Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (506)



Sezon orlikowy dobiegł końca. Ostatni tydzień rozgrywkowy upłynął nam pod znakiem meczów barażowych i turnieju Masters. Działo się naprawdę sporo, a finałową batalię wygrała Politechnika Lubelska. Do startu HLAKP jeszcze prawie trzy tygodnie, więc zespoły mają trochę czasu na przygotowanie do futsalowego grania. Czasu na dopinanie formalności zgłoszeniowych nie ma już jednak zbyt wiele.

Baraż: FC Mamrotki – Husaria 3:0 walkower
Husaria poddała bez walki barażowy mecz z Mamrotkami, a co to oznacza – wiadomo.

Baraż: Krupniki07 – Mat-Geo 5:0 (1:0)
Mało kto spodziewał się, że zaliczający kiepską rundę zespół Krupników swój najlepszy mecz rozegra w najważniejszym momencie – w barażu o awans. Ekipa Tomasza Sijewskiego była więcej niż solidna w tyłach i bardzo skuteczna w ofensywie, gdzie pierwsze skrzypce grał Kamil Młynarski. To on otworzył wynik tego meczu, a finalnie schodził z boiska z hat-trickiem. W dodatku bramki strzelał z naprawdę ogromną gracją i wyczuciem technicznym. Dwa gole dorzucił Bartosz Surman. Mat-Geo było tego dnia naprawdę kiepsko dysponowane, a najlepszą recenzją gry drużyny Mateusza Rewerskiego niech będzie fakt, że najgroźniejszą okazję stworzył bramkarz, Patryk Kowalczyk, który huknął prawie z połowy boiska w poprzeczkę.

Baraż: Elektro-Spark – Tabal 2:1 (1:0)
Walka o I ligę w OLS 2019 była zacięta, ale górą w meczu Elektro-Sparku z Tabalem byli drugoligowi pretendenci. W kluczowym momencie sezonu swoją drużynę do zwycięstwa poprowadził kapitan, Łukasz Misztal. To jego dwa uderzenia lewą nogą zaskoczyły Krzysztofa Stachyrę. Zaraz po drugie bramce Misztala, Tabal odpowiedział bardzo składną akcją, której nie powstydziliby się ekstraligowcy. Gola zdobył Mateusz Nowak. Do ostatnich minut Elektro-Spark musiał mieć się na baczności, ale Tabalowi wyraźnie brakowało spokoju w rozegraniu i indywidualności, które mogłyby rozmontować obronę rywala.

Baraż: Gliniana – Underground Poker League 2:0 (1:0)
Mecz ten rozpoczął się od błyskawicznego prowadzenia Glinianej, a sprawę załatwił Piotr Ziółkowski, który świetnym piwotem oszukał kryjącego go na piątym metrze obrońcę i z łatwością wpakował piłkę do bramki. W kolejnych minutach Gliniana rozsądnie regulowała tempo gry, pilnując korzystnego rezultatu. UPL nie bardzo potrafił skutecznie zagrozić bramce Macieja Ziółkowskiego. Gdy w drugiej połowie wynik meczu na 2:0 podwyższył Arkadiusz Perduta, nadzieja na kolejne szczęśliwie utrzymanie „Pokerzystów” w I lidze zaczęła ulatywać bezpowrotnie. Po końcowym gwizdku zawodnicy Glinianej mogli przyjmować gratulacje. Za rok zagrają na zapleczu Ekstraligi.

Masters: FC Fabryka Formy – ZiP Kalina 5:2 (5:0)
ZiP Kalina nazajutrz po zapewnieniu sobie mistrzostwa ligi zaliczyła niespodziewaną porażkę z Fabryką Formy. Główna przyczyna tej porażki jest bardzo prozaiczna - to brak składu. W pierwszej połowie na boisku było tylko pięciu zawodników w zielono-czarnych strojach i team Andrzeja Czaplińskiego wykorzystywał to bezlistośnie, aplikując rywalom aż pięć bramek. Druga połowa, gdy Kalina uzupełniła swój skład, była już nieco inna, ale mistrzowie OLS odrobili tylko dwie bramki.

Masters: Politechnika Lubelska – Ekipa 666 4:2 (2:0)
Na początek zmagań w grupie B Politechnika Lubelska uporała się z Ekipą 666, głównie dzięki pierwszej połowie, którą wygrała 2:0. Wynik w 4 min otworzył Dawid Pikul, mając trochę szczęścia przy strzale, bowiem został on trącony przez obrońcę, co uniemożliwiło skuteczną interwencję Kamilowi Kozłowskiemu. Gol na 2:0 to bardzo mocny, płaski strzał zza pola karnego w wykonaniu Michała Rzążewskiego. W 15 min Pikul trafił na 3:0 i wydawało się, że Ekipa jest bez szans. Tymczasem „Piekielni” nie grali w tym meczu źle i wiedzieli, że wynik jest nieco mylący. Dwa gole w ciągu kolejnych trzech minut zdobył Mirosław Cioch i zrobiło się naprawdę ciekawie. W 23 min Piotr Zamecki sfinalizował jednak kontratak „Polibudy” i przypieczętował jej zwycięstwo. Dosłownie chwilę wcześniej Ekipa domagała się rzutu wolnego za zagranie ręką rywala, ale sędzia Adrian Mańko uznał, że był to absolutnie przypadkowy kontakt ręki z piłką.

Masters: KS Marmota – TRANS-AUDYT.pl 3:4 (2:1)
Poniedziałek był dniem niespodzianek w grupie A turnieju mistrzów, bowiem TRANS-AUDYT.pl ograł Marmotę 4-3, mimo że zielono-niebiescy prowadzili już w tym meczu 3-1. Był to mecz niewykorzystanych szans, szczególnie w wykonaniu zwycięzców czwartoligowych rozgrywek - brylowali w tym Krzysztof Kawka i Bartłomiej Barwiak. Dramaturgia meczu była tym większa, że przy stanie 3-3 kontuzji barku doznał napastnik Marmoty, Mateusz Wilk, a po wznowieniu gry rzutem sędziowskim decydującą akcję przeprowadzili Transportowcy, a konkretnie Bogdan Lembrych, który skompletował hat-trick i został bezsprzecznym bohaterem meczu.

Masters: Poker Team – Adampol Team 2:1 (1:0)
Kawał dobrego widowiska zafundowały nam drużyny Poker Teamu i Adampol Teamu. Pamiętając rywalizację obu ekip o mistrzostwo HLAKP 17/18 można się było spodziewać emocji i wysokiego poziomu, a także żądzy rewanżu zespołu ze Świdnika. Jednak pierwszą bramkę w tym meczu zdobył Poker, a konkretnie Jakub Bednara, który oddał niepozorny, ale bardzo precyzyjny strzał przy dalszym słupku. Adampol grał naprawdę dobrze, bez strachu, ze sporym animuszem, ale nie potrafił wyrównać. Najlepszą okazję miał Paweł Uliczny, ale jego uderzenie zostało zablokowane – gol był niemal murowany. W drugiej połowie „gospodarze” (mecz odbywał się w Świdniku) w końcu trafili na 1:1. Szybki jak wiatr Michał Babiarz urwał się z kontrą, wślizg Tomasza Sekreckiego przeciął powietrze, a „Szybcior” wpakował piłkę przy bliższym słupku bramki strzeżonej przez Dariusza Wojciechowskiego. Po tej bramce mecz zrobił się bardziej nerwowy, a sędzia miał sporo pracy. Ostatnie słowo należało jednak do „Karcianych”. W 23 min Piotr Baran pokazał jak doskonale potrafi się odwracać z obrońcą na plecach. Wrzut z autu, obrót i strzał „Baranka”, a po chwili radość Poker Teamu. Adampol nie zasłużył w tym meczu na porażkę, ale piłka nożna to sport niewybaczający błędów.

Baraż: Bombardino 716 – Widok 2:2 (1:1) k. 3:5
Dopiero rzuty karne rozstrzygnęły losy miejsca w Ekstralidze, o które „biły się” Bombardino 716 i Widok. Pierwsi cios wyprowadzili gracze z I ligi. Ładną akcję przeprowadził Mateusz Szafrański, dograł do Ernesta Tatary, a ten nie zastanawiając się, uderzył płasko i pokonał Andrzeja Chagowskiego. Widok odpowiedział dzięki Ayoubowi Kheroufowi. „Paco” miał w tym meczu pełną swobodę w ofensywie swojej drużyny, która pracowała na niego. Do przerwy 1:1. Optyczna przewaga Widoku nie podlegała dyskusji, ale strategia gry długimi podaniami na Algierczyka była nader czytelna. Gdy tylko zawodnicy Marcina Szweda wyszli poza schemat, udało im się zdobyć bramkę na 2:1 – do siatki trafił Łukasz Ożga. Prowadzenie to nie potrwało jednak długo. Wrzut z autu na głowę Tatary, beznadziejne krycie obrońców i niepotrzebne wyjście z bramki Chagowskiego – wszystko to skończyło się bramką na 2:2. Po niej nikt nie miał już stuprocentowych okazji. W rzutach karnych jedyną pomyłkę zaliczył Mateusz Szyszłow z „Numerycznych” i to przesądziło o pozostaniu Widoku w elicie.

Baraż: Neo – Bempresa 5:2 (4:0)
Neo załatwiło kwestię awansu już w pierwszej połowie barażu przeciwko Bempresie, zupełnie zaskakując rywali wysokim pressingiem i niesamowitą intensywnością w grze. To wymusiło błędy przeciwników, a Neo punktowało je jak rasowy bokser. Bramki Marka Błaszczaka, Karola Chmury, Dominika Bojarskiego i Jana Wojtasika oznaczały, że w drugiej połowie Bempresa potrzebowała cudownej „remontady”. Straty udało się odrobić połowicznie. Szybki gol Damiana Charmasta dał nadzieję, potem w 22 min trafił Marcin Miściur, ale tempo pościgu było zbyt niskie, a Neo zbyt zmobilizowane, by wypuścić triumf z rąk. W końcówce odsłoniętą Bempresę skarcił jeszcze golem na 5:2 Dominik Bojarski.

Masters: FC Fabryka Formy – KS Marmota 3:1 (1:0)
Fabryka Formy rozpoczęła mecz z Marmotą od mocnego uderzenia w wykonaniu Krzysztofa Żukowskiego. Strzał z rzutu wolnego przełamał ręce Jakuba Sokołowskiego i zrobiło się 1:0. Kolejne minuty to wyrównana gra z obu stron, jednak piłka nie chciała wpaść do żadnej z bramek. Po przerwie „Świstaki” doprowadziły do remisu za sprawą Michała Niedzielskiego, który sprytnie dobił do bramki bezpańską piłkę w polu bramkowym. Marmota z minuty na minutę poczynała sobie coraz śmielej. Zdobyła nawet gola na 2:1, ale doszło do kuriozalnej sytuacji. Z autu grę wznawiać mieli zielono-niebiescy. Sędzia Michał Hołysz pomylił się i wskazał aut dla rywali. Nikt w zespole Marmoty nie zwrócił na to uwagi, bowiem gracze Adriana Mańko byli pewni, że to im należy się aut. W momencie wrzutu wybrzmiał gwizdek sędziego. Piłka trafiła na głowę Niedzielskiego, a ten skierował ją do bramki. Chwila konsternacji – gol nie został uznany. Po konsultacji z Piotrem Zawadą sędzia przyznał finalnie aut dla Marmoty, ale mistrzowie IV ligi mieli pretensje, uważając że okradziono ich z gola. Nie minęło 30 sekund, a Fabryka Formy wyprowadziła zabójczą kontrę, po której Radosław Mazur trafił na 2:1. Od tego momentu Fabryka mogła zdobyć jeszcze przynajmniej z pięć bramek, marnując fantastyczne okazje raz za razem. Nie pomylił się w 23 min tylko Konstanty Rożek, ale w kontekście końcówki meczu, wynik 3:1 dla teamu Andrzeja Czaplińskiego to najniższy wymiar kary.

Masters: ZiP Kalina – TRANS-AUDYT.pl 1:0 (0:0)
Mistrz grupy spadkowej IV ligi spłaca kredyt zaufania, którym obdarzył go organizator, przyznając „dziką kartę”. Zespół TRANS-AUDYT.pl wprawdzie przegrał wtorkowy mecz z ZiP Kaliną, ale zostawił po sobie naprawdę pozytywne wrażenie, od początku grając z zębem i nie ustępując mistrzom ligi. Jedyną bramkę tego spotkania zdobył na początku drugiej połowy Mateusz Misztal. ZiP miało więcej szans, ale te trzy punkty trzeba było wyrwać rywalowi z gardła. Przed środowymi meczami grupy A zrobiło się naprawdę ciekawie.

Masters: FC Fabryka Formy – TRANS-AUDYT.pl 4:0 (2:0)
Nadzieje TRANS-AUDYT.pl na awans do półfinału Mastersa prysły w środowy wieczór jak bańka mydlana, a w roli igły, która przekłuła tę bańkę wystąpiła rozpędzona, niebiorąca jeńców Fabryka Formy. Dwa gole przed przerwą, dwa kolejne po przerwie, to najkrótszy opis tego meczu, ale był on generalnie mocno jednostronny. Choć obejrzeliśmy naprawdę ładne i efektowne akcje (np. przewrotkę i jeszcze lepszą paradę bramarską), to emocji nie uświadczyliśmy, bo Fabryka przejechała się po rywalu. Dwa gole zdobył niezawodny Radosław Mazur, a po bramce dołożyli Bernard Siczek i Mikołaj Gaborski.

Masters: ZiP Kalina – KS Marmota 3:2 (1:0)
Sytuacja w grupie A ułożyła się tak, że mimo dwóch porażek w dwóch pierwszych meczach, Marmota miała jeszcze cień szansy na wyjście grupy – musiała jednak ograć świeżo upieczonego dwukrotnego mistrza OLS. Było to mało prawdopodobne, a przebieg pierwszej połowy tylko to potwierdzał. Michał Gdulewicz się nudził, a pod bramką Adriana Mańko działo się sporo, choć gracze Kaliny strzelali bardzo słabo i tylko raz zdołali zdobyć gola – po prostej stracie Krzysztofa Kawki gola strzelił Jakub Marczuk. Gdy w 18 min Mateusz Pękalski podwyższył na 2:0, wydawało się, że jest po zawodach, tymczasem w 23 min było już 2:2, a Marmota złapała taki gaz, że raz za razem dochodziła do kolejnych sytuacji strzeleckich i była o krok od zdobycia kolejnego gola, być może na wagę awansu. Nic takiego się jednak nie stało – doświadczenie i ogranie mistrzów ligi wzięło górę – zwycięską bramkę w końcówce strzelił Jakub Świderski.

Masters: Ekipa 666 – Adampol Team 2:4 (0:3)
Ekipa 666 w środowy wieczór przerobiła scenariusz  z poniedziałku – znów przegrywała 0:3 z wyżej notowanym, faworyzowanym rywalem. Znów odrobiła 2/3 strat, by finalnie dostać czwartego „gonga” i wrócić do domu bez punktów. W pierwszej połowie dla świdniczan trafiali Jakub Bomba, Jan Cegiełka i Adam Szyndler. Ekipa ruszyła do odrabiania strat po zmianie stron. Strzał z dystansu, słupek, piłka odbija się od pleców Marcina Błaszczaka i ląduje w bramce – tak padł gol nr 1 dla „Piekielnych”. Drugi padł w 24 min po strzale Pawła Michalskiego i na minutę przed końcem remis był w zasięgu teamu Filipa Jeżewskiego. Ostatnie słowo należało jednak do młodziutkiego Cegiełki, który ustalił wynik spotkania.

Masters: Politechnika Lubelska – Poker Team 2:4 (1:2)
Wydawało się, że ten mecz nie może się zacząć lepiej dla Politechniki Lubelskiej. Po fatalnej stracie Erwina Sobiecha, na pustą bramkę „pojechał” Dawid Pikul i z łatwością otworzył wynik meczu. Później Pikul miał kolejną, nieco trudniejszą, ale wciąż bardzo dogodną okazję, ale nie trafił do pustej bramki. Wygonił się do ostrego kąta i uderzył bardzo źle. Poker potrzebował dziesięciu minut, by wrzucić wyższy bieg i pokazać, co potrafi. Wyrównał w 11 min starszy z braci Sobiechów, który za stratę z pierwszej minuty zrehabilitował się naprawdę pięknym trafieniem. „Karciani” poszli za ciosem i po chwili Piotr Baran mógł celebrować swojego gola, a defensorzy Politechniki mogli poczuć się jak na karuzeli. W 18 min na 3:1 podwyższył Łukasz Sobiech. Kilka minut później o sobie dał znać także Tomasz Sekrecki. Pognębiona Politechnika odgryzła się wprawdzie golem Michała Rzążewskiego, ale ostatecznego rozstrzygnięcia w niczym to nie zmieniło.

Masters: Politechnika Lubelska – Adampol Team 4:1 (2:1)
Kwestia awansu do półfinału z grupy B rozstrzygała się w czwartek, w bezpośrednim meczu Politechniki z Adampolem. Poker był już pewny swego, do tego stopnia, że poddał ostatni grupowy mecz walkowerem. Adampol rozpoczął świetnie. Już w 2 min po błyskotliwej akcji drużyny ze Świdnika, piłkę do bramki z bliska wbił ten, który akcję nakręcił – Paweł Szyjduk. Jego szybkość jest niesamowita. Ten sam atut ma jednak Dawid Pikul z Politechniki, który został bezapelacyjnie bohaterem meczu. W 7 min „Piki” wychodził na czystą pozycję, ale został pociągnięty za koszulkę przez Mateusza Zawiślaka i sędzia Jakub Baran nie miał wyboru – musiał wyrzucić z boiska obrońcę „Piekarzy”, co w zasadzie oznaczało dla nich katastrofę. Już minutę później Politechnika wyrównała, oczywiście za sprawą Pikula. Ten sam zawodnik w 11 min zdobył gola na 2:1. Adampol jak na liczebne osłabienie grał naprawdę dobrze i miał nawet swoje okazje, ale wytrzymała trudniejsze momenty bez straty gola, a potem zadała jeszcze dwa ciosy. Na 3:1 trafił Dominik Struk, a wynik ustalił Pikul, dla którego oznaczało to hat-trick. Jedno nierozsądne zachowanie Zawiślaka zniweczyło szanse Adampolu na półfinał turnieju.

Masters: Ekipa 666 – Poker Team 3:0 walkower
Poker Team miał już w garści awans do półfinału, więc z powodu problemów kadrowych lekką ręką poddał czwartkowy mecz przeciwko Ekipie 666.

Masters: ZiP Kalina – Politechnika Lubelska 0:3 walkower
Kalina nie dała rady zebrać składu na półfinał przeciwko Politechnice. „Krecią robotę” zrobiło tutaj piątkowe zakończenie sezonu zespołu, czyli de facto oblewanie tytułu.

Masters: FC Fabryka Formy – Poker Team 3:0 walkower
W godzinie meczu na zwartą i gotową do gry drużynę Fabryki Formy oczekiwało tylko trzech graczy Poker Teamu. Kolejnych czterech było w drodze, ale nie dotarli na czas, a Fabryka zdecydowała nie czekać. Wzięła zwycięstwo walkowerem, które zgodnie z regulaminem jej się należało. Taka postawa mistrzów III ligi spotkała się z ogólnym potępieniem środowiska LAKP, czemu wyraz dano w komentarzach pod meczowym postem Fabryki Formy na Facebooku. Faktem jest jednak, że po środowym zwycięstwie w Pucharze rozgrywek OAKP, Fabrykę w poniedziałek 22 października czekać miał kolejny finał. Tym razem w naszym Mastersie.

Finał Turnieju Masters: Politechnika Lubelska – FC Fabryka Formy 1:1 (0:0) k. 6:5
Finałowy mecz Mastersa od początku trzymał w napięciu, choć obie drużyny nie potrafiły zdobyć gola. Tempo gry było wysokie, poziom waleczności również. Gra toczyła się, dość niespodziewanie dodajmy, pod dyktando mistrzów III ligi, których akcje nosiły znamiona groźniejszych. Dobrze spisywali się jednak obaj bramkarze, a szczególnie golkiper Politechniki - Władysław Śniżko. Gdy wydawało się, że żadna ze stron nie znajdzie sposobu na zaskoczenie drugiej, w końcu cios na 20 sek przed końcem regulaminowego czasu zadał Radosław Mazur, który dopełnił formalności po solowej akcji Konstantego Rożka, jednego z lepszych aktorów tego widowiska. Fabryka chyba jednak zbyt szybko poczuła się triumfatorem ostatniego turnieju w sezonie. W doliczonym czasie gry oblężenie bramki Pawła Smolińskiego zakończyło się golem Grzegorza Makaruka, strzelonym głową, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Zawodnicy Fabryki Formy mieli do siebie uzasadnione pretensje, bo takiej bramki można było łatwo uniknąć. A zatem o końcowym sukcesie zdecydował konkurs rzutów karnych, który był bardzo emocjonujący. Kilku zawodników nie wytrzymało tej wojny nerwów. Jednak po ośmiu seriach wciąż był remis. W dziewiątej kolejce strzałów z punktu karnego do gry weszli bramkarze. Jako pierwszy Smoliński, ale przegrał on swój pojedynek ze Śniżką. Bramkarz ekipy Andrzeja Kurysa po chwili ustawił piłkę na popularnym wapnie, a potem mocnym strzałem pokonał swojego vis-a-vis, by już po chwili być podrzucanym w górę przez swoich kolegów. Politechnika wygrała drugie trofeum w tym roku, drugie po rzutach karnych w finale.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.