Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (596)



Sezon nr 12 Orlikowej Ligi Szóstek uznajemy za ropoczęty. Pierwsza z jedenastu kolejek za nami. Cóż - jeśli chcecie być bliżej wydarzeń, po prostu przeczytajcie, co działo się od poniedziałku do soboty.

Ekstraliga
Jeszcze w czwartek Adampol Team mierzył się z ekipą Wściekłego Marketingu w półfinale Pucharu OLS, a już w poniedziałek w ramach inauguracji sezonu OLS 2021 podejmował Wściekłe Psy. Beniaminek okazał się wymagającym rywalem i chciał zatrzeć kiepskie wrażenia po wysokiej porażce w Pucharze. Po golu Dawida Mazuruka „Wściekli” prowadzili 1:0 i taki wynik utrzymywał się naprawdę długo. Zapowiadało się na sporego kalibru niespodziankę, ale w końcówce świdniczanie wrzucili wyższy bieg. Wyrównał Mateusz Kowalewski, na 2:1 trafił Paweł Szyjduk, a na 3:1 Jacek Kochalski. Bramki nr 2 i 3 padły już na bramkę strzeżoną nie przez Pawła Żydka, który doznał kontuzji. Zastąpił go Adam Bratkowski, co także było dla Adampolu impulsem do ataku.
Niespodziewanie w czwartkowy wieczór Perła ograła ZiP Kalinę. Dwukrotni mistrzowie OLS dysponowali w tym dniu naprawdę szeroką kadrą, a mimo to nie sprostali zadaniu. Perła zadała dwa szybkie ciosy w pierwszej połowie, a konkretnie zrobił to Michał Nurzyński, który najpierw świetnie sfinalizował szybki atak, zapoczątkowany dalekim wrzutem z autu Mateusza Krzywanowskiego. Potem zaś młodszy z braci Nurzyńskich zauważył wysuniętego Michała Gdulewicza i pokonał go uderzeniem z własnej połowy! Za takie gole należy się owacja na stojąca. Kalina oczywiście nie ma w zwyczaju łatwo się poddawać. Po niezłej zespołowej akcji Krystian Iwaniuk na początku drugiej połowy zdobył gola kontaktowego, ale co zaskakujące – był to ostatni gol tego meczu. Perła broniła się naprawdę dobrze i w zasadzie każdy z zawodników zasłużył na słowa uznania.
Bardzo dobrze wypadł debiut Fabryki Formy w Ekstralidze. Mimo kilku dużych osłabień drużyna zagrała tak, jakby był to jej 56. mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej, a nie pierwszy. Poczynaniami kolegów świetnie dyrygował Krzysztof Żukowski – właśnie takiej postawy kapitana brakowało w czerwcowym barażu. O wyniki meczu z Ipso Iure zdecydowały dwa rzuty karne. Najpierw Daniel Kusy dość przypadkowo wywrócił Marka Zugaja, kilkanaście minut później dość podobnie zachował się Marcin Wroński, niechcący kopiąc Karola Nalepę. Rzuty karne na bramki zamieniali Dawid Ptaszyński i rzeczony Nalepa. To był naprawdę kawał dobrego meczu, choć bez gigantycznej dramaturgii, za to z obstronnym szacunkiem. Miło spędzone 40 minut.
W czerwcowym barażu o Ekstraligę zobaczyliśmy lepszą twarz Neo. Drużyna w prawie optymalnym składzie zasłużenie pokonała wtedy Fabrykę Formy. Niestety, na inaugurację sezonu 2021 wróciło Neo z rozgrywek ligowych – bez składu i całkowicie odstające od realiów najwyższej klasy rozgrywkowej. Bez większego problemy wykorzystało to Moore, choć przez krótki moment było nawet 1:0 dla ekipy Marka Błaszczaka. Różnica klas była tu jednak nader widoczna i skończyło się wynikiem 8:2. Michał Gamla zdobył aż pięć bramek.
Co zaskakujące, emocji nie było w meczu mistrza i wicemistrza ligi. Politechnika przejechała się po Pad-Budzie aż 8:1, prezentując naprawdę świetny futbol. Na początku na gola Patryka Stadnickiego odpowiedział jeszcze Paweł Bugała, ale potem oglądaliśmy już tylko show jednej drużyny. Politechnika grała z polotem i na wysokiej skuteczności, a gdy Pad-Bud miał swoje sytuacje, fantastycznie spisywał się Władysław Śniżko. Mimo że jego koledzy strzelili łącznie aż 8 goli, to i tak właśnie jemu przyznalibyśmy tytuł gracza mecze. Kocia zwinność, niezwykły refleks i świetnie wyczucie – tak broni Śniżko. Gdyby nie on, wynik byłby dużo bliższy remisowego, choć oczywiście nie można też powiedzieć, że Pad-Bud był całkowicie równorzędnym rywalem, bo byłaby to przesada. Hat-tricka w tym spotkaniu ustrzelił Stadnicki.
Mecz kolejki obejrzeliśmy w piątek po 22. Gdy tysiące ludzi kultywowało hasło „piątek, piąteczek, piątuniu”, Widok i Gliniana zrobiły piłkarskie show. Od początku więcej z gry miała Gliniana, która prowadziła 2:0, 3:1, 5:2. Świetnie spisywał się Cezary Pęcak. Jeszcze lepiej Dawid Piorun, który strzelił dwie bramki w beachsoccerowym stylu – przewrotkami/nożycami. Po zmianie stron Widok zaczął grać odważniej i spychać Glinianą do defensywy. W pewnym momencie zrobiło się 4:5, a potem w końcu 6:6! Nowe twarze w drużynie, Ernest Mroczek i Gabriel Szpyt, stanowiły motory napędowe ofensywnych poczynań, a starszyzna drużyny nie ustępowała. Gol na 6:6 to małe arcydzieło Łukasza Knosali. Jednak ostatnie słowo tej nerwówki należało do Glinianej. W ostatniej minucie meczu noga nie zadrżała Danielowi Koczonowi. 13 bramek, 7 żółtych kartek i fura emocji! Oby więcej takich spotkań.

I liga
Sezon 2021 zainaugurowaliśmy meczem pierwszoligowym pomiędzy Bosko i GOL-asami. Pod koniec ubiegłego sezonu mecz tych drużyn zakończył się szczęśliwym dla Bosko remisem. Tym razem było jednak zupełnie inaczej. Drużyna Jakuba Kosikowskiego dominowała od samego początku i już na przerwę schodziła prowadząc 4:0. W drugiej połowie o swoich strzeleckich umiejętnościach przypomniał Daniel Mróz. Zdobył hat-tricka i pognębił GOL-asy, które przegrały 0:7. Jedyny minus tej inauguracji dla drużyny mistrzów II ligi sezonu 2020 to czerwona kartka Łukasza Gosia, którą otrzymał za ratunkowy faul w ostatniej akcji meczu.
Malagenia przeszła latem kadrową rewolucję. Czy odświeżona drużyna będzie mocnym elementem pierwszoligowego krajobrazu? Udana inauguracja może sugerować, że owszem. Malagenia 3:0 ograła MW Lublin – drużynę, która w zeszłym sezonie II ligi zajęła wyższe miejsce. Wynik otworzył Michał Wójtowicz, który strzałem z woleja zaskoczył zasłoniętego bramkarza. Mariusz Matfiejczuk nie miał zresztą dobrego dnia – lepiej mógł się zachować także przy bramce na 2:0 i 3:0. Gol nr 2 to sprytny lob Michała Kowalskiego, a wynik ustalił w drugiej połowie Michał Sochan, który uruchomił protokół siła razy ramię. Bardzo słaby mecz MW Lublin. Drużynie wyraźnie brakowało rozgrywającego, takiego jak Rafał Mitura.
Nowy sezon, stare problemy. Bombardino na mecz z Ekipą 666 zebrało tylko pięciu zawodników. Nie było mowy o równorzędnej walce. „Piekielni” do przerwy prowadzili 4:0. Co ciekawe, w drugiej połowie Bombardino zaczęło się odgryzać i w pewnym momencie było nawet „tylko” 5:3. Gol Przemysława Umera zamknął jednak ten mecz. Nie był to pogrom, ale żadnych emocji także nie było.
Remisem zakończyła się batalii UPL z fuzją Szwejka i Promilu. Nowy zespół nazywa się Szwejk na Promilach i z niezłej strony dał się poznać już podczas Pucharu OLS. Teraz ekipa Rafała Goździewskiego i Pawła Wancerza szybko objęła dwubramkowe prowadzenie, by w końcówce pierwszej połowy dać je sobie wyrwać za sprawą dubletu Krzysztofa Gapa. W drugiej połowy dubletu Gapowi pozazdrościł Paweł Wieczorek i on także strzelił swojego drugiego gola. I tym razem jednak Szwejk na Promilach nie utrzymał prowadzenie. Po raz trzeci w roli kata wystąpił Gap. Beniaminek z punktem na początek, więc Bartosz Suchanowski powinien być zadowolony. W obu ekipach zabrakło jednak całej plejady ważnych postaci.
Fatalnie w nowy sezon weszły Krupniki. Drużyną dowodzi od teraz Tomasz Bronikowski, ale zdaje się, że sporo przed nim organizacyjnej pracy. Na „dzień dobry” był bowiem walkower w starciu z LKMP Zon Admina. Czterech graczy to za mało, by rozpocząć mecz.
Ciekawy przebieg miało spotkanie Marmoty z APP Energy, a szczególnie druga połowa. W pierwszej obejrzeliśmy dwie dość nietypowane bramki – bezpośrednio z rzutu rożnego w wykonaniu Michała Morawskiego i mocno szczęśliwą (bilardową) Adriana Wójcika na 1:1. Po zmianie stron Marmota objęła prowadzenie, by momentalnie je roztrwonić, a następnie równie szybko przegrywać 2:3. Błędy w obronie w obu zespołach mnożyły. „Świstaki” nie złożyły broni – druga bramka Krzysztofa Wójcika i zrobiło się 3:3. Ostatnie słowo należało jednak do „Energetycznych”. Adrian Ręba w zamieszaniu tak niefortunnie wybił piłkę, że trafił w Mirosława Ciocha. Futbolówka z mocną siłą ugrzęzła w bramce bezradnego Pawła Sochy. Debiut nowych strojów APP Energy udał się w 100%.

II liga
Pierwsza połowa meczu Inży z Granitem? Do zapomnienia. W drugiej wynik otworzył Marcin Nowakowski, który pomknął w swoim stylu i mocno uderzył z lewej nogi. Trafił soczyście i bardzo precyzyjnie, pokonując Jakuba Malickiego. Cóż jednak z tego, skoro Inża po tym trafieniu oddała rywalom pole? W ciągu dwóch minut Marcin Flis i Michał Krajewski odwrócili losy rywalizacji. W ciągu trzech minut obejrzeliśmy trzy gole, a przez pozostały czas meczu oglądaliśmy głównie dużo walki w niezłym tempie.
Kawał meczycha zafundowały nam w środę drużyny SAABiX-u i Wolcaru, czyli zeszłoroczni trzecioligowcy. Zaczęło się od kuriozalnej bramki samobójczej Kamila Kłysia, który wycofał piłkę do swojego bramkarza, który… poślizgnął się i upadł. W 11 min ładnym strzałem na 2:0 podwyższył debiutant w Wolcarze, Jakub Kosidło-Wąsik, niegdyś gracz Politechniki Lubelskiej. SAABiX do gry wrócił w ostatniej akcji pierwszej połowy. Petardę z rzutu wolnego odpalił Sebastian Sztejno, a Paweł Gwizdal w sumie powinien się cieszyć, że nie zdążył z interwencją, bo mógł połamać sobie palce. Druga połowa była bardzo zacięta i coraz bardziej nerwowa. Jednak sędzia Adrian Mańko nieźle zapanował nad emocjami. W 18 min bramki z rzutu wolnego swojemu rywalowi pozazdrościł Krystian Kołodziejski. Tutaj było nieco więcej precyzji, ale wciąż dużo mocy. Damian Siczek nie dał rady odbić piłki. Trzy minuty później SAABiX pokusił się jednak o kolejnego gola kontaktowego – dobrze zastosowany przywilej korzyści i podanie z głębi pola wykorzystał Mateusz Gawryszczak, najaktywniejszy w swoim zespole. W ostatniej akcji meczu wydawało się, że piłka wyląduje w bramce Gwizdala po raz trzeci, ale bramkarza na linii bramkowej wyręczył jeden z obrońców. Gracze SAABiX-u mogli mówić o dużym pechu.
Drużynę Undefined Team zastąpił w drugoligowej stawce BNI Team. Debiut nie wypadł jednak po myśli tej drużyny. Widać wyraźnie brak zgrania. Zespół nie stanowił monolitu, co momentami było aż nadto widoczne (i słyszalne). Mat-Geo szybko wykorzystało fakt, że rywale nie potrafią się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Ciosy wyprowadzili Patryk Kowalczyk i Mateusz Szuraj i do przerwy było 2:0. W drugiej połowie BNI Team pokazał, że w drużynie drzemią spore możliwości, a zawodnicy posiadają niemałe umiejętności. Tę odsłonę ekipa dowodzona w tym dniu przez Ryszarda Wadowskiego zremisowała 2:2. W ostatecznym rozrachunku oznaczało to porażkę 2:4. Po słabiutkiej pierwszej połowie, druga przyniosła jednak nadzieję na lepsze wyniki w kolejnych meczach. Mat-Geo zrobiło swoje, ale znów sporo zawdzięcza Marcelowi Kapuśniakowi, który zanotował kilka bardzo dobrych parad.
Od zwycięstwa drugoligowy sezon zaczęli Ułani. Zespół musiał radzić sobie bez kilku ważnych postaci, ale na formującą się dopiero drużynę Posesji wystarczyło. Na bramkę Karola Czachorowskiego odpowiedział Krzysztof Chilimoniuk. Czachorowski po raz drugi wpisał się do protokołu w ostatniej akcji pierwszej połowy, wykorzystując dogranie Pawła Gryty. Wygraną Ułanów przypieczętował na 3 minuty przed końcem Adam Rasiak, popisując się skuteczną główką.
Arkadiusz Dąbrowski został bohaterem meczu Robimy Marketing z VoIP Studio. To właśnie ten zawodnik zdobył obydwie bramki – jedną przed przerwą, drugą po. VoIP jak na debiut w mocno pozmienianym składzie wypadł całkiem przyzwoicie. W kolejnych meczach mogą być z tego punkty, choć na pewno przydałby się nominalny bramkarz.
Dobrze w nowy sezon weszła ekipa Zawsze Spoko po reaktywacji. Drużyna ta wykorzystała spore ubytki w składzie Olimpu i spokojnie wypunktowała grającego w piątkę rywala 3:0. W dodatku gracze Olimpu sami mocno pomagali przeciwnikom. To był dzień, o którym Marcin Iwan i spółka chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Wśród Zawsze Spoko łup bramkowy podzielili między siebie Marcin Sugier, Sebastian Klej i Marcin Brzozowski.

III liga
Od zwycięstwa nowy sezon rozpoczęła Jutrzenka. O pokonaniu PKS BIGOS zdecydowała jedna akcja. W 8 min Jakub Drwal wyszedł sam na sam z Karolem Furtakiem i mimo że był mocno naciskany przez goniącego go Pawła Lizuna, zdołał oddać skuteczny strzał. BIGOS zawiódł – nie przypominał rozpędzonej drużyny z końcówki rozgrywek 2020. Najlepszej okazji do wyrównania nie wykorzystał Tomasz Moszczycki, który haniebnie spudłował, będąc przed pustą bramką.
Ciekawie układała się poniedziałkowa rywalizacja pomiędzy 2 Be Bio a Szukamy Sponsora. W pierwszej połowie „Jagódki” dwukrotnie obejmowały prowadzenie, ale rywale dwukrotnie wyrównywali. Za drugim bardzo szczęśliwie, gdy samobójczą bramkę zapisał na swoim koncie Michał Jabrzyński. Po przerwie to „Sponsorzy” zadali pierwszy cios. W 18 min gola strzelił Łukasz Świć. Do wyrównania trzy minuty później doprowadził Adrian Cegłowski. Jednak ten mecz nie zakończył się podziałem punktów. W 25 min błąd popełnił Antoni Wyżlic, który niepotrzebnie złapał piłkę podaną mu przez kolegę. Rzut wolny pośredni przyniósł zwycięskiego gola. Zdobył go Michał Pszczoła.
Przez 24 minuty meczu OBI – TRANS-AUDYT.pl oglądaliśmy solidne trzecioligowe kopanie, ale bez fajerwerków i – co najważniejsze – bez bramek. Z tego klinczu zwycięsko wyszli gracze OBI. Tomasz Szumilak skrupulatnie skorzystał z prezentu, jaki zafundowali mu rywale. Kuriozalny błąd defensywy „Transportowców” kosztował ich słono. Był to jedyny gol tego meczu.
W słabym stylu nowy sezon rozpoczęła drużyna Świeżaków, która wyraźnie uległa Mariolowi. Ekipie Krzysztofa Mrozika dobrze zrobiło przedsezonowe przetarcie w Pucharze OLS. Młody zespół okrzepł i dał Świeżakom łupnia. Dwie pierwsze bramki zdobył wspomniany Mrozik – najpierw po solowej akcji, potem skutecznie egzekwując rzut karny. Bramka na 3:0 to samobój Jeremiego Olejnika, a wynik ustalił Mateusz Bagijew. Gdyby nie Arkadiusz Wilkos oraz nieskuteczność, wygrana Mariolu byłaby jeszcze wyższa.
W dobrym stylu trzecioligowy sezon rozpoczął Homer. Ekipa Jacka Trumińskiego pokonała Va Bank. W 4 min w stuprocentowej sytuacji nie pomylił się Jarosław Piątek. Trzy minuty później podwyższył Łukasz Zdunek. Ten sam zawodnik kilka minut po przerwie zadał cios nr 3. „Bankowcy” próbowali się odgryźć, ale nawet gdy dochodzili do sytuacji, to brakowało im wykończenia. W końcu jednak Rafał Furtak ładnym strzałem zapewnił swojej drużynie gola honorowego. Homer grał z większym polotem i zasłużenie wygrał 3:1.

IV liga
Niewiele brakowało, a powtórzyłaby się sytuacja z końcówki zeszłego sezonu, kiedy to Starówka nie zebrała składu na mecz z Królewskimi przy Lwowskiej. Teraz jednak spóźniający się Grzegorz Mocny finalnie wyrobił się w ramach czasowej tolerancji i piątka graczy ze Starego Miasta stanęła do sportowej rywalizacji. I w pierwszej połowie nie była to rywalizacja jednostronna. Wprawdzie Królewscy szybko objęli prowadzenie, ale potem mecz się wyrównał. Świetnie w obronie Starówki harował Paweł Nosek, a w bramce bardzo dobrze interweniował Marcin Błaziak. Po przerwie zabrakło nieco sił. Królewscy dołożyli jeszcze trzy bramki. Łupem sprawiedliwie (po 2) podzielili się Marcin Dobrzyński i Damian Stachyra. Starówka w pełnym składzie mogła tu śmiało liczyć na punkty.
Tylko jedną bramkę zobaczyliśmy w meczu Patataje – Capital Nieruchomości. Zdobył ją w ostatniej minucie Paweł Bogusław. Choć Capital to ligowi debiutanci, to większość graczy zna doskonale smak gry w LAKP. Być może za wcześnie na takie dywagacje, ale w zespole Marcina Kanadysa można chyba widzieć kandydata do awansu. Patataje mogą pluć sobie w brodę – zabrakło skuteczności i koncentracji w końcówce. Minimum punkt był na wyciągnięcie ręki.
Od falstartu sezon OLS 2021 zaczął Midas Odczynniki. Ekipa Wojciecha Kowalskiego już w piątek poddała mecz przeciwko Sokołowi.

 

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.