Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (542)



Za nami baaardzo dużo grania w 16. kolejce, więc jeśli nie jesteście w kinie na nowym Vedze (heheszki) to zasiadajcie do lektury. Co tu więcej komentować? Decydująca faza rozgrywek za pasem, więc dzieje się...

I liga: Elektro-Spark – Bombardino 716 1:3 (1:1)
Po nieudanym meczu z Undefined MPT Taxi, szybko na właściwe tory wróciła drużyna Bombardino. W miniony poniedziałek ograła ona Elektro-Spark. Prowadzenie Bombardino dał w 8 min Mateusz Szafrański. Odpowiedział podobnym, mocnym, płaskim strzałem zza pola karnego Krystian Wolak i do przerwy było 1:1. W drugiej połowie tego zaciętego meczu swoją wyższość udowodniła ekipa sponsorowana przez znaną restaurację. Szafrański na 2:1, a potem Mateusz Sprysak z bliskiej odległości na 3:1. Wygrał zespół bardziej przekonujący i konkretniejszy.

I liga: Promil – Ekipa 666 5:4 (3:1)
Promil i Ekipa 666 odrobiły zaległości z 14. kolejki. Od początku lepiej wyglądała drużyna w niebieskich koszulkach. Szybko prowadzenie Promilowi dał Marek Kowalczuk, który oddał niesygnalizowany, sprytny strzał szpicem buta. Minutę później poprawił Patryk Bernat, który chyba sam się zdziwił, że tak dobrze huknął z lewej nogi. W 7 min „Piekielni” złapali kontakt. Odbitą przed siebie przez Pawła Gwizdala piłkę dobił do bramki Michał Denis. W 9 min bodaj najładniejszego gola tego spotkania zdobył Arkadiusz Sidor, który uderzył z ostrego kąta z woleja i trafił idealnie w „mysią dziurą”. Piłka przeszła przez lukę między siatką a słupkiem, ale sędzia po chwili namysłu wskazał na środek boiska, a Jakub Baran uczciwie potwierdził, że gol był. Po przerwie Ekipa ponownie zmniejszyła stratę – tym razem do siatki trafił Marek Lenartowicz. To nie był jednak dobry mecz dla zespołu Filipa Jeżewskiego. W 19 i 21 min Barana pokonał Sebastian Szymanek, za każdym razem pokazując swoje nieprzeciętne umiejętności. Zrobiło się 5:2. Bramki Jacka Bojanowskiego i Lenartowicza w końcówce przywróciły nam na moment emocje, ale niczego więcej „Piekielni” już nie wskórali i po raz drugi w ciągu dwóch dni stracili punkty. Ekstraliga trochę się oddaliła.

Ekstraliga: Politechnika Lubelska – Moore 2:2 (1:1)
Walka o mistrzostwo nabiera rumieńców. Od kiedy w OLS skończyła się dominacja Poker Teamu, sezony stały się bardzo wyrównane i ciekawe. W poniedziałek Politechnika grała dwa razy i uprzedzimy fakty – dwa razy straciła punkty. Na pierwszy ogień poszedł mecz z Moore. Gdy już w 3 min Dominik Struk pokonał Mateusza Dudka, można było sądzić, że lider tabeli i niedawny zwycięzca Pucharu OLS znów pokaże klasę. Ale od czego w Moore jest Bartłomiej Barwiak? To on wyrównał w 8 min i to on trzy minuty po przerwie trafił na 2:1. Gra nie kleiła się Politechnice tak dobrze jak zawsze. Świetnie w defensywie Moore grę czytał Radosław Chmielnicki – notował wiele przechwytów i doskonale się ustawiał. Politechnika jednak mocno przycisnęła i w końcu w 35 min Daniel Pietras wyrównał.  Ostatnie minuty to szaleńcza pogoń obu zespołów za golem na wagę wygranej. Ani jednym, ani drugim ta sztuka się jednak nie powiodła i wszystko zakończyło się podziałem punktów.

Ekstraliga: Politechnika Lubelska – Antique 1:6 (1:2)
Andrzej Kurys i jego ekipa raczej nie spodziewali się, że najgorsze w poniedziałek dopiero przed nimi. Zmobilizowany Antique także nie składa broni w walce o najwyższe cele. W tym meczu było to widać dobitnie. Już w 4 min wynik otworzył Marcin Bijas. Szybko wyrównał jednak Dominik Struk. Na kolejnego gola czekaliśmy blisko kwadrans. Zdobył go Kamil Cieśla, który urwał się rywalom spod krycia i skuteczną główką zamknął wrzut z autu. Cieśla momentami był w tym dniu niewidzialny dla defensywy Politechniki, która ciągle zostawiała go bez krycia. Gdyby wykorzystał wszystkie swoje okazje, strzeliłby z 6-7 bramek. Skończyło się na hat-tricku. Druga połowa to dominacja Politechniki, która ostrzeliwała bramkę Przemysława Hajkowskiego. Ten po raz kolejny spisywał się wybornie. Nie dość, że znakomicie bronił to jeszcze fenomenalnie uruchamiał wyrzutami i wykopami kolegów z zespołu – przeważnie Cieślę, który pozostawał na desancie. Popularny „Hajo” mógł mieć w tym meczu co najmniej kilka asyst. „Stolarze” udowadniali, że futbol to prosta gra. Nie kombinowali, wykorzystywali swoje atuty, a tymi największymi byli wspomniani Hajkowski i Cieśla. Który to już raz? Politechnika biła głową w mur, irytowała się swoją nieporadnością i kontrowersyjnymi decyzjami sędziego. Ten jeśli się nawet kilka razy pomylił, to na pewno nie wypaczył wyniku spotkania. Dawid Pikul i spółka mieli gorszy dzień i nie mieli koncepcji na Hajkowskiego i spółkę. Ot co! Cieśla z hat-trickiem, Bijas z dubletem, ponadto trafił Tomasz Wnuk.

I liga: UMWL Szkoltex – Promil 1:4 (0:1)
Od falstartu swoje „jesienne” zmagania rozpoczął UMWL. Promil wyraźnie nie jest zainteresowany walką o utrzymanie i sygnalizuje to pokonując drugiego kandydata do awansu w ciągu dwóch dni. Tym razem ekipa Rafała Goździewskiego wynik otworzyła już w 2 min, za sprawą Patryka Bernata, który zaskoczył Kamila Kądziołkę. Na kolejnego gola czekaliśmy kwadrans. UMWL szarpał, ale wyraźnie brakowało koncepcji i kogoś skutecznego. Promil stanowił monolit i nic więc dziwnego, że to on zadał cios nr 2. Sebastian Szymanek urwał się lewym skrzydłem, wypuścił sobie piłkę daleko, ale niepotrzebne i dość ślamazarne wyjście z bramki golkipera UMWL ułatwiło mu zadanie – trącił piłkę idealnie do bramki. W 20 min Marek Kowalczuk podwyższył na 3:0. Zespół „Urzędników” był już pognębiony. Damian Dęga zdołał wprawdzie zmniejszyć straty, ale po chwili Szymanek pięknym, ekwilibrystycznym strzałem ustalił rezultat spotkania.

Puchar Ligi: Adampol Team – Bombardino 716 2:1 (0:0)
Od pierwszych minut Adampol narzucił swoje warunki gry i wyraźnie przeważał. W pierwszej odsłonie aż trzy razy na drodze piłki stawała jednak konstrukcja bramki. Świdniczanie mieli pecha, a niedługo po przerwie mieli już nóż na gardle. Niezła akcja Bombardino przyniosła bramkę Krzysztofa Kani, który wyjątkowo grał w polu. Odpadnięcie w takich okolicznościach? Tego Adampol nie brał pod uwagę. W 19 min wyrównał Paweł Szyjduk. Zwycięski gol padł na około minutę przed końcem. Kamil Ostrowski oddał kapitalny strzał z dystansu. Oskar Jachimczuk nawet nie drgnął, a piłka ugrzęzła prawie w okienku. Bombardino miało w tym dniu zdecydowanie zbyt mało jakości w przodzie, by mocniej postraszyć rywala, ale i tak team Krystiana Jocia nie uniknął nerwówki.

IV liga: TRANS-AUDYT.pl – PKS BIGOS 2:2 (2:0)
Transaudyt łatwo roztrwonił dwubramkową zaliczkę, którą wypracował sobie w pierwszej połowie meczu z PKS BIGOS. Bramki zdobywali Paweł Mazur i Jarosław Piątek. Po przerwie role się odwróciły. To zespół z warzywem w herbie ruszył do przodu i błyskawicznie odrobił straty. Nie minęło 30 sek, a Bartłomiej Czarnota trafił na 1:2, a potem w 17 min pokonał bramkarza „Transportowców” po raz wtóry. TRANS-AUDYT.pl grał podobnie jak w meczu z SAABiX-em – dobrze na początku, a potem z każdą minutą coraz słabiej, skupiając się na pracy sędziego, a nie na swoich błędach. Taka „polityka” nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Tu zakończyło się remisem – można powiedzieć, że dosyć sprawiedliwym.

III liga: FC Mamrotki – Va Bank 0:2 (0:1)
W tym meczu spotkały się drużyny o najwyższej średniej wieku w III lidze. Gdy do tego doda się niemal tropikalne warunki atmosferyczne, nie może dziwić, że oglądaliśmy grę w chodzonego. Piłkarsko lepszy był jednak Va Bank. Przez całe 25 min Mamrotki stworzyły jedną bardzo dobrą okazję. Strzał z dystansu Sławomira Łońskiego zatrzymał się na spojeniu słupka z poprzeczką. To ciut za mało. Dla Va Bank na 1:0 trafił niezawodny Karol Wróbel. Wynik w doliczonym czasie gry ustalił bardzo skuteczny w tej rundzie Paweł Kosior.

II liga: MW Lublin – Krupniki07 2:5 (2:2)
MW Lublin zaczyna odrabiać zaległości. W środę team Grzegorza Stępnia mierzył się z Krupnikami. Spotkanie od początku toczyło się pod dyktando zespołu Tomasza Sijewskiego. Rywale nie dysponowali zmiennikami, więc nie może to dziwić. Jednak prowadzenie 2:0 po bramkach Kamila Młynarskiego i Marcina Orłowskiego najwyraźniej uśpiło Krupniki. Do głosu doszedł Łukasz Sternik i na przerwę oba zespoły schodziły z remisem.  Druga połowa bezapelacyjnie należała już jednak do Krupników. Władysław Świderski w 14 min świetnym kierunkowym przyjęciem wypracował sobie sytuację sam na sam i pewnym strzałem pokonał Marka Wołoszyna. W 21 min w zamieszaniu pod bramką Wołoszyna graczy Sijewskiego wyręczył Marcin Sołyga, który sam wbił sobie piłkę do siatki. Wynik na 5:2 ustalił minutę później Świderski.

II liga: Underground Poker League – CH Olimp 2:3 (0:1)
Gdy jest się w gazie, wygrywa się często nawet takie mecze, w których to rywal od początku dominuje. Tak było w środę. Olimp, który znakomicie spisuje się w tej rundzie, ograł UPL, mimo że to team Bartosza Suchanowskiego od pierwszego gwizdka dyktował warunki. Wciąż brakowało jednak skuteczności. Strzały Krzysztofa Gapa i spółki jak natchniony bronił Piotr Piekarz, względnie trafiały one w konstrukcję bramki. Fakt, że „Pokerzyści” swoimi strzałami dawali bramkarzowi szansę, by ten mógł się wykazać, ale popularny „Babcia” korzystał z niej doskonale. Gdy wydawało się, że kapitulacja golkipera Olimpu jest kwestią czasu, pierwszy groźniejszy wypad drużyny Marcina Iwana przyniósł jej prowadzenie, a bramkę zdobył Michał Romanowski. Zasłonięty przez kolegę z zespołu Suchanowski nie zdążył interweniować. Druga połowa ani o jotę nie zmieniła przebiegu gry. UPL w natarciu, Piekarz świetnie broniący. W końcu padł gol nr 2. Znów dla Olimpu! Piekarz bardzo dobrym wykopem uruchomił Łukasza Galanta, ten zgrał do Bartłomieja Perestaja, a ten bez dłuższego namysłu huknął nie do obrony! Proste środki bywają najlepsze! Trzeciego gola UPL sam sprezentował rywalom na srebrnej tacy. Nieumiejętna próba gry w przewadze zakończyła się prostą stratą, którą strzałem do pustej bramki skarcił Marcin Pawłasek. Do końca pozostawało kilka minut i wydawało się, że jest po sprawie. Wtedy pomocną dłoń, a raczej głowę, do kolegów z UPL wyciągnął Maciej Kowalski i w niegroźnej sytuacji pokonał swojego bramkarza. „Pokerzyści” odzyskali wiarę w punkt. Z dystansu huknął Suchanowski. Piłka po ręce Piekarza trafiła w poprzeczkę i wydawało się, że znów wszystko sprzysięgło się przeciwko zespołowi w czarnych strojach. Jednak z dobitką pośpieszył Sebastian Kula i lekkim, precyzyjnym strzałem umieścił futbolówkę w bramce. Do końca pozostała minuta plus kolejna doliczona. UPL rzucił się do odrabiania strat, ale bez skutku. Olimp utrzymał korzystne 3:2.

I liga: Restauracja Szwejk – Elektro-Spark 0:4 (0:1)
W kratkę gra Szwejk. W środę team Jakuba Gałki zaliczył kiepski występ i zasłużenie przegrał 0:4 z Elektro-Sparkiem. Pierwsza połowa była jednak wyrównana i kto wie jak potoczyłby się ten mecz po przerwie, gdyby nie fakt, że w ostatniej akcji tej odsłony strzał z dalszej odległości Patryka Chudego znalazł drogę do bramki. Bramka do szatni najwyraźniej rozbiła młody zespół Szwejka, który po przerwie praktycznie nie zagrażał bramce strzeżonej przez Marcela Poleszaka. Elektro-Spark rozklepał i wypunktował rywali – na 2:0 Robert Belniak, na 3:0 i 4:0 Krzysztof Kusyk.

I liga: Hüttenes-Albertus – Undefined MPT Taxi 3:3 (3:1)
Łatwo przyszło, łatwo poszło – tak można podsumować występ ekipy Hüttenesa w środowym meczu z Undefined. Początek wyraźnie należał do Daniela Misztala i spółki. Sam Misztal w swoim stylu, lewą nogą, trafił na 1:0 już w 3 min. Po kolejnych trzech minutach Artur Harasim wbił piłkę z metra, wykorzystując wrzutkę z prawej strony boiska. Minęło kolejnych kilka minut, a swoją lewą nogę uruchomił także Tomasz Martyniak i zrobiło się już 3:0! „Niezdefiniowani” mieli jednak w tym dniu zbyt mocny skład, by tak łatwo dać się ograć. Jakub Waliłko kapitalnym strzałem tuż przed przerwą zniwelował część strat. Kolejne redukował już Łukasz Barański, który dwukrotnie zaimponował swoją zwinnością, dryblingiem i uderzeniem lewą nogą. W 15 i 17 min pokonywał on Piotra Kowala, dzięki czemu na osiem minut przed końcem meczu zrobiło się 3:3. Liczyliśmy na jeszcze wiele emocji, ale gra nieco siadła. Bliżej zadania decydującego ciosu byli piłkarze Undefined – bodaj najlepszą okazję zmarnował właśnie Barański, ale summa summarum remis nie krzywdzi tu żadnej ze stron, a samo spotkanie mogło się podobać.

IV liga: Wolcar Auto – Patataje 10:0 (3:0)
Cóż można napisać o meczu zakończonym rezultatem 10:0? Wolcar grał w piłkę, Patataje za nią biegały. Wynik otworzył Kacper Dulniak, a potem hat-tricki ustrzelili Daniel Sekuła, Antoni Mietelski i Patryk Kołodyński. Nudy na pudy.

III liga: GP Togatus – Malagenia 6:2 (3:1)
Togatus zapomniał już o wpadce na początku rundy w meczu z Mat-Geo. W czwartek drużyna nieobecnego Krzysztofa Gołaszewskiego dała solidnego łupnia Malagenii. Malagenii, która także przejawia wysokie aspiracje w III lidze. Początek należał zdecydowanie do „Adwokatów”, którzy po siedmiu minutach prowadzili trzy 3:0. Dwa pierwsze gole zdobył Hubert Korzeniewski, a na 3:0 podwyższył Gabriel Wlaź. Po chwili głową piłkę w bramce Togatusa umieścił Michał Wasil i zaświeciła się iskierka nadziei dla zespołu Pawła Kępki, by powalczyć o punkty. W 15 min Michał Piłat podwyższył na 4:1, ale dość szybko odpowiedział Daniel Wójcikowski. Jeszcze wszystko było możliwe. Malagenii zdobywanie bramek przychodziło jednak znacznie ciężej niż rywalom. Wlaź i Korzeniewski dołożyli do swojego dorobku jeszcze po golu i ostatecznie zakończyło się rezultatem 6:2.

I liga: Promil – Bombardino 716 1:4 (1:1)
Promil po pokonaniu dwóch czołowych drużyn I ligi, w trzecim meczu z takową ekipą się potknął. Wyraźnie zabrakło kreatywnego Sebastiana Szymanka czy też odpowiadającego za defensywę Michała Ungerta. Wykorzystała to ekipa Bombardino 716, choć i „Numeryczni” ostatnio nie mogą wystawić do gry optymalnego składu. W pierwszej połowie na bramkę Mateusza Sprysaka odpowiedział Patryk Bernat. Do przerwy 1:1. Druga połowa należała do Bombardino, które najwyraźniej lepiej wytrzymało trudy spotkania. Mateusz Sprysak, Maciej Sawicki III i na koniec znów Sprysak pokonywali przeciętnie spisującego się Pawła Gwizdala i wygrana 4:1 „Bianconerich” stała się faktem.

I liga: Ekipa 666 – Undefined MPT Taxi 3:7 (2:4)
Spotkanie Ekipy 666 z Undefined Team miało przedziwny przebieg. Po 50 sekundach Ekipa prowadziła 2:0! Jak to się stało? Już z rozpoczęcia meczu Paweł Michalski zaskoczył lobem wysuniętego Michała Krzaka. Nie prowadzimy tak dokładnych statystyk, ale to mógł być najszybszy gol w ponad 14-letniej historii LAKP. Lot piłki do bramki trwał dwie, góra trzy sekundy. Niedługo potem Krzaka zaskoczył także Jacek Bojanowski. Undefined próbowało rozgrywać z wycofanym bramkarzem, na wzór Poker Teamu. Strata zakończyła się w najgorszy możliwy sposób. Czy wtedy ktoś mógł przewidzieć, że „Nieokreśleni” nie dość, że wygrają to jeszcze tak wysoko? Tymczasem Łukasz Barański przy małej pomocy swoich kolegów, rozbił totalnie lidera I ligi. „Baranina” już w pierwszej połowie ustrzelił klasycznego hat-tricka, a na 4:2 podwyższył jeszcze Łukasz Kamiński. W drugiej połowie obraz gry był identyczny. Undefined grało o dwie klasy lepiej niż przeciwnicy, którzy dopuszczali do wielu podbramkowych sytuacji. Ostatecznie Barański skończył mecz z pięcioma trafieniami, a listę strzelców w zespole Undefined uzupełnił Dawid Mazuruk. Dla Ekipy swojego drugiego gola zdobył Michalski. Obie drużyny grały bez nominalnych bramkarzy i choć na początku wydawało się, że dużo gorzej wyjdzie na tym zespół Tomasza Flisa, to jednak ostateczny efekt był zupełnie inny.

Ekstraliga: ZiP Kalina – Ipso Iure 5:1 (2:1)
Po serii słabszych występów bardzo ważne trzy punkty zainkasowała ZiP Kalina. Dwukrotni mistrzowie OLS wciąż mają realne szanse na trzecią koronację. W czwartek mimo dobrej gry Ipso Iure, zespół kierowany przez Jakuba Marczuka okazał się lepszy. W 6 min strzelanie rozpoczął Jacek Piekarczyk. „Prawnicy” odpowiedzieli ładną bramką w 10 min. Z boku zagrywał Mariusz Adamczyk, a całość pewnym strzałem głową sfinalizował Arkadiusz Ciągło. Już minutę później do meczowego protokołu wpisał się także jego brat – Kamil. Niefortunnie blokował on nogą zagranie Piekarczyka i praktycznie sam wbił sobie piłkę do bramki. Po przerwie Kalina wypunktowała Ipso Iure jak rasowy bokser. Zespół Marka Zugaja próbował zaskoczyć Michała Gdulewicza na różne sposoby, ale zwarte szeregi obronne to jeden ze znaków rozpoznawczych mistrzów ligi. Patryk Drozd podwyższył na 3:1, a Krystian Iwaniuk i na koniec Mateusz Misztal dobili rywala.

II liga: KTS Nocowanie.pl – MW Lublin 0:2 (0:1)
Kolejnej porażki doznało Nocowanie.pl. W czwartek zespół Rafała Misztala musiał uznać wyższość zespołu MW Lublin. Smaczkiem tego spotkania był występ Wojciecha Czernickiego przeciwko drużynie, w której grał jeszcze wiosną. Już w 1 min rywali napoczął Marcin Sołyga. Kolejne minuty nie przynosiły zbyt wiele ciekawego. Nocowanie bezskutecznie poszukiwało wyrównania, do tego stopnia, że w 20 min Czernicki zaprzepaścił najlepszą okazję – zmarnował rzut karny! Marek Wołoszyn wyczuł intencję niedawnego kolegi z zespołu i obronił ten strzał! A że niewykorzystane karne lubią się mścić – to prawda stara jak świat. W 23 min Kamil Dębicki postawił kropkę nad „i”.

II liga: KP Wicher – Inża Team 1:0 (1:0)
Zaledwie jeden gol padł w rywalizacji KP Wicher z Inżą. Strzelił go w 9 min Adrian Ręba – kandydat na jeden z najciekawszych transferów letniego okienka w OLS. „Atoma” doskonale pamiętamy z występów w Poker Teamie. Dla KP Wicher taki gracz to skarb. A co z Inżą? Drużyna Kamila Krawczyka nie gra w tej rundzie źle, ale całkowicie brakuje konkretów, czyli strzelania goli. Wyniki meczów Inży „jesienią”? 1:0, 0:2 i 0:1. To mówi bardzo wiele.

Ekstraliga: RKS Perła – Poker Team 5:12 (2:6)
Bramkowy festiwal urządziły sobie w piątek drużyny Perły i Poker Teamu. „Karciani” szybko wyszli na prowadzenie po pewnym strzale Piotra Barana. Potem więcej okazji miała Perła, ale obie drużyny różniły się tym, że Perła wykorzystywała maksymalnie co piątą szansę, a Poker prawie każdą. „Piwosze” swoją pierwszą bramkę strzelili zresztą przy stanie 0:5, gdy w zasadzie tylko niepoprawni optymiści mogliby wierzyć w udany pościg za Poker Teamem. Dominacja czterokrotnych zwycięzców OLS nie podlegała dyskusji. Wszystko przychodziło „Karcianym” z taką łatwością, że całkowite lekceważenie gry obronnej nawet niespecjalnie dziwi. Jeśli chodzi o Perłę odnotować można dublet Przemysława Powagi, czyli bramkarza. Dwukrotnie skutecznie zaskakiwał on wysuniętych bramkarzy Poker Teamu – raz Pawła Bielaka, a potem Michała Blocha. Poker od drugiej połowy bardziej skupiał się na realizowania kolejnych celów do klasyfikacji Masters Multi Challenge. Stąd polowanie na dwucyfrówkę, sześciu różnych strzelców goli czy hat-tricki. Ostatecznie znów udało się zgarnąć całkiem pokaźny dorobek i mocno zbliżyć do wygrania zabawy. Z dziennikarskiego obowiązku końcowy wynik – 12:5 dla teamu Wojciecha Krzymowskiego.

Ekstraliga: Moore – Neo 4:4 (4:1)
W głupi sposób punkty pogubiła ekipa Moore. Do przerwy zespół Marcina Urbana prowadził z Neo 4:1. Beniaminek wprawdzie prowadził po bramce Dominika Bojarskiego, ale potem na placu gry rządzili gracze Moore. Wyrównał Adrian Hofman, potem dwie bramki strzelił najlepszy na boisku Urban, a tuż przed przerwą na 4:1 podwyższył Bartłomiej Barwiak. Nic nie zapowiadało większych emocji, choć w 26 min Dominik Bojarski zdołał pokonać Mateusza Dudka po raz drugi. Kluczowa dla losów meczu sytuacja miała miejsce w 32 min i była bardzo prozaiczna. Urban i Barwiak źle przeprowadzili zmianę – dokonali jej na połowie rywala, a nie na swojej. W efekcie dostali po żółtej kartce, ale dla Barwiaka było to drugie napomnienie w tym meczu. Grając w osłabieniu Moore dało się zepchnąć do obrony. Bartłomiej Łebek najpierw strzelił gola kontaktowego, a w 40 min wyrównał na 4:4! W doliczonym czasie gry przed doskonałą okazją na wyrwanie dla Moore kompletu punktów stanął Andrzej Jezierski, ale haniebnie przestrzelił. Po chwili pełną pulę mogło zgarnąć Neo. Tym razem jednak Łebek zachował się fatalnie. Zamiast rozegrać kontrę, w której beniaminek miał przewagę liczebną, zdecydował się na egoistyczne rozwiązanie, a jego strzał powędrował daleko od bramki. W końcówce meczu działo się!

III liga: Robimy Marketing – KS Marmota 4:4 (2:1)
Duże emocje zaserwowali nam trzecioligowcy z Robimy Marketing i Marmoty. „Świstaki” objęły prowadzenie po rzucie karnym Michała Niedzielskiego, podyktowanym za rękę. Potem jednak ekipa Marmoty popełniła szereg koszmarnych błędów w obronie, po których „Marketingowcy” objęli prowadzenie 2:1. Prowadzenie to mogło być sporo wyższe, ale kilka razy na posterunku czuwał Adrian Mańko. Po zmianie stron ekipa Rafała Szyszki wyprowadziła cios nr 3. Akcję rozprowadził autor drugiej bramki, czyli Patryk Łysakowski, a próbujący ratować sytuację Krzysztof Wójcik wbił sobie futbolówkę do własnej bramki. Chwilę później ładny strzał z dystansu Macieja Piwowarczyka zakończył się golem kontaktowym. Marmota poczuła krew i przejęła inicjatywę. W 19 min sędzia Piotr Baran podyktował drugi rzut karny dla zielono-niebieski. Co ciekawe, „Marketingowcy” w ciągu dwóch sekund zaliczyli dwa faule w polu karnym, ale arbiter dopiero za drugim razem wskazał na „wapno”. Niedzielski i tym razem się nie pomylił, choć znów uderzył w środek bramki. W 21 min sytuację sam na sam na gola zamienił zaś Rafał Piwoński. Losy meczu odwróciły się o 180 stopni. Teraz to Marmota miała czego bronić, a Robimy Marketing rzuciło się do ataku. W drugiej z doliczonych minut Piwowarczyk faulował przed polem karnym Norberta Piotrowskiego. Rzut wolny został rozegrany podaniem. Piotrowski uderzył przy słupku, ale z interwencją zdążył Mańko. Pech grającego kierownika Marmoty polegał na tym, że przed nim stał Dawid Wicha i praktycznie mimowolnie dobił odbitą piłkę do bramki i zapewnił swojemu zespołowi punkt. Po tym golu gra nie została już nawet wznowiona.

I liga: Elektro-Spark – Wściekłe Psy 0:1 (0:1)
Zaledwie jedną bramkę, i to zdobytą z rzutu karnego, obejrzeliśmy w rywalizacji Elektro-Sparku z Wściekłymi Psami. W 5 min Marcel Poleszak niepotrzebnie faulował na skraju pola karnego Adama Bratkowskiego. Okazji nie zmarnował Marcin Kierepka. Potem Wściekłe Psy mogły grać „swoje”, czyli bronić się i szukać okazji w kontrach. „Iskierki” bez skutku szukały wyrównania. Brakowało pomysłu i kreatywności. Strzały z dystansu przeważnie były za słabe. Najbliżej szczęścia był Krystian Wolak, który precyzyjnym uderzeniem trafił w poprzeczkę. Z pozostałymi próbami bez problemu radził sobie Paweł Żydek.

III liga: Bosko Kośminek – Bio Berry 9:0 (4:0)
Ofensywa zespołu Bosko Kośminek to potwór, który pożre jeszcze niejednego rywala. Adam Aina i Daniel Mróz strzelili w meczu z solidnym przecież zespołem Bio Berry po cztery bramki! To mówi wszystko. Jednego gola dorzucił Paweł Karczmarz. Gdyby w końcówce meczu Kośminek nie spuścił nieco z tonu, to „Jagódki” na pewno wyjechałyby ze Śliwińskiego z dwucyfrowym bagażem. Wynik 9:0 to jednak także pełna deklasacja.

IV liga: Billennium – Szukamy Sponsora 1:0 (0:0)
W bólach rodziło się zwycięstwo Billennium z Szukamy Sponsora. Oba zespoły stworzyły mecz z gatunku „złapał kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”. Klincz. Dużo walki w środku pola, sporo chaosu, mało walorów czysto sportowych. W 20 min po faulu na aktywnym Dawidzie Kurkiewiczu podyktowany został rzut karny dla „Informatyków”. Protesty Szukamy Sponsora nie miały sensu, a sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość. Mimo kilku poważnych błędów Billennium w defensywie, Krzysztof Skrzypek zdołał zachować czyste konto.

II liga: KTS Nocowanie.pl – Plaga Szczurów 1:0 (1:0)
Kolejny mecz z zaledwie jednym golem obejrzeliśmy w sobotni wieczór. Nocowanie.pl pokonało Plagę Szczurów, a zwycięską bramkę w 10 min zdobył Marek Jańczyk. Już wcześniej Nocowanie miało kilka znakomitych okazji, ale brakowało precyzji i szczęścia. Plaga była całkowicie „bezzębna”. Z przodu próbował jedynie Damian Kowalczuk, ale i on nie jest w optymalnej formie. Wszyscy pozostali walczyli, ale nic poza tym. Nocowanie było ciut lepsze i zasłużenie wywiozło z Radzyńskiej trzy oczka. Wiele wskazuje na to, że „Szczury” nie unikną w tym sezonie barażu o utrzymanie.

Ekstraliga: PHU Pad-Bud – Widok 1:4 (1:1)
Wciąż w gazie jest Widok. W sobotni wieczór drużynie Marcina Szweda mocno pomogły spore osłabienia w szeregach Pad-Budu. Wprawdzie Piotr Bielak ściągnął do gry zawodnika z ekstraklasowym doświadczeniem, Mirosława Budkę, ale nawet to nie pomogło. Widok objął prowadzenie po trafieniu Łukasza Knosali z ostrego kąta. Przebieg gry nie zapowiadał by Pad-Bud miał odpowiedzieć, ale z pomocą przyszedł Andrzej Chagowski, który niechcący przepuścił zagraną od Ayouba Kheroufa piłkę pod podeszwą, a ta wtoczyła się do siatki! Później po wspaniałym strzale Budki Widok uratowała poprzeczka. W drugiej połowie wyszły jednak braki kondycyjne zespołu Bielaka. Krótki garnitur okazał się problemem nie do przeskoczenia. Widok wyprowadził w tej części trzy ciosy. Trafiali kolejno Adam Frańczak, ponownie starszy z braci Knosala i na finał Kherouf, który do „swojaka” dołożył także normalnego gola. Chagowski nie miał zbyt dużo pracy – obronił kilka uderzeń z dystansu i to wszystko. Wygrał zespół lepszy.

I liga: Hüttenes-Albertus – Wściekłe Psy 0:1 (0:0)
Czy trenerem Wściekłych Psów jest Diego Simeone? Specjaliści od defensywy w ten weekend wykonali klasyczne „Cholismo” – 1:0 w sobotę, 1:0 także w niedzielę. Tylko w pierwszej połowie „Wściekli” pozwolili Hüttenesowi na kilka okazji. Strzały jednak bardzo czujnie bronił Paweł Żydek. Bez zarzutu spisywał się także jego vis-a-vis – Maciej Bobrowski, który ma być nowym Marcinem Mendelem Hüttenesa. Popularny „Mendi” z powodu kontuzji musiał zrezygnować z gry. Czas płynął i coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazywało na bezbramkowy remis. Wtedy jednak szybko rozegrany przez Wasyla Slobodyana aut przyniósł mu po chwili piłkę zwrotną, którą sprytnym lobem głową zamienił na gola!

II liga: KP Wicher – Krupniki07 4:2 (2:1)
Kolejne punkty w tej rundzie pogubiły Krupniki07. Ewentualna pogoń za Fabryką Formy staje się coraz mniej realna. W niedzielę team Tomasza Sijewskiego przegrał z Wichrem. Od 2. minuty Wicher przegrywał. Adrian Prażmo łatwo pokonał niepotrzebnie wychodzącego z bramki Piotra Pawlaka. W 8 min na strzał szpicem buta zdecydował się Kamil Adryjanek. Leniwie tocząca się piłka była jednak poza zasięgiem Michała Pycia. Futbolówka odbiła się od słupka i ugrzęzła w siatce! Minutę później Wicher wyszedł na prowadzenie! Wrzut z autu trafił do Marcina Becia, który sprytnie i dość szczęśliwie przerzucił piłkę nad Pyciem. W odpowiedzi dwie okazje miał Prażmo, ale dwukrotnie brakowało mu nieco precyzji. Napór Krupników po przerwie przyniósł kontrowersyjny rzut karny za faul Adriana Wójcika na Tomaszu Bronikowskim. Sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość, notabene strzelając gola swojej byłej drużynie. Wydawało się, że szala zwycięstwa przechyla się w kierunku Krupników. Tymczasem kontra Wichru okazała się zabójcza. Wprawdzie Adam Terepora za pierwszym razem trafił w poprzeczkę, ale gdy piłka dotarła do niego po raz drugi, to po słupku wbił ją wreszcie do bramki. W ostatniej akcji spotkania piłka przeskoczyła wysuniętego do środka pola Pycia, a z okazji skrzętnie skorzystał Michał Cios, ustalając wynik meczu.

IV liga: Wolcar Auto – KS Świeżaki 3:0 walkower
Już po raz drugi jesienią Świeżaki przegrały walkowerem. To dziwi, bo do tej pory zespół Łukasza Mazura uchodził za jeden z lepiej zorganizowanych.

III liga: KS Marmota – GP Togatus 4:0 (2:0)
Druga porażka Togatusa stała się faktem. Kilka osłabień plus znakomita gra rywala – to przyczyny klęski „Adwokatów” w niedzielne popołudnie. „Świstaki” zagrały dużo lepiej niż dzień wcześniej w starciu z Robimy Marketing. Od początku to Marmota dominowała na placu gry, zwłaszcza jeśli chodzi o kulturę gry, podania, wymienność pozycji i dokładność. Wynik otworzył Konrad Tymberski, wypuszczony na czystą pozycję przez Krzysztofa Kawkę. Na 2:0 podwyższył w podobnej sytuacji Paweł Góralski. Nowe twarze w ekipie Marmoty pokazały duży spokój. Togatus praktycznie nie zagrażał bramce innego nowicjusza w „Świstakach” – Rafała Brzezińskiego. Po przerwie Tymberski podał prostopadle do Piotra Powęzki, a ten delikatnym lobem pokonał Patryka Drozda. Wynik w końcówce ustalił Michał Łukasik, który po wymianie podań z Kawką po prostu dopełnił formalności.

IV liga: Cloud Shisha Lounge Bar – Patataje 0:3 walkower
Przygoda ukraińskiej drużyny Cloud Shisha z OLS 2019 dobiegła końca. Była dobra gra, były duże szanse na awans do III ligi, ale zabrakło składu po letniej przerwie. Trzeci walkower i pożegnanie. Patataje zagrały gierkę wewnętrzną, nie marnując niedzielnego popołudnia.

II liga: CH Olimp – MW Lublin 8:0 (7:0)
Zebranie raptem szóstki graczy na dwa mecze w niedzielne popołudnie, przy blisko 30-stopniowym upale, to było piłkarskie samobójstwo MW Lublin. W dodatku bramkarze z typowej łapanki spisywali się fatalnie i przepuszczali w zasadzie wszystko, co leciało w kierunku bramki. Olimp urządził sobie strzelecki festiwal i już do przerwy prowadził, bagatela, 7:0! Zespół, który broni się przed spadkiem (i zapewne się obroni) bił do przerwy drużynę z czołówki tabeli aż 7:0! Niesamowite! Jednak forma Łukasza Galanta i jego kolegów jest naprawdę znakomita. W drugiej połowie Olimp wprawdzie nieco spuścił z tonu, ale gracze Marcina Iwana niczego już nie musieli. Dołożyli jednego gola i mogli w pełni zadowoleni ruszyć w drogę powrotną. Galant, Michał Romanowski i Marcin Pawłasek ustrzelili dublety, a Kamil Siczek i Maciej Kowalski dorzucili po jednym trafieniu.

IV liga: Atmosfera Zabawa Sport – Szukamy Sponsora 3:0 (1:0)
AZS utrzymuje fotel lidera i pewnie zmierza po awans, choć akurat w niedzielę drużyna Kacpra Galazdry niczym nas nie zachwyciła. Zwycięstwo nad Szukamy Sponsora było wymęczone i momentami patrzyło się na to z boku po prostu słabo. W pierwszej połowie jedyną bramkę w 10 min zdobył Adrian Lemiech. Po przerwie ukłuł dwukrotnie w przeciągu minuty. Najpierw Paweł Michalec mimo dość ostrego kąta pewnie wykorzystał swoją okazję, a później zdecydowanie najładniejszym akcentem tego meczu wynik ustalił Piotr Drozd.

II liga: Szerszeń Team – MW Lublin 8:1 (3:1)
Drugie niedzielne „baty” MW Lublin zebrało od „Szerszeni”. Był to kolejny jednostronny i zwyczajnie nudny mecz. Szybkie bramki na 1:0 i 2:0 zdobyli Tomasz Książek i Marcin  Sugier i było już jasne co będzie działo się dalej. W 13 min bramkę do szatni na 1:3 zdobył Grzegorz Stępień i nagle w zespół MW Lublin wstąpiły nowe siły i pojawił się cień nadziei na walkę o punkt, a może punkty. Trwało to jednak bardzo krótko, a w drugiej połowie bramkarze drużyny w biało-niebieskich strojach musieli kapitulować jeszcze pięć razy. Z hat-trickiem Lwowską opuszczał Tomasz Książek.

II liga: GOL-asy – Szerszeń Team 3:5 (1:3)
Po trzydziestominutowej przerwie i zmianie lokalizacji do swojej drugiej niedzielnej batalii przystąpił Szerszeń Team. Tym razem było nieco trudniej, bo rywalem były zawsze solidne GOL-asy. Tej solidności brakowało jednak grającemu z konieczności w bramce Tomaszowi Simowi, który spisywał się marnie. Już w 1 min strzelanie rozpoczął Tomasz Książek. Na 2:0 podwyższył Rafał Borowski. Ripostował Konrad Żukiewicz, ale Borowski w 12 min skompletował dublet i do przerwy „Hornets” mieli dwie bramki zapasu. Przewagę tę roztrwonili, dając wyraźnie dojść do głosu zmobilizowanym i ambitnym rywalom. Drugi gol Żukiewicza był trafieniem kontaktowym, a w 20 min mocno z dystansu uderzył Adam Miąc i przełamał ręce Mateusza Pępiaka. Po chwili golkiper Szerszeń Teamu popisał się bardzo dobrą interwencją, dzięki czemu uchronił swój zespół przed utratą gola nr 4. Nie minęła minuta, a Książek trafił na 4:3. Wynik w ostatniej akcji meczu ustalił Maciej Cygan, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i kompletną bierność rywali w kryciu.

IV liga: OBI Zwycięska – Wataha 0:6 (0:2)
Wataha rozgromiła OBI Zwycięską, skutecznie karcąc błędy przeciwników i wykorzystując swoje atuty. Młodzi zawodnicy Macieja Jabłońskiego przewyższali bardziej zaawansowany wiekowo zespół OBI takimi walorami jak szybkość, zwinność, ruchliwość. Dwa pierwsze gole zdobył Damian Kołodziej. Przy golu nr 2 kontuzji nabawił się nieskutecznie interweniujący za polem karnym Mateusz Suszek, bramkarz OBI. To zupełnie rozbiło drużynę marketu budowlanego. W drugiej połowie była ona już tylko tłem dla Watahy. Ostatecznie Kołodziej z hat-trickiem, Kamil Al-Swaiti z dubletem, a listę strzelców uzupełnił kierownik drużyny, Maciej Jabłoński.

IV liga: Decathlon – Ułani 3:7 (1:2)
Nie było niespodzianki w starciu Decathlonu z Ułanami, chociaż drużyna Michała Gutka wreszcie zebrała skład z rezerwowymi i powalczyła. To nie były łatwe punkty drużyny Ułanów. Ba, w drugiej połowie na moment zrobiło się nawet 2:2. Wprawdzie dość szybko na rzut karny Decathlonu rzutem karnym (czy aby na pewno słusznym?) odpowiedzieli Ułani, ale doceniamy waleczność niżej notowanego zespołu. W ofensywie wyglądało to nieźle, a gdyby nie Gabriel Bednarczyk i jego kilka znakomitych interwencji, to nie skończyłoby się „tylko” na trzech zdobytych bramkach. Problemem była jednak dziurawa i niezorganizowana obrona. Gdyby Decathlon poprawił ten aspekt, mógłby jak równy z równym grać z każdym rywalem w IV lidze. Odnotujmy hat-trick najlepszego na boisku Adama Rasiaka. Na plus także Remigiusz Baran i Jakub Łupina – obaj strzelili po dwie bramki dla zwycięskiej strony. W Decathlonie trafiali Tomasz Paluch, Mateusz Świstak i Bartosz Wojnar.

II liga: FC Fabryka Formy – Underground Poker League 3:1 (0:1)
Fabryka Formy zagrała do końca i mimo, że do przerwy przegrywała z UPL 0:1, to ostatecznie odwróciła losy meczu. Wynik pierwszej połowy był niespodzianką nie tylko dlatego, że Fabryka Formy to lider, ale też dlatego, że UPL grał w mocno przetrzebionym składzie. Był jednak Tomasz Kijak, który walczył jakby łyknął przed meczem z 10 kilo dopalaczy. Był wszędzie – pożyteczny w destrukcji i bardzo groźny w ofensywie. UPL prowadzenie objął po rzucie rożnym i „samobóju” wbitym przez bramkarza, Pawła Smolińskiego. W drugiej połowie po kontrze wyprowadzonej przez Kijaka mogło być 2:0, ale Fabryka szczęśliwie się wybroniła. Kluczowym momentem był przepiękny gol Michała Zagrodniczka zdobyty w 21 min po mocnym strzale z dystansu. Opór UPL został złamany, a kolejne ciosy zadali Przemysław Dębski i w ostatniej akcji meczu Mariusz Sirko. Krótka ławka rezerwowych i tylko jeden Tomasz Kijak – to główna przyczyna tego, że „Pokerzyści” nie dowieźli niespodziewanego zwycięstwa nad faworytem ligi. Dla Fabryki brawa za pokazanie charakteru.

IV liga: Zajezdnia – TRANS-AUDYT.pl 5:3 (3:0)
Na fali wznoszącej znalazła się Zajezdnia. Drużyna Dominika Wójtowicza w poniedziałek ograła TRANS-AUDYT.pl. Była to konfrontacja młodej, wybieganej drużyny z zespołem dużo starszym, który niedostatki mobilności próbował nadrabiać doświadczeniem i organizacją gry. Tym razem jednak zwyciężyła młodość. Już do przerwy żwawo biegający chłopcy z Zajezdni prowadzili różnicą trzech goli. Po przerwie Zajezdnia nie spuszczała z tonu i w pewnym momencie fundowała „Transportowcom” już popularną w Hiszpanii „manitę”. Transaudyt się przebudził i zniwelował straty. Trzy gole to wystarczająco dużo by otrzeć łzy, ale stanowczo za mało, by zainkasować punkty. Dublety dla zwycięzców upolowali Piotr Kowalczuk i Łukasz Nakonieczny. Ogólnie był to bardzo otwarty mecz i fani defensywy raczej nie znaleźliby tu nic dla siebie.

IV liga: Atmosfera Zabawa Sport – SAABiX 3:1 (2:0)
SAABiX nie dał rady zatrzymać lidera, choć w drugiej połowie był tego bliski. Pierwszą drużyna Pawła Tobiasza przespała, oddając pole rywalom. Ci zdobyli dwie bramki – Przemysław Gdula i Paweł Michalec pokonywali Artura Bielaka vel Bieleckiego, który jak zwykle kapitalne interwencje przeplatał niewytłumaczalnymi błędami. W drugiej połowie SAABiX ruszył na rywali z większą ikrą i zepchnął AZS do defensywy. W 18 min Tobiasz zmarnował jednak doskonałą okazję – zmarnował rzut karny. Jego intencje wyczuł Michał Giletycz. Jednak SAABiX nie rezygnował. Oblężenie bramki Giletycza trwało już prawie do końca, a w 23 min Paweł Paluch zdobył gola kontaktowego. Pachniało kolejnym, jednak w samej końcówce to AZS skontrował i bramką Kacpra Galazdry zamknął ten mecz.

Ekstraliga: RKS Perła – Adampol Team 4:8 (1:5)
Perła powoli musi zacząć godzić się ze spadkiem z ligi. W poniedziałek team Daniela Hulicza strzelił wprawdzie Adampolowi aż cztery gole, ale rywale przybyli na spotkanie praktycznie najsilniejszym składem i tak naprawdę „Piwosze” nie mieli tu żadnych szans. Przy lepszej  skuteczności świdniczanie ustrzeliliby bez żadnego trudu „dwucyfówkę”. W 4 min wynik otworzył jednak o dziwo Paweł Nurzyński, który sprytnie obrócił się z rywalem na plecach i oddał precyzyjny i dość mocny strzał. Radość Perły nie trwała jednak długo, bo minutę później bardzo ładnym strzałem z trudnej pozycji wyrównał Sebastian Orzędowski. Worek z bramkami został rozwiązany, a Adampol przed przerwą zdobył jeszcze cztery gole. Dwa razy trafiał Paweł Uliczny i po razie bracia Szyjduk. Po zmianie stron Adampol prowadził już w pewnym momencie 8:1, ale w końcówce spuścił z tonu. Do głosu doszli gracze Perły – Nurzyński i Paweł Kisiel wrócili do Lublina z dubletami, ale to marna pociecha, bo na koncie ich drużyny jest dokładnie tyle samo punktów, ile goli strzelonych w poniedziałek – 4. Rywale odjeżdżają i wizja gry w I lidze w sezonie 2020 staje się coraz bardziej realna. Adampol wciąż w grze o tytuł.

Ekstraliga: Antique – ZiP Kalina 4:4 (2:2)
Meczycho! Tylko takim mianem można określić, to co zafundowali nam w poniedziałek gracze Antique i ZiP Kaliny. Wynik w 8 min płaskim, bardzo precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego otworzył Karol Banachiewicz. Jego powrót do gry w ZiP to od razu zastrzyk dodatkowej jakości dla mistrzów ligi. Udowodnił to dwie minuty później, gdy po raz drugi zaskoczył Przemysława Hajkowskiego. Już po minucie było jednak tylko 2:1 dla Kaliny – straty zniwelował Kamil Cieśla. Defensorzy ZiP mieli z Cieślą ogromne problemy. W 16 min snajper „Stolarzy” przechwycił zbyt lekkie podanie w kierunku Michała Gdulewicza i bez trudu wpakował piłkę do bramki. W 25 min drużyna Krzysztofa Chilimoniuka po raz trzeci przekonała się o możliwościach strzeleckich Banachiewicza – po raz drugi po rzucie wolnym. Tym razem piłka przeleciała przez dziurę w murze, w dodatku nieco zmieniając kierunek lotu i popularny „Hajo” był całkowicie bez szans. Antique nie złożył jednak broni i mocno zaskoczył Kalinę swoją dobrą, twardą grą. Oba zespoły przyjęły zresztą warunki ostrego, ale na pewno nie chamskiego meczu. Sędzia Jakub Baran odgwizdał pewnie z dwa tuziny fauli. W 33 min po podaniu rozgrywającego akcję Hajkowskiego na mocny strzał zdecydował się Jarosław Komarzeniec – trafił idealnie i było 3:3! To nie był koniec. W 37 min mocno o piłkę przy linii bocznej powalczył Cieśla, wygrał pojedynek z Jakubem Świderskim i obsłużył podaniem Mateusza Małaja, któremu nie pozostało nic innego jak skierować piłkę do siatki. Teraz to Kalina była „na musiku”! I nie zapowiadało się na to, by Antique miał wypuścić z rąk komplet punktów. Jednak w doliczonym czasie gry niepotrzebny faul popełnił Jarosław Komarzeniec. Do rzutu wolnego podszedł oczywiście Banachiewicz, który miał na koncie już hat-trick i kilka bardzo groźnych uderzeń, choćby w słupek. Tym razem trafił w… Łukasza Wierzbickiego. Piłka odbiła się od popularnego „Snupiego”, Hajkowski zupełnie bez reakcji i gol! 4:4! CO ZA MECZ! Antique stracił bezcenne dwa punkty. Kalina zainkasowała w sumie tylko jeden, ale być może na wagę nomen omen złota.

I liga: DomLublin.pl – UMWL Szkoltex 1:3 (0:1)
We wtorek przy Radzyńskie UMWL ograł DomLublin.pl, a najbardziej z tego meczu zapamiętamy gola na 1:0. Paweł Krzepisz huknął z lewej nogi. Piłka odbiła się najpierw od poprzeczki, zaraz potem jeszcze nieco niżej od słupka, a potem ugrzęzła w siatce! Trafienie fenomenalne! Kolejne bramki UMWL dołożył po przerwie. Nie było to łatwe spotkanie dla „Urzędników”, ale trzeba przyznać, że ekipa nieobecnego tym razem Grzegorza Łaty była lepsza. W 17 i 19 min Jacka Pietrasa pokonywał Damian Dęga. Zrobiło się 3:0. W końcówce honorowe trafienie dla drużyny Mariusza Kędry upolował Kamil Jurczak.

I liga: Gliniana – Restauracja Szwejk 3:3 (3:1)
Jeśli Gliniana myśli o awansie do Ekstraligi, nie może gubić punktów w tak łatwy sposób jak we wtorek. Drużyna Macieja Ziółkowskiego prowadziła ze Szwejkiem już 3:1, ale w końcówce równie dobrze mogła nawet przegrać. Można powiedzieć, że Szwejk grał swoje. Młodzi zawodnicy biegali z dużą dynamiką, werwą i grali na sporej fantazji. Brakowało im jednak doświadczenia, ogrania, cwaniactwa. Już w 1 min zaskoczył ich Piotr Ziółkowski. Szybciutko odpowiedział wprawdzie Arkadiusz Bednarczyk, ale kolejne dwa ciosy wyprowadził Dawid Piorun. Szczególnie podkreślić należy gola na 3:1. Piorun huknął tak, że nie było co zbierać! Jeden z ładniejszych goli w tej kolejce, a może i rundzie. Szwejk mimo wyniku 1:3 pozostawiał po sobie przyzwoite wrażenie i można było liczyć, że po przerwie będą emocje. I były! Już po trzech minutach gry był remis, a Kamil Rozmus upolował dublet. Ostatnie 10 minut toczyło się w naprawdę znakomitym tempie i wydawało się, że musimy tu obejrzeć jeszcze kilka goli. Nic takiego się nie stało. W kluczowych momentach graczom obu zespołów brakowało zimnej głowy. Obejrzeliśmy świetne zawody, ale z remisu nikt do końca się nie cieszył.

Ekstraliga: Dziesiąta – Adampol Team 1:1 (0:0)
Kolejkę nr 16 zakończyło środowe spotkanie Dziesiątej z Adampolem. Mimo że bramki oglądaliśmy dopiero w ostatnich dziesięciu minutach, to nie można narzekać na poziom widowiska. Była to rywalizacja dwóch równorzędnych rywali, mimo że tabela zupełnie na to nie wskazuje. Strona przeważająca? Brak. Jedni i drudzy mieli swoje lepsze i gorsze szanse, jedni i drudzy grali podobnie i na sporej intensywności. Mecz był twardy, ale raczej nie ostry, a na pewno nie brutalny. Typowe męskie granie. Gole? W 32 min na niesygnalizowany strzał zza pola karnego zdecydował się Krzysztof Jarnicki. Kopnął szpicem buta i zaskoczył Marcina Błaszczaka. Cenne punkty zbliżały się na konto Dziesiątej, ale jeden moment  nieuwagi w kryciu przy rzucie rożnym kosztował utratę dwóch oczek. Piłka zmierzała do Pawła Szyjduka, a ten nie mógł zmarnować tej okazji, jednak uprzedził go Kamil Ciosek i sam wpakował sobie futbolówkę do siatki. Gol na 1:1 w 38 min okazał się ostatnim w tym spotkaniu.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.