Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (547)



Na sześć dni przed końcem rozgrywek nie znamy jeszcze ani jednego mistrza w poszczególnych klasach rozgrywkowych. Mało tego, nie znamy jeszcze zbyt wielu spadkowiczów, nie licząc tych, którzy zakończyli sezon przedwcześnie. W piątek poznaliśmy za to triumfatora Pucharu Ligi, a Adampol może zrewanżować się Poker Teamowi już w czwartek. Jeśli to zrobi - zdobędzie mistrzostwo OLS 2019. Jeśli nie - piłkę meczową na rakiecie będzie miała w sobotę Kalina. Cały ostatni tydzień rozgrywkowy zapowiada się ekscytująco, a to przecież nie definitywny koniec, bo potem czekają nas baraże i tradycyjnie kończący orlikową zabawę turniej mistrzów.

II ligi: Krupniki07 – CH Olimp 1:1 (0:0)
Korespondencyjna rywalizacja Krupników z Olimpem o wygranie II ligi jest coraz ciekawsza. We wtorek Fabryka Formy cudem uratowała trzy punkty w spotkaniu z MW Lublin, a dzień później Krupniki straciły dwa oczka w rywalizacji z Olimpem. To było wyrównane i zacięte spotkanie od pierwszej, do ostatniej minuty. Inicjatywę miały Krupniki, ale długo Piotr Piekarz zachowywał czyste konto. W dodatku kilka minut po zmianie stron Olimp wyszedł na prowadzenie. Piłkę w bramce Michała Pycia umieścił Adam Mireński. Huraganowe ataki ekipy Tomasza Sijewskiego w końcu przyniosły efekt. Adrian Prażmo trafił do siatki na 1:1. Gdyby miał w tym dniu więcej precyzji, na pewno jego zespół wygrałby to spotkanie, ale Prażmo też jest tylko człowiekiem i nie zawsze może pociągnąć za uszy swój zespół. Po całkiem przyzwoitym spotkaniu zanotowaliśmy sprawiedliwy podział punktów.

III liga: FC Mamrotki – Malagenia 1:3 (0:2)
Bez niespodzianki w starciu Mamrotek z Malagenią. Walcząca o awans drużyna Pawła Kępki wygrała i już jest w ogródku i wita się z gąską. Wynik w 7 min otworzył Mikołaj Kostrzewa. Również on podwyższył na 2:0 po ładnym, precyzyjnym uderzeniu zza pola karnego. Spokojne prowadzenie nieco rozluźniło graczy Malagenii, którzy zmarnowali sporo okazji na kolejne bramki. Zapomnieli chyba, że 2:0 to bardzo niebezpieczny wynik, o czym często przypomina „polski Mourinho”, czyli Czesław Michniewicz. Daleki wrzut z autu, dobra główka Roberta Guziaka i nagle Mamrotki złapały kontakt na kilka minut przed końcem gry. Niczego to jednak nie zmieniło, bo w 25 min po akcji Daniela Wójcikowskiego bramkę na 3:1 dołożył Michał Wasil.

Ekstraliga: Dziesiąta – Neo 4:5 (0:4)
Dziwny przebieg miało spotkanie Dziesiątej z Neo. Beniaminek prowadził do przerwy 4:0, a mógł wyżej, bo Karol Chmura zmarnował rzut karny. W 26 min po drugiej w tym meczu bramce Marka Błaszczaka było już nawet 5:0! Jednak Dziesiąta złapała drugi oddech i doprowadziła do stanu 4:5. Niestety, zeszło to na dalszy plan, bo ekipa Dziesiątej zachowywała się w stosunku do arbitra w sposób nie do przyjęcia. Padały obelgi, a także groźby. Spotkanie toczyło się w toksycznej atmosferze, wytworzonej przez zespół, któremu gra od początku wyraźnie się nie układała. Jako że nie był to pierwszy i nie drugi występek tego zespołu, organizator podjął decyzję o wykluczeniu Dziesiątej ze wszystkich rozgrywek LAKP. Niech to będzie przestroga dla wszystkich tych, którzy nie szanują na boisku drugiego człowieka.

Ekstraliga: Widok – Politechnika Lubelska 1:3 (0:1)
Wygląda na to, że kolejne brązowe krążki zawisną na szyjach graczy Politechniki – trzecie z rzędu po tych za OLS 2018 i HLAKP 18/19. W czwartek „Polibuda” bez Andrzeja Kurysa w roli dowodzącego drużyną dała radę i odniosła zwycięstwa w starciu z Widokiem. Widok wciąż więc nie może być pewny utrzymania w Ekstralidze. Drużyna Marcina Szweda zagrała przeciętne spotkanie. Zabrakło siły ognia. W pierwszej połowie jedynego gola zdobył Dawid Pikul, który zszedł do strzału lewą nogą, uderzył i zaskoczył źle interweniującego Andrzeja Chagowskiego. Śliska piłka (wcześniej mocno padało) spłatała bramkarzowi figla. Politechnika przeważała, ale miała problemy z finalizacją akcji. Momentami przypominało to haniebnie przegrany przez tę drużynę mecz z Pad-Budem. W 29 min sprytny strzał Michała Zlota przyniósł prowadzenie 2:0. Jednak w 35 min zatliła się iskierka nadziei dla Widoku. Swoją drugą żółtą kartkę obejrzał Mateusz Kalamon. Ataki nie przyniosły jednak żadnego skutku. Politechnika dobrze się broniła, a nawet sama wyprowadziła w doliczonym czasie gry cios na 3:0. Pikul przerzucił piłkę nad bramkarzem i zrehabilitował się za zmarnowane wcześniej okazje. W ostatniej akcji meczu dość przypadkowo leżący „Piki” zagrał jednak ręką we własnym polu karnym, a Adrian Mańko wskazał na punkt karny. Bartłomiej Knosala otarł łzy swoim kolegom, a Politechnice zabrał trochę punktów w Masters Multi Challenge, bo na nic innego ten gol się już nie zdał.

Puchar Ligi: Poker Team – Adampol Team 3:3 (1:1) k. 4:1
Kapitalny to był finał Pucharu Ligi, nie zapomnimy go nigdy – tak można sparafrazować pamiętny sylwestrowy filmik, krążący po sieci. Poker Team  trzykrotnie gonił wynik w starciu z Adampolem. Dwukrotnie świdniczan na prowadzenie wyprowadzał Paweł Szyjduk. Szczególnie efektownie za drugim razem, gdy popisał się przewrotką z arcytrudnej pozycji. Sam strzał nie był może najbardziej czysty, ale pomysł i złożenie się – fenomenalne! „Karciani” przez cały mecz stosowali grę z lotnym bramkarzem. Za pierwszym razem do wyrównania doprowadził Grzegorz Góral, którego „szczur” minął wszystkich rywali i znalazł się w bramce. Za drugim razem zrobił to Łukasz Mietlicki, choć wyraźnie pomógł mu znajdujący się na linii bramkowej Maksymilian Kuś. W 21 min Szymon Bielecki przechwycił piłkę, uprzedzając Erwina Sobiecha, pomknął do przodu i wykorzystał kiks Marcina Zapała. Po chwili skierował piłkę do pustej bramki i Adampol prowadził 3:2! Ten wynik utrzymywał się do doliczonego czasu gry. Wtedy to golkiper Poker Teamu zrehabilitował się za ten błąd. Oddał mocny strzał i znów w gąszczu nóg zawodników obu zespołów piłka znalazła drogę do bramki. Marcin Błaszczak skapitulował po raz trzeci. Minutę później sędzia Jakub Baran zakończył mecz i o zwycięstwie w Pucharze Ligi zdecydowały rzuty karne. Tutaj Adampol znów, podobnie jak w półfinale letniego Pucharu OLS, zawiódł na całej linii. Trafił strzelający jako pierwszy Jacek Kochalski, a potem strzał Kamila Ostrowskiego obronił Zapał, a w trzeciej kolejce w światło bramki nie trafił Marcin Szyjduk. Poker strzelał bez błędu i już na początku czwartej serii strzałów Sobiech zapewnił swojej drużynie triumf. W całym meczu Sobiech oddał z 10 strzałów – na drodze stawali mu obrońcy, bramkarz, a nawet poprzeczka. Jednak rzut karny „Edzio” wykonał bez błędu i tak jak po jego strzale w półfinałowej serii rzutów karnych Poker awansował do finału, tak teraz po jego uderzeniu Puchar Ligi po raz trzeci trafi do klubowej gabloty Wojciecha Krzymowskiego.

I liga: DomLublin.pl – Promil 3:0 (1:0)
Bardzo słaby występ zanotował Promil, który do tej pory spisywał się jesienią co najmniej dobrze. Jednak w sobotę drużyna Rafała Goździewskiego ustępowała zespołowi DomLublin.pl w każdym aspekcie i nic dziwnego, że przegrała. W pierwszej połowie sporo roboty mieli nie tylko obrońcy Promilu, ale też sędzia, który przy większej surowości mógł wykluczyć z gry kilku graczy w niebieskich strojach. Team Mariusza Kędry prowadził po bramce Radosława Kiełbowicza. W drugiej połowie bramki dołożyli Maciej Bogaj i Marcin Miściur.

IV liga: Szukamy Sponsora – PKS BIGOS 1:1 (1:0)
Remis w meczu Szukamy Sponsora – BIGOS. Mecz o zerowej stawce, dwie drużyny z dolnej części tabeli, więc nic dziwnego, że nie było to widowisko, które będziemy wspominać przez długie tygodnie. Raczej zapomnimy o nim pojutrze. Do przerwy to drużyna Szukamy Sponsora była bliżej odniesienia zwycięstwa – gola zdobył bowiem w 6 min Grzegorz Wołyńczuk. „Kapuściani” mimo wąskiego garnituru (brak zmienników) w 15 min doprowadzili jednak do remisu za sprawą Michała Skrzypka. Co więcej? Cała fura zmarnowanych przez „Sponsorów” okazji. Aż dziw, że nie wygrali tego meczu.

I liga: Restauracja Szwejk – Wściekłe Psy 0:3 (0:1)
Wściekłe Psy zapewniły sobie baraż o awans, Szwejk nie uniknie barażu o utrzymanie. Nie było niespodzianki w sobotnim meczu tych zespołów. Faworyt długo kruszył mur Szwejka. W końcu jednak po podaniu Łukasza Wójcika płaski strzałem gola na 1:0 zdobył Wasyl Slobodyan. Był to typowy „gol do szatni”, bo już minutę później usłyszeliśmy końcowy gwizdek pierwszej części. „Wściekli” trzymali ten mecz w ryzach, a rywal z każdą minutą coraz bardziej rozpaczliwie szukał wyrównania, narażając się na kontry. W to ekipie Adama Bratkowskiego graj. W 16 min kierownik drużyny obsłużył podanie Slobodyana, a w 22 min Ukrainiec do dwóch trafień dorzucił asystę i odwdzięczył się tym samym Bratkowskiemu. Szwejk niespecjalnie nastraszył rywali i zasłużenie wyjechał ze Śliwińskiego z pustymi rękami.

IV liga: Atmosfera Zabawa Sport – Wolcar Auto 3:0 wo
Wolcar już dzień wcześniej poddał mecz z AZS. Drużyna Michała Mędrzeckiego szykuje się już do barażu o awans. AZS czeka walka z Ułanami o wygranie ligi.

IV liga: OBI Zwycięska – Stara Gwardia 4:2 (3:2)
Chociaż OBI i Stara Gwardia grają już o przysłowiową pietruszkę, to nie zamierzają odpuszczać końcówki sezonu. W sobotę drużyna reprezentująca market budowlany już po trzech minutach i dublecie Macieja Holca prowadziła 2:0. W 7 min Jan Stankiewicz zdobył gola kontaktowego, popisując się efektownym lobem nad niepotrzebnie wychodzącym z bramki Patrykiem Dundą. W 9 min Grzegorz Olejniczak trafił jednak na 3:1. Strzelanina trwała w najlepsze. Stankiewicz dostrzegł, że bramkarz rywali jest wysunięty i prosto ze wznowienia posłał piękny strzał i po raz drugi w tym spotkaniu umieścił futbolówkę w siatce. W drugiej części strzeleckie popisy obu stron zostały wytłumione. „Gwardyści” dzielnie walczyli o gola wyrównującego, ale w 23 min ich marzenia o punktach pogrzebał Jakub Tomczak, który został nastrzelony w głowę przez jednego z kolegów, wykonującego rzut wolny. Oszołomiony Tomczak przez kilkanaście sekund nie mógł dojść do siebie po „headshocie”, ale przy okazji był też autorem gola na 4:2.

IV liga: KS Świeżaki – Patataje 1:0 (0:0)
O miejsca 13-14 rywalizują Świeżaki i Patataje. Zespoły te tydzień temu nie rozegrały swojego meczu, bo Patataje oddały walkower. W ostatnią sobotę do rywalizacji tych dwóch ekip doszło, ale znów Patataje nie miały większych powodów do radości. Po bezbarwnym meczu Świeżaki wygrały 1:0, a zwycięskiego gola w 24 min po składnej zespołowej akcji zdobył Sebastian Łucjan. Jeśli ktoś w tym meczu zasłużył na zwycięstwo, to faktycznie był to zespół Łukasza Mazura. Patataje będą miały jeszcze jedną okazję do rewanżu w 22. kolejce.

II liga: CH Olimp – Szerszeń Team 2:1 (0:0)
Olimp zakończył sezon zwycięstwem nad Szerszeń Teamem. Drużyna Marcina Iwana to „rycerze jesieni”. W sobotnim spotkaniu do przerwy nie padła żadna bramka. Jakiekolwiek okazje także można było policzyć na palcach jednej ręki. Zaraz po przerwie ładnym uderzeniem z dystansu popisał się jednak Łukasz Galant  i zdołał pokonać Mateusza Pępiaka. „Hornets” szukali swojej szansy na wyrównanie, ale swojego dnia nie miał ofensywny lider drużyny, Tomasz Książek, skutecznie pilnowany przez solidnych w defensywie „Olimpijczyków”. W końcu w 21 min udało się zdobyć gola strzałem z rzutu wolnego. Marcin Ożga wyszedł założenia, że jego chluba to strzał z czuba i posłał zaskakującego „karola” w kierunku bramki. Piłka minęła zdezorientowanych obrońców i równie zdezorientowanego bramkarza, grzęznąc w siatce. Radość Szerszeń Teamu z wyniku 1:1 nie trwała jednak długo, bo najlepszy w tym meczu w szeregach Olimpu Kamil Siczek już minutę później zdobył zwycięskiego gola. Ekipie Pawła Lizuna wymyka się z rąk upragniony baraż o awans.

IV liga: Billennium – Zajezdnia 3:3 (1:2)
To było bezpośrednie starcie drużyn walczących o 5. miejsce, premiowane grą w barażu o III ligę. Billennium potrzebowało zwycięstwa, podczas gdy dla Zajezdni w miarę korzystny był także remis. Już w 3 min „Informatycy” mogli objąć prowadzenie, ale sprawę zawalił Dawid Kurkiewicz, który zmarnował rzut karny! Skutecznie interweniował Emil Wójtowicz. W 8 min Kurkiewicz zrehabilitował się, zdobywając gola na 1:0. Zajezdnia szybko wzięła się w garść i odpowiedziała dubletem Adriana Tarkowskiego, który finalizował akcje całego zespołu. Spotkanie przez cały czas dostarczało nam sporej huśtawki emocji. W 21 min najlepszy w szeregach Billennium Paweł Wancerz wyrównał. Dwie minuty później Zajezdnia odzyskała prowadzenie, a Tarkowski skompletował hat-trick. Młodzież grała bez kompleksów, nie przejmując się brakiem rezerwowych. W tym wieku wydolność jest jeszcze atutem. Atutem Billennium nie była za to skuteczność. Sam Kurkiewicz poza zmarnowaną „jedenastką” nie wykorzystał jeszcze przynajmniej dwóch sytuacji z kategorii „patelnie”. Jednak to także on w 25 min dał swojej drużynie nadzieję, trafiając na 3:3. Totalnie zawalił w tej sytuacji bramkarz Zajezdni, który „zakiwał się” i stracił piłkę. Chwilę po wznowieniu gry od środka Zajezdnia wyprowadziła jeszcze akcję, która mogła i powinna zakończyć się golem, jednak Piotr Kowalczuk zaprzepaścił szansę… Działo się dużo, a remisowy wynik sprawił, że los Billennium był w rękach Transaudytu…

IV liga: Zajezdnia – TRANS-AUDYT.pl 2:2 (1:0)
Trzybramkowe zwycięstwo ekipy Michała Stypułkowskiego dałoby Billennium awans na 5. miejsce. Zajezdnia wiedziała jednak o co gra i nie było mowy o odpuszczaniu ostatniego meczu. W 12 min Adrian Tarkowski trafił na 1:0 – była to jego czwarta bramka w tym dniu. Po przerwie TRANS-AUDYT.pl doszedł do głosu. Brakowało jednak skuteczności. Świetnie między słupkami Zajezdni spisywał się Emil Wójtowicz, który we wcześniejszym spotkaniu z Billennium przeżywał swoisty „rollercoaster”. Jednak w 17 i 18 min Robert Nowak dwukrotnie znalazł sposób na golkipera rywali. Transaudyt objął prowadzenie i miał kolejne okazje. Nagle Zajezdnia stanęła nad przepaścią. Młoda drużyna Dominika Wójtowicza sprawiała jednak wrażenie jakby cały czas nie wierzyła w negatywny obrót spraw i grała swoje. Została za to nagrodzona w 23 min, kiedy to Dawid Kowalczuk sprytnie puścił piłkę obok bramkarza rywali, Artura Gułkowskiego, zdobywając bramkę na wagę remisu.

I liga: Ekipa 666 – Hüttenes-Albertus 3:0 walkower
Ekipa 666 za darmo zainkasowała punkty w sobotni wieczór, bo rywale kilka godzin wcześniej poinformowali o swojej nieobecności. W ten sposób „Piekielni” wskoczyli na 1. miejsce w tabeli i pozostało im czekać na wyniki dwóch ostatnich meczów UMWL.

II liga: MW Lublin – Inża Team 0:6 (0:4)
MW Lublin walczy o baraż o awans, ale w niedzielę niemal bez walki oddało punkty Inży. Grzegorz Stępień z trudem zebrał szóstkę graczy, bez kilku podstawowych postaci oraz bez nominalnego bramkarza. Brak golkipera z prawdziwego zdarzenia w MW Lublin praktycznie za każdym razem kończy się srogim laniem i tak było ponownie. Inża wypunktowała MW Lublin, pogrążone w wewnętrznych kłótniach i wypominaniu sobie złych zagrań. Dwie pierwsze bramki zdobył Denis Braslavets, potem trafiali Kamil Krawczyk, dwukrotnie Marcin Nowakowski i na koniec Piotr Nowakowski. Wyborczą niedzielę uświetniły barwy drużyn – jedni grali na biało, drudzy w czerwonych znacznikach.

II liga: Underground Poker League – KP Wicher 2:5 (1:2)
Piątka graczy UPL była bezradna wobec KP Wicher, choć na moment zrobiło się ciekawie. Zaczęło się jednak zgodnie z logiką – gola dla Wichru zdobył Łukasz Tutka, choć trzeba przyznać, że bierność Karola Mocka w bramce była zaskakująca. Szybko zdobyte prowadzenie uśpiło Wicher, który nie robił za wiele, by podwyższyć rezultat. To się zemściło – w 12 min  Piotr Żelazowski ruszył na przebój, minął Adriana Rębę i posłał piłkę do bramki strzeżonej przez Marcina Becia. Ręba szybko chciał się zrehabilitować za błąd i kapitalnym uderzeniem z dystansu ustalił wynik pierwszej połowy na 2:1 dla Wichru. Popularny „Atom” na tym nie poprzestał. W drugiej połowie po jego kolejnej bombie zza pola karnego zrobiło się już 3:1. Następnie skutecznie egzekwował on rzut karny, podyktowany za zagranie ręką Shadiego Ibrahima. Minęła minuta, a po katastrofalnym błędzie Mocka było już 5:1 – swojego gola zdobył trochę niechcący Adam Terepora. Rozmiary porażki piątki „Pokerzystów” zmniejszył w 23 min kierownik zespołu, Bartosz Suchanowski, dobrze zamykając dogranie z rzutu rożnego. 

I liga: Gliniana – Bombardino 716 5:2 (1:1)
Jeszcze kilka tygodni temu Gliniana i Bombardino po cichu mogły liczyć na walkę o awans. Teraz jest to już zupełnie nierealne, ale poniedziałkowe spotkanie obu zespołów mogło się podobać. Było sporo niezłej gry w piłkę, przyzwoite tempo, a przy tym mało fauli i złośliwości. Do przerwy notowaliśmy rezultat 1:1. Włodzimierz Wrzosek otworzył wynik, ale dwie minuty później po podaniu Piotra Ziółkowskiego wyrównał Damian Falisiewicz. Po przerwie Gliniana zaznaczyła swoją przewagę dwoma bramkami. Na 2:1 Mikołaj Poniatowski i na 3:1 Ziółkowski. Bombardino nie składało broni. Marcin Sawicki III zdobył gola kontaktowego, ale to był łabędzi śpiew „Numerycznych”. Precyzyjny strzał Pawła Kamińskiego oznaczał kolejne dwubramkowe prowadzenie Glinianej, a rezultat dwie minuty później ustalił Poniatowski.

IV liga: Wataha – TRANS-AUDYT.pl 1:4 (0:2)
Był to kolejny mecz o pietruszkę w poniedziałek przy Radzyńskiej. Widać to było szczególnie po składzie Watahy – zaledwie pięcioosobowym, bez nominalnego golkipera. W tych warunkach „Wilki” po prostu nie były w stanie powalczyć z TRANS-AUDYT.pl o punkty. Mecz nie miał większej historii. „Transportowcy” byli nieco na bakier na skutecznością, ale i tak dość spokojnie wypunktowali przeciwników, zdobywając łącznie pięć goli. Problem w tym, że Damian Połowniak trafił nie tylko do bramki rywali, ale także do własnej, więc końcowy rezultat meczu to 4:1 dla zespołu Michała Stypułkowskiego.

IV liga: Ułani – SAABiX 9:3 (5:1)
Ułani bezapelacyjnie rozbili SAABiX, pokazując, że nie zamierzają rezygnować z wygrania IV ligi. Karol Iwanowicz był klasą sam dla siebie – zdobył trzy gole i dołożył, jak to zwykle, kilka asyst. Przewaga w umiejętnościach technicznych Ułanów była niepodważalna. Piłka chodziła jak po sznurku. Już do przerwy było 5:1. SAABiX walczył, ale większość akcji drużyny Pawła Tobiasza rodziła się z chaosu i przypadku, a w takich warunkach ciężko liczyć na korzystny rezultat. Wprawdzie w 18 min po dwóch szybkich golach dla SAABiX-u zrobiło się „tylko” 3:6, ale jakiekolwiek nadzieje tego zespołu szybko zostały rozwiane. Warto pochwalić oba zespoły za czystą grę. Przez 25 minut sędzia Piotr Zawada nie odgwizdał ani jednego przewinienia!

II liga: FC Fabryka Formy – KTS Nocowanie.pl 2:0 (2:0)
Fabryka Formy wciąż w grze o wygranie ligi. W poniedziałek ekipa Andrzeja Czaplińskiego w pełni zasłużenie ograła Nocowanie.pl, przeważając przez całe spotkanie i wykorzystując zaledwie dwie z wielu okazji strzeleckich. Pierwszą na gola zamienił Radosław Mazur, który najpierw wyprowadził akcję, dograł na skrzydło, a potem pewnym strzałem wykorzystał zwrotną piłkę od kolegi. Prosta, książkowa akcja. Po chwili mogło być 2:0. Jeden z obrońców Nocowania wsadził Kamila Wierzbickiego „na konia”, ten próbując ratować sytuację zagrał do rywala, ale skończyło się na strachu. Po drugiej stronie także bywało gorąco. Raz Pawłowi Smolińskiemu w sukurs przyszła poprzeczka, a innym razem… plecy zawodnika Nocowania, który wszedł koledze na linię ognia, niczym prawdziwy kiler komisarzowi Rybie w filmie „Kiler”. Pod koniec pierwszej połowy Fabryka po kontrze zdobyła gola nr 2 – trafił Karol Nalepa, który popisał się ładnym strzałem lewą nogą. Druga odsłona nie była już tak ciekawa. Fabryka Formy kontrolowała przebieg spotkania, okazji strzeleckich było już jak na lekarstwo i lepszy zespół wywiózł z Rycerskiej trzy oczka.

Ekstraliga: Antique – Adampol Team 2:7 (1:1)
Adampolowi pozostał już tylko jeden krok do zdobycia mistrzostwa OLS! W poniedziałek „Piekarze” ograli Antique. Wynik sugerować może, że był to jednostronny mecz, ale nic z tych rzeczy! Wprawdzie bardzo szybko po prostym błędzie Przemysława Hajkowskiego trafił Sebastian Orzędowski, ale kolejne minuty to wyrównana walka z obu stron. „Stolarze” wyrównali w 13 min. Piotr Chlebuś rękami ratować kompletnie nieudane podanie jednego z kolegów, a sędzia odgwizdał rzut wolny pośredni. Przemysław Małaj znalazł lukę w gąszczu zawodników Adampolu i zrobiło się 1:1. Adampol długo męczył się, zanim zdobył gola na 2:1. To był jednak mecz Orzędowskiego. W 27 min miał dublet, a minutę później skompletował hat-trick. Jeśli ktoś myślał, że to koniec emocji, mylił się. W 36 min po strzale Jarosława Komarzeńca piłka prześlizgnęła się po rękawicach Chlebusia i z linii bramkowej formalności dopełnił Kamil Cieśla. Jednak w ostatnich minutach wszystko w szeregach Antique posypało się jak domek z kart. Skorzystał na tym przede wszystkim Jacek Kochalski, który w zaledwie kilka minut ustrzelił hat-tricka, ale wszystkie te gole i tak wypadły blado przy typowej „brazylianie” Marcina Szyjduka, po której Hajkowski mógł się tylko cieszyć, że piłka nie trafiła go w głowę.

Ekstraliga: RKS Perła – Ipso Iure 3:5 (0:3)
Jeszcze kilka dni temu Perła była już pewna degradacji. Teraz, po wyrzuceniu z ligi Dziesiątej, „Piwosze” szykują się na baraż. W meczu z Ipso Iure mieli swoje swoje niezłe momenty, szczególnie w drugiej (wygranej 3:2) połowie, jednak ogólnie zasłużone zwycięstwo odnieśli „Prawnicy”. Ipso Iure przewyższało Perłę kulturą gry w piłkę. Mariusz Adamczyk łatwo zdobył gola na 1:0, przy którym lepiej mógł zachować się Krzysztof Flis. Przy drugiej bramce „Manego” mało który golkiper miałby cokolwiek do powiedzenia – wolej palce lizać! Wynik pierwszej połowy ustalił Antoni Markocki. W 26 min wypad z kontrą Ipso Iure zakończył się bramką Krystiana Okoniewskiego. W ostatnich 10 minutach w Perłę wstąpiło nowe życie. Zdecydowanie najaktywniejszy Marcin Małocha zdobył pierwszego gola. Potem jednak na listę strzelców wpisał się Jarosław Słowiński. Znów dystans wynosił cztery bramki. Połowę tego dystansu zniwelował w przeciągu niecałej minuty Michał Nurzyński. Szczególnie mógł się podobać jego pierwszy gol, po kapitalnym uderzeniu z dystansu. W 37 min „Siwy” mógł mieć hat-tricka, ale zmarnował dogodną okazję na gola kontaktowego. Ipso Iure wytrzymało trudny moment i mimo kilku osłabień personalnych dowiozło wynik 5:3 do końca.

Ekstraliga: Moore – Poker Team 9:5 (1:3)
Kawał dobrego widowiska we wtorkowy wieczór zafundowały nam ekipy Moore i Poker Teamu. Od początku swoje warunki gry narzucili „Karciani”, grający jak zwykle ostatnio z wycofanym bramkarzem. Marcin Zapał do tej roli nadaje się znakomicie, co udowadniał w ostatnich meczach wielokrotnie. Wprawdzie już pierwszy błąd Poker Teamu został skarcony przez Bartłomieja Barwiaka, ale jednak w kolejnych minutach świeżo upieczeni triumfatorzy Pucharu Ligi zrobili swoje i wyszli na prowadzenie 3:1. Bramki zdobywali Łukasz Mietlicki, Piotr Baran i Erwin Sobiech. Po przerwie coś w grze „Karcianych” się jednak posypało. Niepotrzebne podejmowanie nadmiernego ryzyko kończyło się częstymi stratami, a Moore bez litości wykorzystywał nadarzające się okazje. W 21 min Barwiak zniwelował stratę. Odpowiedział Karol Strug, ale po minucie znów Barwiak dał swojej drużynie kontakt. W 31 min wahadło zaczęło się przechylać w kierunku ekipy Marcina Urbana, a sam „Urbi” zdobył gola na 4:4. Nie minęły dwie minuty, a było już 6:4! Poker nie złożył broni – Mietlicki zmniejszył stratę. Jednak jeszcze w tej samej minucie Barwiak zdobył swojego czwartego gola. W samej końcówce Urban dwukrotnie dobił Poker Teamu i zakończył ten strzelecki festiwal wynikiem 9:5. Działo się naprawdę sporo, a oprócz bramek warto podkreślić po prostu bardzo wysoką jakość sportową widowiska. Poker miał wyraźną przewagę w posiadaniu piłki, ale w futbolu liczą się bramki.

III liga: Va Bank – meble-ars.pl Zjednoczeni 1:2 (1:2)
Va Bank zmarnował dobrą okazję na wygrzebanie się ze strefy barażowej. We wtorek lepsi od „Bankowców” okazali się niżej notowani w tabeli gracze Zjednoczonych. Nie przeszkodził im nawet brak anonsowanego w protokole meczowym bramkarza, Pawła Szumlańskiego. Tutaj trzeba być jednak sprawiedliwym – Va Bank od początku sezonu w każdym meczu gra bez nominalnego golkipera. W 5 min Jakub Kasprzak uprzedził stojącego między słupkami Jacka Wróbla, ale zamiast wybić piłkę, po prostu wpakował ją sobie do siatki. W 10 min po strzale Sebastiana Zlota Zjednoczeni prowadzili już 2:0. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Karol Wróbel. Wykorzystał podanie od swojego brata i mocnym uderzeniem zaskoczył bramkarza rywali. Mimo usilnych starań Va Bank w drugiej połowie nie upolował choćby jednej bramki. Brakowało przede wszystkim dokładności w rozegraniu.

I liga: Elektro-Spark – UMWL Szkoltex 4:1 (0:1)
UMWL wystarczał punkt, by zapewnić sobie wygranie I ligi i awans do orlikowej elity. Czasem jednak najłatwiej wyłożyć się na ostatniej prostej. We wtorek mimo prowadzenia 1:0 do przerwy, „Urzędnicy” ulegli dobrze grającemu Elektro-Sparkowi 1:4. Bramkę w pierwszej części strzałem z rzutu wolnego zdobył Mariusz Groszek. Druga połowa należała do „Iskierek”. Grzegorz Bartnik w 18 min zachował się w polu karny jak rasowy „piwot”. Przyjął piłkę, obrócił się i pięknym strzałem pod poprzeczkę doprowadził do stanu remisowego. Dwie minuty później dobry strzał z dystansu oddał Marcin Szacoń. Piłka po rękach Kamila Kądziołki ugrzęzła w siatce. Trzy minuty później Kądziołka po raz trzeci został zmuszony do kapitulacji – tym razem za sprawą Jarosława Wójcika. UMWL nie miał nic do stracenia, ruszył odważnie po choćby kontaktowego gola, ale zamiast tego nadział się na kontrę i Robert Belniak postawił pieczęć na zasłużonej wygranej Elektro-Sparku.

Ekstraliga: ZiP Kalina – PHU Pad-Bud 9:0 (3:0)
Pad-Bud w niemal najsilniejszym składzie mierzył się z mocno osłabioną Kaliną. Można było wietrzyć niespodziankę, a co za tym idzie koronację Adampolu, który potrzebował do tego wygranej teamu Piotra Bielaka. Tymczasem Kalina zagrała jak monolit, od początku mocno nastawiona na realizowanie boiskowych zadań. Dobra, twarda i uważna gra w tyłach, ciągły średni pressing, spora ruchliwość, wymienność pozycji i do tego wysoka skuteczność. W ten sposób dwukrotni mistrzowie ligi zniszczyli zaawansowanych wiekowo graczy Pad-Budu i wciąż mają szansę na trzecią z rzędu koronę. Pad-Bud miał swoje szanse, głównie po uderzeniach zza „szesnastki”, ale bardzo dobry mecz między słupkami Kaliny rozegrał Michał Gdulewicz, który nie popełnił ani jednego błędu. Jego vis-a-vis Dariusz Śledź nie był tak pewny. Większość goli nie obciąża jego konta, ale nie dał drużynie żadnego dodatkowej jakości. Kalina do przerwy fundowała rywalom trzy gole, a po zmianie stron potroiła stan posiadania, w dodatku cały czas utrzymując czyste konto. Po hat-tricku zaliczyli Mateusz Pękalski i Mateusz Misztal, dwa gole zdobył Patryk Drozd, a listę strzelców uzupełnił wykonujący tytaniczną pracę w defensywie Jakub Marczuk.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.