Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (618)



Pierwsze rewanżowe spotkania za nami. Kilku drużynom udało się zrewanżować, kilka po raz drugi poniosły porażkę. Niestety, z ligą pożegnał się już drugi zespół - tym razem You Can Dance.
Ciekawostka - poniedziałkowe spotkania na Politechnice nie odbyły się z powodu... Igi Świątek, która dzień później odwiedziłą Lublin. Kto by pomyślał, że najlepsza tenisistka na świecie wpłynie na losy LAKP.

PUCHAR LIGI

Kolejnym ćwierćfinalistą Pucharu Ligi jest Fabryka Formy, ale trzeba przyznać, że był to awans po wyjątkowo przeciętnym meczu. W starciu z zaprzyjaźnioną Plagą Szczurów ekstraligowcy zaprezentowali się mizernie. Do przerwy to „Szczury” miały więcej z gry. Szybko objęły prowadzeniu po golu Jarosława Staszkowa, wypracowanym przy dużym współudziale Marcina Pszenniaka. Jednak Fabryka zdołała wyrównać, wykorzystując gapiostwo rywali przy rzucie wolnym – na listę strzelców wpisał się Piotr Wójtowicz. W drugiej części gra się wyrównała. Jedyną bramkę zdobył Damian Pytka, uderzając z rzutu wolnego. Pomógł mu jeszcze rykoszet i Robert Sadurski musiał wyjąć piłkę z bramki.
Dość dziwnie ułożyło się spotkanie Adampolu z Mat-Geo. Do przerwy świdniczanie prowadzili tylko 1:0, a bramkę zdobyli w ostatniej akcji pierwszej połowy. Jednak po przerwie mistrzowie ligi całkowicie zdominowali przebieg boiskowych wydarzeń, karcąc rywali raz za razem. Skończyło się pogromem 9:0, a trzech graczy ustrzeliło po hat-tricku: Adam Słowik, Paweł Szyjduk oraz Jacek Kochalski.
Stawkę ćwierćfinalistów uzupełniła ZiP Kalina. W meczu ligowym z Moore team Jakuba Marczuka poniósł sromotną klęskę, ale w pucharowym było dużo lepiej. Od 10 min Kalina prowadziła po płaskim strzale Pawła Mierzwy. Wynik długo nie uległ zmianie. Kalina broniła się mądrze, a Moore nie miało pomysłu w ofensywie, poza zawieszaniem gry na Marcinie Urbanie. W 22 min dwie żółte kartki w nieodpowiedzialny sposób złapał Maciej Kleszcz – pierwszą za gwałtowną reakcję na faul rywala, drugą za dyskusje z arbitrem. Paradoksalnie podziałało to mobilizująco na Moore. W ciągu dwóch minut zrobiło się 2:1. Konrad Zieliński trafił z rzutu wolnego, a Maciej Sebastianiuk z gry! Jednak lider Ekstraligi nie uchronił się błędu w obronie, który wykorzystał Piotr Sternik. Tym samym po regulaminowym czasie mieliśmy remis 2:2, a o wszystkim decydowały rzuty karne. Karne i Moore to zdecydowanie niedobrana para. Piszemy to po raz kolejny. Bóg wie, który już raz ekipa Urbana przegrała konkurs strzałów z punktu karnego. Kierownik drużyny trafił w poprzeczkę, a strzał Kamila Piwowarskiego wybronił Patryk Skrajnowski. W Kalinie trafili wszyscy.

EKSTRALIGA
Za nami kolejny szlagier tego sezonu w Ekstralidze i trzeba powiedzieć, że Moore bardzo mocno sygnalizuje mistrzowskie aspiracje. Ekipa Marcina Urbana wzięła skuteczny rewanż za marcową porażkę z Adampolem. Wynik w 15 min otworzył Piotr Pacek i mimo wielu okazji z obu stron, była to jedyna bramka w tej połowie. Adampol szukał sposobu na Mateusza Dudka i w końcu w 33 min znalazł go Paweł Szyjduk, dobijając strzał jednego z kolegów. Radość świdniczan nie potrwała długo. Dwie minuty później znów najsprytniejszy pod bramką Kamila Wierzbickiego był Pacek. Adampol rzucił się do odrabiania strat, ale nadział się na kontrę, po której piłkę w bramce umieścił Patryk Błaszczuk. Obrońcy tytułu w 40 min złapali jeszcze kontakt po drugiej bramce Szyjduka, jednak za moment kropkę nad „i” pewnym strzałem lewą nogą postawił Rafał Stępień. Kawał dobrego widowiska i końcowy sukces Moore.
Szczęśliwe zwycięstwo w zaległym meczu 10. kolejki odniosła ZiP Kalina. Drużyna Jakuba Marczuka zdobyła gola na wagę trzech punktów w ostatniej akcji meczu. Dokonał tego Kacper Wiktorek, dla którego był to drugi gol w tym meczu. Wcześniej trafił na 2:1 w 38 min, ale Perła zdołała wyrównać na 2:2 po golu Michała Nurzyńskiego. Na pewno nie był to mecz bramkarzy. Jedyny gol w pierwszej połowie obciąża konto Krzysztofa Flisa, który dał się przelobować swojemu vis-a-vis, Marczukowi. Popularny „Kubson” zawalił za to przy wyrównującej bramce Mateusza Krzywanowskiego. Nie interweniował, sądząc, że piłka minie bramkę. Ta jednak odbiła się od słupka i zatrzepotała w siatce. Obie ekipy stworzyły niewiele ciekawych akcji, a o wygranej ZiP przesądził przede wszystkim łut szczęścia i Wiktorek, który w kluczowych momentach tego meczu był zawsze tam, gdzie być powinien.
Po raz drugi w tej rundzie Neo było o krok od zdobycia punktu. Nie udało się z Marmotą, nie udało się także z Fabryką Formy. Do przerwy zapowiadało się na pewne zwycięstwo Fabryki, która prowadziła 4:2, ale Neo zaprezentowało hart ducha i ambicję. Gole Antona Ramaniuka i Andreia Lazarchuka pozwoliły wyrównać stan meczu. Zwycięską bramkę w 36 min zdobył Jakub Leszcz.
Wściekłe Psy wypuściły z rąk punkty w meczu z Bosko. Drużyna Adama Bratkowskiego prowadziła do przerwy 2:1, a potem nawet 3:1 po drugim golu Abdallaha Soumy. Bosko do roboty zabrało się w końcówce. W 33 min Daniel Mróz zdobył gola kontaktowego, a potem w ciągu minuty Denys Braslavets wyrównał, a następnie trafił na 4:3. Po dwóch minutach hat-tricka skompletował Mróz i było 5:3. „Wściekli” nie złożyli broni – druga bramka Dawida Mazuruka pozwoliła wierzyć do końca w korzystny rezultat, ale na wierze się skończyło.

I LIGA
Bardzo cenne trzy oczka zainkasowało MW Lublin. Team Marcina Roczniaka ograł znajdujące się w dołku Mat-Geo. Już w 3 min to właśnie drużyna Mateusza Rewerskiego wyszła na prowadzenie, a spokojny strzał oddał Marcin Polski. Mat-Geo wyrównało w 12 min za sprawą aktywnego Wojciecha Czernickiego. W 16 min debiutujący w nowych barwach Mateusz Siedlecki zaskoczył wysuniętego Krzysztofa Gustawa. Zrobiło się 2:1. Po chwili Mat-Geo wyrównało. Zagranie z bocznej strefy boiska miał sfinalizować Patryk Kowalczyk, ale wyręczył go obrońca MW – Kamil Dębicki. Końcówka należała do biało-niebieskich. W 23 min na 3:2 trafił Czernicki, a minutę później piłkę do pustej bramki po kontrze wbił Tomasz Dąbrowski. Na domiar złego dla Mat-Geo w 25 min za ratunkowe zagranie ręką poza polem karnym czerwoną kartkę obejrzał Gustaw. W kontekście tego meczu nie zmieniło to niczego, ale popularny „Gucio” będzie musiał odpocząć w najbliższym ligowym meczu, a to może zrodzić problem.
Grający bez zmienników Wolcar poległ w starciu z APP Energy. W pierwszej połowie na gole Piotra Szewczyka i Jarosława Komarzeńca odpowiedział Daniel Sekuła, który efektowną główką dał Wolcarowi nadzieję. Pięć minut po przerwie Krystian Kołodziejski dzióbnął piłkę przed wychodzącym z bramki Jakubem Kozakiem i doprowadził do remisu. Odpowiedź APP Energy była najlepsza z możliwych. Szewczyk przymierzył przy dalszym słupku i było 3:2. W 23 min Piotr Chęć wykorzystał błąd Piotra Ćwiklińskiego i trafił na 4:2. Pieczęć na zwycięstwie ekipy Rafała Misztala postawił Komarzeniec, który sfinalizował koronkową akcję całej drużyny. W końcówce Komarzeniec do dwóch goli mógł dołożyć asystę, ale w dogodnej sytuacji skiksował Misztal.
Ciekawie układało się spotkanie Widoku z Ekipą 666. Początek należał do Widoku. Kilka zmarnowanych okazji i wreszcie gol na 1:0 najaktywniejszego Mateusza Szafrańskiego. Potem przez długie minuty Widok spokojnie utrzymywał prowadzenie, a „Piekielni” niekoniecznie próbowali odrobić straty. Gdy jednak Bartłomiej Knosala ładnie obrócił się z rywalem na plecach i podwyższył na 2:0, Ekipa musiała ruszyć do przodu. I zrobiła to bardzo dobrze. W 21 min Mateusz Woś strzelił bramkę kontaktową, a minutę później debiutant w zespole, Tomas Butkevic, trafił na 2:2! Pewne wydawałoby się prowadzenie Widoku było już nieaktualne. Ale w 25 min najsprytniejszy w polu karnym rywali okazał się Łukasz Knosala. Dzióbnął piłkę przed obrońcą i wbił ją do bramki, obok bezradnego Pawła Tęsnego. Tego prowadzenia Widok już nie stracił.
W pierwszym meczu Malagenii z SAABiX-em wszystko rozstrzygnęło się na samym początku, kiedy to SAABiX strzelał rywalom gola za golem. Teraz sytuacja była zgoła odmienna. Malagenia długo potrafiła bronić się przed szarżami przeciwników, ale ci w końcu rozwiązali worek z bramkami. W 11 min do siatki trafił Mateusz Gawryszczak. Kolejne sześć goli lider pierwszoligowej tabeli dorzucił w drugiej połowie. Skończyło się więc rezultatem 7:0. Hat-trick Gawryszczaka, dublet Pawła Palucha i po golu Sebastiana Sztejno oraz Jakuba Sobieszka.
W inauguracyjnej kolejce Zon Admina złoiła skórę Granitowi II, wygrywając aż 7:1. W miniony piątek bychawianie wzięli srogi rewanż i pokonali drużynę Tomasza Maciąga 7:0! Bohaterem meczu był Kamil Sikora, autor pięciu bramek dla Granitu. Pozostałe dwa trafienia zanotowali Wojciech Migryt i Artur Frączek.

II LIGA
Mecz 2 Be Bio z Ułanami, czyli spotkanie na szczycie II ligi, rozkręcało się długo jak film o facecie w łódce. W końcu jednak doczekaliśmy się bramek. Zaczęli Ułani, a konkretnie Jakub Łupina. Dwie minuty później Jan Nowosad podwyższył na 2:0. Po kolejnych dwóch minutach „Jagódki” wróciły do gry, a na listę strzelców wpisał się niezawodny Grzegorz Kutrzepa. Kropkę nad „i” w szeregach Ułanów postawił Nowosad. To była 10. z rzędu wygrana drużyny Dawida Szatkowskiego, która pozwoliła zostać samodzielnym liderem tabeli.
Po raz drugi z rzędu nie zagrał Homer. Tydzień temu mecz walkowerem poddało You Can Dance, a tym razem Jutrzenka, dla której także oznacza to znalezienie się na krawędzi pożegnania z rozgrywkami.
Tylko jeden gol padł w rywalizacji Inży z 4tym Piętrem. Obie ekipy miały swoje okazje, ale więcej Inża, więc wygrana drużyny z Inżynierskiej wydaje się zasłużona. Bramkę na wagę trzech oczek strzelił w drugiej połowie Mateusz Umer.
Teatr jednego aktora. Tak należałoby określić drugą połowę meczu Promilu z DomLublin.pl. Do przerwy było 0:0, ale wtedy do akcji ruszył Kamil Jurczak. Zdobył cztery bramki i całkowicie pozamiatał kwestię zwycięstwa w tym meczu. DomLublin walczyło jak mogło, ale bez nominalnego bramkarza ciężko liczyć na sukces.
Z liga żegna się You Can Dance. Drużyna piłkarsko bardzo ciekawa, ale organizacyjnie na Orliku nie podołała. Szkoda. Darmowe trzy punkty tym razem na konto Robimy Marketing.
Kolejkę zamykało sobotnie spotkanie Mariolu z GOL-asami, toczące się w czerwcowym skwarze. Mariol rozpoczął z bardzo wysokiego „C”, obejmując prowadzenie po 25 sek. Po pięciu minutach było już 3:0, a Michał Laprus miał na koncie hat-tricka. Do przerwy Mariol prowadził 4:0, ale po zmianie stron drużyna Krzysztofa Mrozika spuściła z tonu. Tę odsłonę wygrały GOL-asy, ale tylko 2:1, co złożyło się to łącznie na wynik 5:2. Gdyby GOL-asy grały w pełnym składzie, a nie zmontowaną ledwo co szóstką graczy, być może mielibyśmy więcej emocji.

III LIGA
Concentrix A w pierwszych 10 meczach sezonu uzbierał punkt… ujemny. Nikt nie przypuszczał zatem, że w pierwszym spotkaniu rundy rewanżowej ekipa ta ogra czołową drużynę III ligi, a więc Billennium. A jednak! Nie dość, że Concentrix wygrał ten mecz 5:2, to jeszcze było to zwycięstwo w pełni zasłużone. „Informatycy” grali wyjątkowo nieporadnie w defensywie, zresztą już po raz kolejny, bo tydzień temu taki sam festiwal radosnej twórczości zaprezentowali w meczu z Capital Nieruchomości. Po dwa gole strzelili Adam Aina i Krzysztof Kozak, a jednego Bartłomiej Woszczek. W drugiej połowie Billennium doskoczyło w pewnym momencie na jedną bramkę różnicy po trafieniach Tobiasza Kaciuczyka (bezpośrednio z rzutu rożnego) i Artura Harasima. Na nic to się jednak zdało. Concentrix był tego dnia po prostu lepszy, a zawieszony za kartki Dawid Kurkiewicz bezradnie z boku przyglądał się poczynaniom swoich kolegów.
Niewiele ciekawego działo się w meczu Midasa z Szukamy Sponsora. Trenerzy piłkarscy zwykli nazywać takie spotkania mianem typowego meczu walki. Z tego chaosu narodził się tylko jeden gol – zdobył go w 24 min Konrad Lis. Jego ładne uderzenie było warte 3 punkty. Zespół Szukamy Sponsora kończy już trzeci kolejny mecz na zero z przodu.
Podział punktów w rywalizacji TRANS-AUDYT.pl vs Va Bank. Do przerwy to „Bankowcy” byli bliżej wygranej, a bramkę na 1:0 zdobył Marcin Łaguna. Strzał z trudnej pozycji i warto pochwalić strzelca. Pochwalić warto też Bogdana Lembrycha, który niedługo po przerwie w ciągu zaledwie minuty zdobył dwie bramki. „Transportowcy” nie utrzymali jednak prowadzenie. Mocny strzał Łukasza Szlachetki z rzutu wolnego przy drobnym rykoszecie zaskoczył Artura Gułkowskiego.
Nie było niespodzianki w meczu BIGOS-u z Essenzą, choć w końcówce zrobiło się ciekawie. Essenza prowadziła do przerwy 2:0, ale zaraz po zmianie stron Bartłomiej Czarnota dał sygnał do odrabiania strat. Zamiast odrabiania strat było ich powiększenie, bo w 20 min Artur Brzezina strzałem przy bliższym słupku zaskoczył Piotra Błacha, a minutę później w sytuacji sam na sam piłkę przed bramkarzem „Kapuścianych” dzióbnął do bramki Piotr Wojciechowski, strzelając swoją drugą bramkę w tym meczu. Ale mylił się ten, kto myślał, że to już gem, set i mecz. Paweł Lizun mocnym, sytuacyjnym strzałem przywrócił BIGOS-owi wiarę, a w 24 min Łukasz Raczkowski strzelił bramkę kontaktową. Mało tego, nonszalancka gra Essenzy w ostatnich sekundach mogła jeszcze skończyć się utratą kolejnej bramki, ale finalnie drużynie w czarnych strojach się upiekło.
Długo trwało kruszenie muru drużyny Capital przez Królewskich. Wyżej notowany zespół Marcina Dobrzyńskiego przeważał, ale gola zdobyć nie potrafił. W końcu w drugiej połowie impas przełamał właśnie Dobrzyński, który wcześniej nie miał swojego dnia, choć był bardzo aktywny. Trzy minuty później na raty akcję pod bramką Macieja Kusego sfinalizował Damian Stachyra. W ostatniej akcji spotkania wynik na 3:0 ustalił Dobrzyński. Capital próbował grać na Marka Staniaka, ale szarże jednego zawodnika to było za mało.

IV LIGA
Po raz drugi w tym sezonie walkowerem przegrywa Concentrix B. Ta sympatyczna drużyna musi uważać – kolejna taka wpadka oznaczać będzie pożegnanie z rozgrywkami. Darmowe trzy oczka zanotowało Castel Gandolfo.
W słabej formie jest LSM. We wtorkowy wieczór drużyna Michała Mazurka wysoko przegrała z Husarią, tracąc wszystkie cztery bramki w końcówce meczu. Wcześniej oglądaliśmy typowy, czwartoligowy mecz, w którym trudno było wskazać stronę przeważającą. Piorunująca końcówka Husarii przesądziła jednak o wyniku. Dwa gole strzelił Bartłomiej Białecki, a po jednym Robert Steć i Łukasz Litwiniuk.
OIRP nie dał sobie szans na skuteczną rywalizację w meczu z liderem tabeli, Mentozą. Zebranie na takiego przeciwnika ledwie piątki graczy to piłkarskie samobójstwo. Mimo walecznej i całkiem rozsądnej postawy, „Radcowie” przegrali 0:4. W końcu Marcin Banach zmarnował szansę na zniwelowanie strat, marnując rzut karny. Gole dla zwycięskiej ekipy strzelali: Adrian Waszyński, Jakub Kołodziej, Kamil Wędrocha i strzelec bramki samobójczej, Patryk Łysakowski.
Skromne zwycięstwo 1:0 odniósł Klastmed, który pokonał zamykający tabelę Top Team. Prowadzenie udało się uzyskać szybko, ale potem świdniczanie prosili się o kłopoty. Rywale mieli całkiem sporo szans na wyrównanie, ale brakowało im zimnej krwi pod bramką Zbigniewa Wolskiego. Klastmed wygrał, ale sami zawodnicy po meczu nie byli zadowoleni ze swojej postawy, bo wiedzieli, że Top Team zasłużył co najmniej na punkt. Zwycięską bramkę strzelił Krystian Kowalczyk.
Olimp wrócił na zwycięską ścieżkę, a to w dużym stopniu dzięki Karolowi Wróblowi. Ostatnio strzelił on wszystkie cztery bramki w meczu ze Świeżakami, a w czwartek miał swój spory udział w pokonaniu 6:1 Patatajów. Poza hat-trickiem Wróbla na listę strzelców wpisali się jeszcze Maciej Kowalski, Marcin Pawłasek i Adam Mireński. Ten ostatni urządził sobie slalom gigant między zawodnikami drużyny przeciwnej i po jego bramce ręce same składały się do oklasków. Honorową bramkę dla drużyny Łukasza Rusińskiego zdobył przy biernej postawie defensywy Olimpu Paweł Kurowiak.
Remisem zakończył się piątkowy mecz Świeżaków z Sokołem. Drużyna Świeżaków objęła prowadzenie w 10 min za sprawą Andrzeja Różyckiego. Kilka chwil po przerwie wyrównał Paweł Mąka. Choć były okazje do zmiany rezultatu, to na tym się skończyło.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.