Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (555)



W przedświątecznej kolejce działo się tak wiele, że wypada zrobić sobie chwilę przerwy między karpiem a kutią na lekturę.

Ekstraliga: AZS UMCS – Moore 4:3 (1:1)
Sobotni maraton z Ekstraligą rozpoczął się od meczu AZS UMCS – Moore. Mecz był bardzo emocjonujący i rozstrzygnął się w samej końcówce. Do tego jeszcze dojdziemy. Co działo się wcześniej? W 6 min po kontrataku Moore wyszło na prowadzenie. Do tego momentu przeważał UMCS, ale asysta Sebastiana Cieślaka, gol Bartłomieja Barwiaka i zrobiło się 0:1. W 9 min Moore najpierw stracił zawodnik (pochopna decyzja Adriana Mańko o czerwonej kartce dla Adriana Hofmana), a chwilę później także gola. Z ostrego kąta trafił Maciej Skrzypek. W drugiej połowie Moore jeszcze dwukrotnie wychodziło na prowadzenie. Raz na leżąco piłkę do bramki wbił Marcin Urban, innym razem swoje możliwości pokazał Barwiak, samemu wypracowując sobie pozycję strzelecką i precyzyjnie umieszczając futbolówkę w siatce. UMCS dwukrotnie odpowiadał dość szybko i na pięć minut przed końcem po bramce Wiktora Żurka mieliśmy remis 3:3. Przy tym wyniku obie ekipy miały dogodne okazje na załatwienie sprawy. Wydawało się, że bliżej jest Moore. Jednak kluczową akcję na kilka sekund przed końcem gry przeprowadzili podopieczni trenera Tomasza Bieleckiego i Piotr Waszczyński zdobył złotego gola. Moore starczyło już czasu tylko na wznowienie gry od środka i kopnięcie piłki. Dla Waszczyńskiego był to drugi gol w tym spotkaniu.

Ekstraliga: Nexbet – Adampol Team 3:1 (3:0)
Adampol Team chyba spodziewał się sympatycznej, przyjacielskiej, świątecznej pogawędki na początek, ale Nexbet od razu postanowił nie brać jeńców. Nie minęły cztery minuty spotkania, a na tablicy wyników widniał rezultat 3:0! Mało tego, Adampol jeszcze zanim stracił pierwszego gola (rzut wolny Jarosława Wójcika), stracił zawodnika – za pozbawienie drużyny przeciwnej realnej szansy na gola boisko z czerwoną kartka opuścił Marcin Szyjduk. Na 2:0 podwyższył Mariusz Citkowski, na 3:0 Hubert Poleszak. W dodatku Adampol bardzo szybko wyczerpał limit fauli i w końcówce Nexbet miał aż trzy okazje na podwyższenie wyniku strzałami z 10 metrów. Najpierw Jarosław Wójcik przegrał pojedynek z Piotrem Chlebusiem, potem trafił w słupek i zagrał piłkę po raz drugi, co nie uszło uwadze sędziów, a za trzecim razem spróbował Piotr Wójcik, ale znów lepszy okazał się Chlebuś. Po przerwie Adampol przejął inicjatywę na dobre, ale Nexbet naprawdę dobrze się bronił. W 18 min w końcu szczęście uśmiechnęło się do świdniczan. Mocny strzał Pawła Szyjduka wylądował w okienku bramki. Mimo kolejnych prób niczego więcej wicemistrzowie HLAKP już nie wskórali. Mecz od początku był ostry, pełen fauli i pretensji do sędziów. W większości kompletnie niesłusznych, co pokazuje dobrze nagranie spotkania.

Ekstraliga: ZiP Kalina – PHU Pad-Bud 6:2 (1:1)
Bez niespodzianki w trzeciej sobotniej konfrontacji. Kalina ograła Pad-Bud, choć grający w mocno osłabionym składzie zespół Piotra Bielaka nie poddał się bez walki. Dwukrotnie Pad-Bud odrabiał straty, ale od stanu 2:2 Kalina ruszyła do przodu i nie dała już sobie wyrwać prowadzenie – ba, systematycznie je powiększała. Kluczowy okazał się piękny, drugi gol Karola Banachiewicza w 22 min. Typowa „brazyliana”, po której zrobiło się 4:2. W ostatniej minucie Pad-Bud został dobity trafieniami Krzysztofa Kosowskiego i Jacka Piekarczyka.

I liga: Posesja – GP Togatus 3:0 (1:0)
Swoje pierwsze zwycięstwo w sezonie odniosła Posesja. Do tej pory drużyna Mariusza Kędry wyłącznie przegrywała, bo nawet gdy na boisku zwyciężyła, to i tak punkty poszły na konto rywali wskutek walkowera. Tym razem jednak Posesja zagrała konsekwentnie w obronie i potrafiła wypunktować Togatus, w którym znów w oczu rzucał się brak Arkadiusza Adamczuka. „Adwokaci” ieli oczywiście swoje szanse, ale Jacek Pietras nie musiał ani razu sięgać po piłkę do bramki. Drużynę Posesji do zwycięstwa poprowadził autor dubletu, Tomasz Wnuk. W 22 min wynik na 3:0 ustalił Bartosz Chlebiej.

Ekstraliga: Git Team – Dywany Łuszczów 5:3 (2:2)
Patrząc na zwyżkującą formę Dywanów Łuszczów, to właśnie ten zespół można było uznać za faworyta meczu z Git Teamem. Jednak na boisku lepsi okazali się „Gitowcy”. W pierwszej połowie dwa razy musieli odrabiać straty. Po golach Jarosława Kowalika i Kamila Cieśli było 1:0 i 2:1. Odpowiadali Paweł Powęzka i Michał Młynarczyk. Druga połowa należała do zespołu w pomarańczowych koszulkach. Marcin Galiński z bliska wbił piłkę do siatki na 3:2. W 18 min po ładnej kontrze i asyście Młynarczyka swojego gola zdobył także Jakub Dąbrowski. W 20 min sytuacja Dywanów była już opłakana, gdy o dublet pokusił się Paweł Powęzka. Zespół Dywanów wycofał bramkarza i w 22 min przyniosło to efekt. Gola na 3:5 zdobył Michał Czarnecki. Na nic więcej świdniczan nie było już stać. Bohaterem Git Teamu został Przemysław Hajkowski. To dzięki jego znakomitej grze „Gitowcy” stracili tylko trzy gole. Dywany miały optyczną przewagę i więcej szans, ale bramkarz to w futsalu postać nieoceniona.

Ekstraliga: Bombardino 716 – Tifosi 4:6 (1:4)
Bombardino może błogosławić początek sezonu, kiedy udało się zdobyć cztery punkty w dwóch pierwszych meczach. Teraz akcje beniaminka wyraźnie pikują. Wynik sobotniego meczu z Tifosi nie jest na pewno kompromitujący, ale przebieg spotkania nie pozostawiał też złudzeń, kto sięgnie po wygraną. Wprawdzie w 4 min Stanisław Staniszewski na raty z rzutu wolnego zdobył gola na 1:0, ale potem do głosu doszli doświadczeni gracze Tifosi. Wrzucili wyższe obroty, piłka zaczęła chodzić jak po sznurku, więc nic dziwnego, że pojawiły się też gole. Do przerwy aż cztery. Po zmianie stron na chwilę zrobiło się trochę ciekawiej, bo padł gol na 2:4. Szybko jednak Tifosi pokazało, że nie ma zamiaru na długo zakotwiczyć w strefie spadkowej. Dawid Ptaszyński trafił na 5:2, a Andrzej Gutek na 6:2. W międzyczasie ten duet zmarnował także rzut karny, rozegrany w stylu Messi do Suareza. Gutek podał do Ptaszyńskiego, ale intencję strzelca wyczuł bramkarz Bombardino. W tym okresie Bombardino musiało jednak grać w osłabieniu po czerwonej kartce dla Staniszewskiego, toteż nic dziwnego, że po chwili Gutek i tak podwyższył na 6:2. W ostatnich sekundach meczu „Numeryczni” za sprawą swojego golkipera zmniejszyli rozmiary porażki. Konstiantyn Perederii dwukrotnie w przeciągu zaledwie kilku sekund przekopami pakował piłkę do pustej bramki. Nie miało to już jednak większego znaczenia, poza czysto statystycznym.

II liga: MW Lublin – SAABiX 2:2 (0:0)
Opłaca się grać do końca i wierzyć w odmianę losu, nawet gdy na boisku niewiele wychodzi. MW Lublin było zespołem wyraźnie słabszym od SAABiX-u, a mimo to szczęśliwie wyratowało remis 2:2. Do przerwy nie działo się za wiele ciekawego – wynik 0:0. Po zmianie stron Kamil Kłyś i Łukasz Samarczenko dali SAABiX-owi wynik 2:0. Wynik jakże niebezpieczny, zdaniem Czesława Michniewicza. „Polski Mourinho” wie co mówi. W 23 min Grzegorz Iwańczuk dał MW Lublin nadzieję. Minutę później niepotrzebny czwarty faul SAABiX-u skutkował przedłużonym rzutem karnym. Mirosław Lato spudłował i team Pawła Tobiasza mógł sądzić, że jest po strachu. Tymczasem dalekie podanie Daniela Krupki w kierunku Grzegorza Stępnia zamieniło się na gola wyrównującego, zdobytego na kilka sekund przed końcową syreną. Stępień piłki głową raczej nie trącił, ale zmylił niepotrzebnie wychodzącego z bramki Damiana Siczka. To wystarczyło.

Ekstraliga: Widok – UMWL Szkoltex 0:6 (0:2)
UMWL nie dał szans Widokowi. Spotkanie tych drużyn było dość jednostronne. Widok próbował, najczęściej strzałami z dalszej odległości, gdy bramka była pusta, ale Ayoub Kherouf i jego koledzy nie mieli dobrego dnia. Dwa pierwsze gole dla UMWL padły w ten sam sposób. Rzut wolny rozegrany podaniem i mocny strzał. Przy bramce na 1:0 Wiktora Bogusza ręce same składały się do oklasków. Trafienie Rafała Szostaka nie było już tak spektakularne, ale było niewątpliwie bardzo ważne. Wynik 2:0 utrzymywał się bardzo długo, ale w końcówce Widok zaryzykował, zagrał odważniej i został skarcony. Damian Dęga na 3:0 po dalekim wyrzucie od Dominika Pietrasa, Piotr Szewczyk po asyście Dęgi na 4:0, potem kolejny gol Bogusza na 5:0 i finalnie rzut karny zamieniony na bramkę przez Klima Morenkova już po końcowej syrenie. Spotkanie bez większej historii.

Ekstraliga: Politechnika Lubelska – Poker Team 5:8 (3:3)
Hit kolejki, a może nawet sezonu 19/20 nie zawiódł. Wprawdzie spotkaniu towarzyszyła nerwowa, a momentami wręcz toksyczna atmosfera, przez co sędziowie mieli co robić od pierwszej do ostatniej sekundy, to jednak trzynaście goli i dużo emocji to jest to, co wynagrodziło niedostatki kultury u niektórych graczy. Politechnika szybko objęła prowadzenie po mocnym strzale Daniela Pietrasa szpicem buta. Ładny gol? Tak, ale co znaczy fantastyczny gol, pokazał dwie minuty później Radosław Muszyński. Już wkrótce na naszym kanale pojawi się TOP 5 bramek tej kolejki i wtedy każdy się przekona. W 7 min wyzwanie „kto strzeli najładniejszego gola meczu” przyjął Dawid Pikul. Muszyńskiego może nie przebił, ale znów ręce same składały się do braw, a wynik znów był na korzyść „Polibudy”. W 8 min Łukasz Sobiech trafił z rzutu wolnego na 2:2. Po dwóch minutach jego brat Erwin wykorzystał przedłużony rzut karny. Wydawało się, że Poker przechyla szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale tuż przed końcem pierwszej połowy Dominik Struk pokonał Roberta Susza i na przerwę drużyny schodziły z remisem. W 14 min swoją znakomitą grę z obrońcą na plecach po raz kolejny udowodnił Paweł Bielak. Wprawdzie „Biały” po kontuzji jest daleki od dobrej formy, ale tym razem błysnął i było już 4:3. Co na to Politechnika? Strzał Radosława Jezierskiego szpicem buta zmierzał w ręce Susza, jednak ratujący sytuację wślizgiem Piotr Baran o tym nie wiedział i pechowo pokonał swojego bramkarza. Kanonada trwała w najlepsze. W 16 min Erwin Sobiech dobił swój własny strzał i Łukasz Rzędzicki wyjmował piłkę z siatki po raz kolejny. Poker tym razem poszedł za ciosem. W 18 min Karol Strug ładnym zwodem nabrał obrońcę i po chwili wykonał wyrok. 6:4! Koniec emocji? A gdzie tam! Dominik Struk uderzył z dystansu tak precyzyjnie jak w pierwszej połowie Pietras. Susz znów skapitulował. Politechnika nie składała broni. Jednak w 21 min Poker Team po faulu na Baranie egzekwował przedłużony rzut karny. Erwin Sobiech po raz drugi w tym meczu się nie pomylił i miał już hat-trick. W 24 min popularny „Edzio” po raz trzeci skutecznie kopnął piłkę do bramki Rzędzickiego z 10 metra. W końcówce z boiska wylecieli jeszcze za drugie żółte kartki – najpierw Łukasz Sobiech, a potem Paweł Bielak. Ten drugi sprokurował także przedłużony rzut karny dla rywali. Pikul jednak nie trafił i choć na boisku zostało dwóch „Karcianych” plus bramkarz, to Politechnika z braku czasu nie mogła już zdziałać niczego. Fura emocji, także tych niezdrowych. Sędziowie nie uniknęli pomyłek, ale w takim młynie i przy takiej intensywności meczu to nie może dziwić. Piłkarsko mecz jednak nie zawiódł niczyich oczekiwań. Wygrał zespół lepszy, bardziej doświadczony i mający lepszego bramkarza. Różnicę ponownie zrobił też starszy z braci Sobiechów, który zdobył cztery z ośmiu bramek, w tym aż trzy z przedłużonych rzutów karnych.

I liga: Wściekłe Psy – Bosko 1:5 (0:2)
Wynik meczu ubiegłorocznych drugoligowców, czyli Wściekłych Psów i Bosko jest nieco mylący. Bosko wygrało zasłużenie, ale rozmiary nieco przekłamują obraz gry. W gruncie rzeczy „Wściekli” mieli sporo okazji, dużo strzałów, ale pokonanie Jakuba Kosikowskiego to nie jest proste zadanie. Podobnie jak upilnowanie duetu Adam AinaDaniel Mróz. Przekonywali się o tym jesienią obrońcy w III lidze OLS, a teraz przyszło na pierwszoligowców w HLAKP. Aina skończył mecz z dubletem, Mróz z hat-trickiem, a na pocieszenie dla Wściekłych Psów pozostaje piękny gol Pawła Włocha, przy którym nawet doktor Kosikowski był bez szans.

II liga: Zjednoczeni – Legion 2:2 (0:1)
Jeśli Zjednoczeni utrzymają się w tym sezonie w II lidze to będzie to utrzymanie imienia braci Zlot. W sobotni wieczór najpierw Sebastian odpowiedział na gola Piotra Stajszczaka na 1:0, a potem Michał w ostatniej minucie uratował remis, także odpowiadając na bramkę Stajszczaka. Obie drużyny poza tym miały jeszcze sporo okazji na zdobycie gola, ale przedświąteczny, polubowny wynik, nie jest dla nikogo krzywdzący.

III liga: Wataha – KS Marmota 3:4 (0:3)
Gdy KS Marmota schodziła na przerwę z prowadzeniem 3:0, wydawało się, że w tym meczu emocji już nie uświadczymy. Prowadzenie „Świstakom” dał Maciej Piwowarczyk, z rzutu karnego podwyższył Michał Niedzielski, a potem z gry Konrad Tymberski. Poza tym przedłużonego rzutu karnego nie wykorzystał jeszcze Mateusz Wilk – jego strzał obronił Łukasz Kołodziej. W 15 min Rafał Drąg zmniejszył straty Watahy, ale po chwili Wilk wyprowadził cios nr 4 dla „Świstaków”. Jednak wyraźne prowadzenie chyba nieco rozluźniło drużynę dowodzoną w tym dniu wyjątkowo przez Rafała Pydę. W krótkim odstępie czasu dwa nie byle jakie gole zdobył Kamil Al-Swaiti i nagle remis dla ekipy Macieja Jabłońskiego był na wyciągnięcie ręki. Doświadczona Marmota zdołała jednak dowieźć prowadzenie do końca.

II liga: Sparta – Zdzichtex Areszt Śledczy 5:1 (2:0)
Sparta nie zostawiła złudzeń Aresztowi Śledczemu w przedostatnim sobotnim spotkaniu. Drużyna Pawła Godzwona grała dokładnie, szybciej i skuteczniej. Miała też lepszego bramkarza. Areszt do przerwy przegrywał 0:2, ale w 14 min odgryzł się za sprawą Grzegorza Cabana. Na sześć minut znów wróciły do nas większe emocje, ale w końcówce drogi rywali się rozeszły. Sparta wrzuciła wyższy bieg – Damian Bilski upolował dublet, a jego dwa gole przedzielił swoim trafieniem Bartłomiej Gnyp. Koniec końców wynik 5:1 obrazuje różnicę klas.

III liga: NieDYSponowani – KP Wicher 2:3 (2:2)
Ciekawy mecz kończył sobotnie zmagania. Już w 1 min Mikołaj Poniatowski dał Wichrowi prowadzenie 1:0. W 6 min kontrowersyjny rzut karny dla NieDYSponowanych na bramkę zamienił Marek Wrzyszcz. Drużyna z Dysa poszła za ciosem i w 7 min Piotr Rycek ładny strzałem zmienił wynik na 2:1. W ostatniej minucie tej części gry Poniatowski pokusił się o dublet i było już 2:2. 22-letni napastnik Wichru został bezapelacyjnym bohaterem meczu, bowiem w 20 min trafił po raz trzeci i załatwił swojej drużynie zwycięstwo w tym wyrównanym spotkaniu. NieDYSponowani grają dobrze, ale tracą punkty i za chwilę będą już pewni gry w grupie spadkowej…

III liga: Billennium – CH Olimp 0:7 (0:4)
Billennium jest w słabej formie, więc było łakomym kąskiem dla Olimpu. Drużyna Marcina Iwana wyraźnie lubi niedzielne poranki. Frekwencja prawie idealna i wyniki znakomite. Tydzień wcześniej 4:0 z Marmotą, a teraz w jeszcze wyższych rozmiarach pokonane Billennium. Już do przerwy było 4:0, a my przecieraliśmy oczy ze zdumienia, bo zwykle będący podporą drużyny Krzysztof Skrzypek wpuszczał prawie każdy strzał rywali. Po dwóch minutach gry w drugiej połowie było już 6:0 i „dwucyfrówka” stawała się całkiem realna. Jednak potem Olimp wyraźnie spuścił z tonu. Ostatni gol Marcina Pawłaska padł w ostatniej minucie. Pawłasek i Kamil Siczek skończyli mecz z dubletami, Marcin Goc, Bartłomiej Perestaj i Krzysztof Godula trafiali po razie.

II liga: Ułani – GOL-asy 2:5 (0:2)
Przed meczem obie ekipy miały po sześć punktów, zatem zwycięstwo jednej ze stron dawało jej powody, by myśleć o grze w grupie mistrzowskiej. Solidność GOL-asów wzbogacona o „dzień konia” Emila Cadimy wystarczyły, by po końcowej syrenie powody do radości miał team Piotra Roja. Do przerwy „Golasy” prowadziły 2:0 po golach Cadimy i Michała Dobosza. W 14 min Cadima podwyższył na 3:0. Adam Rasiak ładnym strzałem przywrócił swojej drużynie cień nadziei, ale na krótko, bowiem znów „odpalił” Cadima. Ułani jeszcze raz zostali podpięci pod respirator, tym razem przez Marka Błaszczaka. Jednak niewysoki snajper GOL-asów z bujną, charakterystyczną czupryną, był w tym dniu nie do zatrzymania. W 23 min skompletował „karetę” i wykres elektrokardiogramu Ułanów przedstawiał już tylko prostą kreskę.

IV liga: Midas Odczynniki – KS Choiny 1:5 (0:1)
Choiny tak jak na inaugurację sezonu, tak i w rewanżu, okazały się znacznie lepsze od ekipy Midas Oczynniki. O tym, że mecz od początku był dość jednostronny niech świadczy fakt, że pierwszy gol padł już w 2 min. Niby potem przez ponad 10 minut rezultat się nie zmieniał, ale gdy gra Midasowi posypała się całkiem, Choiny prowadziły już nawet 5:0! Honor przegranych uratował Jarosław Zieliński. W Choinach hat-trickiem popisał się Mateusz Gil.

III liga: PKS BIGOS – Plaga Szczurów 2:2 (1:1)
Trzecia liga niespodziewanie staje się bodaj najciekawszą klasą rozgrywkową. Emocji nie brakuje praktycznie w każdym meczu. Plaga Szczurów dwukrotnie prowadziła z PKS BIGOS, ale ostatecznie tylko zremisowała, z czego zapewne ucieszyły się wszystkie pozostałe drużyny, mające chrapkę na grę w TOP 5. W 5 min na 1:0 strzelił Jarosław Staszków, ale po pięciu minutach wyrównał Łukasz Augustyniak. W 18 min świetną koordynacją ruchową popisał się Przemysław Saniak, który po zagraniu z rzutu rożnego sprytnym zwodem wypracował sobie pozycję strzelecką, dopadł do piłki i wbił ją do bramki. „Szczury” słyną z solidnej gry w obronie, ale receptą na dobrze zorganizowany zespół może być stały fragment gry. Tak się stało w przypadku „Kapuścianych”. Z wolnego precyzyjnie uderzył Łukasz Walczak i jego imiennik, Sobczak, musiał sięgać do siatki. Rezultat 2:2 okazał się już tym ostatecznym.

IV liga: KP Starówka – KS Świeżaki 2:2 (0:2)
Mecz na szczycie IV ligi na remis. Świeżaki prowadziły już 2:0, ale roztrwoniły ten wynik, a finalnie mogły dziękować swojemu bramkarzowi, Arkadiuszowi Wilkosowi. Gdyby nie on, to trzy punkty pojechałyby raczej na Stare Miasto. Jedni i drudzy przystąpili do gry bez ważnych ogniw. W Świeżakach brakowało Miłosza Turewicza, a w Starówce wykartkowanego Grzegorza Mocnego. „Lejce” wzięli w ręce więc inni. W Świeżakach wyróżniał się Kacper Świekula, autor gola na 2:0. W Starówce oczywiście nowy lider drużyny, Piotr Pacek, który ustrzelił dublet. Listę strzelców tego meczu uzupełnia nazwisko kierownika Świeżaków, Łukasza Mazura, który już w 3 min otworzył wynik. Całkiem dobry mecz i podział punktów.

I liga: RKS Perła – Undefined Team 3:3 (2:1)
Dużo ciekawego działo się w meczu Perły z Undefined. Wprawdzie do poziomu dramaturgii ich meczu z zeszłego sezonu było daleko, ale wtedy to był absolutny Everest. Tym razem Perła trzy razy prowadziła, Undefined trzy razy odrabiało straty. Na bramkę Emila Klimkowicza na 1:0 odpowiedział bardzo efektownym golem Yevhenii Korneichenko. Klimkowicz w 11 min umieścił piłkę w bramce strzeżonej przez Michała Krzaka ponownie i do przerwy było 2:1. Team Tomasza Flisa nie miał jednak zamiaru rezygnować. W 17 min Karol Nalepa doprowadził do stanu 2:2. „Piwosze” przycisnęli, wiedząc, że w bramce rywali stoi gracz z pola i można pokusić się o pełną pulę. Gol Przemysława Kwiatka wydawał się być tym rozstrzygającym, ale swój dzień miał Korneichenko. Ukrainiec popisał się znakomitym strzałem głową. Ok, pomógł mu w tym wydatnie Przemysław Powaga, który niepotrzebnie wyszedł z bramki, ale i tak nie odbierajmy zasług strzelcowi. Perła mogła jednak jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Krzak popełnił faul na połowie rywali, a że było to czwarte przewinienie Undefined w tej połowie, to Michał Nurzyński ustawił piłkę na 10 metrze od bramki. Krzak zrehabilitował się jednak broniąc uderzenie „Siwego”.

III liga: TRANS-AUDYT.pl – Malagenia 2:3 (0:2)
Bez niespodzianki w meczu TRANS-AUDYT.pl – Malagenia, choć w końcówce ekipa Pawła Kępki mogła sobie napytać biedy. Prowadząc 2:0 i 3:1 tak doświadczony zespół nie powinien narazić się na problemy, tymczasem „Transportowcy” w samej końcówce doprowadzili do stanu 2:3, a samych zawodników Malagenii chyba do stanu przedzawałowego, gdy niemal równo z syreną Michał Stypułkowski desperackim wślizgostrzałem mógł jeszcze zdobyć bramką na wagę remisu. Koniec końców jednak trzeba uznać wygraną Malagenii za zasłużoną. Z dubletem mecz zakończył Daniel Wójcikowski.

I liga: Czarni – Szwejk & Friends 4:1 (0:1)
Poziom meczu Czarnych ze Szwejkiem nie odbiegał od słabszych spotkań Ekstraligi. To było naprawdę dobre granie, w którym długo zanosiło się na zwycięstwo Szwejka. Po bramce Michała Boniaszczuka w 4 min, zespół w zielono-czarnych strojach prowadził przez 17 minut! Końcówka to jednak swoisty „Bliztkrieg” w wykonaniu Czarnych. W przeciągu nieco ponad minuty zespół z Bychawy zadał trzy kolejne ciosy i czwarty na deser równo z syreną. Trafiali kolejno Jakub Szymala, Krystian Sprawka, ponownie Szymala i na koniec Wojciech Migryt.  Być może Szwejkowi zabrakło nominalnego bramkarza, a być może po prostu sił.

III liga: KS Marmota – Malagenia 1:0 (0:0)
Marmota i Malagenia zmierzyły się w ligowym klasyku, rozgrywanym awansem. Spotkanie rozstrzygnęła zaledwie jedna bramka, zdobyta w 8 min przez Krzysztofa Kawkę. Kapitan „Świstaków” płaskim uderzeniem lewą nogą zaskoczył nie najlepiej interweniującego Patryka Sobstyla. W pierwszej połowie Malagenia miała więcej z gry, ale Marmota miała lepsze okazje – wcześniej w słupek, zamiast do pustej bramki, trafił Kawka. Potem poprzeczkę obił jeszcze Michał Łukasik. Druga część gry to już przygniatająca przewaga Malagenii. „Świstaki” grały w tym meczu mocno osłabione. W stosunku do awizowanego składu Adrian Mańko nie mógł skorzystać z graczy takich jak Rafał Pyda, Jacek Bojanowski, Mateusz Wilk czy Konrad Tymberski. Był za to Rafał Brzeziński. Golkiper Marmoty został bezapelacyjnym bohaterem meczu, ratując swój zespół w wielu sytuacjach. Gdy nawet on nie mógł już nic zdziałać, Malagenii do szczęścia brakowało centymetrów. Obrona Częstochowy zakończyła się sukcesem zielono-niebieskich i w HLAKP status quo. Malagenia wciąż nie potrafi pokonać Marmoty, a i remis jest dla niej rzadkością.

Ekstraliga: AZS UMCS – Adampol Team 4:1 (0:1)
Przed sezonem faworyta tego meczu łatwo wskazalibyśmy w drużynie Adampolu. Jednak w trakcie rozgrywek jest nieco inaczej. UMCS radzi sobie nadspodziewanie dobrze, a świdniczanie stracili już sporo punktów. Kolejne w niedzielę, choć do przerwy to oni prowadzili 1:0 po solowej akcji Pawła Szyjduka. UMCS nie załamał się jednak takim wynikiem i w drugiej połowie sam zaczął zadawać ciosy. Cezary Pęcak dwukrotnie wykorzystywał asysty Macieja Skrzypka, dzięki czemu w 21 min było już 2:1. Potem naiwna próba gry z wycofanym bramkarzem w wykonaniu Adampolu zakończyła się katastrofą. Michał Adamczyk przekopem zdobył gola na 3:1 – notabene swojego drugiego w sezonie. Po chwili Mateusz Warda zaliczył sztubacką stratę, a grający w OLS w barwach Adampolu Szymon Bielecki nie miał litości dla swoich kolegów i ustalił rezultat meczu na 4:1. 

I liga: Krupniki07 – KS Ruta 1:2 (0:1)
KS Ruta kończy rok w dobrych nastrojach. Trudny mecz z Krupnikami zakończył się minimalnym zwycięstwem. Łukasz Stec w 8 min otworzył wynik rywalizacji. 1:0 długo utrzymywało się na tablicy, ale w 18 min Mateusz Siedlecki wyrównał. Ostatnie słowo należało zaś do Jakuba Kawalca. Trener Krzysztof Grabowski do ostatnich sekund nerwowo dyrygował drużyną, by nie powtórzyła się sytuacja sprzed tygodnia. Krupniki nie dały jednak rady i o awans do grupy mistrzowskiej będzie na pewno bardzo ciężko.

II liga: Robimy Marketing – Hüttenes-Albertus 3:5 (3:2)
Drużyny Robimy Marketing i Hüttenes-Albertus postanowiły chyba zagrać taki mecz, po którym mocno zatęsknimy za naszą ligą w czasie przerwy świąteczno-noworocznej. To był futsal na tak. W 2 min strzelanie rozpoczął Mariusz Śledź. Wyrównał jego kolega z zespołu, Kamil Balcerek, który pokonał własnego bramkarza. W 11 min Hüttenes wyszedł na prowadzenie za sprawą Bartłomieja Sieńko. Gdy już zapowiadało się na prowadzenie drużyny nieobecnego tym razem Daniela Misztala, dwa błyskawiczne ciosy wyprowadzili „Marketingowcy”, a konkretnie Rafał Szyszka i ponownie Śledź. „Rozkręcili się chłopcy”… W drugiej połowie bramek było już mniej, choć emocji do końca sporo. W 14 min Hüttenes wyrównał za sprawą Mateusza Pytki. Ten sam zawodnik trzy minuty później przechylił szalę wygranej na stronę szaro-czerwonych. Gdy team Robimy Marketing desperacko szukał wyrównania, w samej końcówce Paweł Szpinda pokazał, że nogę ma ułożoną bardzo dobrze i strzałem spod własnej bramki ustalił wynik końcowy meczu.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.