Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (521)



HLAKP 18/19 zakończony! Ostatni weekend to kwintesencja piłkarskich emocji. Najpierw ligowa walka o mistrzostwo w I, II i III lidze, potem starcia turnieju mistrzów, w międzyczasie arcyistotne baraże o Ekstraligę, a na deser wisienka na torcie w postaci finału Mastersa, z udziałem dwóch medalistów tego sezonu. Było na co popatrzeć. Będzie więc o czym poczytać.

III liga: Ułani – Billennium 3:3 (1:0)
Mecz bez stawki nie okazał się nudny i do zapomnienia, a wręcz przeciwnie. Od pierwszych minut przewagę optyczną uzyskali Ułani, którzy w pierwszej połowie zadali jeden cios. Strzał z woleja Adama Rasiaka okazał się skuteczny, a zasłonięty Krzysztof Skrzypek skapitulował. Druga połowa zaczęła się od przypadkowego, pechowego „samobója” w wykonaniu Pawła Wancerza. Gdy w 19 min Rasiak podwyższył na 3:0, można było sądzić, że Ułani wygrają swój czwarty kolejny mecz w grupie spadkowej, a kwestią otwartą pozostaną rozmiary zwycięstwa. Tymczasem Billennium nie tylko odrobiło straty, ale w ciągu ostatnich pięciu minut zmarnowało także przedłużony rzut karny! Kontaktowego gola strzelił Rafał Pulik. Dwie kolejne bramki zdobył Rafał Waszczuk. Przy takim przebiegu meczu zawsze na myśl przychodzi pamiętny finał Ligi Mistrzów w Stambule.

III liga: KP Wicher – KP Starówka 4:4 (1:2)
Drugi mecz o pietruszkę w grupie spadkowej III ligi i drugie świetnie widowisko zakończone remisem. Tym razem Wicher walczył ze Starówką. W pierwszej połowie Starówka dwukrotnie prowadziła po bramkach Grzegorza Mocnego i Kamila Marczyńskiego. Rozdzieliło je trafienie na 1:1 Mateusza Pogody, po którym szybko Starówka wróciła na prowadzenie. W 14 min Michał Cios umieścił piłkę we własnej bramce i trudno było sądzić, że Wicher przebudzi się. Tymczasem nagle to zespół ze Starego Miasta wpadł w letarg, szczególnie w defensywie. W ciągu trzech minut Wicher nie tylko odrobił straty, ale także wyszedł na prowadzenie 4:3. Nie minęła jednak minuta, a Patryk Chudy kapitalnie uderzył z rzutu wolnego, omijając mur i zaskakując bramkarza strzałem przy bliższym słupku. Jak się później okazało – był to gol na wagę remisu. Starówka pożegnała się z ligą w niezłym stylu.

I liga: Dziesiąta – Czarni 4:3 (3:2)
Dziesiąta potrzebowała zwycięstwa, by przeskoczyć Czarnych i zagrać w niedzielę w barażu o Ekstraligę. Udało się! Obie drużyny przystąpiły do gry osłabione brakiem istotnych zawodników. W drużynie Czarnych w oczy rzucał się brak Jakuba Szymali. Jego koledzy dzielnie próbowali przynajmniej  zremisować. Prowadzili 1:0 już od 1. minuty, potem 2:1 w 4. minucie, ale Dziesiąta także wiedziała o co gra i szybko niwelowała każdą ze strat. W 9 min przedłużonego rzutu karnego nie wykorzystał Łukasz Styżej. W 11 min po raz pierwszy to drużyna Piotra Sternika, po właśnie jego golu, wyszła na prowadzenie 3:2. W 16 min Sławomir Flis skompletował jednak dublet i zrobiło się 3:3, co przybliżało do gry o awans Czarnych. Kluczowa dla losów tej rywalizacji bramka padła w 21 min. Daniel Brzozowski oddał niesygnalizowany strzał szpicem buta, który z łatwością powinien zostać złapany przez Dariusza Wilczyńskiego. Temu jednak przydarzył się klops – przepuścił piłkę między rękami i nogami, a ta po chwili zameldowała się w bramce. Mimo uporczywych starań Czarnych, Dziesiąta dowiozła korzystny wynik.

II liga: Mustang Marketing – Restauracja Szwejk 4:2 (1:1)
Mustang Marketing pewny utrzymania w lidze potrafił pokazać swoją lepszą, ładniejszą twarz. W sobotę „Dzikie Konie” zagrały ofensywnie, skutecznie i zasłużenie pokonały 4:2 Restaurację Szwejk. Zaczęło się wprawdzie od gola dla Szwejka, ale bramkę Mateusza Kowalika zripostował szybko Ireneusz Zygmunt. Kilka minut drugiej połowy wystarczyło Sebastianowi Kuli na skompletowanie dubletu. Jakub Gałka zmniejszył straty, ale ostatnie słowo należało do Michała Junga, który trącił piłkę po strzale z rzutu wolnego jednego z kolegów i zdobył gola na 4:2. Obie drużyny już wcześniej utrzymały się w lidze, więc był to kolejny z cyklu meczów o czapkę śliwek.

I liga: Szerszeń Team – Undefined Team 3:2 (0:1)
Szerszeń Team potrzebował wygranej, by zapewnić sobie utrzymanie w lidze. Mimo nieobecności podstawowego bramkarza, Jakuba Barana, sztuka ta się udała. Początek tego nie zapowiadał, bo już w 4 min Michał Krzak pokonał Pawła Małka i do przerwy wynik nie ulegał zmianie. Początek drugiej połowie to mocne uderzenie Szerszeni – najpierw ładnie kontrę wykończył Rafał Borowski, a potem po rozklepaniu obrony rywali formalności dopełnił Jarosław Oleksiak. W 21 min to Undefined odpowiedziało świetną wymianą podań, po której Krzysztof Nastulak nie miał problemu z umieszczeniem piłki w bramce. W 22 min Daniel Mróz rozstrzygnął losy meczu. Jego strzał w zamieszaniu pod bramką Axela Łomicza wylądował w siatce. Szerszeń utrzymał się więc na pewno, a Undefined musiało czekać na wynik meczu Posesji. Agencja Nieruchomości potrzebowała jednak ośmiobramkowej wygranej nad Togatusem, więc sprawa była praktycznie przesądzona.

II liga: Hüttenes-Albertus – MPK 2:1 (1:0)
MPK podsumowało swój sezon zakończony spadkiem klasycznym dla siebie meczem, w którym „Kierowcy” nie byli gorsi, a jednak przegrali. Pierwsza połowa to duża przewaga MPK i wynik 0:1. Gdy jednak marnuje się nawet rzut karny (Artur Mrozik przegrał pojedynek z Marcinem Mendelem, który zrehabilitował się w ten sposób za sprokurowanie karnego), trudno liczyć na sukces. W 10 i 19 min bramki dla Hüttenesa zdobywał najskuteczniejszy w tym zespole Artur Harasim. W 23 min Mrozik znalazł wreszcie sposób na kapitalnie broniącego w tym meczu bramkarza rywali, ale na odrobienie wszystkich strat nie starczyło już czasu.

II liga: Legion – Stare Bronowice 0:3 walkower
Legion już w sobotę poddał spotkanie z Bronowicami walkowerem, więc obie drużyny zaoszczędziły sobie niepotrzebnej podróży na Głęboką.

I liga: GP Togatus – Posesja 3:6 (2:1)
Posesja stała pod ścianą, wcale nie sącząc kakao, jak chciałoby się dośpiewać. Zespół Artura Bogaja potrzebował bardzo wysokiej wygranej nad Togatusem, by zachować status pierwszoligowca. Nie udało się, o czym przesądziła pierwsza połowa, przegrana 1:2. W drugiej drużyna Posesji powalczyła bardzo dzielnie. Odrobiła stratę, wyszła na prowadzenie, potem Togatus wyrównał, by ostatnie trzy słowa, w samej końcówce, należały znów do Posesji. Michał Czarnecki skończył mecz z hat-trickiem, dwa gole dorzucił Michał Kozak, a jednego Aleksander Szczuchniak. W takim składzie personalnym jak w tym spotkaniu, Posesja to solidny pierwszoligowiec, który nie miałby problemów z utrzymaniem. To był jednak miły akcent na otarcie łez. Togatus już dużo wcześniej zapewnił sobie ligowy byt i w ostatnich kolejkach głównie „odcinał kupony”.

III liga: meble-ars.pl Zjednoczeni – Bio Berry 1:1 (1:1)
Zjednoczeni potrzebowali minimum remisu, by wygrać III ligę. Bio Berry grało jednak o swoje, wciąż realnie myśląc o awansie. Mecz miał więc spory ciężar gatunkowy. Początek zapowiadał kapitalne, dramatyczne widowisko. Szybki gol Michała Muchy i równie szybka odpowiedź Michał Sochana. Po trzech minutach 1:1. I… I nic! Po 24 minutach także 1:1. Zjednoczeni bronili się, Bio Berry nieporadnie atakowało, a nawet gdy ataki były „poradne”, bo i tak Michał Malinowski nie zgubił przez tydzień swojej wysokiej formy. Nie była to może bardzo efektowna pieczęć, postawiona na mistrzowskim tytule III ligi, ale koniec końców team Mariusza Kaźmierskiego miał powody do radości.

II liga: Wściekłe Psy – Bosko 4:2 (0:1)
Poznaliśmy mistrza III ligi, więc pora była na ostateczne rozstrzygnięcie w II lidze. Tu Wściekłe Psy grały z Bosko. Ci drudzy potrzebowali wygranej, tym pierwszym wystarczał remis. W 10 min sędzia Adrian Mańko dopatrzył się faulu na jednym z graczy Bosko. Mimo całej litanii protestów, arbiter pozostał niewzruszony. Okazję na bramkę zamienił najlepszy strzelec drugiego frontu, Kacper Wanielista. Na drugą połowę „Wściekli” wyszli zmobilizowani, zapominając o sytuacji z końcówki pierwszej połowy. Konsekwentna gra przyniosła efekty. W 16 min wyrównał Patryk Błaszczuk. Trzy minuty później na 2:1 trafił Marcin Kierepka. Bosko musiało ruszyć do przodu, w poszukiwaniu dwóch bramek. Tymczasem w 24 min Wasyl Slobodyan, mimo tego, że był faulowany przez Jakuba Kosikowskiego, zdołał utrzymać się na nogach i posłać piłkę do bramki. Sędziom wyszedł niezły przywilej korzyści, a Kosikowski został oszczędzony, bo czerwona kartka wisiała w powietrzu. Bramkarz Bosko kilkanaście sekund później znalazł się niepilnowany pod bramką Wściekłych Psów i strzelił gola na 2:3, ale jego drużyna wciąż potrzebowała cudu. Taki jednak nie nastąpił. Tuż przed końcową syreną kropkę nad „i” postawił Adam Bratkowski. Jedni i drudzy za rok zagrają w I lidze, ale to Wściekłe Psy dostały przepustkę do Mastersa i puchar za wygranie ligi.

I liga: KS Ruta – RKS Perła 1:2 (0:0)
Ruta marząc o bezpośrednim awansie do Ekstraligi, potrzebowała pięciobramkowego zwycięstwa nad Perłą. Spotkanie nie mogło się więc rozpocząć lepiej dla podopiecznych Krzysztofa Grabowskiego, bo już w 3 min za ratunkowe zagranie ręką boisko opuścił Michał Nurzyński. Rzut karny zmarnował jednak Michał Zlot, który trafił w poprzeczkę! Do przerwy było 0:0. W 14 min swój strzelecki kunszt po raz enty udowodnił Przemysław Kwiatek. Perła prowadziła, a Ruta była już w zasadzie pogodzona z losem, choć żywiołowe reakcje trenera Grabowskiego na to nie wskazywały. Wyrównujący gol Michała Zlota przywrócił na chwilę cień nadziei, ale ostatnie słowo należało do Perły. W 19 min piłkę do bramki Gabriela Bednarczyka wbił Krzysztof Poleszak. Porażka Ruty oznaczała, że zespól ten rzutem na taśmę osunął się w tabeli na 3. miejsce i zamiast z UMWL, zagrał w niedzielę z Kaliną.

III liga: Zdzichtex Areszt Śledczy – Limuzyna z Lublina 6:5 (4:2)
Ligowy sezon 18/19 zakończył mecz Aresztu z Limuzyną. Ci pierwsi musieli zremisować, by uzyskać awans do II ligi. Limuzyna nie walczyła już o nic, ale na boisku nie było tego widać. Wprawdzie po pięciu minutach było 3:0 dla Aresztu. Bramka Grzegorza Cabana, a potem dublet Przemysława Wójciuka i mogliśmy sądzić, że jest „po ptokach”. Limuzyna pokazała jednak charakter. W 6 min do roboty zabrał się najlepszy w szeregach tej drużyny Marcin Płachta. Wprawdzie kolejny błąd obrony kosztował kolejną utratę bramki (znów niesamowity Wójciuk), ale Płachta w 12 min pokazał ponownie, że ten mecz się jeszcze nie skończył. W 14 min popularny „Badzio” miał już na koncie hat-trick, a w 16 min Paweł Tobiasz wyrównał fantastycznym uderzeniem z rzutu wolnego! Nagle Areszt znalazł się w bardzo trudnym położeniu, bo jeden gol dla Limuzyny wyrzucałby „Śledczych” z zielonego pola w tabeli, oznaczającego awans. Po cichu liczyła na to ekipa Bio Berry. Emocje sięgały zenitu, także te niezdrowe. Sędziowie od początku mieli ręce pełne roboty, czego dowodem była czerwona kartka (z dwóch żółtych) dla Pawła Dejki jeszcze w pierwsze połowie. W 19 min Caban zdobył swoją drugą bramkę  tym meczu i znów Areszt mógł odetchnąć. jednak tylko na parę chwil – w 22 min Tobiasz także pokusił się o dublet i mieliśmy już remis 5:5! W ostatniej minucie najwięcej zimnej krwi zachował jednak Wójciuk. Jego czwarty gol przesądził sprawę. Areszt wygrał 6:5, uzyskał upragniony awans, a Limuzynie pozostała satysfakcja po naprawdę świetnym meczu. Do pełni szczęścia brakowało jednak dużo szczelniejszej gry obronnej. Wójciuk momentami robił co chciał, tak zresztą jak w wielu innych meczach tego sezonu.

Masters: Grupa A
Spotkania grupy A turnieju Masters rozpoczęły się od rywalizacji Poker Teamu z Wściekłymi Psami. „Karciani” pokazali co to znaczy mistrzowska klasa. Grając bez zmienników łatwo przejechali się po mistrzu II ligi, pokonując go aż 72, a hat-tricka ustrzelił Wojciech Krzymowski. Tego samego dnia Poker odprawił jeszcze z kwitkiem Zjednoczonych, choć tym razem drużyna „lakpowych” arcymistrzów musiała się trochę namęczyć. Zjednoczeni trzykrotnie wyrównywali –  na 1:1, 2:2 i 3:3. Ostatnie słowa należały jednak do Poker Teamu, co oznaczało, że pierwszy niedzielny mecz, o 9:00 rano, rozstrzygnie kwestię awansu z 2. miejsca. Ta pora wyraźnie „przerosła” Zjednoczonych, którzy zebrali skład bez rezerwowych i nominalnego bramkarza, a ile znaczy dla tej drużyny obecność Michała Malinowskiego, to wiemy dobrze. Wściekłe Psy rozgromiły rywali aż 9:0, nie pozostawiając żadnych złudzeń.

Masters: Grupa B
W grupie rywalizacja rozpoczęła się od małej niespodzianki, za jaką należy uznać skromne zwycięstwo Marmoty nad Bombardino 716. Mistrz IV ligi zdobył gola już w na początku meczu, kiedy asystę Rafała Piwońskiego wykorzystał Krzysztof Wójcik. W kolejnych minutach Marmota głównie się broniła. Robiła to nieźle, a gdy nawet zdarzały się pomyłki, kapitalnie bronił Przemysław Hajkowski, którego kilka interwencji to po prostu klasa światowa. Bombardino biło głową w mur i nabiło sobie tylko guza, z którym gra się ciężko. W drugim meczu „Numeryczni” ulegli więc Politechnice – już wyraźniej, bo 1:4. Po sobocie jasne było już więc, że w półfinałach zagrają Marmota i Politechnika, a ich mecz z niedzieli rano zdecydował o tym, kto uniknie rywalizacji z Pokerem w tej fazie. Udało się to Politechnice, która wygrała 3:2. O porażce „Świstaków” zdecydowały dwa proste błędy z początku meczu, kiedy „Polibuda” dwukrotnie trafiała do pustej bramki. Piwoński dwoił się i troił, ale jego dwa gole to za mało.

Baraże o Ekstraligę
Barażowe mecze pokazały, że spora różnica dzieli Ekstraligę od czołówki I ligi. O ile Dziesiąta powalczyła z UMWL jak równy z równym i pewnie mogła żałować, że nie może skorzystać ze wszystkich najlepszych zawodników, o tyle drugi mecz barażowy to kliniczny przykład tego o czym napisaliśmy w pierwszym zdaniu. Wróćmy jeszcze do rywalizacji UMWL z Dziesiątą. Kluczowa była pierwsza połowa, a zwłaszcza jej druga część, a kiedy „Urzędnicy” zdobyli trzy gole. Marcin Kubiak, Michał Morawski i Grzegorz Mulawa wypracowali sporą zaliczkę. Dziesiąta wiedziała jednak o co gra i nie zamierzała składać broni. Konrad Kiejda szybko zniwelował stratę i przywrócił nadzieję. W 22 min po dobrym rozegraniu i sprytnym strzale Jakuba Majewskiego zrobiło się tylko 3:2 dla UMWL. Końcówka była więc bardzo emocjonująca, ale drużyna Piotra Sternika nie dała rady. Drugi baraż to starcie Kaliny z Rutą. Mistrzowie OLS przystąpili do gry w tak osłabionym składzie, że można było spekulować czy w ogóle podejmą wyrównaną walkę z rozgrywającym świetny sezon „czarnym koniem” I ligi. A jednak! Kalina nie tylko nawiązała walkę, nie tylko tę walkę wygrała, ale finalnie schodziła z boiska z wynikiem 3:0. Ogromne doświadczenie wzięło górę i nawet nieobecność wielu kluczowych graczy nie okazała się przeszkodą. Pierwszą bramkę zdobył Tomasz Piekarczyk, a potem Kalina przez wiele minut szanowała skromne prowadzenie. Dowiozła je do 24  min, kiedy wyprowadziła jeszcze dwa ciosy. Marek Gliwka i Mateusz Misztal przypieczętowali utrzymanie Kaliny. Baraże jak to baraże – jednym radość, drugim smutek.

Masters: Półfinały
Oba półfinały Mastersa zakończyły się zwycięstwami 6:1 Ekstraligowców. Najpierw Poker pokonał Marmotę, a potem w takim samym stosunku Politechnika rozprawiła się z Wściekłymi Psami. Poker prowadził 1:0, ale potem do głosu doszła Marmota. Rafał Piwoński strzelił gola i zmarnował dwie stuprocentowe sytuacje. Poker swojej okazji z rzutu wolnego nie zaprzepaścił. Paweł Bielak uderzył znakomicie, od poprzeczki, choć miejsca na taki strzał było bardzo niewiele. W drugiej połowie Marmota nie była już równorzędnym rywalem dla „Pokerzystów” i zasłużenie zeszła z boiska z dużym bagażem bramek. Wściekłe Psy z kolei rozpoczęły swój mecz z Politechniką od prowadzenia po golu Patryka Błaszczuka, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni, miłe złego początki itd. Podopieczni Andrzeja Kurysa wrzucili wyższy bieg i po prostu odjechali rywalom, choć do przerwy, podobnie jak Poker, prowadzili tylko 2:1.

Masters: Finał. Poker Team – Politechnika Lubelska 7:4 (2:2)
Finałowy mecz mógł się podobać, choć pewnie nie koneserom futsalu taktycznego, pełnego odpowiedzialnej, solidnej gry obronnej. Politechnika szybko objęła dwubramkowe prowadzenie, ale niedługo się nic nacieszyła. Łukasz Sobiech i Bartosz Nogas odrobili stratę, a po zmianie stron „Karciani” przycisnęli i systematycznie punktowali błędy przeciwników. Marnie w bramce Politechniki spisywał się Karol Krawczyk, zastępujący kontuzjowanego przed tygodniem Władysława Śniżkę. Krawczyk praktycznie przepuszczał wszystkie groźniejsze i mniej groźne strzały rywali, a gdy nie ma się wsparcia bramkarza w meczu z Pokerem, nie można liczyć na nic dobrego. Dawid Pikul próbował podłączać swoją drużynę pod respirator. Skończył mecz z hat-trickiem, ale Poker był po prostu dużo skuteczniejszy i wygrał 7:4. Wliczając Mastersa, „Karciani” wygrali w tym sezonie 16 z 17 meczów na parkiecie przy Głębokiej. Ich łączny bilans bramkowy z tych dwóch rozgrywek to 96 goli strzelonych i 39 bramek straconych. Jedno słowo. Zaorane.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.