Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (505)



Sezon ligowy zakończony - ZiP Kalina obroniła tytuł mistrzowski, ale wywalczenie tej "michy" było znacznie trudniejsze, niż pierwsza koronacja przed rokiem. Na ligowym podium znalazło się jeszcze miejsce dla Moore i Politechniki Lubelskiej. Przed nami jeszcze tylko baraże i turniej mistrzów. W przyszły poniedziałek wieczorem sezon definitywnie zostanie zakończony, a do startu HLAKP 18/19 jest już coraz bliżej.

I liga: Wściekłe Psy – Tabal 2:0 (0:0)
W zaległym meczu poprzedniej kolejki Wściekłe Psy nie okazały litości walczącemu o ligowy byt Tabalowi. Zespół Adama Bratkowskiego okazał się lepszy, ale swoją wyższość w tym dość wyrównanym meczu udowodnił dopiero po przerwie. Pierwszy gol to rzut karny po zagraniu ręką jednego z rywali. Do piłki podszedł Wasyl Slobodyan i pewnym uderzeniem pokonał Krzysztofa Stachyrę. Pięć minut później płaski, mierzony strzał zza pola karnego posłał Adam Samulak i zrobiło się 2:0. W końcówce „Wściekli” kilka razy mogli i powinni podwyższyć prowadzenie, ale za każdym razem marnowali okazje. Tabal niby walczył jak równy z równym, ale niczym konkretnym się nie zapisał – ani w pamięci, ani w meczowym protokole.

I liga: Neo – Szerszeń Team 2:1 (2:0)
Ubiegłosezonowe mecze Neo z Szerszeń Teamem pokazywały, że ekipy te lubią się mniej więcej tak jak pies z kotem. Tym razem na szczęście obyło się bez większych spinek, a prowadzący mecz Jakub Baran doskonale panował nad wszystkim. Już w 1 min pewny, bardzo mocny strzał z rzutu wolnego posłał Karol Chmura, otwierając wynik meczu. Cztery minuty później walka o piłkę do ostatnich centymetrów boiska opłaciła się graczom Neo. Udało się zagrać piłkę w pole bramkowe, a tam futbolówkę do własnej siatki pechowo wbił Marcin Ożga. Pierwsza połowa zakończyła się zasłużonym prowadzeniem Neo. Szerszeń Team nie był w stanie zagrozić bramce Mateusza Sędzielewskiego. Nawet Daniel Mróz był zupełnie wyłączony z gry. Jednak dwie minuty po przerwie to się zmieniło. Najlepszy snajper „Hornets” zamienił dalekie podanie na bramkę i przez całe 10 minut team Jana Błaszczaka musiał mieć się na baczności, by nie stracić prowadzenia. Udało się.

Ekstraliga: Dziesiąta – PHU Pad-Bud 5:0 (2:0)
Walcząca o tytuł mistrzowski Dziesiąta musiała wygrać, najlepiej wysoko, z PHU Pad-Budem. Udało się wykonać ten plan na piątkę! Właśnie tyle goli team kontuzjowanego Mateusza Gawryszczaka zaaplikował Pad-Budowi, osłabionemu m.in. nieobecnością obu nominalnych bramkarzy. W tej roli wystąpił więc Michał Hołysz, dla którego był to debiut w tym sezonie. Dość szybko został on pokonany sytuacyjnym strzałem Jakuba Sobieszka. Gol nr 2 dla dyktującej warunki meczu Dziesiątej padł po strzale z rzutu wolnego Kamila Ostrowskiego. Sam strzelec nie spodziewał się chyba, że uderzona w środek bramki piłka może zatrzymać się w siatce.  Kolejne dwa gole po przerwie dorzucił aktywny, ale też mocno nieskuteczny Krzysztof Jarnicki. Wynik ustalił… Hołysz. Zrozumieć tego gola niepodobna. Bramkarz Pad-Budu otrzymał podanie poza światłem bramki, chciał zamarkować wybicie i wykonać zwód, ale zrobił to w tak „elektryczny” sposób, że kopnął piłkę w kierunku własnej, pustej bramki… Po chwili futbolówka trzepotała w siatce, Dziesiąta się cieszyła, a gracze Pad-Budu naśmiewali się ze swojego kolegi, który „popisał się” zagraniem a’la Janusz Jojko, tyle że nogami, a nie rękami.  Przy tym wyniku nie miało to już wielkiego znaczenia.

Ekstraliga: Ipso Iure – Poker Team 1:3 (0:0)
Ani jedni, ani drudzy nie mieli już większych szans na ligowe podium na koniec sezonu. W związku z tym mecz miał charakter luźny, a sędzia nie miał zbyt wiele pracy. Pierwsza połowa zdominowana została przez grę defensywną. Wyraźnie brakowało odważnych, indywidualnych akcji. Bezpieczne podania między sobą do skutku. Ale skutku nie było. Rywal przejmował piłkę i robił dokładnie to samo. Mecz rozkręcił się po przerwie. Wynik w 25 min otworzył Bartosz Nogas, który otrzymał dobre prostopadłe podanie od Erwina Sobiecha, nabrał rywala zwodem na zamach i trafił do siatki. Gola nr 2 zdobył już sam starszy z braci Sobiechów. W 30 min „Prawnicy” mieli zaś już trzy gole do odrobienia. W zamieszaniu pod bramką Kamila Ciągło, ostatecznie to właśnie sam bramkarz Ipso Iure ulokował piłkę we własnej bramce. Choć uratował ją jeszcze przed wpadnięciem do siatki, to piłka wyraźnie była już za linią bramkową. Brat Kamila, Arkadiusz Ciągło, w 32 min po błędzie Roberta Susza zdobył gola na 1:3, po którym Ipso Iure mocno ruszyło do walki o choćby punkt. I mogło się to udać, gdyby wspomniany strzelec bramki z 32. minuty wykazał się lepszą skutecznością. „Pokerzyści” popełnili w tym okresie sporo błędów w obronie, ale nie zostali skarceni.

Ekstraliga: Moore – Widok 5:2 (1:2)
Moore musiał odrabiać dwubramkową stratę w meczu z Widokiem, ale zdołał to zrobić i wciąż był w grze o mistrzostwo. Zaczęło się od lepszej gry wciąż aktualnych jeszcze wówczas wicemistrzów OLS, którzy objęli prowadzenie po bramce Ayouba Kheroufa. Na 2:0 podwyższył Cezary Grzegorczyk, który w swoim stylu ruszył na przebój, minął kilku rywali i posłał piłkę do siatki. Moore nie straciło rezonu i powoli, acz systematycznie odrabiało straty. Kontaktową bramkę zdobył w pierwszej połowie Konrad Zieliński. Kolejne gole padały po przerwie. Wyrównał Maciej Sebastianiuk. Już dwie minuty później Sebastianiuk miał dublet, a Moore było na prowadzeniu. Widok zupełnie się pogubił i stracił jeszcze dwa gole, a mógł znacznie więcej, bo choćby Zieliński stracił szansę na hat-tricka, marnując rzut karny. W prostej sytuacji pomylił się też Tomasz Olek, ale zrehabilitował się golem w ostatniej akcji spotkania, ustalając wynik na 5:2.

I liga: Malagenia – Wściekłe Psy 2:2 (1:2)
Malagenia definitywnie pogrzebała swoje szansę na grę w Ekstralidze. W meczu ze Wściekłymi Psami drużyna Pawła Kępki potrzebowała wygranej, ale od samego początku robiła wiele, aby zejść z boiska jako zespół pokonany. Mimo dobrego początku gracze Malagenii rozdali rywalom kilka prezentów. Dwa z nich zakończyły się golami Adama Bratkowskiego i Andrzeja Samulaka. W trzeciej sytuacji w starciu z Łukaszem Wójcikiem górą był Rafał Fedzioryna. Po stracie drugiej bramki Malagenia błyskawicznie odpowiedziała trafieniem Przemysława Świercza. Po zmianie stron do remisu doprowadził Patryk Bernat i wydawało się, że rozstrzygnięcie jest nadal sprawą otwartą. Niestety dla jednych i drugich więcej goli nie padło. Remis oznacza dla Malagenii kolejny sezon w I lidze. Do barażu zabrakło jednego gola za 3 punkty.

Ekstraliga: RKS Perła – Widok 8:1 (2:1)
Perła w rundzie jesiennej pozytywnie zaskakiwała nas już nie raz, a w ostatniej ligowej kolejce po prostu rozbiła pogodzony z koniecznością gry w barażu Widok. Ekipa Marcina Szweda zaczęła dokładnie tak, jak w piątkowym meczu z Moore – od prowadzenia po trafieniu Ayouba Kheroufa. Wydawało się, że wzmocniona dawno niewidzianym w akcji Kamilem Nowkiem drużyna może pokusić się o zwycięstwo i poprawienie sobie humorów przed wtorkową batalią o ligowy byt. Nic z tego. To był one man show Michała Nurzyńskiego, który strzelił łącznie sześć goli, z czego aż cztery po strzałach głową! Dalekie wrzuty z autu na głowę „Siwego” były banalnie prostą i bardzo skuteczną metodą na kompletnie niezorganizowaną obronę rywali. Do przerwy było jednak „tylko” 2:1. Z każdą kolejną minutą „Piwosze” zdobywali jednak całkowitą dominację na placu gry. Poza sześciopakiem Nurzyńskiego, odnotujmy jeszcze także dublet Michała Młynarczyka. Wyczyn Nurzyńskiego spowodował, że to właśnie on wskoczył na pozycję lidera w klasyfikacji strzelców, rzutem na taśmę wyprzedzając Kamila Cieślę z Antique.

I liga: Posesja – Promil 0:3 walkower
Posesja już w piątek poddała mecz z Promilem, co uratowało drużynę Rafała Goździewskiego przed bezpośrednim spadkiem. 

III liga: FC Kośminek – Krupniki07 1:5 (1:3)
Kośminek powalczył z Krupnikami tylko kilka minut, ale głupia czerwona kartka Adama Ainy zniweczyła trud kolegów. Pierwsza żółta za przeszkadzanie rywalowi we wznowieniu, druga za przeklinanie – tu nie trzeba komentarza. Kośminek prowadził 1:0 po pięknej indywidualnej akcji Kacpra Wanielisty. Wyrównał jednak Kamil Młynarski, a potem, po czerwonej kartce, posypało się już jak z rogu obfitości. Ostatecznie Młynarski strzelił hat-tricka, a po bramce dołożyli Grzegorz Kosik i Michał Pyć, który popisał się ładnym szczupakiem, po równie ładnej akcji całego zespołu Tomasza Sijewskiego. Krupniki dzięki zwycięstwu zameldowały się w barażu o awans.

II liga: Ekipa 666 – Elektro-Spark 3:0 walkower
Ekipa 666 wygrała z Elektro-Sparkiem walkowerem, co nie miało dla układu tabeli praktycznie żadnego znaczenia. „Iskierki” zgłosiły ten fakt w sobotni poranek.

Ekstraliga: Politechnika Lubelska – PHU Pad-Bud 9:3 (4:0)
Politechnika, walcząca o medal rozgrywek OLS 2018, rozbiła PHU Pad-Bud 9:3. Dla Pad-Budu była to druga wysoka porażka w ciągu kilku dni i po raz kolejny w pełni zasłużona. Gracze Politechniki byli jakieś 3 razy bardziej mobilni, dynamiczni i żwawi w swoich poczynaniach, dzięki czemu z ogromną łatwością dochodzili do kolejnych sytuacji bramkowych. Już do przerwy było praktycznie „zaorane”, bo wynik 4:0 nie pozostawiał złudzeń. W drugiej połowie wprawdzie Pad-Bud odpowiedział trzeba bramkami, ale „Polibuda” strzelił kolejnych pięć, a sam Dawid Pikul w całym meczu zdobył właśnie pięć trafień. Dzielnie wtórowali mu koledzy i wygrana 9:3 stała się faktem.

Ekstraliga: Antique – Moore 1:6 (1:2)
Moore dokładnie tak jak dzień wcześniej w starciu z Widokiem, rozpoczął sobotni mecz od straty gola. Z dystansu mocno uderzył Przemysław Hajkowski, trafiając idealnie przy słupku. Ekipa Marcina Urbana rozkręcała się bardzo powoli. W końcu jednak najlepszy na boisku Maciej Sebastianiuk popisał się absolutnie wspaniałym strzałem z woleja, przy którym Jakub Baran był bez najmniejszych szans. Jednak już minutę później „Stolarze” mogli powtórnie prowadzić. Tomasz Olek złapał za rękę Kamila Cieślę, a gwizdek sędziego przypomniał obrońcy Moore, że takie rzeczy można robić z dziewczyną na spacerze, a nie na boisku z rywalem. Rzut karny nie został jednak zamieniony na gola, bowiem Cieśla uderzył w sam środek bramki i przegrał pojedynek z Mateuszem Dudkiem. W 20 min Sebastianiuk zdobył swoją drugą bramkę, dzięki czemu Moore objął prowadzenie. Jeśli zespół Urbana trzeba za coś pochwalić w ostatnich meczach, to właśnie za konsekwencję, spokój i mądrość. W piątek wyszumiał się Widok, w sobotę Antique, a drugie połowy należały już do Moore. Nawet momentami irytująco nieskuteczny Urban robił swoje – harował jak wół, rozbijał obrońców, zmuszał ich do wysiłku i dzięki swojej tytanicznej pracy, osiągał zamierzony cel. Defensywa Antique rozłaziła się z minuty na minutę i ostateczne rozmiary porażki (1:6) i tak są głównie zasługą świetnie broniącego Barana. Sebastianiuk skończył z „karetą”, a Urban z dubletem.

IV liga: Limuzyna z Lublina – meble-ars.pl Zjednoczeni 2:4 (1:1)
Kluczowy dla losów czołowych miejsc w IV lidze mecz odbył się w niedzielę o 12:00 przy Śliwińskiego – jak w westernie – w samo południe! I rzeczywiście, od początku działo się sporo, choć w poczynaniach jednych i drugich widać było sporą nerwowość. Lepiej zaczęli Zjednoczeni, którzy po bardzo składnej akcji i trafieniu Grzegorza Iwańczuka objęli prowadzenie. Wyrównał w 5 min Kamil Kłyś. Do przerwy było 1:1. Na początku drugiej połowy katastrofalny w skutkach błąd popełnił Mariusz Kaźmierski, w efekcie czego Paweł Szymański dał Limuzynie wynik 2:1. Zjednoczeni grali coraz gorzej, ale paradoksalnie zdołali doprowadzić do remisu. W 19 min Paweł Tobiasz mimo faulu nie zdołał przerwać akcji rywali, sędzia zastosował przywilej korzyści, a gola po chwili zdobył Wiktor Słomka. Ta bramka była dla Limuzyny jak cios obuchem w głowę. Nie minęło więcej niż 30 sek, a już dalekie podanie znalazło Grzegorza Kościka, a ten znalazł drogę do bramki rywali. Dwie minuty później drugi gol Kościka posłał Limuzynę na kolana, a gdyby Grzegorz zachował lepszą skuteczność, skończyłby ten mecz z hat-trickiem. Warto nadmienić, że w 24 min Limuzyna straciła Kłysia, który za agresywne zachowanie w stosunku do Krzysztofa Gawrona musiał opuścić plac gry.

IV liga: Wataha – FC Mamrotki 2:4 (2:2)
Grająca w pięcioosobowym składzie Wataha sprawiła Mamrotkom duże problemy i wyżej notowane „Niedźwiedzie” zwycięstwo zapewniły sobie dopiero w ostatniej minucie gry! Wcześniej Wataha prowadziła w tym meczu 3:2 po dublecie Damiana Kołodzieja i bramce Mateusza Paszko. O grze Mamrotek nie można napisać zbyt wiele dobrego – słaba postawa w obronie, dużo niedokładności i rażąca nieskuteczność – to była prosta droga do fatalnej w skutkach straty punktów i przegrania miejsca barażowego. W 25 min Zbigniew Próchno zdobył jednak złotego gola, choć wcześniej kilka razy zachowywał się pod bramką Watahy bardziej jak obrońca tej drużyny.

II liga: Undefined Team – Plaga Szczurów 0:1 (0:0)
Plaga Szczurów teoretycznie mogła jeszcze wylądować na miejscu barażowym, ale musiałaby przegrać bardzo wysoko, więc był to scenariusz mało prawdopodobny. Nic takiego się nie stało – po słabym piłkarsko meczu „Szczury” wygrały 1:0, a jedynego gola zdobył Przemysław Saniak, który choć miał w tym meczu mnóstwo słabszych momentów, to i tak był najaktywniejszy w szeregach Plagi i jeśli jakiekolwiek zagrożenie dla bramki Axela Łomicza miało zaistnieć, musiało być jego udziałem. Vis-a-vis Łomicza, Robert Sadurski, przez większą część meczu nudził się setnie. Obronił jeden groźny strzał i to najlepiej podsumowuje bezpłodną grę Undefined Team.   

IV liga: KS Świeżaki – ABM Polska 0:1 (0:1)
Świeżaki zaliczyły brutalny zjazd w dół ligowej tabeli, a jego podsumowaniem jest niedzielna porażka z ABM Polska. O losach meczu zdecydował gol Daniela Wawrzeniuka z pierwszej połowy. Zawodnik ten oddał mocny strzał prostym podbiciem i zaskoczył Arkadiusza Wilkosa. Im bliżej końca meczu, tym bardziej rosła przewaga zespołu Łukasza Mazura. Obrodziło sytuacjami, ale skuteczność Świeżaków wołała o pomstę do nieba i nic zatem dziwnego, że ABM dowiózł korzystny wynik do końca. Inna sprawa, że nieskuteczność biła w oczy z obu stron – w końcówce ABM spokojnie mógł podwyższyć wynik po którejś z kontr, ale Wawrzeniuk nie zdołał trafić nawet do pustej bramki, niemal zabijając się o piłkę…

II liga: Gliniana – KP Wicher 5:0 (2:0)
Gliniana w dobrych nastrojach przystąpi do poniedziałkowego barażu, bowiem w niedzielę zaaplikowała ekipie KP Wicher pięciobramkowy bagaż. Hat-tricka ustrzelił Piotr Ziółkowski, który imponował sprytem w polu karnym rywali. Określenie „lis pola karnego” pasuje tu idealnie. „Manitę” dopełniają bramki Mikołaja Poniatowskiego i samobójcza Pawła Gwizdala. Mecz bez historii, bo Wicher nie miał tu żadnych argumentów.

I liga: Bombardino 716 – Restauracja Szwejk 1:1 (0:0)
Drużyna Bombardino potrzebowała zwycięstwa, by zająć 2. miejsce na finiszu rozgrywek I ligi i trafić w barażu na teoretycznie łatwiejszego rywala. Jednak Restauracja Szwejk nie zamierza ułatwiać zadania zespołowi spod znaku trzech cyferek. Po pierwszej bezbramkowej połowie, w drugiej obejrzeliśmy dwa gole i sporo emocji. Prowadzenie Szwejkowi dał Wojciech Piwowar, który popisał się dobrym uderzeniem głową. Wyrównał Janusz Woś, który wstrzelił jedynie piłkę w pole karne, ale tor jej lotu źle obliczył Filip Kowalik. Bramkarz Szwejka cały mecz bronił bardzo dobrze, ale tutaj zawalił po całości. Inna sprawa, że zawodnicy Szwejka twierdzili, że Wosia od ładnych paru minut nie powinno być już na boisku. Jeszcze przy stanie 0:0 faulował on Piwowara – arbiter wycenił ten faul na żółtą kartkę, oceniając sytuację jako korzystną, a nie stuprocentową. Końcówka spotkania nie przyniosła rozstrzygnięcia.

I liga: Tabal – Underground Poker League 4:2 (2:1)
Tabal skutecznie powalczył o uniknięcie bezpośredniej degradacji i posłał do niższej ligi Szerszeń Team, czyli zespół, który przejął część drużyny Zawsze Spoko. Na licencji ZS grę w I lidze kontynuował Tabal i rzutem na taśmę zepchnął „Hornets” na ostatnie miejsce, pokonując UPL 4:2. „Pokerzyści” także mieli o co grać – chcieli bowiem uniknąć barażu o utrzymanie, ale zagrali za słabo. Wprawdzie od 3. minuty prowadzili po bramce Tomasza Kijaka, ale dwa kolejne gole zdobyli Jakub Patyra i sprytny jak lis Rafał Borowiec, który ma w polu karnym instynkt kilera. UPL wyrównał po rzucie wolnym bitym przez Ireneusza Zygmunta i umiejętnym trąceniu futbolówki przez Sebastiana Kulę. Dwie minuty po bramce na 2:2 swój trzeci cios w tym meczu wyprowadził Tabal, a konkretnie Mariusz Kamiński, który wbiegł w pole karne przy stałym fragmencie gry i nieatakowany przez nikogo po prostu uderzył piłkę do bramki. Drugi gol Borowca zamknął sprawę – UPL i Tabal zgodnie jak jeden mąż zagrają w barażach o utrzymanie, przy czym Tabal z wyższego miejsca.

II liga: MW Lublin – CH Olimp 3:1 (1:1)
Mecz MW Lublin z Olimpem nie decydował o niczym ważnym, ale obie ekipy podeszły do sprawy poważnie i powalczyły o ostatnie ligowe punkty w tym sezonie. MW Lublin pojechało jednak na wyższej prędkości, rozpędzone po ubiegłotygodniowym zwycięstwie nad Glinianą. W pierwszej połowie na efektowne trafienie Łukasza Sternika odpowiedział Marcin Goc. Wyrównanie dla Olimpu padło w ostatniej akcji pierwszej odsłony. W przerwie w zespole MW Lublin było dość gorąco – stracona bramka była zarzewiem kłótni, ale zdaje się, że to tylko pomogło ekipie w biało-niebieskich strojach, bowiem dość szybko udało się zdobyć gola na 2:1. Uderzenie z dystansu, rykoszet od nogi Grzegorza Stępnia i Piotr Piekarz w bramce Olimpu był bezradny. Pieczęć na zwycięstwie MW Lublin postawił Marcin Sitko.

Ekstraliga: ZiP Kalina – Dziesiąta 3:2 (2:1)
Ten mecz miał decydować o wszystkim. Nic dziwnego, że na boisku przy ul. Kunickiego zameldowała się całkiem spora liczba kibiców, a kolejna gromadka oglądała transmisję live za pośrednictwem naszego Facebooka. Dziesiąta stała przed arcytrudnym zadaniem, bowiem do zdobycia mistrzostwa potrzebowała pięciobramkowej wiktorii nad Kaliną, co praktycznie wydawało się niemożliwe w realizacji, zwłaszcza że Kalina w defensywie gra bardzo dobrze. I rzeczywiście – obrońcy tytułu mistrzowskiego od pierwszych minut grali bardzo pewnie w tyłach, nie dając Dziesiątej najmniejszej okazji na zdobycie gola. Tymczasem w 6 min z rzutu wolnego z dystansu uderzył Karol Banachiewicz, wyraźnie źle interweniował Michał Komor i gol dla Kaliny stał się faktem. Drugi padł mniej więcej po kwadransie gry. Z ostrego kąta mocno uderzył Mateusz Pękalski i piłka po raz wtóry zatrzepotała w bramce popularnego „Cyny”. Nadzieję Dziesiątej przywrócił Jakub Sobieszek. Świetnym balansem ciała wypracował sobie pozycję strzelecką i jeszcze lepszym uderzeniem pokonał Marcina Zapała. Kalina niby kontrolowała przebieg meczu, a jednak wynik nie był bezpieczny. Jeszcze ciekawiej zrobiło się po przerwie, gdy Sobieszek wyrównał, przy dużym udziale Zapała, który przepuścił piłkę, sądząc że ta zmierza poza światło bramki. Zatliła się nadzieja dla Moore, które potrzebowało w tym meczu zwycięstwa Dziesiątej różnicą 1, 2, 3 lub 4 bramek. Nadzieja tak szybko jak się zatliła, tak szybko zgasła. Solowa, znakomita akcja Banachiewicza, który w ostatnich kolejkach sezonu 2018 był zdecydowanie wiodącą postacią ZiP, przyniosła gola na 3:2. Jak się później miało okazać – był to ostatni gol tego spotkania. Kalina znów w mistrzowskiej koronie, a Dziesiątej porażka oznaczała zakończenie sezonu poza podium. To gorzka pigułka, zwłaszcza że wcześniej team Mateusza Gawryszczaka przegrał także finał Pucharu Ligi.

IV liga: KS Marmota – Ułani 1:1 (0:1)
Ciekawy przebieg miało spotkanie Marmoty z Ułanami. Zespół Dawida Szatkowskiego potrzebował zwycięstwa nad mistrzami IV ligi, by zameldować się w meczu barażowym. Początek zapowiadał, że to rozstrzygnięcie jest całkiem możliwe, bowiem grająca w mocno osłabionym składzie Marmota straciła w 6 min gola po rzucie rożnym i dobrym uderzeniu Adama Rasiaka. W końcówce pierwszej odsłony do wyrównania doprowadził Michał Niedzielski, wykorzystując zagranie Aleksandry Siejki, ale po chwili sam przyznał się sędziemu, że skierował piłkę do bramki ręką. Gol został cofnięty. Po przerwie Marmocie udało się jednak doprowadzić do remisu. Tym razem strzał Siejki przeciął odważnym wejściem Krzysztof Wójcik i na raty pokonał Jana Nowosada. W końcówce Ułani odważniej zaatakowali i wywalczyli nawet rzut karny po faulu Jacka Bojanowskiego na Remigiuszu Baranie. Do piłki podszedł Szatkowski, ale jego sygnalizowany strzał odbił Jakub Sokołowski, który obronił już trzeci rzut karny w tym sezonie ligowym, a drugi w ciągu tygodnia. Końcówka to bardzo nieskładne ataki Ułanów i nieudane kontry „Świstaków”.

III liga: OSK Piotr – KP Starówka 1:5 (0:3)
Starówka bez większego problemu rozbiła na zakończenie sezonu drużynę OSK Piotr, fundując Szkole Jazdy pięć bramek bagażu. Dobra gra w szczególności Artura Kozaka, dzielnie wspieranego przez Grzegorza Mocnego, Sebastiana Króla czy Kacpra Fiłończuka wystarczyła, by odnieść wiktorię nad stanowiącym blade tło rywalem. Gdyby Starówka grała tak wiosną, mogła by myśleć o czymś więcej niż spokojne miejsce w środku tabeli. Honorowe trafienie dla OSK zdobył Hubert Zaborek.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.