Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (511)



To był bardzo intensywny weekend w LAKP - premiera magazynu "4 sekundy", finał akcji Szlachetna Paczka i oczywiście emocje 4. kolejki gier, w której działo się sporo ciekawego. Po raz pierwszy w historii padła bramka na wagę trzech punktów, zdobyta z rzutu wolnego już po upływie 24 minut gry! Był też mecz zakończony przed czasem i wiele innych ciekawych zdarzeń, które jak zwykle bardzo dokładnie próbowali odtworzyć redaktorzy magazynu "Wokół LAKP". No dobra, jeden redaktor.

IV liga: TRANS-AUDYT.pl – CH Olimp 2:3 (1:2)
Pierwsze i ostatnie słowo w tym meczu należało do „Transportowców”, ale pomiędzy dwoma trafieniami Bogdana Lembrycha, skuteczniejsi w tym meczu byli gracze Olimpu. Piękną wyrównującą bramkę potężnym uderzeniem z dystansu zdobył Michał Romanowski. Tuż przed przerwą gola „do szatni” strzelił zaś Władysław Świderski. W 21 min TRANS-AUDYT.pl otrzymał trzeci cios od Olimpu, a swoją drugą bramkę w tym meczu, a czwartą w tym sezonie, zdobył Romanowski. Szybka odpowiedź Lembrycha zapewniła nam emocje do końca, ale niczego więcej team Michała Stypułkowskiego już nie ugrał.

IV liga: PKS BIGOS – Wataha 6:1 (3:0)
PKS BIGOS napędza się z meczu na mecz. Czwarta kolejka i czwarte zwycięstwo! O ile po trzech poprzednich bilans bramkowy „Kapuścianych” był minimalnie dodatni (+3), o tyle Wataha została wręcz zmieciona z parkietu. Już do przerwy BIGOS fundował rywalom bagaż ciężaru trzech trafień, z czego dwóch w wykonaniu niezawodnego Jana Błaszczaka. Po przerwie sytuacja się powtórzyła – kolejne trzy gole, znów dwa z nich w wykonaniu Błaszczaka. W międzyczasie honor Watahy uratował Maciej Burzak. Tak popisowo grającej drużyny Tomasza Moszczyckiego nie widzieliśmy baaaardzo dawno. Na parkiecie wychodziło im prawie wszystko. Poza Błaszczakiem swoje gole zdobywali także Łukasz Augustyniak i Łukasz Walczak.

I liga: RKS Perła – Dziesiąta 0:2 (0:1)
Perła i Dziesiąta tak przyzwyczaiły nas do swojej obecności w Ekstralidze, że sędzia stolikowa przez moment chciała nawet zatrzymywać czas przy każdym wyjściu piłki. To był jednak mecz tylko pierwszoligowy, choć bardzo istotny, bo jedni i drudzy mają apetyt na powrót do elity, a tempo dyktuje kto inny – Bombardino 716. Początkowe minuty to wyrównana walka bez przewagi optycznej żadnej ze stron. W końcu jednak zarysowała się dominacja Dziesiątej, ale długo nie przynosiła efektu, bo świetnie w bramce Perły spisywał się Przemysław Powaga. W końcu jednak skapitulował, a piłkę do bramki z bliska wbił Sebastian Cieślak. Druga połowa z początku wygląda podobnie jak końcówka pierwszej – przewaga Dziesiątej i sporo dobrych interwencji Powagi. W końcu jednak Perła zagrała ciut odważniej i także miała swoje okazje. Na słowa uznania zasługuje także Piotr Sternik, który godnie zastępuje Michała Komora, a broniąc sytuację sam na sam z Pawłem Nurzyńskim (na 1:1), być może uratował Dziesiątej ten mecz. W 22 min na 2:0 podwyższył Krzysztof Jarnicki i temat tego meczu został zamknięty.

IV liga: KS Świeżaki – Huragan Reaktywacja 2:1 (1:1)
Wyrównany bój stoczyły w sobotnie popołudnie czwartoligowe drużyny Świeżaków i Huraganu. Pierwsi cios zadali gracze drużyny dowodzonej przez charyzmatycznego Szymona Kulę. Mężczyznę poznaje się jednak po tym jak kończy, a nie jak zaczyna – ten słynny bonmot Leszka Millera warto przywołać, gdyż dwa kolejne gole w tym spotkaniu zdobyły Świeżaki. W 12 min wprawdzie na listę strzelców wpisał się Paweł Kozak, ale zrobił to strzałem do własnej bramki. W 19 min z kolei rozstrzygającą bramkę zdobył Bogdan Bednarz. Niezłą partię w bramce Huraganu rozgrywał Sebastian Antoniak, ale jego koledzy w polu nie dali rady.

Ekstraliga: Moore – AZS UMCS 3:1 (0:1)
O tym jak ważne w futsalu jest posiadanie snajpera, który w każdej chwili potrafi sam rozstrzygnąć losy meczu, przekonaliśmy się dobitnie na przykładzie meczu Moore – UMCS. Dość zacięta rywalizacja długo nie przynosiła gola. W końcu takowy padł. Krzysztof Kurkiewicz wygrał siłowy pojedynek z Radosławem Chmielnickim, dograł piłkę do Mateusza Łaski, a temu nie pozostało nic innego jak zdobycie gola. Moore mimo starań nie potrafiło wyrównać. Bartłomiej Barwiak był aktywny, ale przegrywał pojedynki z Pawłem Porzuckiem. Wydawało się, że podopieczni trenera Tomasza Bieleckiego dowiozą skromne zwycięstwo do końca. Nic z tego! Barwiak obudził się przed końcem spotkania i w ciągu niecałych dwóch minut ustrzelił hat-tricka! Dwukrotnie wykorzystywał podania Konrada Zielińskiego, raz dogranie z rzutu rożnego od Jarosława Walęciuka. Przed sezonem były supersnajper KS Marmoty miał ofertę gry w UMCS, bo jest studentem tej uczelni, ale wybrał grę w Moore. W sobotę pogrążył swoją uczelnię i zapewnił Moore kolejne zwycięstwo.

III liga: KP Wicher – Limuzyna z Lublina 5:2 (3:2)
Sporo działo się w meczu KP Wicher z Limuzyną z Lublina, a szczególnie w pierwszej połowie. Strzelanie rozpoczął nowy ofensywny lider Wichru – Mikołaj Poniatowski. W odpowiedzi wyrównał Piotr Nadulski, a w 9 min prowadzenie Limuzynie zapewnił Paweł Tobiasz. Drużyna w białych strojach kompletnie jednak gubiła się w defensywie, czego efektem były dwie identyczny bramki Poniatowskiego w przeciągu niecałej minuty. Akcje odbite na kserokopiarce. Po zmianie stron Wicher dwukrotnie skarcił Limuzynę, próbującą nieco chaotycznie odrobić straty. Bramki zdobyli Łukasz Pogoda i Tomasz Sarna. Trzecioligowcy grają w kratkę i póki co w tej lidze każdy może wygrać z każdym, a jakiekolwiek przewidywania nie mają większego sensu.

II liga: Va Bank – Bosko 0:3 (0:1)
Do gry bez nominalnego bramkarza Va Bank nas już przyzwyczaił, ale w sobotę doszła do tego króciutka, jednoosobowa ławka rezerwowych. Nic więc dziwnego, że Bosko skarciło rywali, notując cenne zwycięstwo nad jakby nie patrzeć solidnym przeciwnikiem. Otwarcie wyniku nastąpiło w 9 min, za sprawą Kacpra Wanielisty, najlepszego gracza Bosko na starcie tego sezonu. W drugiej połowie „Bankowcy” znów podupadli na siłach w końcówce, a przeciwnik wykorzystał to, zdobywając dwie bramki. Znów trafił Wanielista, a wynik ustalił Damian Nabit, który wcześniej obejrzał także trzecią w sezonie, eliminującą go z gry w kolejnym spotkaniu, żółtą kartkę.

II liga: Hütenes-Albertus – GOL-asy 4:3 (2:1)
Hüttenes objął prowadzenie już w 1 min meczu. Artur Harasim jest w życiowej formie strzeleckiej. Jak wychodzi, to wszystko – nawet przypadkowy strzał głową z bardzo daleka, po którym katastrofalnego „babola” wpuścił Piotr Rój, z konieczności pełniący w tym meczu funkcję bramkarza. GOL-asy wyrównały w 6 min za sprawą Tomasza Sima, ale dość szybko odpowiedział Karol Kiedrzynek i znów Hüttenes był na prowadzeniu. Na kolejne bramki czekaliśmy blisko kwadrans. Gdy obie drużyny nieco opadły z sił, a formacje defensywne się przerzedziły, znów było ciekawie. Gola na 3:1 zdobył Kiedrzynek. Zripostował go błyskawicznie Adam Miąc. Po kolejnej minucie o dublet wzorem Kiedrzynka pokusił się Harasim. „Rozkręcili się chłopcy” – słynne zdanie Freda z „Chłopaki nie płaczą” cisnęło się na usta. To nie był koniec. W 24 min Rafał Małyszka zdobył kontaktową bramkę na 3:4, ale na nic więcej „Golasów” nie było już stać.

Ekstraliga: Piłkarze/Bempresa – Poker Team 1:15 (1:7)
Tydzień wcześniej fuzja Piłkarzy i Bempresy pokonała sensacyjnie Tifosi, by w kolejnym tygodniu nie postawić żadnego oporu Poker Teamowi. Bez graczy takich jak Tomasz Wnuk, Rafał Al-Swaiti czy Damian Karaś, zadanie było piekielnie ciężkie, a na dodatek już w 11 min czerwoną kartkę za dwie żółte obejrzał Mirosław Cioch. Zresztą było to i tak już przy stanie 1:5. Duet Piotr Baran Erwin Sobiech robił co chciał, a inni dzielnie ich w tym wspierali, zdobywając z łatwością kolejne bramki. Dość powiedzieć, że starszy z braci Sobiechów skończył ten mecz z dziesięcioma punktami w klasyfikacji kanadyjskiej, a popularny „Baranek” z dziewięcioma! Przy niepozostawiającym złudzeń wyniku 15:1 dla „Pokerzystów”, kontuzji łokcia doznał Michał Budzyński. Wyglądało to potwornie. Konieczne było wezwanie karetki. Ekipa Piłkarzy postanowiła zakończyć grę w tym meczu, nie widząc sensu dalszej rywalizacji. Zegar wskazywał 22:51.

Ekstraliga: Adampol Team – Nexbet 5:1 (1:0)
Udany początek Nexbetu powodował, że o meczu tej drużyny z Adampol Teamem,  można było mówić jako o szlagierze. Świdniczanie pokazali jednak klasę godną wicemistrzów ligi i wypunktowali ligowych nowicjuszy, którzy mieli sporo okazji, ale byli dużo mniej skuteczni. Znów bardzo dobry występ w bramce Adampolu zanotował Piotr Chlebuś. W 2 min po zagraniu „na ścianę” z Mateuszem Wardą do siatki trafił Paweł Uliczny.  Szybki początek, a potem długo nic. Do przerwy było 1:0. Kluczowa dla losów meczu okazała się pierwsza faza po przerwie. Wtedy to Jan Cegiełka i Paweł Szyjduk podwyższyli na 2:0 i 3:0. W obu wypadkach niebagatelną rolę odegrały kapitalne asysty, choć i wykończenie Szyjduka było palce lizać. W 19 min swój kunszt pokazał także Marcin Bijas, który sprytnym przełożeniem piłki na strzał „angielką” oszukał Dawida Jargieło i zdobył bramkę na 4:0. Nexbet odpowiedział trafieniem Jarosława Wójcika z rzutu karnego, podyktowanego za faul Chlebusia na Danielu Lisie. Gracze w białych strojach postanowili wycofać bramkarza i zaryzykować walkę o punkt. Bezskutecznie. Skarcił ich Paweł Szyjduk, trafiając na 5:1 i ustalając wynik meczu.

IV liga: NieDYSponowani – Szukamy Sponsora 4:2 (3:2)
Aż trzynaście osób na mecz z  NieDYSPonowanymi zebrała ekipa Szukamy Sponsora, przez co Krzysztof Laskowski musiał wylądował poza meczowym protokołem. Początek meczu należał jednak do rywali, którzy między 3 a 5 min zdobyli trzy bramki. Dwie z nich bardzo skuteczny ostatnio Paweł Brzozowski. Końcówka pierwszej połowy należała zaś do Szukamy Sponsora. Paweł Szelchauz i Piotr Czapla zniwelowali wynik – zapowiadały się emocje po przerwie. Tych emocji było jednak nie za wiele. NieDYSponowani prezentowali wyższe umiejętności i grali pewniej. W 19 min Marek Wrzyszcz golem na 4:2 zamknął sprawę.

Ekstraliga: UMWL Szkoltex – ZiP Kalina 2:2 (0:0)
Mecz UMWL z ZiP Kaliną nie obfitował w zbyt dużą liczbę sytuacji strzeleckich. Obie ekipy nie stawiały na kombinacyjną grę – zamiast tego oddawały sporo strzałów z dystansu. Bramki padały przerwie – dwoma falami. Pierwsza przyniosła prowadzenie 2:0 „Urzędnikom”, ale ci w tym sezonie niepierwszy już raz nie potrafili utrzymać korzystnego wyniku. Na 1:0 trafił Grzegorz Mulawa po solowej akcji, a na 2:0 Dominik Pietras po podaniu z rzutu wolnego od Mulawy właśnie. Kalina odrobiła straty prawie tak samo szybko. Najpierw podanie z rzutu rożnego od Jakuba Świderskiego wykorzystał Jacek Piekarczyk, a następnie Świderski sam wziął sprawy w swoje ręce i po raz drugi w tym sezonie zdobył gola na wagę remisu. W końcówce doszło do sporej kontrowersji. Jacek Piekarczyk padł po kontakcie z Mulawą. Sędziowie podyktowali rzut wolny, ale nagranie pokazuje, że jeśli nastąpił faul (a raczej nastąpił), to miał miejsce w polu karnym.  Obie strony miały spore pretensje – gracze UMWL twierdzili, że faulu nie było. Ziomkowie i Przyjaciele domagali się „wapna”. Sam poszkodowany z rzutu wolnego po ręce Łaty trafił w słupek. Piłka zatańczyła na linii bramkowej, ale po chwili golkiper czule przytulił ją do swojej piersi, ratując zespół z opresji.

I liga: Sparta – Szerszeń Team 0:3 (0:1)
Pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie odniósł Szerszeń Team. Do tej pory jedna i druga ekipa miała na koncie wyłącznie remisy z Posesją. W bezpośrednim starciu „Hornets” nawet bez swojego asa atutowego, Daniela Mroza, okazali się lepsi. Sparta grała bez rezerwowych i nie miała większych szans. Nawet gdy Spartanie dochodzili do okazji strzeleckich, to nie potrafili pokonać Jakuba Barana. Szerszeń spokojnie wypunktował rywali, po bramkach Rafała Borowskiego, Kamila Kubaja i Pawła Lizuna. Mecz bez większej historii.

I liga: Wściekłe Psy – Mustang Marketing 2:0 (0:0)
W meczu Wściekłych Psów z Mustangiem górą byli mierzący w awans „Wściekli”. Mustang po raz trzeci w tym sezonie zszedł z boiska z zerowym dorobkiem bramkowym. To nawet niespecjalnie dziwi, bo kto ma strzelać gole w „Dzikich Koniach”, gdy nieobecny jest Artur Kłoś? Pierwsza połowa tego meczu odbyła się i dodajmy, że to jedyne co możemy o niej napisać. Jedni i drudzy grali tak, jakby nie chcieli zrobić sobie nawzajem krzywdy. W drugiej odsłonie Wściekłe Psy postanowiły jednak poszukać goli w tym starciu dwóch ekip hołdujących defensywie. Bramkę na 1:0 zdobył Adam Bratkowski, wieńcząc łańcuszek podań między całą drużyną i wykorzystując asystę Wasyla Slobodyana. Trzy minuty później Marcina Becia strzałem zza pola karnego zaskoczył Paweł Włoch. Jednoosobowa ławka rezerwowych nie pomagała Mustangowi, który potrzebował impulsu, by powalczyć o odrobienie strat. Nic takiego się nie stało.

I liga: Bombardino 716 – GP Togatus 3:0 (1:0)
Bombardino 716 nie zwalnia tempa. W sobotę pod biało-czarny walec wpadła Grupa Prawna Togatus. Znów głównym „kilerem” okazał się Stanisław Staniszewski, który zdobył swoją 11. i 12. bramkę w tym sezonie. Były to bramki o tyle szczególne, że Staniszewski zdobywał je przeciwko swojej byłej drużynie, bo Togatus to nic innego, jak dawna Kancelaria F. & K., w której Staniszewski ongiś występował. Poza dubletem lidera klasyfikacji strzelców I ligi, obejrzeliśmy jeszcze bramkę Tomasza Mazura. Starania Togatusa pełzły w tym meczu na niczym.

III liga: KP Starówka – Ułani 0:8 (0:2)
W przedostatnim meczu soboty obejrzeliśmy pogrom Starówki w wykonaniu Ułanów. Mecz miał potencjał na bycie naprawdę ciekawym, ale to co wyprawia w tym sezonie Starówka, szczególnie w grze obronnej, woła o pomstę do nieba. Powiedzieć, że drużyna ze Starego Miata nie jest monolitem, to tak jakby powiedzieć, że Ławrientij Beria był nie do końca pozytywną postacią. Wielkie niedomówienie. Ułani robili co chcieli, szczególnie po przerwie i szczególnie Marek Błaszczak, autor pięciu z ośmiu bramek, zdobytych tego wieczoru przez zwycięską stronę. Po jednym z goli Ułanów ochotę na pełnienie funkcji bramkarza stracił Marcin Błaziak i po prostu zszedł z boiska, co najlepiej podsumowuje obecną sytuację w Starówce. Mamy nadzieję, że panowie się obudzą, bo takie widowiska nikogo nie cieszą.

II liga: Legion – Restauracja Szwejk 4:0 (1:0)
Na brak intensywności nie mogliśmy narzekać, oglądając ostatnie starcie  soboty. Legion pokonał wysoko Szwejka, ale mimo wyniku nie był to jednostronny mecz. Legion był po prostu dużo skuteczniejszy, a wszystkie próby rywali paliły na panewce. Nie ma jednak cienia wątpliwości, że to, co póki co prezentuje drużyna Legionu, predestynuje ją do myślenia o grze w I lidze. W sobotę łup bramkowy sprawiedliwie podzielili między siebie Krzysztof Sobczak, Piotr Stajszczak, Mateusz Prokop i Kacper Lubisz, a wygrana teoretycznie mogła być jeszcze wyższa, ale Dawid Mrozek przestrzelił przedłużony rzut karny. W Szwejku zabrakło na pewno kogoś takiego jak Wojciech Piwowar, łącznika między solidnością w tyłach, a pierwiastkiem kreatywnym w ofensywie. Kogoś dającego i doświadczenie, i element zaskoczenia.

III liga: Billennium – MW Lublin 0:2 (0:0)
Trzecioligowa konfrontacja Billennium z MW Lublin przyniosła rozstrzygnięcie w drugiej połowie. Jedni i drudzy mieli problemy z konstruowaniem dłuższych akcji w ofensywie, ale więcej do zaoferowania miała drużyna MW Lublin. W Billennium atak opierał się na osamotnionym Adrianie Jędrzejewskim, który przegrywał jednak większość pojedynków z obrońcami rywali. W 16 min niesygnalizowany strzał Grzegorza Stępnia zaskoczył dobrze dysponowanego Krzysztofa Skrzypka i otworzył wynik spotkania. Przy bramce na 2:0 sędziowie zastosowali przywiej korzyści, choć część drużyny MW Lublin stanęła, domagając się rzutu wolnego. Moment konsternacji, sprytny strzał szpicem buta w wykonaniu Tomasza Dąbrowskiego i było po sprawie.

I liga: KS Ruta – Posesja 5:1 (3:1)
Drużyna Krzysztofa Grabowskiego wciąż jest w uderzeniu, a widać to było dobitnie w niedzielnym meczu przeciwko Posesji. Ruta wygrała 5:1, a bracia Zlot zdobyli razem cztery gole – Michał jednego, a Sebastian aż trzy. Poza tym wynik meczu ustalił Kamil Stec. Posesja przy stanie 0:2 odgryzła się golem Aleksandra Szczuchniaka, ale to było absolutnie wszystko, na co było stać drużynę Agencji Nieruchomości. Ruta gra z rozmachem, szybko, intensywnie i choć czasem zapomina o destrukcji, to naszym zdaniem ma poważne szanse na walkę o awans.

I liga: Czarni – Dziesiąta 4:2 (0:2)
Czarni pokazali co to znaczy „remontada” po bychawsku. W niedzielny poranek przegrywali do przerwy z Dziesiątą 0:2, ale zagrali do końca. W 17 min odrabianie strat rozpoczął Jakub Szymala. Wyrównał w 20 min Michał Popławski, a Dziesiąta wyraźnie traciła grunt pod nogami. Jedna osoba na zmianę to był wyraźny problem teamu Piotra Sternika. W 22 min za zagranie ręką Daniela Brzozowskiego sędziowie podyktowali rzut karny dla Czarnych. Szymala wykorzystał okazję i zrobiło się 3:2. W 24 min piękny strzał tego zawodnika z własnej połowy do pustej bramki przyniósł mu hat-tricka, a jego drużynie kropkę nad „i”. Był to oczywiście efekt tego, że Dziesiąta próbowała odrobić stratę, wycofując bramkarza. Po końcowym gwizdku za niesportowe zachowanie drugą żółtą kartkę w tym meczu obejrzał Mateusz Bartyzel. Nie mogąc pogodzić się z tą decyzją, rzucił sędziego znacznikiem w twarz. Podarujemy sobie ocenę takiego zachowania. Warto jednak umieć przegrywać z klasą.

IV liga: Intive – OBI Zwycięska 2:2 (0:0)
Czwartoligowy mecz Intive z OBI miał taki ładunek emocji i zaciętości, jakby obie drużyny grały o tytuł mistrzów świata. Wprawdzie do przerwy było 0:0, ale już w 3 min OBI zmarnowało znakomitą szansę na objęcie prowadzenia. Wykonujący rzut karny Dawid Nosal przegrał pojedynek z Patryk Omiotkiem. W 15 min Intive wyszło na prowadzenie za sprawą Bartłomieja Guza. Pięć minut później wyrównał Tomasz Has. Drużyna w czarnych strojach zadała w 23 min kolejny cios – bramkę strzelił Rafał Depta. Gdy wydawało się, że OBI już się nie podniesie, za zmarnowany rzut karny zrehabilitował się Nosal i w 24 min  doprowadził do remisu 2:2. Jedni i drudzy zdobyli swój pierwszy punkt w LAKP. Choć sam poziom nie zachwycił, to mecz był bardzo interesujący.

I liga: Undefined Team – Czarni 2:6 (1:3)
Czarni rozgrywali w niedzielę dwa mecze. W drugim z nich nie potrzebowali już heroicznego odrabiania strat, tak jak to było w starciu rozgrywanym awansem, z Dziesiątą. Undefined Team bezskutecznie poszukuje swojej drugoligowej formy i na razie zalicza na zapleczu Ekstraligi gong za gongiem. Swój drugi znakomity mecz jednego dnia zaliczył Jakub Szymala, znów kończąc z hat-trickiem. Dwie bramki dorzucił Sławomir Flis, a zwycięstwo 6:2 przypieczętował Wojciech Migryt. „Nieokreśleni” dwukrotnie łapali kontakt z rywalami – raz za sprawą Dawida Mazuruka, a raz po skutecznie bitym przez Michała Krzaka przedłużonym rzucie karnym. W perspektywie całego meczu nie dało to jednak zupełnie nic. Czarni grający tak jak w niedzielę rano, spokojnie mogą myśleć o czołowych miejscach w I lidze. Potrzebna jest jednak regularność.

III liga: Plaga Szczurów – Bio Berry 2:2 (1:1)
Plaga Szczurów podzieliła się punktami z Bio Berry, po interesującym meczu, w którym rozstrzygnięcie zapadło tuż przed końcem. Już w 2 min wynik otworzył Michał Komor, ale radość Plagi nie trwała długo. Dwie minuty później pięknym strzałem popisał się Michał Mucha, a piłka wylądowała w okienku bramki Roberta Sadurskiego. Kluczowe rzeczy działy się jednak w ostatniej minucie. Najpierw z kontrą znakomicie zabrał się Przemysław Saniak i wykorzystując swoją szybkość pomknął na bramkę Bio Berry, a następnie pewnym uderzeniem zdobył gola na 2:1. Szansę na zwycięstwo „Szczurom” zaprzepaścił jednak Łukasz Sobczak, który faulował na własnej połowie rywala, co skutkowało przedłużonym rzutem karnym. Okazji nie zmarnował Dawid Polesiak.

II liga: Stare Bronowice – MPK 4:1 (1:1)
Swoje pierwsze punkty w tym sezonie zdobyły Stare Bronowice, które w niedzielę zaliczyły piorunującą końcówkę w meczu z MPK. W pierwszej części obie strony „dały sobie po razie”. Na bramkę Jakuba Łuczyńskiego odpowiedział Paweł Czajka. Wyrównana, choć nieco nerwowa gra z obu stron trwała aż do końcówki, kiedy to Bronowice zadały trzy ciosy. Najpierw głową do bramki trafił Radosław Rymarczyk, finalizując kontrę trzech na jednego. MPK od razu wycofało bramkarza, ale tylko nadziało się na dwie kolejne bramki dla rywali. Strzelali je Konrad Pojęta i Maciej Łuczyński. Wygrał zespół bardziej wybiegany i bardziej chcący wygrać.

Ekstraliga: PHU Pad-Bud – Tifosi 2:7 (1:2)
Po dwóch kolejnych porażkach  podniosło się Tifosi. Trzecia kolejna wpadka, mogłaby oznaczać pożegnanie z medalowymi aspiracjami. Udało się jednak ograć Pad-Bud, choć pierwsi bramkowy cios zadali rywale, a konkretnie Damian Charmast, który znakomitym strzałem z własnej połowy pokonał wracającego do bramki Pawła Michalskiego. Wyrównał Dawid Ptaszyński. Piłkę w tej akcji przepuścili zarówno Piotr Prędota, jak i Marcin Syroka, a Piotr Zawada nie zdołał zareagować. O ile w tej sytuacji Zawada miał szansę na interwencję, o tyle przy golu na 2:1 Damiana Falisiewicza nie pomógłby żaden znany nam bramkarz z LAKP. Kapitalny strzał! W drugiej połowie sprawy rozwijały się leniwie. Najpierw na 3:1 podwyższył Piotr Prędota, ale pięć minut później Charmast zdobył swojego drugiego gola, finalizując kontrę i wykorzystując asystę Nikodema Solskiego. Bramka kontaktowa dla Pad-Budu podrażniła Tifosi, które w końcówce było już bezlitosne i wyśrubowało wynik do końcowego stanu 7:2. Trzy asysty w tym meczu zaliczył Krystian Zawadzki, ale świetną partię rozegrali praktycznie wszyscy. W Pad-Budzie najlepszy był zdecydowanie Zawada, który momentami bronił jak natchniony.

Ekstraliga: Malagenia – Git Team 3:3 (1:1)
Zacięte, wyrównujące, emocjonujące, ale i nieco szarpane spotkanie zafundowały nam w niedzielne południe drużyny Malagenii i Git Teamu. W 10 min na prowadzenie wyszła drużyna Pawła Kępki – asystował Marek Klępka, a bramkę zdobył Arkadiusz Sidor. Już minutę później w dość kuriozalnych okolicznościach doszło do remisu. Dwóch graczy Malagenii wyskoczyło do główki, zderzyło się głowami, a piłka spadła pod nogi Marcina Galińskiego, który był niepilnowany i mocnym uderzeniem pokonał Mikołaja Kostrzewę. W 17 min role się odwróciły. To Git Team objął prowadzenie, a Malagenia szybko zripostowała gola Piotra Powęzki trafieniem Michała Wasila. W 21 min Klępka zanotował swoją drugą asystę w tym meczu. Podał do Adriana Prażmo, a ten mocnym uderzeniem zaskoczył Pawła Borzęckiego. Teraz to „Gitowcy” musieli odrabiać straty. Nie udało się Dawidowi Sowińskiemu, którzy zmarnował przedłużony rzut karny, ale udałosię w 22 min z gry. Michał Młynarczyk powalczył o piłkę przy linii końcowej. Zagrał ją górą, a głową do siatki wbił ją Paweł Osoba. Gracze Malagenii domagali się odgwizdania autu bramkowego, ale sędziowie zgodnie stwierdzili, że piłka pozostała w boisku. Remis nie krzywdzi żadnej ze stron – niezłe ekstraligowe widowisko.

Ekstraliga: Dream Team – KS Marmota 1:2 (1:1)
Niespodziewanie najwięcej gorących emocji przyniosło starcie IV ligi, pomiędzy Dream Teamem  a Marmotą. Faworyt objął prowadzenie po strzale Michała Łukasika i rykoszecie od Dominika Bojarskiego. Szybko wyrównał jednak Bartłomiej Łebek. Wynik 1:1 utrzymywał się do ostatniej syreny. Marmota przewagę optyczną osiągnęła dopiero w końcówce meczu, ale nie potrafiła wykorzystać okazji. Gdy wydawało się, że padnie remis doszło do kuriozalnego ciągu zdarzeń, rodem z najbardziej szalonych pytań egzaminacyjnych dla sędziów futsalu. Na sekundy przed końcem Jakub Sokołowski wyrzucił daleką piłkę w kierunku bramki rywali. Tuż przed syreną oznaczającą upływ czasu jeden z graczy Dreamu Teamu zagrał piłkę ręką. Sędziowie podyktowali więc rzut wolny dla Marmoty, który musiał zostać wykonany bezpośrednim strzałem bez dobitek. Rozpoczęły się protesty graczy Dream Teamu. Sytuację zaogniły przepychanki w murze, w których brał udział m.in. Jacek Bojanowski z Marmoty. W końcu gdy sędziowali opanowali emocje, piłkę z wolnego huknął Przemysław Ziętek. Ta rykoszetowała o jednego z rywali i wpadła do bramki, ku ogromnej radości „Świstaków”. Gracze Dream Teamu jeszcze długo protestowali, mając mnóstwo pretensji do sędziów tego meczu – w większości kompletnie nieuzasadnionych. Posypały się kartki, ostre słowa i zarzuty o tendencyjne prowadzenie meczu. Poza wszystkim był to pierwszy mecz w historii HLAKP, który rozstrzygnęła bramka zdobyta już po końcowej syrenie.

Ekstraliga: Politechnika Lubelska – Widok 4:1 (2:0)
Politechnika rozpoczęła mecz z Widokiem od sporej nonszalancji, zwłaszcza w defensywie i to naprawdę zaskakuję, że beniaminek nie wykorzystał żadnej z okazji. Taka marnacja oczywiście się zemściła. W 9 min najpierw gola zdobył Daniel Pietras, po asyście Dawida Pikula, a niedługo potem role się odwróciły i teraz to Pikul skorzystał z podania Pietrasa. Prawdziwym kuriozum była bramka na 3:0. Andrzej Chagowski lekkomyślnie wyrzucił piłkę do Rafała Kazimierskiego, który tego nie widział. Gdy się zorientował, było już za późno – nadbiegł Marcin Borówka i huknął pod poprzeczkę tak, że nie było co zbierać. Minutę później Pikul podwyższył na 4:0, robiąc z obrony Widoku marmoladę. Było już jasne, kto wyjedzie z Głębokiej z kompletem punktów. Honorową bramkę dla przegranej strony zdobył z rzutu karnego Marcin Szwed, który wcześniej został bez pardonu powalony przez Władysława Śniżkę.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.