Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (586)



Czy tym razem wróciliśmy na dobrę i już żaden lockdown nie powstrzyma rozpędzającej się maszyny LAKP? Oby! Za nami 14. kolejka Orlikowej Ligi Szóstek 2020 i chcemy wierzyć, że za niecałe dwa miesiące będziemy mogli uznać ten przedziwny sezon za zakończony.

Ekstraliga
Kawał dobrego widowiska zafundowali nam w czwartek gracze Pad-Budu i Ipso Iure. Długo był to mecz bramkarzy, którzy swoją świetną postawą utrzymywali rezultat 0:0. W końcu bombą z lewej nogi wynik otworzył Krystian Wolak. „Prawnicy” wyrównali po przerwie z rzutu karnego, który wzbudził sporo kontrowersji. Pad-Bud mimo pretensji o tę decyzję, nie odpuścił i grał do końca. Trafienia Pawła Osoby i Jakuba Piecha dały drużynie Piotra Bielaka komplet punktów.
Neo na godzinę przed meczem poddało rywalizację z Moore walkowerem, przez co pierwszy piątkowy mecz nie doszedł do skutku.
Kolejny już doszedł, a Politechnika mierzyła się z Widokiem. Wszystkie bramki obejrzeliśmy przed przerwą. Politechnika błyskawicznie objęła prowadzenia, po tym jak crossowe podanie Tomasza Kisiela na gola zamienił Rafał Rzędzicki. Widok odwrócił losy meczu i prowadził 2:1 po bramkach Abdullaha Alsomuy i Łukasza Knosali. Podopieczni Andrzeja Kurysa zabrali się jednak do roboty i na przerwę schodzili z prowadzeniem 4:2. Druga połowa, mimo sporej liczby szans z obu stron, bramek już nie przyniosła.
Spotkanie Perły z Moore w poprzedniej rundzie przyniosło niesamowity obrót spraw. Perła prowadziła 5:0, by przegrać 5:7! Tym razem takich emocji nie uświadczyliśmy. Moore od pierwszych minut był zespołem dużo lepszym i skutecznie punktującym błędy przeciwnika. Ostatecznie skończyło się rezultatem 8:1, a hat-tricki ustrzelili Marcin Urban i Ayoub „Paco” Kherouf. Mecz bez większej historii.

I liga
W zaległym meczu na szczycie 13. kolejki Bombardino uległo Wściekłym Psom 0:2. Nie było to widowisko godne dwóch czołowych drużyn I ligi. Pierwszą bramkę zdobył Wasyl Slobodyan, uderzając z rzutu wolnego – spory błąd popełnił Oskar Jachimczuk. W 20. minucie Bombardino straciło zawodnika. Kamil Dziekoński stwierdził, że był faulowany przez Pawła Czarkowskiego i już „w locie” sprzedał rywalowi solidną wiązankę. Gdy wstał i się pozbierał, obejrzał czerwoną kartkę. Osłabiony zespół 716 w końcówce stracił jeszcze jednego gola – zdobył go Adam Bratkowski. Tym razem źle zachował się Piotr Dajos, którego zabawa pod własną bramkę zakończyła się utratą piłki i… bramki.
Kawał dobrego widowiska w poniedziałek zafundowały nam drużyny Elektro-Sparku i Glinianej. W ostatniej akcji pierwszej połowy mocny strzał z dystansu Łukasza Misztala zaskoczył Macieja Ziółkowskiego. W drugiej połowie akcja przenosiła się spod jednej bramki, pod drugą. Tempo było żwawe, a przy tym niewiele fauli. Daniel Lis podwyższył na 2:0, ale szybko kontaktowego gola zdobył Daniel Koczon. Do ostatniej sekundy Gliniana próbowała zdobyć choćby wyrównującą bramkę, ale nie udało się.
Fabryka Formy rozbiła Szwejk 4:0, a po dwie bramki zdobywali Radosław Mazur i Karol Nalepa. Kluczowy był znakomity początek meczu drużyny Andrzeja Czaplińskiego. W 1 min genialnego gola zdobył Mazur, uderzając z bocznej sektora boiska, zza pola karnego, w samo przeciwległe okienko! Cud, miód, ultramaryna! Minutę później po kontrataku wynik meczu podwyższył Nalepa. To całkowicie ustawiło spotkanie. Szwejk miał dwie bardzo dogodne okazje, ale do pustej bramki nie trafiali Przemysław Kowalczyk i Łukasz Mrozowski – obaj przenieśli piłkę nad poprzeczką. W pierwszym przypadku przepadła szansa na gola kontaktowego, a w drugim już tylko na honorowego.
Dużo niżej notowany Promil ograł lidera I ligi, Wściekłe Psy. Pierwsza połowa tego nie zapowiadała. Solidna defensywa Wściekłych Psów trzymała rywali na dystans, a po przypadkowym golu Pawła Włocha plecami team w fioletowych strojach prowadził 1:0. W drugiej części w zespole „Wściekłych” mnożyły się błędy. Pierwszy, karygodny, popełnił Grzegorz Bogatko, zagrywając piłkę w kierunku Pawła Żydka w tak niefortunny sposób, że futbolówka odbiła się od słupka, a następnie spadła pod nogi Michała Ungerta, który skorzystał z okazji. Kolejne trafienia dla Promilu notowali Paweł Wieczorek, Łukasz Lewandowski i wreszcie kapitan, Rafał Goździewski. Na finał Paweł Czarkowski zmniejszył stratę Wściekłych Psów, ale był to już doliczony czas gry.
Bombardino 716 zebrało na mecz z Ekipą 666 naprawdę silny skład, a w zespole rywali brakowało całej plejady podstawowych zawodników. Łatwa wygrana „Numerycznych”? A gdzie tam! Ekipa mądrze stanęła z tyłu i nie dopuszczała przeciwnika do zbyt wielu okazji strzeleckich. W dodatku grając prostymi środkami „Piekielni” groźnie kontrowali. W końcu w 22 min Maciej Krukowski zdobył zwycięskiego gola. Bombardino przez 25 minut nie pokazało nic ciekawego i zasłużenie przegrało. To było klasyczne marnowanie własnego potencjału.
Jedyny zaplanowany na niedzielę mecz I ligi zakończył się walkowerem. Undefined po raz trzeci w tym sezonie nie zebrało składu, a to niestety oznacza pożegnanie z rozgrywkami. To także dobra wiadomość dla drużyn II ligi – bezpośredni awans uzyskają dwie, a nie jedna ekipa.

II liga
Nie było niespodzianki w meczu lidera z outsiderem II ligi. Togatus przez chwilę mógł cieszyć się z remisu 0:0, a potem z remisu 1:1 po bramce Artura Mrozika z pomocą rykoszetu, ale Bosko zdecydowanie górowało. Daniel Mróz ustrzelił cztery gole, a jego koledzy dorzucili jeszcze trzy. Jedni pewnym krokiem zmierzają do I ligi, drudzy w przeciwnym kierunku.
Raptem jeden gol padł w meczu GOL-asów z Szerszeń Teamem. Już w 2 min eskapadę Dariusza Szewczaka skarcił sprytnym lobem Hubert Małyszka. Kolejne 23 minuty nie przyniosły już trafień. W zespole GOL-asów wyróżniał się przede wszystkim więcej niż solidny w defensywie Marcin Beć, a także bardzo aktywny, ale nieskuteczny Paweł Birut. Szerszeń nie miał dostatecznych argumentów, by zaskoczyć team Piotra Roja. Pojedyncze próby Tomasza Książka i Vitaliya Maniychuka to za mało.
Zon Admina w strugach zimnego deszczu rozprawiła się z Inżą. Bohaterem meczu został Kacper Dulniak, strzelec trzech goli. Czwarte trafienie także padło po jego strzale, ale piłka rykoszetowała od głowy Arkadiusza Sidora. Inża odpowiedziała bramką Piotra Niwińskiego na 1:1. Wynik jednoznacznie pokazuje przewagę wyżej notowanego zespołu Tomasza Maciąga, ale sporą różnicę zrobił niepewny bramkarz, Robert Skomro, a także zwykłe szczęście. To co najmniej kilka razy mocno dopisywało ekipie Zon Admina – sam Piotr Nowakowski spokojnie mógł pokusić się o dublet, ale raz trafił w poprzeczkę (piłkę zbił jeszcze Krzysztof Giżka), a raz futbolówka po kiepskiej interwencji bramkarza zatańczyła na linii bramkowej.
Marmota prowadziła z Olimpem 3:1 i nic nie zapowiadało klęski. Jednak końcówka meczu to popis Olimpu, który jak rasowy bokser wypunktował popełniających proste błędy rywali. Między 23 a 25 min Olimp zdobył aż trzy gole i od stanu 2:3 wyszedł na prowadzenie 5:3. W zespole „Świstaków” bardzo słabo spisywał się bramkarz, Jakub Sokołowski, który zawalił aż trzy gole, w tym dwa pierwsze. Zielono-niebiescy myślą o awansie, a tymczasem w dwóch meczach 2021 roku zdobyli raptem punkt! Dla Olimpu duże brawa za odrodzenie, bo pierwsza faza meczu zdecydowanie nie zapowiadała ich zwycięstwa.
Szczęśliwie trzy punkty zainkasowało MW Lublin. Zespół ten prowadził z VoIP już 2:0, by potem błyskawicznie roztrwonić ten wynik. Stan 2:2 utrzymywał się do ostatniej akcji meczu, w której swoistego piłkarskiego „buzzer beatera” zaliczył Rafał Mitura. MW jest w grze o awans!
VoIP po półgodzinnej przerwie rozegrał jeszcze kolejny mecz – z Togatusem. „Adwokaci” wciąż nie powiedzieli ostatniego słowa w walce o utrzymanie. Po bramkach Gabriela Wlazia i Pawła Krasuckiego wyszli na prowadzenie 2:0. Piotr Graboś zniwelował straty, ale mimo uporczywych prób do samego końca, team Kamila Adryjanka nie dał rady doprowadzić do remisu i przegrał drugi kolejny mecz w niedzielę.
W 7 min meczu UPL – Malagenia drużyna Pawła Kępki straciła gola, a minutę później straciła także zawodnika, bowiem za faul taktyczny czerwoną kartkę obejrzał Paweł Gwizdal. „Pokerzyści” nie potrafili jednak wykorzystać przewagę liczebnej i choćby zepchnąć rywala do defensywy. Zamiast tego w 21 min stracili gola po pięknym strzale Michała Wójtowicza. Przez moment zapachniało niespodzianką, ale minutę później UPL odzyskał to, co stracił. Zwycięskiego gola zdobył Michał Jung. Słaby mecz drużyny Bartosza Suchanowskiego, ale koniec końców najważniejsze są punkty.

III liga
W marcu dość niespodziewanie AZS przegrał swój jedyny mecz walkowerem. Lepiej było gdy przyszła pora kolejnego restartu sezonu. W poniedziałek drużyna Kacpra Galazdry po dość zaciętym meczu ograła Robimy Marketing 3:2. Dwie bramki strzelił nowy nabytek, Łukasz Daniluk. „Marketingowcy” popełnili zbyt dużo błędów w defensywie i dali rywalom zbyt wiele okazji. Sami też mieli swoje szanse, ale pokonanie Michała Giletycza to nie taka prosta sprawa.
W sobotę Wolcar miał rywalizować ze Zjednoczonymi, ale ci drudzy już w piątek poddali spotkanie bez gry. Powodem oczywiście brak składu.
Sporego kalibru niespodziankę sprawił Va Bank, który urwał punkty Granitowi II. Urwał całkowicie zasłużenie, dodajmy. To był bodaj najlepszy mecz „Bankowców” w tym sezonie – byli solidni i konsekwentni w tyłach, mieli bardzo dobrze usposobionego bramkarza, a ponadto kilka razy poważnie zagrażali bramce ekipy z Bychawy. No i wykazali się charakterem, bo to Granit prowadził 1:0 po bramce Michała Popławskiego z rzutu wolnego. Jednak walka do końca przyniosła efekt w postaci trafienia Leszka Huszaluka w ostatniej minucie!
Mecz SAABiX – Mat-Geo miał różne fazy. Początek to wyraźna przewaga tych pierwszych. Na drodze do szczęścia stawała jednak konstrukcja bramki, a także Marcel Kapuśniak. Później na dłuższy czas gra się wyrównała i ciężko było wskazać, kto jest bliżej wygranej. Jednak w 19 min Sebastian Król zdobył kluczowego gola na 1:0. Potem poszło już z górki. Kolejne gole dorzucili Jakub Sobieszek i znów Król. SAABiX wygrał 3:0.
W rozgrywanym awansem meczu Ułani po ciężkim boju pokonali KTS Forever Young 2:0. Bramki zdobyli Remigiusz Baran i nowy nabytek drużyny, Emil Kancir. KTS stworzył kilka okazji, ale brakowało odrobiny zimnej krwi. Dzięki tej wygranej Ułani wskoczyli na fotel lidera.
Forever Young błyskawicznie miał okazję do poprawienia sobie humorów. W drugim meczu wieczornej sesji gier w niedzielę drużyna Rafała Misztala mierzyła się z Plagą Szczurów, która przystąpiła do meczu w raptem sześcioosobowym składzie, bez zmienników. Obie drużyny na początku nie grzeszyły skutecznością, ale przewagę optyczną mieli „Wiecznie Młodzi”. W końcu znalazło to odzwierciedlenie w bramkach. Po dwie zdobyli Piotrowie Pawlak i Chęć. „Szczury” nie odpowiedziały niczym.

IV liga
Fatalnie w restart sezonu weszła Wataha, która poddała walkowerem poniedziałkowy mecz ze Starówką.
Mamrotki dwukrotnie przegrywały w meczu z Szukamy Sponsora (0:1 i 1:2), by finalnie wygrać. Zdecydowała o tym mocna końcówka i bramki Zbigniewa Próchno w 22 min, a także Łukasza Skaraczyńskiego w 24 min. Zespołowi Szukamy Sponsora zabrakło sił i koncentracji w kluczowych momentach. Na duży plus postawa Piotra Czapli, strzelca pierwszej bramki. To on najbardziej wyróżniał się na placu gry.
Pewnie i wysoko znów wygrała drużyna TRANS-AUDYT.pl. Sokół pozwalał przeciwnikom na stanowczo zbyt wiele. Wprawdzie na pierwszego gola czekaliśmy aż 10 minut, ale gdy już padł, za chwilę po nim padł kolejny. Na kolejne trafienia znów czekaliśmy 10 minut. Najpierw „Transportowcy” na 3:0, potem odgryzł się Sokół, a na koniec dublet Pawła Mazura – gem, set, mecz.
BIGOS do przerwy przegrywał z Królewskimi 0:2. Powrót po karencji Marcina Dobrzyńskiego świetnie podziała na zespół Królewskich. Kapitan miał udział przy pierwszej bramkowej akcji w 20 sek meczu, a potem sam trafił na 2:0. Można spekulować, że gdyby nie zawieszenie Dobrzyńskiego, Królewscy mieliby dziś więcej punktów na koncie. BIGOS nie spekulował, tylko po przerwie zabrał się do roboty. Dwie bramki Łukasza Raczkowskiego dały remis 2:2, ale na tym Kapuściani nie poprzestali. Królewscy zaczęli się gubić w obronie, a brak zmienników na pewno nie ułatwiał im zadania. W 21 i 23 min bramki Bartłomieja Czarnoty dały BIGOS-owi wynik 4:2. Jakub Krzeszowik golem kontaktowym wlał jeszcze w serca kolegów nadzieję na remis, ale ostatnia minuta nie przyniosła już zmiany rezultatu.
Karol Nowicki, były zawodnik Bombardino 716, został bohaterem OBI Zwycięska w meczu z Homerem. Nie dość, że wzorowo wypełniał swoje zadania obronne, to jeszcze zdobył gole na 1:0 i 2:0. Homer miał w tym dniu sporo absencji jeśli chodzi o kluczowych zawodników. Gra opierała się jedynie o Ezanę Kahsay’a, znanego lubelskim kibicom piłki lokalnej z gry w Victorii Żmudź. Nowy nabytek drużyny Jacka Trumińskiego, szarpał jak mógł, ale był osamotniony. W końcu w 23 min Radosław Nowakiewicz dobił obroniony strzał Kahsaya i Homer w końcówce meczu poczuł krew. Wynik nie uległ jednak zmianie. W OBI na pochwałę, poza autorem dubletu, zasługuje także Kamil Michalczuk, który znakomicie spisywał się między słupkami.
Konrad Kozłowski został bohaterem Choin, bo to jego gol w 25 min zapewnił wygraną 3:2. Wcześniej Choiny długo prowadziły 2:1, ale w 24 min dały sobie strzelić gola wyrównującego. Solowa akcja Andrzeja Dudziaka, który mimo iż był faulowany, utrzymał się na nogach, przyniosła powodzenia. Gwardia jednak szybko pokpiła sprawę i mimo całkiem niezłego występu w przekroju całego spotkania, musiała pogodzić się z porażką. Choiny zaskoczyły bardzo dobrą frekwencją na meczu.
Świeżaki w starciu z Midasem przez większą część pierwszej połowy były stroną dominującą, a na przerwę schodziły z wynikiem 0:2. Football, bloody hell – chciałoby się rzec. Dwa gole dla Midasa zdobył Michał Muda, a ten drugi był naprawdę pierwszorzędny. W drugiej połowie Świeżaki wyglądały na zespół nieco zrezygnowany. Hat-trick Mudy w 22 min wydawał się zamknąć sprawę. Ale wtedy w zespół Łukasza Mazura nagle wróciło życie. Bramki Kacpra Świerkuli i właśnie Mazura dały kontakt. Do ostatnich sekund trwała więc jeszcze walka o punkt, jednak Midas utrzymał prowadzenie.
Ważny mecz z sąsiadem w ligowej niedoli wygrały Patataje. Zespół Łukasza Rusińskiego okazał się lepszy od Husarii. Gole zdobyli rzeczony już Rusiński, a także Jakub Łebek. Husaria nie grała beznadziejnie, ale nie miała zbyt wielu atutów w ofensywie. Patataje zwyciężyły zasłużenie.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.