Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (557)



Gdy wydawało się, że "Karciani" mają już wszystkie karty na ręku i spokojnym krokiem będą zmierzać po mistrzostwo ligi, niespodziewanie triumfalny pochód zatrzymał Moore. Pogrom 6:0 pokazał, że mistrzowie też są ludźmi i być może czekają nas w tym sezonie jeszcze także i emocje związane z walką o złoto. Tych pozostałych emocji nie zabraknie zaś z całą pewnością, co widać po ligowych tabelach. A teraz 9. kolejka - czas podziału w I, II i III lidze. To wręcz gwarancja wielu wrażeń.

IV liga: Patataje – Midas Odczynniki 5:0 (2:0)
Dobrze w 2020 rok weszły Patataje. Drugi mecz i drugie zwycięstwo. Tym razem pewne i wysokie, bo rywalem był zamykający tabelę zespół Midas Odczynniki. Outsider długo utrzymywał bezbramkowy remis, ale dwa ciosy, które Patataje wyprowadziły w ostatniej minucie pierwszej połowy, okazały się kluczowe. Po przerwie ekipa Łukasza Rusińskiego dorzuciła jeszcze trzy gole i zafundowała przeciwnikowi „manitę”. Dublet ustrzelił Jakub Łebek.

IV liga: KS Świeżaki – OBI Zwycięska 2:6 (1:3)
Jeszcze „chwilę” temu Świeżaki prowadziły w IV lidze z wyraźną przewagą. W sobotę straciły fotel lidera, przegrywając z OBI 2:6. Wzmocniona duetem Krzysztof BogutaAdam Abratkiewicz drużyna reprezentująca market budowlany jest w bardzo wysokiej formie i wyrasta na faworyta nr 1 do awansu. W sobotę obaj wspomniani panowie zdobyli po dwie bramki, walnie przyczyniając się do zwycięstwa. Świeżaki bez Miłosza Turewicza tracą pewnie z połowę swojego potencjału ofensywnego. Kacper Świerkula dwoił się i troił, także zdobył dwie bramki, ale wobec sześciu strzelonych przez OBI był bezradny.

Ekstraliga: Bombardino 716 – Dywany Łuszczów 5:6 (1:2)
Im bliżej finiszu sezonu, tym walka o utrzymanie w lidze bardziej nabiera rumieńców. W sobotę kluczowy mecz wygrały Dywany Łuszczów, choć Bombardino zwietrzyło swoją szansę na punkty i postawiło trudne warunki. Szczególnie dobrze w ekipie beniaminka prezentował się Tomasz Mazur, autor dwóch goli i asysty, który swoimi dynamicznymi szarżami urywał się obronie Dywanów. Przy pierwszym golu popisał się też kunsztem technicznym, bowiem strzał gorszą nogą z woleja nie był zadaniem prostym. Prowadzenie 1:0 „Numerycznych” zmobilizowało jednak Dywany do lepszej gry. Zespół ze Świdnika do przerwy już prowadził 2:1, potem podwyższył na 4:1, by potem prowadzić także 5:2 i 6:3. Nic nie wskazywało na to, że Bombardino do końca powalczy o remis. Tymczasem w 20 min rzut karny na bramkę zamienił Piotr Dajos, który kilka minut wcześniej popisał się także fantastycznym uderzeniem z dystansu. W 24 min swoją bramkę upolował także Stanisław Staniszewski. W ostatnich sekundach Dywany musiały mieć się więc na baczności. Udało im się jednak dowieźć prowadzenie 6:5.

I liga: Posesja – Bosko 0:2 (0:1)
Posesja po dwóch zwycięstwach z rzędu miała chrapkę na sprawienie niespodzianki i urwanie punktów liderowi. I rzeczywiście, „czerwona latarnia”  zaplecza Ekstraligi postawiła Bosko trudne warunki. Gdyby nie dobra postawa Jakuba Kosikowskiego w bramce, pewnie team Mariusza Kędry zdobyłby w tym meczu gola. Od początku działo się zresztą sporo. W 8 min meczu Daniel Mróz nie wykorzystał przedłużonego rzutu karnego. Minutę później najlepszy snajper Bosko z gry trafił już między słupki. Ekipa Posesji protestowała, twierdząc, że chwilę wcześniej piłka dotknęła górnej siatki, co kazałoby przerwać grę. Zdaniem sędziów drgania siatki były jednak spowodowane faktem, że chwilę wcześniej wpadł w nią jeden z zawodników. Gol został uznany. W 12 min Bosko mogło prowadzić 2:0, ale także Mateusz Franczak nie potrafił zamienić przedłużonego rzutu karnego na bramkę. Franczak mógł zostać antybohaterem Bosko, bo w 20 min przy stanie 2:0 wybił ręką piłkę zmierzającą do bramki. Obejrzał za to czerwoną kartkę. Damian Charmast nie wykorzystał jednak okazji na zdobycie gola kontaktowego i trafił z karnego w poprzeczkę! Ostatnie minuty to bardzo wyraźna przewaga Posesji, z której jednak nie wyniknęło nic, bo Bosko broniło się nieźle, a przede wszystkim mogło liczyć na dobrze dysponowanego golkipera.

Ekstraliga: Poker Team – Moore 0:6 (0:3)
Tego nie spodziewał się nikt! Poker Team grając w prawie najmocniejszym składzie nie tylko przegrał z Moore, ale wręcz został rozgromiony! Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka, ale ta główna i podstawowa to po prostu bardzo dobra postawa Moore – zarówno każdego z zawodników indywidualnie, jak i całej drużyny, która mądrze się broniła i znakomicie kontrowała. Poker bił głową w mur, w dodatku popełniając sporo prostych błędów. Pierwszy raz Moore skarcił lidera za to w 6 min, kiedy to Łukasz Sobiech faulował wychodzącego na czystą pozycję Rafała Stępnia. Sędziowie po konsultacji uznali słusznie, że sytuacja była stuprocentowa, więc popularny „Sobi” obejrzał czerwoną kartkę. Rzut wolny przyniósł zaś otwarcie wyniku i bramkę samego poszkodowanego. Minutę później Stępień miał już na swoim koncie dublet! Poker jeszcze dobrze nie pozbierał się po tych dwóch ciosach, a już na swojej szczęce poczuł trzecie celne uderzenie. Tym razem na listę strzelców wpisał się Konrad Zieliński. Od początku drugiej połowy Poker zamknął rywali w hokejowym zamku, nacierając i szukając pierwszej bramki, która miałaby rozwiązać cały worek. Nic takiego się jednak nie wydarzyło, w czym ogromna zasługa Mateusza Dudka, który przez całe 24 minuty bronił jak natchniony. Erwin Sobiech dwoił się i troił, strzelał z wielu pozycji, ale albo próby były minimalnie niecelnie, albo Dudek bronił jak… Dudek, ale ten z Liverpoolu. W trakcie drugiej połowy „Karciani” przeszli już na grę z wycofanym bramkarzem, ale i to nie zdało egzaminu. W 21 min Stępień ładnie przytrzymał piłkę, dograł do wbiegającego Bartłomieja Barwiaka, a ten dopełnił formalności. W ostatniej minucie dwa ostatnie gwoździe do trumny mistrzów ligi wbił Krzysztof Buczyński. Wynik 6:0 to wręcz sensacja, ale bądźmy uczciwi – wciąż to Poker Team jest głównym faworytem do wygrania rozgrywek.

Ekstraliga: Tifosi – Widok 4:3 (2:3)
To było meczysko! Gracze Tifosi i Widoku do ostatnich sekund zaciekle walczyli o komplet punktów. Zaczęło się bardzo dobrze dla bardziej doświadczonej ekipy Tifosi, a gola na 1:0 zdobył już w 1 min Dawid Piorun. Widok wyczekał na swoje okazje i dwa razy skarcił rywala. Raz za sprawą Kamila Łuczkiewicza, raz Jarosława Plewika. W 9 min po składnej zespołowej akcji wyrównał Paweł Maziarz. Ostatnie słowo pierwszej połowy należało jednak do Łukasza Maja, który strzałem z własnej połowy umieścił piłkę w pustej bramce. Druga połowa to miażdżąca wręcz przewaga Tifosi, które praktycznie nie schodziło z połowy rywali. Widok bronił się kurczowo, ale gdyby nie znakomite parady Krzysztofa Stachyry, to dość szybko Tifosi odwróciłoby losy spotkania. Tymczasem wyrównujący gol padł dopiero w 19 min, kiedy to piłkę pod poprzeczką bramki umieścił Paweł Michalski. Kolejne minuty naporu trwały, a zwycięski gol strzelony został dopiero w ostatniej minucie. Wcześniej to jednak Widok mógł się odgryźć. Ayoub Kherouf strzelił jednak z przedłużonego rzutu karnego w bardzo sygnalizowany sposób i Michalski łatwo złapał ten strzał. Ostatnie sekundy otworzyły nam mecz. Widok przestał skupiać się tylko na obronie i sam szukał gola. To przeciąganie liny skończyło się dla drużyny Marcina Szweda marnie. Krystian Zawadzki po podaniu Damiana Falisiewicza trafił do praktycznie pustej bramki i po chwili w prowokacyjny sposób celebrował złotego gola. Widok mógł mówić o pechu, ale z drugiej strony długo przy życiu drużynę utrzymywał tylko niesamowicie interweniujący Stachyra.

I liga: Wściekłe Psy – Undefined Team 5:2 (3:1)
Wściekłe Psy mają sporą szansę na grę w grupie mistrzowskiej I ligi. W sobotę Adam Bratkowski i spółka pokonali Undefined Team w meczu przyjaźni. Już w 2 min błąd „Wściekłych” skarcił Dawid Mazuruk, który wyszedł na spotkanie z Paweł Żydkiem i spokojnie pokonał golkipera rywali. Potem do głosu doszli jednak „Wściekli”. Wasyl Slobodyan wyrównał w 5 min. Trzy minuty później było już 2:1, a swojego, nie byle jakiego gola, upolował Paweł Włoch. Laguna złamał poprzeczkę Związkowi Radzieckiemu, a „Włoski” przerwał siatkę Undefined Team, strzelając szpicem buta ze sporego dystansu. Przez chwilę zdezorientowani sędziowie nie wiedzieli nawet czy uznać gola, ale ostatecznie obyło się bez skandalu. Tymczasem napór Wściekłych Psów trwał i w 10 swoją drugą bramkę zdobył Slobodyan. Ten sam zawodnik wypracował także po przerwie bramkę nr 4, asystując do Andrzeja Samulaka. W 19 min Undefined przypieczętowało okres swojej lepszej gry bramką Krystiana Bogacza. Wydawało się, że tli się jeszcze cień nadziei dla zespołu Tomasza Flisa. W 24 min jasne stało się jednak, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Strzał Samulaka dobił Bratkowski i postawił tym samym kropkę nad „i”.

Ekstraliga: Adampol Team – PHU Pad-Bud 3:2 (0:2)
Ze sporych opresji w sobotę wykaraskał się zespół Adampol Team. Zamykający tabelę Pad-Bud poszukuje na gwałt punktów i tym razem było naprawdę blisko. Niezła gra w obronie pozwoliła drużynie Piotra Bielaka długo trzymać czyste konto. W dodatku w ostatniej minucie pierwszej połowy Pad-Bud zafundował świdniczanom podwójny obuch na głowę. Najpierw debiutujący w zespole Paweł Wiśniowski po asyście Krzysztofa Iwonicza trafił na 1:0, a potem po wstrzeleniu piłki przez Marka Lenartowicza prosty błąd przydarzył się Piotrowi Chlebusiowi. Po „samobóju” bramkarza Adampol schodził na przerwę z wynikiem 0:2. Można było jednak być pewnym, że Adampol nie złoży broni. W 16 min kapitalnym strzałem popisał się Damian Rusiecki. Porównania ze Zlatanem Ibrahimoviciem absolutnie uzasadnione! Pad-Bud nie zdążył się jeszcze pozbierać po tym golu, a Paweł Szyjduk dobił strzał Rusieckiego i po chwili było już 2:2. Ten mecz zdecydowanie należał do popularnego „Ruśka”. W 24 min zszedł on do prawej nogi i przymierzył idealnie przy słupku bramki. Komplet punktów dla Adampolu został uratowany, a Pad-Budowi sprzed nosa sprzątnięty został punkt na wagę oddania „czerwonej latarni”.

Ekstraliga: Politechnika Lubelska – Git Team 4:1 (0:1)
Po porażce Poker Teamu otworzyła się szansa na mistrzostwo dla Politechniki. Tymczasem zespół Andrzeja Kurysa lubi sam sobie utrudniać życie i o mały włos tak byłoby i tym razem. Do przerwy „Polibuda” przegrywała z Git Teamem 0:1. Jedynego gola po kontrze i podaniu Pawła Osoby zdobył dość szczęśliwie Michał Młynarczyk. Po przerwie Politechnika wykorzystała jednak wreszcie swoją przewagę i udowodniła swoją wyższość. Wyrównał Dominik Struk. Potem popularny „Dino” asystował przy bramce na 2:1 Tomasza Kisiela. Git Team wyraźnie się posypał. Faul Mateusza Ziętka na bramkarzu sprokurował przedłużony rzut karny, a Marcin Borówka nie zmarnował okazji. Gol na 4:1 Michała Rzążewskiego rozwiał wszelkie wątpliwości. Zwycięstwo podopiecznych Kurysa rodziło się w bólach, ale było w pełni zasłużone. Można żałować tylko, że nie doszło do ciekawego pojedynku braci Ziętków. W Politechnice zabrakło bowiem Przemysława.

I liga: RKS Perła – KS Ruta 1:0 (0:0)
Z grupy mistrzowskiej nie zrezygnowała wciąż RKS Perła. Po zaciętym i wyrównanym boju „Piwosze” pokonali KS Rutę 1:0. Gola na wagę trzech punktów zdobył w 19 min Michał Nurzyński. Ruta to wyraźnie nie ten sam zespół, co w zeszłym sezonie. Łukasz Stec szarpie, próbuje, ale bez wsparcia braci Zlotów ciężko o taką siłę rażenia.  

IV liga: KS Choiny – KP Starówka 3:6 (2:3)
Ważne trzy punkty zanotowała walcząca o awans Starówka. Już w 3 min prosty błąd Pawła Rutki, z konieczności wcielającego się w rolę bramkarza, wykorzystał Patryk Chudy. W odpowiedzi w 7 min wyrównał Konrad Kozłowski. Co dalej? Grzegorz Mocny na 2:1 i kolejna szybka riposta Choin – tym razem w roli głównej Marek Maciaszczyk. Jaka była odpowiedź na kolejną bramkę Mocnego? Mogła być tylko jedna. Wstanie z miejsca i owacja na stojąco. To był absolutnie perfekcyjny strzał z woleja w samo okienko! Po zmianie stron Starówka podkręciła tempo, by nie narazić się na kolejne straty i nerwówkę. Kamil Marczyński i Mocny podwyższyli wynik na 5:2. Radosław Wybraniec dał jeszcze Choinom cień nadziei, ale w tym starciu municypalnym pojedynku lepsze było Stare Miasto. W 18 min ostatnią bramkę spotkania zdobył Chudy.

III liga: KS Marmota – Billennium 2:1 (1:1)
Marmota i Billennium zagrały ze sobą awansem. Faworytem były oczywiście „Świstaki”, ale „Informatycy” postawili rywalowi trudne warunki. W 4 min wynik meczu otworzył Mateusz Wilk. Wszystko układało się po myśli Marmoty. Jednak szybką odpowiedź na tego gola znalazł Robert Kozak. Do przerwy sprawiedliwy remis 1:1. Po zmianie stron zielono-niebiescy mieli spory problem z zaznaczeniem swojej przewagi. Udało się dopiero po wycofaniu bramkarza. Ta ryzykowna strategia przyniosła efekt dopiero w ostatniej minucie, gdy na indywidualne rozwiązanie akcji zdecydował się Maciej Piwowarczyk. Jego precyzyjny strzał wylądował przy dalszym słupku bramki Krzysztofa Skrzypka i był to gol za 3 punkty.

III liga: CH Olimp – PKS BIGOS 3:1 (1:1)
Wysokie tempa nie zwalnia Olimp. W sobotni wieczór lider III ligi ograł PKS BIGOS, choć nie była to wygrana łatwa. W 3 min prowadzenie Olimpowi dał Łukasz Galant. Potem jednak więcej z gry miał BIGOS. Końcówka pierwszej połowy była nerwowa dla lidera trzeciego frontu. Nie dość, że wyrównującego gola dla „Kapuścianych” ustrzelił Jakub Krzysztoń, to jeszcze trzeba było uważać na faule, bo każdy kolejny skutkowałby przedłużonym rzutem karnym, na co zapewne zęby ostrzył już sobie Łukasz Augustyniak, który nie bez kozery doczekał się boiskowego przezwiska „Bomba”.  W drugiej połowie gra toczyła się pod dyktando BIGOS-u, ale na gole musieliśmy poczekać do końcówki. Kluczowego, na 2:1, zdobył Marcin Pawłasek. Team Tomasza Moszczyckiego nie miał już za wiele do stracenia. Odważna gra nie przyniosła jednak nagrody, a wręcz przeciwnie. Karol Wróbel przypieczętował swój bardzo dobry występ golem na 3:1.

III liga: Billennium – KP Wicher 5:3 (2:2)
W sobotę Billennium zagrało nieźle, ale to było za mało na urwanie punktów Marmocie. W niedzielę dysponując większą siłą ognia „Informatycy” zaskoczyli Wicher. Wprawdzie ekipa Kamila Adryjanka dwukrotnie obejmowała prowadzenie w pierwszej połowie, jednak dwukrotnie wyrównywał Adrian Jędrzejewski, który bezlitośnie wykorzystywał momenty gapiostwa w defensywie przeciwnika. Tuż po przerwie Billennium wyszło na swoje pierwsze prowadzenie. Solową akcję w znakomitym stylu przeprowadził Dawid Kurkiewicz. Wicher nie składał jednak broni. Po ładnym rozegraniu piłki w 20 min swojego drugiego gola w tym meczu zdobył Mikołaj Poniatowski. Jednak wtedy „cały na biało” wjechał Rafał Waszczuk. Przeprowadził akcję jeszcze lepszą niż ta Kurkiewicza. Dryblował między rywalami niczym między pachołkami, a i wykończenie tej szarży było fantastyczne. 4:3! Wicher w końcówce rzucił więc już całe siły do walki o co najmniej remis, ale Billennium miało Jędrzejewskiego, który już czekał na swoją okazję. Wykorzystał ją i wrócił do domu z hat-trickiem, a jego zespół odniósł trzecie zwycięstwo w tym sezonie, robiąc milowy krok w kierunku utrzymania.

II liga: Ułani – MW Lublin 7:0 (3:0)
Faworytem meczu na podstawie tabeli była na pewno drużyna MW Lublin. Boiskowa rzeczywistość okazała się jednak zgoła odmienna. Ułani wreszcie zagrali naprawdę dobry mecz, skonsolidowani w defensywie i skuteczni w przodzie. To był festiwal karcenia błędów MW Lublin. Rozpoczął go Marek Błaszczak, który z hat-trickiem został też „królem polowania”. Karol Chmura zdobył dublet, a listę strzelców uzupełnili Jan Wojtasik i Dawid Szatkowski. W drugiej połowie MW Lublin wyraźnie wyglądało już na zespół, któremu zależy tylko na jak najszybszym opuszczeniu hali.

III liga: TRANS-AUDYT.pl – KS Marmota 0:3 (0:1)
Wynik wskazuje na dość łatwe zwycięstwo KS Marmoty, ale przynajmniej w pierwszej połowie TRANS-AUDYT.pl postawił rywalom trudne warunki. Mimo braku nominalnego bramkarza „Transportowcy” grali odważnie i ostrzeliwali bramkę Rafała Brzezińskiego z wielu pozycji. Bramkarz Marmoty nie dał się jednak pokonać. Tymczasem w 10 min szybka szarża Konrada Tymberskiego po skrzydle pozwoliła mu zdobyć gola otwierającego wynik meczu. Tymberski wykorzystał nie najlepsze ustawienie Michała Pszczoły między słupkami. W drugiej połowie Transaudyt wyraźnie opadł z sił i Marmota mogła już kontrolować przebieg gry. Ładne bramki obrońców, Krzysztofa Kawki i Jacka Bojanowskiego, dały zespołowi Adriana Mańko wygraną 3:0 i pozycję lidera przed ostatnią kolejką. Szansę na fotel lidera po rundzie zasadniczej ma jednak Olimp, który zagra jeszcze swój mecz, podczas gdy Marmota będzie pauzować.

II liga: Robimy Marketing – GOL-asy 1:4 (1:2)
Osłabiona brakiem graczy takich jak Rafał Szyszka, Norbert Piotrowski czy Jakub Drzewiecki drużyna Robimy Marketing uległa GOL-asom i definitywnie straciła szansę na grę w grupie mistrzowskiej. Już w 1 min Hubert Małyszka pokazał, kto będzie tu rządził na parkiecie. Dziesięć minut później na 2:0 podwyższył Emil Cadima. „Marketingowcy” nie mieli jednak zamiaru rezygnować z walki o punkty. Patryk Łysakowski golem do szatni przywrócił nadzieję. Jednak już na początku drugiej połowy GOL-asy udowodniły, że tamten cios nie zrobił na nich wrażenia. Hubert Małyszka na 3:1, po chwili Michał Dobosz na 4:1 i na dziesięć minut przed końcem meczu poznaliśmy jego rezultat końcowy!

I liga: GP Togatus – Szwejk & Friends 5:3 (2:1)
Szwejk jeśli chce myśleć o awansie, nie może tracić punktów w takich meczach. Tymczasem Togatus znów przerobił scenariusz bardzo dobrze znany wszystkim. Jest Arkadiusz Adamczuk, prawie na pewno są punkty. Tym razem Adamczuk nie był może czołową postacią, ale swoje robił. Tymczasem Szwejk szybko objął prowadzenie po bramce Michała Ungerta, ale szybko także je roztrwonił. Damian Majcher wyrównał, a niedługo potem Krzysztof Gołaszewski strzelił na 2:1. Szwejkowi ciężko szło rozrywanie defensywy „Adwokatów”, ale w 18 min pomocną dłoń wyciągnął Jacek Borsukiewicz, który podaniem złapał na wykroku własnego bramkarza i zaliczył „swojaka”. Sprawy przybrały naprawdę szybki obrót, bo jeszcze w tej samej minucie Piotr Szczecki z bliskiej odległości trafił na 3:2 dla Togatusa, ale zaraz potem Paweł Wancerz wyrównał na 3:3. Szwejk wykorzystał grę z lotnym bramkarzem. Emocje były coraz większe. Szwejk zagrał va banque. Wciąż szukał zwycięstwa, atakując w pięciu. Po złym podaniu Michała Mrozowskiego bramkę na 4:3 dla Togatusa strzałem z własnej połowy zdobył Szczecki. W ten sam sposób tuż przed końcem meczu wygraną „Adwokatów” przypieczętował Adamczuk.

II liga: Robimy Marketing – Legion 1:5 (1:2)
Drugi mecz w osłabionym składzie w niedzielę grała ekipa Robimy Marketing i drugi raz nie skończyło się to dobrze. Legion walczy o awans i nie miał prawa potknąć się na takim rywalu. Wprawdzie na pierwszą bramkę Piotra Stajszczaka ripostę znalazł Mariusz Śledź, ale potem wszystko szło już zgodnie z planem Legionu. Stajszczak w 11 min trafił na 2:1, potem w 22 min na 3:1, a potem w 24 min także na 5:1. W międzyczasie swojego gola upolował jeszcze Paweł Dajos. „Marketingowcy” nie przeszli może obok meczu, ale wobec skuteczności Stajszczaka byli zupełnie bezradni.

III liga: Wataha – Plaga Szczurów 0:1 (0:0)
Wataha wygląda tak, jakby ktoś rzucił na nią czar, a raczej ją przeklął. Czy gra dobrze czy gra źle – i tak przegrywa. W niedzielę po wyrównanym boju zespół Macieja Jabłońskiego musiał uznać wyższość Plagi Szczurów. Jedyną bramkę w 21 min zdobył po podaniu Marcina Pszenniaka Przemysław Saniak. Kluczowe było jednak fatalne wznowienie gry w wykonaniu Łukasza Kołodzieja. To dzięki niemu Pszennniak z Saniakiem wyszli dwóch na jednego i skutecznie wykończyli akcję. Ojcem zwycięstwa „Szczurów” był jednak przede wszystkim Łukasz Sobczak. To dzięki jego interwencjom Plaga nie straciła ani jednego gola, choć Wataha próbowała nie raz i nie dwa.

III liga: Malagenia – NieDYSponowani 5:2 (2:0)
Malagenia odniosła kluczowe zwycięstwo w walce o grupę mistrzowską. Do przerwy doświadczona drużyna prowadziła 2:0. NieDYSponowani przebudzili się jednak po przerwie i wyrównali. W 18 min było 2:2 i wszystko było możliwe. Wtedy jednak swój koncert dał Michał Haratynowicz. Przy trafieniu na 3:2 po prostu spokojnie wykończył dobre podanie od jednego z kolegów. Przy bramce na 4:2 popisał się jednak fantastycznym strzałem z rzutu wolnego. Piłka odbiła się od poprzeczki i wylądowała za linią bramkową bramki Michała Capały. Filmowe uderzenie! Odsłonięty zespół z Dysa dobił Bartłomiej Gargol. Malagenia miała więcej do zaoferowania w ofensywie i dzięki temu wygrała.

Ekstraliga: ZiP Kalina – Poker Team 3:9 (0:4)
W niedzielę awansem mecz 12. kolejki zagrały drużyny Kaliny i Poker Teamu. Kalina mogła liczyć na to, że po wysokiej porażce z Moore zespół „Pokerzystów” będzie rozbity. Dodatkowo za kartki pauzować musieli Łukasz Sobiech i Paweł Bielak. Ale i po stronie ZiP nie brakowało osłabień, z Michałem Gdulewiczem i Karolem Banachiewiczem na czele. Od początku lepsze wrażenie sprawiał Poker Team, który nie miał żadnych problemów zarówno z przedostawaniem się pod bramkę Kaliny, jak i wykańczaniem okazji. Do przerwy było 4:0, więc tylko najwięksi optymiści wśród sympatyków Ziomków i Przyjaciół mogli jeszcze liczyć na nagłe odwrócenie wypadków. Nic takiego się nie stało. Kalina wprawdzie trzy razy potrafiła się odgryźć, ale ani przez moment przewaga ekipy Wojciecha Krzymowskiego nie stopniała do tego stopnia, by można było mówić o emocjach. Sam Piotr Baran ustrzelił pięć goli, hat-tricka dołożył Erwin Sobiech, a listę strzelców po stronie „Karcianych” uzupełnia Krzysztof Kosowski z samobójczym trafieniem. Dla Kaliny strzelali zaś Michał Piwnicki, Jakub Świderski oraz… Kosowski. By powalczyć z Pokerem trzeba zagrać konsekwentnie w tyłach i mieć dobrego bramkarza. Kalina nie spełniła żadnego z tych warunków i przegrała 3:9.

Ekstraliga: PHU Pad-Bud – Tifosi 3:6 (2:1)
Dla Pad-Budu i Tifosi niedziela była powtórką soboty. Pad-Bud znów prowadził dwoma bramkami, by przegrać mecz. Tifosi znów przegrywało i musiało gonić wynik, by w ostatecznym rozrachunku zainkasować komplet punktów. W 8 min wynik meczu otworzył Sebastian Orzędowski. Potem do głosu doszedł Pad-Bud, a szczególnie nowa twarz w drużynie Piotra Bielaka, Sebastian Pyda. Po jego dublecie do przerwy było 2:1. Tuż po zmianie stron prosty błąd popełnił Dawid Ptaszyński, a okazji nie zaprzepaścił Krzysztof Kusyk. Tifosi miało więc dwie bramki do odrobienia. Ten zespół wychodził już jednak nie z takich opresji. Krystian Zawadzki strzelił bramkę kontaktową, a w 20 min mieliśmy już remis po uderzeniu Orzędowskiego, które zaskoczyło zarówno Piotra Chrześciana, jak i… oślepionego słońcem sędziego Piotra Sikorę. Na szczęście trzeci z Piotrów, Baran, był czujny i dał sygnał, że Tifosi należy się uznanie gola, a nie rzut rożny. Kluczowa dla losów meczu była sytuacja z 21 min, kiedy to podyktowany został przedłużony rzut karny dla Tifosi. Gracze Pad-Budu twierdzili, że fauli na Dawidzie Piorunie nie było, ale decyzja nie została zmieniona. Orzędowski nie pomylił się uderzeniem z 10 metrów. Potem w taki sam sposób „poprawił” minutę później. Tutaj wątpliwości już nie było, bowiem faul Mariusza Nieradki był ewidentny. W 24 min Andrzej Gutek ustalił rezultat spotkania na 6:3.

I liga: Czarni – Krupniki07 6:6 (2:3)
Przebiegu tego meczu nie wymyśliłby chyba nikt. Oba zespoły urządził sobie regularną strzelaninę. Już w 1 min sygnał do rozpoczęcia kanonady dał Michał Wasil. Niedługo potem z kontuzją musiał zakończyć udział w tym meczu, ale jego rywale i współpartnerzy kontynuowali dzieło. Adam Styk na 1:1, potem Tomasz Bronikowski na 1:2, Jakub Szymala na 2:2 i Grzegorz Kosik na 2:3. Przerwa. Co po przerwie? Bronikowski na 2:4 i trzy punkty mocno przybliżyły się do Krupników. Szymala na 3:4, ale Kosik na 3:5. Po chwili znów Szymala i znów kontakt! Dwie minuty później Krystian Sprawka wyrównał i mieliśmy rezultat 5:5. Krupniki odpowiedziały błyskawicznie i jeszcze w 21 min trafił Mateusz Siedlecki! Szaleństwo nie miało końca. Bramkarze spisywali się kiepsko, więc kolejne gole wydawały się kwestią czasu. Padł już tylko jeden. Wyrównujący na 6:6 – zdobył go Styk. W ostatnich sekundach tego szaleństwa szala wygranej nie przechyliła się w żadną ze stron, a bramkarze nieco zrehabilitowali się za wcześniejszy błędy. Swoją drogą to spory paradoks, że Krupniki strzelają sześć goli, a żadnego z nich nie zdobył Adrian Prażmo.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.