Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (669)



Tym razem pogoda już nie pokrzyżowała nam planów i kolejka rozegrana została w 100% wg planu - od poniedziałku do piątku. Coraz ciekawiej robi się w Ekstralidze, gdzie największe szanse na mistrzostwo mają ekipy LKMP Zon Admina i MTW Mentoza. Ci pierwsi już w najbliższą środę mogą zdobyć inne trofeum - Puchar Ligi. Na ich drodze w finale stanie OBI.

EKSTRALIGA
Ważne trzy punkty w meczu drużyn strefy spadkowej zanotowała Politechnika Lubelska, która okazała się lepsza od Granitu II. Początek należał do bychawian, którzy aż cztery razy opukiwali słupki bramki Ihora Klekotsiuka. Gdy ich ostrzał się zakończył, po nie najlepszym strzale Mikołaja Szymeckiego i błędzie Jakuba Malickiego, to podopieczni Andrzeja Kurysa wyszli na prowadzenie. Prowadzenie, które potem powiększali. Już do przerwy było 3:0, a końcowy rezultat tego meczu to 6:1. Granitowi zabrakło przede wszystkim jakościowych zmienników oraz na pewno odrobiny szczęścia na początku, bo mecz układałby się inaczej, gdyby Politechnika musiała odrabiać kilkubramkową stratę.
Partidazo! Tak zwykło mawiać się o takich meczach jak starcie Adampolu z Pad-Budem. Do przerwy 0:0, choć mecz już w tej połowie mógł się podobać. Po zmianie stron worek z golami rozwiązał się na dobre. 24 min – Tomasz Brzyski na 1:0. 25 min – Krystian Joć i 1:1. Mija minuta i Joć trafia na 2:1 dla świdniczan. Ich radość nie trwa długa – w 28 min Grzegorz Bonin doprowadza do remisu, a minutę później Brzyski znów trafia do siatki i jest już 3:2 dla Pad-Budu. Zabawa trwa w najlepsze – w 30 min Krzysztof Boniecki daje Adampolowi remis 3:3, a minutę później Sławomir Nazaruk pokonuje Piotra Chlebusia i zdobywa bramkę na 4:3. Ta szalona karuzela nieco wyhamowała, ale w 36 min spryt Bonieckiego pozwolił „Piekarzom” doprowadzić do kolejnego wyrównania. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, piękną akcję w 40 min rozegrali „Remontowcy”. Nazaruk strzelił, ale wychodzący dynamicznie z bramki Chlebuś obronił strzał, po czym wpadł na napastnika i padł na boisko. Nazaruk dopadł do bezpańskiej piłki i skierował ją do bramki. Gracze Adampolu domagali się odgwizdania faulu na swoim bramkarzu, ale gwizdek Adriana Mańko milczał. Jednak remis najwyraźniej był w tym meczu pisany zespołom Pad-Budu i Adampolu, bo w doliczonym czasie gry Paweł Szyjduk świetnym strzałem z rzutu wolnego pokonał Brajana Łagunia i skończyło się wynikiem 5:5.
Pokaz swojej siły dał w poniedziałkowy wieczór zespół Mentozy, gromiąc Widok aż 11:2. W dodatku był to Widok w niemal galowym zestawieniu, zatem można było liczyć, że w tym starciu beniaminków będzie się działo. Działo się jednak przede wszystkim pod bramką Andrzeja Chagowskiego, który od samego początku był katowany przez Tomasza Zająca. To kolejny w naszej lidze zawodnik z ekstraklasowym wpisem do piłkarskiego CV i widać to na boisku. Zając skończył ten mecz z siedmioma bramkami, a już po niecałych siedmiu minutach miał klasycznego hat-tricka! Pozostali gracze Mentozy dzielnie wtórowali swojemu liderowi i końcowy wynik jest naprawdę miażdżący.
Za niespodziankę można uznać niedzielny wynik – Zamkowo pokonało Moore, co dodatkowo zagmatwa sytuację w walce o podium ligi. To był kolejny doskonały mecz Sebastiana Sztejno w tym sezonie, który strzelił pięć z siedmiu goli dla zwycięzców, jak również kolejny słabszy mecz Mateusza Dudka w tych rozgrywkach – popularny „Masło” jest wyraźnie pod formą i nie da się ukryć, że rzutuje to na wyniki Moore. Ekipie Marcina Urbana nie pomogła nawet obecność Piotra Packa, który akurat nie mógł się wstrzelić i zdobył tylko jednego gola. Warto dodać, że bramki Zamkowo z konieczności strzegł Grzegorz Wilczek, rozgrywając naprawdę udany mecz. Do przerwy Zamkowo prowadziło 3:1, a Sztejno miał już klasycznego hat-tricka. Skończyło się wynikiem 7:4.
Dobrze w rundę jesienną wszedł Poker Team, który po pokonaniu Granitu, dorzucił trzy punkty w meczu z Ipso Iure. To wprawdzie doły tabeli Ekstraligi, ale przede wszystkim podobać się może gra „Karcianych” – znów możemy napisać, że wraca „stary Poker”. W pojedynku z „Prawnikami” znów obejrzeliśmy to oblicze, drużyny grającej piłką, wymieniającej wiele podań i cieszącej się grą. Wynik strzałem z rzutu wolnego otworzył Erwin Sobiech. Na 2:0 mocnym strzałem z dystansu podwyższył Przemysław Hajkowski. Po zmianie stron sprytne podanie Sobiecha po… rzucie sędziowskim trafiło do Jakuba Bednary, a ten bez problemu umieścił piłkę w bramce. Gol Dawida Ptaszyńskiego dał Ipso Iure nadzieję, bo do końca gry pozostawał kwadrans, ale nic się już nie zmieniło i wygrał zespół lepszy.
Nielichą strzelaninę zafundowali nam gracze Zon Adminy i PULS-u. Ekipa Tomasza Maciąga wygrała ten mecz 9:4, a znów klasą sam dla siebie był Cezary Zdunek, strzelec aż sześciu goli. Dwa dorzucił Damian Szczawiński, jednego Kacper Pytka-Wasil. Ukraińcy dzielnie walczyli, strzelili cztery gole (w tym dwa naprawdę przedniej urody), ale co z tego, skoro przeciwnik był jak rozpędzona maszyna? By powalczyć z tak grającą Zon Adminą, trzeba dużo lepiej bronić, czego PULS nie potrafił. Bramki dla przegranych strzelali Bogdan Savich (dwie), Dmytro Matsyhin i Artem Kliuchka.

I LIGA
We wtorek Kalina na „swoim terenie” przy Tumidajskiego okazała się lepsza od Wolcaru. Do pewnego momentu był to wyrównany mecz, w którym wynik mógł być bardzo różny. Finalnie więcej konkretów do zaoferowania miała Kalina, wygrywając to spotkanie 6:3. Gole dla zwycięskiej ekipy strzelali Jakub Marczuk, Kacper Wiktorek, Piotr Sternik, Jacek Piekarczyk i Konrad Król, a jedno padło po „samobóju” Adriana Siedleckiego. Dla Wolcaru trafiali Valentyn Kozinskyi oraz dwukrotnie debiutujący w nowych barwach Diego Marotto.
Podziałem punktów zakończył się mecz APP Energy z MW Lublin. Nie minęło 30 sekund, a MW prowadziło po bramce Łukasza Dębickiego. APP otrząsnęło się po fatalnym początku i samo wyprowadziło cios, gdy do wyrównania doprowadził Przemysław Namięta. W 9 min Grzegorz Sternik dał MW prowadzenie 2:1, ale po chwili Namięta znów wyrównał. Na samym początku drugiej połowy to drużyna Rafała Misztala zbliżyła się do zwycięstwa, gdy swojego gola upolował Damian Dęga. Ostatecznie jednak spotkanie zakończyło się remisem, bo na bramkę Dęgi kilka minut później odpowiedział Mateusz Siedlecki. Jedni i drudzy walczyli o pełną pulę, ale bez skutku.
Remisem zakończył się również mecz OBI z Mariolem. Mimo że od początku więcej z gry miała ekipa Mariolu, to jako pierwsi gola zdobyli gracze OBI, a konkretnie Jakub Nowicki, który popisał się efektowną akcją pod bramką Marka Sowińskiego. Vis-a-vis na status bohatera meczu pracował Kamil Michalczuk, napędzany do kolejnych interwencji gorącym dopingiem… okolicznych dzieci. Michalczuk bronił tak znakomicie, że po meczu jego nowi fani postanowili… zrobić sobie z nim zdjęcie. Jednak nawet przypominający w tym dniu ośmiornicę bramkarz nie pomógł OBI w 20 min – w zamieszaniu pod bramką Dorian Paluch trafił do siatki, ratując srebrnym medalistom Pucharu OLS punkt.
Tempa nie zwalnia Homer, który w środę na boisku przy ul. Śliwińskiego pokonał Wściekłe Psy. Kruszenie muru „Wściekłych” trwało jednak ponad kwadrans. W 18 min worek z bramkami rozwiązał Nikolas Mazur. Kolejne gole dołożyli Przemysław Jasiński (dwa) i niezawodny Damian Ścibior.
Ułani okazali się lepsi od Pro-materials w środowym spotkaniu kończącym sesję przy Rzeckiego. Jedynego gola w pierwszej połowie strzałem głową zdobył Remigiusz Baran. W końcówce meczu na 2:0 podwyższył Jan Nowosad. Sytuacji Pro-materials miało bez liku, ale żadnej z nich nie udało się zakończyć skuteczną finalizacja. Druga jesienna porażka „umocniła” drużynę Marka Kowalczyka na dnie tabeli. Pora bić na alarm.
Walkower w pierwszoligowym meczu RKC4L z Żubrami – darmowe punkty w piątkowy wieczór zgarnął team Żubrów.

II LIGA
Dobrze rundę jesienną rozpoczęli zawodnicy Transaudytu. W poniedziałkowy wieczór zanotowali drugie zwycięstwo – tym razem pokonali Glinianą. Do przerwy prowadzili 2:0 po samobójczym strzale Wojciecha Pogorzelskiego i bramce Rafała Bokwy. W drugiej połowie Pogorzelski trafił też do właściwej bramki, dając Glinianej sygnał do walki o punkty. W 21 min dublet w nowych barwach ustrzelił jednak Bokwa, który wiosną występował w Mythos. W 23 min Mikołaj Poniatowski doprowadził do stanu kontaktowego, ale niczego więcej zespół w fioletowych strojach już nie wywalczył.
Neo po raz drugi musiało uznać wyższość Malagenii. W 5 min Mateusza Trynkiewicza w sytuacji sam na sam pokonał Jacek Frączek. W odpowiedzi mocnym strzałem z dystansu Jacka Michnara pokonał Daniel Wójcikowski. Malagenia schodziła na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem, po tym jak Daniel Mróz przepchnął Marka Błaszczaka i trafił do bramki na 2:1. Gracze Neo protestowali, ale sędzia Adrian Mańko był głuchy na te protesty. Mróz maczał palce również przy bramce na 2:2, gdy przy stałym fragmencie gry powalił Błaszczaka na boisko. Rzut karny był powtarzany – w pierwszej próbie zakończył się strzałem w poprzeczkę, ale gracze Malagenii za szybko wbiegli w pole karne. Powtórka w wykonaniu Tomasza Pluty była już skuteczna, choć mocno szczęśliwa. Mróz jednak dalej odgrywał główną rolę w tym meczu. To on najpierw trafił na 3:2, świetnie obracając się z defensorem na plecach, a potem z bliska wbił piłkę do siatki na 4:2, kompletując hat-tricka. Tutaj większość zasług należy do Michała Wójtowicza. W ostatniej akcji meczu Neo pognębił Kamil Jurczak. Warto jednak zauważyć, że jeszcze w 24. minucie było 2:2.
Autoklinika bezlitośnie wypunktowała słabiutką w środowy wieczór Plagę Szczurów. Proces gnębienia rywali rozpoczął strzałem z dystansu Arkadiusz Bartnik. Potem do głosu doszedł Patryk Mizura, ale i inni nie pozostawali bierni. Plaga popełniała fatalne błędy w obronie i nie była zbyt przekonująca w ofensywie. Złożyło się to na porażkę 0:7. Wspomniany Mizura ustrzelił hat-tricka. Wynik końcowy jest mocno zaskakujący, bo to „Szczury” przed meczem były wyżej w tabeli.
Długo w meczu Marmoty z UPL nie mogliśmy doczekać się bramek. W końcu w 20 min wynik otworzył Mateusz Rewerski. Wydawać się mogło, że „Świstaki” wezmą pełną pulę, ale wtedy rękawy do pracy zakasał Victor Stefanskyi, który w niecałe pięć minut ustrzelił klasycznego hat-tricka i zakończył temat. Gdyby bramkarz Marmoty do spółki z jednym z obronców nie zawalili gola na 1:1, być może „Pokerzystom” nie udałaby się ta remontada, ale to tylko gdybanie.

III LIGA
Kolejka w III lidze zaczęła się od walkowera – Ebe Ebe poddało mecz z GOL-asami.
Udanie rundę jesienną rozpoczęła ekipa PO Lighting, której najwyraźniej służą mecze przy Rzeckiego – po wygranej z Ebe Ebe, przyszło zwycięstwo nad Essenzą. W 11 min wynik otworzył Wojciech Chołost. Essenza nawet gdy miała sytuacje pod bramką Krzysztofa Ciołka, nie potrafiła ich wykorzystać. Tymczasem soczysty strzał Konrada Karwackiego w 20 min dał „Oświetleniowcom” dwubramkowe prowadzenie. W końcówce z bardzo ostrego kąta przymierzył jak zwykle chętny na ofensywne szarże bramkarz Essenzy, Rafał Pietroń. Jego gol dał drużynie w czarnych strojach kilkanaście sekund nadziei na remis, ale nadzieja ta była płonna.
Tylko jedna bramka padła w meczu Capital Nieruchomości z Va Bankiem. Kolejne derby padły łupem „Nieruchomościowców”, a zdecydowało o tym trafienie Rostyslava Medvida w 22 minucie. Rozstrzygnięcie do przewidzenia – bramkowy under i wygrana ekipy Capital.
Drugi jesienny mecz i drugie zwycięstwo LSM. Tym razem team Michała Mazurka pokonał 2:1 Robimy Marketing. Wynik w 2 min otworzył Tomasz Wójcik – spory błąd w tej sytuacji popełnił wracający między słupki „Marketingowców” po dłuższej przerwie Paweł Kręglicki. Przewaga zespołu Kamila Balcerka przyniosła efekt w 11 min – sprytny strzał Mariusza Śledzia i zrobiło się 1:1. Nie minęło 20 sekund, a doskonałe prostopadłe podanie Marcina Gałata znalazło Macieja Skibę, który pewnym strzałem trafił na 2:1. Druga połowa tego meczu była pełna walki i nerwów, ale goli w niej nie obejrzeliśmy, co było na rękę „Elesemiakom”.
Królewscy wypunktowali DomLublin. Jedynego gola w pierwszej części zdobył Tomasz Mazur, który pięknym strzałem z woleja zaskoczył Jana Małeckiego. Na początku drugiej połowy błąd defensywy DL wykorzystał Jakub Cichosz i przelobował próbującego ratować sytuację bramkarza. W 22 min wynik meczu ustalił Marcin Dobrzyński, który pewnie egzekwował rzut karny, który sam wywalczył.
W zaległym meczu 14. kolejki Essenza pokonała Va Bank. „Bankowcy” po raz drugi długo utrzymywali bezbramkowy remis, ale w końcówce dali się zaskoczyć – tym razem dwukrotnie. Gola na 1:0 dla Essenzy zdobył Kamil Adryjanek, a w końcówce spotkania trafienie dorzucił aktywny Michał Kozak. Dwa mecze Va Bank i ani jednej strzelonej bramki. Szału nie ma.
Mocno przetrzebiony personalnie Sokół nie był w stanie nawiązać równorzędnej walki z Concentrixem i mecz tych ekip zakończył się „manitą”, czyli wynikiem 5:0. Wydaje się, że było to spotkanie do pierwszego gola, który rozwiązał worek – strzelił go z pomocą rykoszetu Jarosław Jędrasik, który – podobnie jak Aleksander Makovoz – skończył mecz z dubletem. Listę strzelców goli dla Concentrixu uzupełnia Alex Khramtsov.

IV LIGA
W poniedziałek awansem mecz 17. kolejki zagrały zespołu Świeżaków i KOBO. Świeżaki prowadziły po ładnej wrzutce Kamila Głosa wprost na nogę do Andrzeja Różyckiego – ten uderzył bez przyjęcia, z powietrza i trafił. W drugiej połowie KOBO dominowało i w końcu przełożyło się to na konkrety. Wyrównał najlepszy na placu gry Piotr Szczecki. W 22 min Janusz Lepiejza nie wykorzystał rzutu karnego, jednak to pudło nie miało dużych konsekwencji, bo KOBO i tak wywalczyło pełną pulę – gola strzałem z półobrotu zdobył bowiem w 24 min Przemysław Kamiński.
Dobra Droga bardzo wysoko ograła Ekipę 666, której poczynania w defensywie w środowym meczu wołały o pomstę do… piekła. Od początku do końca to drużyna Fundacji dominowała na placu gry, zwłaszcza że w początkowej fazie meczu grała z przewagą jednego gracza. Jednak nawet przyjazd spóźnionego Pawła Tęsnego niewiele zmieniła w kontekście wyniku końcowego – 8:3 dla Dobrej Drogi. Dublety ustrzelili Szymon Burda, Hubert Paździor i Aleksander Sierakowski.
Cartmax rozpoczął rundę od walkowera – zresztą już drugiego w sezonie. W środę było znacznie lepiej – ekipa Piotra Łukawskiego pokonała Husarię 3:1. Zwycięstwo rodziło się jednak w bólach – na bramkę Dawida Kurpika odpowiedział skutecznie Bartosz Janiak. W drugiej połowie o wygranej Cartmaxu przesądziły bramki Konrada Iwaniuka i Konrada Kusiaka.
Świeżaki dobrze zaczęły mecz z Olimpem – już w 2 min do bramki Marcina Iwana celnie uderzył Kamil Głos. Ten sam zawodnik skutecznie wykończył kontratak w 8 min i zrobiło się 2:0. Gdy po przerwie kolejna kontra Świeżaków przyniosła bramkę na 3:0 Kacpra Świerkuli, wydawało się, że jest po temacie. Od tego momentu na boisku dominował jednak wyłącznie Olimp. Udało się strzelić dwa gole – pierwszego zdobył Przemysław Gdula, drugiego Tomasz Kanadys. Były szanse, by doprowadzić do remisu, a najlepszej nie wykorzystał Kanadys, który w dogodnej sytuacji po podaniu Grzegorza Burdyna posłał piłkę wysoko nad bramką.
Emerlog okazał się wyraźnie lepszy od Beer Stars. Dwa gole przed przerwą i dwa po przerwie. Przed trafiali Krzysztof Sobczak i Karol Pasztelan. W drugiej odsłonie Michała Karnasa pokonywali również Jakub Pogoda i Paweł Lipski. Wynik nie jest mylący – wygrał zespół, który chciał grać w piłkę i robił to z niezłym skutkiem.

V LIGA
BIGOS wysoko przegrał z Krystal, ale wynik 0:4 jest nieco mylący – do 23. minuty Ukraińcy prowadzili zaledwie 1:0 po bramce Vladyslava Hakha. Końcówka była jednak piorunująca i „Kapuściani” nie mogli już nic zrobić – gole dorzucili Yehor Shyroian, Bohdan Chobit oraz Maksym Linov. Wszystkie te trzy gole padły już po tym, jak Łukasz Raczkowski przestał pełnić funkcję bramkarza BIGOS-u.
Na remis zagrały zespoły ABM i DHL. „Kurierzy” przez blisko kwadrans prowadzili za sprawą gola Tomasza Musiałowskiego. W 22 min do wyrównania doprowadził Michał Wardziński. Trudno powiedzieć, by ktokolwiek w tym zaciętym meczu zasłużył na komplet punktów, więc można raczej mówić o sprawiedliwym rezultacie.
Drugą wygraną w rundzie jesiennej zanotowało Mythos – tym razem „Mityczni” okazali się lepsi od Kultywatora Konopnica, który jak na razie przegrywa przede wszystkim z własnymi problemami kadrowymi. Bez fundamentalnych postaci takich jak np. Damian Widomski, ciężko liczyć na punkty. W pierwszej połowie Mateusza Małka pokonywali Kacper Sosnówka i Marcin Niedźwiadek. Mogło być jeszcze wyżej, ale po strzale Damiana Zajączkowskiego piłka ostemplowała poprzeczkę. W 17 min po „samobóju” Mateusza Hetmana zrobiło się już 3:0. Ładne trafienie Konrada Fusa dało Kultywatorowi cień nadziei na skuteczną pogoń, ale nic z tego. Końcówka to już festiwal wydarzeń pod bramką Małka, który obronił dwa rzuty karne i wpuścił jeszcze jednego gola, strzelonego przez Sosnówkę. Przy pierwszym rzucie karnym czerwoną kartką za zagranie ręką ukarany został Hetman. W drugiej sytuacji Małek sam naprawił swój błąd. Bramkarza Kultywatora z „jedenastki” nie potrafili pokonać Zajączkowski i Niedźwiadek, ale nie zmienia to faktu, że Mythos wygrało 4:1.
Bez gry w rywalizacji Perły z 8LM – ci drudzy poddali mecz i sprezentowali rywalom darmowe trzy „oczka”.
Niezłe spotkanie Kurczaków od Eliasza z Furią BaLoN kończyło 15. kolejkę gier OLS 2024. Na boisku przy Staszicu obejrzeliśmy spotkanie prowadzone w dobrym tempie, w którym obie drużyny mocno walczyły o komplet punktów. Nie udało się go wywalczyć żadnej ze stron, a to dlatego, że padł remis 1:1. Na gola Michała Gruszki, bardzo ładną solową akcją i strzałem w okienko odpowiedział Tomasz Rzeszut. Więcej z gry miały „Kurczaki”, co nie dziwi wobec zerowej liczby rezerwowych po stronie Furii. Mimo wszystko Furia się odgryzała, a Karol Gralewski miał sporo pracy, z której wywiązywał się naprawdę dobrze.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.