Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (615)



W 9. kolejce OLS 2022 działo się sporo - w zasadzie od początku w poniedziałek do samego końca w piątek. Mecze Plagi Szczurów z Billennium, Adampolu z Bosko, SAABiX-u z Widokiem, Husarii z Castel Gandolfo czy Marmoty z Politechniką mogłyby być znakomitą wizytówką ligi. Oby więcej takich meczów w kolejnych seriach gier. Do przerwy letniej wszakże jeszcze miesiąc.

PUCHAR LIGI
W III rundzie melduje się Jutrzenka, która we wtorek wieczorem nie bez kłopotu pokonała OIRP. Co ciekawe, obie drużyny przystąpiły do rywalizacji w mocniejszych składach niż ostatnimi czasy do meczów ligowych. Jutrzenka prowadziła po ślicznym trafieniu Macieja Augustyniaka, ale wcale nie brzydsza była odpowiedź Piotra Szczeckiego. W drugiej połowie po golach Mariusza Kulika i Łukasza Kulika drugoligowcy wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Szczecki w ostatnich sekundach zniwelował jeszcze stratę, ale na poszukiwania bramki wyrównującej zostało raptem pół minuty. „Radcy” musieli więc obejść się smakiem.
Bez większych kłopotów awans do II rundy wywalczyła Zon Admina, która w piątkowy wieczór ograła Essenzę 7:2. Już w 2 min worek z bramkami rozwiązał Michał Wasil, który skutecznie egzekwował rzut karny. Kolejne bramki padały z dość dużą częstotliwością, a zdecydowaną większość zdobyli zawodnicy w żółto-czarnych koszulkach. Kacper Pytka-Wasil skończył mecz z hat-trickiem. Radosna piłka, ale mecz bez większej historii. Trzecioligowcy otrzymali lekcję futbolu.

EKSTRALIGA
Bosko było bliskie sprawienia dużej niespodzianki, jaką byłoby ogranie mistrza ligi, Adampol Teamu. Do przerwy beniaminek prowadził 4:2, skutecznie wykorzystując błędy rywali. Znów klasą sami dla siebie byli Denys Braslavets i Daniel Mróz, a pozostali dzielnie ich wspierali. W drugiej połowie najwyraźniej Bosko opadło z sił i nie było w stanie odgryzać się świdniczanom, którzy non stop atakowali. W 25 min Adam Słowik zdobył bramkę kontaktową, ale na wyrównanie ekipa Krystiana Jocia czekała aż do 35 min, kiedy to po błędzie Adriana Miki piłkę w bramce Jakuba Kosikowskiego umieścił Paweł Szyjduk. Dwie minuty później Adampol po raz pierwszy objął prowadzenie. Pawłowi Ulicznemu pomógł rykoszet. Cios kończący wyprowadził w 40 min Szyjduk, kompletując przy tym hat-trick.
Wysoko Perłę pokonał Pad-Bud. Tutaj od samego początku nie było wątpliwości, kto jest lepszy. Patryk Grzegorczyk otworzył wynik potężnym strzałem z dystansu. Potem dwie bramki dołożył Bartłomiej Wazelin, a jedną Paweł Bugała. Do przerwy 4:0. W drugiej połowie Pad-Bud dał Perle kilka szans, a jedną z nich wykorzystał Michał Nurzyński. Gdyby nie dobra postawa Piotra Urbańczyka w bramce, „Piwosze” pewnie strzeliliby więcej niż gola honorowego. Niczego to nie zmienia, bo drużyna Piotra Bielaka w drugiej połowie dołożyła jeszcze trzy trafienia – strzelali Bugała, Krzysztof Iwonicz i Wazelin. Dla tego ostatniego oznaczało to hat-trick.
Niemal kwadrans gry w meczu Wściekłych Psów z Fabryką Formy nie przyniósł goli, ale w końcu worek rozwiązał Jakub Gałka. Ten cios wyraźnie zachwiał drużyną „Wściekłych”, bo po paru minutach przegrywali już 0:3 – kolejne bramki dorzucili Karol Nalepa oraz Jakub Leszcz, który rozegrał dwójkową akcję ze swoim bratem, Jackiem. Jednak Wściekłe Psy tuż przed przerwą pokusiły się o pierwsze trafienie – do siatki trafił Wasyl Slobodyan. Parę minut po przerwie Damiana Pytkę pokonał również Norbert Piotrowski. Nadzieja na punkty nabrała realnych kształtów, ale do samego końca ataki Wściekłych Psów pełzły na niczym. Albo brakowało odrobiny zimnej krwi, albo świetnie spisywał się Pytka. W ostatniej akcji meczu bramkę na 4:2 dla Fabryki zdobył Gałka, stawiając pieczęć na wygranej swojego zespołu.
Bardzo trudne warunki ekipie Moore postawiło Ipso Iure. Wynik otworzył Konrad Zieliński, który skorzystał z asysty Marcina Urbana. Współpraca tej dwójki przyniosła łącznie trzy gole brązowym medalistom poprzedniego sezonu. Szczególnie podobać mogła się wrzutka Zielińskiego na głowę Urbana z 27 min. Finalizacja napastnika także niczego sobie! Jednak „Prawnicy” nie chcieli pozostać dłużni. Doprowadzili do remisu 1:1, a gdy Moore odpowiedziało dwoma golami, Dawid Ptaszyński strzelił bramkę kontaktową. Stan 3:2 trwał niemal do samego końca. Wtedy doszło do największej kontrowersji tej kolejki. Antoni Markocki sprytnie przerzucił sobie piłkę nad rywalem i wydawało się, że ten lob zakończy się golem. Piłka do bramki nie wpadła, a Markocki padł na murawę jak rażony piorunem. Czy został trafiony w nogi? Zdaniem sędziego nie, zdaniem drużyny Ipso Iure tak. Wszyscy zostali przy swoich zdaniach. Niedługo potem Maciej Sebastianiuk skutecznie sfinalizował kontrę i podwyższył na 4:2.
Trochę kłopotów Kalinie sprawiło Neo. Mecz był wyrównany do ostatnich minut, w których ZiP wrzuciło wyższe obroty i odjechało rywalom w siną dal. Ale przez ładnych parę minut było 1:1, potem w drugiej połowie przez chwilę także 2:2. Kalina nie grała na pewno najlepszego meczu, ale o wyniku zdecydowały indywidualności. Wyróżniał się autor hat-tricka, Karol Futa, a także jak zawsze aktywny w ofensywie Jacek Piekarczyk. Neo jak na ten skład, którym dysponowało, zagrało chyba max swoich możliwości i powalczyło jak mogło.
Kawał dobrego widowiska kończył kolejkę w Ekstralidze. Marmota postawiła się faworyzowanej Politechnice i odebrała jej punkty. Do przerwy na to się nie zanosiło. Politechnika całkowicie zasłużenie prowadziła 3:1, a mogła i wyżej. Popłoch w szeregach obronnych Marmoty robili przede wszystkim Jakub Leszczyński i Sebastian Janik. Ale niefrasobliwość graczy „Polibudy” pod bramką Rafała Brzezińskiego w drugiej części spotkania skończyła się fatalnie. Bramkę kontaktową pięknym strzałem zdobył Bartłomiej Barwiak, a do wyrównania samobójczym uderzeniem doprowadził Marcin Borówka. Końcówka to już teatr jednego aktora, a był nim Władysław Śniżko. Ukraiński bramkarz Politechniki w świetnym stylu bronił strzały Przemysława Hajkowskiego, Krzysztofa Wójcika i Piotra Stajszczaka. Ten ostatni w 40 min miał piłkę meczową, wychodząc sam na sam, ale przegrał pojedynek z bramkarzem Politechniki. Jednak zdecydowanie największe owacje wywołała parada Śniżki po potężnej bombie Wójcika – strzał z woleja z pierwszej piłki świetny, robinsonada wręcz fenomenalna. O ile Politechnika przez większą część meczu była lepsza, o tyle w końcówce mogła cieszyć się z uratowanego punktu.

I LIGA
Wolcar pokonał Glinianą 4:0, choć wynik nie do końca odzwierciedla przebieg meczu. Wolcar był lepszy, a przede wszystkim skuteczniejszy, ale na duże słowa uznania zasługuje Piotr Ćwikliński, który zatrzymał sporo uderzeń zespołu Macieja Ziółkowskiego. Wynik w 4 min otworzył Konrad Tarkowski, dwa kolejne gole w pierwszej części zdobył Wojciech Kopeć, a całość zamknął trafieniem aktywny od pierwszych minut Krystian Kołodziejski.
APP Energy prowadziło z Zon Adminą 2:0 i zapachniało niespodzianką. Pierwszy gol to spory błąd Adriana Siedleckiego, który praktycznie wrzucił sobie piłkę do bramki po aucie. Na 2:0 podwyższył Robert Krawczyński. Bramkę kontaktową w pierwszej połowie zdobył Marcin Pytka, a prawdziwy koncert skuteczności ekipa Tomasza Maciąga dała w drugiej połowie. Wyrównał Kacper Pytka-Wasil, a kolejne bramki zdobywali Damian Bilski, Tomasz Maciąg i na koniec Michał Wasil. Ekipie Rafała Misztala zabrakło jakości w ofensywie i graczy, na których można by zawiesić grę. Zon Admina przeważała i zasłużenie wygrała 5:2.  
Pozbawiona atutów ofensywnych Ekipa 666 poległa w meczu z Mat-Geo. Obie drużyny przede wszystkim stawiały na solidną defensywę, ale Mat-Geo miało więcej koncepcji na atak. Wynik w 10 min otworzył Krzysztof Gustaw. W samej końcówce „Piekielnych” dobił Arkadiusz Wlizło. Tym samym drużyna Mateusza Rewerskiego dogoniła punktowo swojego środowego rywala.
Blisko sprawienia niespodzianki był Widok, który prowadził z SAABiX-em już 2:0. Wynik w ostatniej akcji pierwszej połowy otworzył Ernest Mroczek. W drugiej połowie podwyższył zaś Łukasz Ożga. Najwyraźniej jednak ekipa Łukasza Knosali za szybko poczuła się zwycięzcą tego spotkania. Szybką bramkę kontaktową zdobył Damian Persona. Cztery minuty później rzut karny po faulu Tomasza Madei zmarnował Maciej Łuczyński, strzelając w poprzeczkę. Jednak SAABiX nie załamał się kolejną w tym meczu zaprzepaszczoną okazją strzelecką. Mateusz Gawryszczak wyrównał na 2:2, a minutę później bramkę na wagę wygranej zdobył Jakub Sobieszek. Widok posypał się jak domek z kart i mimo ambitnej postawy w pierwszym kwadransie, w sumie zasłużenie poległ.
W dobrej formie znajduje się Granit II. W środowy wieczór bychawianie ograli MW Lublin 6:3. Tylko w pierwszej połowie można było liczyć na emocje do samego końca. Na bramkę Kamila Sikory odpowiedział bowiem Wojciech Czernicki. W 12 min Łukasz Wolski trafił na 2:1 i takim rezultatem zakończyła się ta odsłona. Po przerwie Granit „dokręcił śrubę”. W pewnym momencie zrobiło się już 5:1. Chwila rozluźnienia i MW Lublin zdobyło dwa gole, ale czasu na odrobienie strat było już niewiele. Granit na wszelki wypadek strzelił zresztą jeszcze szóstego gola i zamknął ten mecz. Spotkanie mogło się podobać – było prowadzone w wysokim tempie i nie brakowało okazji strzeleckich. Obaj bramkarze na pewno nie mogli narzekać na nudę, co zresztą widać wyraźnie już po samym wyniku.
W coraz gorszej sytuacji jest UPL. W piątek team Bartosza Suchanowskiego musiał uznać wyższość Malagenii. Mecz toczył się w dość wolnym tempie, ale Malagenia wykorzystała swoje okazje – pierwszą Michał Wójtowicz, a dwie kolejne, już w drugiej połowie, Michał Haratynowicz. Wygrał zespół lepszy, bowiem „Pokerzyści” nie mieli zbyt dużo atutów w ofensywie.

II LIGA
Kłopoty kadrowe nie opuszczają You Can Dance. We wtorek piątka graczy YCD dzielnie walczyła z Promilem, ale wszystko, co mogła wywalczyć to porażka 3:6. Hat-tricka ustrzelił Artur Kozak, pewnie z tuzin skutecznych obron zanotował Łukasz Dzirba, jednak Promil byłby piłkarskim frajerem, gdyby nie zainkasował tu trzech oczek. Jeśli już jesteśmy przy hat-trickach, to takowego zapisał na swoim koncie również Rafał Goździewski.
W meczu dwóch zaprzyjaźnionych drużyn, 2 Be Bio i GOL-asów, nie było miejsca na sentymenty. „Jagódki” rozbiły przeciwników, fundując im sześciobramkowy bagaż. Już do przerwy było po sprawie. 2 Be Bio prowadziło 4:0, a hat-trick na koncie miał najlepszy na boisku Grzegorz Kutrzepa. W drugiej połowie wpadły jeszcze dwie bramki – jedną z nich zdobył Łukasz Sulowski, który nieraz przywdziewał już trykot GOL-asów, ale tym razem był skutecznym egzekutorem rzutu karnego dla ekipy Michała Kopecia.
4te Piętro postawiło trudne warunki liderowi II ligi, Ułanom. To nie wystarczyło jednak na zapunktowanie. Ale po kolei. Już w 2 min z wysokiego „C” zaczęli Ułani, a gola na 1:0 zdobył Remigiusz Baran. Kilka minut później wyrównał Paweł Gajowiak, ale Ułani odzyskali prowadzenie po strzale Jakuba Łupiny. Wynik 2:1 utrzymywał się przez ponad 10 minut, ale 4te Piętro nie składało broni. Gajowiak po raz drugi pokonał Piotra Zielińskiego i wygrana Ułanów wisiała na włosku. Tuż przed finiszem znów najsprytniejszy okazał się jednak Łupina i to on zapewnił drużynie Dawida Szatkowskiego komplet punktów. 
Dawno się nie widzieliśmy z Robimy Marketing. Po dwóch walkowerach jednak „Marketingowcy” wrócili i boleśnie zlali Inżę. Pierwsza połowa to festiwal niewykorzystanych szans – niektórych wręcz niewiarygodnych. W ostatniej akcji piłkę do pustej bramki wbił jednak Kamil Balcerek i jego drużynie grało się już łatwiej. W drugiej części spotkania po dwa gole zdobyli Kamil Miklaszewski i Mariusz Śledź. Inża spuściła z tonu, a w jej szeregach ochotę do gry przejawiał już chyba tylko Marcin Nowakowski, ale jego indywidualne szarże to za mało.
W meczu dwóch drużyn grających bez zmienników Mariol okazał się znacznie lepszy od Jutrzenki. Bohaterami drużyny Krzysztofa Mrozika ponownie zostali Piotr Woliński (dublet) i Michał Laprus (hat-trick). Jutrzenka długimi momentami walczyła jak równy z równym, ale jeśli chodzi o konkrety pod bramką to różnicę widać już w samym wyniku. 5:1 dla Mariolu.
Niespodziewanie DomLublin postawił się ekipie Homera, urywając jej punkty. Homer przeważał i prowadził 1:0 po bramce Roberta Kazubskiego, ale brakowało skuteczności, by prowadzenie podwyższyć. Dobrą partię w bramce DomLublin rozgrywał Dariusz Szewczak. W 20 min rzut wolny, a raczej jego ponowienie, przyniosło gola na 1:1. Sprytnym strzałem zdobył go Tomasz Kulisz. Mimo naporu Homera wynik remisowy utrzymał się już do samego końca.

III LIGA
Billennium – Plaga Szczurów. Czy był to najlepszy mecz tego sezonu? Na pewno jeden z najbardziej emocjonujących. Plaga Szczurów obejmowała prowadzenie pięć razy (sic), by przegrać 5:6! W pierwszej połowie prowadzenie 1:0 „Szczurom” dał Grzegorz Zieliński. Szybka odpowiedź Billennium to trafienie Artura Harasima przy krótkim słupku. Karuzela dopiero się rozkręcała. Marek Kowalczuk na 2:1, a zaraz potem Dawid Kurkiewicz na 2:2. W ostatniej akcji tej odsłony Kowalczuk zaskoczył Adama Wolińskiego, tak jak wcześniej Harasim zaskoczył Roberta Sadurskiego strzałem przy bliższym rogu. W przerwie doszło do sprzeczki między Harasimem a Wolińskim. Niewiele brakowało, a ten pierwszy nie wszedłby już na boisko. To mogłoby pogrążyć „Informatyków”, bo popularny „Hary” miał ogromny udział przy golach w drugiej połowie. Przy bramce na 3:3 to on składał się do strzału, ale uprzedził go obrońca Plagi, Jarosław Lakutowicz i sam „zapakował” sobie efektownego swojaka. Kilka minut później o sobie dał znać Marcin Pszenniak i było 4:3 dla „Szczurów”. Po kolejnych czterech minut Harasim wyrównał na 4:4. Wznowienie od środka, kapitalne podanie Kowalczuka do Jarosława Staszkowa i sprytny lobik tego drugiego – 5:4 dla biało-czarnych! Nie minęło 60 sekund, a mieliśmy kolejny remis. Strzał jednego z graczy Billennium pechowo przeciął… Lakutowicz i zapisał tym samym swojego drugiego „samobója”. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry strzał z pierwszej piłki pod poprzeczkę oddał Harasim i pokonał Sadurskiego po raz kolejny. 6:5 dla Billennium! Szalony mecz!
Na remis spotkanie Szukamy Sponsora z Capital Nieruchomości. Ci pierwsi obejmowali prowadzenie po bramkach Krzysztofa Rybińskiego i Artura Karaska. Drudzy wyrównywali po trafieniach Michała Skowrona i Grzegorza Chabrosa. Nie był to kawał dobrego futbolu – raczej mecz walki, w którym nikt nie zasłużył na wygraną. Po punkcie w nagrodę za ambitną postawę i próby wygrania do samego końca.
Z bardzo dalekiej podróży wrócił Transaudyt. Drużyna Pawła Mazura przegrywała z Concentrixem A 0:2 po dublecie Adama Ainy, który ponadto zmarnował rzut karny. Do pewnego momentu Aina robił z rywalami, co tylko chciał. Potem zaczęło mu brakować sił, a „Transportowcy” zaczęli przejmować inicjatywę. Michał Stypułkowski z bliskiej odległości przeciął strzał jednego z kolegów i dał nadzieję na punkty. Nadzieja ziściła się, gdy Bogdan Lembrych uprzedził obrońców i także z bliska wepchnął piłkę – tym razem po wrzucie z autu. W doliczonym czasie gry zwycięstwo drużynie Transaudytu zapewnił Mazur. Uderzył soczyście z lewej nogi, a do tej pory dobrze spisujący się Miłosz Jabłoński, tym razem przepuścił piłkę pod brzuchem. Concentrix walczył niezwykle dzielnie, ale w końcówce oddał pole rywalom i zapłacił za to najwyższą cenę.
Przez 20 minut meczu Midas – BIGOS z boiska wiało nudą. Przełamał ją Łukasz Raczkowski, który okazał się najsprytniejszy w polu karnym Midasa i dał „Kapuścianym” prowadzenie. Prowadzenie, którym nie nacieszyli się za długo. Konrad Lis wyrównał w 22 min, wykorzystując złą interwencję Marka Wolińskiego. Minutę później ten sam zawodnik zapewnił drużynie w biało-czerwonych koszulkach wygraną 2:1.
Na szlaku do II ligi wciąż jest OBI. Zespół Artura Gerhanta zasłużenie pokonał Essenzę, która przez cały mecz nie miała zbyt wielu okazji. Honorowy gol Dariusza Wojciechowskiego to wszystko, na co tego dnia było stać ekipę Artura Bogaja. OBI zdobyło trzy bramki – strzelali je Daniel Długosz, Emil Mackiewicz oraz Karol Nowicki. Śmiało można stwierdzić, że 3:1 to dość niski wymiar kary.
Rozpędza się Va Bank – tak było w sezonie halowym, tak jest i teraz w orlikowym. „Bankowcy” niespodziewanie ograli Królewskich. Powrót Marcina Dobrzyńskiego do gry na nic się zdał. Va Bank wykonywał solidną robotę w tyłach, a do tego wykorzystał dwa prezenty od Patryka Włodarczyka. Bramkarz Królewskich nie popisał się przy obu bramkach. Pierwszą w 17 min zdobył Mateusz Kostkowski, a drugą cztery minuty później Łukasz Szlachetka.

IV LIGA
Kolejne punkty na swoim koncie zapisał Concentrix B, który w poniedziałkowe popołudnie pokonał Patataje. Jedyną bramkę pierwszej połowy zdobył Janusz Woś, skutecznie egzekwując rzut karny. Wcześniej to on sam był faulowany w polu karnym. W drugiej połowie na 2:0 podwyższył Radosław Iwan. Wydawało się, że jest po meczu, ale Patataje przebudziły się, a sygnał do walki o punkt dał Bartłomiej Łebek. Do końca pozostawały dwie minuty. Remis był w zasięgu ręki, ale w końcówce Samuel Janicki bardzo odważnym wyjściem z bramki zablokował strzał Prospera Stępnia.
Na remis meczu Klastmedu z Sokołem. Obie bramki padły po przerwie. Świdniczanie objęli prowadzenie po strzale Macieja Średnickiego. Do wyrównania doprowadził 4 minuty później Karol Arciszewski. Sokół był zespołem lepszym, ale nie potrafił przekuć tego w efekt bramkowy. Gracze w żółtych strojach domagali się też podyktowania rzutu karnego, ale gwizdek sędziego milczał. Finalnie obejrzeliśmy więc tylko dwie bramki, ale aż pięć żółtych kartek, co pokazuje, że było nerwowo.
Drugie zwycięstwo w sezonie odniósł LSM, który zasłużenie pokonał Świeżaki. Drużyna Michała Mazurka wypunktowała przeciwnika, który popełnił stanowczo zbyt wiele błędów w defensywie, by myśleć o korzystnym wyniku. W pierwszej połowie skutecznie z głowy do siatki trafiali Kamil Piliszko i Tomasz Wójcik. Druga połowa rozpoczęła się od bramki Roberta Janowskiego. I to by było na tyle. Świeżaki miały swoje okazje, ale nawet najaktywniejszy Andrzej Różycki nie mógł odnaleźć drogi do bramki – czasem brakowało szczęścia, czasem odrobiny zimnej krwi.
Remisem zakończył się mecz Top Teamu z OIRP. Po dwie bramki strzelili Kamil Kukiełka i Mirosław Bielak. Top Team dwukrotnie prowadził, a „Radcowie” wyrównywali. Teoretycznie więcej z gry miała ekipa OIRP, ale na końcówkę więcej sił zachowali gracze w białych koszulkach i to oni byli blisko przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę.
Szalony mecz zagrały drużyny Castel Gandolfo i Husarii. Już w 2 min Michał Pydyś wyprowadził Castel Gandolfo na prowadzenie, ale potem dwa ciosy zadał Bartłomiej Białecki. W 8 min zrobiło się 2:2 po bramce Wojciecha Taranowicza, ale ostatnie słowo w tej odsłonie należało do Husarii. Samobójczy gol Marcina Szuleja oznaczał prowadzenie drużyny Łukasza Litwiniuka 3:2. Po przerwie szala zwycięstwa przechyliła się w stronę Castel Gandolfo. Andrzej Matys wyrównał na 3:3, a na 4:3 dwie minuty później trafił Tomasz Rzeszut. Gdy wydawało się, że team Marcina Zieńczuka dowiezie prowadzenie, kolejny raz błysnął Białecki, który mocnym uderzeniem od słupka wyrównał stan meczu. Bardzo umiejętnie przywilej korzyści zastosował w tej sytuacji arbiter. Sędzia Piotr Baran wystąpił w roli głównej także minutę później. Tym razem Białecki został antybohaterem, bo zagrał ręką we własnym polu karnym. Rzut karny w pierwszej próbie wybronił Michał Szpos, ale za wcześnie wybiegł z linii bramkowej. Druga próba Mateusza Sobiecha okazała się skuteczna. To nie był koniec emocji. W drugiej doliczonej minucie Castel Gandolfo popełniło błąd w obronie, który wykorzystał Adam Kaczmarzyk. A zatem 5:5! Aż szkoda, że w końcu musiał wybrzmieć gwizdek końcowy.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.