Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (546)



Mała wolta w ekstraligowym układzie sił. Krok bliżej do mistrzostwa ligi jest Adampol Team, który wykorzystał potknięcie ZiP Kaliny. To jednak nie koniec emocji, bo obaj kandydaci do złota mają przed sobą jeszcze trudne spotkania. Tymczasem już w piątek poznamy zwycięzcę Pucharu Ligi. W finale spotkają się starzy znajomi - Poker Team i Adampol Team, zespoły, które ostro rywalizowały o złoto w dwóch ostatnich sezonach HLAKP. I zespoły, które zagrają ze sobą w tym sezonie jeszcze także przynajmniej raz - w lidze!

Ekstraliga: Dziesiąta – Antique 2:7 (2:3)
Antique walczy o ligowe podium, więc nie mógł sobie pozwolić na stratę punktów w meczu z Dziesiątą. Wynik w 3 min otworzył Sebastian Cieślak. Antique odpowiedział w imponujący sposób, petardą Przemysława Małaja w samo okienko. Ale w tym dniu to nie był jedyny śliczny gol. „Stolarze” jakby prześcigali się w urodzie trafień. Biorąc pod uwagę warunki pogodowe (stale padający deszcz i niska temperatura) obie ekipy zasługują na pochwałę, bo stworzyły dobre widowisko. Po wyrównującym golu dominacja Antique nie podlegała jednak dyskusji. Dziesiąta szybko zaskoczyła rywali, ale potem przyjęła siedem kolejnych ciosów, aż w końcu przy ustalonym wyniku sama zdobyła jeszcze drugiego honorowego gola. Pamiętając historię spotkań Dziesiątej z Antique można się było obawiać o postawę Fair Play z obu stron, ale mimo, że spotkały się lubiące twardą, męską grę w piłkę ekipy, to na wzajemne relacje zawodników czy zawodników z arbitrem nie można było narzekać. Trochę szkoda, że Dziesiąta nie powalczyła, bo mecz miał potencjał na dużo lepszy. Po dwa gole dla zwycięskiej ekipy zdobyli Małaj i Kamil Cieśla. Ten drugi wciąż nie rezygnuje z walki o koronę najlepszego strzelca ligi.

I liga: Ekipa 666 – UMWL Szkoltex 3:0 (1:0)
Ważny mecz w kontekście walki o awans wygrała Ekipa 666. Team Filipa Jeżewskiego zebrał w czwartek naprawdę silny skład, w przeciwieństwie do mocno osłabionych „Urzędników”. Bramkę na 1:0 w 6 min zdobył Paweł Michalski, wykorzystując podanie z rzutu rożnego. Na kolejne bramki trzeba było poczekać prawie kwadrans. Przewaga „Piekielnych” była wyraźna, szczególnie jeśli chodzi o kulturę gry, ale piłka do bramek nie wpadała. Warto dodać, że UMWL także miał swoje okazje, ale strzelenie gola Jakubowi Baranowi to nie taka prosta sztuka, szczególnie gdy ten ma swój dzień. W jednej z sytuacji były golkiper Fabryki Formy popisał się spektakularną robinsonadą, wyciągając piłkę niemal z okienka. UMWL został dobity dubletem Michała Budzyńskiego w przeciągu minuty. Ten wynik powoduje, że sytuacja na górze pierwszoligowej tabeli staje się jeszcze ciekawsza.

Ekstraliga: Ipso Iure – Moore 2:3 (2:2)
Moore wciąż jest w walce o ligowe podium. W czwartkowy wieczór ekipa Marcina Urbana, tym razem bez swojego kapitana, mierzyła się z Ipso Iure. Już w 2 min zagranie z rzutu rożnego na gola zamienił Adrian Hofman. Na odpowiedź „Prawników” trzeba było trochę poczekać, ale w 11 min Krystian Okoniewski pokonał Mateusza Dudka. W 17 min Moore odzyskało prowadzenie. Po zagraniu Jakuba Kawalca piłkę tuż przed bramką otrzymał Bartłomiej Barwiak i po prostu nie miał prawa spudłować. Defensywa Ipso Iure zdrzemnęła się. Dokładnie tak jak obrona Moore przy bramce Krzysztofa Maryńczaka na 2:2 w 20 min. Spotkanie było bardzo wyrównane i ciężko było wskazać zespół, który w drugiej połowie przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę. Zdecydowała o tym nierozwaga Okoniewskiego, który po swoim wślizgu musiał zostać ukarany drugim żółtym kartonikiem. Gracze Ipso Iure nawet nie protestowali, wiedząc, że decyzja sędziego nie mogła być inna. Ostatnie minuty ekipa Moore grała więc w przewadze liczebnej. Z początku wykorzystanie tego atutu szło Barwiakowi i spółce jak po grudzie, ale w końcu w 39 min udało się. Piłkę w polu bramkowym otrzymał Kawalec i spokojnie umieścił ją w siatce, obok zupełnie bezradnego Kamila Ciągło. Ipso Iure jak na fakt gry bez Dawida Ptaszyńskiego zaprezentowało się z dobrej strony, a pewnie gdyby nie czerwona kartka popularnego „Oczka”, skończyłoby się minimum remisem.

III liga: Bosko Kośminek – GP Togatus 6:3 (3:1)
Mecz na szczycie III ligi dla Kośminka! Togatus wyraźnie jesienią złapał zadyszkę i nie punktuje już tak jak przed letnią przerwą. Mecz rozpoczął się od bardzo mocnego uderzenia. A raczej trzech uderzeń. Po trzech minutach mieliśmy trzy gole! Wynik głową po wrzucie z autu otworzył Daniel Mróz, potem efektownym uderzeniem od dwóch słupków wyrównał Krzysztof Wrona, a po chwili uderzenie z dystansu Kacpra Wanielisty skutecznie dobił Adam Aina. Nie minęło więcej  niż 2 minuty, a Łukasz Goś trafił na 3:1. W takim tempie mogliśmy się spodziewać grubo ponad 10 goli w meczu, ale oba zespoły trochę spuściły z tonu. Po zmianie stron dominujący na boisku Kośminek podwyższył prowadzenie, a Aina skompletował hat-trick, dobrze współpracując z Wanielistą i Mrozem. W 21 min Krzysztof Gołaszewski otrzymał niespodziewany prezent od Huberta Adaszewskiego, który… rzucił mu z autu piłkę, wyprowadzając go na czystą pozycję. Wciąż jednak przewaga Bosko była bezpieczna. Nie zmienił tego nawet gol na 3:5 Wrony w 25. minucie. Tym bardziej, że w doliczonym czasie wynik ustalił Mróz. On, Aina, Wanielista i Piotr Flis momentami swoją szybką, kreatywną grą, po prostu demolowali defensywę dotychczasowego lidera III ligi. Gdyby snajperzy zachowali większą koncentrację i nie grali za wszelką cenę tak altruistycznie, to niewykluczone, że „Adwokaci” otrzymaliby w tym meczu dwucyfrowy bagaż bramek.

Ekstraliga: Neo – Poker Team  2:12 (2:3)
Mimo bardzo wysokiego wyniku, spotkanie Neo z Poker Teamem miało swoją historię. I można gdybać jak zakończyłby się ten mecz, gdyby nie głupie zachowanie Franciszka Bojarskiego w 17 min. Ale po kolei. Poker od początku narzucił swoje warunki gry i dość szybko prowadził 2:0, a potem 3:1. W 15 min doszło do scysji między wspomnianym Bojarskim a Wojciechem Krzymowskim, w efekcie czego krewko reagujący kierownik „Karcianych” obejrzał czerwoną kartkę. Wydawało się, że w przewadze liczebnej Neo może zniwelować straty i powalczyć o punkty. Czy tak by się stało? Tego nie dowiemy się nigdy. Już dwie minuty później Bojarski złapał w pół Erwina Sobiecha, za co musiał obejrzeć żółtą kartkę. Swoją drugą w tym meczu… Siły się wyrównały. Neo wprawdzie wbiło Pokerowi gola do szatni i przegrywało tylko 2:3, ale to był zdecydowanie łabędzi śpiew beniaminka. Po przerwie nawet gdy ekipa Neo dochodziła do sytuacji bramkowych, to marnowała je haniebnie, czasem nie trafiając do pustej bramki, a czasem kreując Pawła Bielaka na jednego z bohaterów meczu. Jednak nawet gros sytuacji Neo to kropla w morzu okazji Pokerzystów, którzy po prostu je wykorzystywali, podkręcając wynik i śrubując kolejne osiągi w Masters Multi Challenge. Piotr Baran i spółka rozklepywali obronę rywali i raz po raz nękali Mateusza Sędzielewskiego. Ostateczny wynik to 12:2, zatem drugą połowę Poker wygrał 9:0. To mówi samo za siebie.  Królem polowania został „Baranek”, który zdobył pięć goli. Hat-tricka ustrzelił zaś Przemysław Skrzypczyński.

I liga: Elektro-Spark – Gliniana 4:2 (2:1)
Mecz rozpoczął się od bramki dla Elektro-Sparku, zdobytej przez Jarosława Wójcika oraz całej masy niewykorzystanych szans Glinianej. Gracze w fioletowych strojach wręcz przechodzili samych siebie w konkursie na najgorsze pudło. Na pewno pierwszoligowcom taka marnacja szans po prostu nie przystoi. W 11 min udało się doprowadzić do remisu, po tym jak Piotr Ziółkowski wyłożył piłkę do pustej bramki Damianowi Falisiewiczowi. „Iskierki” miały jednak Wójcika, dla którego na boisku nie ma pozycji, z których nie da się skierować piłki do bramki. Po minucie było więc 2:1. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Elektro-Spark był skuteczniejszy, a Gliniana powtarzała scenariusz z niedawnego meczu przeciwko Hüttenesowi. Po golach Roberta Belniaka i Krystiana Wolaka było już 4:1. W doliczonym czasie gry Arkadiusz Perduta zmniejszył rozmiary porażki Glinianej, ale na szaleńczy pościg nie było już czasu. Zresztą, przy tej skuteczności pewnie do strzelenia kolejnych dwóch goli team Macieja Ziółkowskiego potrzebowałby z półtora miesiąca.

IV liga: Zajezdnia – Wataha 3:0 (0:0)
Z walki o baraż nie rezygnuje Zajezdnia. Drużyna dowodzona przez Dominika Wójtowicza ograła w sobotę Watahę 3:0. Obie drużyny chciały grać w piłkę i choć mecz nie stał może na najwyższym poziomie, to nie był to też klasyczny przykład bezładnej kopaniny. Zajezdnia ciut lepiej operowała piłką i w drugiej połowie wykorzystała swoje okazje. Już na początku mogło być 1:0, ale rzutu karnego nie wykorzystał Piotr Kowalczuk – jego strzał z „wapna” obronił Łukasz Kołodziej. Nie udało się przed przerwą, ale w drugiej połowie bramki już padały. Najpierw Łukasz Nakonieczny, potem wspomniany Kowalczuk, a na koniec Jan Radzikowski. Wataha? Także miała swoje okazje. Przede wszystkim Damian Kołodziej, ale wszystkie zaprzepaścił, a bez jego goli „Wilki” są po prostu bezzębne.

III liga: Bio Berry – KS Marmota 0:3 walkower
Nie doszedł do skutku mecz awansem pomiędzy Bio Berry a Marmotą. „Jagódki” oddały już drugiego walkowera jesienią. Marmota umocniła się na czwartym miejscu i wszystko wskazuje na to, że właśnie na tej pozycji „Świstaki” zakończą sezon.

IV liga: Billennium – Wataha 2:2 (0:1)
W swoim drugim sobotnim meczu Wataha z trudem wywalczyła punkt. Team nieobecnego Macieja Jabłońskiego objął prowadzenie w 5 min. Damian Kołodziej pudłował przez całe spotkanie z Zajezdnią, ale tutaj wreszcie odnalazł drogę do bramki. Po zmianie stron sprawy Billennium na swoje barki wziął Dawid Kurkiewicz. Strzelił dwa gole, z czego drugie trafienie, to mówiąc po młodzieżowemu, absolutny sztos! Kurkiewicz najpierw przy linii bocznej niemal cudem utrzymał piłkę na polu gry, potem ograł rywala, a na koniec huknął z woleja od poprzeczki! Cud, miód i orzeszki! Jak w kilka minut trafić z nieba do piekła? Kurkiewicz w końcówce zakiwał się pod własną bramką, stracił piłkę, a Kamil Al-Swaiti posłał futbolówkę do bramki, obok bezradnego Krzysztofa Skrzypka. Sędzia Piotr Zawada pozwolił jeszcze na rozegranie jednej akcji. Kurkiewicz poszedł na przebój, wypracował sobie znakomitą okazję i… strzelił w dobrze wychodzącego z bramki Łukasza Kołodzieja, który uratował dla Watahy punkt. Emocjonująca końcówka wynagrodziła nam niezbyt wysoką jakość piłkarską tego meczu.

II liga: Szerszeń Team – Plaga Szczurów 3:0 walkower
W II lidze pożegnaliśmy się z Plagą Szczurów. Drużyna Roberta Sadurskiego była już skazana na baraże o utrzymanie, ale w sobotę nie zebrała pięciu graczy, a trzeci walkower w sezonie skutkuje relegowaniem z rozgrywek.

III liga: Robimy Marketing – FC Mamrotki 1:3 (0:2)
Czasem słowa ranią. W niedzielę niepotrzebne obelga Kamila Balcerka pod adresem rywala zraniła jego własny zespół, który przez ponad pół meczu musiał radzić sobie w liczebnym osłabieniu. Mamrotki dość szybko wykorzystały przewagę. Najpierw strzał z dystansu Sławomira Łońskiego trafił do celu, a niedługo potem płaski strzał Romana Furmaniaka zaskoczył Dawida Huricha – być może dlatego, że była jeszcze drobna „obcierka”. Niedługo po przerwie ładną akcją popisał się Dawid Wicha i zmniejszył stratę „Marketingowców”. Drużyna słynąca z gry w znacznikach ruszyła do przodu, przejęła inicjatywę i mimo gry w pięcioosobowym składzie była blisko wyrównania. Odrobiny szcześcia brakowało jednak Arkadiuszowi Dąbrowskiemu.

II liga: Nocowanie.pl – CH Olimp 2:0 (1:0)
Nocowanie nie traci ducha i wiary w utrzymanie bez konieczności gry w barażu. W niedzielne południe ekipa Rafała Misztala po zaciętym boju pokonała Olimp 2:0. Ojcem sukcesu był bramkarz, Kamil Wierzbicki, który powrócił do gry po kontuzji i spisywał się znakomicie. Co najmniej trzy interwencje tego golkipera były po prostu znakomite. Olimp nie potrafił go pokonać, a gracze Nocowanie zdobyli po jednym golu w każdej z połów. W pierwszej precyzyjny strzał Tomasza Maciąga znalazł drogę do celu. W drugiej odsłonie trochę na raty okazję z najbliższej odległości wykorzystał Marek Jańczyk. Nie był to wybitny mecz zespołu Misztala, ale na Olimp w tym dniu wystarczyło.

III liga: Bosko Kośminek – Va Bank 4:2 (1:1)
W meczu Bosko z Va Bank dwukrotnie zapachniało niespodzianką, za jaką należałoby uznać wygraną grających bez zmienników „Bankowców”. Dwukrotnie obejmowali oni prowadzenie po strzałach Rafała Furtaka. Za pierwszym razem było przy tym dużo szczęścia – piłka rykoszetowała o Adama Ainę i nabrała przedziwnej trajektorii, wpadając za kołnierz Łukasza Zinkiewicza, ku zdumieniu dokładnie wszystkich. Kośminek przeważał i w końcu udało mu się wyrównać po akcji Ainy i strzale z bliska Daniela Mroza. Aina był jednak mocno nieskuteczny przez cały mecz i stąd wzięły się kłopoty faworyta. W drugiej połowie rzut rożny Va Banku przyniósł drugie trafienie Furtaka. Do 21. minuty udawało się utrzymać ten wynik, który z pewnością ucieszyłby Togatus, Malagenię i Marmotę. W końcu jednak „Bankowcy” zginęli od własnej broni. Daleki wrzut z autu na długi słupek, a tam Karol Wróbel… No nie tym razem – tym razem wrzucał Aina, a na dalszym słupku czaił się wysoki Mróz – nie miał problemu z wbiciem piłki do siatki. Mróz poszedł za ciosem i minutę później nowy lider III ligi prowadził już 3:2. W ostatniej minucie regulaminowego czasu Mróz zdobył gola nr 4 i jednocześnie dwudziestego w tym sezonie. Dorobek okazały, ale gdy pomyśli się, że pierwszą rundę Mróz spędził w Szerszeń Teamie, to ten dorobek jest wręcz kosmiczny!

IV liga: OBI Zwycięska – PKS BIGOS 3:0 walkower
BIGOS na około 50 min przed meczem z OBI zgłosił walkower. Gracze OBI pojawili się na boisku przy ul. Śliwińskiego i rozegrali towarzyską gierkę.

IV liga: Patataje – KS Świeżaki 0:3 walkower
Z kolei inny niedzielny mecz IV ligi już w sobotę został rozstrzygnięty jako walkower, po tym jak nieobecność zgłosiły Patataje.

IV liga: Szukamy Sponsora – Stara Gwardia 0:0
Jak na typowy mecz o pietruszkę obie drużyny przystąpiły do gry w dość szerokich składach i zagrały na pełnym zaangażowaniu. Niestety poziom waleczności i dobrych chęci nie poszedł w parze z poziomem gry. Kilka okazji było, ale z mniejszym lub większym szczęściem zawsze z opałów wychodzili bramkarze. Ciut bliżej wygranej była ekipa Szukamy Sponsora, jednak generalnie wynik 0:0 to wystarczająca cenzurka dla tych 25 minut futbolu.

IV liga: Atmosfera Zabawa Sport – SAABiX 2:0 (1:0)
Lider IV ligi wygrał na początek walki w grupie mistrzowskiej. Ekipa AZS pokonała SAABiX a ojcem zwycięstwa był wracający do gry po zagranicznych wojażach Marcin Goc. To on otworzył wynik już w 3 min. Także on miał spory udział przy bramce nr 2. Jego strzał obronił wprawdzie Artur Bielak vel Bielecki, ale na tyle nieporadnie zbierał się do piłki, że umożliwił skuteczną dobitkę Pawłowi Michalcowi. SAABiX nijak nie potrafił sforsować dobrze zorganizowanej obrony rywali. W ostatniej akcji meczu Grzegorz Wilczek wyciął we własnym polu karnym rywala i AZS stanął przed szansą na bramkę nr 3. Kacper Galant kopnął jednak z karnego w kosmos. Po tym zwycięstwie AZS zapewnił sobie awans.

II liga: Krupniki07 – GOL-asy 6:2 (2:0)
Krupniki nie rezygnują z wygrania II ligi. W niedzielny wieczór ekipa ta pokonała GOL-asy 6:2. Mecz toczył się sinusoidalnie. Krupniki szybko objęły prowadzenie (świetny strzał Adriana Prażmo) i szybko je podwyższyły (bramka Marcina Orłowskiego). W 15 min Prażmo trafił na 3:0 i można było sądzić, że emocji już nie uświadczymy. Guzik prawda! GOL-asy wzięły się do roboty. W 18 min Adam Miąc zniwelował stratę, minutę później Emil Cadima pokusił się o gola kontaktowego, a po kolejnej minucie mogło być 3:3, ale Michał Pyć wybronił sytuację sam na sam. Zimny prysznic otrzeźwił drużynę Krupników, która w końcówce bezlitośnie skarciła błędy coraz bardziej rozochoconych rywali. Prażmo skompletował hat-tricka, a po bramce dołożyli Grzegorz Kosik i Jan Korpacki.

Ekstraliga: PHU Pad-Bud – RKS Perła 4:2 (3:1)
Perła już nie wygrzebie się z dna ekstraligowej tabeli, ale teoretycznie może odebrać jeszcze rywalom ważne punkty. W niedzielę „Piwosze” mieli chrapkę na ogranie Pad-Budu, ale mimo nieobecności wielu ważnych ogniw, zespół Piotra Bielaka poradził sobie. W rolę bramkarza z przymusu wcielał się Łukasz Stefański i radził sobie całkiem przyzwoicie. W 7 min gola na 1:0 zdobył Bartłomiej Wazelin. Odchodzący, płaski strzał lewą nogą zaskoczył Przemysława Powagę. W 13 min golkiper Perły nie miał zupełnie nic do powiedzenia po fantastycznym strzale Nikodema Solskiego. Wprawdzie dwie minuty później outsider Ekstraligi zadał cios za sprawą Przemysława Kwiatka, to jednak Pad-Bud dość szybko wrócił na dwubramkowe prowadzenie. Znów swoim cwaniactwem w polu karnym wykazał się Rafał Wiśniewski, który upolował piłkę po strzale jednego z kolegów i tylko przeciął jej lot, pakując do siatki. Druga połowa to dość wyrównana gra z obu stron, ale Perła nie potrafiła na dłużej przejąć inicjatywy i zmusić Pad-Bud do rozpaczliwej obrony. Na dodatek w 32 min po kolejnym trafieniu „Wiśni” zrobiło się 4:1. Na około dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu Paweł Nurzyński płaskim uderzeniem od słupka tchnął w zespół resztki wiary, ale na odrabianie strat było już mało czasu. Ekipa Bielaka spokojnie dowiozła zwycięstwo.

IV liga: Ułani – Wolcar Auto 2:0 (0:0)
Ułani w przyszłym sezonie zagrają w III lidze. W niedzielę w kluczowym meczu ekipa Dawida Szatkowskiego ograła Wolcar Auto. Do przerwy zacięty i twardy mecz nie przynosił bramek. Pierwsza padła dopiero w 17 min. Karol Iwanowicz kopnął piłkę z rzutu wolnego, a Damian Weremko, choć strzał był prosty do obrony, postanowił wpuścić piłkę do bramki, będąc przekonanym, że podyktowany został rzut wolny pośredni. Natychmiast do sędziego ruszyła pielgrzymka zawodników Wolcaru, twierdzących, że arbiter zapowiedział rzut wolny pośredni. Sędzia jednak protesty oddalił, twierdząc, że od początku jasne było, że będzie rzut wolny bezpośredni, o czym najlepiej świadczył brak podniesionej do góry ręki. Minutę później sytuacja Wolcaru była już bardzo trudno. Weremko wyszedł z bramki i bezpardonowym wślizgiem sfaulował szarżującego Wojciecha Stamierowskiego, za co obejrzał czerwoną kartkę. Mimo utraty jednego zawodnika Wolcar nie stracił wiary i ciągle był groźnym rywalem dla Ułanów. Jednak w 22 min po drugiej bramce Iwanowicza wszystko było już jasne. Mimo ambitnej postawy Michał Mędrzecki i spółka musieli przełknąć gorycz porażki. Gorycz tym większą, że tej przegranej można było uniknąć.

III liga: GP Togatus – Bio Berry 1:2 (1:0)
Fatalna jesień Togatusa trwa w najlepsze. Zespół Krzysztofa Gołaszewskiego roztrwonił bardzo dużą przewagę, a za chwilę może nawet nie awansować do II ligi! W niedzielny wieczór „Adwokaci” prowadzili 1:0 z Bio Berry, ale ostatecznie przegrali. Bramkę otwierającą wynik zdobył Gołaszewski, wykorzystując bardzo dobre podanie Mirosława Bielaka. Na bohatera meczu wyrastał jednak Patryk Drozd, który popisał się kilkoma fantastycznymi interwencjami. Inna sprawa, że „Jagódki” słyną z nieskuteczności i marnowania bardzo prostych okazji strzeleckich. Jednak po przerwie grający bez zmienników Togatus dał sobie wbić dwa gole. Michał Kopeć i Mateusz Maksymiec dali lepszej w tym meczu drużynie prowadzenie 2:1, które w sumie śmiało mogło być znacznie wyższe. Koniec końców mogło jednak też skończyć się remisem, bo w końcówce dzielnie walczący Togatus zepchnął rywali do dość rozpaczliwej obrony.

IV liga: Billennium – TRANS-AUDYT.pl 0:1 (0:0)
Billennium na własne życzenie może stracić 5. miejsce, które daje prawo gry w barażu o III ligę. W poniedziałek „Informatycy” po kiepskim, siermiężnym meczu ulegli Transaudytowi. Jedynego gola w drugiej odsłonie zdobył strzałem z woleja Bogdan Lembrych. Bardzo chcielibyśmy napisać o tym spotkaniu jakiś elaborat, albo chociaż rozprawkę, no ale niestety – nie ma o czym.

I liga: Wściekłe Psy – Ekipa 666 2:1 (0:1)
Walka o awans do Ekstraligi wciąż nierozstrzygnięta. W poniedziałek Wściekłe Psy wygrały mecz ostatniej szansy, pokonując Ekipę 666. „Piekielni” do przerwy prowadzili 1:0, po szybko zdobytym przez Marka Lenartowicza golu. Kolejne minuty to przewaga „Wściekłych”, ale też bardzo nieskładna gra i brak typowych stuprocentowych okazji. Najgroźniejszy był płaski strzał Pawła Czarkowskiego po rzucie rożnym, z którym jednak poradził sobie Jakub Baran. Bohaterem drugiej połowy został Patryk Błaszczuk. W 16 min sprytną ruletą kompletnie zaskoczył wszystkich, włącznie z bramkarzem rywali. Zrobiło się 1:1. Trzy minuty później posłał mocny strzał po ziemi, a zasłonięty Baran nie zdążył nawet podjąć interwencji. Losy meczu odwróciły się o 180 stopni. Znane z solidnej gry obronnej Wściekłe Psy nie dały sobie wbić gola i dowiozły satysfakcjonujący wynik.

Ekstraliga: Adampol Team – Widok 5:1 (4:1)
Widok zalicza bardzo udaną rundę jesienną, ale w poniedziałek drużyna Marcina Szweda była bezradna wobec walczących o mistrzostwo ligi graczy Adampolu. Dość szybko świdniczanie zaznaczyli swoją przewagę i zdobyli trzy gole. Przy pierwszym skiksował Paweł Szyjduk, ale uratował się wycofując piłkę do Jacka Kochalskiego, a ten się nie pomylił. W 5 min najskuteczniejszy zawodnik Adampolu sam pokonał Andrzeja Chagowskiego, a minutę później miał już na koncie dwa gole i asystę. Widok odgryzł się po dalekim podaniu Ayouba Kheroufa i dobrym wykończeniu Tomasza Pawluka, ale to był jedynie przebłysk. Adampol był znacznie konkretniejszy i na dowód tego w 13 min Paweł Uliczny podwyższył na 4:1. Drużyna Widoku jak zwykle w krytycznych momentach kłóciła się między sobą i w zasadzie to przekreśliło szansę walki o korzystny rezultat. Druga połowa meczu nie była zbyt interesująca, a Adampol dorzucił już tylko jedną bramkę – zdobył ją Uliczny.

Ekstraliga: ZiP Kalina – Politechnika Lubelska 3:5 (2:1)
Zmiana lidera w Ekstralidze! Kalina nie wytrzymała presji Adampolu, przegrała mecz z Politechniką Lubelską i postawiła się w trudnej sytuacji. Poniedziałkowe starcie ZiP z Polibudą było naprawdę kapitalnym widowiskiem. W 2 min Patryk Drozd zaskoczył bramkarza Politechniki soczystym, płaskim strzałem przy słupku. Odpowiedź ekipy Andrzeja Kurysa? Uderzenie z rzutu wolnego Marcina Borówki, rykoszet od nogi Jakuba Marczuka i gol. Dwie minuty później Marczuk w pełni się zrehabilitował. Otrzymał podanie z rzutu wolnego i jak rasowy napastnik wykończył sytuację dobrym uderzeniem. Prowadzenie 2:1 mistrzów ligi utrzymywało się blisko kwadrans. Na początku drugiej odsłony znów z prostego podbicia odpalił jednak Borówka i znów skutecznie. Dziesięć minut później Dawid Pikul dał Politechnice prowadzenie 3:2. Obserwujący mecz obok gracze Adampolu nie kryli radości, ale już po chwili był remis. Wyrównał Mateusz Misztal. Emocje sięgały zenitu, bo i stawka była niebagatelna. Politechnika wciąż walczy o podium, a Kalina o mistrzostwo. W 36 min Borówka skompletował hat-trick! Kalina musiała rzucić się do ofensywy, chcąc powalczyć o pełną pulę. Jednak w 40 min po umiejętnie zastosowanym przez arbitra przywileju korzyści na czystą pozycję wyszedł Dominik Struk, minął Michała Gdulewicza i umieścił piłkę w bramce. Politechnika wygrała 5:3 i zwiększyła swoje szanse na medal OLS 2019. Złoto jest już raczej poza zasięgiem, ale dopóki piłka w grze… Póki co na pole position znalazła się ekipa Adampolu.

Ekstraliga: Politechnika Lubelska – Poker Team 4:4 (3:3)
W zaległym ligowym meczu Politechnika nie zbliżyła się zbytnio do upragnionego podium ligi. Ekipa Andrzeja Kurysa liczyła na pełną pulę, ale tylko zremisowała z zawsze groźnym Poker Teamem. Groźnym nawet w składzie łatanym kolanem, bez rezerwowych. Pierwszą bramkę w tym spotkaniu zdobył Dominik Struk. „Polibuda” nie nacieszyła się jednak prowadzeniem zbyt długo, bo po strzale Karola Struga i pinballowym odbiciu piłki mogliśmy już zapisywać „samobója” Aleksandrowi Kukharchukowi. Zdecydował totalny przypadek. W 14 min „Karciani” po raz drugi musieli odrabiać straty. Tym razem strzał z dystansu Michała Zlota zaskoczył Marcina Zapała. Znów jednak radość Politechniki nie trwała długo. Błąd obrony, świetne zachowanie Piotra Barana i pewne wykorzystanie sytuacji sam na sam. Po dwóch minutach role się odwróciły. Po golu Erwina Sobiecha to Poker prowadził. I co? Znów riposta nastąpiła po minucie. Tym razem piłkę do bramki Zapał wbił aktywny Dawid Pikul. Druga połowa zaczęła się po myśli podopiecznych Andrzeja Kurysa. Drugi gol w tym meczu zdobyty przez Struka dał „Akademikom” prowadzenie 4:3. Czy znów po minucie mieliśmy remis? Otóż nie! Dopiero w 30 min po petardzie Zapała z dystansu Cezary Kubiś skapitulował. Ostatnie 10 minut bramek nie przyniosło, choć okazji z obu stron było bez liku. Najbliżej szczęścia w Poker Teamie był Sobiech, który ostemplował obramowanie bramki. Politechnika próbowała atakować na pustą bramkę, ale w kluczowym momencie Pikul dostał małpiego rozumu i zaprzepaścił szansę. Był to bardzo otwarty mecz i równie dobrze mógł paść dużo wyższy wynik. Remis 4:4 uznajemy za dość sprawiedliwy.

II liga: FC Fabryka Formy – MW Lublin 2:1 (1:1)
Kawał emocji w meczu Fabryki Formy z MW Lublin. Faworyt do awansu miał trochę szczęścia. W 10 min to MW Lublin objęło prowadzenie. W zamieszaniu po rzucie rożnym w gąszczu nóg najwięcej przytomności umysłu zachował Marcin Sitko. Fabryka Formy wyrównała w 12 min. Rzut wolny pośredni z pola karnego, wycofanie piłki i precyzyjny strzał Grzegorza Czerniaka. Minutę później MW mogło wrócić na prowadzenie. W tym sezonie rzut karny przeciwko Fabryce Formy to jednak w przeważającej liczbie wypadków zmarnowana okazja. Tak było i we wtorek. Tym razem Pawła Smolińskiego wyręczył słupek i znów Fabryce się upiekło. Druga połowa była zacięta i bardzo twarda. Śliska murawa zachęcała do robienia wślizgów, a sędzia Piotr Baran miał ręce pełne roboty. Wynik 1:1 utrzymywał się jednak do samej końcówki, a to był rezultat bardzo korzystny dla rywalizującego korespondencyjnie z Fabryką Formy zespołu Krupników. Jednak w doliczonym czasie gry nowy nabytek ekipy Andrzeja Czaplińskiego w debiucie zdobył gola na wagę wygranej. To Jakub Leszcz, dogłoszony do drużyny dosłownie godzinę wcześniej, w ramach akcji „Kwity za kwity”! To dopiero historia!

I liga: Hüttenes-Albertus – UMWL Szkoltex 0:4 (0:2)
UMWL jest już w przedsionku Ekstraligi. We wtorek ekipy „Urzędników” nie zdołał zatrzymać Hüttenes-Albertus. Był to mecz wielu okazji strzeleckich i dość otwartej gry z obu stron. UMWL był jednak konkretniejszy i skuteczniejszy. Miał także dobrze dysponowanego Kamila Kądziołkę między słupkami. Hüttenes niby walczył jak równy z równym, ale końcowy wynik tego nie przedstawia. Przed przerwą bramki zdobywali Dominik Mrozik (fantastyczny strzał z dystansu z drobną pomocą rykoszetu) i Michał Morawski. W drugiej odsłonie trafienia dorzucili Marcin Tukiendorf i w ostatniej akcji spotkania Piotr Szewczyk.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.