Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (627)



Do finiszu sezonu już tylko trzy kolejki. Tylko kataklizm mógłby odebrać tytuł mistrzowski ekipie Moore. Na to się nie zanosi. Wszystko wskazuje na to, że w ostatnich kolejkach tlyko w II lidze czeka nas bardzo interesująca walka o mistrzostwo, bo w pozostałych klasach rozgrywkowych liderzy mają komfortową sytuację.

EKSTRALIGA
Ogromną niespodziankę sprawiła Fabryka Formy, która grając bez rezerwowych potrafiła postawić się Adampolowi. Kluczem do wygranej była bardzo solidna postawa defensywy, dobre interwencje Pawła Smolińskiego w bramce i odrobina szczęścia, jak wtedy, gdy Paweł Szyjduk z przewrotki trafił w słupek. Wynik po dość przypadkowej sytuacji otworzył Piotr Wójtowicz i Fabryka objęła prowadzenie, którego nie oddała przez ponad 20 minut. Po kontrataku wyrównał w 28 min Paweł Jabłoński. Zanosiło się na to, że „Piekarze” przechylą losy meczu na swoją stronę, ale Fabryka nie miała zamiaru im tego ułatwić. Wręcz przeciwnie – w 34 min z woleja piłkę w bramce umieścił Grzegorz Czerniak i – jak się później okazało – dał drużynie w czerwonych koszulkach zwycięstwo. Adampol dopuszczał do niespodziewanie dużej liczby sytuacji pod własną bramką i któraś z nich musiała się w końcu zemścić.
Z mistrzowskiej ścieżki nie zbacza Moore. Drużyna Marcina Urbana nic nie robiła sobie z silnego składu ZiP Kaliny i po prostu bardzo pewnie zainkasowała kolejne trzy punkty. Wynik otworzył w swoim stylu Piotr Pacek, oddając płaski strzał lewą nogą. Tuż przed przerwą na 2:0 podwyższył Maciej Sebastianiuk. Druga połowa to przede wszystkim show Packa, który skończył ten mecz z „karetą”. Swoją drugą bramkę zdobył też Sebastianiuk, ale i Kalina dwukrotnie się odgryzła za sprawą Krystiana Iwaniuka i Mateusza Misztala. To był dobry mecz, ale lider tabeli wyraźnie panował na boisku.
W środę ZiP Kalina rozgrywała zaległy mecz z Politechniką Lubelską. Faworytem byli podopieczni Andrzeja Kurysa, którzy walczą o podium ligi. Jednak od początku na boisku rządziła ekipa Jakuba Marczuka. Rządziła niepodzielnie, do tego stopnia, że po kwadransie gry było 5:0!! „Polibuda” odgryzła się dwoma trafieniami, które dawały jeszcze jakąkolwiek nadzieję na pogoń po zmianie stron. Ale pogoni nie było. Wprawdzie gra nieco się wyrównała, to jednak wciąż Kalina dominowała. Bramki dorzucili Mateusz Misztal i Krystian Iwaniuk, dla których były to dublety. Politechnika strzeliła jeszcze gola nr 3, co w niewielkim stopniu poprawiło nastroje w zespole. Szanse na medal wciąż są spore, ale bez pokonania KS Marmoty w poniedziałek może się okazać, że w grę wchodzi tylko brąz.
Bardzo dobre spotkanie w środę zagrało Bosko. Ekipa w błękitnych strojach ograła Pad-Bud, który bodaj po raz pierwszy w tej rundzie wystąpił w niemal najmocniejszym składzie. Na nic się to zdało, bo to Bosko było lepiej usposobione i lepiej radziło sobie na śliskiej murawie. Wynik w 5 min otworzył Volodymyr Trokhymchuk. Na 2:0 podwyższył Bogdan Savich. Pad-Bud odgryzł się ładną bramką Bartłomieja Wazelina, ale momentalnie cios nr 3 zadało Bosko, a konkretnie Patryk Pożak. Gdy na początku drugiej połowy na 4:1 podwyższył Dzmitry Kobzeu, jasne stało się, że Pad-Budowi będzie bardzo trudno o punkty. Mimo wielu prób z obu stron, rezultat przez kolejnych blisko 20 minut nie uległ zmianie. Na plus obaj bramkarze, na minus skuteczność napastników. Sam Daniel Mróz powinien zdobyć w tym spotkaniu kilka bramek.
Prawnicze derby Ipso Iure – Wściekłe Psy rozkręciły się po przerwie, bowiem pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Wynik otworzył Krystian Okoniewski. Wydawało się, że Ipso Iure kontroluje przebieg meczu, ale potem w ciągu minuty Wściekłe Psy wyprowadziły dwa ciosy. Szczególnie bolesny był ten pierwszy, bo gola rywalom sprezentował Andrzej Ciołek. Teraz to Ipso Iure musiało gonić wynik, ale sprawy nabrały naprawdę błyskawicznego obrotu. Mariusz Adamczyk trafił głową na 2:2, a niedługo potem Okoniewski na 3:2! Zwieńczeniem ciekawej drugiej połowy była przepiękne bramka Adamczyka w samo okienko, która przypieczętowała wygraną Ipso Iure. Ekipa Marka Zugaja miała przewagę optyczną, ale warto zauważyć, że w pierwszej połowie lepsze okazje na zdobycie gola mieli „Wściekli” – dwukrotnie trafiali w słupek.
Piątkowe spotkania Ekstraligi nie przyniosły specjalnej dramaturgii. Najpierw Marmota wysoko pokonała Neo, ocierając się o „dwucyfrówkę”. A skoro Marmota wysoko wygrywa, to w ciemno można obstawiać, że dużo goli strzelił Bartłomiej Barwiak. I tak oczywiście było po raz kolejny – do swojej gigantycznej kolekcji trafień dorzucił tym razem sześć kolejnych. Pozostałe bramki strzelali Przemysław Hajkowski, Piotr Stajszczak i Krzysztof Wójcik dla zwycięzców oraz Franciszek Błaszczak (dwie) i Karol Chmura dla pokonanych.
Politechnika rozbiła Perłę 8:0. Trudno marzyć o korzystnym wyniku, gdy na dzień dobry fatalny błąd popełnia bramkarz i po 100 sekundach gry jest 1:0 dla rywali. Mateusz Bednarski wykorzystał prezent od Krzysztofa Flisa, który zakiwał się praktycznie sam ze sobą. Bednarski skończył ten mecz z hat-trickiem, ale przebił go kolega z Sokoła Konopnica i Politechniki – Tomasz Kisiel. Ten strzelił aż cztery bramki. Bednarski też miałby karetę, gdyby nie zmarnował rzutu karnego. Tomasz Prasnal, trener klubu z Konopnicy, mógł z zadowoleniem śledzić poczynania swoich podopiecznych. Listę strzelców uzupełnia Franciszek Futrzyński, a jak zwykle kilka świetnych parad zanotował Władysław Śniżko.

I LIGA
Piękne trafienie Wojciecha Czernickiego w końcówce spotkania przesądziło o wygranej MW Lublin z Ekipą 666. Wcześniej w protokole meczowym widniał rezultat 1:1. Na bramkę Tomasza Dąbrowskiego po strzale głową w pierwszej połowie odpowiedział po przerwie Paweł Żmijan. „Piekielni” mieli kilka okazji, by zdobyć zwycięskiego gola – najlepszą zmarnował Maciej Krukowski. Zemściło się i to MW Lublin wygrało, co w perspektywie całego meczu można uznać za rezultat sprawiedliwy.
SAABiX jest już jedną nogą w Ekstralidze. We wtorkowy wieczór drużyna Grzegorza Wilczka pokonała Mat-Geo, choć do przerwy mieliśmy wynik 0:0. W 17 min sportową postawą wykazał się Krzysztof Gustaw, który przyznał, że rywalom należy się rzut rożny. Tym razem uczciwość została skarcona – SAABiX wykonał rzut rożny, a Damian Czubacki trafił do siatki. Worek się rozwiązał. Minutę później Czubacki podwyższył na 2:0, a niedługo potem Sebastian Sztejno na 3:0. Bramka Mateusza Rewerskiego przywróciła jeszcze cień nadziei ekipie Mat-Geo, ale niedługo potem wynik ustalił Kamil Ciosek.
W dobrej formie jest APP Energy. Drużyna Rafała Misztala ograła Granit II Bychawa i zachowała jeszcze matematyczne szanse na baraż. Lepiej mecz zaczął jednak Granit. Jakub Szymala próbował zaskoczyć wysuniętego przed bramkę Adriana Kuleszę. Jego strzał nie zmierzał w światło bramki i tylko to uratował interweniującego za polem karnym bramkarza przed czerwoną kartka. Jednak rzut wolny zakończył się egzekucją – Szymala trafił idealnie w „mysią dziurę”. Potem jednak do głosu doszło APP Energy. Wyrównał Jarosław Komarzeniec, a już minutę później na 2:1 trafił Piotr Szewczyk. Gola na 3:1 po zmianie stron zdobył Mirosław Cioch. Granit przeważał, ale nadziewał się na świetnie zorganizowaną defensywę rywali i nie był w stanie nic zrobić. Strzały z dystansu dobrze parował Kulesza, rehabilitując się za sytuację z 4. minuty.
Na remis mecz dwóch walczących o utrzymanie w I lidze ekip, czyli Widoku i UPL. Oba gole padły po przerwie. Pierwszy zaraz po wznowieniu gry. Bartłomiej Knosala dostrzegł wychodzącego na wolne pole Łukasza Ożgę i zagrał mu fenomenalną piłkę, której nie powstydziły się nawet Leo Messi. Ożga okazji nie zmarnował. Od tego momentu Widok był jednak w głębokiej defensywie, a starania UPL przyniosły skutek – Bartosz Suchanowski uczcił swoje 35. urodziny golem na 1:1. Remis nie zadowolił żadnej ze stron, ale czasem tak bywa.
Spotkanie Wolcaru z Malagenią prowadzone było w dość wolnym tempie i można było odnieść wrażenie, że podział punktów zadowoli obie strony. I do przerwy było 1:1 po golach Wojciecha Kopecia i Andriy’a Melnyka. W drugiej połowie wyższy bieg wrzucił jednak Wolcar. Po dwóch golach Antoniego Mietelskiego zrobiło się 3:1. Malagenia ripostowała trafieniem Macieja Łosia, ale zwycięstwo Wolcaru, bardzo możliwe, że na wagę utrzymania, przypieczętował Michał Walczak.

II LIGA
Spore problemy kadrowe we wtorek miała ekipa Robimy Marketing i nic dziwnego, że walczący o awans Promil wykorzystał to bez litości. Drużyna Rafała Goździewskiego wygrała 6:0, a połowę łupu bramkowego zapewnił będący w dobrej formie Michał Wójtowicz. Dublet dorzucił Grzegorz Góral, a listę strzelców uzupełnił Kamil Jurczak. Dopóki starczyło sił, „Marketingowcy” trzymali się naprawdę nieźle, ale potem nie było już o czym mówić.
W środę II liga rozgrywała zaległości sprzed tygodnia. Ułani mieli mocno ułatwione zadanie, bo DomLublin przybył na mecz w pięcioosobowym składzie. Oznaczało to niemal pewną egzekucję i nie inaczej się skończyło. Gdyby Ułani wykazali większą wolę strzelania goli oraz wyższą skuteczność, pewnie pękłaby „dwucyfrówka”, a tak skończyło się rezultatem 7:0, w którym najmocniej partycypowali autorzy dubletów – Remigiusz Baran i Jan Nowosad.
W meczu dwóch drużyn środka tabeli górą Mariol, który rywalizował z Robimy Marketing. W 2 min meczu padły dwa gole. Na trafienie Arkadiusza Dąbrowskiego błyskawicznie odpowiedział Bartłomiej Małek. Na kolejne gole poczekaliśmy ponad kwadrans. Prowadzenie Mariolowi zapewnił Krzysztof Mrozik. On także trzy minuty później podwyższył na 3:1. Po kolejnych trzech minutach można było stwierdzić, że na 100% komplet punktów zabierze ze sobą drużyna w czerwonych koszulkach – gola na 4:1 zdobył Mateusz Bagijew. W końcówce straty Robimy Marketing zmniejszył jeszcze Kamil Balcerek, ale to już raczej marne pocieszenie.
Bez emocji w starciu Homera z 4tym Piętrem. Do pewnego momentu „Nieruchomościowcy” trzymali się dzielnie. W 22 min przegrywali „tylko” 0:3, ale w końcówce Homer zrobił im jesień średniowiecza, dobijając do dwucyfrówki! Królem polowania został Damian Ścibior, strzelec sześciu goli! Dublety dorzucili Gabriel Parada i Marcin Niećko.
Łatwo zwycięstwo nad grającym po raz kolejny w pięcioosobowym składzie DomLublin.pl odniosła ekipa GOL-asów. Mariuszowi Kędrze i spółce przypominamy, że to liga szóstek, a nie piątek. A tak zupełnie poważnie – mimo kadrowych kłopotów ekipa Kędry powalczyła dzielnie, a sam kierownik zdobył nawet gola. GOL-asy do przerwy prowadziły 2:0, ale w drugiej połowie wrzuciły ciut wyższy bieg i skończyło się wynikiem 6:1, w którym największy udział miał Hubert Małyszka, autor hat-tricka.

III LIGA
Szukamy Sponsora stoczyło zacięty bój z Concentrixem A. Ci drudzy szybko objęli dwubramkowe prowadzenie, ale zespół Michała Pszczoły zdołał wrócić na właściwe tory. Kontaktowego gola zdobył Paweł Szelchauz. Druga połowa rozpoczęła się od kapitalnego trafienia Adama Ainy, dla którego był to już drugi gol w tym meczu. Odpowiedź Szukamy Sponsora? Wcale nie gorsze uderzenie Mateusza Rybińskiego. Ten sam zawodnik cztery minuty później sytuacyjnym strzałem szpicem buta doprowadził do remisu! O zwycięstwie Concentrixu przesądził rzut rożny w ostatniej minucie meczu. Piłka po zagraniu z kornera odbiła się od słupka i wylądowała pod nogami Krzysztofa Kozaka. Ten bez namysłu huknął i trafił za 3 punkty!
Już w 2 min meczu Transaudytu z Billennium piłkę w bramce głową umieścił Bogdan Lembrych. Billennium nie czekało długo z ripostą – gol Dawida Kurkiewicza i było 1:1. W 7 min pechowo piłkę do własnej bramki kopnął Artur Harasim, ale znów odpowiedział Kurkiewicz, który znów wykorzystał niepewną interwencję Artura Gułkowskiego. „Transportowcy” po raz trzeci wyszli na prowadzenie po rzucie wolnym Michała Stypułkowskiego, ale i na to „Informatycy” znaleźli odpowiedź – tym razem trafił Adrian Kalita. Druga połowa należała już do Billennium. Gola na 4:3 zaraz po przerwie zdobył Kurkiewicz, kompletując hat-tricka, a o losach meczu definitywnie rozstrzygnął „samobój” Michała Gacy na minutę przed końcem.
Va Bank nie rezygnuje z gry o baraż. „Bankowcy” lubią dodatkowy mecz w cenie ligi, więc nic dziwnego, że starają się o to. Tym razem byłby to jednak baraż o awans, a nie o utrzymanie. We wtorek zespół Wojciecha Goneta pokonał PKS BIGOS. W pierwszej połowie jedynego gola zdobył Mateusz Kostkowski. Na początku drugiej połowy pechowo piłkę do własnej bramki skierował Paweł Lizun, który próbował ratować sytuację. Zamiast przejęcia piłki wyszedł jednak kiks. „Kapuściani” odpowiedzieli trafieniem Łukasza Raczkowskiego. To dodało im wigoru. Poszukiwanie gola na 2:2 rozpoczęło się z pełną intensywnością, ale zakończyło się fiaskiem – w ostatniej minucie młodszy z klanu Kostkowskich skarcił BIGOS i ustalił wynik meczu na 3:1.
Plaga Szczurów wypunktowała marnie spisującą się w ostatnim czasie drużynę Midasa. W pierwszej połowie rywali „napoczął” wracający do gry po kontuzji Marcin Pszenniak. Druga połowa to dublet Kamila Myka, ustrzelony w przeciągu minuty. Midas miał sporo sytuacji, ale nie udało się pokonać Daniela Borzęckiego, który z konieczności stanął między słupkami i spisywał się naprawdę bardzo dobrze.
Kto ostrzył sobie zęby na szlagierowy mecz OBI z Królewskimi ten srogo się zawiódł, bowiem drużyna Marcina Dobrzyńskiego miała ogromne problemy kadrowe. Zebrała tylko szóstkę graczy, z czego jeden dotarł spóźniony i wszedł na boisko już przy stanie 0:2. Skończyło się porażką 0:4, ale duża w tym zasługa kapitalnie spisującego się Patryka Włodarczyka. Gdyby nie multum dobrych interwencji tego golkipera, rozmiary zwycięstwa OBI byłyby znacznie wyższe. Koniec końców najważniejsza jest jednak wygrana, a ta dzięki trafieniom Tomasza Szumilaka, Emila Mackiewicza, Adriana Fryszkowskiego i wszędobylskiego Krzysztofa Boguty wpadła na konto lidera.
Capital wygrał zacięte spotkanie z Essenzą i na pewno nie musi się już martwić o ligowy byt. Dublet w pierwszej połowie zanotował Marcin Kanadys, który świetnie wczuł się w rolę snajpera. Usilne próby Essenzy, by doprowadzić do emocji w tym meczu, w końcówce przyniosły efekt. Gola na 1:2 zdobył Mateusz Pogoda i do samego końca Capital musiał bronić trzech oczek jak niepodległości. Udało się.

IV LIGA
Klastmed poniedziałkowym zwycięstwem ze Świeżakami zapewnił sobie 2. miejsce w IV lidze. Ekipa ze Świdnika skutecznie wypunktowała błędy rywali, choć samo spotkanie było dość wyrównane. W roli kata Świeżaków wystąpił Daniel Arciszewski, autor wszystkich trzech bramek. Umiejętne odnajdywanie się w polu karnym okazało się kluczem do sukcesu.
Dość niespodziewanie przegrał trzeci w tabeli Olimp. Zespół Marcina Iwana musiał uznać wyższość LSM. W 6 min na strzał zza pola karnego zdecydował się Łukasz Romaniuk, a zasłonięty Andrzej Gontarz skapitulował. Kilka minut później błąd popełnił Daniel Nowosad – stracił piłkę na rzecz Adama Moryca, ten dograł do Marcina Gałata, a ten ze stoickim spokoju umieścił piłkę w bramce. Dwie minuty po przerwie LSM ukłuł po raz trzeci, a po raz drugi w roli snajpera wystąpił Romaniuk. Olimp nie złożył broni. Minutę później Karol Wróbel na raty trafił do bramki, choć Kamil Siczek robił co mógł, żeby do tego nie dopuścić – najpierw przestrzelił w prostej sytuacji, a potem stojąc na linii bramkowej zablokował pierwszy ze strzałów Wróbla. Gol na 1:3 nie był początkiem odrabiania strat. LSM nie pozwolił sobie na więcej strat i zasłużenie dowiózł prowadzenie do końcowego gwizdka.
Mentoza swoje. Nawet bez liderów – Kamila Wędrochy i Damiana Kucińskiego – zespół niedawnych zdobywców Pucharu Ligi znów odniósł zwycięstwo. Tym razem Mentoza w pokonanym polu pozostawiła Castel Gandolfo, po równo rozdzielając bagaż bramkowy na obie części gry. Trzy przed przerwą, trzy po przerwie. W ekipie Castel Gandolfo jako jedyny powalczył Tomasz Rzeszut, ale jego szarże nie zakończyły się bramkami. Dla Mentozy trafiali Jakub Węgrzyn (2), Jakub Cioć (2) oraz Maciej Klimek (1) i Bartosz Gawron (1).
Wreszcie zapunktował Concentrix B. Drużyna dowodzona przez Krystiana Szpyrę zagrała niezły mecz z Sokołem, a obu ekipom należało współczuć warunków, bowiem nad Politechniką rozpadał się rzęsisty deszcz. Trzy razy na bramki Concentrixu odpowiadał Kamil Marczyński, doprowadzając do remisów. Obejrzeliśmy kilka naprawdę ładnych trafień, całkiem przyzwoite tempo gry i remis 3:3 na koniec.
Top Team wykazał się postawą Fair Play, czekając kilka minut na spóźniających się graczy Husarii, dzięki czemu nie doszło do walkowera. Husaria bezlitośnie wykorzystała szansę od losu (i rywali). Wprawdzie jako pierwszy bramkę zdobył Paweł Dąbrowski, niezwykle ekspresyjnie celebrując gola lewą nogą jako rzadkość, to jednak później bohaterem rywalizacji był Konrad Tymberski. To on, trochę z niczego, wykorzystał błąd defensywy Top Teamu i doprowadził do wyrównania, a potem po przerwie zatańczył z przeciwnikami, a gdy mieli dość oddał skuteczny strzał zza pola karnego. Więcej bramek już nie padło. Duża w tym zasługa dobrze broniącego Michała Szposa. Top Team z gry zasłużył na przynajmniej punkt, ale w piłce not za styl nie ma.
Patataje nieczęsto wygrywają, ale w piątek zwycięstwo odniosły całkowicie zasłużenie, pokonując OIRP. Drużyna Radców w porównaniu z żywą i dynamiczną ekipą spod znaku czarnego konia ruszała się jak muchy w smole. Po dwie bramki zdobyli Dariusz Danilewicz i Jakub Czopek. Kontaktową, ale jak się później okazało również honorową bramkę dla OIRP zdobył Marcin Banach, który jako jedyny wykazywał sporą ochotę do gry.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.