Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (580)



W zasadzie zamiast "leadu" moglibyśmy wstawić tu jakąś piosenkę traktującą o deszczu - jakieś "Ciągle pada", albo coś w tym stylu. Październik mocno daje się we znaki, a przed nami jeszcze dwie ligowe kolejki przed zasłużoną przerwą.

Puchar Ligi
W środę z Pucharem Ligi pożegnał się ostatni ekstraligowy zespół! LKMP Zon Admina ograła Politechnikę Lubelską. Ojcem zwycięstwa był bramkarz, Kamil Wierzbicki, który momentami bronił jak w transie. Drugim "ojcem" tego dziecka był autor bramek na 1:0 i 2:0 - Kacper Dulniak. Jednak nie umniejszamy zasług wszystkich pozostałych graczy, którzy harowali na boisku, by ograć faworyta. Szybko po bramce na 2:0 padł kontaktowy gol dla Politechniki, zdobyty przez Dawida Pikula. Podopieczni Andrzeja Kurysa szturmowali bramkę rywali, ale bez skutku.
Ostatnim półfinalistą Pucharu Ligi została w sobotę ekipa Granitu II, która miała mocno ułatwione zadanie. Marmota wprawdzie zebrała skład, ale był to trzeci garnitur "Świstaków". Trzecioligowcy rozbili rywala 10:0, strzelając równo po 5 bramek w każdej w połowie. Mecz wyglądał raczej jak trening dorosłych z dziećmi. Niespecjalnie jest o czym pisać.

Ekstraliga
W bardzo okrojonym składzie cenne trzy punkty zainkasowała ZiP Kalina. Fakt, że i Ipso Iure nie dysponowało pełnym zestawieniem, ale zdecydowanie poważniejsze braki kadrowe były po stronie dwukrotnych mistrzów OLS. W pierwszej połowie jedyny gol padł po jedynej w zasadzie akcji, w której Marek Zugaj, pełniący z konieczności rolę bramkarza, włączył się do rozegrania. Kilka podań wszerz, w końcu podprowadzenie piłki przez Zugaja i strzał, który po rękach Michała Gdulewicza wylądował w siatce! Kalina miała swoją okazję, ale Mateusz Pękalski strzelił wprost w Zugaja, a potem dobił głową w poprzeczkę. Po przerwie wyczyn Zugaja chciał skopiować Gdulewicz, ale jego piękne uderzenie zatrzymało się na spojeniu. Było to jednak ostrzeżenie dla "Prawników", że Kalina mimo kłopotów ze składem, łatwo się nie podda. W 31 min sytuacyjny strzał Marka Gliwki z pola karnego zaskoczył Zugaja i zrobiło się 1:1. Zwycięski gol padł w ostatniej minucie. Kontrę Kaliny wyprowadzał Pękalski. Jego ni to strzał, ni podanie trafiło do Gliwki, a ten tylko trącił piłkę, tak by ta wylądowała w bramce obok bramkarza! Długo zanosiło się na minimalne zwycięstwo Ipso Iure, a skończyło się minimalną wygraną Kaliny. 
W piątek nie sprawdziła się klątwa "nowych strojów". Moore w nowych trykotach pokonało Neo, choć do przerwy zanosiło się na to, że klątwa działa. Neo prowadziło 1:0 po bramce Jana Wojtasika. Zespół Marcina Urbana odwrócił losy spotkania w drugiej połowie. Zaczęło się od dubletu Michała Sieczkarka w ciągu minuty, następnie czerwoną kartkę za interwencję ręką poza polem karnym obejrzał Mateusz Sędzielewski, a kropkę nad "i" postawił w 36 min Krzysztof Buczyński.
Mistrz ligi zagrał w piątkowy wieczór z liderem tabeli, Politechniką Lubelską. Hit gwarantowany! I rzeczywiście, spotkanie nie zawiodło. Oglądało się je dobrze, tempo było wysokie, poziom także. Do "ochów" i "achów" może trochę zabrakło, ale generalnie należy pochwalić jednych i drugich za 40 minut sportowej rywalizacji na dobrym poziomie. Górą ze starcia wyszła Politechnika. To ona jako pierwsza zdobyła gola - strzelił go po solowej akcji Dawid Pikul. Dwie minuty później po prostej, ale bardzo ładnej akcji do wyrównania doprowadził Krystian Joć. Do przerwy 1:1. Druga połowa należała do Politechniki, która po prostu okazała się skuteczniejsza. W 31 min powtórnie drogę do bramki Marcina Błaszczaka znalazł Pikul. Zwycięstwo podopiecznych Andrzeja Kurysa przypieczętował w 37 min Michał Rzążewski. Jednym z ojców tej wygranej był Rafał Marzęda, który w roli bramkarza spisuje się nie gorzej niż w polu.
W poniedziałek Ekstraliga grała awansem. Najpierw Adampol zmierzył się z Perłą. Mecz trzymał w napięciu. Warunki dyktowali miejscowi, czyli świdniczanie, ale Perła nie była tylko bladym tłem. Przepiękny gol Pawła Szyjduka na 1:0 był okrasą tego widowiska, ale niedługo trzeba było czekać na odpowiedź Marcina Małochy po dalekim wrzucie z autu. Po kilku chwilach uderzenie Pawła Ulicznego, wyraźny rykoszet i piłka wylądowała za kołnierzem bezradnego Krzysztofa Flisa. W 14 min zrobiło się już 3:1, a swojego drugiego gola zdobył młodszy z braci Szyjduków. Perła nie odpuszczała. Kilka minut po przerwie Michał Młynarczyk zdobył gola kontaktowego. Pierwszy pojedynek z nim wygrał Piotr Chlebuś, ale piłka szczęśliwie wróciła pod nogi strzelca, któremu pozostało kopnąć piłkę do pustej bramki. Trzeba przyznać, że w końcówce meczu "Piwosze" osiągnęli wyraźną przewagę optyczną i kilka razy Adampol mógł mówić o dużym szczęściu, a o dużym pechu choćby Przemysław Kwiatek - raz trafił w słupek, innym razem w bardzo dogodnej sytuacji skiksował.
Z charakterem zagrał Antique, który do przerwy przegrywał 0:1 z Ipso Iure. Bramkę do szatni strzałem z rzutu wolnego zdobył Łukasz Kazaren. Ogólnie pierwsza część meczu była dość bezbarwna. Antique najgroźniejszy był wtedy, gdy do rozegrania piłki podłączał się Przemysław Hajkowski, a potem bombardował swoimi strzałami bramkę strzeżoną przez Arkadiusza Ciągło. Po jednej z prób "Haja" poprzeczka prawdopodobnie trzęsie się do dziś. W każdym razem - Antique po pierwszej połowie zmuszony został do odważniejszej gry i napierania na dobrze zorganizowaną defensywę "Prawników". Wszystkie próby szły jednak przez ponad kwadrans w niwecz. Czas przybliżał team Marka Zugaja do zainkasowania trzech oczek. Kto mógł przypuszczać w 36. minucie, że Ipso Iure wróci do domu z niczym? To właśnie wtedy w zamieszaniu podbramkowym sposób na dobrze dysponowanego Ciągło znalazł Kamil Cieśla. Ipso Iure nie miało już sił, by szukać bramki na 2:1. Musiało bronić swojej świątyni. Nie wybroniło. Kolejna akcja z Hajkowskim, piłka do Marcina Bijasa, który zszedł do prawej nogi i wstrzelił futbolówkę w pole karne, a tam czyhał na nią Cieśla - lekkie trącenie i gol! Po chwili gwizdek kończący mecz. To była ostatnia akcja spotkania i zawodnicy Ipso Iure mogli mieć do siebie uzasadnione pretensje, że nie upilnowali Cieśli. Przepadł nawet punkt, na który tak ciężko pracowali przez 40 minut.

I liga
Zupełnie niespodziewanie punkty w środę pogubiła Fabryka Formy. Drużyna Andrzeja Czaplińskiego po bramkach Jakuba Gałki prowadziła 1:0, a potem 2:1 i miała optyczną przewagę. Jednak Posesja grała w tym meczu nierówno. Były momentami fatalne, a były naprawdę obiecujące. Wystarczyło parę minut dobrej gry po przerwie, by odwrócić losy meczu. Dwa gole Jakuba Stachyry pozwoliły wyjść na prowadzenie 3:2, a dobra gra Grzegorza Brydy w bramce przez całe spotkanie pozwoliła zainkasować trzy punkty.
Promil w 2 min meczu z Bombardino objął prowadzenie 1:0 po bramce Patryka Bernata, a że Rafał Goździewski dysponował w tym dniu w miarę silnym i szerokim składem, był to dobry prognostyk. Jednak Bombardino to także zespół o określonym poziomie. Drużyna "Numerycznych" jeszcze przed przerwą prowadziła 2:1 po golach Marcina Sawickiego i samobójczym Kamila Biegaja. Promil naciskał i miał swoje szanse, ale w 24 min 716 rozstrzygnęło mecz, dorzucając jeszcze dwa gole.
Zwycięski pochód Wściekłych Psów zatrzymany! Kilka osłabień, w tym te największe - Michał Kuczyński i Patryk Błaszczuk - to główna przyczyna porażki lidera. Inna sprawa, że i Tomasz Sijewski mógł psioczyć na brak podstawowych graczy, w tym bramkarza, Michała Pycia. Jednak Jarosław Duda godnie go zastąpił, a Michał Wasil i Mateusz Siedlecki napędzali ofensywne poczynania Krupników. To oni trafiali na 1:0 i 2:0. Wynik ustalił zaś Bartosz Surman. Już dawno nie oglądaliśmy tak bezradnych Wściekłych Psów.
Po raz kolejny punktami podzielił się Szwejk. W środowy późny wieczór drużyna ta grała z Undefined Team. Mecz miał dwa zrywy. Były to gole Marka Ostrowskiego, na które błyskawicznie odpowiadali Dawid Mazuruk (piękny strzał z dystansu) i Piotr Sawicz. Szwejk lepiej operował piłką, "Nieokreśleni" byli bardziej dynamiczni. Remis sprawiedliwy.
Po środowym ograniu Wściekłych Psów za ciosem poszły Krupniki. W piątek ekipa Tomasza Sijewskiego (tym razem nieobecnego na meczu) rozgromiła Posesję 7:0. Do przerwy gra była jeszcze w miarę wyrównana, ale Krupniki wykorzystały słabszy dzień Artura Bogaja, zdobywając dwa gole. Po przerwie był to już mecz do jednej bramki. Posesja straciła wiarę w końcowy sukces i straciła też kolejnych pięć goli. Przy ostatnim nie obyło się bez pretensji wobec sędziego, co generalnie niczego nie zmieniło - ani decyzji arbitra, ani ogólnego obrazu meczu.
Ekipa 666 postawiła Glinianej naprawdę trudne warunki, prowadząc do przerwy 2:1, a potem także 3:2. Kto mógł przypuszczać wtedy, że końcowy wynik będzie istnym pogromem? Gliniana od stanu 2:3 zdobyła w ciągu ośmiu minut pięć goli! Cztery z nich niesamowity Cezary Pęcak. "Piekielni" tak jakby nie wiedzieli co się dzieje. Chcieli reagować, ale nadziewali się na kolejne akcje rywali. To był pokaz siły Glinianej, która w odpowiednim momencie wrzuciła wyższy bieg i odjechała w siną dal. Mecz na pewno mógł się podobać - przyniósł emocje, przyniósł aż 10 goli. Działo się!

II liga
Wreszcie wygrał Togatus. W środowy wieczór drużyna nieobecnego Krzysztofa Gołaszewskiego ograła Szerszeń Team 3:2. Prowadzenie "Adwokatom" dał nowy nabytek drużyny - Michał Golec. Po sześciu minutach odpowiedział Jarosław Oleksiak, który ładnie sfinalizował indywidualną akcję. Na początku drugiej połowy Oleksiak był antybohaterem, bo bezceremonialnie wyciął we własnym polu karnym rywala, za co obejrzał żółtą kartkę, a co gorsza rywale dostali rzut karny. Artur Mrozik z "wapna" się nie pomylił. W 21 min na 3:1 podwyższył Golec. W ostatniej akcji meczu ładnie w polu karnym rywali zachował się Michał Styk. Jego gol był już jednak tylko na otarcie łez, bo sędzia Adrian Mańko nie pozwolił nawet na wznowienie gry od środka.
VoIP Studio prowadził z UPL już 2:0, by ostatecznie przegrać aż 2:5. Udany debiut w nowych barwach zaliczył Grzegorz Łata i tylko dzięki jego interwencjom VoIP tak długo mógł liczyć na punkty w tym meczu. Jednak szybki Krzysztof Gap robił z defensorów rywali istną marmoladę i w drugiej połowie nie było już żadnych złudzeń. Gap skończył z hat-trickiem, a drużyna Kamila Adryjanka mogła żałować utraconego prowadzenia i niewykorzystanych szans. Wygrał jednak zespół piłkarsko lepszy.
Do sporej niespodzianki doszło w piątkowy wieczór. Marmota, jeden z kandydatów do awansu, przegrała z GOL-asami. Już po kilku minutach było 3:0 dla ekipy Piotra Roja. Defensywa "Świstaków" była najwyraźniej na urlopie, albo uznała, że w dobie koronawirusa dobrze jest zachowywać bezpieczny dystans od rywali. Późniejsza pogoń, choć efektowna i emocjonująca, skutku nie przyniosła. Skończyło się zwycięstwem "Golasów" 5:4. Dwukrotnie Rojowi pomagał słupek, ale w końcówce także i zielono-niebiescy mogli dziękować opatrzności, że utrzymują się w grze.
Niespodzianka także w sobotę. MW Lublin lubi ogrywać faworytów i tym razem trafiło na Zon Adminę. Pierwsza połowa tego spotkania bramek nie przyniosła, ale po zmianie stron team Marcina Roczniaka pokazał, jaki potencjał w nim drzemie. Świeżo upieczony półfinalista Pucharu Ligi (notabene po drodze wyeliminował MW Lublin) został stłamszony, a Kamil Wierzbicki został zmuszony do czterokrotnej kapitulacji. Biało-niebiescy grali z rozmachem, pomysłem i w dobrym tempie. Walka o miejsca awansowe i barażowe w II lidze może potrwać do samego końca w czerwcu przyszłego roku.
Wreszcie zwycięski jest Olimp. W niedzielę ekipa Marcina Iwana rywalizowała z Inżą. Od początku motorem napędowym ofensywy Olimpu był Piotr Stajszczak i to po jego golu do przerwy było 1:0. W drugiej połowie wyrównał Marcin Nowakowski. Dopiero w końcówce meczu Olimp wykorzystał swoją przewagę i rozstrzygnął mecz. Stajszczak skończył z hat-trickiem i asystą.
W rozgrywanym awansem meczu Bosko pokonało VoIP 3:0. Kruszenie muru defensywnego dawnego KP Wicher zajęło chwilę. W końcu po błędzie Kamila Adryjanka gola na 1:0 zdobył Daniel Mróz. Pewnie napiszemy to nie po raz pierwszy, ale bez Damiana Bilskiego VoIP nie ma zbyt wielu atutów w ofensywie. Nic więc dziwnego, że Bosko dość spokojnie prowadziło grę w tym meczu, a potem dołożyło jeszcze dwa gole - Dzmitry Kobzeu i ponownie Mróz. Mecz bez historii.
Bosko po chwilowych kłopotach wraca na zwycięską ścieżkę. W poniedziałek w strugach deszczu team Jakuba Kosikowskiego rozbił Malagenię 5:0. Wynik nieco mylący, bo przewaga Bosko nie była aż tak wyraźna - jednak trzy z pięciu bramek padły w samej końcówce, gdy Malagenii wyraźnie brakowało już chęci i wiary w sukces. Nade wszystko brakowało też ofensywnych liderów - Michałów Haratynowicza i Wójtowicza oraz Daniela Wójcikowskiego. Bez nich o zagrożenie pod bramką Kosikowskiego było ciężko, a nawet gdy takie udało się wygenerować, bramkarz spisywał się bez zarzutu. Kolejne dwa gole strzelił Daniel Mróz, który zgodnie z przewidywaniami walczyć będzie o koronę króla strzelców. 

III liga
Plaga Szczurów bardzo długo skutecznie murowała dostęp do własnej bramki w meczu z faworyzowanymi Ułanami. Gdyby mecz trwał tylko 20 minut, zremisowałaby 0:0. Ostatecznie jednak Remigiusz Baran znalazł klucz do sejfu. Zdobył dwa gole, a wynik ustalił Jakub Łupina. Ambitna postawa nie wystarczyła - Ułani mieli więcej atutów i wygrali 3:0.
Tego samego dnia "Szczury" rozegrały jeszcze drugi mecz - z Robimy Marketing. Tym razem pilnowanie czystego konta trwało dużo krócej. Już w 3 min fantastyczny strzał z dystansu w wykonaniu Kamila Balcerka znalazł drogę do siatki. Na 2:0 w 9 min podwyższył Kamil Miklaszewski. "Szczury" nie bardzo potrafiły znaleźć pomysł jak rozerwać obronę "Marketingowców". Drużyna grała zbyt bojaźliwie i niedokładnie. Ducha w kolegów tchnął Jarosław Szewczuk, który po swoim pierwszym wejściu na boisko w drugiej połowie ruszył do ataku, następnie obrócił się z piłką jak rasowy snajper i po rękach Pawła Kręglickiego umieścił futbolówkę w siatce. Problem w tym, że była to ostatnia akcja spotkania i gol popularnego "Bipera" był już tylko na otarcie łez.
Wolcar rozgromił Va Bank 8:0. Patrząc na potencjał piłkarski obu drużyn wynik nie jest wielkim zaskoczeniem, ale biorąc pod uwagę fakt, że do 12 minuty było 0:0... już i owszem. Wynik otworzył, jak zwykle ostatnio, Krystian Kołodziejski. W drugiej worek z bramkami był już nie tyle rozwiązany, co wręcz rozerwany. "Bankowcy" mogli tylko patrzeć na kolejne akcje przeciwników, które przeważnie kończyły się celnymi strzałami do bramki strzeżonej przez Pawła Bogusława.
Ważne zwycięstwo odniósł KTS Forever Young. Wzmocnienia ze św. UMWL robią swoje. Wynik otworzył właśnie Damian Dęga. W odpowiedzi kilka razy Piotra Pawlaka postraszył lewą nogą Sebastian Król, ale za każdym razem brakowało niewiele. SAABiX wyrównał w 17 min po strzale Mateusza Gawryszczaka. Wydawało się, że remis z perspektywy przebiegu gry będzie wynikiem uzasadnionym, ale wtedy prawdziwą torpedę odpalił Łukasz Pilipczak. Huknął jak z armaty ze sporego dystansu i debiutujący w bramce SAABiX-u Paweł Szpinda skapitulował. Drużyna Rafała Misztala utrzymała korzystny wynik, głównie dzięki świetnej pracy Piotra Szewczyka w środku pola, a ale także kilku niezłym interwencjom Pawlaka.
Opromieniony awansem do półfinału Pucharu Ligi zespół Granitu II w niedzielę grał bardzo ważny ligowy mecz z AZS. Obie ekipy mierzą w awans, więc z miejsca można się było spodziewać sporych emocji. Ogólnie poziomem spotkanie jednak nie zachwyciło. Na śliskiej murawie często rządził przypadek. W 11 min Wojciech Migryt wyłuskał pod polem karnym AZS-u piłkę jednym z obrońców i mocnym uderzeniem nie dał szans Michałowi Giletyczowi. Drużyna AZS próbowała "reklamować" jeszcze faul, a konkretnie nakładkę Migryta, ale przychylamy się do decyzji sędziego. Drużyna Kacpra Galazdry była w tym meczu trochę "bezzębna". Granit skutecznie neutralizował zagrożenia. W końcówce AZS wiedziony chęcią walki o punkt zdecydował się wycofać bramkarza. Ledwo to zrobił, a od razu skończyło się to utratą bramki na 2:0 - zdobył ją Łukasz Maj, czym rozstrzygnął mecz.
Ułani w pierwszej rundzie niemożebnie męczyli się z Va Bankiem. Finalnie wygrali 1:0 po bramce w końcówce meczu. Tym razem było inaczej. Zdominowali "Bankowców" od początku i dość szybko przekuli swoją przewagę na gole. Wynik otworzył w 6 min z dobitki Jakub Łupina, który nie przetaje być lisem pola karnego. Po dwóch minutach na 2:0 podwyższył Karol Czachorowski. Pewne prowadzenie pozwoliło Ułanom na spokojną grę. Druga połowa to kilka prób Dawida Szatkowskiego, który chyba zawziął się, by strzelić bramkę kolejki "angielką". Finalnie w końcówce strzelił gola po normalnym strzale i tym samym ustalił rezultat spotkania. Va Bank praktycznie bez sytuacji. Zapamiętaliśmy tylko jedną dobrą paradę Gabriela Bednarczyka po strzale z dystansu.
We wtorkowy wieczór dwa mecze rozgrywali Zjednoczeni. W planowym meczu 10. kolejki mierzyli się z Mat-Geo. Spotkanie rozstrzygnęło się po przerwie. Kluczowego gola na 1:0 zdobył płaskim strzałem przy słupku Mateusz Szuraj. Od tego momentu Zjednoczonym grało się trudniej, bo nie mogli już tylko się bronić. Mat-Geo wykorzystało swoje dwie kolejne okazje i po golach Michała Śliwy i Mateusza Rewerskiego wygrało 3:0.
W drugim meczu Zjednoczeni także przegrali 0:3, ale tym razem, dla odmiany, wszystkie gole stracili w pierwszej połowie. Ich rywalem był Granit, który nie bierze jeńców - pędzi zarówno w lidze, jak i Pucharze. Tym razem szybka gra, ze sporym rozmachem, przyniosła pewne prowadzenie do przerwy. W drugiej połowie można było sobie pozwolić na więcej luzu, koronkowe rozwiązania. Zjednoczeni mieli sporo niezłych okazji, ale Paweł Trzciński w bramce był bezbłędny, przez co wynik był niezagrożony.

IV liga
Kadrowe kłopoty Mamrotek (brak rezerwowych) wykorzystała w niedzielę Stara Gwardia. Wynik w 8 min otworzył Damian Grymuza, który wyraźnie odzyskał ostatnio skuteczność. Kolejne minuty tego spotkania goli nie przynosiły. W końcu w 21 min na 2:0 podwyższył Andrzej Dudziak. Mamrotki nie złożyły broni. Po dalekim wrzucie z autu źle interweniował Daniel Borzęcki, który jak na bramkarza z łapanki spisywał się nieźle, ale warunki fizyczne na pewno nie są jego atutem. Za jego plecami na błąd czyhał już Sławomir Łoński i wbił piłkę do siatki. Jednak "Niedźwiedzie" nie poszły za ciosem. W 25 min wygraną "Gwardystów" przypieczętował Grzegorz Kuśmirek.
Midas prowadził ze Starówką od 4 min po bramce Daniela Krawczyka. Starówka przetrwała jednak najgorsze, a duża w tym zasługa dobrze broniącego Piotra Maliszewskiego. Po zmianie stron ekipa ze Starego Miasta sama wyprowadziła trzy ciosy. Zapamiętamy z nich jeden - ten najważniejszy, na 2:1. Grzegorz Mocny stwierdził najwyraźniej, że jest na trasie alpejskiej, a jego rywale z Midasa to slalomowe tyczki. Objechał ich w znakomitym stylu i zdobył kluczową bramkę.
Patataje rozpoczęły zaległy mecz z Sokołem w liczebnym osłabieniu. Gdy spóźniony Roland Śniadówka dotarł na Orlik przy Tumidajskiego, było już 0:2 po dublecie Karola Arciszewskiego. W równych składach padł remis 1:1. Paweł Mąka podwyższył na 3:0, ale Śniadówka w 22 min zniwelował stratę Patatajów. Generalnie jednak wygrał zespół prezentujący ciut wyższą kulturę gry. Pytanie jak byłoby, gdyby nie spóźnienie?
Sokół w niedzielę grał dwa mecze - w drugim zmierzył się z jednym z faworytów do awansu, Homerem. I to był prawdziwy pokaz dobrej gry Sokoła. Homer nie miał łatwego życia, przegrywał 0:1 od 17. minuty (znów gol Karola Arciszewskiego). W 22 min sprytem pod bramką rywali wykazał się jednak Łukasz Woźniak i doprowadził do wyrównania. Na słowa pochwały w drużynie Sokoła zasługuje na pewno bramkarz, Tomasz Rojek. Generalnie za urwanie punktów Homerowi pochwalić jednak należy wszystkich, bo to spore osiągnięcie.
Homer po remisowym meczu z Sokołem mierzył sie jeszcze w kolejnym meczu z Husarią. Tym razem było dużo łatwiej, ale Husaria przychodząc na prawie każdy mecz w okrojonym do minimum składzie, często bez bramkarza, sama stawia się w roli chłopca do bicia. I to "bicie" nastąpiło. Homer zadał siedem ciosów, a samemu przyjął dwa. Gdyby Husarii dodać golkipera i ze dwóch rezerwowych, to był potencjał na ciekawy mecz, a tak w zasadzie od początku do końca jasne było, kto tu zgarnie trzy punkty. Na pocieszenie - dwa honorowe gole dla Husarii bardzo ładnej urody.
W poniedziałek z nieba lał się deszcz, ale piłkarze-amatorzy walczyli o punkty. W IV lidze swoją gorszą serię przedłużył PKS BIGOS. Tym razem "Kapuściani" rywalizowali z Choinami. Już w 1 min po mocnym strzale z dystansu gola zdobył Krzysztof Mrozik. BIGOS wyrównał również po mocnym strzale zza pola karnego, w dodatku z ostrego kąta - dokonał tego Grzegorz Sołdaj. Remis w protokole meczowym nie utrzymał się zbyt długo, bo już w 6 min Bartosz Woźniak z bliskiej odległości dał Choinom powtórne prowadzenie. Ten sam zawodnik kilka minut po przerwie trafił na 3:1. BIGOS nie złożył broni. Torpeda Bartłomieja Czarnoty z rzutu wolnego ugrzęzła w siatce i do końcowego gwizdka sędziego Piotra Barana oglądaliśmy zacięte spotkanie z nieznanym zakończeniem. Ostatecznie był to jednak happy end dla Choin.
Bardzo ważny mecz dla układu czołowych miejsc w tabeli IV ligi rozegrany został w poniedziałek przy Jagiełły. Przez prawie całe spotkanie utrzymywał się wynik 0:0. Tak, to był mecz walki. Ale czasem wystarczy jedna akcja. Tę w 24 min sfinalizował Krzysztof Boguta. Popularny "Guma" nie pierwszy raz w tym sezonie okazał się mężem opatrznościowym swojej drużyny. OBI za trzy punkty, Jutrzenka wraca z pustymi rękami.
Szukamy Sponsora niespodziewanie postawiło się drużynie 2 Be Bio, która walczy o awans. Przez 25 minut nikt nie potrafił pokonać bramkarza drużyny przeciwnej. Optyczną przewagę miały "Jagódki", ale cóż z tego? Bezpłodne 0:0, które chyba nie usatysfakcjonowało żadnej ze stron.
Coraz lepiej punktuje TRANS-AUDYT.pl. W poniedziałek "Transportowcy" rozprawili się ze Świeżakami. Początek tego nie zapowiadał, bo już w 1 min gola dla Świeżaków zdobył Łukasz Mazur. Transaudyt mozolnie wyszedł jednak na swoje. W 5 min wyrównał Michał Stypułkowski - do przerwy to tyle. W 18 min Stypułkowski po raz kolejny trafił do bramki strzeżonej z konieczności przez Sebastiana Łucjana. W końcówce sprawę załatwili Bogdan Lembrych i Daniel Kolbus. Konsekwentna i solidna gra została nagrodzona zwycięstwem 4:1. Świeżaki popełniają za dużo błędów, a bez bramkarza o potencjale Arkadiusza Wilkosa ciężko o punkty.
-----------

Szóstki 9. kolejki

Ekstraliga: zestawienie za tydzień

I liga: Kamil Kozłowski (Ekipa 666) - Erwin Sobiech (Gliniana), Wojciech Boniaszczuk (Szwejk), Michał Kuczyński (Wściekłe Psy) - Piotr Graboś (Fabryka Formy)*, Dawid Piorun (Gliniana)

II liga: Kamil Wierzbicki (Zon Admina) - Robert Skomro (Inża Team), Wojciech Czernicki (MW Lublin), Tomasz Książek (Szerszeń Team) - Daniel Mróz (Szerszeń Team)*, Bartłomiej Barwiak (KS Marmota)

III liga: zestawienie za tydzień

IV liga: Michał Goguł (Królewscy) - Jakub Tomczak (OBI)*, Paweł Sibiga (Świeżaki), Paweł Kowalik (Midas) - Grzegorz Mocny (Starówka), Karol Arciszewski (Sokół)

------------

Szóstki 10. kolejki

Ekstraliga: Andrzej Chagowski (Widok) - Piotr Zamecki (Politechnika), Bartosz Wawrzonek (Perła), Marek Gliwka (Kalina)* - Michał Sieczkarek (Moore), Radosław Kiełbowicz (Pad-Bud)

I liga: Paweł Gwizdal (Fabryka Formy) - Igor Szewczyk (Elektro-Spark), Marek Ostrowski (Szwejk), Piotr Chomczyk (Bombardino 716) - Michał Wasil (Krupniki07), Cezary Pęcak (Gliniana)*

II liga: Arkadiusz Piskor (MW Lublin) - Denys Braslavets (Bosko), Paweł Birut (GOL-asy), Jakub Twardzik (MW Lublin) - Piotr Stajszczak (Olimp), Krzysztof Gap (UPL)*

III liga: zestawienie za tydzień

IV liga: zestawienie za tydzień
 

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.