Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (566)



Jak dobrze wrócić! To były długie tygodnie rozbratu z futbolem. W historii LAKP całkowity ewenement. A historia ta dobiła w miniony czwartek do 15. rocznicy. Z tej okazji zorganizowany został Turniej 15-lecia LAKP. Chętnych drużyn nie brakowało i trudno się dziwić - po takiej przerwie nogi same rwały się do gry. Ostatecznie główne trofeum silnie obsadzone turnieju zgarnęła KS Marmota. To chyba swoisty palec boży, który pomógł założycielom ligi wygrać jej jubileuszowy turniej. Po drodze "Świstaki" miały nie furę, a chyba ze trzy fury szczęścia. Ale po kolei...

Grupa A
W grupie A triumfował Poker Team i trudno mówić tu o niespodziance. "Karciani" nie mieli jednak łatwej drogi. Już pierwszy rywal, czyli SAABiX, postawił trudne warunki i prowadził do przerwy 1:0 po bramce Sebastiana Króla, który skarcił wysuniętego Konrada Tarkowskiego. Poker uratował dublet innego Sebastiana - Cieślaka. Dzień później mistrzowie HLAKP pokonali 1:0 Ipso Iure i zapewnili sobie awans do fazy pucharowej. W ostatnim dniu grupowej rywalizacji dołożyli trzy punkty w meczu z najsłabszym w tym zestawie zespołem - KTS Forever Young. Team Rafała Misztala rywalizację zakończył bez punktu. O awansie z drugiego miejsca decydował sobotni mecz SAABiX-u z Ipso Iure. Spotkanie rozstrzygnęła akcja z 1. minuty. Marcin Płachta szybkim strzałem przy bliższym słupku zaskoczył debiutującego w nowych barwach Jakuba Barana. Potem osłabiony personalnie zespół "Prawników" nie zdołał odrobić strat.

Grupa B
Przez grupę B z dużą łatwością przeszedł PHU Pad-Bud. W czwartek drużyna Piotra Bielaka wygrała dwa mecze - najpierw z Ekipą 666 (3:1), a zaraz potem z UMWL Szkoltex (1:0). I na tym koniec, bo sobotniego meczu Pad-Bud już nawet nie zagrał - pozbawiona szans na awans Posesja poddała mecz walkowerem. Wcześniej zespół Mariusza Kędry uległ "Piekielnym" (0:1) i "Urzędnikom" (1:4). Podobnie jak w przypadku grupy A, awans z 2. miejsca rozstrzygał się w ostatnim meczu. UMWL dość spokojnie wypunktował Ekipę 666, w której brakowało takich zawodników jak choćby Michał Budzyński czy Jacek Bojanowski. W ten sposób "Urzędnicy" dołączyli do Pad-Budu i czekali już na swój niedzielny mecz w 1/4 finału.

Grupa C
To tutaj działy się najciekawsze rzeczy z perspektywy całego turnieju. W środę Ułani ograli Jutrzenkę 2:0, choć długo nie mogli sforsować solidnej czwartoligowej defensywy. Męczyła się też Politechnika z Marmotą, ale w 15. minucie gol Daniela Pietrasa załatwił sprawę. Inna rzecz, że ekipa Andrzeja Kurysa miała wyraźną przewagę i tylko przez własną nieskuteczność tak długo nie potrafiła otworzyć wyniku. W czwartek wydawało sie, że jest już po Marmocie. Ekipa Adriana Mańko przegrała z Jutrzenką aż 0:3. Wynik nieco mylący, bo z gry bliżej było raczej do remisu, ale Jutrzenka skutecznie skarciła błędy rywali, a ci błędów Jutrzenki skarcić nie umieli. W piątek Politechnika ograła Ułanów, choć znów nie były to łatwe trzy punkty. Wszystko rozstrzygało się więc w sobotę. Marmota myśląc o awansie musiała pokonać Ułanów - najlepiej wysoko. Cel udało się zrealizować, w dużej mierze dzięki rywalom, którzy przybyli na mecz w mocno przetrzebionym składzie. Szczęście sprzyjało "Świstakom" - bramka na 2:1 padła w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, bramki na 5:2 i 6:2 w ostatniej minucie spotkania. Ułani walczyli dzielnie, ale w końcówce byli już rozbici i pozbawieni nadziei. Po meczu drugoligowa Marmota musiała więc zacisnąć kciuki w intencji dwubramkowego zwycięstwa Politechniki z Jutrzenką. I po siedmiu minutach "Polibuda" miała w garści prowadzenie 2:0, dające zielono-niebieskim przepustkę do ćwierćfinału. Jutrzenka nie złożyła broni. Najaktywniejszy w jej szeregach Kamil Wędrocha pokonał Kacpra Ziółkowskiego i zrobiło się 1:2. Politechnika nie forsowała tempa, chcąc raczej utrzymać prowadzenie. W doliczonym czasie gry nadarzyła się jedna okazja. Wielbłąd obrony Jutrzenki spowodował sytuację sam na sam. Marcin Borówka uderzył, piłka odbiła się od poprzeczki i zatańczyła na linii bramkowej. Gwizdek sędziego milczał, ale Borówka nadbiegł i dobił piłkę do siatki. Chwilę później mecz się zakończył i Marmota psim swędem, za plecami, a raczej na plecach Politechniki, awansowała do ćwierćfinału.

Grupa D
Ostatnią z grup zdominował Adampol Team. W czwartek Paweł Uliczny i spółka dali brutalny pokaz swojej siły ofensywnej, gromiąc Bombardino 716 aż 7:1, co przy raptem 16 minutach gry jest wynikiem imponującym. Następnie świdniczanie po 2:0 pokonywali Wściekłe Psy i GOL-asy. GOL-asy były outsiderem tej grupy. Trzy porażki, raptem jeden strzelony gol - pewnie nie tak Piotr Rój i spółka wyobrażali sobie powrót do gry po pandemii. Tu znów, tak jak we wszystkich grupach, kwestia awansu z 2. miejsca decydowała się w sobotę. Wściekłym Psom w meczu z Bombardino wystarczał remis, ale "Numeryczni" okazali się lepsi - zwyciężyli 4:2 i mimo ujemnego bilansu bramkowego zameldowali się w fazie pucharowej. Wściekłe Psy musiały obejść się smakiem.

Ćwierćfinały
Zaczęło się od bodaj najlepszego meczu w całym turnieju. UMWL z takimi zawodnikami jak Klim Morenkov czy Wiktor Bogusz miał chrapkę na ogranie Poker Teamu. "Karciani" także mieli dobry skład, ale bez zmienników, a mecz trwał już 2 x 12,5 min. I pewnie zespół Piotra Szewczyka by wygrał, gdyby nie jedno "ale". To "ale" to Marcin Zapał, który najpierw w trakcie meczu wybronił co najmniej trzy stuprocentowe sytuacje, a potem został także bohaterem konkursu rzutów karnych, choć sam rozpoczął go od strzału w słupek. Dublet Erwina Sobiecha, dublet Wiktora Bogusza i było 2:2, a więc, jak już wspomnieliśmy, zawodnicy przystąpili do strzelania karnych. I strzelali przez blisko 10 minut. Dopiero w dziewiątej serii sprawa się rozstrzygnęła. Dominik Pietras po raz drugi przegrał pojedynek z Zapałem i to Poker Team awansował do najlepszej czwórki.
Mniej emocji było w ćwierćfinale nr 2, gdzie Pad-Bud rywalizował z drużyną SAABiX. Już w 2 min wynik otworzył Radosław Kiełbowicz. Poprawił z rzutu wolnego Paweł Bugała. Kontaktowy gol Sebastiana Króla dał jeszcze zespołowi Pawła Tobiasza pewne nadzieje, ale bardziej doświadczony i ograny Pad-Bud nie tylko utrzymał prowadzenie, ale w 23 min po wzorowo rozegranej jak po sznurku akcji podwyższył na 3:1. Na listę strzelców wpisał się Piotr Bielak.
Dość gładko awans do półfinału uzyskała Politechnika. Podopieczni Andrzeja Kurysa ograli Bombardino 4:0. Po dwa gole strzelili Dominik Struk i Jarosław Wójcik. Bombardino zbierając dość słaby, pozbawiony zmienników skład, samo skazało się na pożarcie.
Sesję ćwierćfinałową przy ul. Śliwińskiego kończył mecz Adampolu z Marmotą. Po fazie grupowej chyba tylko szaleniec zaryzykowałby postawienie choćby 50 groszy na sukces "Świstaków". Tymczasem bardzo solidnie zorganizowana defensywa drugoligowców na tyle skutecznie utrudniała życie świdniczanom, że po 25 minutach konieczny był konkurs rzutów karnych. W tych Marmota była już o krok od odpadnięcia, ale Krystian Joć przegrał pojedynek z Przemysławem Hajkowskim. Po chwili Hajkowski potężną bombą wyrównał, by po kolejnej chwili wybronić uderzenie Łukasza Różyckiego. Bartłomiej Barwiak wytrzymał presję i stawkę półfinalistów uzupełnili gracze Adriana Mańko.

Półfinały
Kolejny dramatyczny mecz z udziałem Poker Teamu miał miejsce w półfinale. "Karciani" po pierwszej połowie byli już jedną nogą za burtą turnieju - przegrywali bowiem 0:3 i był to wynik całkowicie zasłużony. Politechnika pokpiła jednak sprawę. Dała sobie strzelić gola, po którym Poker uwierzył w skuteczną pogoń. Potem po faulu Władysława Śniżki na Mateuszu Szafrańskim podyktowany został rzut karny, a Erwin Sobiech nie zmarnował okazji. W doliczonym czasie gry dziury w obronie "Polibudy" wykorzystał ponownie Sobiech, strzelając od słupka gola na 3:3. Niedługo potem usłyszeliśmy ostatni gwizdek meczu i po raz kolejny w turnieju potrzebne było zarządzenie konkursu "jedenastek". W trzeciej serii pomylił się Dominik Struk i wydawało się, że wielki powrót Poker Teamu zakończy się całkowitym happy endem. Ale ten mecz miał jeszcze "plot twist". Marcin Zapał, tak jak w ćwierćfinałowym meczu z UMWL, znów trafił w słupek, a w kolejnej kolejce w bramkę nie pocelował Jacek Wójcik. Politechnika kolejnych okazji już nie zmarnowała i to ona została pierwszym finalistą.
Drugiego wyłonił, bez niespodzianki, kolejny konkurs rzutów karnych. Marmota prowadziła z Pad-Budem 1:0 po fenomenalnym strzale Konrada Tymberskiego. Pad-Bud odpowiedział po rzucie rożnym. Zupełnie niekryty Marek Lenartowicz z łatwością wbił piłkę do bramki. Spotkanie na remis, może z minimalną przewagą "Świstaków", ale nikt nie zaryzykował gry w otwarte karty. W rzutach karnych Marmota uzyskała błyskawiczną przewagę, której nie zaprzepaściła. W finale miało więc dojść do rewanżu za mecz z grupy B.

Finał
Arcyszczęśliwy awans do finału Marmoty kazał zastanawiać się czy ten fart może zostać przedłużony o jeszcze jeden mecz. Politechnika do finału przystąpiła w pełnym rynsztunku, z sześcioosobową ławką rezerwowych i przewagą psychologiczną. Marmota znów postawiła na rzetelną defensywę, a może raczej antyfutbol. Politechnika nie miała koncepcji na rozerwanie defensywy rywali i oddawała dużo strzałów z dystansu. Tymczasem to zielono-niebiescy wyszli na prowadzenie po strzale z dystansu, a konkretnie z rzutu wolnego. Piłka po uderzeniu Adriana Ręby, bodaj najlepszego gracza całego turnieju, rykoszetowała i zaskoczyła bramkarza Politechniki. W 30 min Politechnika zdołała wyrównać po akcji i strzale Dawida Pikula. Tu też pomógł rykoszet, który utrudnił zadanie spisującemu się bez zarzutu Przemysławowi Hajkowskiemu. Jednak na nic więcej żadnej z drużyn nie było już stać. Bardzo dogodnej okazji po genialnym podaniu Bartłomieja Barwiaka nie wykorzystał Michał Wójtowicz. A więc znów rzuty karne! W nich doszło tylko do jednej pomyłki. Marcin Borówka, ten sam, który w sobotę golem na 3:1 dał Marmocie awans z grupy, przestrzelił w czwartej kolejce, posyłając piłkę nad poprzeczką. Po przeciwnej stronie wszyscy wytrzymali presję, włącznie z zamykającym konkurs kapitanem drużyny, Krzysztofem Kawką. Sensacja stała się faktem. Historia niemal jak gotowy scenariusz na film. Marmota była w tym turnieju za burtą kilka razy, ale zawsze potrafiła wrócić i pokazać charakter. No i miała niewyobrażalnego wręcz fuksa, albo jakaś siła sprawcza po prostu chciała by jubileuszowy turniej Ligi Amatorskich Klubów Piłkarskich wygrał zespół, który położył podwalinę pod powstanie tejże organizacji.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.