Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (534)



Wszystkie grające w lidze drużyny mają po 13 rozegranych gier, a to widomy znak, że nastała właśnie letnia przerwa. Dla jednych będzie symboliczna, bo już za kilka dni startuje Puchar OLS, ale dla innych to ponad 1,5 miesiąca laby od futbolu. My jednak cyklicznie będziemy opisywać wydarzenia w Pucharze OLS, a także w planowanych na przyszły weekend Mistrzostwach Lublina w beach soccerze. Póki co serwujemy opisy meczów 13. kolejki, która trwała aż dwa tygodnie!

I liga: Gliniana – UMWL Szkoltex 2:2 (1:1)
W czwartkowy wieczór UMWL rozgrywał dwa mecze. Na pierwszy ogień poszły ligowe zaległości z Glinianą. To był naprawdę dobry mecz, choć początek z obu stron obfitował w niedokładności. Skończyło się to w 4 min, kiedy po składnej akcji Piotr Ziółkowski dopełnił formalności i otworzył wynik meczu. Cztery minuty później nieco zaskakujący strzał fałszem oddał Szymon Tatara. Maciej Ziółkowski spodziewał się chyba, że piłka wyjdzie za bramkę i odpuścił interwencję, a futbolówka otarła się o słupek i zatrzepotała w siatce. Nie był to jedyny błąd popularnego „Majdana” w tym meczu, ale o tym za chwilę. Kilka chwil po przerwie Gliniana wróciła na prowadzenie. Ładnym rogalem do bramki Kamila Kądziołki piłkę zawinął Kamil Dudek. Już minutę później z ostrego kąta wyrównał Michał Morawski – ten gol na pewno obciąża konto bramkarza Glinianej. W ostatnich 10 minutach sytuacji z obu stron nie brakowało. Najpierw lepsze miał UMWL, ale często brakowało milimetrów. Potem inicjatywa należała do Glinianej, ale i beniaminek nie potrafił spuentować swoich akcji. Ciekawy mecz i podział punktów.

III liga: Malagenia – Bio Berry 6:2 (4:0)
Mecz bez większej historii. Tak dobrze grającej Malagenii w tej rundzie nie oglądaliśmy. Od pierwszych minut team Pawła Kępki narzucił swoje warunki, przeważał i wykorzystywał okazje. Duet Michał WasilDaniel Wójcikowski robił z rywalami co chciał. Wynik 4:0 do przerwy mówi sam za siebie. W drugiej części Malagenia nieco spuściła z tonu i ta odsłona zakończyła się remisem 2:2, ale ani przez moment wygrana podopiecznych „Kemposha” nie była zagrożona. Słaby mecz Bio Berry.

IV liga: Cloud Shisha Lounge Bar – Wolcar Auto 1:1 (1:1)
Mecz na bardzo dużej intensywności, przyjemny dla oka. Jedni i drudzy twardo walczyli o każdy centymetr granulatowej nawierzchni i dało się wyczuć, że oglądamy czołowe zespoły IV ligi. Było to zderzenie dwóch stylów gry. Cloud Shisha bardziej ofensywna, ale też dużo akcji w stylu „jeźdźców bez głowy”. Dmytro Charushyn w swoim stylu kreował grę, ale też nadużywał dryblingów. Wolcar był dużo bardziej poukładany i wyczekiwał na swoje okazje. Gol na 1:0 dla Cloud Shishy padł po błędzie Michała Mędrzeckiego, który wybił piłkę wprost pod nogi rywala. Już 3 minuty później wyrównał Wojciech Kopeć. Było jeszcze kilka sytuacji, ale summa summarum wynik remisowy nikogo nie krzywdzi.

I liga: Bombardino 716 – UMWL Szkoltex 2:0 (0:0)
Drugi czwartkowy mecz przy Tumidajskiego nieco zawiódł. UMWL wyraźnie nie miał już tylu sił, co w pierwszej rywalizacji z Glinianą i odbiło się to negatywnie na grze drużyny. Bombardino skorzystało z dość słabego tempa i nie grając wybitnego spotkania, wygrało 2:0. Oba ciosy wyprowadził Ernest Tatara. Za pierwszym razem wystarczył niezbyt mocny, płaski strzał z pola karnego. Za drugim razem snajper „Numerycznych” najpierw pokracznie upadł, czym nieco zmylił bramkarza UMWL. W drugim tempie leżąc Tatara posłał jeszcze strzał, a piłka zameldowała się w siatce. Przewaga „Urzędników” nie znalazła żadnego odzwierciedlenia w wyniku. Wyniku, który finalnie mógł być minimalnie lepszy dla zespołu Grzegorza Łaty. Tuż przed uderzeniem Piotra Szewczyka, które wylądowało pod poprzeczkę, arbiter niepotrzebnie zakończył mecz, sądząc, że jest już po zagrożeniu. Spory błąd, na szczęście bez wpływu na końcowe rozstrzygnięcie.

III liga: Malagenia – KP Starówka 6:2 (2:0)
W piątek Malagenia zagrała to jeszcze raz, tak jak Sam. Chodzi oczywiście o powtórkę wyniku z czwartku. Tym razem ekipa Pawła Kępki w pokonanym polu pozostawiła Starówkę. Od pierwszych minut Malagenia dominowała, ale dopiero w 10 min strzelecką niemoc drużyny przełamał Paweł Basznianin. W doliczonym czasie pierwszej połowy „poprawił” Michał Wasil. Nie było najmniejszych wątpliwości, kto w tym meczu gra lepiej. Starówka odgryzała się sporadycznie. Przy obu bramkach Kamila Marczyńskiego lepiej zachować się powinien młodziutki golkiper, Patryk Sobstyl. Jego błędy nie zniweczyły jednak pracy kolegów z pola. Podobnie jak w czwartek hat-tricka upolował Wasil, a dublet dorzucił Daniel Wójcikowski.

Ekstraliga: Poker Team – Widok 10:0 (5:0)
Po serii gorszych występów przyszedł czas na przełamanie dla Poker Teamu, który na pewno tak łatwo nie złoży broni w walce o mistrzostwo. W piątkowy wieczór „Karciani” rozbili Widok aż 10:0. Biorąc pod uwagę fakt, że Widok nie dysponował nominalnym bramkarzem, a Wojciech Krzymowski zebrał naprawdę silny skład, to rozmiary wygranej nie są wcale aż tak szokujące. Poker po prostu od pierwszych minut niepodzielnie dominował na boisku, do tego stopnia, że w końcówce zawodnicy mogli całkiem jawnie skupiać się na podbijaniu dorobku w klasyfikacji Masters Multi Challenge. Szczególnie paradnie wyglądały próby dopisania do listy strzelców Jacka Paździora, któremu  wyjątkowo nie szło w roli snajpera. W ostatniej akcji meczu i on jednak zdobył swojego gola. Gola za 11 punktów, bo nie dość że był to szósty strzelec zespołu w tym meczu (+6 pkt), to jeszcze oznaczało to dwucyfrówkę (+10 pkt zamiast +5).

IV liga: Atmosfera Zabawa Sport – Stara Gwardia 2:0 (0:0)
Stara Gwardia postawiła bardzo solidny opór liderowi i do ostatnich minut miała szansę na punkt. AZS oczywiście przeważał, ale po początkowym okresie przytłaczającej dominacji, potem Gwardia broniła się rozsądnie. Dobrze bronił Jan Stankiewicz, świetnie „czyścił” Daniel Borzęcki, a pozostali dobrze łatali wszelkie dziury w środku, dzięki czemu zbierali mnóstwo bezpańskich piłek. AZS konstruował swoje akcje  w bólach, a gdy pod bramką Stankiewicza było już zagrożenie, to wciąż brakowało zimnej krwi. Niemoc została przełamana w 21 min, gdy z bliskiej odległości piłkę do bramki wbił Marcin Goc. Gol na 2:0 był już pokłosiem tego, że wszyscy, włącznie ze Stankiewiczem, ruszyli do przodu, szukając wyrównania. Kontra i łatwa bramka Daniela Lipnickiego.

I liga: Ekipa 666 – Gliniana 4:4 (0:2)
Już po raz drugi w tym sezonie mecz Ekipy 666 z Glinianą, czyli pojedynek dwóch pierwszoligowych beniaminków, był niesłychanie emocjonujący. Długo zapowiadało się na wygraną Glinianej, która po dwóch golach Mikołaja Poniatowskiego prowadziła 2:0. W 15 min dzięki rykoszetowi Ekipa złapała kontakt, ale na krótko. Dwie minuty później mogło być 3:1, ale Damian Falisiewicz zmarnował rzut karny. W 19 min za sprawą niepilnowanego przy rzucie rożnym Arkadiusza Procha i tak zrobiło się 3:1. W 20 min po serii koszmarnych błędów w defensywie Glinianej, Paweł Michalski po raz kolejny przywrócił „Piekielnym” szansę na punkty. Mecz nabierał rozmachu z każdą minutą. W 24 min Paweł Jakubczak bardzo ładnym uderzeniem podwyższył na 4:2. Koniec emocji? A gdzie tam! Natychmiast po wznowieniu Mirosław Cioch wyszedł na czystą pozycję i mimo desperackiej interwencji Macieja Ziółkowskiego, zdołał umieścić piłkę w siatce. Nie minęło 60 sek, a w protokole meczowym było już 4:4! Mocny wrzut z autu Jacka Bojanowskiego, błąd Ziółkowskiego, któremu piłka przelała się po rękawicach i po chwili eksplozja radości w szeregach Ekipy 666! Doliczony czas gry nie przyniósł już bramek. Działo się naprawdę dużo – tak w trakcie meczu, jak i po nim. Pomeczowych wydarzeń jednak nie opiszemy, bo zachowanie niektórych osób (niestety już nie po raz pierwszy) jest poniżej krytyki.

Puchar Ligi: CH Olimp – Va Bank 0:1 (0:1)
Va Bank jest jednym z oczarowań Pucharu Ligi. Drużyna „Bankowców” w poniedziałek uzyskała awans do ćwierćfinału, minimalnie pokonując Olimp. Zwycięską bramę w końcówce pierwszej połowy zdobył najlepszy na placu gry Karol Wróbel. Już wcześniej „opukał” on mocnym uderzeniem z dystansu słupek bramki. Olimpowi wyraźnie brakowało ofensywy w jakości, a mądrze broniący się gracze Va Bank wytrzymali wszystkie trudne momenty w drugiej połowy i nie dali sobie wbić ani jednego gola.

III liga: meble-ars.pl Zjednoczeni – Mat-Geo 3:0 (1:0)
Wreszcie bardzo dobry od A do Z mecz rozegrali Zjednoczeni. Rola beniaminka III ligi na razie przerastała ekipę Mariusza Kaźmierskiego, która ma przecież spory potencjał. Mimo braku nominalnego golkipera czy nieobecności Sebastiana Zlota, w poniedziałkowy wieczór Zjednoczeni zagrali koncertowo, a szczególnie duet Konrad WabikGrzegorz Kościk. Kościk upolował dwa gole i asystę. Niewiele zabrakło, a skończyłby mecz z hat-trickiem. Jego aktywność była walorem nieocenionym. Mat-Geo? Słaby mecz, praktycznie do zapomnienia. 

Ekstraliga: Antique – Ipso Iure 2:1 (0:1)
Z walki o najwyższe cele w tym sezonie wyraźnie ochoty rezygnować nie ma Antique. W poniedziałkowy wieczór team  Krzysztofa Chilimoniuka po trudnym meczu minimalnie ograł Ipso Iure. Do przerwy to „Prawnicy” prowadzili 1:0, a autorem jedynej bramki był niezawodny w tym sezonie Dawid Ptaszyński. Końcówka pierwszej połowy i początek drugiej to okres wyraźnej przewagi optycznej „Stolarzy” i kwestią czasu wydawał się  gol wyrównujący. Mógł zresztą paść już wcześniej, ale swojego dnia wyraźnie nie miał Kamil Cieśla, marnujący wiele szans. W 22 min swojego dopiął Łukasz Skroban.  Kolejne  minuty to dość wyrównana walka obu drużyn, z lekką przewagą Antique. Fajerwerków nie było, ale na nudę także nikt nie narzekał. W końcu i Cieśla przełamał swoją strzelecką indolencję i w 35 min w sprytny sposób nabrał Kamila Ciągło, bramkarza Ipso Iure. Natychmiastową decyzją „Prawników” było wycofanie bramkarza, które równie szybko skończyło się katastrofą i czerwoną kartką Ptaszyńskiego, który nieprzepisowo powstrzymał wychodzącego na czystą pozycję Cieślę.

I liga: UMWL Szkoltex – Undefined Team 3:0 walkower
UMWL Szkoltex pokonał Undefined bez konieczności kopania piłki. Drużyna Undefined zebrała w tym dniu czterech zawodników, a dwaj, którzy anonsowali się, finalnie na Orlik nie dotarli.

Puchar Ligi: Moore – Bombardino 716 4:4 (1:2) k. 2:4
Kolejny ekstraligowiec za burtą Pucharu Ligi. Bombardino w lidze nieco zawodzi, ale w Pucharze Ligi jest już w ćwierćfinale! We wtorkowy wieczór ekipa Marcina Urbana podeszła do meczu chyba zbyt nonszalancko, co było widać choćby w grze Bartłomieja Barwiaka. Były napastnik KS Marmoty wyratował się jednak hat-trickiem, w dodatku zdobywając gola na 4:4 w ostatniej akcji meczu. Dzięki temu Moore w ogóle miało okazję strzelać rzuty karne. Już w pierwszej próbie obok bramki uderzył Jakub Kawalec. Potem także Barwiak się nie popisał – próbował „podcinki” a’la Antonin Panenka, ale bramkarz wyczuł jego intencję. Zawodnicy Bombardino strzelali bez pomyłki i udowodnili, że zbierając podstawowy, najsilniejszy skład, są w stanie powalczyć z praktycznie każdym.

I liga: UMWL Szkoltex – Elektro-Spark 2:0 (1:0)
UMWL nie musiał rywalizować z Undefined (walkower), więc do meczu z Elektro-Sparkiem mógł podejść wypoczęty. W efekcie po niezłym meczu podopieczni Grzegorza Łaty wygrali 2:0. Jedynego gola pierwszej połowy w jej ostatniej akcji zdobył Michał Morawski. Jak wyglądała ta bramka? Morawski ruszył z indywidualną akcją, minął kilku rywali na szybkości, a następnie przerzucił piłkę nad bramkarzem. Klasa! Niedługo po przerwie Marcel Poleszak przepuścił płaski strzał z dystansu Grzegorza Mulawy, prawdopodobnie sądząc, że piłka nie zmierza w światło bramki. W 21 min mogło być 3:0, ale Poleszak w ładnym stylu obronił rzut karny, wykonywany przez Morawskiego. Chwilę wcześniej popularny „Minio” został wycięty w polu karnym przez Mateusza Flisa.

I liga: Bombardino 716 – Restauracja Szwejk 3:0 (1:0)
Od początku meczu nie było wątpliwości, kto jest tutaj lepszy. Bombardino przeważało, ale wygranie meczu „Numerycznym” mocno ułatwił bramkarz rywali. Przy pierwszym golu niepotrzebnie złapał podanie od jednego z kolegów, choć pół drużyny krzyczało mu, by tego nie robił. Rzut wolny pośredni z bliskiej odległości przyniósł trafienie Tomasza Mazura. Przy golu nr 2 golkiper chciał zabawić się w antycypowanie zagrania rywala i oszukał się na tym, dzięki czemu Danielowi Stachurskiemu  pozostało tylko kopnąć piłkę do odsłoniętej bramki. Szwejk naciskał, ale był mało konkretny. Swoje zrobił także Krzysztof Kania, bramkarz Bombardino. Wynik w 24 min ustalił Marcin Sawicki III.

Ekstraliga: Politechnika Lubelska – Dziesiąta 2:1 (0:1)
Trzecia i czwarta drużyna ubiegłego sezonu w Ekstralidze stworzyły niezłe, zacięte spotkanie w środowy wieczór 19 czerwca. W pierwszej połowie po okresie przewagi „Polibudy” pierwsi cios zadali gracze Dziesiątej. Piłka zagrana z bocznej strefy trafiła na głowę Jakuba Łuczyńskiego, a ten świetnym uderzeniem zdobył gola. Politechnika odpowiedziała dopiero po przerwie. W 22 min z bliskiej odległości piłkę do bramki Piotra Sternika wbił Michał Rzążewski. Obie drużyny grały dość otwarty futbol. Politechnika miała więcej okazji i była ciut lepsza, ale i Dziesiąta wiele razy była blisko szczęścia, ale nie potrafiła finalizować swoich szans. Zwycięski gol padł w 32 min, a jego autorem był Marcin Borówka. W końcówce Dziesiąta odsłoniła się, całkowicie odpuszczając obronę i doprawdy trudno zrozumieć jak Politechnika nie podwyższyła wyniku. Okazji po kontrach było bez liku.

IV liga: Szukamy Sponsora – OBI Zwycięska 0:2 (0:1)
OBI zasłużenie zainkasowało trzy punkty w niedzielne południe. Od samego początku to drużyna reprezentująca market budowlany była stroną przeważającą i miała sporo okazji. Dość szybko padł też pierwszy gol, bowiem już w 2 min Tomasz Szumilak zdobył gola, przy sporym „współudziale” bramkarza Krzysztofa Laskowskiego. W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Szukamy Sponsora bezskutecznie próbowało ugrać cokolwiek, podczas gdy OBI długo nie potrafiło przypieczętować swojej przewagi. W końcu w 22 min Jakub Tomczak trafił na 2:0.

IV liga: KS Świeżaki – Billennium 0:1 (0:1)
Billennium miało spore problemy kadrowe, a mimo to poradziło sobie ze Świeżakami. „Informatycy” już w 1 min wyprowadzili zabójczą kontrę, sfinalizowaną przez Roberta Kozaka. Potem skutecznie bronili się do samego końca. Świeżaki grały tak nieporadnie, jak kolejkę temu BIGOS przeciwko nim. Krzysztof Skrzypek tylko kilka razy został zatrudniony do jakichkolwiek interwencji, ale było to stanowczo zbyt mało, by myśleć o punktach. Solidność w defensywie Billennium okazała się kluczem do wygranej, nawet mimo braku zmienników.

II liga: CH Olimp – KP Wicher 1:2 (0:1)
Olimp i KP Wicher przyzwyczaiły nas do solidnej gry, bez fajerwerków. I tak też było w niedzielne popołudnie, kiedy to Wicher w stosunku 2:1 ograł ekipę Centrum Handlowego. W pierwszej części gry padł raptem jeden gol i to dość kuriozalny. Wybijając piłkę Piotr Piekarz, golkiper Olimpu, nastrzelił nadbiegającego Adriana Wójcika, a piłka wróciła prosto do jego bramki. To drugi bardzo poważny błąd tego bramkarza w przeciągu ostatnich kolejek. W 16 min Olimp wyrównał. Zagranie z rzutu rożnego i zamknięcie akcji w wykonaniu Marcina Pawłaska. Remis nie byłby wynikiem krzywdzącym, ale tym razem to Wicher miał więcej szczęścia i zimnej krwi. W 22 min swojego drugiego gola w tym spotkaniu upolował Wójcik. Mimo kilku prób w końcówce, Olimp nie zdołał odpowiedzieć i wyrównać.

I liga: Restauracja Szwejk – Hüttenes-Albertus 4:1 (0:0)
Patrząc w tabelę to Hüttenes był faworytem spotkania ze Szwejkiem. Jednak drużyna Daniela Misztala kompletnie przeszła obok meczu. Ochotą do gry wyróżniał się jedynie Marcin Mendel, ale gdy jego dobre interwencje w bramce na nic się zdawały, w końcu postanowił „pohasać” w polu, pozostawiając pustą bramkę. Ostatnie minuty wyglądały już dość kuriozalnie, bo Mendel biegał w środku boiska, a Szwejk nie za bardzo potrafił skarcić Hüttenes kolejnymi trafieniami. Mimo wszystko wynik 4:1 nie pozostawia wątpliwości, a najlepszym podsumowaniem postawy szaro-czerwonych jest pierwszy gol, kiedy to Mendel wspaniałą interwencję uratował swój zespół, ale tylko na sekundę, bo piłka odbiła się od stojącego obok Mateusza Żmindy i ostatecznie zatrzepotała w siatce. Doceńmy też grę Szwejka, bo młoda drużyna zdecydowanie lepiej zniosła niedzielne upały i zabiegała przeciwników.

III liga: GP Togatus – Va Bank 3:2 (1:1)
Nie po raz pierwszy w tym sezonie Togatus pokazał charakter. Nieobecność takich zawodników jak Marek Stefańczuk, Gabriel Wlaź czy Hubert Korzeniewski była widoczna gołym okiem, a mimo to rzutem na taśmę udało się zainkasować komplet punktów. Warto odnotować, że obie drużyny grały bez rezerwowych. Togatus objął prowadzenie w 5 min, po kontrataku, którego finalizacja należała do Roberta Misztala. Pięć minut później mocnym uderzeniem z dystansu popisał się Daniel Nowosad i zrobiło się 1:1. „Adwokaci” kilka minut po zmianie stron wrócili na prowadzenie, tym razem za sprawą Pawła Krasuckiego. „Bankowcy” nie składali broni, a wręcz przeciwnie – uruchomili jedną ze swoich podstawowych broni. Daleki wrzut z autu Nowosada na głowę Karola Wróbla, który stojąc na dalszym słupku znów zniknął z radarów obrońców. Rezultat 2:2 utrzymał się do końca regulaminowego czasu gry, ale na początku doliczonego Togatus zdołał przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Artur Mrozik zrehabilitował się za nie najlepszy strzał głową sprzed kilku minut i tym razem nogą trafił tak, jak należało.

Puchar Ligi: Adampol Team – Cloud Shisha Lounge Bar 3:0 (2:0)
Przygoda Ukraińców z Pucharem Ligi dobiegła końca. Dwukrotnie Dawid ogrywał Goliata, ale tym razem faworyt nie poległ. Adampol Team spokojnie wypunktował przeciwnika, a pierwszą bramkę zdobył zaledwie po około 30 sek gry. Adam Szyndler z lewej nogi trafił z chirurgiczną wręcz precyzją. Na 2:0 w 9 min podwyższył Jan Cegiełka i był to także gol naprawdę ładny. W 14 min Michał Babiarz dostrzegł, że bramkarz rywali wybiegł z bramki i skarcił jego ekscentryczną postawę, strzelając z połowy boiska szpicem buta wprost do siatki. Cloud Shisha szarpała, próbowała, oddawała strzały, ale to wszystko było za mało, by zaskoczyć czołową drużynę Ekstraligi.

III liga: KP Starówka – KS Marmota 1:5 (1:2)
Tylko pięciu graczy na mecz z Marmotą zebrała Starówka, co mocno ułatwiło zadanie ekipie Adriana Mańko. „Świstaki” grając naprawdę kiepsko i tak bez większego trudu zainkasowały komplet punktów. Wynik otworzył Michał Łukasik. Poprawił niedługo potem Bartosz Sareło. Zanosiło się na pogrom, ale zielono-niebiescy sami utrudniali sobie grę. W dodatku w 12 min Marcin Błaziak urwał się rywalom, wyszedł sam na sam i przy nie najlepszej interwencji Jakuba Sokołowskiego, zdobył bramkę kontaktową. Na nic więcej Starówki nie było już stać – kilka niezłych strzałów Kamila Marczyńskiego minęło bramkę. Marmota po przerwie dołożyła trzy gole – jednego Sareło, dwa Mańko.

II liga: MW Lublin – GOL-asy 3:0 (1:0)
MW Lublin rozegrało dość słaby mecz, ale i tak pewnie pokonało GOL-asy. Wynik nie odzwierciedla przebiegu gry, a zwłaszcza w pierwszej połowie, która toczyła się pod dyktando „Golasów”. Problem w tym, że w drużynie nieobecnego Piotra Roja brakowało kogoś, kto potrafiłby zrobić różnicę w ofensywie. MW Lublin miało takich piłkarzy w osobach Tomasza Dąbrowskiego (gol na 1:0) i Wojciecha Czernickiego (bramki na 2:0 i 3:0). W drugiej połowie gra się wyrównała, a że wynik był coraz korzystniejszy dla MW Lublin, to i o żadnych emocjach nie było mowy. Twarde spotkanie, typowe dla drugoligowego krajobrazu, z happy endem dla teamu Grzegorza Stępnia.

II liga: Plaga Szczurów – Underground Poker League 1:4 (1:2)
W ostatnim niedzielnym meczu przy Lwowskiej zmierzyły się dwie bardzo chimeryczne drużyny. Plaga Szczurów i UPL. Tym razem wykres formy u UPL był wyraźnie w fazie zwyżkowej, a u „Szczurów” pikował. UPL do przerwy prowadził 2:1 po golach Krzysztofa Gapa oraz Patryka Bernata i odpowiedzi Michała Komora. Zdecydowanie bohaterem tego meczu został Gap, który momentami był całkowicie nieuchwytny dla obrony rywali. W drugiej połowie „Gapcio” dorzucił jeszcze dwa trafienia i wrócił do domu z hat-trickiem, a „Pokerzyści” z wygraną 4:1. Plaga w tym składzie personalnym mogła powalczyć o lepszy rezultat, ale zabrakło chyba nawet chęci.

III liga: Bosko Kośminek – Robimy Marketing 1:1 (0:1)
Podziałem punktów zakończyło się spotkanie III ligi pomiędzy Bosko Kośminkiem a Robimy Marketing. Drużyna Rafała Szyszki wyszła na prowadzenie w 6 min, gdy piłkę w bramce umieścił Patryk Łysakowski. Bosko przeważało, ale sforsowanie zasieków obronnych „Marketingowców” nie było sprawą łatwą, zwłaszcza że brakowało kogoś takiego jak Adam Aina, gwarantującego pierwiastek szaleństwa. W końcu napór Kośminka przyniósł efekt w 21 min. Dawid Hurich został pokonany na raty. W roli kilera wystąpił Jakub Kosikowski. Dało się odnieść wrażenie, że dla jednych i drugich remis nie był satysfakcjonujący, ale na pocieszenie moglibyśmy przytoczyć piłkarskie porzekadło, że lepszy remis niż… No, nie dokończymy, bo mogą nas czytać dzieci.

IV liga: Decathlon – Patataje 2:0 (1:0)
To niepierwszy taki wypadek w historii OLS, ale zawsze dla przegranej strony to spory wstyd. Patataje grając z przewagą jednego zawodnika (prawie cały mecz), musiały uznać wyższość Decathlonu. I wygrana teamu Michała Gutka była w pełni zasłużona. Czwórka graczy z pola biegała żwawo i wiedziała co chce zrobić z piłką, podczas gdy Patataje wyglądały jak dzieci we mgle. Bramkę na 1:0 wbił w 8 min Tomasz Paluch. Od tego momentu Decathlon nie potrzebował już atakować i mógł skutecznie wybijać rywali z rytmu. W 20 min sprawy dla Patatajów jeszcze bardziej się pokomplikowały. Łukasz Rusiński za interwencję rękami poza polem karnym obejrzał czerwoną kartkę. Decathlon w równych składach 5 na 5 zadał jeszcze jeden cios. Artur Rorat ustalił wynik meczu w 25 min.

Puchar Ligi: Robimy Marketing – Krupniki07 4:1 (2:0)
W swoim drugim  niedzielnym meczu ekipa Robimy Marketing uzyskała awans do ćwierćfinału Pucharu Ligi. Byłoby o to dużo trudniej, gdyby nie fakt, że rywale wystąpili w pięcioosobowym składzie, bez bramkarza z prawdziwego zdarzenia. Ale i w tych okolicznościach przyrody Krupniki nie poddały się bez walki. Adrian Prażmo szarpał jak mógł i w 16 min wyszarpał nawet kontaktowego gola. Był to moment naprawdę wyjątkowo słabej postawy „Marketingowców”. W 22 min pomocną dłoń do rywali wyciągnął Mariusz Jeż, który na linii bramkowej obronił strzał jednego z rywali. Efekt? Rzut karny i czerwona kartka. Z „wapna” nie pomylił się Norbert Piotrowski, zdobywając swoją drugą bramkę w tym meczu. W końcówce podłamanych rywali dobił Kamil Balcerek.

IV liga: PKS BIGOS – Ułani 2:5 (1:1)
Ostatnio na PKS BIGOS spadły na naszych łamach zasłużone cięgi. W ostatnią niedzielę „Kapuściani” zmazali plamę po słabym meczu ze Świeżakami i postraszyli faworyzowanych Ułanów. Skutku punktowego nie było, ale styl tej porażki naprawdę niezły. Do przerwy było 1:1. Wynik otworzył Damian Michalski, który pechowo przeciął piłkę i w niezamierzony sposób zaliczył pięknego „swojaka”. Wyrównał w 12 min Michał Skrzypek. Ładne podanie z głębi pola wykonał Tomasz Moszczycki, a Skrzypek świetnie przystawił głowę do piłki. Niby BIGOS, a zagrali jak jakiś Poker! I tak po dwóch bramkach „Kapuścianych” do przerwy było 1:1. Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia Ułanów, którzy szybko zdobyli dwa gole. Remigiusz Baran trafił na 2:1, Karol Iwanowicz na 3:1. Jednak minutę później BIGOS odgryzł się trafieniem Marcina Kosińskiego i wciąż wynik był sprawą otwartą. W końcówce dzielna szóstka graczy w biało-zielonych strojach podupadła na siłach i przyjęła jeszcze dwa ciosy – Baran i Iwanowicz wrócili do domu z dubletami.

II liga: Krupniki07 – Nocowanie.pl 5:1 (0:0)
Pierwsza połowa? Do zapomnienia. Wynik mówi sam za siebie. Druga? Popis jednego gracza. Adrian Prażmo robił z rywalami co chciał. Ci kompletnie nie radzili sobie z silnym i dynamicznym napastnikiem Krupników, który ostatecznie skończył mecz z dorobkiem pięciu bramek! Nocowanie odgryzło się tylko raz, gdy Rafał Misztal na raty wbił piłkę do bramki Michała Pycia. Kilka razy zawodnicy przegranej drużyny mieli pretensje do sędziego Michała Hołysza, niestety na ogół kompletnie „od czapy”. Problem Nocowania nie nazywał się Hołysz, a Prażmo.

I liga: MM Studio – Elektro-Spark 3:4 (1:2)
W pierwszym poniedziałkowym meczu Elektro-Spark minimalnie ograł MM Studio. Już w 5 min wynik spotkania otworzył najlepszy na placu gry Jarosław Wójcik. Warto podkreślić także dobre podanie z pierwszej piłki Daniela Lisa, które zawiązało akcję. Minutę później Robert Belniak podwyższył na 2:0. MM Studio grało, a „Iskierki” zadały dwa ciosy. W 11 min po bardzo składnej akcji team Mariusza Kędry zdobył bramkę kontaktową. Jej strzelcem był Radosław Kaczmarczyk. Kluczowy dla losów meczu okazał się początek drugiej połowy, kiedy to MM Studio łatwo dało sobie strzelić dwa gole. Po płaskim strzale Tomasza Stachurskiego nastąpił jeszcze drobny rykoszet i Wojciech Paszczuk był bez szans. Po chwili grający z konieczności w roli golkipera Paszczuk popełnił prosty błąd, tracąc piłkę, a skrzętnie skorzystał z tego Krzysztof Kusyk. MM Studio nie złożyło broni. W 18 min Kaczmarczyk zwiódł kilku obrońców i płaskim uderzeniem dał sygnał, że można tu jeszcze powalczyć o punkty. Gol kontaktowy padł jednak stanowczo za późno. Paweł Fijałkowski zdobył go w ostatniej minucie i mimo, że w doliczonym czasie gry udało się jeszcze przenieść ciężar gry pod bramkę Elektro-Sparku, to jednak team Łukasza Misztala dowiózł do ostatniego gwizdka korzystne 4:3.

Ekstraliga: PHU Pad-Bud – Adampol Team 0:3 walkower
Pad-Bud przełożył za zgodą Adampolu mecz o tydzień, na kolejny poniedziałek, ale to nie pomogło. Znów problemy ze składem okazały się zbyt poważne i drużyna Piotra Bielaka musiała poddać mecz.

II liga: Inża Team – FC Fabryka Formy 0:1 (0:0)
Inża postraszyła Fabrykę Formy, która nawet w składzie bliskim optymalnego miała problem z pokonaniem rywali. W pierwszej połowie tylko znakomita interwencja Jakuba Barana uchroniła Fabrykę od utraty gola po strzale z rzutu wolnego. Faworyt także miał swoją okazję i także jej nie wykorzystał. Kluczowa dla losów meczu okazała się sytuacja, w której Michał Hołysz wyrzucił z boiska bramkarza Inży, Roberta Skomro, który zagrał ręką poza polem karnym. Fabryka Formy wykorzystała przewagę liczebną i w 23 min zwycięskiego gola zdobył Radosław Mazur. Ekipa z Inżynierskiej mogła mieć pretensje do siebie o kilka sytuacji, jak choćby wtedy gdy wychodzący na czystą pozycję zawodnik nie wiadomo po co próbował jeszcze piętą odgrywać do kolegi, zamiast samemu finalizować akcję.

Ekstraliga: Widok – Adampol Team 0:8 (0:4)
Żadnych emocji nie dostarczyło nam zaległe spotkanie Ekstraligi pomiędzy Widokiem a Adampolem. Faworyt gładko ograł walczącego o ligowy byt rywala, aplikując mu równo po cztery gole w każdej połowie. W ostatnich tygodniach Widok kompletnie nie jest w stanie nawiązać wyrównanej walki z przeciwnikami. Brakuje Ayouba Kheroufa, Cezarego Grzegorczyka czy Marcina Szweda. Świdniczanie, jak w większości meczów, zagrali z polotem, fantazją i na wysokiej intensywności. Królem polowania został Paweł Szyjduk, który łącznie ustrzelił karetę. Marcin Błaszczak, golkiper „Piekarzy”, przez większą część meczu mógł tak naprawdę skupić się na jakimś twórczym zadaniu – np. szydełkowaniu lub tworzeniu origami.

IV liga: MPT Taxi – TRANS-AUDYT.pl 0:3 walkower
Zaskakującą zadyszkę pod koniec rundy złapała drużyna MPT Taxi. W poniedziałek nie zebrała składu na mecz z „Transportowcami” i poddała go bez gry.

Ekstraliga: Neo – ZiP Kalina 0:9 (0:4)
Poniedziałek w Świdniku stał pod znakiem pogromów. ZiP Kalina pozazdrościła Adampolowi wysokiej wygranej nad Widokiem i jeszcze efektowniej pobiła beniaminka, Neo. Różnica co najmniej dwóch klas była widoczna od początku. W Kalinie szczególnie podobali nam się Jacek Piekarczyk i Karol Banachiewicz, autorzy hat-tricków. Po jednej z bramek „Grzybka” chciało się tylko wstać, ukłonić i długo bić brawo. Banachiewicz uderzył z dystansu szpicem buta, w sposób zupełnie niesygnalizowany, trafiając w samo okienko. Mistrzowie ligi zakończyli rundę bardzo efektownie, utrzymując się na fotelu lidera z trzema punktami przewagi. Kalina nie przegrała wiosną żadnego meczu. Czyżby trzecia z rzędu koronacja ZiP?

I liga: Undefined Team – Wściekłe Psy 1:2 (0:0)
To był naprawdę kawał dobrego widowiska. Choć do przerwy nie obejrzeliśmy żadnej bramki, to na poziom gry nie mieliśmy prawa narzekać. Wściekłe Psy miały na początku kilka znakomitych okazji, ale Marek Gumiela szczęśliwie utrzymywał czyste konto. Potem do głosu doszli także piłkarze Undefined, ale i Paweł Żydek nie dał się łatwo pokonać. Do przerwy 0:0, z lekkim wskazaniem na „Wściekłych”. W 14 min to oni wyszli na prowadzenie. Adam Bratkowski uderzył płasko z dość ostrego kąta, ale strzał był na tyle precyzyjny, że mimo interwencji bramkarza, piłka znalazła się w siatce. W pierwszej połowie Bratkowski zmarnował dużo prostszą okazję. W 17 min Dawid Mazuruk zmarnował rzut karny, przegrywając pojedynek z Żydkiem. Chwilę wcześniej to właśnie on został sfaulowany. Nie wyrównał Mazuruk, ale co się odwlecze… W 19 min dośrodkowanie z lewej strony trafiło na głowę Łukasza Barańskiego. Wydawało się, że z tej pozycji nie da się zdobyć gola, ale po strzale „Baraniny” piłka odbiła się od dwóch słupków i wylądowała w siatce! W 23 min gdy emocje sięgały już zenitu, a obie drużyny parły do zdobycia zwycięskiego gola, sztuka ta udała się Wściekłym Psom. W gąszczu nóg w polu karnym najwięcej zimnej krwi zachował Patryk Błaszczuk i po jego sprytnym strzale zrobiło się 2:1. Był to cios kończący.

IV liga: Nasaro – SAABiX 1:5 (0:2)
„To był najdziwniejszy mecz w jakim uczestniczyłem”. Pomeczowe słowa Michała Maja, bramkarza Nasaro, będą idealnym podsumowaniem tego, co działo się we wtorek przy Radzyńskiej. Jego drużyna zebrała na mecz raptem pięciu graczy, ale SAABiX najwyraźniej nie lubi roli murowanego faworyta (vide mecz z Patatajami) i niemiłosiernie męczył się z rywalem. Nasaro należy oddać naprawdę dzielną i ambitną postawę, co nie zmienia faktu, że przeciwnicy grali po prostu nędznie. Punktem zwrotnym okazała się rzucona głośno przez bramkarza Nasaro „kobieta lekkich obyczajów”. Głośne przeklinanie na Orliku to murowany „kwit” od sędziego. To stało się zarzewiem dalszych wydarzeń. Krzysztof Górzyński wdał się w pyskówkę z arbitrem, a potem zalecił mu „zamknięcie mordy”. Efekt? Czerwona kartka! Wtedy to zaczął się festiwal „mądrości” w wykonaniu Nasaro, w czym brylował przede wszystkim Tomasz Binięda, wyznawca spiskowych teorii dziejów i czołowy znawca przepisów gry w piłkę nożną. Takich, które sam tworzy we własnej głowie. Binięda i Górzyński na wniosek organizatora i decyzją sędziego zostali wyrzuceni poza boisko, a gra została wznowiona. Co o samym meczu? Nasaro tak naprawdę jak na swoje możliwości liczebne grało świetnie. Serio! Stracić raptem pięć goi w dwuosobowym deficycie? To oczywiście wstyd dla drużyny SAABiX, która koszmarnie partaczyła swoją przewagę i marnowała szanse, ale za postawę Maja, Damiana Kowalczyka, Witolda Adamczyka i Bartosza Starobrata należą się im wyłącznie brawa. Szkoda, że ambicja na boisku nie idzie w parze z kulturą osobistą i ogładą. Wtedy łatwiej przyszłoby zrozumienie, że sędzia nie może pobłażać na głośnie „bluzganie” na boisku. Że nie można odnosić się do sędziego bez szacunku. Że próby pomeczowego straszenia arbitra „solówką” to także nie najlepszy pomysł. Zwłaszcza, że w tym meczu nie było praktycznie żadnych kontrowersji! Dodajmy jeszcze, że zza boiska pan Binięda dostrzegł źle przeprowadzoną zmianę przez drużynę SAABiX i stworzył sobie z tego narrację na kolejne 10 minut. Problem polega na tym, że nasza redakcja wnikliwie przyglądała się tej wymianie zawodników i była ona przeprowadzona prawidłowo. Cóż, czasami mamy wrażenie, że żółte kartki to nie jedyne żółte dokumenty, jakie mają w posiadaniu co poniektórzy. Z dziennikarskiego obowiązku – hat-tricka w drużynie SAABiX ustrzelił Paweł Tobiasz, ale na słowa wyróżnienia tak naprawdę nie zasłużył nikt. Honorową bramkę dla Nasaro strzelił Kowalczyk. Żadne zaskoczenie. Najlepszy na boisku był jednak Maj, który swoimi znakomitymi interwencjami odebrał rywalom pewnie z 10 goli i ochotę do gry.

Puchar Ligi: ZiP Kalina – Gliniana 6:1 (2:1)
W ostatnim spotkaniu III rundy Pucharu Ligi Kalina tylko do przerwy dawała Glinianej nadzieję na korzystny rezultat. Zespół pierwszoligowców występował bez zmienników i nominalnego bramkarza, co mocno komplikowało sytuację. Kalina dość szybko i bardzo łatwo objęła dwubramkowe prowadzenie, a potem zdecydowanie oddała pole rywalom. Gliniana złapała kontakt po bramce Pawła Jakubczaka, ale w drugiej połowie wyraźnie zabrakło sił i umiejętności. Mistrzowie ligi spokojnie wypunktowali rywala, wygrywając 6:1.

III liga: meble-ars.pl Zjednoczeni – GP Togatus 1:5 (0:1)
Zjednoczeni zaliczyli słabą wiosnę, a w ostatnim meczu  rundy choć zagrali nieźle, to i tak wyraźnie przegrali. Zabrakło zmienników i nieco szczęścia, bo gdy wynik meczu był jeszcze na styku (a był praktycznie do samej końcówki), to Zjednoczeni wyraźnie nie mieli szczęścia pod bramką Mateusza Tomaszewskiego. Wiele razy obijali słupki, kilka razy Tomaszewski bronił w świetnym stylu. Takich problemów ze zdobywaniem goli nie mieli „Adwokaci”, a konkretnie Hubert Korzeniewski, autor wszystkich pięciu goli. Momentami młodzian ten wjeżdżał w defensywę rywali jak w masło.

Ekstraliga: RKS Perła – Moore 3:7 (0:4)
Rundę zakończył mecz Ekstraligi, który przywitał piłkarzy i sędziego niezłą zlewą i chłodnym deszczem. Dość szybko pogoda się jednak ustabilizowała, a Moore punktował rywala. Zaczął Adrian Hofman, po błędzie Przemysława Powagi. Potem do głosu doszedł Bartłomiej Barwiak, który już do przerwy miał hat-tricka. Moore przy zmianie stron prowadził 4:0, ale „Piwosze” wyraźnie nie mieli zamiaru rezygnować, zwłaszcza że kilka razy byli bardzo blisko zdobycia gola. Świetnie w bramce Moore spisywał się Mateusz Dudek. Po przerwie nonszalancja w grze Moore mogła skończyć się dużymi kłopotami. W pewnym momencie zrobiło się 3:5. Przy tym wyniku Przemysław Kwiatek miał wyborną okazję do zdobycia kontaktowego gola, ale ponownie na medal spisywał się „Masło”. Po chwili Barwiak podwyższył na 6:3, a potem na 7:3 i emocje w tym spotkaniu zostały zabite. Moore wygrało zasłużenie, ale gdyby nie Barwiak (sześć goli) i Dudek (gros obronionych strzałów) mogło być zupełnie inaczej. Perła na pewno nie przeszła obok meczu.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.