Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (504)



Znamy już mistrzów wszystkich niższych klas rozgrywkowych, ale na ostatnią kolejkę pozostało nam najważniejsze rozstrzygnięcie - kwestia zwycięstwa w rozgrywkach Orlikowej Ligi Szóstek. Na "pole position" jest ZiP Kalina, ale jeśli Dziesiąta wygra w środę zaległy mecz z Pad-Budem, będzie mogła w ostatniej kolejce, w bezpośrednim meczu, wyrwać Kalinie tytuł! Ostatni mecz na wagę mistrzostwa? To całkiem prawdopodobne! Matematyczne szanse ma jeszcze ekipa Moore, ale tutaj prawdopodobieństwo sukcesu nie jest wielkie. Ostatnie pięć dni sezonu ligowego zapowiada się pasjonująco, bo przecież jest jeszcze walka o medale, miejsce barażowe czy uniknięcie spadków.

IV liga: KS Świeżaki – meble-ars.pl Zjednoczeni 1:3 (0:2)
W czwartkowy wieczór zaległości z poprzedniej kolejki odrobiły ekipy Świeżaków i Zjednoczonych. Od początku ton rywalizacji nadała drużyna Mariusza Kaźmierskiego. Świeżaki to jednak solidność i sforsowanie obrony tego zespołu nie było sprawą łatwą. W końcu jednak zza pola karnego, z dość ostrego kąta znakomity strzał posłał Sebastian Zlot, lokując piłkę pod poprzeczką bramki. Od teraz Zjednoczonym grało się łatwiej. Po szybkiej kontrze Karol Kurowski trafił do pustej bramki, wykorzystując asystę strzelca pierwszej bramki. W drugiej połowie obraz gry nie uległ specjalnej zmianie, choć po bramce na 3:0, zdobytej przez Michała Zlota, Zjednoczeni nieco spuścili z tonu. Świeżaki pokusiły się o nieco przypadkową bramkę honorową, której autorem był Przemysław Trubalski. Jego płaski strzał odbił się od obrońcy i piłka wysoką trajektorią przelobował Grzegorza Kościka.

Ekstraliga: Poker Team – ZiP Kalina 2:5 (0:0)
Czwartkowy mecz Poker Teamu z ZiP Kaliną był piekielnie ważny w kontekście układu tabeli i walki o tytuł. Poker Team wygrywając zrównałby się punktami z Kaliną. O pierwszej połowie nie możemy napisać zbyt wiele, bo obie drużyny grały za podwójną gardą i do większego zagrożenia pod bramkami nie dochodziło. Szarpał jak mógł Mateusz Pękalski, ale za każdym razem brakowało mu precyzji. Strzelanie rozpoczęło się po zmianie stron. W 26 min błąd Poker Teamu przy wyprowadzeniu piłki spod własnej bramki wykorzystał Jakub Świderski i pokonał Roberta Susza. Nie minęło pół minuty, a Erwin Sobiech popełnił fatalny błąd, tracąc piłkę w roli ostatniego obrońcy. Futbolówkę przejął Mateusz Misztal i łatwo pokonał Susza. Taki wynik rozjuszył „Karcianych”, którzy rzucili się do frontalnych ataków i zepchnęli Kalinę do kurczowej obrony. Marcin Zapał dwoił się i troił, ale i tak dość szybko zrobiło się 2:2 po pięknych strzałach Jakuba Bednary (z gry) i Sobiecha (z rzutu wolnego). Gdy wydawało się, że Poker Team jest w takim sztosie, że kolejne gole są kwestią czasu, szybko odpowiedziała Kalina. Akcja ZiP była już spisana na straty chyba przez samych zawodników, ale nie przez Pękalskiego, który wyskoczył zza pleców obrońcy jak Filip z konopi, dopadł do piłki i płaskim strzałem nie dał Suszowi żadnych szans. Po tej bramce Poker Team się rozsypał. Krótka ławka rezerwowych dała o sobie znać. Dwa gwoździe do trumny „Pokerzystów” wbił dynamiczny Karol Banachiewicz. Po tym meczu Kalina bardzo przybliżyła się do tytułu, a wiadomo już, że na tron nie powróci team Wojciecha Krzymowskiego

Ekstraliga: Ipso Iure – Bempresa 7:6 (2:3)
Dziwny, a nawet dość absuralny przebieg miało spotkanie Bempresy z Ipso Iure. Pogodzona z barażem ekipa Mariusza Kędry do spotkania przystąpiła bez zmienników, natomiast przeciwnicy wręcz przeciwnie, silnym składam i z nadziejami walki o medale. Stan ten wskazywał, że Ipso powinno spotkanie wygrać bez większych problemów, natomiast ku zdziwieniu wszystkich po 15 minutach Bempresa, a dokładnie Damian Charmast, rzuciła rywali na kolana „Charmi” ustrzelił hat-tricka. Praktycznie przy wszystkich bramkach nie popisał się Andrzej Ciołek, który za każdym razem mógł interweniować lepiej. Taki stan rzeczy zmusił „Prawników” do frontalnych ataków i do przerwy udało odrobić się dwie bramki. Po zmianie stron dalej przeważała ekipa Marka Zugaja i kolejne bramki wydawały się kwestią czasu, bowiem Bempresa w pewnym momencie przypominała już boksera, wyczerpanego 12-rundowym pojedynkiem wagi ciężkiej. I rzeczywiście – Ipso Iure nie zatrzymywało się punktowało rywali, strzelając w końcu aż siedem bramek i prowadząc 7:3. Wtedy wydawało się, że jest po meczu i kwestią otwartą pozostają rozmiary zwycięstwa wyżej notowanego zespołu. Wtedy to jednak, na 10 minut przed końcem meczu, Bempresa złapała drugi oddech i w kilka minut zmniejszyła prowadzenie rywali do raptem jednej bramki! Końcówka meczu była bardzo nerwowa, jednak mimo heroicznej postawy, szóstce graczy Bempresy nie udało się uniknąć porażki.

I liga: UMWL Szkoltex – Neo 1:2 (0:1)
Neo wygrało zaległy mecz z UMWL, ale droga do tego zwycięstwa nie była usłana różami. Wprawdzie rozpoczęło się dość łatwo, bo Filip Bojarski mimowolnie zdobył gola, nastrzelony przez wybijającego piłkę obrońcę. UMWL nie miał jednak zamiaru tanio sprzedawać skóry, mimo wielu personalnych osłabień. Twarda walka o każdy centymetr boiska trwała. Na początku drugiej połowy ładnym uderzeniem zza pola karnego popisał się Paweł Powęzka i doprowadził do wyrównania. To jednak Neo miało więcej atutów w ofensywie i zdołało przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Zwycięską bramkę w 19 min zdobył Jan Błaszczak. Obie drużyny stworzyły solidne, pierwszoligowe widowisko, choć bez fajerwerków technicznych.

I liga: Neo – Posesja 3:1 (1:1)
Walczące o baraże Neo w piątkowy wieczór stoczyło kolejny zacięty i ciężki bój – tym razem z Posesją. W 10 min spotkania Jan Błaszczak z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam z Kamilem Biegajem. Radość Neo nie potrwała jednak zbyt długo, bowiem minutę później próbujący przerwać akcję rywali Marek Błaszczak niefortunnie dzióbnął piłkę, zaskakując wychodzącego z bramki Mateusza Sędzielewskiego i notując „swojaka”. Druga połowa to sporo fauli z obu stron. Na brak pracy nie mogli narzekać ani bramkarze, ani sędzia. Skuteczniejsza okazała się jednak ekipa w czerwonych strojach. Kolejną bramkową okazję na gola zamienił Błaszczak i w 16 min zrobiło się 2:1. Nieźle grającą Posesję dobił Jan Wojtasik – wcześniej sędzia dwukrotnie mógł odgwizdać faule graczy Posesji, ale zachował spokojną głowę i zastosował korzyść.

III liga: Krupniki07 – Va Bank 3:4 (1:2)
Sytuacja na górze trzecioligowej tabeli, za plecami Fabryki Formy, jest arcyciekawa. Nic dziwnego, że mecz dwóch drużyn z czołówki, Krupników i Va Banku, był bardzo emocjonujący. W 9 min po naprawdę świetnym rozegraniu piłki, „Bankowcy” objęli prowadzenie. Piłkę do bramki z bliska wbił ze spokojem Karol Wróbel. Nie minęło 60 sekund, a Marcin Kanadys podwyższył na 2:0. Krupniki były w kłopotach, ale tuż przed końcem pierwszej połowy pomocną dłoń wyciągnęli rywale. Niepotrzebny, głupi faul skutkował rzutem karnym, a tego na gola zamienił Adam Psujek, uderzając „z dużego palca”. Po zmianie stron to ekipa Tomasza Sijewskiego była w uderzeniu i wyrównanie było w tej sytuacji kwestią czasu. Jak się okazało – niezbyt długiego. Piłkę w bramce Pawła Bogusława umieścił Mirosław Sałasiński. W 21 min Krupniki zrewanżowały się Va Bankowi za nierozsądny faul z pierwszej połowy – Mariusz Jeż kopnął w kolano Kanadysa, a sędzia Rafał Szyszka po raz drugi w tym meczu wskazał na wapno. Pewnym egzekutorem karnego był Karol Wróbel, chociaż jego intencje wyczuł Wojciech Wołoszczuk. Krupniki nie miały nic do stracenia, ruszyły do przodu i znów w roli głównej wystąpił Sałasiński, doprowadzając do stanu 3:3. Ostatnie słowo w tym meczu należało jednak do „Bankowców”. Koronkowa kontra zakończyła się golem Marcina Śmigielskiego, który huknął w okolice okienka bramki, gdy wydawało się, że jego koledzy zwyczajnie przedobrzyli z liczbą podań w tej akcji. Po takiej bramce trzeba stwierdzić, że wygrana ekipy Va Banku była zasłużona.

III liga: OSK Piotr – FC Kośminek 0:3 (0:0)
OSK Piotr tylko do przerwy wytrzymywał tempo Kośminka, utrzymując bezbramkowy remis. Po zmianie stron młodsi i dysponujący zmiennikami gracze z Kośminka zadali trzy ciosy, choć tak naprawdę pierwszy cios zadał… piłkarz OSK Piotra, Dawid Jabłoński, pakując piłkę do własnej bramki. W końcówce najpierw Adam Aina popisał się ślicznym lobikiem na 2:0, a wynik tuż przed końcem Arkadiusz Miciuła. Mecz bez większej historii.

II liga: Undefined Team – Mat-Geo 0:3 walkower
Drużyna Undefined już w piątkowy wieczór poinformowała organizatora, że nie stawi się na sobotnim meczu, przez co oszczędziła rywalom niepotrzebnej wycieczki na Czechów. Doceniamy postawę, choć szkoda, że nie obejrzeliśmy boiskowej walki o ligowe punkty. Dużo tych walkowerów w II lidze…

IV liga: Patataje – PKS BIGOS 5:1 (2:0)
W niezłym stylu sezon skończyły Patataje. Wprawdzie wygrana 5:1 z BIGOS-em nie pozwoliła na opuszczenie ostatniego miejsca wśród grających jeszcze drużyn, ale zawsze to miły akcent na rozstanie. Do przerwy było 2:0 po bramkach Karola Fariaszewskiego i Tomasza Pluty. Ten drugi jak zwykle był motorem napędowym większości akcji swojej drużyny. BIGOS na chwilę złapał kontakt po trafieniu Tomasza Krzyżanowskiego, ale wobec poczynań Pluty „Kapuściani” byli bezradni. Gol tego piłkarza w 17 min zmienił wynik na 3:1, a w końcówce po bramce dorzucili jeszcze Łukasz Rusiński i Damian Danilewicz. Wygrał zespół lepszy, który miał w swoim składzie indywidualność.

IV liga: Szemrani – Szukamy Sponsora 2:7 (1:4)
Sobotnią sesję gier przy Śliwińskiego kończyło spotkanie Szemranych z Szukamy Sponsora. Od pierwszych minut zespołem lepszym była drużyna Szukamy Sponsora, który nadspodziewanie łatwo zdobywała kolejne gole, samemu dziwiąc się, że piłka tak ochoczo wpada do bramki strzeżonej przez Piotra Dalentkę. Gdy jest za łatwo, może przydarzyć się rozluźnienie. I to było udziałem Macieja Klińskiego, który skopiował „wyczyn” Marcina Orłowskiego z HLAKP, kiedy to popularny „Orzeł” nie trafił do absolutnie pustej bramki z dwóch metrów. Ta sytuacja była jeszcze bardziej kuriozalna, bo Kliński odebrał piłkę bramkarzowi, pobiegł z nią wzdłuż linii bramkowej i spudłował praktycznie z 10 centymetrów... Nie zmieniło to jednak faktu, że drużyna w niebieskich strojach już do przerwy prowadziła 4:1, a po końcowym gwizdku mogła pochwalić się wynikiem 7:2. Hat-trickiem popisał się Paweł Szelchauz, a dubletem bramek z rzutów wolnych Kamil Marczuk. Zespół Szemranych kłócił się ze sobą, z rywalami i z sędzią, więc po prostu nie mógł wygrać.

IV liga: FC Mamrotki – ABM Polska 10:1 (3:1)
Tylko pięciu zawodników udało się zebrać ekipie ABM na sobotni mecz przeciwko Mamrotkom. Skutkiem tego był pogrom, jaki „Niedźwiedzie” zafundowały swoim rywalom. Do przerwy mecz był jeszcze w miarę wyrównany, ale gdy bramkarz ABM, Łukasz Galinajtys postanowił uczestniczyć w ofensywnych akcjach swojego zespołu, nie wracając nawet między słupki, wyrok musiał zapaść. Ostatecznie Mamrotki wyśrubowały swój dorobek strzelecki do dwucyfrówki, w której partycypowało pięciu zawodników. Najwięcej strzelił Artur Mrozik. Zaczął strzelanie w 22 min, ale do skompletowania hat-tricka potrzebował niecałych trzech minut. ABM dopóki miał siły, stawiał opór. Potem był to już tylko trening strzelecki jednego zespołu.

II liga: Hüttenes-Albertus Polska – Ekipa 666 2:4 (2:2)
Grając bez rezerwowych i swojego najlepszego strzelca, Daniela Misztala, zespół Hüttenes-Albertus nie miał zbyt dużych szans na pokonanie Ekipy 666. Mimo to duże brawa należą się Marcinowi Mendelowi i spółce za walkę od pierwszych minut, która zaowocowała dwukrotnym prowadzeniem w pierwszej połowie. Dwukrotnie jednak Ekipa doganiała, a po zmianie stron była już bezlitosna. Strzelcy goli sprzed przerwy, Maciej Krukowski i Paweł Michalski, podwoili swój dorobek strzelecki i „Piekielni” zainkasowali nomen omen piekielnie ważny komplet punktów na swoim koncie.

II liga: Elektro-Spark – CH Olimp 3:2 (3:0)
Dziwny przebieg miało spotkanie Elektro-Sparku z Olimpem, bowiem do przerwy faworyt prowadził bardzo wyraźnie, 3:0. Najpierw dublet Roberta Belniaka, a potem skuteczny strzał Kamila Baczewskiego z rzutu karnego. Wydawało się, że Olimp nie jest w stanie ugrać sztychu. Jednak druga połowa miała już inny obraz. Elektro-Spark coraz częściej popełniał błędy w obronie, a sam nie potrafił karcić błędów rywali. W 14 min ze skuteczną dobitką pośpieszył Wojciech Wasil, a już minutę później kontaktowego gola zdobył Łukasz Galant i zespół Olimpu miał całe 10 minut na poszukanie punktów w tym meczu. Mimo usilnych starań jednak ich nie znalazł.

II liga: Gliniana – MW Lublin 3:4 (2:3)
Gliniana potrzebowała zwycięstwa nad MW Lublin, by liczyć się jeszcze w walce o mistrzostwo II ligi. MW Lublin zaciekle broni się przed barażem, więc na łatwą przeprawę Gliniana nie miała co liczyć. Nie mogła jednak spodziewać się aż tak dobrego występu zespołu znacznie niżej notowanego. Tymczasem MW Lublin zagrało naszym zdaniem najlepszy swój mecz w tym sezonie, grając z ogromnym zaangażowaniem, które nie przekładało się na bezsensowne faule, a raczej na liczne odbiory. Zanim jednak MW Lublin zaczęło wywierać presję na rywali, straciło gola. Początek należał do Glinianej, która opukała konstrukcję bramki Grzegorza Stępnia dwukrotnie, w międzyczasie zdobywając też gola autorstwa Piotra Ziółkowskiego. Jednak od tego momentu do przodu ruszył team speców od felg. Paweł Chruściel wyrównał, trafiając do pustej bramki po wcześniejszym, dobrym przechwycie Łukasza Sternika. W odpowiedzi Ziółkowski skompletował dublet, a Gliniana miała jeszcze jeden strzał w słupek, ale MW Lublin nie pozostawało dłużne. Na 2:2 trafił Marcin Sitko. Ten sam zawodnik tuż przed gwizdkiem na przerwę zdobył bramkę na 3:2. Tym razem świetnie o piłkę przy linii bocznej powalczył Tomasz Dąbrowski i Sitko dopełnił tylko formalności. MW Lublin po przerwie się nie zatrzymywało. W 17 min Dąbrowski miał już dublet, a Gliniana miała bardzo daleką drogę do punktów. Dopiero w końcówce udało się zamknąć rywali we własnym polu karnym. Strzał Kamila Dudka dał jeszcze nadzieję na choćby remis, ale była to nadzieja płonna. Trzy punkty powędrowały na konto MW Lublin, a szampany przy okazji mogła otwierać Ekipa 666.

IV liga: Limuzyna z Lublina – KS Świeżaki 4:1 (2:1)
Świeżaki straciły już szansę na baraże o IV ligę, a niedzielę zasłużenie przegrywając z Limuzyną z Lublina. Zaczęło się dobrze dla teamu Łukasza Mazura, bowiem szybkiego gola zdobył Przemysław Trubalski. Minutę później było już jednak 1:1, po wyrównaniu Marcina Płachty. Gol na 2:1 to skutecznie egzekwowany przez Pawła Tobiasza rzut karny. Popularny „Pirania” chwilę wcześniej był faulowany przez Arkadiusza Wilkosa, bramkarza Świeżaków. Kilka minut po przerwie sytuacyjny strzał Pawła Szymańskiego pozwolił Limuzynie na dwubramkowe prowadzenie, które było tym bardziej bezpieczne, że rywale nie potrafili tworzyć specjalnego zagrożenia pod bramką Artura Bielaka vel Bieleckiego. W 25 min spokojnie formalności dopełnił Płachta, dobijając rywali golem na 4:1.

IV liga: Wataha – Ułani 1:3 (1:1)
W przyrodzie wataha wilków zapewne spokojnie poradziłaby sobie z jednym baranem, ale w piłce nożnej nie musi to znajdować odzwierciedlenia. W niedzielny wieczór Remigiusz Baran praktycznie w pojedynkę poradził sobie z Watahą. Zaczął od bramki na 1:0 w 3 min, choć już od pierwszego gwizdka był bardzo aktywny. Wataha niespodziewanie odgryzła się akcją braci. Łukasz Kołodziej wyrzucił piłkę do rozpędzającego się Damiana Kołodzieja, który dostrzegł niepotrzebnie wychodzącego z bramki Wojciecha Bujaka i nie namyślając się, w pełnym biegu przelobował golkipera. Gol, po którym wypadało ściągnąć czapkę z głowy. Ułani wygrali ten mecz dopiero w drugiej połowie. W 20 i 25 min kolejne dwa gole dołożył Baran, kończąc spotkanie z hat-trickiem. Wataha zagrała nieźle, walecznie, a samo spotkanie poza dużą intensywnością, było także mocno rwane i szarpane. O triumfie Ułanów zdecydował błysk geniuszu byłego gracza takich lakpowych firm jak Galata czy Marmota.

IV liga: Stara Gwardia – Gala 3:0 walkower
Gwardia pokonała Galę 2:0 w boiskowej walce, ale finalny wynik tego meczu to 3:0, bowiem w zespole Gali wystąpił zawieszony za kartki Michał Mędrzecki. Drużyna Gali była tego świadoma i po prostu postanowiła w ostatniej kolejce machnąć ręką na regulamin i zagrać sobie dla frajdy w silniejszym składzie, a jakość, którą Mędrzecki zapewnia zespołowi jest oczywista. W meczu bramki dla Gwardii strzelali Konrad Wierzbiński i Krzysztof Chłopek, ale te bramki oczywiście przepadają.

III liga: GOL-asy – FC Fabryka Formy 1:5 (0:3)
FC Fabryka Formy na zakończenie sezonu w III lidze rozbiła GOL-asy, dość szybko zaznaczając kto na boisku rządzi. A rządził niepodzielnie Radosław Mazur, który strzelał bramki z taką łatwością, jakby to była czynność banalna jak składanie kartki A4 na pół. Już do przerwy RM95 mógł pochwalić się hat-trickiem, a bramka na 3:0 z głowy była naprawdę efektowna. Kolejne dwie Mazur dołożył po przerwie. Ten wynik dawał Fabryce Formy prowadzenie w tabeli Budzap Multi Challenge, ale niefrasobliwość w obronie spowodowała, że w końcówce GOL-asy miały kilka okazji, a jedną z nich w 24 min na bramkę zamienił Konrad Żukiewicz. Strata czystego konta oznaczała, że walkę o darmowy komplet strojów na 99% wygra KS Marmota.

IV liga: meble-ars.pl Zjednoczeni – KS Marmota 5:0 (4:0)
O losach meczu zdecydowała szybka czerwona kartka, którą już w 5 min obejrzał Bartłomiej Barwiak. W ogromnym zamieszaniu pod bramką Jakuba Sokołowskiego Zjednoczeni chyba cudem nie zdobyli gola, ale w międzyczasie piłkę trafiła w rękę, Barwiaka. Sędzia Jakub Baran wskazał na punkt karny i wyrzucił z boiska napastnika Marmoty. Wydaje się, że miał ku temu podstawy i pretensje zielono-niebieskich nie były słuszne. Michał Zlot wprawdzie zmarnował rzut karny, ale było to jedynie odłożenie wyroku. Zjednoczeni już do przerwy zaaplikowali rywalom cztery gole. Po zmianie stron, mimo gigantycznej przewagi, dołożyli tylko jedno trafienie i co ciekawe kolejny raz zmarnowali rzut karny. Pod bramką Pawła Szumlańskiego nie działo się kompletnie nic i Zjednoczeni uczynili milowy krok w kierunku III ligi, pokonując wcześniej koronowanego już lidera tabeli. Hat-trickiem popisał się Karol Kurowski.

I liga: Restauracja Szwejk – Malagenia 4:2 (2:1)
Malagenia niemal na własne życzenie może wymiksować się z barażu o Ekstraligę, bowiem Paweł Kępka w poniedziałkowy wieczór zebrał osłabiony brakiem kilku istotnych ogniw skład i zapłacił za to słoną cenę. Wprawdzie zaczęło się dobrze, od trafienia Przemysława Świercza z rzutu wolnego, przy którym wyraźnie zawinił bramkarz Szwejka. Potem dwa kolejne ciosy zadał Jakub Gałka. Za pierwszym razem zaimponował szybkością, mijając rywali jak TGV wozy z węglem. Za drugim strzelił z wolnego, a Rafał Fedzioryna nie popisał się, podobnie jak jego vis-a-vis kilka minut wcześniej. Malagenii po zmianie stron udało się przenieść ciężar gry pod bramką Szwejka i napierać, w poszukiwaniu wyrównania. W końcu udało się z pomocą Grzegorza Dumały, który sam umieścił piłkę we własnej bramce. Dwa ostatnie słowa należały jednak do zespołu Michała Mrozowskiego, a konkretnie do aktywnego Mateusza Kowalika. Malagenia za łatwo pozwalała rywalom na strzelanie goli i teraz musi oglądać się na wyniki innych meczów, ale kalendarz ostatniej kolejki nie jest sprzyjający dla teamu popularnego „Kemposha”.

I liga: Szerszeń Team – Bombardino 716 1:6 (0:3)
Trzeba przyznać, że Bombardino podeszło do rywalizacji o baraże dużo poważniej niż Malagenia i na poniedziałkowy mecz z Szerszeń Teamem stawiło się w bardzo mocnym składzie, z dawno niewidzianym w akcji Mateuszem Szafrańskim. Efekt tego był zauważalny, bowiem od pierwszych minut „Numeryczni” podyktowali wysokie tempo, na które Szerszeń próbował odpowiedzieć indywidualnymi przebłyskami Daniela Mroza. Na niewiele się to zdało, bo już do przerwy Bombardino miało trzy bramki zapasu, a kolejne trzy dołożyło w drugiej połowie. W międzyczasie honorowe trafienie dla „Szerszeni” zanotował Rafał Borowski. Dla Bombardino strzelało aż pięciu zawodników i tylko Ernest Tatara pokusił się o dublet.

Ekstraliga: Dziesiąta – Perła 4:2 (2:1)
Spotkanie Dziesiątej z Perłą dostarczyło nam wielu emocji i było bardzo dobrym widowiskiem. Od początku meczu Dziesiąta przeważała i na efekty nie trzeba było długo czekać –  w 4 min bramkę dla ekipy Mateusza Gawryszczaka zdobył Jakub Sobieszek. Kiedy wydawało się, że Dziesiąta powiększy przewagę błąd przydarzył się Michałowi Komorowi – niegroźne dośrodkowanie wypuścił on z rąk, wprost pod nogi Daniela Hulicza, który wyrównał stan meczu. W ostatniej minucie pierwszej połowy Piotr Sternik wyprowadził swój zespół na prowadzenie 2:1, a niedługo po zmianie stron za sprawą Krzysztofa Jarnickiego zrobiło się już 3:1. W drugiej połowie walcząca o tytuł Dziesiąta dominowała, Perła bezradnie próbowała się odgryzać, ale osamotniony Przemysław Kwiatek niewiele mógł zdziałać przeciwko twardo grającym defensorom rywala. Po bramce Karola Sionkowskiego zrobiło się 4:1, a wynik końcowy meczu ustalił Michał Nurzyński, który ostatnio strzela jak na zawołanie. W tym wypadku marna to jednak pociecha dla Perły, która pozostawiła po sobie niezłe wrażenie, ale punktów sobie nie dopisała.

Ekstraliga: Politechnika Lubelska – Antique 5:3 (2:1)
Osłabiony brakiem Kamila Cieśla Antique nie dał rady wyżej notowanej Politechnice, której w ten sposób udał się rewanż za mocno pechową porażkę z wiosny. Mecz nie był jednak jednostronny. Zaczęło się od szybkiej bramki dla Politechniki, którą zdobył Radosław Jezierski, sprytnie lobując Jakuba Barana. W 6 min padło wyrównanie. Dariusz Komarzeniec przedarł się z piłką dość szczęśliwie i niewiele się namyślając oddał płaski strzał z pola karnego. Przeważająca Politechnika wyszła na prowadzenie w 15 min, po pewnym uderzeniu Aleksandra Kukharchuka. Po zmianie stron do stanu 2:2 doprowadził Maciej Średnicki, ale nie trzeba było długo czekać na odpowiedź „Polibudy” – z dystansu uderzył Jezierski, tor lotu piłki zmienił jeszcze Dariusz Komarzeniec i Baran był bezradny. Końcówka meczu upływała w bardzo nerwowej atmosferze, co było zasługą obu ekip, które wdały się w festiwal fauli i wzajemnych połajanek. Były też gole. Na 4:2 dla Politechniki trafił Dawid Pikul. Baran po raz drugi został przelobowany, choć trudno go za to winić – to wyłącznie kunszt snajpera. Minutę później „Stolarze” wrócili do gry po nieco przypadkowym golu Przemysława Hajkowskiego. Dopiero w doliczonym czasie gry zespół Krzysztofa Chilimoniuka został pogrążony po kontrze sfinalizowanej przez Kukharchuka.

I liga: Underground Poker League – Adampol Team 1:1 (1:1)
Adampol Team przystępował do meczu z UPL-em już jako świeżo upieczony mistrz I ligi, po tym jak UMWL Szkoltex poddał późniejszy mecz ze świdniczanami. Być może miało to wpływ na gorszą postawę zespołu Krystiana Jocia, ale nie umniejszamy zasług UPL-u, który po niezłym, pełnym walki spotkaniu, zdołał urwać faworytowi punkt. Oba gole w tym meczu padły w pierwszej połowie. Najpierw trafił Paweł Szyjduk, który w swoim stylu wykorzystał własną szybkość i dobry strzał. „Pokerzyści” odpowiedzieli za sprawą Tomasza Kijaka. Niedługo potem doszło do bardzo poważnie wyglądającego zderzenia głowami Szyjduka z Patrykiem Pulikowskim. Na szczęście nikomu nie stało się nic poważnego. Niestety, druga połowa tego meczu była brzydka. Adampol przeważał, UPL od czasu do czasu się odgryzał, ale zdecydowanie więcej było fauli niż dobrych akcji.

I liga: Adampol Team – UMWL Szkoltex 3:0 walkower
UMWL nie gra już o nic i w końcówce sezonu wciela się w role Świętego Mikołaja, rozdając rywalom prezenty. Tym razem obdarowany został Adampol Team, który w ten sposób zapewnił sobie mistrzostwo I ligi. Tytuł w pełni zasłużony. To dobrze dla ligi, że gracze pokroju Pawła Szyjduka czy Pawła Ulicznego grać będą w Ekstralidze.

III liga: Bio Berry – Inża Team 1:5 (0:3)
Inża Team bez większych kłopotów pokonała Bio Berry, rozpoczynając strzelanie z pomocą rywali w 3 min, kiedy to pechowo piłkę do własnej siatki głową skierował Grzegorz Marzęta. Na 2:0 podwyższył Marcin Nowakowski, pewnie egzekwując rzut karny po faulu Łukasza Greli na Kamilu Przychodzieniu. Bramkę nr 3 zdobył drugi z braci Nowakowskich – Piotr. Ten sam zawodnik trafił do siatki niedługo po przerwie i „Jagódki” przegrywały już 0:4. Wprawdzie po fatalnym błędzie Roberta Skomry bramkę honorową strzelił Kamil Bańkowski, ale ostatnie słowo należało do zawodników z Inżynierskiej,  konkretnie do Łukasza Maleszy.

I liga: UMWL Szkoltex – Promil 3:3 (1:0)
W ostatnim meczu kolejki UMWL mierzył się z Promilem i ledwo mecz się rozpoczął, a już Paweł Powęzka precyzyjnym strzałem zaskoczył Karola Kurzępę. Był to jedyny gol pierwszej połowy. Promil wyraźnie nie potrafił złapać wiatru w żagle, grał nierówno i bez pomysłu. W dodatku w drugiej odsłonie po ładnej indywidualnej akcji Szymon Tatara podwyższył na 2:0. Sygnał do odrabiania strat dał Przemysław Kowalczyk, który ładnie nabrał obrońcę, a potem płaskim uderzeniem pokonał Grzegorza Łatę. Tym razem drużyna nieobecnego Rafała Goździewskiego poszła za ciosem i Paweł Osoba doprowadził do remisu. Wydawało się, że szala zwycięstwa przechyla się w kierunku zespołu w niebieskich koszulkach, który miał niezaprzeczalny atut w postaci jednego rezerwowego, co dawało możliwość wypoczynku zawodnikom. Jednak już minutę później najlepszy w ekipie „Urzędników” Powęzka posłał mocny strzał, z którym nie dał sobie rady Kurzępa. Promil zagrał jednak do końca. Rzut wolny pośredni w ostatniej minucie meczu przyniósł dobre rozegranie, po którym Paweł Wieczorek umieścił piłkę w okienku bramki i dał swojej ekipie remis.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.