"Wokół LAKP" (639)
Po majówkowej przerwie liga powróciła z dużą intensywnością, bowiem za nami nie tylko 8. kolejka, ale też większość meczów II rundy Pucharu Ligi. Działo się sporo, ale niestety niektórzy nie wrócili chyba jeszcze z urlopów, bo obrodziło walkowerami. A pod tym względem druga połowa kwietnia była akurat bardzo obiecująca...
PUCHAR LIGI
Klastmed zbyt późno zorientował się, że w poniedziałek czeka go pucharowa batalia z Sokołem. Skończyło się walkowerem.
Do skutku doszła za to rywalizacja LSM z 2 Be Bio, ale goli nie przyniosła. LSM to specjaliści od solidnej gry obronnej – udało im się nie stracić bramki w poprzedniej rundzie z ekstraligowym Pad-Budem, udało również z beniaminkiem I ligi. Team Michała Mazurka kwestię awansu rozstrzygnął w rzutach karnych. Pudło Adama Moryca z początku konkursu nie okazało się kluczowe, bowiem potem w ekipie „Jagódek” pomylili się Mateusz Maksymiec i Michał Kopeć.
Bez gry w III rundzie Pucharu Ligi znaleźli się jego ubiegłoroczni finaliści. Marmota na niecałą godzinę przed meczem otrzymała informację, że DHL nie dojedzie.
Wściekłe Psy zameldowały się w III rundzie po dość mało atrakcyjnym meczu z Malagenią. Spotkanie toczyło się w leniwym tempie, a o wygranej „Wściekłych” przesądziły przebłyski. W pierwszej połowie była to bramka Norberta Piotrowskiego, a w drugiej Pawła Włocha. W Malagenii szarpali Michał Wójtowicz i Paweł Nowakowski, ale nie wyszarpali nic konkretnego.
Z drobnych tarapatów wygrzebywać się musiał Widok, który mierzył się w środę z Essenzą. W 10 min nieporozumienie pomiędzy Cezarym Grzegorczykiem a Krzysztofem Stachyrą zakończyło się samobójem tego pierwszego. Po zmianie stron Widok przycisnął i wycisnął dwie bramki. Obie padły po dobrych, płaskich strzałach zza pola karnego. Najpierw na 1:1 Grzegorz Bogatko, potem na 2:1 Tomasz Madeja. Essenza postawiła rywalom trudne warunki, ale nie zdołała sprawić niespodzianki.
Kolejne pucharowe walkowery zanotowaliśmy w piątek. Ułani walkower z Mentozą zgłosili już kilka dni wcześniej. W dniu meczu o poddaniu meczu z Pokerem poinformowało też Mat-Geo.
W III rundzie Pucharu Ligi zameldował się Promil, który rywalizował z GOL-asami. Do przerwy było 2:0 dla ekipy Pawła Wieczorka, choć GOL-asy miały swoje dwie świetne szanse na bramki. Dały one drużynie w czerwonych strojach wiarę w końcowy sukces. W drugiej połowie dublet Adama Miąca pozwolił GOL-asom wyrównać i doprowadzić do rzutów karnych. W tych jednak ciut lepszy okazał się Promil, choć gol na wagę awansu Michała Olecha był bardzo szczęśliwy – piłka po interwencji bramkarza odbiła się od słupka i ledwo wtoczyła się za linię bramkową.
Osłabienia personalne nie pozwoliły Politechnice Lubelskiej nawiązać wyrównanej walki z LKMP Zon Admina. Beniaminek Ekstraligi wygrał 5:2, a wygrała mogła być jeszcze okazalsza, jednak w kilku 100% sytuacjach piłka nie wylądowała w bramce. Tutaj wyróżnił się szczególnie Marcin Orłowski, ale i tak ustrzelił dwa gole dla zwycięskiej ekipy.
Bosko walkowerem oddało mecz z Midasem. Trzecioligowcy zagrają w III rundzie pucharu.
Awans po rzutach karnych uzyskała drużyna LWA. W meczu przyjaźni z Plagą Szczurów ekipa z Lawinowej długo prowadziła 1:0 po bramce Damiana Irackiego, jednak tuż przed końcem meczu „Szczury” wyrównały – konkretnie zrobił to Adrian Lakutowicz, który świetnie wkomponował się w zespół, pokazując, że w młodości siła. Przy rzutach karnych to jednak nie młodość, a obycie i doświadczenie ma większe znaczenie. Młody Lakutowicz był jedynym, który zmarnował „karniaka” i Plaga Szczurów pożegnała się z Pucharem Ligi. LWA zagra zaś z Poker Teamem – wyzwanie z najwyższej półki trudności.
EKSTRALIGA
Pad-Bud postawił trudne warunki Adampolowi, ale koniec końców świdniczanie cieszyli się z wygranej. Przeciąganie liny w pierwszej połowie przerwał golem na 1:0 Marcin Szyjduk. Po przerwie do głosu doszedł jego młodszy brat. Paweł Szyjduk zdobył bramki na 2:0 i 3:0. Pad-Bud szarpał jak mógł, ale sposób na dobrze dysponowanego Patryka Skrajnowskiego znalazł dopiero w 35 min Patryk Grzegorczyk. Był to jednak gol na otarcie łez, bo na więcej strat Adampol sobie już nie pozwolił.
Pierwsze zwycięstwo w tym sezonie odniosło Bosko. W meczu Zon Adminą team Piotra Flisa zagrał konsekwentnie w tyłach i wykorzystywał nadarzające się okazje. Tak było w pierwszej połowie, gdy Denys Braslavets wpakował piłkę do bramki na 1:0. Jednak już trzy minuty później Michał Wasil wykorzystał swoją szybkość i wyrównał na 1:1, choć jego strzał pozostawiał wiele do życzenia. Bardzo ważna była bramka na 2:1, zdobyta przez Bogdana Savicha już w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Ukrainiec uderzył z rzutu wolnego tak precyzyjnie, że Adrian Siedlecki nie miał żadnych szans. Zon Admina szarpała i szukała okazji, ale defensywa Bosko kierowana przez Flisa nie pękała. W dodatku w 32 min z dystansu mocno uderzył Savich i zrobiło się 3:1. Sześć minut później Bosko wyprowadziło zabójczą kontrę – Braslavets w jej kluczowym momencie dograł do Jarosława Oleksiaka, a ten umieścił piłkę w bramce, pieczętując wygraną zespołu w niebieskich strojach.
Zaległy mecz Kaliny z SAABiX-em, który był zaplanowany na wtorkowy wieczór, zakończył się walkowerem. Kalina poddała się bez gry, oczywiście z powodu kłopotów kadrowych.
Marmota i Moore przystąpiły do szlagierowego meczu bez swoich najlepszych strzelców – Bartłomieja Barwiaka i Piotra Packa. Początek był dość wyrównany – jedna i druga strona miała swoje dobre okazje. W końcu po jednej z kontr Patryk Błaszczuk zakręcił defensywą „Świstaków”, a piłkę z najbliższej odległości do bramki dobił Maciej Sebastianiuk. Trzy minuty później i starania Marmoty przyniosły efekt, a gola na 1:1 zdobył Mateusz Chwedoruk. Niedługo później doszło do sytuacji, która naznaczyła pozostałą część meczu. Sebastianiuk, który od początku meczu skupił się na komentowaniu pracy sędziego, tym razem przesadził w swoich pretensjach po jednej z decyzji arbitra. W efekcie w ciągu kilku zaledwie sekund obejrzał dwie żółte kartki, a w konsekwencji czerwoną. Moore do końca meczu zmuszone było do grania w osłabieniu. Początek tego okresu to wyraźna przewaga Marmoty i w końcu gol Chwedoruka na początku drugiej odsłony. Gdy wydawało się, że ten mecz jest już w zasadzie rozstrzygnięty, Jarosław Walęciuk wyrównał precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego. Dwie minuty później Chwedoruk skompletował hat-trick i było już 3:2. Ostatni kwadrans to okres… wyrównanej gry. Choć Moore grało w osłabieniu, stworzyło pod bramką Rafała Brzezińskiego całe mnóstwo sytuacji. Golkiper Marmoty dwoił się i troił, ratując swoją ekipę. Pod drugą bramką też działo się sporo, jednak i Mateusz Dudek zanotował sporo udanych interwencji, a do tego kilka razy w sukurs przyszły mu słupki. Nie zmienia to faktu, że Marmota odniosła zwycięstwo, ale ostatnie minuty tego meczu były mocno wstydliwe dla teamu Adriana Mańko. Kandydat do gry o medale powinien w takich okolicznościach wygrać znacznie pewniej.
W czwartek odnotowaliśmy drugi walkower w tym tygodniu Ekstraligi – drugi z udziałem ZiP Kaliny. Czy zasłużona ekipa dwukrotnych mistrzów ligi uratuje się przed przedwczesnym końcem rozgrywek? Tego nie wiemy. Na razie wiemy, że Ipso Iure zainkasowało darmowe 3 oczka.
Nie doszedł do skutku zaplanowany na piątek mecz Politechniki z SAABiX-em. Istniało poważne zagrożenie, że spotkanie będzie musiało się toczyć w egipskich ciemnościach, więc organizator musiał zdecydować się na odwołanie meczu.
I LIGA
Neo zremisowało z Ułanami. Do przerwy na prowadzeniu był zespół Dawida Szatkowskiego. Aktywny Remigiusz Baran umieścił piłkę w bramce strzeżonej przez Marka Błaszczaka. W drugiej połowie szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na stronę Neo, bowiem najpierw na 1:1 trafił Franciszek Błaszczak, a potem na 2:1 Mateusz Woś. Wynik remisowy Ułanom uratował Dariusz Gołofit, który wykorzystał podanie Barana.
Po kiepskim początku sezonu, coraz lepiej wygląda Perła. W poniedziałek zespół „Piwoszy” ograł MW Lublin 2:1 po ciężkim, zaciętym spotkaniu. W końcówce pierwszej połowy Perła wykorzystała przestój w grze ekipy Marcina Roczniaka, zadając dwa ciosy – na 1:0 trafił Mateusz Krzywanowski, a na 2:0 Daniel Hulicz. Prawdziwe emocje zaczęły się po 19 min, gdy kontaktową bramkę strzelił Wojciech Czernicki. MW Lublin poczuło wiatr w żaglach, ale wszystkie próby spełzły na niczym i Perła utrzymała korzystny wynik do samego końca.
W meczu Widoku z Wściekłymi Psami wszystko co najciekawsze obejrzeliśmy po przerwie. W pierwszej połowie obaj bramkarze zaliczyli po jednej bardzo dobrej interwencji. Druga zaczęła się od kapitalnej bramki Łukasza Maja, który dostrzegł wysuniętego Tomasza Dańskiego i przelobował go strzałem z połowy boiska. Pięć minut później Marcin Kierepka wykorzystał przytomne prostopadłe podanie i sprytnie umieścił piłkę w bramce. Remis nie utrzymał się długo, bo już niecałą minutę później z dystansu przyłożył Bartłomiej Knosala, a piłka ugrzęzła niemal w okienku. I tym razem Wściekłe Psy zdołały się jednak odgryźć. Wyrzut z autu trafił do Norberta Piotrowskiego, który w jednym tempie zgasił piłkę i uderzył z woleja – kolejna bramka „palce lizać”. Spotkanie mocno się rozkręciło i można było oczekiwać kolejnych bramek. Jednak w końcówce Wściekłe Psy zmarnowały dwie okazje, by wyjechać z Rycerskiej z kompletem punktów – raz na drodze stanął Andrzej Chagowski, raz poprzeczka.
APP Energy było faworytem meczu z 2 Be Bio, ale długo nie potrafiło zaznaczyć swojej wyższości. Można powiedzieć, że w pierwszej połowie to wręcz beniaminek miał więcej z gry. Po przerwie ekipa „Energetycznych” zrobiła jednak swoje. Dublet Przemysława Namięty przedzieliła bramka Rafała Piwońskiego. 2 Be Bio w końcówce opadło z sił – to efekt gry bez rezerwowych i w dodatku z kuśtykającym Grzegorzem Kutrzepą, który wystąpił jedynie z konieczności.
Mentoza, gdy tylko złapie gaz, nie bierze jeńców. Tak było w środowy wieczór, w starciu z Mat-Geo. Od początku dzika karta pierwszej ligi podyktowała tempo, którego rywale nie wytrzymali. Wynik otworzył Damian Kuciński, a kolejne bramki dołożyli Kamil Wędrocha i Jakub Cioć. Po przerwie trafiał już tylko Kuciński, który finalnie skończył mecz z czterema bramkami na koncie. Gdyby nie kilka dobrych interwencji Marcela Kapuśniaka, rozmiary zwycięstwa Mentozy byłyby jeszcze wyższe.
Wolcar tylko na początku z Poker Teamem powalczył jak równy z równym. Przy stanie 1:0 dla „Karcianych” zespół Wolcaru miał kilka świetnych szans na wyrównanie, ale za każdym razem na wysokości zadania stawał Michał Pasztaleniec. Później Poker odjechał, strzelając kolejne bramki. Wielokrotni mistrzowie ligi przewyższali przeciwników kulturą gry i skutecznością, a królem polowania został Karol Strug, autor czterech trafień. Dwa gole dorzucił Sebastian Cieślak, jednego Grzegorz Góral, a honorową bramkę dla przegranych zdobył Valentyn Kozinskyi.
II LIGA
Skończyła się wyśmienita passa Transaudytu na „swoim” obiekcie przy Jagiełły. Przerwał ją zespół Robimy Marketing. Do przerwy było 1:0 po bramkach Mariusza Śledzia i Macieja Klińskiego. W 17 min piłkę we własnej bramce niefortunnie umieścił Michał Stypułkowski. Triumf „Marketingowców” przypieczętował w 23 min Amadeo Plamadeala. TRANS-AUDYT zagrał słabszy mecz, a szczególnie uwidoczniło się to w błędach golkipera, Artura Gułkowskiego, który do tej pory był ostoją „Transportowców”, ale tym razem zawiódł.
W meczu Homer – OBI liczyliśmy na duże emocje i bardzo wysoki poziom, bowiem obie ekipy prezentują się w tym sezonie świetnie. Poziom faktycznie był wysoki, ale emocji zabrakło. Homer od strzelenia pierwszej bramki w 8 min odjechał rywalom. Już do przerwy było 3:0. Po zmianie stron wydawało się, że OBI załapie się na granie, bowiem gola zdobył Emil Mackiewicz, ale był to jedynie przebłysk. Homer znów wcisnął pedał gazu i skończyło się pogromem 8:1. Po dwie bramki strzelili Damian Ścibior i Mateusz Stolarski, a pozostałe trafienia dla Homera zdobyli Robert Kazubski, Kamil Warecki oraz dwaj gracze OBI, pakując piłkę do własnej siatki.
Carmas wreszcie przerwał serię remisów. Zespół Michała Malinowskiego pokonał GOL-asy 2:0. Nie był to na pewno wybitny mecz żadnej ze stron. Carmas miał jednak więcej inicjatywy w ofensywie i zdołał trafić do bramki strzeżonej przez Piotra Roja po razie w każdej z połów. W pierwszej części zrobił to Kamil Rak, w drugiej Przemysław Małaj. Wydaje się, że gdyby „Golasy” dysponowały w tym dniu graczami takimi jak Marcin Beć czy Hubert Małyszka, wynik mógłby być korzystniejszy – np. remisowy, co w przypadku Carmasu wcale by nas nie zdziwiło.
Ciekawie toczyła się rywalizacja UPL z Glinianą. Początek należał do „Pokerzystów”, którzy już w 1 min objęli prowadzenie po bramce Bartosza Woźniaka. W 10 min Paweł Ogórek podwyższył na 2:0. Gliniana zerwała się do walki. Bramkę kontaktową z dużą pomocą rykoszetu zdobył Karol Ręba. W drugiej połowie z pomocą przyszedł za to Ireneusz Zygmunt, który sfaulował, powodując rzut karny. Ręba wykorzystał okazję i zrobiło się 2:2 UPL odzyskał jednak to, co stracił. W 24 min Bartosz Suchanowski dobił do bramki strzał jednego z kolegów. Wynik minutę później po solowej akcji ustalił Krzysztof Gap.
Bardzo łatwe zwycięstwo w piątkowy wieczór odniósł Mariol, który rozgromił DomLublin 8:2. Od początku przewaga zespołu w czerwonych koszulkach nie podlegała dyskusji, a kwestią otwartą pozostawały jedynie rozmiary wygranej. Skończyło się 8:2. Hat-trick ustrzelił Piotr Klimowicz, a akcje napędzał jak zawsze nieuchwytny dla defensywy rywali Piotr Woliński, który również dołożył dwie bramki. Warto odnotować również bramkę golkipera Mariolu, Marka Sowińskiego, który popisał się mocnym, płaskim strzałem z dystansu. DomLublin nie wrócił do domu z niczym dzięki dubletowi Tomasza Kulisza.
III LIGA
Essenza „przytuliła” darmowe trzy oczka, bowiem Midas poddał poniedziałkowy mecz bez gry.
Doszło do skutku za to wieczorne spotkanie Capital Nieruchomości z Szukamy Sponsora. W 5 min zespół Michała Pszczoły objął prowadzenia – gola zdobył Artur Karasek. Do wyrównania cztery minuty później doprowadził Marcin Kanadys. Zwycięstwo „Nieruchomościowcom” zapewnił w drugiej części spotkania Mateusz Boguszewski. Typowy mecz trzecioligowych średniaków, bez fajerwerków.
Dwie bramki obejrzeliśmy w meczu 4te Piętro – Ebe Ebe. Było to spotkanie spod znaku chaosu. W 9 min Konrad Banaś niechcący zmienił tor lotu piłki po dość kiepskim strzale rywala i zaskoczył swojego bramkarza. 4te Piętro wyszło na prowadzenie, ale utrzymało je jedynie dwie minuty. Ładne uderzenie Marcina Dacki w 11 min doprowadziło do stanu remisowego. Przez całą drugą połowę gole już nie padły. To głównie zasługa obu bramkarzy, którzy zaliczyli po kilka bardzo dobrych interwencji. W końcówce zarysowała się przewaga Ebe Ebe. Była nawet piłka meczowa w ostatniej akcji spotkania, ale na drodze do szczęścia tym razem stanął słupek.
W poniedziałek pucharowy mecz Sokoła z Klastmedem nie doszedł do skutku. Obie drużyny zmierzyły się jednak w środę w lidze. Mecz jednak był z gatunku tych, o których szybko zapomnimy. Na boisku rządził chaos i niedokładność. Obaj bramkarze zaliczyli po kilka niezłych interwencji, ale to wszystko. W takich sytuacjach zwykło się mówić „0:0 po bezbarwnym”.
Dużo ciekawego działo się za to w rywalizacji Plagi Szczurów z Królewskimi, która zamykała środową sesję gier. Już w 1 min płaski strzał z dystansu Mateusza Dołhana dał Królewskim prowadzenie. Wynik 1:0 utrzymał się do 8 min, kiedy to w zamieszaniu pod bramką najwięcej zimnej krwi zachował Marcin Pszenniak, doprowadzając do wyrównania. Już minutę później „Szczury” nie upilnowały Marcina Dobrzyńskiego, a kapitan Królewskich posłał piłkę obok Jakuba Barana, trafiając na 2:1. Do drugiego wyrównania doszło w 16 min. Baran znakomicie dograł na lewe skrzydło do wbiegającego Marka Kowalczuka. Ten dobrze opanował piłkę i świetnie podał w pole karne do Jarosława Staszkowa, a ten przystawił nogę do piłki i trafił na 2:2. Akcja jak z podręcznika. O trzech punktach dla Plagi przesądził Adrian Lakutowicz, który w 21 min mocnym strzałem nie dał szans Patrykowi Włodarczykowi.
Nie minęło 60 sekund meczu Malagenii z Va Bankiem, a już mieliśmy niespodziankę. Zamykający tabelę „Bankowcy” objęli prowadzenie, a gola liderowi tabeli strzelił Jan Stankiewicz, notabene były zawodnik Malagenii. Team Pawła Kępki ogarnął się jednak po niemrawym początku i zaczął przeważać, efektem czego były strzały z dystansu. Po jednym z nich Paweł Nowakowski doprowadził do wyrównania – trzeba jednak przyznać, że błąd w tej sytuacji popełnił Jakub Ostasiewicz. W drugiej połowie zwycięstwo Malagenii – również po uderzeniu z dalszej odległości – zapewnił Michał Wójtowicz, jak zwykle bardzo aktywny w grze ofensywnej. W końcu Va Bank bez skutku szukał wyrównującego gola.
IV LIGA
Derby Concentrixów dla ekipy A. Zespół Pawła Rurarza przetrwał napór kolegów z Concentrixu B, głównie dzięki znakomitej postawie Mateusza Chrabąszcza, a ponadto potrafił wyprowadzić skuteczne ciosy. Wszystkie bramki padły po przerwie. Zaraz po zmianie stron nieudany strzał Rafała Górskiego zamienił się w asystę do Krzysztofa Kozaka, który sprytnie pokonał Dawida Szosta. Cztery minuty później kapitalnie z dystansu przyłożył Mateusz Brzozowski. Wynik na 3:0 w końcówce ustalił Kozak. Więcej z gry miał Concentrix B, ale Concentrix A był po prostu konkretniejszy i miał w bramce swojego superbohatera. Nie Spidermana, nie Supermana, a Maybugmana.
Husaria mimo braku rezerwowych postawiła naprawdę trudne warunki ekipie LSM. W pierwszej połowie zespół Łukasza Litwiniuka powinien prowadzić, ale nie wykorzystał kilku szans. Zemściły się one i to LSM wyszedł na prowadzenie po strzale Marcina Gałata. W 16 min doszło do wyrównania. Patryk Kondraciuk został sfaulowany przez wychodzącego z bramki Rafała Karczmarza i sędzia Piotr Baran wskazał na „wapno”. Sam poszkodowany zamienił rzut karny na gola. Husaria nie wytrzymała jednak trudów meczu bez rezerwowych i w końcówce pękła. Dwie bramki dorzucił Gałat, kompletując hat-trick. Okazji było zresztą dużo więcej, ale Elesem nie błyszczy w aspekcie skuteczności.
PO Lighting ograło Olimp 2:1. Zespół Marcina Iwana wystąpił bez kilku wiodących postaci, takich jak Karol Wróbel, Grzegorz Burdyn czy Adam Mireński. Było to widoczne. Więcej z gry miała ekipa PO Lighting, a bramki Jakuba Kostyły i Kamila Prażmy pozwoliły prowadzić 2:0. Jednak ładny strzał Przemysława Gduli doprowadził do stanu kontaktowego i w końcówce to Olimp przeważał, szukając wyrównania. Nie udało się.
Zamykające czwartoligową tabelę Patataje na pewno nie były faworytem w spotkaniu z PKS BIGOS. Jednak ambitna postawa i niezła gra dały drużynie Łukasza Rusińskiego zwycięstwo. Królem polowania został autor czterech trafień, Damian Danilewicz. Listę strzelców po stronie zwycięzców uzupełnił Tycjan Jankowski. Bramki dla „Kapuścianych” zdobywali Damian Kowalczyk i Łukasz Augustyniak. Generalnie jednak drużyna Tomasza Moszczyckiego przeszła obok meczu. Na stojąco ciężko wygrać, nawet z outsiderem ligi.
Nierówną formę prezentują Świeżaki. Przed majówką ekipa Michała Kwiatkowskiego potrafiła pokonać liderujący Concentrix B, by w ostatnią niedzielę przegrać z Castel Gandolfo. Przyczyn porażki można doszukiwać się w krótkiej kołdrze – tego dnia Świeżaki nie miały choćby jednego rezerwowego. Bramki dla Castel Gandolfo strzelali Emil Karman i Andrzej Matys. Tym samym Świeżaki spadły w ligowej tabeli za plecy swojego niedzielnego oprawcy.
V LIGA
W poniedziałek w naszej lidze obrodziło walkowerami. Zespół 8LM poddał spotkanie przeciwko Laga Bonito.
Gdy w 10 min meczu Daniel Skoczylas trafił do siatki, wydawało się, że ABM jest na najlepszej drodze do pokonania Beer Stars. Guzik prawda. Od tego momentu wszystko się posypało. 11 min – 1:1. 13 min – 1:2. 14 min – 1:3. 17 min – 1:4. 18 min – czerwona kartka dla Marcina Stecia, który interweniował poza polem karnym. 19 min – 1:5. 22 min – 1:6. 23 min – 1:7. 25 min – 1:8. W ciągu kilkunastu minut „Piwne Gwiazdy” rozwalcowały rywali, a bramki zdobywali Paweł Król (trzy), Michał Kozak (dwie), Patryk Wyrostek, Michał Wrona i Mateusz Struzik.
Bez większego problemu kolejny komplet punktów w starciu z OIRP dopisał sobie Emerlog. Zespół lidera bramkę na 1:0 zdobył po zaledwie kilkudziesięciu sekundach – do siatki trafił Adrian Gwóźdź. W 3 min Paweł Lipski podwyższył na 2:0. Wprawdzie OIRP odgryzł się po kapitalnej solowej akcji Mirosława Bielaka, to jednak już po kilku minutach Lipski znów wykorzystał niefrasobliwość obrony i bramkarza rywali. W 12 min w z pozoru niegroźnej sytuacji kapitalnie przy dalszym słupku przymierzył Kacper Kowalski, udowadniając, że ksywki „Nazario” nie dostał za nic. Do przerwy 4:1. W drugiej połowie Emerlog nie forsował tempa. Jedyną bramkę tej części spotkania zdobył Gwóźdź.
Przez długi czas we wtorkowy meczu Kultywatora z Mythos na boisku nie działo się za wiele ciekawego. Obie ekipy trzymały się w szachu i wszystko zmierzało do bezbramkowego remisu po meczu, o którym zapomnimy jakiś kwadrans później. A jednak Kultywator przygotował rywalom niemiłą niespodziankę na końcówce. W 23 min gol na 1:0 Daniela Kończala, który wykorzystał wrzut z autu. Minutę później na 2:0 podwyższył Zbigniew Kosior. W ostatniej minucie wynik spotkania ustalił Kamil Kuzioła, egzekwując rzut karny, podyktowany za faul Pawła Szpindy na nim samym.
LWA ograła DHL, choć w końcówce zespół Macieja Kowalskiego robił dużo, by utrudnić sobie życie. Ale po kolei. W pierwszej połowie Lawinowa prowadziła 2:0 po bramkach Damiana Irackiego i Pawła Gryty. Był to wynik całkowicie zasłużony. W 15 min Iracki trafił na 3:0 i można było sądzić, że nic ciekawego nas już nie czeka. Tymczasem po katastrofalnym błędzie obrony LWA w 19 min Ernest Piątek zniwelował stratę DHL. W dodatku drużyna z osiedla Karłowicza popełniła kolejny sztubacki błąd i po chwili „Kurierzy” mogli zdobyć bramkę kontaktową. Tak się jednak nie stało. Dla LWA skończyło się na strachu i wzajemnych, całkowicie zasadnych pretensjach. Więcej bramek nie padło.
Szportferajn przespało pierwszą połowę meczu z traf.to. Już w 1 min do siatki trafił Maciej Grządziel. Ten sam zawodnik podwyższył na 2:0 w 12 min. Po zmianie stron płaski strzał z dystansu Krzysztofa Siembickiego dał traf.to trzecią bramkę. Świdniczanie nie zamierzali jednak rezygnować z gry o punkty. Jan Klimczak zdobył w 19 min pierwszą bramkę. Po chwili jednak było już 4:1 – na listę strzelców wpisał się Hubert Sagan. Wartka akcja trwała i za moment mieliśmy drugie trafienie dla rozpędzającej się drużyny SKP – Piotra Ćwiklińskiego pokonał Sebastian Paczkowski. Był to jednak ostatni gol tego spotkania, choć były jeszcze sytuacje, które mogły zakończył się kontaktową bramką.