Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (550)



Nasz mały jubileusz (550. numer) zbiega się z inauguracją sezonu HLAKP 19/20. Startujemy w 50-zespołowym składzie i zapowiada się nam fascynująca rywalizacja na pięciu poziomach rozgrywkowych. Próbkę emocji mieliśmy zresztą już w pierwszy weekend, a więcej przeczytacie oczywiście w relacjach poniżej.

IV liga: KS Choiny – Midas Odczynniki 4:0 (2:0)
Sezon 19/20 otwierało spotkanie absolutnych debiutantów w HLAKP. Ze wszystkich zawodników na parkiecie jednymi, którzy mieli doświadczenie w tych rozgrywkach byli Jakub Guz i Kamil Łukaszczyk. I to właśnie oni zdobyli trzy z czterech goli dla zwycięskiej ekipy Choin. Guz otworzył wynik, dwie kolejne bramki dołożył Łukaszczyk. W ostatniej minucie spotkanie strzałem do pustej bramki rezultat ustalił kierownik drużyny, Marcin Wójtowicz. Samo spotkanie nie zachwyciło, ale trudno wymagać cudów od „żółtodziobów”. Pozytywne wrażenie w ekipie Midasa zrobił na nas przede wszystkim bramkarz, Krzysztof Domański, który uchronił swój zespół od wyższej porażki.

I liga: Czarni – Undefined Team 3:0 (1:0)
W zeszłym sezonie Czarni bez skutku szturmowali Ekstraligę. Na finiszu sezonu dali się wyprzedzić Dziesiątej. Aspiracje raczej się nie zmieniły, więc może teraz się uda? Początek jak najbardziej na plus, choć pierwsza faza meczu z Undefined nie była udana. To drużyna Tomasza Flisa przeważała, a Czarni głównie faulowali, przez co w 10 min narazili się na stratę gola z przedłużonego rzutu karnego. Dawid Mazuruk posłał jedna piłkę obok bramki. Niewykorzystana szansa zemściła się dwie minuty później, gdy premierową bramkę pierwszoligowego sezonu zdobył Jakub Szymala. Ledwo rozpoczęła się druga część, a Czarni byli już w komfortowym położeniu. W ciągu niecałej minuty dwie bramki ustrzelił Adam Styk. Za pierwszym razem przy dużej pomocy Marcin Cygana, bramkarza Undefined. Przy drugiej sytuacji Cygan także mógł zachować się ciut lepiej, choć ciężko go w pełni obwiniać, bo i defensywa zawodziła. Łatwo stracone bramki kompletnie rozbiły drużynę Undefined, która do końca meczu grała znacznie gorzej niż na początku. Wynik już się nie zmienił.

Ekstraliga: Git Team - Tifosi 1:8 (1:4)
Mocny początek sezonu w wykonaniu Tifosi. Brązowi medaliści ligi w sezonie 17/18 rozgromili Git Team, który przystąpił do gry w mocno przetrzebionym składzie. Zaczęło się pechowo dla "Gitowców", bo w 5 min Mateusz Ziętek wpakował piłkę do własnej bramki. Niedługo potem było już 0:2, a to za sprawą Dawida Pioruna. W 10 min pojawiła sie szansa na emocje w tym meczu. Tifosi straciło gola tak, jak traci je najczęściej, czyli po strzale zza połowy. Co ciekawe, zalążkiem tej bramki był rzut wolny dla Tifosi. Paweł Osoba przechwycił piłkę i od razu posłał uderzenie, które dotoczyło się do bramki przed bięgnącymi graczami Tifosi. Cóż jednak z tego skoro za chwilę Sebastian Orzędowski odpowiedzial bombą z niemal zerowego kąta, a tuż przed przerwą Krystian Okoniewski znakomicie obsłużył Pioruna. Do przerwy zatem 1:4, a w drugiej połowie Tifosi tylko dorzucało kolejne gole. Klasą dla siebie byli Mariusz Adamczyk i grający "lotnego" bramkarza Orzędowski. Ładnym golem popisał się Dawid Ptaszyński, który sprytnie przerzucił piłkę nad Przemysławem Hajkowskim. Powrót popularnego "Haja" do Ekstraligi nie był zbyt udany - Tifosi strzelało do Git Teamu jak do kaczek, a sam bramkarz choć zaliczył kilka udanych interwencji, to miał także na sumieniu przynajmniej jednego gola.

II liga: Robimy Marketing – Sparta 3:1 (2:1)
Po latach doczekaliśmy się kompletu koszulek drużyny Robimy Marketing. To pokazuje prawdziwość powiedzenia, że nadzieja umiera ostatnia. Niektórzy twierdzą, że nowe trykoty przynoszą pecha i przeważnie „chrzest” przypada na przegrany mecz. To chyba jednak zabobon o tak dużej wartości merytorycznej jak zakonnica z wiadrami czy czarny kot. „Marketingowcy” wygrali ze spadkowiczem z I ligi, Spartą. W 5 min wynik otworzył Patryk Łysakowski. Sparta odgryzła się cztery minuty później za sprawą Damiana Bilskiego. Team Pawła Godzwona nie nacieszył się jednak zbyt długo remisem, bo już minutę później swoje futsalowe doświadczenie wykorzystał Jakub Drzewiecki. Popularny „Drzewko” w drugiej połowie dorzucił gola na 3:1 i zapewnił ekipie Kamila Balcerka triumf w pierwszym meczu nowego sezonu.

II liga: SAABiX – Ułani 3:1 (1:0)
Nie takiej inauguracji rozgrywek oczekiwali Ułani. Drużyna Dawida Szatkowskiego po bardzo udanym sezonie orlikowym na pewno nie zmniejszyła swojego apetytu na sukcesy. Tymczasem potwierdza się, że początki sezonów są dla Ułanów utrapieniem. W sobotę lepszy okazał się SAABiX, wzmocniony graczami dawnej Dziesiątej – Mateuszem Gawryszczakiem i Sebastianem Królem. Odegrali oni w tym meczu niepoślednią rolę i zdobyli po bramce. Do przerwy było 1:0 po golu Gawryszczaka. Zaraz po zmianie stron ładnym uderzeniem podwyższył Grzegorz Wilczek. W 15 min Ułani byli już w naprawdę czarnej dziurze po bramce Króla. Gdy w 22 min Marek Błaszczak zdobył gola, na chwilę zatliła się nadzieja. Była jednak płonna. W ostatniej minucie meczu kropkę nad „i” postawił Paweł Tobiasz. W pełni zasłużona wygrana SAABiX-u stała się faktem.

III liga: KP Wicher – KS Marmota 1:3 (0:1)
Jeden z faworytów III ligi, KS Marmota, rozpoczęła sezon od zwycięstwa z KP Wicher. Nie było to jednak łatwe spotkanie dla popularnych „Świstaków”. Wicher zagrał to, co potrafił, czyli bardzo solidnie w defensywie, momentami na wysokim pressingu. Marmota musiała sporo się napocić, by otworzyć wynik meczu. W końcu w 7 min swój strzelecki instynkt wykorzystał Mateusz Wilk. Wynik 1:0 utrzymywał się przez kolejnych dwanaście minut. Wtedy to ładnym, mierzonym strzałem popisał się Krzysztof Wójcik i Marcin Beć skapitulował po raz drugi. W 22 min Wilk trafił na 3:0 i jasne stało się, że zielono-niebiescy nie wypuszczą już z rąk wygranej, tym bardziej, że grali praktycznie bezbłędnie w tyłach, a Jakub Sokołowski miał mało pracy. Na 3 sek przed końcem meczu głupi faul popełnił Michał Drozd, a było to czwarte przewinienie Marmoty w tej połowie. Po końcowej syrenie przedłużony rzut karny wykonał więc Mikołaj Poniatowski i nie pomylił się, zdobywając w ten sposób gola honorowego.

Ekstraliga: Widok – Poker Team 0:3 (0:0)
Ubiegły sezon Poker Team skończył z imponującym bilansem 12-0-1. Jedynej porażki doznał jednak z… Widokiem! Wtedy to Ayoub Kherouf i spółka odłożyli w czasie świętowanie „Karcianych”, którzy mogli sobie zapewnić tytuł. Na inaugurację sezonu 19/20 Widok grał jednak bez swojego algierskiego snajpera i świadomy klasy rywala zespół Marcina Szweda od początku schował się podwójną gardą, wyściubiając nos na połowę rywala sporadycznie. Poker cisnął, cisnął, cisnął, ale Krzysztof Stachyra bronił jak natchniony, a pracy miał co nie miara. Bicie głową w mur trwało do 15 min, kiedy to po zagraniu ręką Rafała Kazimierskiego sędzia Piotr Sikora podyktował słuszny rzut karny. Okazję wykorzystał Erwin Sobiech, który kilka razy próbował szczęścia z gry, ale za każdym razem lepszy był Stachyra. Tym razem górą był „Edzio”. W 18 min do bramki dołożył asystę, wypuszczając na czystą pozycję Grzegorza Górala, który takiego „ciasteczka” nie zmarnował. W 19 min swoją drugą żółtą kartkę w tym meczu obejrzał Kazimierski. Przerwał on korzystnie zapowiadającą się akcję Tomasza Sekreckiego i sędziowie nie mieli wyjścia – musieli zaprosić popularnego „Pampersa” do szatni. Minutę później Sekrecki wypatrzył Michała Blocha, a ten wbił piłkę do bramki. W końcówce Widok nie bronił już tak szczelnie i częściej próbował się odgryźć, ale bliżej było raczej do czwartego gola dla mistrzów HLAKP. Przedłużony rzut karny nonszalancką podcinką zmarnował Łukasz Sobiech.

Ekstraliga: Politechnika Lubelska – Adampol Team 4:2 (2:0)
Kto wybrał w sobotni wieczór naszą transmisję na żywo z meczu Politechniki z Adampolem, ten raczej się nie zawiódł. Wprawdzie nie było specjalnej dramaturgii, ale poziom był wysoki, a i bramki niczego sobie. Wicemistrzowie ligi pierwszy „gong” przyjęli już w 5 min, kiedy to po rzucie rożnym na chwilę z radaru Jackowi Kochalskiemu zniknął Aleksander Kukharchuk. Moment zagapienia kosztował Adampol utratę gola. W 9 min obejrzeliśmy zdecydowanie najładniejszą akcję tego meczu i jedną z kandydatek do miana „akcji sezonu”. Daniel Pietras pod presją rywali zagrał piłkę tzw. „rzutnią” do Michała Rzążewskiego, ten bez namysłu posłał podanie barkiem, a wychodzący na wolne pole Radosław Jezierski także nie kalkulował i uderzył mocno w kierunku dalszego słupka. Złapany na wykroku Marcin Błaszczak tylko obserwował jak piłka odbija się od słupka i ląduje w bramce! Adampol częściej utrzymywał się przy piłce, ale sforsowanie defensywy Politechniki było zadaniem arcytrudnym. Próby strzałów z dystansu były albo niecelne, albo dobrze radził sobie Władysław Śniżko. A Politechnika mogła kontrować i to właśnie robiła – w 15 min Dominik Struk wypuścił w bój Rzążewskiego, ten włączył „nitro”, minął rywala i wykorzystał sytuację sam na sam, posyłając piłkę pomiędzy nogami Błaszczaka. Minutę później świdniczanie byli już na deskach. Błaszczak odważnym wyjściem z bramki powstrzymał szarżującego rywala, ale co z tego, skoro piłka spadła na nogę Kukharchuka, który strzałem niemal z połowy boiska trafił do opuszczonej bramki. W końcówce w niemal bezbłędnej konstrukcji obronnej Politechniki zaczęły pojawiać się dziury. Adampol miał kilka okazji i dwie z nich wykorzystał. Najpierw podanie Kochalskiego wykorzystał Damian Rusiecki, a potem role się odwróciły. To było jednak za mało, by liczyć na choćby punkt.

Ekstraliga: AZS UMCS – Nexbet 3:2 (0:1)
Po emocjonującym meczu UMCS wyszarpał zwycięstwo, a Nexbet schodził z boiska pokonany. Pierwsza połowa tego nie zapowiadała, bo to team braci Wójcików prowadził 1:0. Gola zdobył w 4 min Patryk Szymański, który wykorzystał dobrą piłkę od Jarosława Wójcika, który w gąszczu nóg rywali nie stracił głowy. Wystarczyły trzy minuty po przerwie i wskazówki trenera Tomasza Bieleckiego zaczęły przynosić efekty. Maciej Skrzypek wyrównał, a niedługo potem w samo okienko „przydzwonił” Szymon Bielecki. Nexbet szybko się zreflektował. Podanie z prawej strony Piotra Stalęgi na gola zamienił Konrad Wójcik. „Przeciąganie liny” z obu stron trwało do ostatnich sekund, kiedy to najprzytomniej w polu karnym Nexbetu zachował się Krzysztof Kurkiewicz i dzięki jego dobitce „Akademicy” zainkasowali komplet punktów.

I liga: KS Ruta – Szwejk & Friends 1:3 (0:1)
Szwejk & Friends już w pierwszym meczu nowego sezonu zaznaczył swoje wysokie możliwości i aspiracje. Ruta rok temu walczyła o awans do ostatniego, barażowego meczu. Teraz może być dużo trudniej, zwłaszcza że bracia Zlot wybrali grę w barwach Zjednoczonych. Spotkanie było zacięte, ale skuteczniejsi i konkretniejsi okazali się bardziej ograni piłkarze Szwejka. W 8 min strzelanie rozpoczął Przemysław Kowalczyk. Ten sam zawodnik pokonał Gabriela Bednarczyka także na początku drugiej odsłony. Gdy minutę później „poprawił” Paweł Wancerz, Ruta była już w sporych tarapatach, z których nie wygrzebała się do końca. Wprawdzie Łukasz Stec zmniejszył rozmiary porażki, ale marne to pocieszenie dla podopiecznych Krzysztofa Grabowskiego, którzy na pewno inaczej wyobrażali sobie początek rozgrywek 19/20.

I liga: Krupniki07 – Wściekłe Psy 1:4 (0:2)
Dobrze znany z orlikowych  boisk zespół Krupników, teraz sprawdzi się także w HLAKP. Wprawdzie skład jest nieco odświeżony, ale jakości na pewno nie brakuje. Jednak pierwszy mecz nie okazał się sukcesem dla drużyny Tomasza Sijewskiego. Wściekłe Psy pokazały co znaczy doświadczenie i ogranie w lidze. Do przerwy było 0:2 po dublecie Pawła Czarkowskiego. Krupniki postanowiły dokonać zmiany i z bramki w pole poszedł Mikołaj Kostrzewa. Decyzja była może i niezła, ale efektu i tak nie przyniosła. W 18 min Paweł Włoch trafił na 3:0. Starania drużyny w białych strojach przyniosły efekt dzięki przedłużonemu rzutowi karnemu. Michał Wasil trafił na 1:3 i zrobiło się ciekawie. Napór na bramkę „Wściekłych” trwał. W 24 min Wasil mógł zdobyć gola kontaktowego, znów ustawiając piłkę 10 metrów od bramki. Tym razem jednak chybił celu. Za chwilę zamiast 2:3, zrobiło się 1:4, a dubletu Czarkowskiemu pozazdrościł Włoch. Po jego bramce można było tylko powiedzieć: gem, set, mecz.

II liga: Zjednoczeni – Ułani 3:4 (0:4)
Ten mecz zdecydowanie wymykał się wszelkiej logice i był jednym z najciekawszych w tej kolejce. Do przerwy Ułani trochę „ni z gruszki, ni z pietruszki” prowadzili 4:0. Dwa z goli sprezentowali im rywale, pakując sami sobie piłkę do siatki. Można było odnieść wrażenie, że grają dwa zespoły na podobnym poziomie, ale tylko jeden zdobywa gole. Po przerwie role odwróciły się o 180 stopni, a zawodnicy jakby brzydzili się strzelaniem na bramkę od wejścia, a upodobali sobie tę od skałek wspinaczkowych. Po raptem paru minutach Zjednoczeni mieli już kontakt z rywalem. Konrad Wabik dał sygnał, a potem do głosu doszli bracia Zlot. Ułani otrząsnęli się po tych ciosach i trochę otrzeźwieli, ale w 22 min Marek Błaszczak ratunkowym zagraniem ręką pozbawił Zjednoczonych pewnego gola. Sędziowie nie mieli wątpliwości – należał się rzut karny i czerwona kartka. Błaszczak powędrował do szatni, ale w tym czasie jego kolega, Adrian Siedlecki, obronił rzut karny! Michał Zlot strzelił w sygnalizowany sposób i Ułani wciąż prowadzili 4:3! Musieli jednak do samego końca meczu grać w osłabieniu. Zjednoczeni nacisnęli, ale na nic się to zdało. Team  Dawida Szatkowskiego dowiózł wygraną w tym absurdalnym spotkaniu.

Ekstraliga: ZiP Kalina – Moore 1:4 (0:2)
ZiP Kalina grając w składzie dalekim od optymalnego nie była w stanie zapunktować na inaugurację sezonu. Lepszy okazał się Moore, a w jego szeregach prawie jak zawsze pierwsze skrzypce grał Bartłomiej Barwiak. Styl w jakim zdobył gola na 1:0 był imponujący. Odsyłamy jednak do materiałów filmowych, które wkrótce obejrzą światło dzienne. W 8 min Barwiak asystował, podając do Jarosława Walęciuka, a ten za stoickim spokojem zdobył bramkę na 2:0. Kalina wcale nie była w tym meczu tylko bladym tłem, ale wyraźnie brakowało w ofensywie pierwiastka zaskoczenia, kreatywności, którą zapewnić mógł Karol Banachiewicz czy choćby Mateusz Misztal. W 21 min po golu Barwiaka zrobiło się 3:0. Kalina momentalnie się odgryzła. Krzysztof Kosowski powalczył o piłkę do samego końca, nabierając w ten sposób Konrada Zielińskiego. „Kosa” wyłożył piłkę Jackowi Piekarczykowi jak na tacy, a ten okazji nie mógł zaprzepaścić. Już minutę później wątpliwości rozwiał jednak Barwiak. Stanął „na sępa”, po chwili otrzymał podanie od Zielińskiego, „objechał” Michała Gdulewicza i trafił do pustej bramki. Snajper co się zowie!

Ekstraliga: UMWL Szkoltex – Dywany Łuszczów 4:2 (1:2)
Debiut Dywanów Łuszczów w naszej lidze przyćmił inny debiutant – Klim Morenkov. Młody Uzbek znany z występów w Lubliniance czy POM-ie Piotrowice, po prostu pozamiatał ten mecz! Grał jak z nut. Fenomenalnie dryblował, podawał, strzelił dwa gole i miał całe mnóstwo odbiorów. Wynik w 3 min otworzył jednak kto inny. Gapiostwo Dywanów i podwójne zagranie z bramkarzem kosztowało drogo. Wiktor Bogusz huknął, a piłka pomiędzy murem znalazła drogę do bramki. Na przerwę to jednak znany świdnicki zespół mógł schodzić z prowadzeniem. Wyrównał po podaniu brata Jarosława, Dariusz Komarzeniec. W 11 min z podania Kamila Cieśli skorzystał zaś Michał Kozak. Jednak wtedy prawdziwy show dał Morenkov. Najpierw wyrównał, a potem w tej samej minucie strzelił na 3:2, ogrywając niezwykłym zwodem Jakuba Bombę. W 16 min „Urzędnicy” prowadzili już 4:2. Tym razem Bogusz dograł do Michała Morawskiego, a ten dał próbkę swoich możliwości, z których doskonale go znamy. Dywany do samego końca próbowały szczęścia, ale UMWL po prostu był lepszy. Na słowa uznania poza Morenkovem zasłużyli inni, choćby bardzo dobrze broniący Grzegorz Łata, który był w tym meczu ostatnią instancją z prawdziwego zdarzenia. A dobry bramkarz na hali to podstawa!

III liga: TRANS-AUDYT.pl – Billennium 3:2 (0:0)
Pierwsza połowa tego meczu? Do zapomnienia. W drugiej działo się już dużo. W 14 min „Transportowcy” objęli prowadzenie po golu Pawła Bobera. W tym sezonie w Transaudycie roić się będzie od graczy Szukamy Sponsora, bo de facto doszło do fuzji graczy z obu tych zespołów. Wyrównał w 14 min Rafał Waszczuk. Bramka wywołała sporo kontrowersji. Gracze TRANS-AUDYT.pl twierdzili, że piłka opuściła boiska za linią boczną. Sędzia był innego zdania, do którego przychyliła się także pani sędzia stolikowa. Wściekał się Paweł Mazur, ale swoją sportową złość umiał przekuć dla dobra drużyny – skupił się na graniu, a nie rozpamiętywaniu. Zdobył gola na 2:1, choć mocno pomógł mu swoisty „bilard” po jego uderzeniu z rzutu wolnego. Znów jednak wyrównał Waszczuk. W 24 min Mazur został bohaterem meczu. Po jego golu na 3:2 „Informatycy” już się nie podnieśli.

IV liga: KS Świeżaki – KP Starówka 3:2 (2:0)
W przedsezonowej gazetce ligowej, którą rozrzucamy na trybunach, Starówka została okrzyknięta głównym faworytem IV ligi. Tymczasem już w pierwszej kolejce ekipa ze Starego Miasta zaliczyła niespodziewane kłopoty i porażkę. Duża w tym „zasługa” kiepsko broniącego Piotra Maliszewskiego, ale nie jest tak, że wyłącznie bramkarz zawalił ten mecz Starówce. Obrona nie pomagała mu, a i postawę Świeżaków należy docenić. W pierwszej połowie gole zdobywali Jacek Powęzka i Andrzej Różycki. Doprawdy dziwna była postawa Starówki w końcówce pierwszej połowy. Gdy pojawiła się nadzieja na przedłużony rzut karny, wydawało się, że trzeba na parkiet wpuścić Grzegorza Mocnego, który jest zdecydowanie najczęściej faulowanym graczem tej drużyny. Tak się jednak nie stało. Po przerwie Mocny pokazał swoje możliwości. Zdobył dwa gole, z czego drugi naprawdę nie z gorszej urody i zrobiło się 2:2. Świeżaki nie dawały sobie rady z Mocnym, więc dość szybko znów wyczerpał się limit fauli. W 22 min mogło być 3:2, ale tym razem gwiazda zespołu Starówki zawiodła – przedłużony rzut karny został obroniony przez Łukasza Mazura. W 24 min zawrzało. Najpierw Mocny próbował wymusić kolejny przedłużony rzut karny, ale „wywalczył” jedynie żółtą kartkę za głośne protesty, a potem Różycki zdobył swojego drugiego gola – gola na wagę zwycięstwa! Choć to najniższa klasa rozgrywkowa, to emocji było sporo, a i poziom lepszy niż niejedno spotkanie III czy nawet II ligi!

I liga: Bosko – GP Togatus 5:0 (2:0)
Bosko sezon halowy rozpoczyna jak na faworyta ligi przystało. Togatus otrzymał w niedzielę „manitę”, a w pogromie partycypowało dwóch graczy – autor dubletu, Kacper Wanielista (szczególnej urody gol nr 2), a także autor hat-tricka – Daniel Mróz. I choć „Adwokaci” robili co mogli, to bez takich zawodników jak Arkadiusz Adamczuk czy Marek Stefańczuk po prostu mogli niewiele. Różnica klas, także jeśli chodzi o skuteczność zdecydowała o rozmiarach wygranej Bosko.

Ekstraliga: Bombardino 716 – PHU Pad-Bud 4:3 (2:2)
Kto by pomyślał, że Bombardino bez swoich dwóch największych gwiazd ubiegłego sezonu, Stanisława Staniszewskiego i Mateusza Szafrańskiego, będzie w stanie pokonać Pad-Bud? Inna sprawa, że lista nieobecnych po stronie rywali także była długa i imponująca. Spotkały się tutaj raczej rezerwy jednej i drugiej drużyny. Pierwsi cios wyprowadzili w 9 min gracze Pad-Budu. Skuteczną dobitką z bliska popisał się Radosław Kiełbowicz. Wyrównał potężnym strzałem prawie z połowy boiska Tomasz Mazur. Zasłonięty Piotr Chrześcian nie zdążył zareagować. W 12 min popis nieudolności dali gracze Pad-Budu, którzy rzut wolny pośredni pod bramką rywala wykonali tak niefrasobliwie, że za chwilę sam na sam z Chrześcianem znalazł się Ernest Tatara. Najlepszy gracz tego meczu okazji nie zmarnował. Gdy już wydawało się, że na przerwę „Numeryczni” zejdą z prowadzeniem 2:1, Nikodem Solski równo z końcową syreną sytuacyjnym strzałem wbił piłkę pod poprzeczkę bramki Krzysztofa Kani. W 15 min Bombardino znów prowadziło. Jarosław Duda niepotrzebnie faulował Tatarę w polu karnym, a rzut karny na gola, nie bez problemów, zamienił Łukasz Gąbka. W 17 min przy dość dużej bierności defensywy „Bianconerich” doszło do wyrównania. Solski obiegł sobie pole karne po obwodzie, a potem strzelił do bramki. Niezbyt szczelne defensywy obu zespołów popełniały błędy, a my oglądaliśmy ciekawy, choć piłkarsko dość przeciętny mecz. W 21 min po akcji Gąbki z Mazurem, ten drugi wyłożył piłkę Danielowi Stachurskiemu tak, że ten nie mógł spudłować. Okazało się, że był to złoty gol tego meczu.

III liga: Wataha – PKS BIGOS 2:1 (0:0)
Bardzo chcielibyśmy napisać jakąś dysertację o pierwszej połowie meczu Watahy z BIGOS-em, ale trochę brakuję nam materiałów. Posiłkując się fanpagem „Kapuścianych” dowiedzieliśmy jedynie o jakiejś tam okazji Łukasza Walczaka, ale niewykorzystanej. Ciekawiej zrobiło się po przerwie. Wataha wyszła na prowadzenie w 18 min, kiedy to o swoich strzeleckich walorach przypomniał nam Maciej Jabłoński. Ładnie wszedł z piłką w pole karne jak w masło, a potem strzelił obok bezradnego Karola Furtaka. Koszmar BIGOS-u trwał, bo w 21 min Furtak obejrzał czerwoną kartkę za zagranie ręką poza polem karnym. Wataha nie wykorzystała przewagi liczebnej, ale za to wykorzystała w końcówce fakt, że rywale się odsłonili. Grzegorz Sołdaj pechowo nastrzelił Jana Dutkiewicza, a ten mimowolnie został autorem gola na 2:0. Mecz tak się jednak nie skończył. BIGOS zagrał do końca, Wataha przekroczyła dopuszczalny limit fauli i Łukasz Augustyniak stanął przed szansą z przedłużonego rzutu karnego. Huknął mocno i trafił, ale czasu na odrobienie drugiej części strat nie było już prawie wcale.

I liga: Posesja – RKS Perła 0:3 (0:1)
Posesja to już zupełnie inny zespół niż jeszcze rok temu. Artur Bogaj połączył siły z Mariuszem Kędrą i wspólnie skompletowali ciekawy zespół, który na pewno stać na gromadzenie punktów w pierwszoligowej  stawce. Ale nie w niedzielę, gdy naprzeciwko stanęła dobrze usposobiona Perła, z jeszcze lepiej usposobionym Przemysławem Kwiatkiem. To właśnie „Kwiato” został ojcem  zwycięstwa „Piwoszy”, zdobywając wszystkie trzy gole. Dwa z gry, jeden z rzutu karnego, podyktowanego za faul na nim samym. Posesja biła głową w mur, ale nie miała w ofensywie dostatecznych atutów by skutecznie postraszyć Przemysława Powagę. Większość prób kończyła się jeszcze sporo przed polem karnym Perły.

II liga: Legion – GOL-asy 2:1 (1:0)
Legion rozpoczyna rozgrywki 19/20 od wygranej, wywalczonej nie bez trudu. Trudno było się jednak spodziewać spacerku, gdy po przeciwnej stronie barykady są GOL-asy. Zespół, który solidność ma wpisaną w swoje piłkarskie DNA. Jedynego gola pierwszej połowy zdobył w 4 min Krzysztof Sobczak. Ten sam zawodnik asystował przy bramce na 2:0, strzelonej przez Krzysztofa Wartacza. GOL-asy w 21 min odzyskały nadzieję na choćby punkt, bowiem gola zdobył Tomasz Sim. Team Piotra Stajszczaka nie pozwolił sobie już jednak na kolejną wpadkę i dowiózł prowadzenie do końcowej syreny.

III liga: Malagenia – Plaga Szczurów 1:2 (0:0)
Malagenia i Plaga Szczurów to dwie drużyny, które grają w LAKP niemal od samego początku, prawie bez przerwy. W tym sezonie los skojarzył je ze sobą już w III lidze. Na papierze spotkanie zapowiadało się ciekawie, ale boiskowa rzeczywistość niestety była nieco gorsza. Jedni i drudzy wyglądali jak zespoły w głębokiej fazie przebudowy. Ładnych akcji jak na lekarstwo, za to dużo chaosu i niedokładności. Godna odnotowania w pierwszej połowie była czerwona kartka dla Pawła Kowalczyka, którą ciągnąc za koszulkę pozbawił Bartłomieja Gargola realnej szansy na zdobycie gola. „Szczury” bez większego kłopoty wytrzymały jednak dwuminutowy okres gry w osłabieniu. W 17 min wyszły też na prowadzenie po bramce Damiana Lecha. W 21 min najaktywniejszy w ofensywie Plagi Przemysław Saniak pokonał Patryka Sobstyla po raz drugi. Minutę później Daniel Wójcikowski podpiął Malagenię pod respirator, ale pacjent zmarł równo z końcową syreną, bowiem próby uratowania remisu spełzły na niczym.

II liga: Hüttenes-Albertus – MW Lublin 4:2 (1:1)
Trochę radosnej piłki obejrzeliśmy w rywalizacji Hüttenesa z MW Lublin. Ci pierwsi grali bez nominalnego bramkarza i próbowali trochę naśladować taktykę Tifosi. MW Lublin wprawdzie miało bramkarza i jednego zawodnika na zmianę, ale nie wykorzystało tej przewagi nad rywalem. Na dwa pierwsze gole Hüttenesa odpowiadał jeszcze Łukasz Sternik, ale w 17 min Daniel Misztal skompletował dublet i zrobiło się 3:2, a w 20 min Artur Harasim zamknął ten mecz. To nie było MW Lublin w swoim najlepszym wydaniu. Zasłużone trzy punkty Hüttenesa, w szeregach którego najlepszy był popularny „Dany”.

IV liga: Patataje – OBI Zwycięska 3:3 (2:1)
Na pierwszy i jedyny podział punktów tej kolejce przyszło nam czekać do przedostatniego meczu. Patataje prowadziły z OBI 2:0 po dublecie Bartłomieja Łebeka. Straty zmniejszył jednak Kamil Woch. W 16 min znów dużo bliżej szcześcia był zespół Łukasza Rusińskiego – swojego gola upolował bowiem Sergiusz Abramowicz. Jednak w ciągu niecałej minuty Patataje z niebo do czyśćca zepchnął Grzegorz Grzelak. Zdobył on dwa gole i ku euforycznej radości swojej, kolegów i kibiców na trybunach, zapewnił OBI cenny punkt na starcie sezonu. Emocje w końcówce wynagrodziły nie najwyższą jakość piłkarską widowiska.

III liga: NieDYSponowani – CH Olimp 1:2 (0:0)
W zeszłym sezonie NieDYSponowani i Olimp rywalizowali ze sobą w IV lidze, więc można im śmiało przyznać status beniaminków. Pojedynek zamykający pierwszy weekend HLAKP stał na niezłym poziomie, choć NieDYSponowanym hamował wyraźnie fakt braku rezerwowych. Przy pełnej, siedmioosobowej ławce Olimpu, był to jednak spory dysonans. Gole padały po przerwie. Olimp objął prowadzenie po strzale Łukasza Galanta. Poprawił w 21 min Marcin Goc. W 22 min Marek Wrzyszcz strzelił bramkę kontaktową i do końca spotkania wynik był sprawą otwartą. Kolejnych bramek jednak się nie doczekaliśmy.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.