Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (558)



W Ekstralidze kolejne arcyważne mecze za nami, w niższych ligach nastąpił czas podziału na grupę mistrzowską i spadkową, zatem rywalizacja tylko nabierze rumieńców. A przecież przed nami nie ma już praktycznie żadnych postojów. Finisz rozgrywek zapowiada się wyśmienicie, nawet jeśli rywalizacja o tytuł mistrzowski nie będzie tą najciekawszą.

III liga: Malagenia – PKS BIGOS 0:3 (0:2)
PKS BIGOS do meczu z Malagenią przystępował mając jeszcze szansę na awans do grupy mistrzowskiej. I szansę tę wykorzystał znakomicie. Drużyna „Kapuścianych” zagrała perfekcyjnie – konsekwentnie w defensywie i skutecznie w ataku. Oczywiście, pomogła w tym beznadziejna postawa rywali, którzy zarówno indywidualnie, jak i jako cały zespół prezentowali się dużo poniżej własnych możliwości. Nie umniejsza to jednak w żaden sposób zasług BIGOS-u. Prowadzenie w 5 min drużynie Tomasza Moszczyckiego zapewnił Łukasz Augustyniak. Minutę później po błędzie Patryka Sobstyla na 2:0 podwyższył sam kierownik drużyny. Malagenia w końcówce spróbowała gry z lotnym bramkarzem, ale gdy zawodnicy mają problemy z przyjęciem piłki czy podaniem na kilka metrów, trudno liczyć na sukces. W 20 min strzałem do pustej bramki rywali skarcił Marcin Kosiński. Szansę na strzelenie gola na 4:0 zaprzepaścił zaś Paweł Lizun, który z rzutu karnego posłał piłkę w słupek. Nazajutrz gratulacje dla BIGOS-u za awans do grupy mistrzowskiej przesłał nawet… Tomasz Smokowski. Niech to będzie miarą sukcesy tej sympatycznej ekipy.

IV liga: KS Świeżaki – KS Choiny 3:1 (1:1)
Choiny straciły już szansę na awans do grupy mistrzowskiej, ale mogły jeszcze napsuć krwi rywalom. I po trzech minutach wydawało się, że tak będzie, bowiem Radosław Wybraniec wyprowadził swój zespół na prowadzenie 1:0. Jednak potem do głosu doszedł niedawny lider IV ligi. Wyrównał Sebastian Łucjan. Stan 1:1 utrzymywał się do 20 minuty. Wtedy to szalę zwycięstwa na stronę Świeżaków przechylił Patryk Turewicz. Kropkę nad „i” minutę później ładnym strzałem postawił Kacper Świerkula.

Ekstraliga: Git Team – Widok 4:1 (0:1)
W 6 min po koronkowej akcji Widok wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał do końca połowy. Asystował Łukasz Knosala, strzelił Jarosław Plewik. Były to jednak miłe złego początki. Druga połowa należała już do Git Teamu. Wyrównanie to dość przypadkowy strzał Marcina Galińskiego, który przeciął po prostu uderzenie z rzutu wolnego Michała Młynarczyka. Mimo interwencji Krzysztofa Stachyry piłka znalazła się już za linią bramkową. Galiński poszedł za ciosem. W 16 min ruszył z piłką z własnej połowy, przebiegł kilkanaście metrów, po czym mocnym uderzeniem przy słupku dał swojej drużynie prowadzenie. Widok w drugiej połowie praktycznie nie istniał. W 18 min było już 3:1. Rzut wolny dla ekipy Marcina Szweda… zakończył się golem dla „Gitowców”. Piłkę przechwycił Paweł Osoba, potem z trudem utrzymał ją w polu gry, a następnie efektownym strzałem w okienko pokonał Stachyrę. W 23 min Osoba pozazdrościł dubletu Galińskiemu i wykorzystał podanie od Młynarczyka, ustalając wynik końcowy meczu na 4:1. Git Team jest już spokojny o ligowy byt, a Widok będzie musiał drżeć o swój los do samego końca.

I liga: Posesja – Szwejk & Friends 1:1 (0:1)
Posesja w ostatnich tygodniach jest w dobrej formie i na dowód tego drużyna Mariusza Kędry urwała w sobotę punkty Szwejkowi. W 12 min prowadzenie drużynie Michała Mrozowskiego zapewnił Przemysław Kowalczyk. Szwejk zdawał sobie sprawę, że mecz jest trudny i nie rzucił się po kolejnego gola, szanując jednobramkowe prowadzenie. I być może udałoby się utrzymać ten rezultat, gdyby nie fantastyczny strzał Mirosława Ciocha z rzutu wolnego w samo okienko. Chwilę wcześniej sędziująca mecz Aleksandra Siejka odgwizdała błąd 4 sekund bramkarza Szwejka, Marka Ostrowskiego. I to właśnie ten rzut wolny okazał się kluczem dla Posesji do zdobycia punktu. Ostatniego miejsca w tabeli opuścić się nie udało, ale perspektywy na walkę o utrzymanie w rundzie finałowej są.

II liga: SAABiX – GOL-asy 2:2 (0:0)
Po pierwszej połowie spotkania można było tylko rozpaczać, że zapewne obie ekipy zagrają ze sobą jeszcze raz, w grupie mistrzowskiej. Mecz był chaotyczny, rwany i kompletnie pozbawiony jakości. Po przerwie niewiele się zmieniło, ale doszły bramki. Z solą futbolu spotkanie okazało się dużo bardziej strawne. SAABiX dwa razy obejmował prowadzenie, ale GOL-asy dwa razy szybko odrabiały straty. Całość na przestrzeni 16 a 19 minuty. Gdyby wyjąć ten krótki fragment, zostałoby nam bezwartościowe 20 minut jałowej kopaniny. Gole dla SAABiX-u zdobywali Marcin Płachta i Kamil Kłyś. Wyrównywali Michał Dobosz i Emil Cadima. Jednym i drugim nie można było odmówić serca do gry, ale więcej niż przeciętnych drugoligowców oczekiwalibyśmy czegoś lepszego.

II liga: Sparta – Zjednoczeni 7:4 (4:0)
O ile w meczu SAABiX – GOL-asy mogliśmy narzekać na nudę, to w spotkaniu Sparty ze Zjednoczonymi narzekać mogli miłośnicy rozsądnej gry w obronie oraz… protokolant. Drugoligowcy zafundowali nam aż 11 goli! Defensywa Zjednoczonych istniała tylko teoretycznie, czego dowodem był wynik 0:4 do przerwy, a potem także 1:6. Damian Bilski strzelał jak na zawołanie, a wtórował mu Piotr Kowalczuk. Michał Malinowski nie był w stanie pomóc swojej drużynie, tak jak robił to w zeszłym sezonie. Skrytykowaliśmy już obronę i bramkarza Zjednoczonych, ale nie myślcie wcale, że Sparta była nieskazitelna. Jak można w ciągu ledwie ośmiu minut sprokurować aż trzy rzuty karne? Ano można. I tak dzięki temu porażka Zjednoczonych nie jest tak druzgocąca. Po dublecie ustrzelili Michał Zlot i Sebastian Zlot. Ten drugi tylko z rzutów karnych, ten pierwszy raz z karnego, raz z gry. Bilski nakrył jednak wszystkich czapką i zdobył pięć bramek, umacniając się na prowadzeniu w klasyfikacji strzelców.

Ekstraliga: PHU Pad-Bud – AZS UMCS 1:5 (1:2)
Choć w spotkaniu Pad-Budu z UMCS padło sześć bramek, to i tak konfrontację tę zapamiętamy głównie przez pryzmat pudła Cezarego Pęcaka przy stanie 0:0. Jeden z najlepszych graczy w drużynie Tomasza Bieleckiego w tym sezonie nie tracił do absolutnie pustej bramki, ze stojącej pół metra przed bramką piłki. Sytuacja absolutnie wyjątkowa i nie do opisania słowami – polecamy film. Samo spotkanie było dla UMCS raczej formalnością. Czerwona latarnia Ekstraligi przystąpiła do gry bez nominalnego bramkarza i choć Rafał Wiśniewski robił co mógł, tak jak i jego koledzy w polu, to przewaga umiejętności i przede wszystkim wybiegania, była po stronie „Akademików”. Ostatnie zakończyło się rezultatem 1:5.

II liga: Zjednoczeni – Zdzichtex Areszt Śledczy 2:3 (1:1)
To zdecydowanie nie jest sezon Zjednoczonych. Gdy wydawało się, że drużyna wychodzi na prostą i zacznie punktować, przyszedł ostatni weekend i dwie kolejne porażki. Tę z wyżej notowaną Spartą można uznać jeszcze za wkalkulowaną, ale porażka z grającym bez zmian Aresztem Śledczym to już klęska. Zaczęło się od bramki Sebastiana Zlota w 9 min. Areszt odpowiedział trafieniem Grzegorza Cabana. Do przerwy 1:1. Wydawało się, że „goła” piątka graczy Zdzichtexu w drugiej części opadnie z sił i dozna porażki. Ale „Śledczy” grali w tym meczu bardzo rozsądnie. Nie szafowali siłami, bronili się i wyczekiwali na swoje szanse, które dziurawa w obronie drużyna Zjednoczonych musiała im dać. I okazało się to świetną strategią. W 18 min Caban trafił na 2:1, a w 20 min Piotr Bielak na 3:1! Zryw Zjednoczonych w końcówce przyniósł tylko kontaktowego gola Michała Zlota. Na nic więcej czasu już nie było.

Ekstraliga: Dywany Łuszczów – Tifosi 7:5 (3:3)
9. kolejka była bardzo obfita w gole, a kolejnym z meczów, które wpisały się w tę tendencje było spotkanie Dywanów z Tifosi. Świdniczanie zaczęli świetnie, bo już w 1 min do pustej bramki z własnej połowy trafił Michał Kozak. Tifosi szybko wyrównało, ale też szybko straciło gola na 1:2. Prosty błąd popełnił Sebastian Orzędowski, który przepuścił między nogami uderzenie Michała Kowalczyka. Przebieg wydarzeń nieco wyhamował na prawie 10 minut, ale w końcówce połowy znów było ciekawie. Kowalczyk w łudząco podobny sposób znów zaskoczył Orzędowskiego, ale to rozjuszyło Tifosi. Doświadczony zespół najpierw zdobył bramkę kontaktową (gol Kamila Dudka), a przed przerwą także wyrównującą – po atomowym strzale Dawida Ptaszyńskiego z rzutu wolnego. Druga połowa należała do Dywanów. Po kilku minutach zespół Jarosława Kowalika ponownie miał dwie bramki zapasu. Na uwagę zasłużył na pewno ładny strzał Dariusza Komarzeńca od dwóch słupków. W 17 min po faulu na Krystianie Zawadzkim Tifosi otrzymało rzut karny, a Orzędowski nie zmarnował okazji. Kluczowa dla losów meczu okazała się 19. minuta, kiedy dwukrotnie Tifosi skarcił Jakub Bomba. Przy stanie 4:7 na pięć minut przed końcem wygrana była już niemal w garści. I Dywany jej nie wypuściły, choć w samej końcówce dały sobie jeszcze strzelić piątego gola. Zdobył go Krystian Okoniewski.

II liga: MW Lublin – Zdzichtex Areszt Śledczy 0:1 (0:1)
Wygrana ze Zjednoczonym podbudowała Areszt Śledczy. Drużyna Roberta Brzozowskiego przystąpiła do meczu z MW Lublin pełna nadziei na kolejne punkty i w dodatku z jednym graczem na zmianę! MW Lublin jest wyraźnie w dołku i najlepszym dowodem na to jest zero po stronie zysków w tym meczu. Przed spotkaniem Areszt miał aż 27 bramek straconych, a tym razem dobrze dysponowanemu Bartoszowi Stąpórowi udało się zachować czyste konto. Fakt, że i cały zespół w dwóch sobotnich meczach zagrał inaczej niż dotychczas – dużo bardziej odpowiedzialnie i dojrzale. Ale nie zmienia to faktu, że MW Lublin w normalnej formie powinno zdobyć tu kilka goli. A gol padł tylko jeden – zwycięski dla „Śledczych”, strzelony w 10 min przez Grzegorza Cabana.

I liga: Wściekłe Psy – Czarni 2:3 (2:0)
Czarni po raz kolejny udowodnili wielką klasę i swoje ekstraligowe aspiracje. Dwa błędy w pierwszej połowie kosztowały drużynę z Bychawy drogo. Stanisław Dunin-Wilczyński i Paweł Czarkowski zapewnili Wściekłym Psom dwubramkowe prowadzenie do przerwy. Czarni jednak nie zmienili swojego sposobu gry. Wciąż atakowali, licząc, że w końcu sytuacje zaczną procentować i zamieniać się w bramki. I udało się! W 16 min Czarni złapali kontakt za sprawą swojego kapitana, Jakuba Szymali. W 21 min do bramki Pawła Żydka trafił Wojciech Migryt. Po chwili Szymala skompletował dublet, a „Wściekli” byli na łopatkach. Od stanu 2:0 do 2:3. Bolesne, ale prawdziwe. Mimo porażki team Adama Bratkowskiego zagra w grupie mistrzowskiej i będzie miał okazję do rewanżu, a także do gry o awans.

I liga: Undefined Team – Krupniki07 2:3 (0:1)
Sobotnia rozgrywka w I lidze była frapująca. W bezpośrednim starciu o awans do grupy mistrzowskiej zagrały ekipy Undefined i Krupniki. Jedni i drudzy nie mogli zagrać swoim podstawowym garniturem, jedni i drudzy mieli tylko po jednym graczu na zmianę. Lepiej z tego wyszli gracze Tomasza Sijewskiego, którzy objęli prowadzenie w 11 min po strzale Krzysztofa Burdzickiego. Niedługo po przerwie wyrównał Karol Nalepa. Wynik 1:1, który nie satysfakcjonował żadnej ze stron, utrzymywał się aż do 22 min, kiedy z bliskiej odległości piłkę do bramki Marka Gumieli wbił Marcin Orłowski. Niedługo potem „poprawił” Adrian Prażmo i nadzieja Undefined na sukces była już minimalna. Wprawdzie Konrad Pupiec w ostatniej minucie zdobył jeszcze bramkę kontaktową, ale na nic więcej nie było już czasu.

I liga: KS Ruta – Bosko 3:2 (2:0)
Tego nie spodziewał się chyba nikt! Niepokonany zespół Bosko, ostatni taki w HLAKP 19/20, poległ w ostatniej kolejce fazy zasadniczej, ze znacznie niżej notowaną Rutą. W 6 min pechowo piłkę przeciął Aleksander Szczuchniak, notując „samobója”. Ruta poszła za ciosem i w 7 min Igor Skowronek podwyższył na 2:0. Oczywiście Bosko atakowało i szukało swoich szans, ale drużyna Krzysztofa Grabowskiego była dobrze skonsolidowana i miał łut szczęścia. W 14 min miała już też trzeciego gola. Współautor bramki na 1:0, Łukasz Stec, teraz był już pełnoprawnym strzelcem gola. Lider strzelecko przebudził się za późno – w 19 min Daniel Mróz zdobył gola na 1:3. Kontaktowy gol Piotra Flisa padł na kilkanaście sekund przed końcem i choć Bosko to specjaliści od końcówek, to tym razem nie udało im się wywalczyć punktu. Ruta dowiozła prowadzenie i w kontekście walki o utrzymanie zrobiła istotny krok do strefy bezpieczeństwa. Bosko spadło zaś z pozycji lidera i walkę o Ekstraligę w grupie mistrzowskiej rozpocznie za plecami Czarnych.

III liga: NieDYSponowani – Wataha 3:2 (1:1)
Trwa czarna seria Watahy, która czy gra dobrze, czy gra źle, to i tak przegrywa. W sobotni wieczór ekipa Macieja Jabłońskiego poległa w meczu z NieDYSponowanymi i w dużym stopniu na własne życzenie. Dwa z trzech goli dla NieDYSponowanych padły po przedłużonych rzutach karnych. Wataha gromadziła faule błyskawicznie i skrupulatnie jak wiewiórka orzechy na zimę. Wprawdzie na pierwszego gola Piotra Rycka udało się odpowiedzieć Kamilowi Al-Swaitiemu i do przerwy było 1:1, to jednak w drugiej połowie sytuacja się powtórzyła. Rycek znów skutecznie uderzył piłkę z 10 metra. Tym razem Wataha nie odpowiedziała od razu. Najpierw NieDYSponowani, a konkretnie Marcin Kulpa, podwyższyli na 3:1. Al-Swaiti pokusił się o dublet, ale Wataha znów okazała się o bramkę gorsza od rywali – już czwarty raz z rzędu! Ogółem to już ósma kolejna porażka Watahy, która wygrała tylko na inaugurację sezonu z PKS BIGOS.

IV liga: Midas Odczynniki – OBI Zwycięska 1:0 (0:0)
Sensacja na koniec soboty. Ostatni w tabeli Midas, mający do tej pory ledwie trzy punkty, postawił się walczącemu o awans OBI. Postawił się na tyle skutecznie, że w 10 min Jarosław Zieliński zdobył bramkę na 1:0, wślizgiem uprzedzając wychodzącego z bramki Kamila Wocha. OBI mimo optycznej przewagi nie zdołało wyrównać do samego końca. Było to typowe bicie głową w mur. W bramce swojej drużyny z konieczności stanął Wojciech Kowalski. Czasem przypadek kreuje bohaterów i tak było w tym wypadku. Kowalski bronił znakomicie i bardzo szczęśliwie i nie skapitulował ani razu. Midasowi pozostają już tylko mecze o pietruszkę, ale za ambitną postawę do końca należą się brawa. Niejeden outsider na tym etapie sezonu oddawał już walkowery, albo przychodził tylko po najniższy wymiar kary.

III liga: TRANS-AUDYT.pl – KP Wicher 2:0 (0:0)
Wicher stał przed teoretycznie dość prostym zadaniem. Remis dawał sporą szansę na awans do grupy mistrzowskiej, a zwycięstwo niemalże zapewniało ten cel. Tymczasem drużyna Kamila Adryjanka nie potrafiła znaleźć sposobu na nieźle zorganizowany w tyłach zespół Transaudytu i po 24 minutach bicia głową w mur przegrała 0:2! Gol na 1:0 to zresztą kuriozum. Kopnięta z rzutu rożnego piłka odbiła się od Adama Terepory i wtoczyła się do bramki obok zaskoczonego Michała Ciosa, pełniącego w tym dniu funkcję bramkarza w Wichrze. Dużo ładniejszy był gol na 2:0 Michała Pszczoły. Pszczoła zresztą poza efektownym trafieniem świetnie wypełniał swoje zadania defensywne, tak jak i pozostali koledzy w obronie, wliczając w to także bramkarza. Konsekwencja i łut szczęścia dały „Transportowcom” komplet punktów.

II liga: Plaga Szczurów – CH Olimp 1:1 (0:1)
Plaga Szczurów prawdziwym rzutem na taśmę wślizgnęła się do górnej połówki tabeli. Olimp prowadził 1:0 od 6 min po bramce Daniela Nowosada. Kapitalną asystą przy tym trafieniu popisał się Karol Wróbel. „Szczury” nie potrafiły się odgryźć, za to z każdą minutą Olimp był coraz bliżej podwyższenia wyniku. Momentami nieskuteczność drużyny Marcina Iwana aż kłuła w oczy. Niewykorzystane sytuacje lubią się zemścić i to piłkarskie porzekadło znalazło odzwierciedlenie w tym meczu. W 24 min po kontrataku i podaniu Damiana Pluty efektownym uderzeniem praktycznie w okienko bramki Michała Giletycza popisał się inny Damian – Lech. Niefrasobliwość Olimpu w tym meczu najlepiej podsumowują pomeczowe słowa kierownika drużyna. Marcin Iwan stwierdził żartobliwie, że jego drużyna sprzedała ten mecz…

I liga: GP Togatus – RKS Perła 5:2 (0:1)
Perła do przerwy prowadziła z Togatusem 1:0 po golu Michała Nurzyńskiego i była jedną nogą w grupie mistrzowskiej. To jednak nie noga, a ręka okazała się w tym wszystkim kluczowa. Konkretnie ręka Przemysława Kwiatka, który w 14 min wybił nią futbolówkę zmierzającą do bramki. Wprawdzie sędziowie zdarzenia nie dostrzegli, ale po interwencji „stolika” podjęli jedyną słuszną decyzję – rzut karny i wykluczenie asa atutowego Perły. I worek z bramkami Togatusa rozwiązał się błyskawicznie. Wyrównał Arkadiusz Adamczuk, a potem pociągnął swoją drużynę do kolejnych trafień, kończąc ostatecznie mecz z hat-trickiem. Dwa pozostałe gole dorzucili Damian Majcher i Piotr Szczecki. W siedem minut „Adwokaci” wbili Perle aż 5 bramek. „Piwosze” w ostatnich sekundach zniwelowali jeszcze stratę bramką Daniela Hulicza na otarcie łez. Dodajmy jeszcze, że jednym i drugim wynik ten nie dał awansu do grupy mistrzowskiej.

II liga: Ułani – Hüttenes-Albertus 0:6 (0:3)
Pierwsza połowa tego meczu rozgrywała się wg schematu: Ułani grają, Hüttenes strzela. Nieskuteczność drużyny Dawida Szatkowskiego była naprawdę spora, a Bartosz Sareło (gol) i Mateusz Pytka (dublet) wypracowali swojej drużynie trzybramkowe prowadzenie. Ten pierwszy popisał się trafieniem w debiucie w nowych barwach! Po przerwie podłamana ekipa Ułanów nie była już w stanie nawiązać walki z rywalem – dwa gole Daniela Misztala przedzieliła bramka Mateusza Żmindy. Wynik końcowy to 6:0. Jest nieco mylący, bo Ułani równie dobrze mogli strzelić w tym meczu z 4-5 bramek. Fantastycznie między słupkami Hüttenesa, nie po raz pierwszy w tym sezonie, spisywał się Paweł Szpinda. Po sobocie wydawało się, że niemal pewny miejsca w „5” kolejki w II lidze będzie Bartosz Stąpór, golkiper Aresztu, ale to co wyprawiał Szpinda nie mogło przejść niezauważone.

Ekstraliga: Moore – Adampol Team 2:0 (0:0)
To były typowe piłkarskie szachy. Sytuacji w pierwszej połowie – tyle co kot napłakał. W całym meczu – niewiele więcej. Znów znakomicie pomiędzy słupkami bramki Moore spisywał się Mateusz Dudek, po raz kolejny zachowując czyste konto. Tego samego nie można powiedzieć o Piotrze Chlebusiu, który niepotrzebnym wyjściem z bramki sprokurował gola na 1:0. Zdobył go Jarosław Walęciuk. Minutę później wynik ustalił Bartłomiej Barwiak, który wykorzystał dobre, prostopadłe podanie od Rafała Stępnia.

IV liga: KP Starówka – Patataje 5:0 (1:0)
Na dobrych torach znajduje się Starówka. W minioną niedzielę team Marcina Błaziaka spokojnie wypunktował Patataje, utrzymując fotel lidera IV ligi. Gdy nie ma Piotra Packa strzela Grzegorz Mocny. Gdy nie ma Mocnego – strzela Pacek. Strach pomyśleć co byłaby w stanie zdziałać ta dwójka razem, ale póki co Starówka nie ma problemów. W niedzielę Mocny zaliczył dublet, podobnie jak trzeci bardzo skuteczny gracz tej drużyny, Kamil Marczyński. Listę strzelców uzupełnia Błaziak, który bez problemu na gola zamienił rzut karny.

Ekstraliga: UMWL Szkoltex – Politechnika Lubelska 6:3 (1:3)
Politechnice z rąk wymyka się szansa na mistrzostwo. W niedzielę podopieczni Andrzeja Kurysa prowadzili do przerwy z UMWL 3:1, by ostatecznie przegrać 3:6! Przegrać zasłużenie, dodajmy. UMWL pokazał spory charakter i wielką piłkarską klasę w drugiej odsłonie. Cały zespól ciężko pracował na kolejne gole i umiejętnie punktował zagubioną Politechnikę. Wyróżnić można w zasadzie każdego gracza „Urzędników”, od grającego lotnego bramkarza Dominika Pietrasa, po Klima Morenkova, który gola wprawdzie nie zdobył, ale próbki swoich umiejętności dawał. Politechnika zaliczyła udaną końcówkę pierwszej połowy, wychodząc od stanu 0:1 na 3:1, ale w przekroju całego meczu okazała się słabsza. Teraz ekipa Kurysa musi liczyć na kolejne potknięcia „Karcianych”, co jest już de facto liczeniem na cud.

Ekstraliga: AZS UMCS – ZiP Kalina 4:2 (1:0)
Od zwycięstwa do zwycięstwa kroczy ostatnio AZS UMCS. Tym razem drużyna Tomasza Bieleckiego z kwitkiem odprawiła ZiP Kalinę. Po dwa gole zdobyli Maciej Welman i Cezary Pęcak, zdecydowanie najlepsi aktorzy tego widowiska. Można mieć wątpliwości która z bramek tego meczu była najlepsza. Czy niesamowity rajd Welmana, zakończony precyzyjnym strzałem od słupka. Czy jednak piękny wolej Pęcaka, po przerzuceniu piłki nad obrońcą? A może jednak potężna bomba Jacka Piekarczyka, po której na 20 sek przed końcem meczu Kalina przegrywała tylko 2:3 i miała szansę na punkt? Trudno stwierdzić, ale faktem jest, że ciut lepsi w tym spotkaniu okazali się gracze reprezentujący uczelnię im. Marii Curie-Skłodowskiej.

Ekstraliga: Nexbet – UMWL Szkoltex 9:6 (4:2)
W swoim drugim niedzielnym meczu UMWL musiał uznać wyższość Nexbetu. O ile w starciu z Politechniką gra a’la Tifosi, z lotnym Dominikiem Pietrasem, przynosiła efekty, o tyle w meczu z Nexbetem okazała się samobójcza. A’propos samobójczych rzeczy – rzadkiej „sztuki” dokonał Klim Morenkov, który w tym meczu zaliczył aż dwa „swojaki”! Wracając do Pietrasa – nie dość, że sprokurował on kilka goli dla rywali, to jeszcze w pierwszej połowie powinien obejrzeć czerwoną kartkę za faul. Upiekło mu się. W drugiej połowie w końcu „doprosił się” się wykluczenia, choć w tym wypadku akurat niesłusznie, bo wcześniej był faulowany przez najlepszego na boisku Jarosława Wójcika. As Nexbetu zdobył w tym meczu cztery bramki i zaliczył dwie asysty. Pietrasowi na pocieszenie pozostaje kolejny piękny gol, łudząco podobny do bramki z Politechniką. UMWL łapał kontakt na 2:3, potem na 5:6, ale ostatecznie mecz wygrała lepsza drużyna. Wśród „Urzędników” najlepsze wrażenie robił Wiktor Bogusz. Zdobył dwa gole po bombach z dystansu, a niewiele brakowało zdobyłby jeszcze kilka bramek. Do tego zapisał on na swoim koncie dwie asysty. Zbyt wiele prostych błędów w obronie i rozegraniu piłki oraz brak sposobu na powstrzymanie Wójcika kosztowało jednak UMWL porażkę. Ostateczny bilans tego meczu to 15 goli i całkiem sporo kontrowersji. Działo się!

Ekstraliga: ZiP Kalina – Bombardino 716 6:2 (4:2)
Kalina odkuła się po porażce z UMCS-em i ograła beniaminka, Bombardino 716. Już po 50 sek gry było 2:0 i można się było spodziewać kolejnego pogromu. W 5 min Mateusz Misztal podwyższył na 3:0, jednak końcówka tej odsłony to przebudzenie „Numerycznych” i dublet Stanisława Staniszewskiego. Wydawało się, że będziemy mieli tu jeszcze spore emocje, ale po chwili Misztal zrewanżował się Jackowi Piekarczykowi za ostatnie podanie i tym razem role się odwróciły. Do przerwy zatem 4:2. W drugiej połowie Kalina nie dała sobie strzelić już żadnej bramki, a sama dorzuciła dwie. Krystian Iwaniuk na 5:2, a potem Misztal, po podaniu Iwaniuka na 6:2. W ten sposób „Krycha”  został królem polowania, notując w tym meczu dublet asyst i dublet goli. Swoją cegiełkę do wygranej tradycyjnie dorzucił też Michał Gdulewicz, który zaliczył kilka bardzo dobrych interwencji, m.in. obroniony przedłużony rzut karny w 23. minucie.

Ekstraliga: Nexbet – Poker Team 1:7 (0:3)
Nexbet po zasłużonym zwycięstwie nad UMWL pewnie liczył na sprawienie niespodzianki i pokonanie Poker Teamu. Kończący kolejkę nr 9 mecz nie był jednak popisem Nexbetu, a raczej był kolejnym krokiem do mistrzowskiej korony dla zespołu „Karcianych”. Lider tabeli wprawdzie do 7. minuty męczył się i nie mógł otworzyć wyniku, ale wtedy sygnał dali liderzy zespołu. Piotr Baran ładnie dobił strzał Jakuba Bednary, otwierając wynik, a niedługo potem Erwin Sobiech w swoim stylu przymierzył przy dalszym słupku. Dwie minuty później Baran wykorzystał jeszcze sytuację oko w oko z Wojciechem Podlaskim i na przerwę Poker Team schodził z prowadzeniem 3:0. Po zmianie stron nie oglądaliśmy odmienionego Nexbetu. Błąd Podlaskiego skutkował rzutem karnym i golem na 4:0 z rzutu karnego, zdobytym przez starszego z braci Sobiechów. W 15 min na 5:0 podwyższył Karol Strug. Wprawdzie po podaniu Jarosława Wójcika honorowe trafienie dla Nexbetu zdobył Hubert Poleszak, to jednak rozmiary wygranej wielokrotnych mistrzów ligi nie były jeszcze ustalone. Najpierw Marcin Zapał przekopem przez całe boisko podwyższył na 6:1, a potem nierówno z końcową syreną Erwin Sobiech zdobył gola nr 7, swojego trzeciego w tym meczu i 24. w sezonie. Mistrzowska klasa!

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.