Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (554)



Nasi przedstawiciele nie zawojowali Heiro Cup w Rzeszowie, ale za to w naszej lidze nie brakowało ciekawych meczów, a niektóre końcówki trzymały w napięciu niczym najlepsze hollywoodzkie produkcje. Nic dziwnego, że i "Wokół LAKP" obszernie opisuje te zdarzenia.

III liga: NieDYSponowani – PKS BIGOS 3:4 (2:1)
Po paru minutach zanosiło się na wysokie zwycięstwo NieDYSponowanych, którzy prowadzili 2:0 i wyraźnie przeważali na parkiecie. Jednak BIGOS zakasał ręce do pracy i nie załamał się słabym początkiem. W 8 min ni to strzał, ni podanie Damiana Michalskiego wylądowała w bramce. Zmylony Michał Capała popełnił błąd i przepuścił piłkę do siatki. O ile początek pierwszej połowy należał do ekipy z Dysa, o tyle początek drugiej w wykonaniu „Kapuścianych” był imponujący. Bartłomiej Czarnota wyrównał w 13 min, dwie minuty później na 3:2 trafił Jan Błaszczak, a po kolejnych dwóch minutach na 4:2 Tomasz Moszczycki. Spotkanie toczyło się w wysokim tempie – jak na III ligę można nawet stwierdzić, że w bardzo wysokim. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, a jedni i drudzy na dużej intensywności zaciekle walczyli o te punkty. W 22 min NieDYSponowani zniwelowali część strat. Jan Siczek zdobył swoją drugą bramkę w tym meczu, skutecznie egzekwując rzut karny po faulu Błaszczaka. Mimo naporu w ostatnich sekundach team Marcina Kulpy nie zdołał wyrwać BIGOS-owi choćby punktu.

II liga: Hüttenes-Albertus – Sparta 3:3 (1:0)
Rzadko spotykaną niefrasobliwością wykazali się gracze ekipy Hüttenes-Albertus. Mając w garści prowadzenie 3:0 na około pięć minut przed końcem spotkania można się poczuć zwycięzcą, ale nie wolno stracić koncentracji. Tymczasem Damian Bilski prawie w pojedynkę doprowadził do remisu, kompletując hat-trick i odpowiadając na wcześniejsze gole Mateusza Pytki, Artura Harasima i Pawła Kośki. Ten ostatni został jednak antybohaterem swojej drużyny, bowiem w ostatniej minucie w głupi sposób sfaulował rywala przy linii końcowej. Był to czwarty faul Hüttenesa w tej połowie, więc skutkował przedłużonym rzutem karnym. Paweł Szpinda skapitulował po strzale Bilskiego, a po chwili strzelec mógł już celebrować gola. Ambitna postawa Sparty i remis 3:3.

Ekstraliga: Moore – Politechnika Lubelska 1:6 (1:1)
Po trzech minutach meczu było 1:1. Najpierw sytuacyjnym strzałem trafił Dawid Pikul, a po chwili marny strzał Marcina Urbana z rzutu wolnego zakończył się szczęśliwie dla Moore – piłka odbiła się od Daniela Pietrasa na tyle pechowo, że ugrzęzła w bramce. Wynik remisowy utrzymywał się do końca pierwszej połowy. W drugiej Politechnika wypunktowała przeciwnika jak rasowy bokser. W 14 min po kontrataku gola na 2:1 zdobył Rafał Rzędzicki. Potem gracz ten zrobił to jeszcze dwa razy, za każdym finalizując szybkie ataki swojej drużyny. W międzyczasie bramkę z rzutu karnego z 10 metrów zdobył Marcin Borówka. Kilka minut później Borówka w ten sam sposób mógł zdobyć swoją drugą bramkę, ale tym razem przestrzelił. W ostatniej minucie Moore dobił jednak Pikul. Ekipa Urbana zagrała poniżej swoich możliwości. Bartłomiej Barwiak tym razem był mało widoczny w ofensywie, a jedyne czym się „wsławił” to bezsensowne faule, po których Moore dość szybko przekroczyło limit przewinień w drugiej połowie. Ekipa Andrzeja Kurysa wciąż z kompletem punktów.

II liga: Zjednoczeni – Robimy Marketing 6:4 (2:2)
Po czterech kolejkach Zjednoczeni byli jednym z największych pechowców ligi. Drużyna grała nieźle, ale wciąż przegrywała i zamykała tabelę II ligi. Problemem był brak nominalnego bramkarza. W końcu ekipa Mariusza Kaźmierskiego wyszła więc chyba z założenia, że skoro i tak zapewne straci kilka goli, to musi za wszelką cenę strzelić ich jeszcze więcej. I tak się stało! Po sześciu minutach to Robimy Marketing prowadziło 2:0 i zapowiadało się na kolejną porażkę Zjednoczonych. Jednak wtedy bracia Zlot odpalili „turbo”. Napędzali kolejne akcje, robili z obrony rywali durszlak, strzelali gole i asystowali sobie nawzajem. Do przerwy było już 2:2, a po sześciu minutach drugiej połowy 5:2! Emocje trwały jednak w najlepsze, bo „Marketingowcy” także nie zamierzali spuszczać z tonu. Patryk Łysakowski strzelił gola na 3:5, a potem Norbert Piotrowski zaprzepaścił szansę na dublet, marnując przedłużony rzut karny. Gdy w 24 min Sebastian Zlot, podobnie jak wcześniej jego brat Michał, skompletował hat-trick, jasne stało się, że Zjednoczeni zainkasują komplet punktów. Drugi gol Mariusza Śledzia dla Robimy Marketing niczego już tu nie zmienił. Dziesięć goli w meczu niższej ligi zdarza się rzadko. Taki popis braci, jaki dali nam tu panowie Zlot, to także wyjątkowa sprawa. To było spotkanie, które oglądało się z zapartym tchem i nawet na chwilę nie warto było odwracać wzroku.

I liga: Szwejk & Friends – Krupniki07 5:2 (2:2)
Sobota obfitowała w dobre, pełne bramek i emocji mecze. W ten nurt wpisywała się także rywalizacja Szwejka z Krupnikami. Krupnikom wreszcie udało się zebrać optymalny skład, z powracającym do gry Adrianem Prażmo. Ale nawet i to nie pomogło! Wprawdzie Krupniki dwukrotnie prowadziły – 1:0 po bramce Michała Wasila i 2:1 po golu Mateusza Siedleckiego, ale ostatecznie z boiska zwycięsko schodzili gracze ekipy Szwejk & Friends. Kluczowe było wyrównanie Przemysława Kowalczyka. Wydawało się, że to Krupniki wbiły przeciwnikowi gola do szatni, ale niedługo potem „Kowal” odpowiedział i do przerwy było 2:2. W drugiej połowie sprawę załatwili bracia Boniaszczuk. Michał w 13 min dał Szwejkowi prowadzenie, a próbujących odrobić stratę rywali karcił potem dwukrotnie Wojciech.

I liga: GP Togatus – Wściekłe Psy 4:2 (0:1)
Togatus, wcześniej jeszcze jako Kancelaria Filipek & Kamiński, w HLAKP zawsze był zależy od obecności Arkadiusza Adamczuka. I ta prawidłowość znów znalazła odzwierciedlenie. W sobotę Adamczuk pojawił się na meczu po raz pierwszy w tym sezonie, a „Adwokaci” od razu zagrali lepiej i w prawniczych derbach pokonali Wściekłe Psy 4:2. Zwycięstwo rodziło się jednak w bólach, bo „Wściekli” dwukrotnie obejmowali prowadzenie. Togatus zachował jednak więcej sił i zaliczył piorunującą końcówkę. W 18 min po asyście Adamczuka wyrównał Krzysztof Gołaszewski, w 22 min fatalnego „klopsa” zanotował Paweł Żydek, który praktycznie sam wrzucił sobie piłkę do bramki, a w 24 min kropkę nad „i” postawił Adamczuk, dla którego było to drugie trafienie w tym spotkaniu.

Ekstraliga: Widok – Bombardino 716 6:0 (1:0)
Bombardino najwyraźniej nie podniosło się po zeszłotygodniowej klęsce w meczu z UMWL. Tym razem beniaminek boleśnie przekonał się o sile Ekstraligi w meczu z Widokiem. Do przerwy nie było jeszcze źle. Dopiero w 11 min Jarosław Plewik „zamieszał” rywalami na tyle skutecznie, że wypracował sobie pozycję strzelecką i zdobył gola. Druga połowa była już jednak dużo bardziej jednostronna. W 14 min Ayoub Kherouf i Łukasz Knosala powtórzyli rzut rożny Liverpoolu z półfinałowego meczu Ligi Mistrzów 2018/19. Algierczyk wystąpił w roli Trenta Alexandra-Arnolda, a starczy z braci Knosala był Divockiem Origim. Ale ten mecz miał innego bohatera i był nim Plewik, który już w 18 min miał na koncie hat-tricka. Trzecią z tych bramek zdobył głową! W 20 min Bombardino postanowiło wycofać bramkarza, ale szybko dostało kolejnego „gonga”. Tym razem Adam Frańczak, bramkarz Widoku, postanowił spróbować swojego szczęścia i pięknym uderzeniem przez całe boisko znalazł drogę do bramki. Wynik w 24 min na raty po podaniu Plewika ustalił młodszy z braci Knosala.

Ekstraliga: Dywany Łuszczów – ZiP Kalina 3:1 (0:1)
Nie wszystkie mecze Ekstraligi są jednak jednostronne i mało interesujące. Mecz Dywanów z Kaliną był zupełnie inny. Do przerwy prowadziła Kalina, która dość szybko objęła prowadzenie. Patryk Drozd zagrał na klepkę z Jackiem Piekarczykiem, dostał podanie zwrotne i wpakował piłkę do bramki. W 9 min Michał Kozak miał okazję wyrównać, ale jego uderzenie z przedłużonego rzutu karnego obronił nogą Michał Gdulewicz. W drugiej połowie Dywanom udało się jednak odwrócić losy meczu. W 16 min dobrze pozycję strzelecką wypracował sobie Kamil Witkowski i trafił do siatki na 1:1. W 18 min Kalina straciła Mateusza Misztala, który obejrzał swoją drugą żółtą kartkę. Wprawdzie okres gry w osłabieniu ZiP udało się przetrwać, ale w 20 min zagranie ręką Krzysztofa Kosowskiego zakończyło się rzutem karnym. Kozak uderzył mocno i tym razem Gdulewicz był bez szans. W 23 min po wzorowo wyprowadzonej kontrze Kozak ustrzelił dublet, wykorzystując asystę Michała Czarneckiego. Mecz był twardy, ostry, ale nie chamski.  Męska walka na wysokiej intensywności musi się podobać.

Ekstraliga: Bombardino 716 – Nexbet 2:4 (1:3)
W swoim drugim sobotnim meczu Bombardino doznało drugiej porażki. Tym razem mniej dotkliwej, ale to pewnie marne pocieszenie dla 716. Zaczęło się dobrze, bo w 3 min Ernest Tatara wykorzystał bezsensowne wyjście z bramki Wojciecha Podlaskiego i zdobył gola. Wyrównał minutę później Jarosław Wójcik. Do największej kontrowersji meczu doszło w 9 min, kiedy to sędziowie podyktowali rzut karny dla Nexbetu. Wydaje się, że słuszny, bowiem obrońca Bombardino najpierw podciął swoim wślizgiem rywala, a dopiero później trafił w piłkę, ale nawet nagranie wideo nie wyjaśnia tego na 100%. W każdym razie Jarosław Wójcik zdobył swojego drugiego gola, a w 12 min zaliczył jeszcze asystę przy trafieniu swojego brata, Piotra. Bombardino bezradnie szukało zniwelowania strat, ale zamiast tego w 22 min przytomnie rozegrany rzut wolny Nexbetu przyniósł bramkę Mariusza Citkowskiego. Drugi gol Tatary niczego już nie zmienił. Zwycięstwo Nexbetu mogło być wyższe, ale jeśli nie trafia się do nawet do zupełnie pustej bramki, to trudno liczyć na okazałe rozmiary zwycięstwa. W każdym razie ekipa sponsorowana przez pana Stanisława Makucha zdobyła swoje pierwsze punkty w tym sezonie. Na pocieszenie dla Bombardino – beniaminek wciąż ma oczko więcej na koncie.

I liga: KS Ruta – Undefined Team 2:2 (1:0)
Sporą niefrasobliwością wykazała się KS Ruta, która była bardzo bliska odniesienia zwycięstwa w meczu z Undefined Team. Po bramkach Łukasza Steca i Igora Skowronka. W 23 min Undefined pod respirator podłączył jednak Dawid Mazuruk, który skutecznie egzekwował rzut karny. „Nieokreśleni” rzucili się do odrabiania strat i walki o choćby punkt. Ładne trafienie Krystiana Bogacza w ostatniej minucie dało im upragnione 2:2, ale podopieczni Krzysztofa Grabowskiego mogli jeszcze wpędzić swojego trenera w palpitacje serca, gdy zaliczyli prostą stratę, po której zapachniało golem na 3:2 dla Undefined. Bramki jednak finalnie nie było i obie drużyny rozjechały się do domu z punktem. Piotr Sawicz nie skrzywdził swoich kolegów z OLS.

II liga: Zdzichtex Areszt Śledczy – Ułani 0:3 (0:1)
Trwa kiepski passa Aresztu Śledczego. Zespół Roberta Brzozowskiego czeka na powrót swojego lidera, Przemysława Wójciuka, jak na zbawienie. W sobotę lepsi okazali się Ułani, choć team Dawida Szatkowskiego nie dysponował w tym meczu optymalnym składem. W 10 min gola na 1:0 zdobył jednak Adam Rasiak. Dwie minuty później w swoim stylu na bramkę rywali pomknął Marek Błaszczak i w sytuacji sam na sam nie dał szans bramkarzowi. W drugiej połowie sytuacja Aresztu pogmatwała się jeszcze bardziej, bowiem w 16 min Marcin Malesa, golkiper drużyny, wyleciał z boiska z czerwoną kartką za zagranie ręką poza polem karnym. Areszt przetrwał osłabienie, a kilka sekund po tym jak składy się wyrównały… składy znów się poróżniły liczebnie. Tym razem czerwoną kartkę w konsekwencji dwóch napomnień obejrzał obrońca Ułanów, Szymon Maczewski. Tym razem to Ułani musieli się bronić jednego mniej i podobnie jak rywale dali radę. Ledwo skończyła się dwuminutowa „odsiadka”, a miało miejsce kolejne istotne wydarzenie – gol Karola Chmury na 3:0, który zamknął emocje w tym spotkaniu.

IV liga: Patataje – KP Starówka 1:6 (1:4)
Patatajom chyba nie było zbyt wygodnie w fotelu lidera IV ligi, bo na wszelki wypadek drużyna ta zaczęła przegrywać. W starciu ze Starówką w dodatku dość dotkliwie. Nie mogło być inaczej, gdy po pierwszych dwóch strzałach Mateusz Sędzielewski dwukrotnie kapitulował, dwukrotnie mając piłkę na rękawicach. Oczywiście Piotr Pacek i Kamil Woch uderzali naprawdę nieźle, ale od golkipera tej klasy oczekuje się lepszych interwencji. W 7 min Jakub Bordzoł dał Patatajom nadzieję, ale w 11 min najpierw Pacek po raz drugi, a następnie Piotr Niwiński, zdobyli gole, po których jasne stało się, że Starówka powinna zgarnąć tu komplet punktów. W drugiej połowie na placu gry niewiele się zmieniło. Walka była w miarę wyrównana, ale gdy przyszło do konkretów to były one po stronie ekipy Marcina Błaziaka. Dubletu Packowi pozazdrościł Niwiński, a wynik w 22 min ustalił Kacper Fiłończuk. Wreszcie cała ofensywa Starówki nie była na barkach Grzegorza Mocnego, który w tym meczu mógł sobie spokojnie wypełniać zadania obronne, do czego nie jest zresztą przyzwyczajony.

IV liga: KS Świeżaki – Midas Odczynniki 3:1 (0:0)
Świeżaki pokonały Midas Odczynniki, rozstrzygając sprawę po przerwie. Pierwsza odsłona była bezbarwna i bezbramkowa. W drugiej wynik w 15 min otworzył Kacper Świerkula. Midas nie dawał za wygraną – wyrównującego gola zdobył Marcin Korgul. Trzy minuty później Świeżaki odzyskały prowadzenie za sprawą Dominika Figla. W 22 min doszło do kontrowersji. Sędziowie najpierw pokazali rzut rożny, by potem zmienić decyzję i wskazać na grę od bramki. Ekipa Midasa nie zdążyła się jeszcze ustawić, a tymczasem Miłosz Turewicz wykorzystał swoją szybkość, dopadł do piłki wyrzuconej przez Arkadiusza Wilkosa i zdobył gola na 3:1. Drużyna w czarnych koszulkach miała uzasadnione pretensje do dwójki sędziowskiej. W takiej sytuacji wypadało w bardziej widoczny sposób zasygnalizować zmianę decyzji i nakazać wznowienie na gwizdek. To na pewno byłoby salomonowe rozwiązanie.

IV liga: Patataje – KS Choiny 1:2 (0:1)
To nie była sobota, która należała do Patatajów. W meczu kończącym sobotnią sesję gier ekipa Łukasza Rusińskiego uległa Choinom. Jedynego gola pierwszej połowy zdobył Marcin Wójtowicz, który sprytnym uderzeniem znalazł lukę między bramkarzem, a słupkiem. Niedługo po przerwie Konrad Kozłowski podwyższył na 2:0. Końcówka meczu to już wyraźna przewaga Patatajów. Bartłomiej Łebek zdobył bramkę kontaktową, a potem był jeszcze bliski wyrównania. Nawet jego potężny strzał tuż przed końcową syreną mógł doprowadzić do stanu 2:2, ale zabrakło centymetrów.

I liga: Posesja – Czarni 1:6 (0:2)
Jak nie idzie, to nie idzie. Posesja ma naprawdę ciekawy, a jedyny punkt jaki do tej pory zgromadziła na swoim koncie to punkt ujemny. W niedzielny poranek Mariusz Kędra nie mógł narzekać na brak zawodników czy jakości, a jednak rywale okazali się dużo lepsi, a z każdym kolejnym golem odbierali Posesji chęć do gry. Efektem tego było systematycznie podwyższanie prowadzenia aż do stanu 6:0. Wtedy to honorowego gola dla Posesji zdobył Tomasz Wnuk. Dla porządku, w zespole z Bychawy trafiali Krystian Sprawka (dwa razy), Wojciech Migryt, Adam Styk, Łukasz Różycki i Jakub Szymala.

III liga: KS Marmota – CH Olimp 0:4 (0:1)
Przetrzebiona personalnie Marmota uległa Olimpowi 0:4. Może nie bez walki, bo sam Mateusz Wilk mógł strzelić kilka goli, ale na pewno zasłużenie. Przy wszystkich okazjach „Świstaków” bardzo dobrze spisywał się Michał Giletycz, a do tego miał odrobinę szczęścia. Tego szczęścia przez cały mecz brakowało zielono-niebieskim. Przy golu na 1:0 sytuację Danielowi Nowosadowi wypracował rykoszet. Potem rozpoczął się Marcin Goc show. Były zawodnik Marmoty skarcił swoich dawnych kolegów trzykrotnie. W międzyczasie z boiska z mocno kontrowersyjną czerwoną kartką wyleciał kapitan „Świstaków”, Krzysztof Kawka.

III liga: TRANS-AUDYT.pl – Wataha 4:2 (1:2)
Niemałej sztuki dokonał Transaudyt, który przegrywał z Watahą już 0:2, by ostatecznie wygrać 4:2. Z drugiej strony niefrasobliwość i brak jakiejkolwiek odpowiedzialności w grze Watahy aż kłuła w oczy. Prowadzenie 2:0 w meczu z ligowym średniakiem powinno być niemal gwarancją punktów. Ekipa Macieja Jabłońskiego prowadziła po trafieniach Kamila Al-Swaitiego i Jana Dutkiewicza. TRANS-AUDYT.pl złapał kontakt po trafieniu Grzegorza Wołyńczuka. Po zmianie stron do głosu doszedł Paweł Bober. Jego dwa gole dały „Transportowcom” wynik 3:2. Gem, set, mecz można było zaś powiedzieć w 24 min, gdy triumf teamu Michała Stypułkowskiego przypieczętował Przemysław Marzec.

II liga: KP Wicher – Plaga Szczurów 0:2 (0:0)
Wyników III ligi nie da się przewidzieć. Teoretycznie faworytem tego meczu był Wicher, bądź co bądź lider. Ale to „Szczury” okazały się lepsze. Kluczem do wygranej była konsekwentna gra w tyłach. W 18 min bramkę na 1:0 zdobył Damian Lech, a w 24 min kropkę nad „i” postawił Przemysław Saniak. Klincz trwał długo, ale więcej jakości w końcówce zachowali gracze Roberta Sadurskiego.

I liga: Bosko – RKS Perła 3:2 (1:1)
„Gra się do końca” – to jeden ze sportowych frazesów, ale tak długo jak znajduje swoje potwierdzenie w rzeczywistości, tak długo będzie powtarzany. W niedzielne przedpołudnie mogli sobie o nim mówić gracze Perły, którzy w 24 min, na mniej niż pół minuty przed końcem prowadzili z Bosko 2:1, by ostatecznie przegrać 2:3. Zaczęło się lepiej dla Bosko, bo już w 2 min prowadzenie tej drużyny dał Dzmitry Kobzev. Perła odrobiła straty tuż przed przerwą (gol Krzysztofa Poleszaka), a w 20 min po ładnym strzale Daniela Hulicza z półobrotu wyszła na prowadzenie. Końcówka to jednak kliniczny przykład jak nie należy bronić prowadzenia. Najpierw czwarty faul drużynowy „złapał” Przemysław Kwiatek, czym zarobił przedłużony rzut karny dla Bosko. Jego pewnym egzekutorem okazał się Kacper Wanielista. Do końca meczu pozostawały sekundy. Perła chciała odzyskać pełną pulę, ale tylko nadziała się na kontrę, po której Adam Aina podał z bocznej strefy do zupełnie niepilnowanego Wanielisty. Ten doczekał się podania i uderzył bez namysłu, ponad próbującym ratować sytuację Przemysławem Powagą. Losy meczu w krótkim czasie odwróciły się o 180 stopni!

II liga: GOL-asy – MW Lublin 2:1 (0:0)
Po kiepskim początku na prostą wyraźnie zaczęły wychodzić GOL-asy. W niedzielę team Piotra Roja wymęczył zwycięstwo 2:1 nad MW Lublin. Nie był to na pewno porywający mecz. Do przerwy notowaliśmy rezultat 0:0. Po zmianie stron szybko dwa ciosy wyprowadziły GOL-asy, a konkretnie Konrad Żukiewicz i wspomniany Rój, który naprawdę ładnie przystawił nogę do piłki z woleja, zamykając dośrodkowanie. W 21 min sygnał do odrabiania strat swoim kolegom dał Daniel Krupka, ale mimo jego ambicji nie udało się doprowadzić do wyrównania. Dobrą robotę między słupkami „Golasów” robił Kamil Maliński.

Ekstraliga: PHU Pad-Bud – Widok 2:1 (1:1)
Swój marny los wreszcie poprawił Pad-Bud. Drużyna Piotra Bielaka ograła w niezwykle istotnym meczu Widok, choć początek na to nie wskazywał, bo już w 2 min z podania leżącego już Jarosława Plewika skorzystał Łukasz Knosala. Pad-Bud nie złożył broni i w tym zaciętym i wyrównanym meczu zadał dwa ciosy. Oba wyprowadził Radosław Kiełbowicz, który od początku rozgrywek jest zdecydowanym liderem swojej drużyny i niemal w każdym meczu można liczyć na jego zdobycze. Widok miał tego dnia ciut mniejszą siłę ognia niż w starciu z Bombardino w sobotę, bowiem brakowało „Paco”. Pozostali także nie dali tyle jakości, choć może to po prostu kwestia lepiej grającego rywala. Tak czy owak – Pad-Bud wzorem Nexbetu także nie jest już bez punktów w Ekstralidze.

Ekstraliga: Tifosi – AZS UMCS 5:9 (0:4)
Nie sposób ze szczegółami opowiedzieć wszystkiego, co działo się w meczu Tifosi z UMCS-em. Obie drużyny stworzyły wyśmienite widowisko, z aż 14 bramkami (sic). Nie obyło się także bez kontrowersji. Pierwsza z nich to gol na 2:0 dla UMCS, przy którym piłka być może wcześniej opuściła pole gry przy linii bocznej. Nagranie wskazuje, że mogło tak być, choć pewności nie ma. Pewność był za to przy golu na 4:0, kiedy to sędziowie po raz pierwszy w sezonie 19/20 użyli wideoweryfikacji. Okazało się, że strzał Michała Wawryszczuka miał miejsce przed końcową syreną i należało zaliczyć trafienie. Po przerwie Tifosi szybko nadarzyła się okazja na zniwelowanie części strat, ale Andrzej Gutek zmarnował rzut karny. Podwójna interwencja Michała Adamczyka? Klasa światowa. Po chwili Adamczyk do spowodowanego przez siebie i pięknie obronionego rzutu karnego dodał jeszcze… gola! Nie wiemy czy faktycznie strzelał, czy tylko nogą oddalał zagrożenie od własnej bramki, ale po raz kolejny pusta bramka Tifosi została łatwym łupem zawodnika UMCS-u. W 18 min zrobiło się już nawet 7:0, a Wawryszczuk skompletował hat-trick. Tifosi przebudziło się jednak, a raczej wreszcie miało odrobinę szczęścia w sytuacjach podbramkowych. W ciągu czterech minut brązowi medaliści HLAKP 17/18 zdobyli aż pięć goli, ale stracili przy tym także jednego gola. Wynik 5:8 na dwie minuty przed końcem dawał jednak jeszcze cień nadziei na skuteczną „remontadę”. Po „samobóju” Sebastiana Orzędowskiego wszystko było już jednak jasne. Druga połowa na 5:5, ale pierwsza zdecydowała o sukcesie „Akademików”. Zdecydowana większość bramek dla UMCS-u padła bez asyst, po przechwytach i strzałach do opuszczonej bramki. Cóż, ryzyko nie zawsze się opłaca, a w przypadku Tifosi coraz rzadziej. Na grę tej ekipy niezmiennie patrzy się znakomicie, ale wyniki wyraźnie słabsze…

III liga: Malagenia – Billennium 6:2 (1:1)
Mecz pod znakiem powrotów! Do Malagenii po zagranicznych wojażach wrócił Michał Wójtowicz, do Billennium zaś Adrian Jędrzejewski. Obu w miarę zorientowanym kibicom LAKP nie trzeba przedstawiać. Obaj zdobyli w pierwszej połowie po golu i choć Malagenia wyraźnie przeważała, to notowaliśmy remis 1:1. W drugiej połowie z przewagi optycznej ekipy Pawła Kępki było już więcej konkretów i w ciągu kilku minut mecz był w zasadzie „pozamiatany”. W 18 min mieliśmy rezultat 5:1. W 23 min na solowy rajd zdecydował się Krzysztof Skrzypek, bramkarz „Informatyków”. – Co on wyprawia – pomyśleli pewnie kibice i jego koledzy z zespołu. Do tej pory Skrzypka nie znaliśmy z tej strony. Tymczasem żwawym krokiem dobiegł on przed pole karne Malagenii, uderzył szpicem buta, a Patryk Sobstyl popełnił błąd i wpuścił gola. Minutę później wynik na 6:2 ustalił Wójtowicz.

II liga: Legion – SAABiX 6:3 (3:2)
Lider pogrążony! SAABiX tydzień temu zachwycał nas swoją grą, a tym razem poległ w starciu z Legionem. Było to zresztą spotkanie, które stało pod znakiem ofensywnej, często radosnej gry z obu stron. Piotr Stajszczak otworzył wynik, ale po trzech minutach to już SAABiX prowadził 2:1. Po chwili było 2:2, a na przerwę z prowadzeniem 3:2 schodził Legion – skutecznie przedłużony rzut karny egzekwował Paweł Dajos. Minutę po przerwie Mateusz Gawryszczak zdobył swojego gola nr 2 w tym spotkaniu i ponownie na tablicy wyników widniał remis. I po raz ostatni! W 17 min Krzysztof Wartacz ponownie dał Legionowi prowadzenie i tutaj drogi obu rywali się rozeszły. Karol Pasztelan i Kacper Lubisz dobili jeszcze SAABiX. Spotkaniu towarzyszyła dość nerwowa atmosfera, nad którą wyraźnie nie potrafili zapanować sędziowie, a swoimi niefrasobliwymi decyzjami tylko dolewali oliwy do ognia. Wygrała jednak drużyna zdecydowanie lepiej grająca w piłkę.

IV liga: OBI Zwycięska – Patataje 6:0 (2:0)
Trzeci mecz Patatajów w ten weekend i trzecia porażka. W dodatku najbardziej dotkliwa. OBI wspięło się na swoje piłkarskie wyżyny i przejechało się jak po przeciwniku jak po łysej kobyle. Krzysztof Boguta i Adam Abratkiewicz robią robotę, ale w tym meczu swoje trzy grosze dorzucał prawie każdy. Boguta i Grzegorz Grzelak strzelili po dwie sztuki, Abratkiewicz jedną, a listę strzelców uzupełnia nazwisko autora samobója – Damiana Danilewicza.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.