Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (655)



Po bardzo ciekawym i udanym sezonie halowym jak zwykle przyszła pora na sezon orlikowy. Mamy nadzieję, że nie gorszy. Początek jest obiecujący, choć z całą pewnością więcej niż połowa stawki musi się jeszcze rozkręcić i przyzwyczaić do nowej nawierzchni oraz kapryśnej aury, która w piłce "out-door" odgrywa duże znaczenie. A 1. kolejka toczyła się niestety przy niezbyt korzystnych warunkach atmosferycznych.

My standardowo zapraszamy na opisy wszystkich meczów.

SAO MAI PUCHAR LIGI
W meczu otwierającym cały sezon 2024 OBI mierzyło się z Plagą Szczurów. Drugoligowcy rozegrali dobrą pierwszą połowę i prowadzili 2:0 po dublecie Marcina Pszenniaka. Kontaktowego gola zdobył Daniel Długosz. Jednak dopiero przerwa podziałała na OBI oczyszczająco – w drugiej połowie pierwszoligowa drużyna zdominowała „Szczury” i zdobyła jeszcze trzy bramki. Udało się więc odwrócić losy mecz i awansować do II rundy. Paradoksalnie, Plaga grała lepiej, gdy w bramce stał z konieczności Kamil Myk. Obecność Arkadiusza Pradelskiego między słupkami najwyraźniej rozluźniła jego kolegów z defensywy.
W meczu rundy wstępnej Furia BaLoN prowadziła z Pro-materials 1:0 po bramce Patryka Szkałuby, ale pierwszoligowcy odwrócili losy z meczu z nawiązką. Dublet Michała Małeckiego dał im prowadzenie 2:1, a dublet Patryka Nieradko załatwił sprawę. Furia grała z wyżej notowanym jak równy z równym, ale więcej atutów indywidualnych miał zespół Pro-materials i to on zamelduje się w drabince głównej Pucharu Ligi.
Ekipa 666 poddała pucharowy mecz rundy wstępnej z Krystal, dzięki czemu drużyna Ukraińców bez gry awansowała do drabinki głównej.
Po dość przeciętnym meczu 8LM pokonało Ebe Ebe. Kluczowe okazały się dwa gole zdobyte w pierwszej połowie przez Wojciecha Górniaka i Michała Grabczyńskiego. W drugiej połowie 8LM całkowicie oddało pole przeciwnikom. Ebe Ebe dominowało, ale brakowało skuteczności, a czasami po prostu szczęścia. Dopiero w końcówce, gdy rywale grali w osłabieniu po czerwonej kartce, Maksym Papucha trafił do siatki, ale na odrobienie strat i doprowadzenie do rzutów karnych było już mało czasu. Mimo wszystko była jeszcze piłka meczowa na 2:2. Arkadiusz Kręcisz strzelił dobrze, ale fantastycznie jego intencje wyczuł Konrad Klimkowicz i to on uratował Ósmej Lidze Mistrzów awans do II rundy.
Wolcar awansował do II rundy bez gry – mecz poddała drużyna DHL.
KOBO w dobrym stylu ograło LSM, fundując rywalowi z wyższej ligi po dwa gole w każdej z połów. W pierwszej części do siatki dwa razy trafił Damian Golec. Jeśli Elesemiacy mieli jeszcze nadzieję na skuteczny comeback, to wraz z samobójczą bramką Marcina Gałata czar prysł. W 23 min kropkę nad „i” postawił zaś Patryk Łysakowski, ustalając wynik meczu na 4:0.

EKSTRALIGA
Dobrze sezon rozpoczął Pad-Bud. Wprawdzie to Zon Admina zadała pierwszy cios, ale potem do głosu doszedł zespół Piotra Bielaka, już do przerwy prowadząc 2:1. Po zmianie stron doświadczona ekipa Pad-Budu jeszcze bardziej się rozkręciła i w pewnym momencie było już nawet 5:1. W końcówce Pad-Bud najpierw stracił Sławomira Nazaruka, który obejrzał dwie żółte kartki, a następnie dwa gole. Dublet Arkadiusza Sidora niewiele jednak zmienił, bo Zon Admina przegrała 3:5.
Widok powrócił do Ekstraligi i choć postawił się Adampolowi, to skończył bez punktów. Zaczęło się od kuriozalnej samobójczej bramki Przemysława Dmucha, który podał piłkę do Andrzeja Chagowskiego. Golkiper jednak skiksował i piłki nie przyjął… Adampolowi dużo czasu zajęło szukanie pierwszej bramki w sezonie zdobytej po własnej akcji. W końcu w 27 min na listę strzelców wpisał się Paweł Szyjduk. Widokowi nadzieję na punkt przywrócił Arkadiusz Dąbrowski, który debiut w nowych barwach okrasił fantastycznym golem z rzutu wolnego. Klasyczna „brazyliana”, za którą w podwórkowych gierkach byłyby dodatkowe punkty. Tutaj liczyła się jednak tylko za jeden. Wygraną świdniczan w doliczonym czasie gry przypieczętował Szyjduk.
Debiutujący w LAKP zespół PULS w pierwszym swoim meczu rozbił wielokrotnych mistrzów ligi, Poker Team. PULS już po trzech minutach prowadził 2:0. „Karciani” wyraźnie nie radzili sobie z intensywnością gry rywali, ale dzięki wysokiej jakości indywidualnej poszczególnych zawodników potrafili doprowadzić do remisu. Mieli też sporo sytuacji, jednak PULS szybko odzyskał prowadzenie, a potem systematycznie je podwyższał, by finalnie zwyciężyć 7:3. Poker miał sporo sytuacji, wynikających z ataków pozycyjnych, ale jeszcze więcej było groźnych kontrataków PULS-u. Hat-tricka na swoim koncie zapisał Oleh Boiarchuk.
Pewną wygraną zanotowała Mentoza, która od początku zgłasza aspiracje gry o najwyższe cele. Mentoza pokonała Granit II 5:0. Tutaj hat-trickiem popisał się Damian Kuciński, choć nie był to raczej najtrudniejszy hat-trick w jego karierze – trzy razy wbijał piłkę do pustej bramki. Grę napędzali przede wszystkim Kamil Wędrocha i Adrian Popiołek. Granit kilka razy się odgryzał, jednak Rafał Toruń nie dał się pokonać ani razu i beniaminek mógł cieszyć się naprawdę okazałym zwycięstwem na inaugurację.
Zamkowo prowadziło z Ipso Iure już 3:0 i nic nie zapowiadało emocji w tym meczu, ale drużyna Grzegorza Wilczka sama narobiła sobie problemów. Skończyło się raptem jednobramkowym zwycięstwem Zamkowo w stosunku 5:4. Po drodze „Prawnicy” egzekwowali dwa rzuty karne, a Dawid Ptaszyński hat-tricka dopełnił golem z gry, a dokładniej po podaniu z rzutu rożnego. To jednak Zamkowo dyktowało warunki gry i było zespołem dużo lepszym, dlatego wynik może być nieco mylący. Wydaje się, że Ipso Iure wywalczyło w tym meczu więcej niż mogło. A gdyby w ostatnich sekundach spotkania Łukasz Kazaren lepiej przyjął piłkę, to być może skończyłoby się nawet remisem…
Pierwsza połowa meczu Moore z Politechniką była teatrem jednego aktora. Tym aktorem był Bartłomiej Barwiak, który w 18 minut strzelił… 6 goli! Barwiak robił na murawie co chciał, a gracze Politechniki bezradnie się temu przyglądali. Obraz gry po przerwie zmieniła czerwona kartka dla Aleksandra Bilczuka, po której Politechnika złapała wiatr w żagle i zdobyła dwa gole. Mogło być ich więcej, ale kilka dobrych interwencji, z obronionym rzutem karnym na czele, zaliczył Mateusz Dudek. Moore, mimo gry w osłabieniu, również miało swoje okazje, ale brakowało skuteczności.

I LIGA
Ułani zwyczajowo rozpoczynali sezon od falstartu. Tym razem było jednak inaczej – w meczu z Żubrami drużyna Dawida Szatkowskiego zaprezentowała się więcej niż solidnie i zasłużenie wygrała ten mecz. Kluczowa okazała się pierwsza połowa, wygrana 2:0 po golach Jana Nowosada i Pawła Gryty. W drugiej połowie Nowosad podwyższył na 3:0. Honorowe trafienie dla Żubrów (nowa nazwa 2 Be Bio) zaliczył w końcówce Mateusz Szafrański.
Ekipa RKC4L swoją pierwszoligową przygodę rozpoczęła od pechowej porażki ze Wściekłymi Psami. Do przerwy było 1:0 do przodu po golu Michała Grzegorczyka. Na początku drugiej odsłony ładnym uderzeniem z dystansu do wyrównania doprowadził Tomasz Dański. W końcówce spotkania pechowego samobója zaliczył Grzegorczyk i tym samym to „Wściekli” zgarnęli pełną pulę.
Z wysokiego „C” sezon rozpoczął Homer. Drużyna Jacka Trumińskiego nie dała szans OBI, pewnie pokonując innego beniaminka I ligi 3:0. W pierwszej połowie do bramki Kamila Michalczuka trafiali Damian Ścibior i Victor Adamchuk. W drugiej połowie wynik podwyższył jeszcze Przemysław Jasiński. OBI zabrakło przede wszystkim atutów w ofensywie. Maciej Szkudlarek przez większą część meczu nudził się setnie.
Podobać się mogło piątkowe spotkanie Wolcaru z Pro-materials. Obie drużyny grały na dużej intensywności, a szła w parze z tym czysto piłkarska jakość. Jako pierwsi cios wyprowadzili gracze Wolcaru, a konkretnie Wojciech Kopeć, ale potem do głosu doszli zawodnicy w białych strojach. Wyrównał Patryk Nieradko, a dwa gole po zmianie stron zdobył Jakub Kawalec. Tym samym Pro-materials wygrało 3:1 i patrząc z perspektywy całego spotkania był to wynik zasłużony.
Bardzo mocno pierwszoligowe zmagania zainaugurował Mariol. Drużyna Krzysztofa Mrozika pokonała MW Lublin aż 4:0, ale wynik jest nieco mylący, bowiem do 25. minuty w protokole meczowym było zaledwie jedno trafienie. Piotr Woliński otworzył wynik na początku meczu i długo nic w tej kwestii się nie zmieniało, choć obie strony miały dobre okazje. Finał zdecydowanie należał do Mariolu, który wypunktował odsłoniętych rywali. Przy stanie 3:0 była też dość zabawna sytuacja – sędzia Paweł Kępka odstąpił od ukarania bramkarza MW Lublin, Damiana Ziętka, drugą żółtą kartką, bowiem… zgubił czerwoną kartkę. Golkiperowi się upiekło, ale przy ustalonym wyniku nikt nie wnosił sprzeciwu.
Niesamowitą dramaturgię miało spotkanie ZiP Kaliny United z APP Energy. Długo nic nie zapowiadało sukcesu APP. Rafał Misztal od rana stawał na głowie, by w ogóle zebrać szóstkę graczy na mecz. Udało się. A potem udało się odwrócić losy rywalizacji, w której Kalina prowadziła 2:0 po golach Kacpra Wiktorka i Mateusza Pękalskiego. W 23 min „Energetyczni” upolowali bramkę kontaktową – zdobył ją Michał Morawski. Kalina najwyraźniej zlekceważyła zagrożenie. Po prostym błędzie Jacka Piekarczyka, który podał piłkę wprost pod nogi Misztala, zrobiło się 2:2. Popularny „Pele” sam był zaskoczony prezentem od rywala, długo mierzył, aż w końcu z pomocą słupka skierował piłkę do bramki. Absolutnym nokautem był za to gol Crispena Chikorowondo na 3:2. Przepiękny strzał od poprzeczki – gem, set i mecz. Kalina na dwie minuty przed końcem gry prowadziła 2:0, by wyjechać ze Śliwińskiego z pustymi rękami. Futbol jest piękny, ale i okrutny.

II LIGA
Transaudyt przyzwyczaił nas do niskich wyników. Czy inauguracyjny wynik zapowiada nową twarz „Transportowców”? W meczu ze spadkowiczem z I ligi, Mat-Geo, goli było aż 8. Pierwsza połowa należała do Mateusza Rewerskiego, po hat-tricku którego notowaliśmy wynik 3:1. TRANS-AUDYT nie złożył broni. Bartosz Pruszkowski strzelił gola kontaktowego, a Damian Połowniak w 21. minucie wyrównał. Mat-Geo odpowiedziało dość szybko i z bliskiej odległości do siatki trafił Albert Borowski. Ostatnie słowo należało jednak do Bogdana Lembrycha, który w zamieszaniu pod bramką Mateusza Momota dobił piłkę do siatki.
Bramek nie obejrzeliśmy w meczu Neo z Carmasem. Najbliżej trafienia było w ostatniej akcji meczu. Po faulu Marka Błaszczaka na Amadeo Plamadeali sędzia Adrian Mańko podyktował rzut karny. Sebastian Zlot strzelił jednak w dość sygnalizowany sposób i przegrał pojedynek z Jackiem Michnarem. Z perspektywy całego meczu to chyba dobrze, bo jeśli ktoś był tutaj bliżej wygranej to Neo. Spadkowicze z I ligi oddawali dużo strzałów, napędzali akcje, ale brakowało im przysłowiowej kropki nad „i”. Michał Malinowski miał ręce pełne roboty. Michnar, poza rzutem karnym, pracy miał niewiele.
Z wysokiego „C” sezon rozpoczęła Gliniana. Zespół Pawła Kamińskiego ograł UPL 4:1, a klasą sam dla siebie był Cezary Pęcak, autor hat-tricka. To on wespół z Mateuszem Misztalem napędzał większość ataków Glinianej. Misztal zresztą był autorem czwartej z bramek, choć chronologicznie trzeciej. Honorowe trafienie dla „Pokerzystów” zanotował zaś Bartosz Woźniak. Na inaugurację zobaczyliśmy dużo lepsze oblicze Glinianej niż przez większość poprzedniego sezonu.
Prawie 18 lat od pierwszego starcia Marmoty ze „Szczurami” doszło do kolejnego pojedynku tych ekip – tym razem w II lidze OLS 2024. Gdy te ekipy grały ze sobą po raz pierwszy, to Łukasza Brzezińskiego, bramkarza Marmoty, nie było jeszcze na świecie. Zespołem lepszym w niedzielnych derbach była Plaga Szczurów, która szczególnie dominowała na początku meczu, aż w końcu spuentowała to golem Marka Kowalczuka po asyście Jarosława Staszkowa. Potem do głosu doszły „Świstaki”, ale brakowało kropki nad „i”. Próby zespołu w białych strojach w drugiej połowie zakończyły się… kontrą Plagi, po której Staszków podwyższył na 2:0. Był to już ostatni gol tego spotkania. Z dobrej strony w tym meczu pokazali się obaj bramkarze, stąd niski wynik.
Historia lubi się powtarzać. Malagenia w ostatnim meczu halowym pokonała Autoklinikę 2:1, choć przegrywała 1:0. To był baraż, więc ekipa Pawła Kępki uzyskała wtedy awans, a Autoklinika zanotowała spadek. Początek sezonu orlikowego to kolejny pojedynek tych drużyn i identyczny przebieg. Autoklinika objęła prowadzenie po strzale Daniela Arciszewskiego w ostatniej akcji pierwszej połowy. Końcówka drugiej należała jednak do Malagenii, która wykorzystała przewagę liczebną po czerwonej kartce Łukasza Nowosada. Do wyrównania w trzeciej z doliczonych minut doprowadził Michał Wójtowicz, a minutę później złotą bramkę sprytnie strzelił Daniel Wójcikowski.

III LIGA
Ebe Ebe pokonało LSM 2:0, a wynik jest przede wszystkim efektem samobójczej bramki Krzysztofa Bednarczuka w pierwszej połowie. Do tej pory LSM był lepszy, a Ebe Ebe jedynie chaotycznie się broniło. W drugiej połowie gra się wyrównała. Zespół w żółtych strojach wyglądał na lepiej przygotowany motorycznie. LSM opadł z sił i stracił jeszcze jedną bramkę – strzelił ją Filip Pacek. Nie było to jakościowe 25 minut, ale pierwsze kolejki nowego sezonu zawsze są trudne.
Tylko jedną bramkę obejrzeliśmy w meczu DomLublin z PO Lighting Niemce. Spadkowicze z II ligi zdobyli zwycięskiego gola po strzale z rzutu wolnego. Piłka odbiła się od słupka, a następnie od nogi Jakuba Barana – po chwili futbolówka zatrzepotała w siatce. Nie był to specjalnie ciekawy mecz – dominowała walka. O zwycięstwie przesądził jeden strzał i odrobina szczęścia ekipy DL.
Również rezultatem 1:0 zakończyło się spotkanie Essenzy z Sokołem. W tym spotkaniu lepsi piłkarsko byli gracze Essenzy i to im udało się zadać jedyny cios. Po składnej akcji w 6 min piłkę w bramce umieścił Paweł Caboń. Sokół nie poddał się bez walki, ale pod bramką Rafała Pietronia nie działo się za wiele ciekawego.
Dobrze w nowym sezon weszli Królewscy, którzy w niełatwym meczu pokonali Robimy Marketing 2:1. O wygranej zdecydowały dwa gole Marcina Dobrzyńskiego zdobytego w pierwszej połowie. „Marketingowcy” przechodzą wyraźny „lifting” kadrowy i nowe postaci muszą wkomponować się w zespół. Koniec końców to jednak drużynowa starszyzna w osobie Mariusza Śledzia pokusiła się o gola kontaktowego. Śledź został sfaulowany w polu karnym przez Patryka Czajkę. Sam poszkodowany zmarnował rzut karny, ale skutecznie dobił obroniony przez Patryka Włodarczyka strzał. Problem w tym, że do końca meczu pozostawała niecała minutę i niczego więcej team Robimy Marketing już nie wskórał.
Na remis sezon rozpoczęły zespoły Va Banku i Concentrixu. Początek należał do „Bankowców” – w 3 min protokół „lewa noga” uruchomił Marcin Łaguna – po jego mocnym uderzeniu zrobiło się 1:0. Concentrix w 11 min – piłkę w bramce Jana Stankiewicza umieścił aktywny Serhii Dudka. Szarpana druga połowa prowadzonego w strugach deszczu meczu nie przyniosła zmiany rezultatu.
GOL-asy nie dały żadnych szans zespołowi Capital Nieruchomości. Drużyna Piotra Roja zagrała w niedzielne popołudnie jak rasowy bokser, punktując przeciwnika bez litości. Aż trzy z czterech celnych ciosów wyprowadził Sylwester Muzyka. Listę strzelców uzupełnia Hubert Małyszka, który skutecznie egzekwował rzut karny po faulu Tomasza Zająca.

IV LIGA
W pierwszym meczu sezonu ligowego Fundacja Dobra Droga mierzyła się z Midasem. Pierwszą bramkę nowego sezonu OLS 2024 strzelił w 4 min Michał Kasperek. Już minutę później po błędzie indywidualnym Dobra Droga straciła prowadzenie – z prezentu rywali skorzystał skrzętnie Konrad Lis, który odebrał piłkę, a następnie posłał ją między nogami Michała Fiuka do siatki. Dobra Droga wróciła na prowadzenie w 12 min, gdy Jakub Jarosz uderzył z rzutu wolnego, a mur rozstąpił się jak Morze Czerwone przed Mojżeszem. Paweł Turewicz mógł tylko wściekać się na swoich kolegów. Na początku drugiej połowy zespół w zielonych strojach zaliczył kolejny prosty błąd – Łukasz Jerzyna stracił piłkę na rzecz Patryka Sagana, a ten wyszedł sam na sam z bramkarzem i pokonał go pewnym strzałem. Choć do końca spotkania było jeszcze ponad 10 minut, to więcej trafień już nie obejrzeliśmy. W ostatniej akcji spotkania Dobra Droga po kontrataku miała piłkę meczową, ale na wysokości zadania stanął Turewicz.
KOBO czwartoligowy sezon rozpoczęło od zwycięstwa nad wracającą do ligowej stawki Ekipą 666. „Piekielnych” rozmontował braterski duet – Przemysław i Piotr Kamiński robili największą robotę w ofensywie KOBO. Piotr strzelił dwa gole, Przemysław jednego. Spokojne prowadzenie nieco rozluźniło zespół Krzysztofa Gołaszewskiego. W końcówce Ekipa 666 doszła do głosu. Mateusz Woś zdobył dwa gole i na 30 sekund przed końcem gry zrobiło się ciekawie. Niczego więcej team Filipa Jeżewskiego już nie wskórał.
Olimp próbował powalczyć z Emerlogiem, jednak to beniaminek miał więcej indywidualności, które potrafią zrobić różnicę. I właśnie dlatego w drugiej połowie tego meczu obejrzeliśmy dwa gole – Kacper Kowalski otworzył wynik, a Paweł Lipski zamknął. Pod bramką Emerlogu przez 25 minut nie działo się praktycznie nic.
Mecz Beer Stars z Cartmax toczył się na wysokiej intensywności i trudno się dziwić – jedni i drudzy dysponowali pełnymi ławkami rezerwowych, więc nóg do biegania było aż nadto. Konkrety przyszły po przerwie. Po bardzo ładnej akcji „Piwne Gwiazdy” wyszły na prowadzenie – sfinalizował ją Tomasz Bicki. Na minutę przed przerwą drużyna Piotra Łukawskiego zdołała doprowadzić do wyrównania. Na listę strzelców wpisał się Konrad Kusiak. W końcówce Cartmax był bliżej przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę, ale remis można uznać za sprawiedliwy.
Kacper Świerkula niemal w pojedynkę rozmontował Husarię. Zawodnik Świeżaków ustrzelił cztery gole, a najbardziej podobać się mogła bramka na 1:0 zdobyta w pierwszej odsłonie. Po przerwie Świerkula dołożył jeszcze trzy sztuki, a w międzyczasie jedyny cios dla Husarii wyprowadził Adrian Daśko, z bliska dobijając piłkę do bramki Michała Kwiatkowskiego. Świeżaki wygrały zasłużenie, choć gdyby Świerkula grał w tym meczu po przeciwnej stronie barykady, nie zdziwiłby nas wynik wręcz odwrotny. To się nazywa „zrobić różnicę”.

V LIGA
Niezwykły przebieg miała rywalizacja Furii BaLoN z DHL. Furia prowadziła do przerwy 3:0, by po zmianie stron podwyższyć prowadzenie nawet do stanu 4:0. Jednak w końcówce DHL wrzucił znacznie wyższe obroty i dokonał tego, czego kiedyś dokonało Newcastle w pamiętnym meczu z Arsenalem. Od 0:4 do 4:4. Bohaterem DHL został Bartłomiej Musiatowicz, który od 20 do 23 minuty zaliczył hat-tricka, strzelając kolejne gole na 2:4, 3:4 i 4:4.
Kurczaki od Eliasza to nowe wcielenie dobrze znanej nam ekipy Patatajów. Początek „kurczakowego” rozdziału tej historii jest bardzo obiecujący. W środowe popołudnie „Kurczaki” pokonały Mythos 1:0 po jedynej bramce Franciszka Błaszczaka, strzelonej w 9. minucie. I trzeba przyznać, że te trzy punkty były tyleż ciężko i sumiennie wybiegane, co i po prostu zasłużone. „Mityczni” dopiero w drugiej połowie lekko przycisnęli, ale wcześniej głównie przyglądali się na szybkie wypady rywali.
Udanie w LAKP zadebiutował zespół Krystal. Młodzi Ukraińcy pokonali 2:1 8LM. W pierwszej połowie bramki strzelali Bohdan Chobit i Yehor Shyroian. Ósma Liga Mistrzów nie zamierzała jednak łatwo oddawać pierwszych punktów w sezonie. Michał Grabczyński strzelił bramkę kontaktową uderzeniem bezpośrednio z rzutu rożnego. Ale na nic więcej team Krystal rywalom już nie pozwolił.
Debiut Perły w V lidze okazał się bardzo udany. Tak doświadczony i jakościowy zespół nie powinien mieć większych problemów na tym poziomie rozgrywkowym. „Piwosze” rozgromili Kultywator Konopnica 7:1, a w tak wysokim wyniku na pewno pomogła im wczesna czerwona kartka dla Jacka Wrony, który bandyckim wślizgiem z naskoku zaatakował rywala, nie pozostawiając sędziemu wyboru. Zdecydowanie najlepsze wrażenie w ekipie Perły robił Michał Nurzyński, który strzelił cztery bramki.
Od zwycięstwa zmagania na szóstym poziomie rozgrywkowym rozpoczął PKS BIGOS. „Kapuściani” pokonali ABM 2:1. Wynik otworzył niezawodny Łukasz Raczkowski. Na początku drugiej połowie na 2:0 podwyższył Marcin Jerzykowski. W końcówce spotkania ABM pokusił się o bramkę kontaktową – rzut karny na bramkę zamienił Łukasz Bil. Jednak zaraz po wznowieniu od środka, sędzia Adrian Mańko gwizdnął już po raz ostatni. W grze ABM za dużo było niedokładności, by marzyć o zdobyczy punktowej.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.