Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (582)



Normalnie bylibyśmy właśnie po wręczeniu nagród za zakończony sezon OLS 2020. Ale normalnie nie jest. Po raz pierwszy w 10-letniej historii rozgrywek sezonu w roku kalendarzowym skończyć się nie udało - to wszystko "zasługa" pandemii koronawirusa. Dogrywać sezon będziemy prawdopodobnie od marca. Za niecałe dwa tygodnie chcielibyśmy się zobaczyć w hali UP przy ul. Głębokiej. Ale czy zobaczymy? Doniesienia w sprawie możliwego "lockdownu" są coraz bardziej niepokojące.

Puchar Ligi
Finałowy pojedynek Pucharu Ligi rozegrany został w środowy wieczór na Orliku Politechniki. Sensacyjny skład finału - dwie drużyny z III ligi - tylko dodawał smaczku temu starciu. Bohaterem finału, zawodnikiem, który zrobił różnicę, został Jakub Szymala. To on stał w głównej mierze za awansem Czarnych do Ekstraligi w HLAKP, a teraz to on dał Granitowi II trofeum Pucharu Ligi. W 7. i 9. minucie meczu odpalił mocne strzały z dystansu, wobec których Michał Giletycz był bezradny. Szymala wygrywał też większość pojedynków w środku pola, a ponadto w drugiej połowie był bliski skompletowania hat-tricka po pięknej próbie przelobowania Giletycza. AZS najgroźniejszą okazję miał w końcówce pierwszej połowy, po w sumie dość przypadkowej akcji. Granit wygrał zasłużenie, choć bez Szymali równie dobrze mogłoby się to skończyć rzutami karnymi.

Ekstraliga
Bez niespodzianki w pojedynku Pad-Budu z Neo. Najniżej notowany z grających ekstraligowców nawiązywał wyrównaną walkę tylko momentami. Choć obie drużyny grały bez nominalnych bramkarzy, to przewaga Pad-Budu nie podlegała dyskusji. Do przerwy było 2:0 po bramkach Marka Lenartowicza i Pawła Osoby. Kolejne cztery trafienia po przerwie dorzucił Paweł Bugała! W międzyczasie o bramkę dla Neo pokusił się Dominik Bojarski, ale marne to pocieszenie w obliczu kolejnej wysokiej porażki.
Dużej sztuki dokonała Perła, która w piątkowy wieczór znalazła sposób na lidera tabeli - Politechnikę Lubelską. I to bez Przemysława Kwiatka czy Michała Młynarczyka! W 7 min wynik otworzył Michał Nurzyński - Politechnika lekceważyła ostrzeżenia i grała w defensywie bardzo lekkomyślnie. Jednak wydawało się, że wszystko wróci do normy, gdy w przeciągu trzech minut dwukrotnie snajperski nos odnalazł w sobie nominalny defensor, Daniel Pietras. Za pierwszym razem obrócił się z obrońcą na plecach, za drugim dzióbnął piłkę, którą nieporadnie w kierunku własnej bramki prowadził rywal. Jednak tuż przed przerwą kolejne gapiostwo graczy Politechniki kosztowało ich utratę bramki nr 2 - zdobył ją z bliskiej odległości Mateusz Krzywanowski. W drugiej połowie więcej z gry miała Politechnika, ale niewiele z ataków kończyło się poważnym zagrożeniem pod bramką Krzysztofa Flisa. Tymczasem dwa niepozorne strzały Perły i owszem - skończyły się golami. Szczególnie przy pierwszym, niezbyt mocnym uderzeniu Pawła Nurzyńskiego, można mieć wątpliwości czy brak reakcji Władysława Śniżko wynikał z faktu, że był zasłonięty czy raczej po prostu zaspał. Parę minut po tej bramce swojego gola upolował także Daniel Hulicz i sytuacja "Polibudy" zrobiła się już naprawdę słaba. Ostatnie ponad 10 minut to napór podopiecznych Andrzeja Kurysa, który nie przyniósł żadnego efektu, a w końcówce frustracja z powodu wyniku przerodziła się w dwie czerwone kartki. Tomasz Kisiel kopnął rywala bez piłki, a chwilę później Patryk Świdziński zwymyślał sędziego, który absolutnie słusznie wskazał na rozpoczęcie gry od bramki...
Heroiczna postawa ZiP Kaliny została nagrodzona punktem. W piątek zespół dwukrotnych mistrzów OLS zebrał na mecz z Moore raptem szóstkę graczy, praktycznie bez nominalnego napastnika. Mówiąc najoględniej - do optymalnego składu Kalinie brakowało mniej więcej tyle co Radomiowi do bycia Nowym Jorkiem. A mimo to żelazna defensywa przynosiła skutek w pierwszej połowie. Jeden groźny wypad Jakuba Świderskiego i asysta do jego imiennika - Marczuka - pozwoliła nawet objąć prowadzenie. Moore biło w głową... w mur. Co najciekawsze - w drugiej połowie ekipa Marcina Urbana wyszła na prowadzenie, by potem je stracić! Czy Kalinie zabrakło sił? Nic z tych rzeczy. Przy obu bramkach dla Moore nie najlepiej zachował się Michał Gdulewicz - szczególnie jego konto obciąża gol wyrównujący. Tak czy owak - Moore miało w garści 2:1, a tymczasem na minutę przed końcem Marczuk zgrał głową do Świderskiego i tym razem panowie zamienili się rolami asystenta i strzelca. Po meczu drużyna Moore była mocno rozczarowana wynikiem. Padły nawet opinie, że był to jeden z najgorszych, jeśli nie najgorszy występ w tym sezonie. Jesteśmy skłonni się zgodzić, co nie odbiera absolutnie zasług niesamowicie dzielnie walczącym graczom ZiP. A remisy w meczach obu zespołów na Orliku powoli stają się tradycją.

I liga
Zaległy mecz 11. kolejki pomiędzy Fabryką Formy i Krupnikami zakończył się podziałem punktów. Obie drużyny towarzyszą sobie od ładnych paru lat, pokonując kolejne szczeble rozgrywkowe OLS. Zawsze mecze ekip Andrzeja Czaplińskiego i Tomasza Sijewskiego są ciekawe i emocjonujące. I tak było też w tym wypadku, choć personalnie mocniejsza wydawała się Fabryka. Krupniki musiały radzić sobie bez takich zawodników jak Michał Wasil, Michał Pyć, Adrian Prażmo i jeszcze kilku innych. Jednak dzięki ambitnej postawie dwukrotnie udawało się dogonić rywala i odpowiedzieć na gole Karola Nalepy i Jakuba Gałki trafieniami Grzegorza Kosika i Norberta Iwanka.
Niespodziewanie Gliniana nie zebrała składu na niedzielny mecz ze Szwejkiem i poddała go walkowerem. W ten sposób ekipa Macieja Ziółkowskiego straciła szansę na pozycję lidera. Na tym wygodnym fotelu zimę spędzą Wściekłe Psy.
Walkower również w meczu Promila z Ekipą 666. Rafał Goździewski uzbierał tylko czwórkę graczy. Czekanie na piątego zakończyło się fiaskiem. To była bardzo nieudana runda dla drużyny, która niegdyś ocierała się nawet o Ekstraligę.

II liga
Po dwóch kolejnych meczach bez zwycięstwa, na zwycięskie tory wróciła KS Marmota, która skopiowała swój wynik z 1. kolejki z meczu przeciwko Inży i znów wygrała 4:2. Ojcem zwycięstwa był Daniel Misztal, który miał swój udział przy wszystkich czterech golach dla "Świstaków". Najwyraźniej powrót z ekipy Huttenes-Albertus byłego gracza zielono-niebieskich właśnie zaczął się spłacać. Inża miała tego dnia niezły skład, ale defensywa popełniała zbyt wiele prostych błędów, by powalczyć z Marmotą choćby o punkt. Trzech graczy ustrzeliło dublety - wspomniany Misztal, Adrian Wójcik, a dla Inży Marcin Nowakowski.
Malagenia pokonała Szerszeń Team po dwóch trafieniach Michała Haratynowicza w pierwszej połowie. Nie był to zbyt interesujący mecz, działo się niewiele. Przewaga Malagenii i wynik są jednak w pełni zasłużone. Trudno przypomnieć sobie choć jedną sytuację, w której bramka Pawła Gwizdala była poważnie zagrożona po akcji "Szerszeni", co najlepiej świadczy o bezradności tego zespołu, wobec solidnej Malagenii.
Biednemu wiatr w oczy. Togatus prowadził 1:0 z GOL-asami po ładnym golu Krzysztofa Gołaszewskiego, ale po przerwie zaczął pozwalać rywalom na zbyt wiele. Szybki dublet Pawła Biruta, a potem bramka Emila Cadimy i zrobiło się 1:3! Cadima tak się "rozhulał", że trafił też do własnej bramki i w końcówce Togatus został podłączony pod respirator. Potem doszło do niefortunnego zdarzenia, które potwierdza porzekadło o wietrze wiejącym w twarz potrzebującego. Togatus zdobył wyrównującą bramkę na 3:3, ale sekundę wcześniej rozległ się gwizdek sędziego, który zareagował na głośne przekleństwo Arkadiusza Grabowskiego z GOL-asów. Kara słuszna, ale gdyby arbiter wytrzymał sekundę dłużej, nie trzeba byłoby dyktować rzutu wolnego pośredniego dla "Adwokatów", a gol zostałby uznany.
Do niespodzianki doszło w poniedziałkowy wieczór. Olimp przez całą rundę klepał biedę, a w pierwszym meczu rundy rewanżowej ograł rozpędzoną ostatnio drużynę MW Lublin. Pierwsi bramkę zdobyli faworyci, a konkretnie Grzegorz Sternik. Olimp miał jednak swój motor napędowy w osobie Piotra Stajszczaka. Przed przerwą zawodnik dobrze znany z ekipy Legionu wyrównał stan meczu, a po przerwie trafił na 2:1. Minutę później po zagraniu ręką jednego z zawodników Olimpu podyktowany został rzut karny, ale MW Lublin nie wykorzystało okazji na wyrównanie - pojedynek z Andrzejem Mataczem przegrał Sternik. W doliczonym czasie gry zwycięstwo Olimpu przypieczętował Marcin Pawłasek.
W ostatnim meczu piłkarskiej jesieni OLS 2020 LKMP Zon Admina mierzyła się z Underground Poker League. Wyrównana pierwsza połowa nie przyniosła goli i zbyt wielu sytuacji. Po przerwie pierwsi cios wyprowadzili gracze Zon Adminy. Sytuacyjny, nieco ekwilibrystyczny strzał Arkadiusza Sidora próbował nogą obronić Bartosz Suchanowski, ale ta sztuka mu się nie udała - piłka odbiła się od konstrukcji bramki i ugrzęzła w siatce. UPL nie miał więc zbyt dużo do stracenia. Najpierw Artur Kłoś umieścił piłkę w bramce, ale przez dziurę w siatce i po chwili zamieszania wynik pozostał bez zmian. Niedługo później Wojciech Minda zrehabilitował się za zaprzepaszczenie najlepszej okazji w pierwszej połowie i zdobył gola na 1:1. Ostatniego orlikowego gola w tym roku w LAKP. Mamy nadzieję, że nie ostatniego w ogóle.

III liga
SAABiX wysoko i dość pewnie ograł Billennium. Różnica w umiejętnościach tych dwóch zespołów jest wyraźna, a gdy w ekipie "Informatyków" brakuje dodatkowo postaci takich jak Krzysztof Skrzypek czy Adrian Jędrzejewski, to naprawdę ciężko liczyć na cud. SAABiX wygrał 4:0, a bramki podzielili między sobą Sebastian Król (3) i Marcin Płachta (1).
Granit II przezimuje jako lider III ligi. W niedziele drużyna z Bychawy ograła 3:0 KTS Forever Young. Mecz był bardzo wyrównany i zacięty. Pierwsza połowa na korzyść teamu Rafała Misztala, ale bez efektu bramkowego. W drugiej Granit wyczekał na swoje okazje, wyprowadził ciosy i zgarnął pełną pulę. Niepotrzebne wyjście z bramki Piotra Pawlaka sprytnym lobem wykorzystał Mariusz Głazik. Ten sam zawodnik podwyższył na 2:0 - trafił głową, po wrzucie z autu. Obrońcy pozostawili go kompletnie nieobstawionego. Bramka na 3:0 w samej końcówce autorstwa Michała Krajewskiego była już tylko kropką nad "i".
Piłka pisze czasem niezwykłe scenariusze. Po połowie sezonu (11 kolejkach) Zjednoczeni mieli na koncie 11 porażek i raptem 5 strzelonych goli! To wynik wręcz katastrofalny. Tymczasem we wtorek, w pierwszym meczu rewanżowym niespodziewanie drużyna Zjednoczonych wygrała z AZS, strzelając aż 4 bramki! To wynik sensacyjny, tym bardziej, że AZS to niedawny finalista Pucharu Ligi i jedna z czołowych ekip III ligi. Ojcem zwycięstwa był autor hat-tricka, Wiktor Słomka. Ale po prawdzie brawa należą się całej szóstce - Michałowi Malinowskiemu za sporo świetnych parad, Michałowi Sochanowi za harówkę na całym boisku i asystę z autu przy golu na 4:2, Mateuszowi Rusinkowi za rzeczoną bramkę na 4:2, Robertowi Bielińskiemu za niezliczoną liczbę skutecznych interwencji w obronie, a także wszędobylskiemu Pawłowi Gizie.

IV liga
Wciąż zaskakuje nas Husaria, która jednego razu wychodzi na boisko, tak jak chciałaby prosić tylko o najniższy wymiar kary, a innym razem potrafi przeciwstawić się faworytowi. I to skutecznie! W środę zespół Łukasza Litwiniuka ograł Sokół 2:1, a zwycięskiego gola w ostatniej minucie zdobył sam kierownik zespołu. Mecz nie stał na zachwycającym poziomie, ale Sokół, który niedawno był w stanie odebrać punkty Homerowi, zawiódł nas znacznie bardziej.
Mamrotki za brak nominalnego bramkarza zapłaciły słoną cenę. Z konieczności między słupkami stanął Krzysztof Komar, ale nie był to szczególnie udany manewr. Choiny dość łatwo zdobywały kolejne gole. Wprawdzie na dwa pierwsze dość szybko dwoma odpowiedziały Mamrotki, ale po przerwie ripost już nie było. Piotr Klimowicz z hat-trickiem, Marek Maciaszczyk i Krzysztof Mrozik z dubletami. Choiny 7, Mamrotki 2.
Homer w niedzielę wskoczył na czoło czwartoligowej stawki, pokonując Starówkę. Ojcem zwycięstwa był Robert Kazubski, autor hat-tricka. W Starówce jak zwykle odgryzał się Grzegorz Mocny - zdobył dwa gole i powinien mieć asystę, ale Mariusz Bąk fatalnie skiksował po podaniu kolegi z rzutu wolnego. Wygrana Homera nie była jednak zagrożona - był to zespół lepszy piłkarsko i przekuł to w rezultat 4:2. Gdyby ekipa Jacka Trumińskiego zachowała lepszą skuteczność, rezultat byłby wyższy.
Drugą wygraną w rundzie odniosły Patataje. W niedzielę zespół ten okazał się lepszy od Watahy. Kluczem do wygranej było uzbieranie aż dziewięciu zawodników. Nie można oczywiście nie docenić także dobrej formy braci Łebek, a szczególnie autora dwóch goli - Bartłomieja. Notabene wszystkie gole w tym meczu strzeliły Patataje, ale Łukasz Rusiński o swoim piąstkowaniu do własnej bramki chciałby pewnie zapomnieć - po tym "babolu" było 1:1. Koniec końców "Wilki" jednak musiały obejść się smakiem punktów.
Nie doszło do skutku spotkanie Królewskich z 2 Be Bio. Ci pierwsi zasłaniali się kwarantanną, jednak nie potrafili jej udokumentować, wobec czego ukarani zostali walkowerem.
Mała niespodzianka w meczu Jutrzenki ze Świeżakami. Gapiostwo w obronie zespołu Łukasza Kowalika kosztowało utratę dwóch bramek - obie autorstwa Andrzeja Różyckiego. Jutrzenka atakowała i szukała najpierw wyrównania, a potem gola kontaktowego. Na minutę przed końcem udało się złapać kontakt - samobójczy gol Michała Kwiatkowskiego po strzale Kamila Wędrochy oznaczał, że ostatnie sekundy będą bardzo ciekawe. Ale Świeżaki dowiozły korzystny rezultat, co jest w dużej mierze zasługą Miłosza Turewicza. Gdy ten zawodnik pojawia się na meczu (a robi to rzadko), jakość piłkarska Świeżaków rośnie pewnie o około 50%. Ten mecz był tego dowodem. Przed mecze obie ekipy dzieliło pięć punktów, po meczu już tylko dwa.
TRANS-AUDYT.pl bezproblemowo ograł Starą Gwardię. Od pierwszych minut dominacja "Transportowców" nie podlegała dyskusji. Najaktywniejszy w pierwszej części gry Bogdan Lembrych zdobył bramkę na 1:0. Kolejną tuż przed przerwą dorzucił po zagraniu z rzutu rożnego Michał Stypułkowski. Dwie minuty po przerwie Damian Połowniak trafił na 3:0. Okazji na podwyższenie rezultatu było sporo, ale Daniel Borzęcki robił co mógł, by "Gwardyści" nie zostali rozgromieni. Po drugiej stronie odnotować możemy jedynie niezły strzał Kamila Myka z końcówki spotkania.

-----------

Zaległa szósta 11. kolejki

I liga: Marcel Poleszak (Elektro-Spark) - Michał Kuczyński (Wściekłe Psy), Piotr Dajos (Bombardino 716), Jakub Gałka (Fabryka Formy) - Jacek Bojanowski (Ekipa 666), Kamil Jurczak (Szwejk)*


Szóstki 12. kolejki

Ekstraliga: Arkadiusz Ciągło (Ipso Iure) - Mateusz Krzywanowski (RKS Perła), Jakub Świderski (ZiP Kalina)*, Jakub Marczuk (ZiP Kalina) - Paweł Bugała (PHU Pad-Bud), Kamil Cieśla (Antique)

I liga: rozegrano zbyt mało meczów, by wybrać szóstkę kolejki

II liga: Andrzej Matacz (CH Olimp) - Paweł Birut (GOL-asy), Piotr Stajszczak (CH Olimp), Daniel Misztal (KS Marmota)* - Michał Haratynowicz (Malagenia), Daniel Mróz (Bosko)

III liga: Dawid Więckowski (Wolcar) - Wiktor Słomka (Zjednoczeni)*, Kamil Balcerek (Robimy Marketing), Sebastian Król (SAABiX) - Mariusz Głazik (Granit II), Arkadiusz Wlizło (Mat-Geo)

IV liga: Paweł Turewicz (Midas) - Robert Kazubski (Homer)*, Miłosz Turewicz (Świeżaki), Bartłomiej Łebek (Patataje) - Bogdan Lembrych (TRANS-AUDYT.pl), Piotr Klimowicz (Choiny)

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.