Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (578)



Pogoda coraz bardziej kaprysi, ale za nami już 2/3 rundy jesiennej. Do dogrania pozostały kolejki 9, 10, 11 i 12. Oby aura i koronawirus okazały się dla nas łaskawe i żadne przeszkody zewnętrzne nie stanęły na drodze do rozegrania zaplanowanych kolejek, po których przyjdzie czas hali i jednocześnie przerwy między rundami w OLS. Sytuacja w dziejach LAKP wyjątkowa.

Puchar Ligi
Malagenia po raz drugi w tym sezonie ograła VoIP - nie tak dawno w meczu ligowym, a teraz w Pucharze Ligi. W piątkowy wieczór zespół Kamila Adryjanka był tylko tłem dla szybko grającej, skutecznej drużyny Malagenii. Braki kadrowe w zespole VoIP były widoczne gołym okiem, a mówimy tu o nieobecności podstawowego bramkarza, a także choćby najlepszego strzelca drużyny (i całej ligi). W takim układzie końcowe zwycięstwo Malagenii w stosunku 5:0 nie jest wielką niespodzianką. Ekipę Pawła Kępki witamy tym samym w najlepszej ósemce Pucharu Ligi.
Niespodziewanie awans do ćwierćfinału w poniedziałkowy wieczór uzyskały Wściekłe Psy. Lider I ligi w prawniczych derbach pokonał 3:2 Ipso Iure. Mecz był zacięty i emocjonujący oraz stał na dobrym poziomie. Rozgrzani po ligowym meczu z Posesją "Wściekli" okazali się jednak minimalnie lepsi, a zwycięskiego gola w 19 min zdobył Adam Bratkowski.

Ekstraliga
Niespodziewanie duże kłopoty kadrowe miał w czwartek zespół Ipso Iure i w efekcie tego przegrał swój mecz z Widokiem. Jarosław Plewik (dublet) i Łukasz Knosala (hat-trick) bezlitośnie karcili "Prawników", a szczególnie w oczy rzucał się brak golkipera. Z konieczności między słupkami stanął Marek Zugaj, ale najdelikatniej mówiąc na pewno nie był zaporą nie do przejścia. Ostatecznie po najgorszym meczu w sezonie Ipso Iure przegrało 0:5. Widok, gdy tylko może, sumiennie gromadzi punkty, by zachować ligowy byt.
Dzień później Ipso Iure znów przegrało i znów dość wysoko. Tym razem o porażce z Politechniką przesądziło w zasadzie kilka minut drugiej połowy. Pierwsza goli nie przyniosła. Worek z bramkami w 23 min płaskim strzałem rozwiązał Dawid Pikul. W 26 min było już 4:0! Politechnika szybko załatwiła sprawę i mogła kontrolować przebieg meczu. Kontrola nie wychodziła zbyt dobrze. Dwa razy "Prawnicy" mogli zdobyć bramki z rzutów karnych, ale dwukrotnie wyczuciem i refleksem popisywał się Władysław Śniżko. Golkiper "Polibudy" przez cały mecz bronił zresztą jak natchniony i pewnie gdyby nie jego postawa, Ipso Iure mogłoby pokusić się o jakąś zdobycz punktową. Dopiero w ostatniej minucie meczu Krzysztof Maryńczak znalazł sposób na Śniżkę, ale był to tylko gol honorowy.
Wysoką formę utrzymuje Adampol, a kiepską Neo. Nic dziwnego, że piątkowy mecz tych drużyn zakończył się wynikiem 2:9, a do dwucyfrówki zabrakło niewiele - choćby większego wyczucia sędziego Pawła Kępki, który "elektrycznym" gwizdkiem zabrał jedną bramkę Pawłowi Szyjdukowi. Ten jednak nie miał powodów do narzekań, bo i tak zdobył ich pięć. I doprawdy trudno nie wiązać zwyżki formy Adampolu z powrotem do gry Szyjduka. Świdniczanie grali w tym meczu w piłkę, a Neo za nią biegało. Po ośmiu kolejkach jedyne punkty na koncie drużyny Marka Błaszczaka to te za walkower z UMWL...
W niedzielny wieczór punktami podzieliły się Pad-Bud i Perła. Pierwsi na prowadzenie wyszli gracze Piotra Bielaka - bramkę zdobył Paweł Osoba, który dobił uderzenie z rzutu wolnego Bartłomieja Wazelina. Wyrównał niezawodny Przemysław Kwiatek, który spóźnił się na mecz, ale gdy tylko wszedł na boisko, zrobił swoje. Perła uwierzyła, że może zdobyć punkty w tym meczu i w drugiej połowie wyszła na prowadzenie po uderzenie Pawła Nurzyńskiego i rykoszecie. Teraz to Pad-Bud potrzebował odważniejszej gry, ale trzeba przyznać, że "Piwosze" grali w obronie bardzo solidnie, a i Przemysław Powaga bronił jak należy. Bez szans był jednak przy szybkim ataku Pad-Budu w 34 min, kiedy to Paweł Bugała precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w bocznej siatce. Sprawiedliwe 2:2, które nie zadowoliło żadnej ze stron.

I liga
Dwa wyrównane mecze obejrzeliśmy w środowy wieczór. Najpierw Undefined 2:1 pokonało Ekipę 666, a potem w takim samym stosunku Krupniki ograły Elektro-Spark. W przypadku tego pierwszego meczu dramaturgii było niewiele. Undefined prowadziło, ale szybko prowadzenie straciło, by w drugiej połowie zdobyć zwycięską bramkę. "Piekielnym" nie pomógł nawet dawno niewidziany Michał Budzyński. Starał się brać grę na siebie, ale nie jest typowym łowcą goli i defensywa "Nieokreślonych" jakoś sobie z nim poradziła. Z kolei Krupniki musiały odrabiać straty, po tym jak w 2 min Mateusz Sadowski zdobył gola na 1:0. To miało być podanie na głowę Kamila Baczewskiego, ale ten nie strącił piłki, jednak zmylił Michała Pycia, który przepuścił piłkę do siatki. Napór drużyny Tomasza Sijewskiego trwał, ale bramka "Iskierek" była jak zaczarowana, a Marcel Poleszak przez cały mecz bronił bardzo dobrze. W końcu jednak skapitulował, gdy praktycznie do pustej bramki wjechał z piłką Mateusz Siedlecki, wykorzystując w ten sposób podanie z prawej strony. Zwycięskiego gola w 18 min zdobył zaś Gabriel Parada. Jedni i drudzy byli mocno nieskładni i chaotyczni w rozegraniu, ale przy trzy oczka zainkasowała w pełni zasłużenie drużyna Krupników.
Przodownictwo w I lidze utrzymują Wściekłe Psy. W poniedziałek lider ograł Posesję, zwycięstwo zapewniając sobie już przed przerwą. Co ciekawe - po raz drugi z rzędu "Wściekli" schodzili na przerwę z prowadzeniem 4:0. Z Ekipą 666 skończyło się na 6:0, a z Posesją na nerwówce. Drużyna Mariusza Kędry zdobyła dwa gole - oba Tomasz Wnuk. Była w natarciu, ale nieco zbiła ją z pantałyku czerwona kartka dla Marcina Kulpy. Ale kilka minut po tym zdarzeniu Tomasz Kulisz ładnym trafieniem doprowadził do stanu kontaktowego! Jeden błąd mógł kosztować Wściekłe Psy utratę dwóch punktów. Jednak przewaga jednego gracza musiała się odbić na wydarzeniach. Paweł Czarkowski związał na małej przestrzeni trzech graczy Posesji i kontra była już formalnością. Wprawdzie Adam Bratkowski niemal cudem doszedł do piłki przy linii końcowej, ale wślizgiem wyłożył ją Andrzejowi Samulakowi, a ten dopełnił formalności.
Mecz Glinianej z Bombardino 716 był jednym z bardziej emocjonujących starć w tej kolejce. Gliniana prowadziła 1:0 i 2:1, ale na przerwę schodziła z remisem 2:2. Po zmianie stron Stanisław Staniszewski zdobył gola na 3:2 i tym razem to "Numeryczni" byli bliżej zwycięstwa. Dwie minuty później znów był remis - a gola zdobył Daniel Koczon. W końcówce obie ekipy miały swoje okazje, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Lepsze Gliniana. Koczon obił z rzutu wolnego poprzeczkę, Dudek z bliska trafił w słupek. Szczęście nie odwróciło się jednak całkiem od drużyny Macieja Ziółkowskiego. W 25 min po strzale Cezarego Pęcaka i lekkiej obcierce Krzysztof Kania nie utrzymał piłki w rękach. Pęcak ustrzelił dublet, a Gliniana wróciła do domu ze zwycięstwem 4:3.
Promil podzielił się punktami z Fabryką Formy. Obie bramki padły po przerwie. Adrian Nadulski dał zespołowi Rafała Goździewskiego nadzieję na tak potrzebny komplet punktów, ale Jakub Gałka wyrównał w 23 min. Fabryka nie rezygnuje z walki o najwyższe cele, ale Promil wciąż wyprzedza tylko wykluczony z ligi Hüttenes.
W deszczowych, momentami ekstremalnych warunkach Posesja rywalizowała z Glinianą. Wynik rozstrzygnął się w pierwszej połowie, którą Gliniana wygrała 3:1. Dość szybko padły dwie pierwsze bramki. Zdobywali je Daniel Koczon i Mikołaj Poniatowski. Ten pierwszy przy stale doznał też niestety kontuzji. Posesja w momencie tej bramki grała w osłabieniu, bo kontuzji doznał także jej zawodnik i akurat kuśtykając opuszczał plac gry! W drugiej połowie swoją drugą bramkę w tym meczu zdobył Tomasz Wnuk i do końcowego gwizdka Posesja naciskała i szukała szansy na urwanie faworytowi punktu. Nie udało się.

II liga
Dobre dni dla VoIP Studio. Na zakończenie 7. kolejki zespół Kamila Adryjanka ograł LKMP Zon Admina, a na początek 8. serii gier pokonał Inżę. Pewnie środowy mecz byłby trudniejszy dla VoIP, ale przeciwnicy zebrali ledwie szóstkę graczy, a podstawowy bramkarz, Robert Skomro, grał w polu. Brakowało kilku podstawowych postaci, z Piotrem Nowakowskim na czele - ten dopingował kolegów zza linii bocznej. W efekcie VoIP spokojnie skarcił błędy Inży i wygrał 4:1, a Damian Bilski powiększył swój strzelecki dorobek o kolejne dwa trafienia. Daniel Mróz i Bartłomiej Barwiak mają godnego rywala w snajperskim wyścigu.
W ostatniej akcji meczu trzy punkty wymknęły się z rąk Malagenii, która prowadziła z MW Lublin od 4. minuty. Ładne zachowanie Michała Kowalskiego i jego gol na 1:0 długo były wartością na wagę wygranej. Jednak w końcówce po zbyt wysoko uniesionej nodze Piotra Lewandowskiego we własnym polu karnym podyktowany został rzut wolny pośredni. MW Lublin nie zmarnowało tej okazji, a gola na wagę remisu zdobył Jakub Twardzik.
Fatalnie spisuje się Togatus, który na papierze ma kadrę, pozwalającą myśleć może nawet o awansie. Gdzie jednak są wszyscy ci najlepsi gracze? Ich koledzy na razie nie dają sobie rady i w czwartek zostali rozbici przez UPL. Co więcej - nie był to UPL w pierwszym garniturze. Kontuzjowany Bartosz Suchanowski nie mógł grać, więc w bramce stanął gracz z pola, Michał Cios. Nie było też Sebastiana Kuli, Adama Terepory czy choćby jakiegokolwiek rezerwowego. A i tak udało się ograć 6:1 "Adwokatów", którzy przypominali zlepek ludzi, a nie zespół. Krzysztof Gołaszewski musi szybko posklejać swoją ekipę, bo za chwilę dramatyczna walka o utrzymanie będzie jedynym, co czeka Togatus w sezonie 2020.
Drugi raz z rzędu punkty pogubiło Bosko. Tym razem w dość wstydliwy sposób, bo Szerszeń Team w piątkowy wieczór grał bez rezerwowych i bez swojego asa atutowego - Marcina Goca. Mimo to "Hornets" zdołali zaskoczyć lidera i prowadzić nawet 2:0! Ba, taki wynik widniał w meczowym protokole na niecałe 3 minuty przed końcem. Udany finisz Bosko zapewnił drużynie punkt, a bramkę na wagę remisu w 25 min zdobył Mikołaj Gaborski. Co ciekawe gola swoim byłym kolegom nie był w stanie strzelić Daniel Mróz, przez wiele lat związany z Szerszeń Teamem. Ba, supersnajper Bosko przybył nawet na mecz w bluzie "Szerszeni"... Czyżby sentyment pozostał?
Potknięcia Bosko nie wykorzystała Marmota, która mogła wskoczyć na fotel lidera. "Świstaki" podzieliły się punktami z innym czołowym zespołem II ligi - LKMP Zon Admina. Był to mecz godny dwóch zespołów o wysokich aspiracjach. Pierwsza połowa należała do teamu Tomasza Maciąga, który bezlitośnie karcił każdy błąd rywala - cztery strzały i cztery razy Rafał Brzeziński musiał wyciągać piłkę z bramki. Marmota odpowiedziała dwukrotnie i na przerwę schodziła w minorowych nastrojach, ale nie bez szans na odrobienie strat. Po przerwie strzelecki "sztos" Zon Adminy się skończył. W kilku sytuacjach skuteczność zawiodła, co utrzymało Marmotę w grze. Zielono-niebiescy ciągnięci przez Adriana Rębę zdołali strzelić dwie bramki, a potem to oni mieli piłkę meczową - Krzysztof Wójcik w dogodnej okazji strzelił jednak fatalnie i zespołu do domu rozjechały się z remisem. Bosko utrzymało prowadzenie w lidze.
Olimp totalnie przespał pierwszą połowę meczu i nie wykorzystał faktu, że drużyna GOL-asów miała w sobotę problemy kadrowe. Do przerwy to team Piotra Roja prowadził 3:0. W drugiej połowie Olimp zdołał przycisnąć, ale dopiero w końcówce. Wbicie jednej bramki tchnęło nowego ducha. GOL-asy odpowiedziały jednak ogniem i w 25 min było 4:1! Wydawało się, że jest po sprawie, ale Olimp błyskawicznie zdołał strzelić dwa gole i doprowadzić do stanu kontaktowego. Do końca pozostało jednak 15 sek i niczego więcej zespół Marcina Iwana już nie wskórał. W zwycięskiej drużynie "Golasów" hat-tricka ustrzelił Konrad Żukiewicz.

III liga
Nie bez problemów AZS pokonał Va Bank. "Bankowcy" są ostatnio w niezłej formie i dodatkowo zebrali naprawdę mocny skład. Przez ponad kwadrans utrzymywał się bezbramkowy remis. Opór Va Bank przełamał dopiero Przemysław Gdula. Kolejne trafienia dołożyli Kacper Galant i Kacper Galazdra. Faworyt wygrał, ale nie była to droga usłana różami.
Plaga Szczurów mimo zebrania niezłego składu i walecznej postawy, musiała uznać wyższość faworyta III ligi, Granitu II. Gdyby trafiło na innego rywala, być może "Szczury" zainkasowałyby drugi w tym sezonie komplet punktów. Ale gdybać można zawsze. Granit nie zbacza z obranej na awans ścieżki. W pierwszej połowie zespołowi z Bychawy pomógł łut szczęścia, bo piłka odbiła się od debiutującego w Pladze Andrzeja Furmanika i gdzieś przy bliższym słupku wtoczyła się do bramki Łukasza Sobczaka. Tuż przed przerwą na 2:0 podwyższył Artur Frączek, a niedługo po zmianie stron na 3:0 Michał Popławski. Plaga zasłużyła na choćby honorowego gola, ale tak się nie stało - końcowy wynik to wygrana Granitu 3:0.
Pozbawieni rezerwowych Zjednoczeni nie mieli też złudzeń - w meczu z Billennium trzeba się bronić i liczyć na jakąś kontrę. Kontr za bardzo nie było, ale szczelna defensywa do samej końcówki utrzymywała wynik 0:0. Jednak "Informatycy" w 24 min wyprowadzili zabójczy cios. Z piłką szarpnął Dawid Kurkiewicz, dograł do Michała Kulpy, a ten na wślizgu wbił piłkę do pustej bramki. Mimo bardzo ambitnej postawy drużyna Zjednoczonych wróciła do domu bez punktów.
Mat-Geo rozpoczęło mecz z Ułanami bardzo dobrze. Wysoki pressing, przechwyty i szybko zdobyty gol Patryka Kowalczyka, który zachował się jak rasowy snajper. Z biegiem czasu mecz się wyrównał, a do głosu doszli też Ułani. W 9 min piłkę z najbliższej odległości do bramki wbił Jakub Łupina. Gol wywołał falę protestów Mat-Geo - zawodnicy twierdzili, że Łupina wybił piłkę z rąk bramkarza. Zasłonięty sędzia Adrian Mańko gola uznał, choć pewności nie miał. Mat-Geo czuło się skrzywdzone. Sam Łupina zaprzeczył, jakoby faulował. Rozbita tą sytuacją drużyną Mat-Geo pogubiła się w obronie i po faulu Marcela Kapuśniaka na Remigiuszu Baranie podyktowany został rzut karny. Kapuśniak potwierdził jednak swoją świetną formę i zrehabilitował się za sprokurowanie "wapna". Pojedynek z nim przegrał Adam Rasiak. Wyrównana druga część gry przyniosła jedną bramkę. Bardziej aktywni Ułani przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść po płaskim strzale Barana. Wcześniej kilka razy skórę Mat-Geo ratował bramkarz, który w ostatnich meczach zbiera świetne i całkowicie zasłużone recenzje. Koniec końców trzy punkty dla Ułanów. Pozostało pytanie czy Mat-Geo nie zostało skrzywdzone przez błąd sędziego?
Ostatni niedzielny mecz także był zacięty. Wolcar z trudem wywalczył zwycięstwo, rywalizując z KTS Forever Young. Wprawdzie szybko zdobyty przez Antoniego Mietelskiego gol zapowiadał łatwą przeprawę, ale rywale błyskawicznie odpowiedzieli trafieniem Michała Gawrońskiego. I na ponad 20 minut to był koniec bramkowych akcentów w tym meczu. Wolcar był aktywniejszy, ale musiał uważać na Marcina Dalentkę i spółkę. Spotkanie było ostre. Sędzia Adrian Mańko panował nad zawodnikami, choć wydaje sie, że błędów się nie ustrzegł. Koniec końców w 25 min znakomitym instynktem strzeleckim wykazał się Krystian Kołodziejski, który zdobył gola czymś w rodzaju "rulety". Pozycja była bardzo trudna, bo kąt skracał dobrze dysponowany w tym dniu Piotr Pawlak. Tym razem jednak bramkarz nie dał rady uchronić KTS-u przed porażką.
Robimy Marketing wygrało z SAABiX-em, ale zadanie było ułatwione, bo rywale przybyli tylko w pięciu. Mimo to prowadzili 1:0 i 2:1, a Mateusz Gawryszczak dwoił się i troił. Nie udało się, a brak bramkarza z prawdziwego zdarzenia był kolejnym problemem nie do przeskoczenia. Kamil Miklaszewski bardzo łatwo ustrzelił hat-trick, a i gol Arkadiusza Dąbrowskiego na 1:1 obciążał konto Przemysława Kucyka. Mimo ambitnej postawy SAABiX przegrał 2:4, a za ten wynik mógł podziękować przede wszystkim nieobecnym.

IV liga
W rozgrywanym awansem meczu 11. kolejki drużyna 2 Be Bio sprowadziła na ziemię sensacyjnego lidera, czyli PKS BIGOS. "Jagódki" zebrały bodaj najmocniejszy w tym sezonie skład i nie dały przeciwnikowi najmniejszych szans. Już w 2 min wynik otworzył Mateusz Maksymiec i był to jedyny gol pierwszej połowy. Na kolejne musieliśmy poczekać kwadrans. 2 Be Bio nie dało się zaskoczyć próbom "Kapuścianych", a samo na końcówkę zatrzymało jeszcze sporo amunicji. Szybkie, płynne ataki i kontrataki dewastowały obronę BIGOS-u. Szczególnie dobrze prezentował się w tym okresie Grzegorz Kutrzepa, autor dwóch bramek. Summa summarum skończyło się na "manicie".
W drugim środowym meczu IV ligi Patataje niespodziewanie napędziły stracha wyżej notowanemu OBI. Zespół Łukasza Rusińskiego prowadził 1:0 po szybko strzelonej przez Bartłomieja Łebeka bramce. Wynik ten utrzymywał się przez kolejnych 16 minut gry. W końcu napór OBI przyniósł efekty i worek z bramkami się rozwiązał. Najpierw Emil Mackiewicz, a chwilę później Daniel Długosz zdobyli po golu i zrobiło się 2:1. Patataje nie miały jednak zamiaru zrezygnować z walki o punkty. Bomba Jakuba Łebeka z dystansu i nagle znów był remis, a do końca meczu pozostawała minuta z groszami. Jednak zaraz po wznowieniu i mocnym strzale z dystansu jednego z graczy OBI, piłki w rękach nie utrzymał Mikołaj Boguszewski. Wykorzystał to Tomasz Szumilak i z bliska wbił ją do siatki. Po chwili Szumilak dobił jeszcze rywala i zdobył bramkę na 4:2. To zwycięstwo rodziło się jednak w sporych bólach.
Jeszcze w sobotni poranek ekipa Mamrotek rozważała poddanie meczu z Midasem walkowerem. Finalnie udało się zebrać skład i bardzo pewnie wygrać. Ojcem zwycięstwa był Łukasz Skaraczyński, autor czterech z pięciu goli dla "Niedźwiedzi". Midas był po prostu za słaby, by nawiązać walkę z rywalem. Dwa gole na otarcie łez niewiele tu zmieniają.
Starówka nie miała litości dla słabej personalnie Husarii, w której w rolę bramkarza wcielał się z przymusu Łukasz Litiwniuk. Szybko zdobyty przez Kamila Marczyńskiego gol utorował drogę do zwycięstwa. Potem swój show dał Grzegorz Mocny, strzelając cztery kolejne gole. Husaria wbiła "honorówkę", a całość zakończył ten, który rozpoczął, czyli Marczyński. Siódmy zawodnik Husarii, a najlepiej bramkarz, mógłby odmienić losy tego spotkania, ale to tylko gdybanie.
Wataha poddała mecz z 2 Be Bio walkowerem, więc lider umocnił się na prowadzeniu bez konieczności gry.
Jutrzenka przez ponad pół meczu prowadziła ze Starą Gwardią 1:0 po golu Kamila Wędrochy. Gdy mecz dobiegał już końca wystarczył jeden wypad "Gwardystów", by nagle zrobiło się 1:1. Bramkę, jak się wówczas wydawało na wagę remisu, strzelił Kamil Myk. Jutrzenka chciała błyskawicznie odzyskać prowadzenie, ale zamiast tego nadziała się na kontrę, którą zaprzepaścił jednak Grzegorz Kuśmirek. W odpowiedzi akcja drużyny Łukasza Kowalika, którą przytomnym wyjściem powstrzymał dobrze spisujący się w roli bramkarza Wojciecha Kuzynowskiego. Dobrze, do tego momentu, bo popularny "Zając" zupełnie niepotrzebnie wdał się w drybling z rywalem. W efekcie piłka trafiła do Wędrochy, a ten mimo desperackiej interwencji Daniela Borzęckiego na linii bramkowej zdobył złotą bramkę.
Z pozycją lidera na dobre żegna się PKS BIGOS. W środę wysoka porażka z 2 Be Bio, a w poniedziałek ciut niższa, ale także w pełni zasłużona z Homerem. Już w 1 min katastrofalny błąd popełnił Tomasz Belcarz, który praktycznie wyłożył piłkę Łukaszowi Świdzińskiemu, który niewiele myśląc puścił "szczura" obok bramkarza rywali. Gdy tak wchodzi się w meczu, trudno myśleć o sukcesie. BIGOS się jednak nie poddał i na pewno powalczył z Homerem. Jednak drużyna Jacka Trumińskiego potwierdziła swoje trzecioligowe aspiracje. Przed przerwą podwyższyła na 2:0, a po zmianie stron dołożyła kolejne dwie bramki, przedzielone honorowym trafieniem dla "Kapuścianych", zdobytym przez Bartłomieja Czarnotę.
Na remis w meczu Szukamy Sponsora z Sokołem. Sokół wyszedł na prowadzenie po bramce Pawła Mąki w 4 min. Wyrównał trzy minuty później Paweł Bober. Ogólnie mecz należy określić mianem spotkania walki i chaosu, ale bliżej zwycięstwa był Sokół. Mąkę dwukrotnie powstrzymywała poprzeczka. Po meczu trwały jeszcze dyskusje, czy aby za drugim razem po strzale w poprzeczkę piłka nie przekroczyła linii bramkowej, ale z naszej perspektywy wydaje się to praktycznie niemożliwe. Raczej dwa razy na drodze stanął pech, a nie błąd sędziego.
Choiny prowadziły z Transuadytem 1:0 po golu Krzysztofa Mrozika. Wynik ten wprawdzie nie utrzymał się długo, ale wtedy raczej nikt na boisku nie przypuszczał, że finalnie "Transportowcy" wygrają aż 5:1. Tymczasem już w 10 min wyrównał Maciej Kliński, a po przerwie jego koledzy włączyli wyższe obroty i skarcili drużynę Macieja Wójtowicza aż cztery razy.
-----------

Szóstka 7. kolejki Ekstraligi:
Władysław Śniżko (Politechnika)* - Paweł Szyjduk (Adampol), Konrad Zieliński (Moore), Maciej Kleszcz (Moore) - Przemysław Kwiatek (Perła), Dawid Pikul (Politechnika)

Szóstki 8. kolejki
I liga: Marcel Poleszak (Elektro-Spark) - Łukasz Milewski (Undefined Team), Cezary Pęcak (Gliniana)*, Tomasz Wnuk (Posesja) - Michał Kuczyński (Wściekłe Psy), Gabriel Parada (Krupniki07)

II liga: Dariusz Szewczak (Szerszeń Team) - Daniel Wójcikowski (Malagenia), Adrian Ręba (KS Marmota)*, Wojciech Minda (UPL) - Konrad Żukiewicz (GOL-asy), Damian Bilski (VoIP)

III liga: Marcel Kapuśniak (Mat-Geo) - Michał Kulpa (Billennium), Michał Mędrzecki (Wolcar Auto), Kacper Galant (AZS) - Remigiusz Baran (Ułani), Kamil Miklaszewski (Robimy Marketing)*

IV liga: Mikołaj Boguszewski (Patataje) - Łukasz Świdziński (Homer), Paweł Mazur (TRANS-AUDYT.pl), Kamil Wędrocha (Jutrzenka) - Grzegorz Mocny (Starówka), Łukasz Skaraczyński (FC Mamrotki)*

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.