Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (588)



Rozgrywki wchodzą już w decydującą fazę. Wszystko wskazuje na to, że o mistrzostwo powalczą Politechnika Lubelska i PHU Pad-Bud. Ciekawie jest też w niższych klasach rozgrywkowych. Tylko Bosko ma dość wyraźną przewagę, choć po ostatnim weekendzie ta nieco stopniała. Za około miesiąc wszystko będzie jasne.

Ekstraliga
We wtorek PHU Pad-Bud potwierdził swoje mistrzowskie aspiracje, gromiąc ZiP Kalinę. Wynik strzałem z dystansu otworzył Patryk Grzegorczyk, ale największym katem Kaliny okazał się Paweł Osoba, który łącznie trafił do siatki aż pięć razy. Słabiutki mecz między słupkami ZiP zaliczył Michał Gdulewicz, który sprezentował Pad-Budowi kilka trafień. Jednak jego koledzy w polu także nie zrobili zbyt wiele, by sięgnąć po jakąkolwiek zdobycz punktową. Skończyło się rezultatem 8:1.
W deszczowej scenerii o ligowe punkty zagrały drużyny Adampol Teamu i Widoku. Świdniczanie dość szybko wyszli na dwubramkowe prowadzenie po golach braci Szyjduk. Gola na 3:0 po książkowej akcji całego zespołu zdobył Piotr Chlebuś. Widok odgryzł się szczęśliwym trafieniem Rafała Kazimierskiego po rykoszecie. Były bramkarz Widoku, Kamil Wierzbicki, był bez szans. W drugiej części spotkania kolejne trzy bramki dołożył Paweł Szyjduk, który zmierza po koronę króla strzelców. Adampol 6, Widok 1.
Moore szybko podniosło się po klęsce z Politechniką Lubelską. W środę drużyna Marcina Urbana okazała się lepsza od Antique. Wygrana nie przyszła jednak łatwo. Na gola Macieja Sebastianiuka odpowiedział Marcin Bijas, który trącił piłkę po mocnym strzale Przemysława Hajkowskiego. Już minutę później Urban sprytnie przepuścił piłkę do Macieja Kleszcza, a ten trafił na 2:1. W drugiej połowie kierownik Moore sam strzelił dwa gole, a wynik na 5:1 ustalił Sebastianiuk, który również zapisał na swoim koncie dublet.
Perła w czwartkowy wieczór prowadziła już z Ipso Iure 3:1, rozgrywając bodaj najlepszy mecz w tym sezonie. „Piwosze” potrafili już jednak prowadzić 5:0 z Moore, by przegrać 5:7. I tym razem drużyna Perły roztrwoniła zaliczkę. Drugi gol w tym meczu Dawida Ptaszyńskiego dał „Prawnikom” nadzieję na korzystny rezultat. Wyrównał po błędzie Krzysztofa Flisa strzałem głową Arkadiusz Ciągło. Bramkę na wagę wygranej zdobył zaś po zespołowej akcji Paweł Maziarz. Cóż z tego, że świetnie do zespoły Perły wprowadził się przebojowy Eryk Jachura, skoro punktów to nie przyniosło?
W piątek rozgrywano trzy mecze awansem z 22. kolejki. W pierwszym z nich Antique pokonał Widok 4:3. Drużyna Łukasza Knosali przybyła na mecz bez zmienników, w dodatku szósty z graczy, Mateusz Tkaczyk, spóźnił się o kilka minut. Antique rozegrał kiepski mecz, ale zdołał zwyciężyć. O wyniku przesądziły błędy indywidualne w obronie. Widok był groźny w rozegraniu i kontrach, ale nie ustrzegł się wpadek. Dość powiedzieć, że dwa z czterech goli dla „Stolarzy” padły po „samobójach”.
Pad-Bud wygrał piekielnie ważny mecz z Moore i wszystko wskazuje na to, że w ostatnich kolejkach tego sezonu mistrzostwo rozstrzygać się będzie między drużyną Piotra Bielaka a Politechniką Lubelską. Bohaterem meczu został Paweł Osoba, strzelec hat-tricka. Jednak na pochwały zasługuje cały Pad-Bud – od bramkarza, przez obrońców, po zawodników ofensywnych. Po szybko zdobytej bramce na 1:0 „Remontowcy” bardzo mądrze kontrolowali przebieg meczu, skutecznie wybijając rywali z rytmu. Moore rzadko dochodziło do naprawdę klarownych okazji strzeleckich, choć dwoił się i troił zarówno Maciej Kleszcz, jak i Marcin Urban. Każdy z graczy Pad-Budu wiedział jednak doskonale, co ma robić na boisku i było to kluczem do sukcesu. Moore prawdopodobnie pozostanie walka o brąz.
Fotel lidera utrzymała Politechnika Lubelska, choć zadanie nie było łatwe. ZiP Kalina zebrała silny skład i chciała szybko zrehabilitować się za wstydliwą, wysoką porażkę z wtorku. Nieatakowany przez nikogo Marek Gliwka przebiegł pół boiska, a potem nadal nie niepokojony przez rywali oddał celny strzał. Politechnika wyrównała po mocnym strzale Tomasza Kisiela, ale już minutę później Kalina wróciła na prowadzenie po sprytnym trąceniu piłki przez Piotra Sternika. Było to jednak już ostatnie prowadzenie Kaliny w tym meczu. Patryk Stadnicki wyrównał na 2:2, a minutę później z najbliższej odległości piłkę do bramki ZiP wbił Piotr Wójcik. Po przerwie najpierw Mateusz Pękalski z Kaliny zmarnował rzut karny, a kilka minut później bombę z rzutu wolnego posłał Stadnicki i zrobiło się 4:2. Dość szczęśliwa bramka Sebastiana Janika dała ekipie Andrzeja Kurysa bezpieczny zapas. Niedługo potem przepiękny strzał Krystiana Iwaniuka znalazł jeszcze drogę do bramki, ale niczego więcej Kalina już nie wskórała, choć przez ostatnie 10 minut napierała na bramkę Pawła Koleńca.

I liga
Krupniki pokonały Bombardino, ale mecz do końca trzymał w napięciu. Drużyna Tomasza Sijewskiego objęła prowadzenie 2:0 w końcówce pierwszej odsłony. Po przerwie kontaktowego gola zdobył Mateusz Szafrański, finalizując dwójkową akcję z Ernestem Tatarą. Dublet Daniela Szopy dawał jednak Krupnikom bardzo bezpieczne prowadzenie 4:3. Bombardino nie złożył broni i w końcówce doszło przeciwnika na 3:4. Jednego bramki na wagę remisu zdobyć się nie udało.
Łatwe trzy punkty na swoje konto zapisała Ekipa 666. Drużyna Filipa Jeżewskiego rywalizowała z Posesją, która zebrała raptem pięciu zawodników. Gdyby „Piekielni” mieli więcej zimnej krwi, albo instynktu zabójcy, pewnie skończyłoby się dwucyfrówką. Sam Marek Kowalczuk oddał pewnie z pół tuzina strzałów. Trzeba jednak pochwalić Grzegorz Brydę, bramkarza Posesji, który bronił znakomicie i przepuścił do bramki tylko sześć uderzeń. Cztery z nich autorstwa Pawła Bielaka. Były gracz Poker Teamu świetnie wprowadził się do nowego zespołu. Honorowe trafienie dla Posesji było dziełem Piotra Malinowskiego.
W rozgrywanym awansem meczu przyjaźni pomiędzy Promilem a Szwejkiem długo nie działo się kompletnie nic. Wyglądało to na partię szachów albo dżentelmeńską, treningową wymianę na korcie. Jednak w ostatniej akcji pierwszej połowy Szwejk przeprowadził bramkową akcję, którą sfinalizował Wojciech Boniaszczuk. Po przerwie Promil odwrócił losy meczu. Piękny, mocny strzał z dystansu Piotra Skrzypczyńskiego dał remis 1:1. Niedługo potem sprytnie zachował się Szymon Gieroba. Zmylił bramkarza rywali, a potem strzelił w odsłoniętą część. Przyjacielskie relacje to jedno, ale na boisku sentymentów nie było i Promil zdobył arcyważne trzy punkty w kontekście walki o utrzymanie.
W znakomitej formie jest Fabryka Formy, która w sobotnie południe okazała się lepsza od lidera I ligi, Wściekłych Psów. Obie drużyny były mocno osłabione, ale stworzyły przyzwoite widowisko. Jego ozdobą był pierwszy gol, zdobyty przez Wasyla Slobodyana. Dla „Wściekłych” były to jednak miłe złego początki, bo potem do głosu doszła Fabryka. Dwie bramki Jakuba Gałki, a potem jeszcze trafienie samobójcze Andrzeja Samulaka w zamieszaniu podbramkowym. W efekcie drużyna Andrzeja Czaplińskiego zwyciężyła 3:1 i zrobiła kolejny krok w kierunku awansu do Ekstraligi.
Podobny przebieg miał mecz Elektro-Sparku ze Szwejkiem. Pierwsi gola zdobyli gracze Szwejka, a konkretnie Kamil Jurczak, który świetnie utrzymał się na nogach i z ostrego kąta zmieścił piłkę w bramce. W ostatniej akcji pierwszej połowy do wyrównania doprowadził Łukasz Misztal. Bohaterem drugich 12,5 minuty został Daniel Lis, który strzelił dwie bramki – jedną po strzale z dystansu, drugą po wykorzystaniu sytuacji sam na sam. Szwejk nie odpowiedział niczym konkretnym. Bez Przemysława Kowalczyka, Wojciecha Boniaszczuka czy Pawła Wancerza wyraźnie brakowało jakości.

II liga
UPL wypunktował Inżę w drugiej połowie meczu i zasłużenie zgarnął komplet punktów. Pierwsza była rwana, chaotyczna i nie przyniosła trafień. W drugiej worek rozwiązał Michał Cios. Kolejne trafienia dorzucili Wojciech Minda i Michał Jung. Inża wciąż na ostatnim miejscu w drugoligowej tabeli, ale strata do Togatusa nie jest duża. UPL walczy zaś o awans.
Walka o czołowe lokaty II ligi nabiera rumieńców. We wtorkowy wieczór Malagenia wygrała zaległy mecz 15. kolejki z Zon Adminą. Wynik w pierwszej połowie otworzył Daniel Wójcikowski, który wykończył wspaniałą akcję Vlada Ivanitskiego. Gol na 2:0 padł po przerwie. Daleki wrzut z autu znalazł głowę Michała Kowalskiego, a ten nie niepokojony przez nikogo trafił do siatki. Zon Admina nie potrafiła odpowiedzieć żadnym konkretem. Dopiero w doliczonym czasie gry Konstanty Rożek mocnym uderzeniem z dystansu trafił do siatki. Na odrobienie strat nie było już jednak czasu.
Zaskakująca sytuacja spotkała nas w środę. Drużyna Zon Admina nie przybyła na rozgrywany awansem mecz z Szerszeń Teamem. Tomasz Maciąg przegapił informację o tym spotkaniu i po prostu nie miał świadomości, że taki mecz jest w ogóle zaplanowany. Kosztowna pomyłka, bo Zon Admina nie tylko nie zainkasowała trzech oczek, a byłaby faworytem tego meczu, ale straciła jeden punkt za walkower.
Olimp już po raz drugi w tej rundzie pokazał, że jest mocny w końcówkach meczów. Tak było z Marmotą i tak było ostatnio z Szerszeń Teamem, który objął błyskawiczne prowadzenie 2:0 i utrzymał się do 19 minuty! Wtedy to Kamil Siczek rozpoczął odrabianie strat. Wyrównał dwie minuty później Daniel Nowosad, który przedarł się z piłką jak taran i wjechał z nią do bramki. Bramka Marcina Pawłaska na 3:2 wywołała kontrowersje. Strzał zawodnika Olimpa z trudem odbił bramkarz „Szerszeni”, Dariusz Szewczak. Jednak zrobił to tak niefortunnie, że wpadł z piłką do bramki. Po wskazaniu na środek boiska twierdził, że był faulowany, a na dodatek piłka i tak nie przekroczyła linii bramkowej. Sędzia nie dał wiary tym tłumaczeniom. Podłamany Szerszeń Team otrzymał jeszcze cios kończący, a wyprowadził go Daniel Przychodzki.
Słabo spisująca się w 2021 roku Marmota zaskoczyła lidera II ligi, Bosko. „Świstaki” od pierwszych minut narzuciły swoje warunki gry, a szczególnie imponować mogła współpraca Bartłomieja Barwiaka (4 gole) z Adrianem Wójcikiem (2 gole). Obaj panowie znakomicie wymieniali piłki między sobą, rozumiejąc się bez słów. Asystowali sobie nawzajem przy większości goli. Marmota przy stanie 2:0 zmarnowała wyborną okazję na 3:0 – Krzysztof Wójcik trafił w poprzeczkę z odległości około pół metra. W odpowiedzi Daniel Mróz pięknym strzałem z rzutu wolnego dał Bosko gola kontaktowego. Jednak lider tabeli nie poszedł za ciosem. W drugiej połowie zrobiło się nawet 6:1 dla ekipy Adriana Mańko, ale zbyt nonszalancka postawa w końcówce zakończyła się zmianą rezultatu na 6:3.
Malagenia w starciu dwóch średniaków II ligi pokonała VoIP Studio. Obydwie bramki dla zwycięzców zdobył Michał Haratynowicz. Zaraz po golu na 2:0 VoIP odpowiedział. Piotr Graboś zaskoczył słabo dysponowanego Pawła Gwizdala strzałem bezpośrednio z rzutu rożnego. Team Kamila Adryjanka do końca próbował jeszcze coś zdziałać, ale Malagenia to doświadczona ekipa i prowadzenia wyrwać sobie nie dała.
W niedzielę Marmota rozgrywała dwa mecze. W drugim pokonała UPL, inkasując łącznie 6 punktów w godzinę. W meczu „Świstaków” z „Pokerzystami” długo utrzymywał się wynik bezbramkowy. To głównie zasługa Bartosza Suchanowskiego, który kilka razy ratował swoją drużynę, szczególnie po szarżach Bartłomieja Barwiaka. W drugiej odsłonie najlepszy strzelec Marmoty znalazł sposób na golkipera rywali i dwukrotnie posłał piłkę do siatki. UPL po kilku minutach odgryzł się bramką Krzysztofa Gapa i w końcówce zepchnął rywali do głębokiej defensywy. Gola na 2:2 zdobyć się jednak nie udało.
Z walki o awans nie ma zamiaru rezygnować MW Lublin. W niedzielę drużyna Marcina Roczniaka rozpoczęła mecz fatalnie, tracąc bramkę już w 1 min – zdobywcą gola dla GOL-asów był Paweł Birut. Potem jednak sprawy układały się po myśli MW. Do przerwy prowadzenie 2:1, w pewnym momencie już nawet 4:1. Zryw „Golasów” w końcówce poskutkował zdobyciem dwóch bramek. Wynik kontaktowy zwiastował emocjonującą minutę doliczonego czasu gry, ale w tej kropkę nad „i” postawił debiutujący w ekipie MW Lublin, Michał Jakubowski.
Togatus zebrał na mecz z LKMP Zon Admina tylko piątkę graczy. Szósty dotarł spóźniony przy stanie 1:2. Jednak wcale nie okazał się to „game changer”, bo drużyna Krzysztofa Gołaszewskiego przestała całą drugą połowę, patrząc na poczynania rywali. Ci także grali bez rezerwowych, więc niekoniecznie można to zgonić na zmęczenie. Drużyna Tomasza Maciąga bezlitośnie wypunktowała „Adwokatów”, wygrywając finalnie aż 7:1. Po dwie bramki zapisali Konstanty Rożek, Adrian Muszyński i wspomniany już Maciąg.

III liga
Choć Granit już po dwóch minutach prowadził z Billennium 2:0, to Informatycy nie dali za wygraną. W 10 min wyrównali na 2:2, ale wtedy zespół z Bychawy znów wrzucił wyższy bieg i na przerwę zszedł z wynikiem 4:2. Dawid Kurkiewicz i spółka nie mieli jednak ochoty na łatwe oddanie tego meczu. W drugiej połowie Billennium dochodziło rywala na 3:4, a potem 4:5, ale gola na 5:5 zdobyć się nie udało.
Nieco niespodziewanie AZS pokonał Wolcar 2:0. Ten mecz pokazał, jak cennym zawodnikiem dla Wolcaru jest Michał Mędrzecki, który tym razem musiał pauzować za żółte kartki. Bez niego defensywa zespołu nie była tak spójna. Na dodatek AZS rozegrał naprawdę dobry mecz i skutecznie, choć momentami bardzo szczęśliwie, zapobiegał szarżom Krystiana Kołodziejskiego. Gole dla zwycięskiej strony zdobyli Bartłomiej Sieńko oraz Przemysław Gdula. Drużyna Kacpra Galazdry na awans szans już nie ma, ale do końca sezonu może jeszcze pourywać punkty faworytom.
W meczu rozgrywanym awansem Mat-Geo bez większego trudu pokonało Plagę Szczurów 4:1, a hat-trickiem popisał się Mateusz Szuraj. „Szczury” robiły co mogły, ale wciąż brakuje piłkarskiej jakości. W tym meczu szarpał i starał się Marcin Pszenniak. Zdobył nawet gola, jednak koniec końców był to wyłącznie gol honorowy. Raczej nic nie uchroni Plagi od barażu o utrzymanie.
W rozgrywanym awansem meczu III ligi SAABiX ograł Wolcar 5:3, mimo że grał całe spotkanie bez nominalnego bramkarza. Na początku te rolę pełnił Sebastian Sztejno, ale potem doszło do zmiany. Okazała się ona kluczowa dla losów rywalizacji – Sztejno grając w polu ustrzelił hat-tricka. Wolcar prowadził 1:0, potem przegrywał 1:3, remisował 3:3, a finalnie przegrał 3:5. Było to naprawdę dobre widowisko.
Mniej działo się w spotkaniu Va Bank z Mat-Geo. Pierwszą połowę zapamiętamy z kontrowersyjnej sytuacji, kiedy w polu karnym Mat-Geo upadł Mateusz Kostkowski, a gwizdek sędziego milczał. Mat-Geo sprawę załatwiło w drugiej połowie. Najpierw świetnie głowę do piłki przystawił Arkadiusz Wlizło, a w ostatniej akcji meczu cios kończący zadał aktywny Mateusz Rewerski.
Plaga Szczurów nie zebrała składu na niedzielny mecz z SAABiX-em i poddała spotkanie na około 40 minut przed pierwszym gwizdkiem.
Robimy Marketing po raz drugi w sezonie pokonało wyżej notowanych Ułanów. Tym razem było to zwycięstwo minimalne, po trafieniu Patryka Łysakowskiego, przy sporym współudziale kiepsko interweniującego Gabriela Bednarczyka. „Marketingowcy” niemal całą drugą połowę spędzili w głębokiej defensywie, ale z lekką pomocą szczęścia utrzymali prowadzenie do ostatniego gwizdka. Ułani bili głową w mur.

IV liga
Niestety, kolejnym zespołem, który żegna się z naszą ligą, jest Wataha. Ekipa Macieja Jabłońskiego nie zebrała składu na starcie przeciwko Jutrzence i był to już trzeci walkower.
Ciekawie było w meczu dwóch czołowych zespołów IV ligi. OBI chcąc poważnie myśleć o awansie, nie może pozwalać sobie na kolejne straty punktów. Świadomy tego zespół ze Zwycięskiej ograł TRANS-AUDYT.pl 2:1. Długo utrzymywał się tu wynik 1:0 po bramce Krzysztofa Boguty. „Transportowcy” próbowali szczęścia prostymi środkami, takimi jak choćby wrzuty z autu na wysokiego Bogdana Lembrycha. W końcu w 25 min udało się zdobyć gola po ładnej zespołowej akcji, a finalizował ją Jan Radzikowski. Cóż jednak z tego, skoro zaraz po wznowieniu rywalami zakręcił Emil Mackiewicz i posłał mocny strzał przy bliższym słupku bramki. Był to strzał na wagę trzech oczek.
Kolejnej wysokiej porażki w „majówkę” doznały Patataje. Po batach od Świeżaków, przyszły także baty od Szukamy Sponsora. Skończyło się rezultatem 8:1, w którym najbardziej partycypował Krzysztof Zarzycki – strzelec hat-tricka. Dublety zapisali na swoim koncie Mateusz Rybiński i Paweł Szelchauz.
W zaległym meczu 15. kolejki OBI podzieliło się punktami z 2 Be Bio. Drużyna marketu budowlanego wyszła na prowadzenie po golu Emila Mackiewicza i znakomitej asyście Krzysztofa Boguty. „Jagódki” odpowiedziały bramką Michała Kopecia, który huknął z dystansu i pokonał źle interweniującego w tej sytuacji Kamila Michalczuka. Golkiper OBI kilka minut później zrehabilitował się jednak znakomitą paradą, ratującą swój zespół przed utratą drugiego gola. Walka o awans do III gmatwa się z kolejki na kolejkę.
Mamrotki mimo zastrzyku świeżej krwi w zespole wyraźnie przegrały z drużyną Świeżaków. „Niedźwiedzie” popełniły stanowczo zbyt dużo błędów indywidualnych, by myśleć o zdobyczy punktowej. Rozstrzygająca była druga część gry, bo do przerwy było 1:1. W drugiej hat-trickiem popisał się Kacper Świerkula. W pewnym momencie było już 5:1. Mamrotki strzeliły dwie szybkie bramki i na ponad 120 sekund przed końcem spotkania zatliła się jeszcze iskierka nadziei. Zgasił ją Świerkula, ustalając wynik spotkania na 6:3.
Nie zwalnia tempa PKS BIGOS, który wprawdzie przegrywał ze Starą Gwardią 0:1 po bramce Grzegorza Kuśmirka, ale stan ten trwał góra 20 sekund. Wznowienie gry ze środka i najlepszy w szeregach „Kapuścianych”, Łukasz Raczkowski trafił na 1:1. BIGOS poszedł za ciosem i błyskawicznie zdobył gola na 2:1 – tym razem do bramki Kamila Buszki piłkę skierował Damian Kowalczyk. W drugiej części gry mimo kilku szarż „Gwardystów”, wciąż to zespół Tomasza Moszczyckiego był lepszy. Na dowód tego po golu zdobyli jeszcze rzeczony Moszczycki i Raczkowski.
Marne widowisko zakończyło sobotnią sesję gier. Choiny pokonały Starówkę 3:1. Kluczowy okazał się początek meczu, kiedy Starówka nie miała jeszcze nominalnego bramkarza i grała w piątkę. Choiny zdobyły wtedy dwie bramki. Gdy na plac gry dotarł Piotr Maliszewski, strzelanie goli nie przychodziło już Choinom tak łatwo. Piotr Woliński podwyższył na 3:0, ale zripostował ładnym strzałem Grzegorz Mocny. I to by było na tyle – goli w drugiej połowie już nie odnotowaliśmy. Wprawdzie Choiny miały multum sytuacji, ale skuteczność nie była ich mocną stroną. Starówka człapiąc po boisku, a nie biegając, nie miała szans na odrobienie strat, a i tak zremisowała ten fragment meczu, w którym siły były wyrównane. Plusik stawiamy przy nazwisku Maliszewskiego, który wybronił naprawdę dużo sytuacji.
Homer z dużym trudem pokonał Midas Odczynniki. Drużyna Wojciecha Kowalskiego heroicznie walczyła bez rezerwowych i długo utrzymywała korzystny wynik – najpierw 0:0, a potem bo znakomitym strzale przewrotką w wykonaniu Kowalskiego – 1:0. Prawdziwym bohaterem Midasa był jednak fantastycznie dysponowany bramkarz, Daniel Krawczyk. Jednak nawet i on nie zapobiegł katastrofie w końcówce. W 24 min wyrównał Ezana Kashay, a zwycięskiego gola dla Homera strzelił w doliczonym czasie gry Jarosław Piątek, wykorzystując dogranie z prawej strony boiska. Midasowi wyraźnie zabrakło sił, ale i tak zespól zasłużył na duże pochwały.
2 Be Bio po początkowych problemach pokonało Sokół 6:3. Zespół Sokoła prowadził jednak 2:0 i 3:1, wykorzystując niefrasobliwość rywali. „Jagódki” od początku były jednak stroną przeważającą i lepiej operującą piłką. W końcu zaczęło to przynosić efekt i w ciągu kilku minut losy meczu zostały odwrócone. W końcówce ekipa Marcina Piondło popełniała fatalne błędy, jak choćby po strzale Michała Kopecia przez całe boisko. Docelowo miało to być dogranie, a po „klopsie” golkipera okazał się to skuteczny strzał.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.