Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (689)



Tygodniowa przerwa na Turniej 20-lecia już za nami. Wróciły rozgrywki ligowe. Dzieje się dużo ciekawego, bo nikt nie chce jechać na wakacje w smutnym nastroju. Dla niektórych runda wiosenna właśnie się skończyła, ale większość ekip zagra jeszcze w 13. serii spotkań. 

EKSTRALIGA
W niedzielę Garmażerka Kresowe Smaki zajęta była walką o 3. miejsce w Turnieju 20-lecia LAKP, a już nazajutrz zespół ten musiał grać o ligowe punkty. Rywal niekiepski, bo Żubry sprawiły już w tym sezonie wiele niespodzianek. Przykład? W 2. kolejce beniaminek ograł… Garmażerkę Kresowe Smaki. Tym razem jednak mistrzowie ligi wzięli srogi rewanż za tamtą wpadkę i mimo gry bez rezerwowych rozbili zespół Żubrów aż 10:4. Już pierwsza połowa utorowała im drogę do sukcesu, bowiem wynik 5:0 nie pozostawiał złudzeń. W drugiej połowie, a zwłaszcza w jej końcówce, bramki sypały się już jedna za drugą dla obu ekip, stąd tak okazały wynik. Hat-trickami popisali się Grzegorz Kutrzepa (Żubry) i Krystian Kobus (Kresowe Smaki), a karetę ustrzelił Karol Kalita (Kresowe Smaki).
Zon Admina wyraźnie pozbierała się po fatalnym początku sezonu i niewiele brakowało, a odebrałaby punkty Adampolowi. To przerwy to właśnie ekipa Tomasza Maciąga prowadziła 2:1 po golach Mateusza Szafrańskiego i Kacpra Pytki-Wasila. Świdniczanie odwrócili losy meczu po zmianie stron. Dariusz Komarzeniec wyrównał, a potem dwie kolejne bramki, łącznie kompletując hat-tricka, dołożył Paweł Szyjduk. Przy stanie 2:4 kontaktową bramkę dla Zon Adminy strzelił jeszcze Pytka-Wasil, ale niczego więcej brązowi medaliści sezonu 2024 nie wskórali.
Moore w tej rundzie w większości meczów jest jak walec, który po prostu rozjeżdża kolejnych rywali. We wtorkowy wieczór przy ul. Judyma świeżo upieczeni triumfatorzy Turnieju 20-lecia rozbili Orlik Niemce 12:1, już do przerwy prowadząc aż 8:0! Jedni i drudzy mieli swoje sytuacja, ale różnica jest taka, że Moore strzelało do bramki, a Orlik Niemce strzelał obok bramki lub doskonale bronił Olaf Rogala. Po kilku kolejnych gongach z zespołu beniaminka mocno uszło powietrze i trudno się temu dziwić. W okazałym zwycięstwie Moore najbardziej partycypował Bartłomiej Barwiak, który strzelił aż 6 goli. Z drugiej strony to również on zmarnował najwięcej dogodnych okazji, z rzutem karnym włącznie. I niech to będzie całe podsumowanie tego meczu.
Niespodziewanie w środowy wieczór Garmażerka Kresowe Smaki uległa Widokowi. Trudno nie wiązać tego wyniku z powrotem do LAKP Ayouba Kheroufa. Popularny „Paco” ustrzelił aż pięć goli i zaliczył oszałamiające wreszcie ponowne wejście do drużyny Widoku. Dwa pozostałe gole dołożył inny stranieri – Mohamad Al Gamal. Obrońcy tytułu nie odpuszczali do samego końca – tutaj hat-trickiem popisał się Damian Kuciński, a dwa gole dołożył Kamil Oziemczuk. Składa się to jednak „tylko” na pięć bramek. Po tej wygranej Widok opuścił przedostatnie miejsce w tabeli.
Szczęśliwie trzy punkty w starciu z PULS Alfa Lider zainkasował GregoBus Poker Team. Pierwsza, bardzo wyrównana połowa zakończyła się minimalnym prowadzeniem „Karcianych” po bramce Jakuba Bednary, zdobytej w ostatniej akcji tej odsłony. Potem PULS odwrócił losy meczu. Po fatalnym błędzie Michała Budzyńskiego wyrównał Yaroslav Puhaiev, a sześć minut później na 2:1 trafił Bohdan Savich. Poker zanotował jednak mocną końcówkę. W 37 min Bednara wyrównał na 2:2. W ostatniej minucie Budzyński dobił strzał jednego z kolegów i pokonał dobrze dysponowanego w tym meczu Eduarda Aleksandrovicha. Okazał się to złoty gol na wagę wygranej. Nie obyło się bez kontrowersji. Przy stanie 2:1 gracze PULS domagali się rzutu karnego po akcji, ale gwizdek Adriana Mańko milczał. Czy słusznie?
Ani Pad-Bud, ani Homer nie mogły pochwalić się składem zbliżonym do optymalnego. Walkę osłabionych drużyn w piątkowy wieczór wygrał Pad-Bud – zdecydowała o tym wyższa piłkarska jakość, kultura gry. Mimo gry „gołą” szóstką „Remontowcy” byli po prostu lepsi, a brylował szczególnie Paweł Bugała, autor hat-tricka. Gola dołożył też Jacek Paździor, a tyłów pilnował Grzegorz Bonin. Homer dłużej utrzymywał się przy piłce i szukał swoich szans na doprowadzenie choćby do remisu, ale bez skutku. 4:3 dla teamu Piotra Bielaka.

I LIGA
Trwa powolna degrengolada ZiP Kaliny – tym razem dwukrotni mistrzowie OLS nie zebrali składu na spotkanie z RKC4L, efektem czego był rzecz jasna walkower.
Niespodziankę wykręciło Neo. Ekipa Marka Błaszczaka postawiła się Malagenii i wywalczyła remis. Do przerwy Neo prowadziło 2:0 po kapitalnych bramkach Daniela Danilewicza i Macieja Brody. Swoją cegiełkę do utrzymującego się ponad 20 minut prowadzenia dokładał też dobrze broniący Mateusz Sędzielewski. W końcówce meczu przeważająca Malagenia dopięła jednak swego, a bohaterem zespołu Pawła Kępki został rekonwalescent – wracający do gry po dwumiesięcznej przerwie Michał Wójtowicz. To on zdobył obie bramki na wagę remisu.
Bardzo ciekawie zapowiadał się rozgrywany awansem mecz Ułanów z Czechowianką. W pierwszej części meczu jedynego gola zdobył Paweł Gryta. Jego strzał z bocznej strefy boiska nie był szczególnie mocny, ale zaskoczył Tomasza Cioka. Czechowianka szukała swoich szans, ale jak zawsze dobrze zorganizowana defensywa Ułanów niespecjalnie przeciekała. Indywidualne błędy dały jednak rywalom dwie okazje z rzutów karnych. Najpierw faulował Maciej Płonka, ale sam naprawił szkodę, broniąc uderzenie Filipa Świebody. Dwie minuty później przewinił z kolei Remigiusz Baran. Czechowianka zmieniła strzelca – do piłki podszedł Filip Madej i zamienił okazję na gola. Remis nie utrzymał się jednak długo, bowiem już minutę później z bliska piłkę w bramce rywali umieścił Krystian Kołodziejski, co w końcowym rozrachunku zapewniło liderowi zastrzyk kolejnych trzech punktów. Ułani wygrali zasłużenie, będąc w przekroju 25 minut zespołem dojrzalszym i mającym więcej do zaoferowania. Przewaga rośnie, a napis „Ekstraliga” na mecie sezonu zbliża się coraz mocniej.
Zarówno MW Lublin jak i APP Energy przystępowały do wtorkowego starcia z wieloma nieobecnościami. Ostatecznie ciut mocniejsze i liczniejszy skład zebrali „Energetyczni”. Przełożyło się to na obraz meczu, bo to właśnie team Piotra Szewczyka przeważał i ostatecznie – choć nie bez problemów – wygrał 4:2. Po dwa gole dla zwycięzców strzelili Cezary Pęcak i Crispen Chikorowondo. Dla MW trafiali zaś Adrian Wójcik, który debiutował w nowych barwach oraz Grzegorz Sternik. Po pierwszej z tych bramek było 1:1, drugi z goli dał MW kontakt. Choć APP Energy długo nie potrafiło rozstrzygnąć jednoznacznie tego meczu, to jednak finalnie wygrał zespół lepszy.
Po serii ośmiu zwycięstw z rzędu potknęli się Ułani. Drużyna Dawida Szatkowskiego znalazła pogromcę w zespole OBI. Notabene stało się to po raz drugi i Ułani legitymują się bilansem 11 zwycięstw i 2 porażek właśnie z ekipą marketu budowlanego. Bohaterem środowego spotkania został Krzysztof Boguta. Popularny „Guma” trzykrotnie dawał prowadzenie swojej drużynie. Za pierwszym razem z rzutu wolnego wyrównał Adam Rasiak. Za drugim razem w sytuacji sam na sam nie pomylił się Krystian Kołodziejski. Trzeciej odpowiedzi już jednak nie było – głównie dlatego, że było na nią już niewiele czasu. Ułani nie stracą jednak fotelu lidera – wakacje spędzą na prowadzeniu w lidze. Co jednak bardzo ciekawe, prawie 50% (7 z 16) goli stracili w dwóch meczach z wiceliderem.
Słabo spisuje się ostatnio Czechowianka. W czwartkowy wieczór jeden z faworytów do awansu poległ w spotkaniu z Ipso Iure. Jedyną bramkę w pierwszej połowie zdobył Kamil Miklaszewski. Piłka dwukrotnie wpadała też do bramki „Prawników”, ale w obu wypadkach akcje były przerywane gwizdkiem z powodu przewinień graczy Czechowianki. W drugiej połowie do wyrównania uderzeniem z rzutu wolnego doprowadził Filip Madej. Wydawało się, że młodszy zespół w pomarańczowo-czarnych strojach pójdzie za ciosem, ale nic z tych rzeczy. Dwie minuty później Miklaszewski urwał się skrzydłem i pokonał Tomasza Cioka po raz drugi. W końcówce zrobił to trzeci raz i mecz zakończył się rezultatem 3:1.

II LIGA
Remisem zakończył się nieco niemrawy mecz UPL-u z Królewskimi, w którym obejrzeliśmy dwa gole. Prowadzenie Królewskim w 15 min zapewnił  Marcin Dobrzyński, wykorzystując błąd „Pokerzystów” w rozegraniu „przewagi”. Zaledwie trzy minuty później w zamieszaniu do remisu doprowadził Bartosz Woźniak. Oba zespoły czeka jesienią walka o utrzymanie, co doskonale było widać w poniedziałkowy wieczór na Felinie.
Mimo mocno eksperymentalnego zestawienia z dobrej strony pokazała się KS Marmota. „Świstaki” sięgnęły po kilka nieoczywistych wzmocnień i dość pewnie pokonały Carmas. Przewaga Marmoty nie podlegała dyskusji, ale warto odnotować, że pierwszą „setkę” w meczu mieli gracze w pomarańczowych strojach. Potem swoje show w bramce dawał Michał Malinowski, który raz po raz ratował skórę swojej drużynie. Trzykrotnie nie dał jednak rady. Przy stanie 0:3 Carmas wywalczył jednak bramkę honorową i ten dość rekreacyjny z obu stron mecz zakończył się wygraną zespołu Michała Drozda 3:1.
Rezonu nie traci lider II ligi. W poniedziałek Pro-materials pokonało TRANS-AUDYT.pl 3:1. Co ciekawe, to „Transportowcy” objęli prowadzenie w tym meczu już w 3 min, ale gol Jana Radzikowskiego był wyłącznie miłymi złego początkami. Jeszcze przed przerwą Daniel Waga i Michał Małecki odwrócili mecz, a w drugiej połowię wygraną zespołu Marka Kowalczyka przypieczętował Kacper Kulik. Lider ograł więc outsidera i trudno mówić tu o jakiejkolwiek niespodziance.
O niespodziance można za to mówić w kolejnym z poniedziałkowych spotkań II ligi. Plaga Szczurów ograła bowiem Robimy Marketing. W 5 min wynik spotkania otworzył ładnym strzałem Konrad Domagalski. Do wyrównania doprowadził Paweł Balcerek. Niedługo po przerwie „Marketingowcy” zagrali swoje specialite de la maison. Wrzut z autu Jarosława Pawłowskiego na głowę Mariusza Śledzia i po chwili piłka ląduje w bramce. Na odpowiedź „Szczurów” nie trzeba było długo czekać – Marcin Pawłasek i 2:2. W końcówce wyżej notowany zespół Robimy Marketing wyraźnie przeważał, ale nadział się na kontrę, po której Domagalski zapewnił Pladze wygraną 3:2.
W meczu dwóch drużyn z górnych rejonów tabeli MCTech pokonał Capital Nieruchomości. Wszystkie pięć bramek tego meczu padło po przerwie. Zaczęło się od trafienia Pawła Koziołkiewicza. Wyrównał pięknym strzałem z rzutu wolnego Mateusz Pietrzyk. Po paru minutach indywidualną akcją i golem na 2:1 popisał się Michał Hajkowski. W końcówce świdniczanie przypieczętowali swoją wygraną. Ładny strzał Patryka Mizury z rzutu wolnego dał gola na 3:1, a całość spuentował po kontrataku Maciej Średnicki.
W meczu na szczycie II ligi MCTech pokonało Pro-materials. Był to czwartkowy mecz, rozgrywany awansem. Świdniczanie spięli się na to spotkanie, zbierając praktycznie najsilniejszy skład i mając do dyspozycji szeroką ławkę rezerwowych. W pierwszej połowie do siatki trafił Paweł Koziołkiewicz. W drugiej Damiana Pytkę pokonał również Krystian Kowalczyk. Ekipa lidera tabeli nie składała broni, ale wyszarpała tylko jedną ripostę – w 21 min gola kontaktowego, ale zarazem honorowego zdobył Adrian Muszyński. Oznacza to zmianę lidera i to właśnie MCTech spędzi wakacje na czele drugoligowej tabeli.

III LIGA
Nie było niespodzianki w meczu Luj Ogłuszacz – Świeżaki. Finaliści Sao Mai Pucharu Ligi wygrali, choć nie była to wygrana przesadnie okazała. Od początku jednak zarysowała się przewaga optyczna drużyny Karola Radlińskiego, a wynik otworzył w 6 min Damian Okalski. Kilka minut po przerwie na 2:0 podwyższył Tomasz Kłos. Niedługo potem po kontrataku Świeżaki złapały kontakt, a do meczowego protokołu wpisał się Karol Król. Jednak już po chwili jego kolega trafił do niewłaściwej bramki i, jak się później okazało, ustalił wynik meczu. Tym pechowcem był Arkadiusz Pasieczny.
Concentrix pokonał GOL-asy 1:0, a jedynego gola już na samym początku meczu strzałem z bliskiej odległości zdobył Kacper Piasecki. GOL-asy bez swojego czołowego strzelca i lidera ofensywy, Huberta Małyszki, nie tworzyły zbyt wielkiego zagrożenia pod bramką debiutującego w Concentrixie Karola Goławskiego. Na placu gry dominowała walka, ale ładnej gry było tyle co kot napłakał. 
Ebe Ebe przespało początek meczu z Emerlogiem i po raptem dwóch minutach przegrywało już 0:2. Wynik otworzył Jakub Jasik, a zaraz potem na 2:0 poprawił Patryk Bartosz. Zespół Jakuba Czopka nie chciał jednak składać broni – opromienieni udanym występem w Turnieju 20-lecia gracze Ebe Ebe walczyli dzielnie, ale przewaga jakości piłkarskiej była po stronie ekipy Jakuba Pogody. Jasik dołożył jeszcze gola na 3:0, a wynik końcowy jeszcze w pierwszej połowie ustalił Czopek. Był to jednak gol na otarcie łez, bo niczego więcej wywalczyć się nie udało. Dzięki tej wygranej Emerlog niemal na 100% spędzi wakacje w fotelu lidera. Ebe Ebe jesienią może powalczyć o miejsce barażowe.
Nadal skromny jak Adam Małysz w pierwszych latach swojej kariery dorobek ma Va Bank. Drużyna „Bankowców” w piątkowy wieczór uległa DomLublin 2:4. Wynik w 4 min po solowej akcji otworzył Rafał Pietroń. Wyrównał Łukasz Szlachetka, który dosłownie pół minuty później mógł mieć już dublet, ale okazji nie wykorzystał. To był ważny moment meczu. Zaraz po przerwie Jakub Piech dał DomLublin kolejne prowadzenie, ale z rzutu wolnego zdołał wyrównać Łukasz Nowosad. Na tym jednak dobre chwile Va Bank się skończyły. Piech znów trafił do siatki i zrobiło się 3:2, a wynik końcowy ustalił Krystian Cienkusz, trafiając do pustej bramki.

IV LIGA
Do małej niespodzianki doszło w pierwszym poniedziałkowym meczu IV ligi. HEFCO ograło wyżej notowane Kurczaki od Eliasza. Wynik może i niespodziewany, ale całkowicie zasłużony, bo to drużyna HEFCO rządziła na placu gry, co szczególnie uwidoczniło się po przerwie. Bramkę na 1:0 uderzeniem zza połowy zdobył Przemysław Kamiński. Tak naprawdę miało to być podanie, ale wyszło najlepiej jak mogło dla HEFCO. W 18 min na 2:0 podwyższył najaktywniejszy na boisku Adrian Wojtan. Gol na 3:0 to już popis zespołu Krzysztofa Gołaszewskiego – bardzo ładna akcja sfinalizowana przez Piotra Kamińskiego.
Bez większego problemy trzy punkty na swoim koncie zapisało Krystal. Ukraińcy ograli Sokół 2:0. Wynik może niezbyt spektakularny, ale piłkarsko widać było różnicę jakości na korzyść lidera. Bramki zdobywali Bohdan Chobit i Maksym Lysak, ale cała szóstka graczy Krystal zasłużyła na brawa za dobrze wykonaną pracę i zneutralizowanie rywali.
Kuriozalny epilog miał środowy mecz Furii z Krystal. Piłkarsko nie było to spotkanie IV ligi. Raczej zaplecza Ekstraligi. Obie drużyny stworzyły dobre widowisko, w którym więcej konkretów zachowali Ukraińcy i to oni wygrali 5:2. Rozmiary tej wygranej są jednak nieco mylące, bo Furia naprawdę prawie przez cały mecz była równorzędnym rywalem dla lidera tabeli. Sęk w tym, że Furia mogła wygrać nawet 10:0, ale nie miałoby to żadnego znaczenia. W zespole wystąpił bowiem „na lewo” Michał Bartkowicz. Zagrał raptem parę minut i nie zmienił losów rywalizacji. Zmienił jednak mocno sytuację w tabeli. Wynik z boiska został wprawdzie zachowany, ale Furia została ukarana odjęciem sześciu punktów – pięciu za próbę oszustwa, jednym za konsekwencję walkowera. A wystarczyło zapłacić 40 zł i zgłosić zawodnika…
Wreszcie naprawdę niezły mecz zagrała drużyna Beer Stars, która sprawę wygranej z Sokołem załatwiła przed przerwą za sprawą hat-tricka Dominika Kontka. Defensywa Sokoła spisywała się fatalnie, a Kontek i jego koledzy wykorzystywali to bezlitośnie. W drugiej połowie „Piwne Gwiazdy” nawarzyły sobie problemów – w 14 min bramkę zdobył Karol Arciszewski, a na kilka minut przed końcem kontaktowego gola dorzucił Michał Łukasik. Trzeba było więc drzeć o wynik, ale nie była to desperacka obrona Częstochowy – Sokół nie wykreował sobie klarownej szansy na trzeciego gola, dającego punkt.

V LIGA
Sokół Oldboys objął prowadzenie w meczu z Al-KM Partners już w 1 min, ale gol Piotra Błaszczaka to były miłe złego początki. W 5 min wyrównał Tomasz Żuchowicz. Potem na boisku rządził lider drużyny Marcina Błaziaka, czyli Damian Jarosz. Po jego dwóch golach już do przerwy było 3:1, a po zmianie stron Jarosz dołożył jeszcze jedną bramkę. Na placu gry było wówczas już nieco luźniej, bo w przerwie sędzia Jarosław Szewczuk pokazał dwie czerwone kartki. Wzajemne „uprzejmości” i przepychanki graczy obu ekip zostały odpowiednio „wycenione”, a nie obędzie się prawdopodobnie jeszcze bez „dyscyplinarki” od władz ligi, bo padło dużo niepotrzebnych słów. LAKP to nie konferencja przed freak fightami…
Dziwny przebieg miało spotkanie POM z Mythos. „Mityczni” wzmocnieni dawno niewidzianym Krystianem Ziętkiem prowadzili już 3:0, by… całe to prowadzeniem roztrwonić. W 21 min meczu zrobiło się 3:3 i to Potężny Orlik Mełgiew był w natarciu. Jednak w 23 min sfaulowany w polu karnym został wspomniany Ziętek, a rzut karny na gola zamienił Damian Zajączkowski. Po chwili płaskim strzałem na 5:3 podwyższył Dawid Świdziński, a całość spuentował Ziętek, kompletując hat-tricka. 3:0, 3:3 i wreszcie 6:3 dla Mythos.
Titanns pokonało Husarię po niełatwym, dość wyrównanym meczu. Do przerwy było 0:0. Bramka otwierająca wynik spotkania padła dopiero w 18 min. Po rzucie rożnym głową uderzył Karol Klimkiewicz. Desperacko interweniujący Michał Szpos wpadł jednak z piłką do bramki i nie zdołał zapobiec utracie gola. W 24 min soczysty, płaski strzał Adama Szyndlera oznaczał, że „Tytani” mają już dwa gole przewagi. Połowę tego prowadzenia wypuścili z rąk, bowiem w 25 min gola kontaktowego strzelił Bartłomiej Białecki. Husaria jednak niczego więcej już nie wymyśliła.
Vistra zrewanżowała się PKS BIGOS za bolesną, wysoką porażkę z pierwszej rundy. Ten mecz miał zupełnie inny przebieg. Już w 5 min po zagraniu ręką Damiana Kowalczyka sędzia Adrian Mańko podyktował rzut karny, zamieniony na gola przez Marcina Ostrowskiego. Początek drugiej połowy to drugi cios „Finansistów” – tym razem z bliskiej odległości piłkę do bramki „Kapuścianych” wbił Bartosz Fortuna. Ciekawie zrobiło się w końcówce. Najpierw Stanisław Lachiewicz dał BIGOS-owi gola kontaktowego, ale potem kwestia doprowadzenia przynajmniej do remisu mocno się utrudniła, bowiem drugą żółtą kartkę obejrzał Tomasz Krzyżanowski. Pozbawiony jednego zawodnika zespół w zielonych strojach naprawdę ambitnie walczył o remis, ale bliżej było nadziania się na trzeci cios rywali – właściwie chyba tylko gracze Vistry wiedzą, jakim cudem udało im się nie zdobyć gola nr 3 w ostatnich minutach meczu.
Mianem typowego meczu walki można określić spotkanie Czerwonego Pazura ze Skarpatians. Ci drudzy wyszli na prowadzenie już na początku po tym, jak sprytnie w polu karnym zachował się Szymon Szabelski. Prowadzenia nie udało się jednak utrzymać do przerwy, bo w końcówce pierwszej połowy efektownie z rzutu wolnego przyłożył najaktywniejszy w szeregach Pazura, Krzysztof Modrzewski. I to by było na tyle – chaotyczna druga połowa goli nie przyniosła. 1:1.
Wyjątkowo jednostronny był mecz ABM z Comarchem. Miejsca w tabeli obu ekip nie kłamią. Comarch do przerwy przegrywał tylko 0:1, ale wynik był nieco przekłamujący rzeczywistość, bowiem „Informatycy” de facto nie potrafili wyjść z piłką z własnej połowy. W drugiej połowy gracze ABM uregulowali nieco celowniki i finalnie zaaplikowali przeciwnikom siedem trafień. Generalnie nuda.
To był dobry tydzień dla Mythos. We wtorek zwycięstwo w meczu z POM, w piątek triumf w zaległym meczu z Czerwonym Pazurem. Początek meczu należał do ekipy Pazura – po niecałych pięciu minutach było 2:0, a gole strzelali Ignacy Piszczek i Paweł Pyć. „Mityczni” otrząsnęli się po szalenie mocnym początku rywali i jeszcze przed przerwą wyrównali. Kontaktowego gola zdobył Krystian Ziętek, a wyrównującego Piotr Koperczak. Druga połowa długo nie przynosiła zmiany rezultatu i zanosiło się na remis. Wprawdzie piękny strzał jednego z graczy Czerwonego Pazura wylądował na słupku, ale rezultatu to nie zmieniało. W końcu jednak sprawy w swoje ręce, a raczej nogi, wziął Ziętek. Po jego strzale zza pola karnego Mythos wygrało 3:2.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.