Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (598)



Kalendarzowe lato trwa, ale w tym tygodniu mieliśmy raczej klasyczną jesień. Na szczęście mimo opadów udało się rozegrać zdecydowaną większość meczów, więc można mowić o piłkarskiej jesieni, która będzie z nami jeszcze przez osiem kolejek.

Ekstraliga
W strugach deszczu toczyło się spotkanie Perły z Glinianą. Już w pierwszej akcji „Piwosze” wyszli na prowadzenie za sprawą Przemysława Kwiatka. Potem do głosu doszedł beniaminek, a bramkę na 1:1 po kwadransie zdobył Konrad Karwacki. W drugiej połowie z radarów defensorom Perły zniknął Dawid Piorun. W sytuacji sam na sam z Przemysławem Powagą posłał piłkę do bramki, czyli zrobił to, co nie wyszło mu w pierwszej połowie. Jednak Perła ani myślała łatwo oddać punkty w tym meczu. Między 32 a 34 min zespół Daniela Hulicza zdobył trzy gole! Dwa trafienia Kwiatka (łącznie hat-trick) przedzielił gol Pawła Kisiela. Gliniana przespała ten okres i zapłaciła za to słoną cenę.
Dużo emocji przyniosło środowe spotkanie Moore z Fabryką Formy. Beniaminek zaskoczył dużo bardziej utytułowaną ekipę i punktował jej błędy, w pewnym momencie prowadząc już 4:1, a do przerwy 4:2. Jednak team Marcina Urbana wyciągnął wnioski i po przerwie dość szybko doprowadził do remisu. Zwycięski gol padł po rzucie karnym. Sprytnie dał się sfaulował Maciej Kleszcz, a okazji nie zmarnował Urban. To było żywe, pełne emocji i dramaturgii spotkanie. Oby więcej takich! Fabryka, mimo awansu do Ekstraligi kuchennymi drzwiami, znów udowadnia, że na pewno nie zaniża poziomu.
Bez Dawida Ptaszyńskiego, Piotra Prędoty czy któregoś z nominalnych bramkarzy drużyna Ipso Iure zasłużenie przegrała z Pad-Budem. Wicemistrz ligi zagrał mądrze i wykorzystywał błędy rywali. Profesurę w defensywie zagrał Paweł Bugała, który nie tylko wywiązywał się z zadań obronnych, ale i znakomicie rozgrywał piłkę. Już w 2 min złe zagranie Krystiana Okoniewskiego wykorzystał Michał Denis. W 10 min bomba z dystansu w wykonaniu Jakuba Piecha i było 2:0. W drugiej połowie Pad-Bud dorzucił jeszcze dwa gole, a strzelili je Daniel Lis i Patryk Przebirowski. Warto więc zauważyć, że trzy z czterech goli dla ekipa Piotra Bielaka strzelili gracze, którzy w OLS 2020 nie reprezentowali barw Pad-Budu. To są właśnie dobre transfery. W 35 min honorowego gola dla „Prawników” głową zdobył Łukasz Kazaren. Ipso Iure mogło pokusić się o większą liczbę goli, ale świetnie dysponowany między słupkami Pad-Budu był Piotr Urbańczyk.
Wysokie aspiracje potwierdza Adampol Team, który w piątkowy wieczór okazał się lepszy od ZiP Kaliny. Obydwa gole tego spotkania padły przed przerwą. Na 1:0 trafił Jacek Kochalski, który dopadł do bezpańskiej piłki i skierował ją pod poprzeczkę bramki Patryka Skrajnowskiego. Gola na 2:0 po sprytnej asyście Krystiana Jocia zdobył Paweł Szyjduk. Kalina przez cały mecz miała ogromny problem ze skonstruowaniem 100% sytuacji. Kilka strzałów mogło sprawić problemy bramkarzowi, ale Kamil Wierzbicki to bardzo dobry fachowiec i zachował czyste konto do ostatniego gwizdka.
Neo robi wszystko, żeby z hukiem spaść z Ekstraligi. W piątek ekipa Marka Błaszczaka (znów nieobecnego) zebrała naprawdę słabiutki skład, który nijak nie był w stanie nawiązać wyrównanej walki z Wściekłymi Psami, a zatem z zeszłosezonowym pierwszoligowcem. Skończyło się batami 7:1, gdzie jedyny gol dla Neo padł w ostatniej minucie. Najlepsze wrażenie w ekipie beniaminka robił bezwzględnie Abdallah Souma, autor hat-tricka. Mecz poniżej poziomu najwyższej klasy rozgrywkowej i totalnie bez emocji.
Niewiele emocji dostarczyła także rywalizacja Politechniki z Widokiem. Póki co ekipa Andrzeja Kurysa pewnym krokiem zmierza po obronę tytułu. Już do przerwy mistrzowie ligi prowadzili 4:0, a znów wiodącą siłą był Patryk Stadnicki. Po zmianie stron wyraźnie uwidoczniło się rozluźnienie. Gdyby trener Kurys był obecny na meczu, pewnie odpowiednio by zareagował, ale osamotnieni zawodnicy „Polibudy” dopuścili rywali do głosu i przegrali tę część gry 2:3, co oczywiście nie skutkowało niczym groźnym, bo ani przez moment prowadzenie nie było niższe niż trzy bramki. Widok mimo braku nominalnego golkipera i zmienników dzielnie powalczył, ale do zdobycia punktów było jednak dość daleko.

I liga
MW Lublin tylko w pierwszej połowie meczu z APP Energy miało powody do radości. Mocny, soczysty strzał niemal z połowy boiska w wykonaniu Damiana Kozikowskiego znalazł drogę do bramki Pawła Szpindy. W drugiej połowie ekipa Rafała Misztala wrzuciła wyższy bieg. Sygnał do odrabiania strat dał 20 sekund po zmianie stron Damian Dęga, który mocnym strzałem z prostego podbicia sfinalizował indywidualną akcję. Potem bramki dla APP Energy posypały się, jedna za drugą. MW Lublin wyraźnie straciło grunt pod nogami, a potem także zawodnika. Paweł Dejko za dwa podobne faule obejrzał dwie żółte kartki. Koniec końców ta nierówna walka w drugiej części zakończyła się wynikiem 6:0, a łącznie w całym meczu 6:1. Dublety ustrzelili Michał Morawski i Piotr Szewczyk.
Mecz Szwejka na Promilach z Marmotą nie zachwycił. Mało było składnych akcji, a więcej przypadku – być może dlatego, że śliska murawa sprawiała spore problemy zawodnikom. „Świstaki” miały inicjatywę, ale po kontrach groźniejsze sytuacje tworzyli gracze fuzji dwóch ubiegłosezonowych pierwszoligowców. Po przerwie o zwycięstwie Marmoty przesądziły indywidualności i znacznie dłuższa ławka rezerwowych. Wynik napoczął Bartłomiej Barwiak, co rozwiązało worek z bramkami. Koniec końców zielono-niebiescy strzelili cztery, sami nie tracąc ani jednej. Szwejk kilka razy mógł i powinien trafić do bramki Rafała Brzezińskiego, ale wyraźnie brakowało zimnej krwi.
Nie doszło do skutku pierwsze sobotnie spotkanie. Bombardino poddało mecz z GOL-asami walkowerem.
Krupniki07 i Ekipa 666 przystąpiły do swojego sobotniego meczu w mocno przetrzebionych składach. Pierwszy cios wyprowadził Grzegorz Kosik, oddając mocny i bardzo precyzyjny strzał. Potem do głosu doszli „Piekielni”. Wprawdzie Marek Kowalczuk zmarnował wyśmienitą okazję, ale z rzutu wolnego wyrównał Robert Ciszewski. Pierwsza akcja po przerwie i zrobiło się 2:1 dla Ekipy, a dobrym wykończeniem popisał się Przemysław Umer. Krupniki mimo braku rezerwowych nie złożyły broni. Tomasz Bronikowski po rękach interweniującego Roberta Krawczyńskiego trafił na 2:2. W ostatnich minutach obu drużynom brakowało już sił. Cios kończący zadał Paweł Michalski, który dobrze przystawił nogę do piłki i wykończył wolejem dośrodkowanie z lewej strony boiska. To był złoty gol na wagę trzech punktów.
W niedzielę swój trzeci komplet punktów w tym sezonie zainkasowała LKMP Zon Admina. Drużyna Tomasza Maciąga ograła UPL, który z kolei przegrał po raz trzeci. Mecz rozstrzygnął się w pierwszej połowie, kiedy to Zon Admina strzeliła trzy gole, nie tracąc ani jednego. Szczególnie podobać mógł się gol na 2:0. Kacper Pytka-Wasil huknął z dystansu, a „spadający liść” odbił się jeszcze od poprzeczki, a następnie wylądował w bramce! Na początku drugiej połowy dubletu Pytka-Wasilowi pozazdrościł Mateusz Zaręba. Od stanu 4:0 Zon Admina nieco spuściła z tonu. UPL doszedł do głosu i upolował dwie honorowe bramki, które summa summarum niewiele zmieniły.

II liga
W 4 min Marcin Nowakowski otworzył wynik meczu Inży z BNI. Przez 8 minut utrzymywało się prowadzenie Inży, ale przed przerwą wyrównał Tomasz Flis. Po zmianie stron znów trafił Nowakowski, jednak kluczowe było to, co stało się minutę później. Kapitan zespołu z Inżynierskiej zaliczył swojego trzeciego gola – tym razem jednak samobójczego. To trafienie jakby podłamało drużynę, która w ciągu niecałej minuty straciła dwa kolejne gole, a finalnie w całym meczu aż siedem! Robert Skomro znów nie potrafił oprzeć się pokusie bramkarskich eskapad po całym boisku, co miało zgubny efekt. BNI skutecznie punktowało te szalone zagrania golkipera Inży. Hat-tricka strzałami z najbliższej odległości zdobył w tym meczu Tomasz Flis. W ostatniej minucie hat-tricka zanotował też Nowakowski, bo przecież samobójczy gol nie wliczał mu się do tego bilansu. BNI Team 7, Inża Team 3.
Falstart notuje VoIP Studio. W 3. kolejce drużyna Kamila Adryjanka nie zebrała składu na mecz przeciwko Wolcarowi.
Niedziela rozpoczęła się od zwycięstwa Mat-Geo z Zawsze Spoko. Ci drudzy skład zebrali „ledwo co” – z opóźnieniem i bez zmienników. Drużyna Mateusza Rewerskiego szybko chciała zaznaczyć swoją przewagę, pieczołowicie rozgrywając piłkę i długo się przy niej utrzymując. W końcu zaczęły padać gole. Te strzelało tylko trzech graczy – wspomniany Rewerski (dublet), Paweł Kossowski (hat-trick), a dla Zawsze Spoko trafiał Jarosław Oleksiak (dublet). Na pewno podobać mógł się gol nr 2 Oleksiaka – stylowy lob, który zaskoczył wysuniętego daleko przed bramkę Krzysztofa Gustawa. Ekipa Kamila Kubaja popełniała stanowczo zbyt dużo błędów, by myśleć o korzystnym rezultacie.
Łatwo trzy punkty zainkasował SAABiX, który ograł Olimp 5:0. Już w 1 min Sebastian Sztejno trafił na 1:0, pokazując tym samym, że na żadną taryfę ulgową nie ma co liczyć. Wynik w pierwszej połowie podwyższali Grzegorz Wilczek (dobre wykończenie w sytuacji sam na sam) i Kamil Ciosek (świetny strzał z dystansu). W drugiej połowie licznik goli podreperowali jeszcze Mateusz Gawryszczak i ponownie Sztejno. Olimp praktycznie nie zagrał bramce strzeżonej przez Pawła Palucha (I połowa) i Artura Bielaka vel Bieleckiego (II połowa).
Pogromem zakończyło się ostatnie niedzielne spotkanie. Robimy Marketing to w pierwszych kolejkach drugoligowego sezonu prawdziwi dominatorzy-terminatorzy. Jednak w tym wypadku zadanie ułatwili rywale, którzy przyszli na mecz w raptem pięcioosobowym składzie. Posesja, bo o tej ekipie mowa, pokusiła się wprawdzie o wyrównanie stanu meczu na 1:1 (gol Michała Kozaka), ale poza tym trafiali wyłącznie „Marketingowcy”, w tym aż czterokrotnie Norbert Piotrowski i trzykrotnie Przemysław Saniak. Wynik końcowy tej nierównej batalii to 9:1.

III liga
Ciekawie było w rywalizacji Va Banku z Szukamy Sponsora. Już na początku Mateusz Rybiński uprzedził Krzysztofa Kostkowskiego i zdobył gola na 1:0. Wyrównanie przyszło 10 minut później. Defensywa Szukamy Sponsora pogubiła się, a „Bankowcy” szczęśliwie, z pomocą słupka i Michała Pszczoły, doprowadzili do wyrównania. W 14 min było 2:1 dla Va Bank, a swoją bramkę strzelił Łukasz Szlachetka. Co dalej? Dwa gole dla „Sponsorów”! Bomba Pszczoły z własnej połowy zaskoczyła bramkarza rywali. Sześć minut później naprawdę soczysty strzał oddał również Grzegorz Wołyńczuk – tym razem Kostkowski był bez szans. Punkt „Bankowcom” uratował młodszy z klanu Kostkowskich – Mateusz w 25 min trafił na 3:3.
Dobrą formą na starcie sezonu imponuje Billennium. „Informatycy” w meczu z Homerem zagrali bardzo mądrze, od tyłu, a w kluczowych momentach wypunktowali przeciwnika. Strzelanie w 19 min rozpoczął Dawid Kurkiewicz. Ten sam zawodnik podwyższył na 2:0. Homer w końcówce całkowicie się rozsypał i został dobity przez Wojciecha Lejko, który także upolował dublet. Co godne podkreślenia, Billennium robi dobre wyniki, choć gra bez swojego podstawowego i w zasadzie jedynego bramkarza, Krzysztofa Skrzypka!
Pierwsza połowa meczu Jutrzenki z 2 Be Bio zakończyła się bezbramkowym remisem. Więcej działo się po przerwie. W 17 min strzał Kamila Wędrochy dobił Bartosz Czernic i zrobiło się 1:0 dla Jutrzenki. Pięć minut później sam Wędrocha zdołał podwyższyć na 2:0. Szybką ripostę wyprowadził jednak Michał Jabrzyński i drużyna 2 Be Bio miała jeszcze nadzieję na choćby punkt. Gdyby więcej zimnej krwi w końcówce zachował Grzegorz Kutrzepa, mogłoby się skończyć nie tylko remisem, ale nawet zwycięstwem „Jagódek”. Dwie zmarnowane doskonałe okazje przesądziły jednak o tym, że pełna pula powędrowała do Jutrzenki.
Przełamał się PKS BIGOS, który w piątek ograł TRANS-AUDYT.pl w najbardziej pechowym meczu tego sezonu (przynajmniej jak do tej pory). Pierwotnie spotkanie miało się odbyć w poniedziałek, ale nadgorliwy organizator w trakcie ulewy na wcześniejszym meczu zdecydował o przełożeniu tej rywalizacji. Po niezbyt owocnej naradzie z kierownikami ustalono nowy termin na wtorek, ale wtedy znów pogoda zaskoczyła ligowców. Gdy w piątek miało dojść do rozegrania zaległości, wyniknęły problemy z rezerwacją boiska. Konieczne były przenosiny na orlik przy Alejach Racławickich i dopiero tam „Kapuściani” zmierzyli się z „Transportowcami”. W pierwszej odsłonie dwa gole dla BIGOS-u zdobył Łukasz Augustyniak. Niedługo po przerwie celną główką straty zniwelował Bogdan Lembrych. Później Transaudyt domagał się rzutu karnego za faul na Pawle Mazurze, ale gwizdek Adriana Mańko milczał w trzynastu językach. Niedługo potem gola na 3:1, jak się później okazało, ustalającego wynik meczu, zdobył Tomasz Belcarz.
Dobry mecz w sobotę zagrała Plaga Szczurów, która pokonała 4:1 Świeżaki. Pierwszy gol padł już po 20 sekundach, a jego autorem był Damian Lech, który potężnie huknął z woleja zza pola karnego. Na 2:0 podwyższył Adam Czernia. Legenda „Szczurów” zaliczyła gościnny występ w swoim dawnym zespole i okrasiła go dubletem, bowiem w drugiej połowie nazwisko „Czernia” ponownie trafiło do protokoły meczowego, ustalając rezultat spotkania. Wcześniej Świeżaki strzeliły gola kontaktowego, a na 3:1 dla Plagi podwyższył Jarosław Staszków, który złym przyjęciem piłki fartownie przelobował bramkarza!

IV liga
Sporo działo się w meczu Starówki z Sokołem, który otwierał 3. kolejkę, choć de facto to spotkanie 13. serii gier. Starówka całkowicie przespała pierwszą połowę, którą przegrała 0:1. W drugą połowę zespół Marcina Błaziaka wszedł z dużo większym animuszem, czego efektem były gole Waldemara Śnieguli i Kamila Marczyńskiego. To z kolei pobudziło Sokół. Janusz Zachwatowicz wyrównał stan meczu, a drugi gol Pawła Mąki dał prowadzenie 3:2. Dubletu rywalowi pozazdrościł jednak Śniegula. On także wbił piłkę do siatki po raz drugi i uratował Starówce remis 3:3.
Z trudem rozpoczęło się spotkanie Królewskich z Patatajami, bowiem dosłownie rzutem na taśmę drużyna dowodzona w tym sezonie przez Prospera Stępnia zebrała wymaganą liczbę zawodników. Wynik końcowy nie różni się jednak od walkowera niczym, poza tym, że Patataje nie dostały punktowej kary. Królewscy wygrali bowiem 3:0. Damian Stachyra otworzył wynik meczu już w 3 min. Sześć minut później soczystym strzałem podwyższył Mateusz Kowalewski. W ostatniej minucie samobójczy strzał Jakuba Czopka ustalił rezultat meczu. Warto odnotować, że dwie minuty wcześniej Patataje straciły swojego bramkarza, bowiem za interwencję ręką poza polem karnym czerwoną kartkę obejrzał Andrzej Korzeniewski.
W piątkową noc, bo tak należy określić granie o 22:15, o punkty 13. kolejki IV ligi zagrały ekipy Husarii i Midasa. Husaria z problemami zebrała szóstkę graczy, ale bez klasycznego golkipera. W tej roli wystąpił kierownik drużyny, Łukasz Litwiniuk. Midas zaś niemal jak na pospolitym ruszeniu – z dużą ławką rezerwowych. Być może to okazało się kluczem do wygranej, a być może właśnie obsada bramki, bo Litwiniuk był niepewny i zawinił przy pierwszych dwóch straconych bramkach. Szczególnie trafienie Konrada Lisa na 1:0 obciąża konto golkipera. Husarię przy życiu utrzymywały gole Jakuba Renowskiego, ale jego hat-trick zdał się na nic, bo Midas zdobył cztery gole. Dwa z nich Michał Muda.
Wiatr w żagle łapią Królewscy. Drużyna Marcina Dobrzyńskiego wysoko ograła Husarię. Pomogli w tym rywale, którzy zebrali tylko sześciu graczy, czyli dokładnie tak jak dzień wcześniej na mecz z Midasem. Tutaj dodatkowo pełniący rolę bramkarza Bartosz Janiak wyleciał z boiska w 14 min, po tym jak interweniował rękami poza polem karnym. Sytuacja z pozoru niegroźna, ale Janiak źle obliczył lot piłki, a ta zmierzała w światło bramki. Decyzja mogła być tylko jedna. Po czerwonej kartce z Husarii uszło powietrze i prowadzący 2:0 Królewscy dorzucili jeszcze trzy bramki. Na słowa wyróżnienia zasłużył Kamil Kubała, autor dubletu.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.