Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (597)



W 2. kolejce swoje drugie zwycięstwo w stosunku 8:1 odniosła Politechnika Lubelska. Mistrz pokazuje mistrzowską klasę, ale wydaje się, że Adampol Team może być w tym sezonie godnym rywalem dla podopiecznych Andrzeja Kurysa. To tylko wstępne wnioski, bo sezon dopiero się rozkręca.

Ekstraliga
Mecz Adampolu z Neo był wyjątkowo jednostronnym widowiskiem. Neo powtarza scenariusz z ubiegłego sezonu – ma duże problemy kadrowe. Wtedy jednak ratunkiem od spadku okazało się wykluczenie z ligi Pokera i UMWL. Teraz może być inaczej. Świdniczanie nie mieli większych problemów z ograniem ambitnej, choć zdecydowanie słabszej piłkarsko drużyny rywali. Skończyło się rezultatem 8:0. Neo miało jedną doskonałą okazję na bramkę honorową, ale Daniel Pluta zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału.
Bardzo dobrze w ekstraligowych realiach odnajduje się Fabryka Formy. Zespół Andrzeja Czaplińskiego w pojedynku beniaminków pokonał Wściekłe Psy, a bohaterem spotkania został Krzysztof Bednarczuk, autor obydwu goli. Znów bardzo dobrze między słupkami spisywał się Damian Pytka. Wściekłe Psy w drugiej połowie osiągnęły optyczną przewagę, której nie udało się zamienić na gole. Zabrakło typowego łowcy goli. Adam Bratkowski wyraźnie nie miał dobrego dnia.
Co znaczy ekstraligowe doświadczenie – o tym w środę przekonała się Gliniana. W roli nauczyciela wystąpiła ZiP Kalina, a tym najsurowszym „belfrem” był Jacek Piekarczyk, autor hat-tricka. Pochwalić trzeba jednak praktycznie wszystkich graczy ZiP. Michał Gdulewicz wykonywał naprawdę bardzo dobrą robotę między słupkami. Defensorzy nieźle bronili i sporo wnosili do ofensywy, która z kolei mocno dawała się we znaki rywalom. Gliniana ogień uruchomiła dopiero w samej końcówce, zdobywający trzy honorowe trafienia. Dwa z nich to dzieło Daniela Koczona, a gol ostatni, zamykający mecz, był zdecydowanie ozdobą całych 40 minut. Koczon urządził sobie slalom gigant między rywalami, który kładł na ziemię z dziecinną łatwością. Gdy nie było już nikogo do położenia, po prostu spokojnie skierował piłkę do siatki. Gol pewnie smakowałby jednak dużo lepiej, gdyby nie wynik końcowy - 7:3 dla rywali.
W czwartkowy wieczór Ipso Iure nie dało większych szans Widokowi. Drużyna Łukasza Knosali mocno odmłodziła się przed startem sezonu 2021, ale brakuje jeszcze zgrania, a także boiskowego cwaniactwa. Te przymioty są za to dużym atutem „Prawników”. Wystarczy powiedzieć, że dwa z sześciu goli dla Ipso Iure padły po ich ulubionym rozegraniu rzutu rożnego. Ładnych parę „wiosen” temu z tak bitego kornera Ipso zdobyło kilkanaście goli w sezonie. Później efekty były już nieco mizerniejsze, ale broń wciąż jest w kaburze. Pojedyncze pohukiwania Widoku nie robiły wrażenia na dobrze dysponowanym Andrzeju Ciołku i jego obrońcach. Ofensywa zrobiła swoje i rezultat końcowy to 6:0.
Politechnika porusza się jak na razie po ekstraligowej rzeczywistości jak walec. 8:1 na inaugurację z Pad-Budem. 8:1 w 2. kolejce z Perłą. Żeby nie było wątpliwości drużyna Andrzeja Kurysa już od początku zaznaczyła swoją dużą przewagę, a Patryk Stadnicki zdobył dwa gole. Stadnicki był zresztą zdecydowanie najjaśniejszą postacią w ekipie mistrzów ligi. Grał totalnego szefa. Przechwytywał, rozgrywał, strzelał, walczył, kierował kolegami. Przejął rolę nieobecnego Tomasza Kisiela. Takimi graczami wygrywa się ligę. Pozostali dzielnie mu wtórowali, a Perła była dość bezbarwnym tłem. Na pocieszenie dla „Piwoszy” honorowy gol Michała Nurzyńskiego.

I liga
Po bardzo nieudanym starcie sezonu i klęsce z Bosko, drużyna GOL-asów wyciągnęła odpowiednie wnioski i w 2. kolejce wygrała. W pokonanym polu zostało MW Lublin, któremu wyraźnie awans do wyższej ligi nie służy. Na drugim froncie ekipa Marcina Roczniaka była naprawdę świetna, a teraz po dwóch kolejkach na zapleczu Ekstraligi ma zero punktów i zero bramek. Gole dla GOL-asów w drugiej połowie zdobyli Adam Miąc i Emil Cadima.
Kawał dobrego widowiska stworzyły we wtorkowy wieczór zespoły Bosko i Ekipy 666. Pierwsza połowa należała do mistrzów II ligi OLS 2020. Wynik otworzył Aleksander Szczuchniak, a podwyższył Patryk Teterycz. Dwukrotnie Jacek Bojanowski był pokonywany z najbliższej odległości. Po przerwie „Piekielni” ruszyli, by odrobić straty. Wstrzelenie Bojanowskiego miało być podaniem w kierunku jednego z partnerów, ale piłka minęła wszystkich zawodników, z obrońcami i Jakubem Kosikowskim włącznie. Gol bramkarza! Ekipa mocno przycisnęła, jednak próbkę swoich możliwości w 22 min dał Daniel Mróz, który poszedł na przebój, ograł obrońcę „ruletą”, a następnie poradził sobie także z Bojanowskim i umieścił piłkę w bramce! Ekipa dość szybko odpowiedziała za sprawą bramki Marka Kowalczuka i do ostatnich sekund było bardzo ciekawie. Wynik nie uległ jednak zmianie.
Z impetem w nowy sezon ruszyła drużyna APP Energy, którą można rozpatrywać jako faworyta do awansu. W środowy wieczór zespół Rafała Misztala okazał się lepszy od UPL. Bartosz Suchanowski znów nie dysponował wszystkimi swoimi asami, a na boisku widać było to gołym okiem. W pierwszej połowie „Pokerzyści” trzymali się jeszcze w miarę dzielnie. Gdyby nie gapiostwo przy trafieniu Michała Morawskiego, który najpierw niepilnowany uderzył w słupek, a potem bez problemu sam dobił swój strzał, byłoby remisowo. Jednak po przerwie UPL nie miał już koncepcji. Zabrakło sił, a dysponujący dłuższą ławką rywale wypunktowali przeciwnika, wygrywając finalnie 5:1.
Krupniki sezon 2021 zaczęły najgorzej jak mogły – od walkowera. W środę jednak drużyna dowodzona w tym sezonie przez Tomasza Bronikowskiego pokazała, że drzemie w niej duży potencjał. Pierwsza połowa meczu z Bombardino bramek nie przyniosła, ale okazji z obu stron było bez liku. W 17 min wynik otworzył Szymon Budzyła i był to bez wątpienia moment kluczowy. Potem próbujących odrobić straty graczy 716 karcił dwukrotnie Mateusz Siedlecki. Mimo późnej pory warto było obejrzeć ten żywy, dobry mecz.
Marmota pozbierała się po porażce z APP Energy i w 2. kolejce wygrała „derby” z Malagenią. Drużyna przebywającego na wakacjach Pawła Kępki nie zdołała nawiązać do dobrego występu w inauguracyjnym meczu z MW Lublin. Samo spotkanie stało na dość przeciętnym poziomie. Nie zachwycało ani tempo, ani akcje. W pierwszej połowie godny odnotowania był strzał Michała Wójtowicza, odbity przez Przemysława Hajkowskiego na poprzeczkę. Marmota miała przewagę optyczną, ale gole nie padały. Dopiero w drugiej połowie defensywę Malagenii i nieźle broniącego Michała Malinowskiego przełamał Adrian Wójcik. W 17 min zdobył gola na 1:0, a w końcówce po wspaniałej indywidualnej akcji wypracował bramkę na 2:0, strzeloną przez innego Wójcika – Krzysztofa. Panowie jednak, zupełnie jak Kabaret Ani Mru-Mru nie są ze sobą spokrewnieni.
Również w drugiej połowie rozstrzygnęło się spotkanie Zon Admina – Szwejk na Promilach. W pierwszej obejrzeliśmy dużo walki, ale też sporo niedokładności i błędów. Gdy w 21 min Sebastian Witkowski z łatwością wpakował głową piłkę do siatki, zdawało się, że Szwejk właśnie zapewnił sobie komplet punktów. Ale Zon Admina zagrała z zębem. Soczysty, płaski strzał z dystansu Tomasza Maciąga dał wyrównanie, a sprytne trącenie piłki przez Szymona Szuwalskiego odwróciło całkiem losy meczu. Niedługo potem usłyszeliśmy ostatni gwizdek sędzi Justyny Naklickiej.

II liga
Zaledwie jednego gola obejrzeliśmy w meczu Mat-Geo z Inżą. W ostatniej doliczonej minucie zdobył go Paweł Kossowski, zapewniając Mat-Geo cenną wygraną. Pierwsza część gry była wyrównana. W drugiej poważnej kontuzji doznał Patryk Kowalczyk z Mat-Geo, któremu z tego miejsca życzymy dużo zdrowia. Po wznowieniu widać było upływ sił w ekipie Inży, która grała bez zmienników. Mnożyły się błędy i choć rywale nie grali wielkiego spotkania, to w końcu wykorzystali swoją szansę.
W dobrym tempie i na dużej intensywności rozgrywany był mecz Olimpu z Ułanami. Ekipa Marcina Iwana chciała się odegrać za słaby początek sezonu, ale to się nie udało. Ułani byli skuteczniejsi, a wszystkie gole padły w drugiej połowie. Zaczął Remigiusz Baran. Po chwili jednak faulowany w polu karnym był Piotr Stajszczak. Wracająca do sędziowania Aleksandra Mańko bez wahania wskazała na punkt karny, a sam poszkodowany nie pomylił się. Mecz nabrał rumieńców. Kolejna minuta i kolejny gol – znów na liście strzelców Baran. Nie minęło 60 sekund, a mieliśmy kolejne wskazanie na środek boiska, tym razem po trafieniu Jakuba Szatkowskiego. Olimp miał w tym meczu swoje argumenty i do końca walczył o korzystny rezultat. Bez skutku.
BNI nie błysnęło w 1. kolejce, ale już tydzień później ekipa Łukasza Milewskiego pokazała naprawdę dobry futbol. Boleśnie przekonał się o tym Wolcar, który przegrał ten mecz 2:3, ale mógł przegrać dużo wyżej. BNI zmarnowało sporo dobrze zapowiadających się wypadów z kontrami. Jednak na grę spadkobierców Undefined Team patrzyło się z dużą przyjemnością. W Wolcarze jak zwykle szarpał Krystian Kołodziejski. Wyszarpał rzut karny. Potem w końcówce Wojciech Kopeć dał jeszcze promyk nadziei na remis, ale była to nadzieja płonna. W ekipie BNI na słowa wyróżnienia zasługują strzelcy goli – Jakub Jarzynka (dublet) i Michał Grzegorczyk. Dobrze w odbiorze i wyprowadzeniu spisywał się też Kamil Góracki, ale jemu wyraźnie brakowało decydującego podania.
Bardzo dobry początek sezonu notuje Robimy Marketing. Drużyna ta w piątek ograła Zawsze Spoko 4:1. W pierwszej połowie padł tylko jeden gol – zdobył go Przemysław Saniak, nowy nabytek „Marketingowców”. Po przerwie dość szybko rezultat podwyższyli Arkadiusz Dąbrowski i Kamil Miklaszewski. Nie powiemy, by defensywa rywali specjalnie im w tym przeszkadzała. Dobre zachowanie duetu sędzia – Kamil Kubaj przyniosło gola dla Zawsze Spoko. Ten pierwszy mądrze zastosował przywilej korzyści po zagraniu ręką Rafała Szyszki, a ten drugi spokojnie wykorzystał jedną z nielicznych okazji swojej drużyny. Wynik bardzo ładnym uderzeniem w boczną siatkę ustalił Saniak.
Wysokie zwycięstwo nad VoIP Studio odniósł Granit II. Pięciobramkowym łupem podzielili się Kacper Golisz (hat-trick) i Mariusz Głazik (dublet). VoIP dopiero zgrywa się po kadrowej rewolucji. Widać potencjał, ale na dobre wyniki jeszcze trzeba poczekać. W niedzielę było 1:5.
Nie doszedł do skutku mecz Posesji z SAABiX-em. Posesja próbowała przełożyć mecz, ale rywal się nie zgodził. 15 minut przed pierwszym gwizdkiem Artur Bogaj poinformował organizatora, że jego zespół poddaj mecz.

III liga
Kiepsko w sezon wszedł PKS BIGOS. Drużyna „Kapuścianych” w poniedziałek okazała się wyraźnie słabsza od Billennium. W drużynę „Informatyków” zobaczyliśmy kilka nowych twarzy, które bardzo dobrze wprowadziły się, mając istotny wpływ na grę. Wynik otworzył Sebastian Zduńczyk, poprawił Wojciech Lachowski, a gola na 3:0 w drugiej połowie dorzucił jeden z debiutantów – Paweł Sawicki. BIGOS miał swoje okazje, ale piłka nie chciała wpaść do bramki strzeżonej z konieczności przez Rafała Pulika.
O tym, że warto walczyć do końca wiadomo nie od dziś. W poniedziałkowym meczu nagrodę za ambitną postawę do ostatniego gwizdka dostała drużyna Szukamy Sponsora, która przegrywała z Plagą Szczurów już 0:2. Bramki zdobywali Paweł Kowalczyk i Robert Wybraniec. W 22 min Przemysław Pitura zniwelował jednak stratę, a w doliczonym czasie gry punkt dla Szukamy Sponsora uratował Krzysztof Zarzycki. Nawet gdyby nie strzelił gola, za chwilę mielibyśmy rzut karny, bo strzelec był w tej sytuacji faulowany przez Kowalczyka. Sędzia Jakub Baran zaczekał jednak do rozstrzygnięcia akcji i okazało się to dobre rozwiązanie. Remis 2:2.
Drugie zwycięstwo w tym sezonie odniósł Mariol. Dawne Choiny mecz z Jutrzenką rozpoczęły od mocnego uderzenia – gola na 1:0 zdobył Piotr Klimowicz, który wykorzystał kardynalny błąd bramkarza. W 5 min było już 1:1. Maciej Augustyniak sprytnie wykorzystał fakt, że był potrącony w polu karnym – padł, a sędzia nie miał wyjścia – musiał podyktować jedenastkę. Z okazji skrzętnie skorzystał Kamil Wędrocha. Jednak w 12 min Mariol wrócił na prowadzenie po mocnym strzale Mateusza Bagijewa. W 17 min Daniel Przybyła podwyższył na 3:1. Jutrzenka miała inicjatywę, ale nie potrafiła przelać tego w konkrety. Dopiero w 25 min Augustyniak z bliskiej odległości wbił piłkę do bramki niepewnego Jonatana Sobótki. Niedługo potem usłyszeliśmy jednak końcowy gwizdek sędziego. Mariol 3, Jutrzenka 2.
Tylko jedną bramkę zafundowały nam drużyny OBI i Homera. W 5 min zdobył ją Robert Kazubski. Homer nieźle się bronił, a OBI marnowało swój potencjał. W grze drużyny marketu budowlanego dużo było indywidualnych popisów i karkołomnych prób, a za mało zwykłego pogrania piłką, do czego byli przecież odpowiedni wykonawcy. Mądra postawa zespołu Jacka Trumińskiego zapewniła mu komplet punktów.
W zaległym meczu 1. kolejki pomiędzy Billennium a Plagą Szczurów bramek nie obejrzeliśmy wcale. Po końcowym gwizdku chyba nieco bardziej zadowoleni z tego faktu mieli prawo być „Informatycy”. W Pladze Szczurów najlepszych okazji nie wykorzystali Marcin Pszenniak (w pierwszej połowie) i Damian Lech (w samej końcówce drugiej połowy). Choć Robert Kozak nie jest nominalnym bramkarzem, to z dużą dozą szczęścia udało mu się zachować czyste konto.
Va Bank całkowicie przespał początek meczu z 2 Be Bio. Grzegorz Kutrzepa strzelił pierwszego gola już po 20 sekundach! „Bankowcy” patrzyli jak rywale grają i nic dziwnego, że do przerwy było 4:0. W 15 min Kutrzepa skompletował hat-trick i zrobiło się 5:0. W końcówce to „Jagódki” spuściły z tonu. Być może przyczyną tego był brak zmienników. Va Bank doszedł do głosu i strzelił trzy gole. Nagle zatliła się iskierka nadziei na korzystny wynik, ale do końca pozostawało już niewiele czasu. Niczego więcej team Wojciecha Goneta nie ugrał.
Wyrównany i niezły mecz rozegrały Świeżaki i TRANS-AUDYT.pl. Do przerwy było 2:2. Pierwsi na prowadzeniu znaleźli się „Transportowcy” po bardzo ładnym strzale Pawła Mazura w okienko pustej bramki. Potem dwa ciosy wyprowadziły Świeżaki (Kacper Świerkula i Przemysław Luciak), ale szybko zripostował Bogdan Lembrych. Złotego gola w drugiej połowie strzałem z najbliższej odległości zdobył Jan Radzikowski. Wcześniej cenny przechwyt w środkowej strefie zanotował Mazur.

IV liga
O tym, że w futbolu liczy się przede wszystkim jakość piłkarzy, a nie ilość, przekonaliśmy się, oglądając spotkanie Midasa z Patatajami. Drużyna Wojciecha Kowalskiego nie miała zmienników, podczas gdy rywale mieli ich aż nadto. Jednak to Midas okazał się lepszy, zdobywając trzy gole, a tracąc jednego. Dubletem popisał się Michał Muda. Szansę na emocjonującą końcówkę zaprzepaścił w 23 min Jan Dutkiewicz, który nie wykorzystał rzutu karnego. Mogło być tylko 2:3, patrząc z perspektywy Patatajów. Intencje strzelca świetnie odczytał jednak Kamil Woźniak.
Starówka ma spore problemy kadrowe, czego dowodem była sytuacja z wtorku. Drużyna ze Starego Miasta nie zebrała nawet pięciu graczy na mecz z Capital Nieruchomości. Walkower.
Raptem pięciu graczy zebrała w piątek ekipa Patatajów. Sokół wykorzystał przewagę liczebną, wygrywając 7:2. O zwycięstwo Sokołowi byłoby znacznie ciężej, gdyby nie marna postawa bramkarza Patatajów, Mikołaja Boguszewskiego, który zawinił przy co najmniej czterech golach, w tym trzech pierwszych. W zwycięskiej ekipie odnotujmy ładne strzały z dystansu Roberta Wawera (niemal hat-trick) i dwie sprytne piętki Janusza Zachwatowicza, zakończone bramkami.
Bez emocji także w drugim piątkowym meczu IV ligi. Starówka po raz kolejny grała w piątkę, a Husaria nie zamierzała okazywać litości. Worek z bramkami rozwiązał się w 6. minucie, a potem poszło już z górki. Najmniej litości ekipie ze Starego Miasta okazał Tomasz Radecki, strzelec aż sześciu z dziesięciu goli. Nudy.
Capital podzielił się punktami z Królewskimi. W pierwszej połowie jedynego gola po szybkim wypadzie z kontrą zdobył Marcin Dobrzyński. Po zmianie stron nieporozumienie w szeregach obronnych rywali wykorzystał Grzegorz Chabros, doprowadzając tym samym do remisu. Na boisku było sporo chaosu i walki. Ciut lepsi byli gracze Capital Nieruchomości, ale na plus po raz kolejny postawa golkipera Królewskich. Michał Goguł broni bardzo efektownie, ale i dość efektywnie.
Na zakończenie kolejki Husaria mierzyła się z Sokołem – jedni i drudzy bez zmienników. Drużyna Łukasza Litwiniuka wytrzymała lepiej trudy spotkania i okazała się lepsza. Wprawdzie na bramkę Tomasza Radeckiego ładnym strzałem odpowiedział Artur Goździewski, ale na dwa uderzenia Jakuba Renowskiego zawodnicy Sokoła już nie odpowiedzieli. Z perspektywy 25 minut meczu wygrał zespół lepszy.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.