Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (519)



Stało się to, co stać się musiało - Poker Team zapewnił sobie mistrzostwo ligi. Zapewnił sobie z pomocą Tifosi, bo sam w sobotę stracił szansę na przejście sezonu suchą stopą. To jednak skromna łyżeczka dziegciu w beczce miodu, którą znów należy skąpać team Wojtka Krzymowskiego. W innych ligach najważniejszych rozstrzygnięć jeszcze nie ma, a do finiszu pozostały dwa weekendy.

IV liga: KS Marmota – KS Świeżaki 4:0 (1:0)
Walcząca o awans KS Marmota bezproblemowo pokonała dołujące ostatnio Świeżaki. Był to jeden z lepszych meczów w wykonaniu drużyny Adriana Mańko. Dominacja faworyta nie podlegała dyskusji od pierwszej do ostatniej minuty. Największy udział w zwycięstwie 4:0 miał autor hat-tricka, Michał Łukasik. Jednego gola dołożył także aktywny Przemysław Ziętek. Świeżaki wyraźnie marzą już o zakończeniu męczarni tego sezonu.

II liga: GOL-asy – Stare Bronowice 6:1 (3:1)
Osłabione Stare Bronowice (m.in. kartkowe pauzy braci Łuczyńskich) nie podjęły wyrównanej walki z GOL-asami, które w grupie mistrzowskiej prezentują się naprawdę więcej niż solidnie. Popis strzelecki dał Hubert Małyszka, autor „karety”. Wynik otworzył jednak Paweł Tycyk. Ponadto listę strzelców tego jednostronnego widowiska uzupełniają Konrad Żukiewicz i strzelec honorowej bramki dla Bronowic – Bartłomiej Boruń.

IV liga: TRANS-AUDYT.pl – Intive 3:0 (1:0)
W meczu drużyn, które grają już o pietruszkę TRANS-AUDYT.pl ograł Intive 3:0, choć początek meczu wskazywał na zupełnie inne rozstrzygnięcie. To Intive był lepszy, przeważał, a „Transportowcy” w końcówce pierwszej połowy musieli uważać, by nie popełnić czwartego faulu. Udało im się to. Mało tego, zdobyli nawet gola, a dokonał tego Paweł Mazur. Bramka ta wyraźnie podcięła skrzydła Intive i po zmianie stron Transaudyt szybko dorzucił dwa kolejne gole (Damian Połowniak i Robert Nowak), co skutkowało ustaleniem wyniku końcowego rywalizacji na 3:0.

II liga: Hüttenes-Albertus – Mustang  Marketing 2:1 (0:0)
Pierwsza bezbramkowa połowa tego meczu do zapomnienia. W drugiej sprawy szybko przybrały na tempie. Hüttenes po czterech minutach i golach Piotra Kowala i Tomasza Skomry prowadził 2:0. Mustang miał mało atutów w ofensywie, a pokonanie Marcina Mendela nie jest prostą sprawą. W końcu na kilka sekund przed końcową syreną udało się to Michałowi Jungowi. Trzech punktów ekipie Daniela Misztala to nie odebrało. Na minus zachowanie Tomasza Martyniaka, który będąc na ławce rezerwowych przerwał w bezczelny sposób dobrze zapowiadającą się kontrę rywali.

I liga: Bombardino 716 – RKS Perła 0:1 (0:0)
Wydawało się, że Perła nie odegra już żadnej istotnej roli w grupie mistrzowskiej I ligi, a tymczasem w sobotę odebrała bardzo ważne punkty Bombardino. Zwycięską bramkę w 10 min zdobył oczywiście Przemysław Kwiatek. Bombardino miało swoje okazje na wyrównanie, ale znacznie więcej okazji na podwyższenie wyniku miała Perła, jednak skuteczność zespołu Daniela Hulicza pozostawiała baaardzo wiele do życzenia. Oskar Jachimczuk bronił jak natchniony, choć po prawdzie w dużym stopniu natchnęli go rywale, niemiłosiernie go obijając w prostych sytuacjach. Misja awansu dla „Numerycznych” mocno się skomplikowała.

III liga: Plaga Szczurów – KP Starówka 1:1 (0:1)
Mecz dwóch najniżej notowanych drużyn III ligi stał na niskim poziomie. Starówka mogła opuścić ostatnie miejsce, ale potrzebowała zwycięstwa. Bez takich graczy jak Grzegorz Mocny czy Artur Kozak trudno jednak o sukces. W dodatku w 9 min z boiska wyleciał bramkarz, Piotr Maliszewski, który najpierw dostał „żółtko” za faul, a potem w następstwie sprokurowanego przez siebie rzutu wolnego, za wcześnie wybiegł z bramki i „zarobił” drugą kartkę. Starówka się nie zraziła, a w 12 min Grzegorz Bogatko sfinalizował kontrę zespołu i zdobył gola. „Szczury”, podobnie jak rywale, borykały się z poważnymi problemami kadrowymi, ale potrafiły po zmianie stron kilka razy zagrozić bramce Marcina Błaziaka. W 18 min na tyle skutecznie, że strzał Wojciecha Czaplińskiego po rękach golkipera wylądował w bramce. Jak się później okazało – był to ostatni bramkowy akcent tego meczu.

Ekstraliga: PHU Pad-Bud – Moore 1:2 (0:0)
Dużej sztuki, w negatywnym tego słowa znaczeniu, dokonał w sobotę Pad-Bud, który grając przeciwko rywalowi bez rezerwowych, przegrał mecz. Do przerwy spotkanie nie przynosiło bramek. W 15 min w swoim stylu z lewej nogi huknął Krystian Wolak, piłka odbiła się od słupka i Mateusz Dudek mógł jedynie wyciągnąć ją z siatki. Moore odpowiedziało golem Bartłomieja Barwiaka. Temu graczowi w pobliżu pola karnego nie można zostawiać miejsca na strzał, bo jest on obdarzony uderzeniem silnym i precyzyjnym. Remis utrzymywał się do ostatniej minuty, w której indywidualną akcją błysnął Marcin Urban, rehabilitując się za wcześniej zmarnowaną, doskonałą okazję. Jego strzał obronił jednak Piotr Zawada. Piłka spadła pod nogi Barwiaka, który trafił w słupek, ale tańcząca na linii bramkowej piłka odbiła się jeszcze od leżącego bramkarza Pad-Budu i za chwila znalazła się już za linią bramkową.

III liga: MW Lublin – Limuzyna z Lublina 2:2 (1:1)
Sytuacja w III lidze jest arcyciekawa, a takie mecze jak ten, tylko dodają pikanterii walce o awans. MW Lublin prowadziło w 8 min 1:0 po bramce Emila Mackiewicza, ale drugi gol Mackiewicza, zdobyty w ostatniej minucie, był golem na wagę remisu. To wszystko dlatego, że Limuzyna zdołała się podnieść. Dość szybko wyrównał Marcin Płachta, a w drugiej połowie na 2:1 trafił Piotr Nadulski. Limuzyna już raczej może zapomnieć o awansie, ale MW Lublin wciąż jest w grze.

Ekstraliga: Poker Team – Widok 1:4 (1:1)
Organizatorzy na sobotni mecz Poker Teamu z Widokiem przygotowali już „We are the Champions” grupy Queen, które miało rozbrzmieć po końcowej syrenie. Trudno było bowiem przewidywać, że zespół, który tydzień temu przegrał z UMCS-em aż 0:5, tym razem pokona Poker, drużynę, która do tej pory nie straciła nawet punktu! A jednak! Futbol kochamy za nieprzewidywalność, a takie mecze jak ten, tę miłość wzmacniają. Bohaterem rywalizacji został Ayoub Kherouf, który po raz kolejny udowodnił, że w optymalnej formie jest czołową postacią tej ligi. To on niesygnalizowanym strzałem otworzył w 4 min wynik. Wyrównał trzy minuty później na raty Michał Budzyński, który, co nas bardzo cieszy, wrócił już do gry po kontuzji ręki w meczu z Bempresą. Do przerwy 1:1. Po przerwie dwa kolejne błędy obrony Poker Teamu kosztowały ten zespół dwie kolejne bramki, zdobyte przez „Paco”. Pierwsza przypominała nieco tę sprzed przerwy. Znów strzał z dystansu przy słupku – tym razem bardziej mierzony. Za trzecim razem Algierczyk wykorzystał sytuację sam na sam z Suszem, sprytnie posyłając piłkę obok bramkarza. Poker natychmiast rzucił się do odrabiania strat, grając z wycofanym bramkarzem, ale brakowało precyzji i odrobiny szczęścia. Widok bronił się desperacko, a w 24 min  zadał cios kończący. Łukasz Knosala przyjął wyrzuconą przez Krzysztofa Stachyrę piłkę, dograł do swojego brata, Bartłomieja, a ten wykończył to bardzo spokojnie. Widok to jednak z tych nielicznych drużyn, która pokonuje Poker Team nie po raz pierwszy w LAKP. Czyżby patent na ligowych  arcymistrzów?

Ekstraliga: Tifosi – Git Team 3:1 (1:0)
Rozgrywany awansem mecz ostatniej kolejki Ekstraligi zakończył się pewnym, choć wcale nie wysokim zwycięstwem Tifosi. Git Team robił co mógł, ale od początku meczu przewaga brązowych medalistów ubiegłego sezonu nie podlegała dyskusji. Problemem była skuteczność, a raczej jej brak. Do przerwy było 1:0, a gola w 9 min zdobył Marcin Syroka. W drugiej połowie dość szybko do listy strzelców dopisał się Kamil Dudek. Ciekawie zrobiło się w końcówce, gdy grający w osłabieniu po czerwonej kartce Tomasza Godyńskiego „Gitowcy” zdołali odrobić część strat. Płaski strzał Marcina Galińskiego w środek bramki był łatwy do obrony, ale Paweł Michalski z sobie tylko znanych powodów uskoczył do boku, a piłka wylądowała w siatce. W tych okolicznościach i przy tym przebiegu meczu strata punktów byłaby dla Tifosi kompromitacji, jedna do tego nie doszło. W 24 min po kontrze i podaniu Dawida Ptaszyńskiego sprawę definitywnie zamknął Syroka.

II liga: Legion – Wściekłe Psy 0:2 (0:1)
Wściekłe Psy żegnają się z II liga, w której grały od wielu sezonów. W przyszłym sezonie ekipę Adama Bratkowskiego obejrzymy o klasę wyżej, a pieczęć na awansie została postawiona w sobotę. Ostatnie kolejki w wykonaniu Legionu to pasmo niepowodzeń i mimo przyzwoitej gry nie inaczej było tym razem. Wasyl Slobodyan i Adam Bratkowski zdobyli po golu, wymieniając się też asystami przy swoich trafieniach, a wynik 2:0 oznaczał, że „Wściekli” nie zakończą rozgrywek niżej niż na drugim miejscu. Czy zakończą go na pierwszym? Całkiem możliwe, że zdecyduje o tym dopiero ostatni mecz sezonu, przeciwko Bosko.

Ekstraliga: Nexbet – ZiP Kalina 6:3 (2:3)
Nexbet tydzień temu przegrywał z Malagenią 0:2, by ostatecznie wygrać 5:2. Tym razem drużyna debiutująca w tym sezonie w LAKP przegrywała z Kaliną 0:1, 1:2 i 2:3, by także schodzić z boiska w dobrych nastrojach. Na trzy pierwsze gole Kaliny w pięknym stylu odpowiadał Jarosław Wójcik, posyłając znakomite strzały. Za trzecim razem odrobinę zawinił Michał Gdulewicz, bramkarz ZiP. Dwie bramki najlepszego w szeregach Kaliny Łukasza Wierzbickiego przedzielił pewnie wykonany przez Jacka Piekarczyka rzut karny. Po przerwie Kalina już nie strzelała, a Nexbet i owszem. Najpierw wspomniane już wyrównanie Jarosława Wójcika, potem gol 19-letniego Wojciecha Próchniaka, następnie znów w roli głównej najlepszy strzelec Nexbetu, a na koniec Kamil Baran, do pustej bramki, karcąc źle rozegraną „przewagę” Kaliny. Nie można nie wspomnieć o bandyckim faulu Wojciecha Wrzyszcza, który naraził zdrowie rywala i absolutnie zasłużenie w 19 min obejrzał czerwoną kartkę.

Ekstraliga: MM Studio – Malagenia 10:6 (6:4)
Festiwal radosnej piłki, średnio pasujący do standardów gry w Ekstralidze, pokazały drużyny MM Studio i Malagenii. Oczywiście, indywidualnie zawodnicy prezentowali się nieźle, ale jako drużyny – katastrofalnie. Gra w obronie nie istniała nawet teoretycznie. Akcja za akcją, spod jednej bramki, pod drugą. Krycie na radar, albo wcale. Powroty spóźnione, albo wcale. Przesuwanie do bani. Taki Rafa Benitez zostałby odwieziony karetką do szpitala, z podejrzeniem zawału serca. Albo z zawałem. Malagenia najpierw prowadziła 1:0, by potem przegrywać 1:3, prowadzić 4:3, przegrywać 4:6, strzelić kontaktowego gola, a potem doszczętnie się posypać. Długo pod respiratorem drużynę Pawła Kępki trzymał Adrian Prażmo, ale grając w tak osłabionym  składzie, bez nominalnego bramkarza, trudno liczyć na końcowy sukces. MM Studio miało więcej indywidualności i dało to swój efekt. Zawodnicy tacy jak Mirosław Cioch, Damian Karaś, Tomasz Wnuk czy Grzegorz Góral są gwarancją znaku jakości „E” jak Ekstraliga. A i tak najładniejszego gola zdobył Konrad Cegiełka.

IV liga: Szukamy Sponsora – Wataha 0:1 (0:1)
Spotkanie Szukamy Sponsora z Watahą było rwane, chaotyczne i pełne niedokładności. Bardzo szybko wynik otworzył Maciej Jabłoński, który później wiele razy mógł ten wynik podwyższyć, ale prezentował sporą nieskuteczność. Nikt inny także nie zdołał kopnąć piłki w taki sposób, by ta znalazła się w bramce, więc po długich i nudnych jak całonocne obrady senatu 24 minutach zanotowaliśmy skromne zwycięstwo „Wilków”.

I liga: KS Ruta – Dziesiąta 5:3 (1:3)
Mecz Ruty z Dziesiątą zapamiętamy niestety przez pryzmat bijatyki z ostatniej minuty, która nie miała nic wspólnego z futbolem. A wcześniej oglądaliśmy naprawdę fajne widowisko o dużym ciężarze gatunkowym, jakim jest walka o Ekstraligę. Dziesiąta objęła prowadzenie po rzucie karnym, podyktowanym za faul na Sebastianie Cieślaku. Błyskawicznie wyrównał Michał Zlot. Do przerwy to jednak Dziesiąta prowadziła 3:1. Gol na 2:1 to przypadkowy i pechowy „samobój” Gabriela Bednarczyka, na 3:1 to skutecznie bity przedłużony rzut karny w wykonaniu Adama Abratkiewicza. Ruta pomna klęski z fazy zasadniczej, tym razem podeszła do odrabiania strat inaczej i okazało się to skutecznie. Wynik zniwelował w 14 min Paweł Gryta. W 20 min wyrównał Sebastian Zlot. Był on także autorem trafienia na 4:3. Niedługo potem z jego udziałem rozpoczęła się też sytuacja, o której wspomnieliśmy już w pierwszych słowach relacji. Więcej pisać o scenach rodem z MMA pisać nie będziemy. Wstyd dla uczestników i tyle. Po czerwonych kartkach i wznowieniu gry, Michał Zlot zadał ostateczny cios, ustalający wynik meczu na 5:3.

III liga: KP Wicher – Ułani 2:5 (0:2)
Pierwsze niedzielne spotkanie zakończyło się pewnym zwycięstwem Ułanów, w którym najbardziej partycypował autor hat-tricka, Adam Rasiak. Wicher walczył jak mógł, ale z tak nieporadną defensywą i bez bramkarza z prawdziwego zdarzenia ciężko o punkty przeciwko Ułanom. Drużyna Dawida Szatkowskiego spokojnie mogłaby rywalizować z ligową czołówką w grupie mistrzowskiej, ale głupio pogubione punkty w fazie zasadniczej okazały się stratą niepowetowaną. Mecz był dość żywy, co jak na porę jest godne uznania.

IV liga: OBI Zwycięska – Dream Team 4:4 (2:1)
Ciekawie było w starciu OBI z Dream Teamem. D.T. szybko objęło prowadzenie, gdy Tomasz Pluta wykorzystał sytuację sam na sam, „zakładając siatkę” Mateuszowi Suszkowi. Na  przerwę to jednak drużyna OBI schodziła z prowadzeniem 2:1 po golach Leszka Lubiarza i Michała Witkowskiego. Druga połowa z początku należała do Dream Teamu, a szczególnie Dominika Bojarskiego. Ten dotarł na mecz nieco spóźniony, ale pokazał, że warto było na niego czekać. Między 17 a 20 min ustrzelił klasycznego hat-tricka, a jego zespół prowadził 4:2. Wydawało się, że jest po sprawie, tym bardziej, że Suszek nie wykorzystał okazji na zniwelowanie wyniku. Wykonał przedłużony rzut karny, ale gola nie zdobył. OBI pokazało jednak charakter. Tomasz Szumilak najpierw trafił na 3:4, a potem, już w ostatniej minucie, wyrównał. Gol na wagę punktu był efektem rzutu wolnego.

IV liga: CH Olimp – PKS BIGOS 2:1 (2:0)
BIGOS zaprzepaścił szansę, by do ostatniego meczu sezonu z Marmotą podchodzić jako lider tabeli. W niedzielny poranek „Kapuściani” musieli radzić sobie bez swojego lidera, Jana Błaszczaka i miało to wyraźny wpływ na postawę drużyny. W 8 i 9 min Olimp pokonywał Mateusza Sędzielewskiego strzałami, przy których pewnie i ekstraligowi bramkarze nie mieliby szans. BIGOS po przerwie musiał rzucić się do odrabiania strat, ale z początku szło to drużynie dotychczasowego lidera kiepsko. W końcu w 21 min Tomasz Moszczycki trafił do siatki, dopełniając formalności. Ostatnie minuty zrobiły się naprawdę gorące. Szturm na Piotra Piekarza nie przyniósł jednak spodziewanego efektu, choć dwa razy na drodze do szczęścia stanęła konstrukcja bramki – raz wespół z Piekarzem.

II liga: Va Bank – MPK 1:2 (0:1)
MPK w meczu dwóch najniżej notowanych drugoligowców ograł Va Bank i ma jeszcze szanse opuścić ostatnie miejsce. Na tym spotkaniu pojawił się rzadki bywalec meczów „Kierowców” – Łukasz Próchno. Wzmocniło to jakość drużyny w znaczący sposób i to właśnie ten gracz otworzył wynik. W 16 min wyrównał jednak Rafał Furtak. „Bankowcy” walczyli o pełną pulę i przedłużenie realnych szans na utrzymanie. Naraziło to drużynę Jacka Kuszty na kontrę, po której Ryszard Wadowski jak rasowy snajper umieścił piłkę przy dalszym słupku bramki. W końcówce za bezceremonialne powalenie wychodzącego na czystą pozycję rywala czerwoną kartkę obejrzał Daniel Nowosad, co osłabia Va Bank także w obliczu kolejnego meczu.

IV liga: Huragan Reaktywacja – Bystra Wojciechów 0:3 walkower
W niedzielne przedpołudnie Huragan  dysponował tylko jednym graczem. Wprawdzie nie byle jakim, bo Szymonem Kulą, ale nawet taka postać nie jest w stanie zapełnić wymaganych pięciu miejsc w protokole meczowym. Gdzie byli koledzy? Nie wiadomo. Bystra przybyła, zobaczyła, zwyciężyła i pojechała do domu.

Ekstraliga: Adampol Team – Tifosi 3:5 (0:3)
W sobotę Widok podał Adampolowi pomocną dłoń, pokonując Poker Team. Szanse na mistrzostwo dla świdniczan zostały przedłużone, ale jak się okazało – o ledwie kilkanaście godzin. Team Krystiana Jocia nie zdołał sprostać Tifosi. Adampol przybył na mecz w mocno osłabionym składzie i od początku widać było, że zdobycie punktów będzie dla „Piekarzy” piekielnie trudne. W dodatku słabszy mecz przytrafił się zwykle trzymającemu wysoki poziom Piotrowi Chlebusiowi. Przy dwóch pierwszych golach dla Tifosi mógł zachować się lepiej. Do przerwy Tifosi prowadziło zresztą nawet 3:0, a w 16 min już 4:0 po dublecie Piotra Prędoty i trafieniach Krystiana Okoniewskiego i Kamila Dudka. Adampol przebudził się z letargu i wreszcie zaczął wykorzystywać swoje okazje, których nie brakowało także na początku spotkania. Po dwóch golach zrobiło się ciekawie, bowiem do końca meczu pozostało jeszcze pięć minut. Jednak zamiast bramki kontaktowej, padł gol na 5:2. Dudek z własnej połowy trafił do pustej bramki, bowiem Adampol grał już wtedy w stylu Tifosi, czyli bez bramkarza. Joć zmniejszył jeszcze rozmiary porażki, ale był to gol kompletnie bez znaczenia.

I liga: Szerszeń Team – GP Togatus 1:2 (0:0)
Obie drużyny przed pierwszym gwizdkiem były bezpieczne o ligowy byt. Szerszeń Team zdegradować mógłby tylko kataklizm, a Togatus już tylko własne walkowery. Na boisku dało się wyczuć zapach pietruszki, o którą toczy się rywalizacja. Jedni i drudzy przystąpili do gry bez swoich czołowych zawodników i nic dziwnego, że spotkanie stało na kiepskim poziomie. Do przerwy notowaliśmy bezbramkowy remis. W 19 i 20 min błędy obrony „Hornets” wykorzystali Robert Misztal i Krzysztof Gołaszewski. Kontaktowy gol Marcina Goca z ostatniej minuty okazał się także golem honorowym.

III liga: Zdzichtex Areszt Śledczy – meble-ars.pl Zjednoczeni 1:1 (0:1)
Kolejny epizod zaciętej rywalizacji o awans do II ligi. Zjednoczeni odrobili lekcję z pierwszego meczu i wyłączyli z gry Przemysława Wójciuka. Desygnowani do walki z nim MichałowieMędrzecki i Sochan – spisywali się bez zarzutu. W dodatku w 10 min udało się objąć prowadzenie za sprawą Konrada Wabika. Swoje jak zwykle robił także Michał Malinowski, autor kilku świetnych interwencji. Do tego w tym sezonie zdążyliśmy się już przyzwyczaić. W końcu i on jednak skapitulował, ale po strzale, którego nie miał prawa obronić. W 23 min Robert Kazubski odpalił istną petardę i zrehabilitował się za to, że minutę wcześniej zmarnował przedłużony rzut karny. Oczywiście obroniony przez Malinowskiego, a sprokurowany w głupi sposób przez Mędrzeckiego, który później, w 23 min, obejrzał czerwoną kartkę wskutek dwóch żółtych.

Ekstraliga: Politechnika Lubelska – AZS UMCS 4:0 (3:0)
Politechnika w akademickich derbach wypunktowała AZS UMCS, pokazując, że nie rezygnuje z walki o brąz. Od początku drużyna Andrzeja Kurysa dominowała na placu gry, narzucając swoje warunki, a szybko strzelony przez Dawida Pikula gol ułatwił sprawę. W 4 min było już 2:0, bowiem Krzysztofa Ziętka pokonał również Marcin Borówka. W 11 min Tomasz Kisiel zagrał mocno, płaską, prostopadłą piłkę w kierunku Jakuba Wankiewicza. Ten nie zdołał jej trącić, ale zmylony bramkarz i tak skapitulował. Próbujący desperacko strzelić choćby jednego gola UMCS nadział się tylko na bramkę na 0:4. Wankiewicz poszedł do końca za strzałem kolegi do pustej bramki i miał rację. Piłka odbiła się od słupku, a tam czekał już z dobitką gracz „Polibudy”, który ustalił wynik meczu na 4:0.

I liga: Sparta – Undefined Team 2:5 (2:0)
Sparta po pierwszej połowie była bliska drugiego z rzędu i pierwszego odniesionego na boisku zwycięstwa. Prowadzenie 2:0 z Undefined było efektem goli Arkadiusza Wlizło (z rzutu karnego) i Bartłomieja Gnypa. Undefined przebudziło się jednak z letargu i w drugiej połowie narzuciło swoje warunki. Szybkie wyrównanie po golach Dawida Mazuruka i Jakuba Waliłki było kluczowe. „Spartanie” „zachwali się”, stosując terminologię bokserską, a potem zostali dobici. Mazuruk w 18 min miał już dublet. W 20 min swoją bramkę upolował Tomasz Flis, a kropkę nad „i” postawił Łukasz Barański. Po kiepskim początku sezonu 18/19 „Nieokreśleni” są teraz coraz bliżej utrzymania w lidze.

Ekstraliga: Politechnika Lubelska – Moore 2:1 (1:1)
Kolejkę nr 12 kończyła rywalizacja Politechniki z Moore, która miała ogromne  znaczenie dla walki o brąz. Moore drugi dzień z rzędu miało kłopoty kadrowe – tym razem na ławce ekip Marcina Urbana zasiadł ledwie jeden zawodnik. Długo nie oglądaliśmy otwarcia rezultatu. Politechnika nie forsowała tempa, szanując rywala i czekając na swoje okazje. Dobrze bronił zresztą Mateusz Dudek. W końcu w 11 min udało się. Jakub Wankiewicz sfinalizował kontrę swojego zespołu, która rozpoczęła się po stracie Macieja Sebastianiuka w środku. Podopieczni Andrzeja Kurysa nie nacieszyli się prowadzeniem dłużej niż minutę. Bartłomiej Barwiak ograł rywali w imponującym stylu i wypracował sobie pozycję strzelecką, a następnie pewnym uderzeniem umieścił piłkę w siatce. Druga połowa to kalka pierwszej. Moore głównie się broniło, a Politechnika w niezbyt zawrotnym tempie próbowała skruszyć  nomen omen mur. Zwycięski gol padł w 20 min, a jego autorem był Marcin Borówka, który wykorzystał dogranie z rzut rożnego, ubiegł kryjącego go Urbana i nie dał szans Dudkowi.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.