.

I liga: Adampol Team – 716 3:3 (2:2)
Kawał niezłego widowiska zafundowali nam we wtorkowy wieczór gracze Adampol Teamu i 716. W miarę spokojny początek nie zwiastował takich emocji. W 7 min po złym wybiciu piłki przez 716, z okazji skrzętnie skorzystał Jacek Kochalski. Szybka odpowiedź „Numerycznych” to prostopadłe podanie Ernesta Tatary w kierunku Radosława Daszczyka i niefortunna interwencja Wojciecha Pogorzelskiego, zakończona „samobójem”. Po upływie kolejnej minuty bezsensowny faul w polu karnym zakończył się „jedenastką” dla świdniczan, zamienioną na gola przez Pawła Szyjduka. Do przerwy było jednak 2:2, bo Tomasz Mazur pokazał, że jego gole z rzutów wolnych przestają być dziełem przypadku, a raczej są prawidłowością – to bodaj trzecie trafienie w tym sezonie z tego stałego fragmentu. Mazur swój bardzo dobry występ potwierdził  minutę po przerwie, popisując się ładnym wolejem, który znalazł drogę do bramki Łukasza Gąbki. 716 ciężko wypracowało sobie korzystny wynik z faworytem i łatwo go zaprzepaściło. Kolejny idiotyczny faul, znów na skraju pola karnego, gdzie nie było żadnego zagrożenia i kolejne „wapno”. Znów do piłki podszedł Paweł Szyjduk, znów strzelił w środek bramki i znów zmylił Krzysztofa Kanię. 3:3! Mecz godny „przystawki” przed Ligą Mistrzów.

I liga: UMWL Szkoltex – Zawsze Spoko 4:2 (3:1)
Jak burza idzie UMWL Szkoltex. Drużyna Grzegorza Łaty tym razem na rozkład wzięła Zawsze Spoko. W 5 min niesygnalizowany strzał zza pola karnego w wykonaniu Grzegorza Mulawy znalazł drogę do siatki, także dzięki rykoszetowi. Obcierki nie potrzebował za to Piotr Szewczyk, który także kopnął piłkę zza pola karnego i także na tyle dobrze, że Krzysztof Stachyra skapitulował. W 10 min Zawsze Spoko wyprowadziło szybki atak, po którym bardzo ładnym trafieniem popisał się Jakub Patyra – w tej samej akcji groźnie wyglądającej kontuzji nabawił się Rafał Wej z UMWL. W 12 min z trudnej pozycji z woleja na 3:1 podwyższył Rafał Piwoński. Pięć minut po przerwie Zawsze Spoko znów złapało kontakt. Tym razem Łatę pokonał Kamil Filipowski. Jeśli jednak team Michała Styka liczył na punkty, to srogo się zawiódł. Piwoński golem na 4:2 rozwiał wątpliwości.

II liga: Plaga Szczurów – KP Wicher 2:3 (0:3)
Drugą z rzędu porażkę zanotowała Plaga Szczurów. W zaległym meczu drużyna Jarosława Szewczuka uległa KP Wicher 2:3, prezentując rywalom wszystkie stracone gole jeszcze w pierwszej połowie. Nonszalancję i niedokładność „Szczurów” z zimną krwią wykorzystali bracia Mateusz i Łukasz Pogoda oraz Adrian Wójcik. Po zmianie stron Plaga nie miała nic do stracenia i odważniej ruszyła do przodu. Czasu i szczęścia wystarczyło jedynie na zniwelowanie strat. Bramki Karola Charmasa i Przemysława Saniaka pozwoliły zatrzeć fatalne wrażenie z pierwszej połowy. Za to jednak punktów nie przyznają. Warto zauważyć, że Plaga przerobiła prawie identyczny scenariusz jak w niedzielnym meczu z Mat-Geo – tam również było już 0:3, ale zryw w końcówce pozwolił złapać kontakt…

IV liga: Limuzyna z Lublina – ABM Polska 3:0 (1:0)
Gracze Limuzyny z Lublina długo męczyli się z ABM, ale ostatecznie zeszli z boiska z kompletem punktów. Dość chaotyczna pierwsza część spotkania prawdopodobnie zakończyłaby się bezbramkowym remisem, gdyby nie spóźniona interwencja Łukasza Galinajtysa, bramkarza ABM. W ostatniej akcji sfaulował on bowiem Pawła Tobiasza w polu karnym, a sędzia bez wahania wskazał na „wapno”. Sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość, posyłając piłkę tuż przy słupku. Po przerwie Limuzyna – nie tylko w przenośni – złapała wiatr w żagle. Akcja napędzała akcję, ale na końcu brakowało czegoś ekstra. W końcu dobry kontratak strzałem do pustej bramki zamknął Robert Kisiel. Kilka chwil później ten sam zawodnik strzałem z dystansu ustalił wynik spotkania na 3:0, kompletując dublet. Wynik mógł być bardziej okazały, lecz zawiodła skuteczność. Ekipa ABM może sobie pluć w brodę – kto wie, jak potoczyłby się ten mecz, gdyby wykorzystali słabszy moment rywali w pierwszej połowie. Tego już się nie dowiemy.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.