Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (625)



Kolejny tydzień ligi za nami. Na najlepszej drodze do mistrzostwa znalazła się ekipa Moore, która pokonała Fabrykę Formy i po istnym dreszczowcu Marmotę w zaległym meczu. Czy team Marcina Urbana faktycznie sięgnie po pierwsze mistrzostwo w swojej historii?

EKSTRALIGA
Adampol Team bez żadnego problemu zainkasował komplet punktów w meczu z Wściekłymi Psami. Wątpliwości można było mieć góra 7 minut, bo przez tyle czasu utrzymywał się bezbramkowy remis. Zmienił to Piotr Bród. Już pierwsza stracona bramka podłamała Wściekłe Psy. Zespół jest w wyraźnym kryzysie i chyba myśli już o barażach o utrzymanie. Inna sprawa, że dwa punkty przewagi nad Perłą i Neo to niedużo i trzeba oglądać się za siebie. Wracając na Felin – samo spotkanie było mocno jednostronne. Adampol spokojnie dorzucał kolejne trafienia, a królem polowania został Paweł Szyjduk, który strzelił cztery bramki. Trzy dorzucił Kamil Cieśla, który mimo tak okazałego dorobku na pewno nie miał swojego dnia i zmarnował wiele szans. Listę strzelców uzupełnia Krystian Joć.
Tempa nie zwalnia też Marmota. Ekipa „Świstaków” wykorzystała problemy kadrowe Pad-Budu. W zespole Piotra Bielaka zabrakło takich graczy jak Bartłomiej Wazelin, Paweł Bugała, Wojciech Josicz czy zawieszony za czerwoną kartkę Jakub Piech. Skończyło się więc egzekucją. Marmota wygrała 9:1, już na przerwę schodząc z bezpiecznym prowadzeniem 5:1. Jeśli „Świstaki” wygrywają wysoko, to można spodziewać się wielu trafień Bartłomieja Barwiaka i tak też było w poniedziałek. Lider klasyfikacji strzelców Ekstraligi zdobył aż 6 bramek.
Perła postraszyła Bosko, ale tylko do czasu. Wyrównana pierwsza część spotkania zakończyła się rezultatem 1:0 dla Bosko. Po zmianie stron „Piwosze” najpierw wyrównali za sprawą Michała Nurzyńskiego, a potem całkowicie przespali kilka minut. Zrobiło się 5:1 dla Bosko i było w zasadzie po temacie. Gol Bartosza Chlebieja niewiele już zmienił. Perła mogła myśleć w tym meczu o zapunktowaniu, ale jeśli traci się cztery gole w ciągu pięć minut, trudno marzyć o sukcesie. Dla Bosko strzelali Daniel Mróz, Piotr Więsyk (dwukrotnie), Denys Braslavets i Wojciech Mazur.
Dużych emocji dostarczyła nam rywalizacja Kaliny z Bosko. Pierwsza połowa na to nie wskazywała, bo zakończyła się bezbramkowym remisem. W drugiej zaczęło się dziać! W 26 min na prowadzenie wyszło Bosko, a strzelcem bramki był Piotr Więsyk. Kalina rzuciła się do ataku i wyszło jej to znakomicie. Najpierw precyzyjnym strzałem do wyrównania doprowadził Marek Gliwka. Trzy minuty później po wrzucie z autu Jacka Piekarczyka skutecznie główkował Krzysztof Kosowski. Po kolejnych dwóch minutach rzut wolny na bramkę Jakub Świderski! Zrobiło się 3:1 dla ZiP. Teraz to jednak Bosko przerzuciło ciężar gry pod bramkę rywali. Daniel Mróz strzałem z rzutu wolnego zniwelował straty. Minutę później po fatalnym zagraniu Tomasza Piekarczyka górą do własnego bramkarza znów w roli głównej wystąpił Mróz. Główką uprzedził golkipera Kaliny i doprowadził do remisu. Bosko na tym nie poprzestało. W 40 min zwycięskiego gola strzelił Więsyk. Na sześć minut przed końcem drużyna w błękitnych strojach przegrywała 1:3, by finalnie wygrać 4:3!
Pewnym krokiem po tytuł zmierza Moore. W meczu z zawsze groźną Fabryką Formy ekipa Marcina Urbana pokazała klasę. Mimo przejściowych kłopotów (roztrwonienie prowadzenia 2:0) Moore pewnie zainkasowało komplet punktów, wygrywając aż 8:3. Lider Ekstraligi przede wszystkim przewyższał Fabrykę Formy kulturą gry. Dłuższe utrzymywanie się przy piłce, ładne wymiany podań i sporo sytuacji strzeleckich. W dodatku kapitalne strzały Macieja Sebastianiuka, Aleksandra Bilczuka czy Jarosława Walęciuka, przy których Damian Pytka nie miał najmniejszych szans na skuteczną interwencję. Po drugiej stronie też oglądaliśmy jeden taki strzał. Bramka Rafała Kołodzieja w samo okienko w 28 min to jedna z ozdób tego bardzo dobrego meczu.
Ipso Iure pokonało Neo po dość spokojnym meczu. „Prawnicy” systematycznie punktowali przeciwników, na początku drugiej połowy osiągając rezultat 4:0. Neo w pierwszej części spotkania miało doskonałą okazję na zniwelowanie strat, ale Karol Chmura zmarnował rzut karny. Debiutujący w bramce Ipso Iure Daniel Gwardyński naprawił swój błąd, bo to on sprokurował „jedenastkę”. Neo w końcówce przebudziło się i okres lepszej gry spuentowało dwoma bramkami. Na minutę przed końcem meczu pojawiła się iskierka nadziei na cud, ale kontra Ipso Iure wyjaśniła temat – Mariusz Adamczyk ustalił wynik spotkania na 5:2.
Kolejny ekstraligowy szlagier drużyn walczących o mistrzostwo okazał się prawdziwą petardą. Mowa o piątkowym starciu Moore z Marmotą. Początkowe minuty to spokojna gra z obu stron – można mówić o wzajemnym badaniu się. Pierwsi cios zadali gracze Adrian Mańko, a konkretnie Krzysztof Wójcik. W 17 min na 2:0 podwyższył skuteczną główką Marcin Wojtaszek. Dwie minuty później w polu karnym padł Jarosław Walęciuk. Sędzia Maciej Szyduk po chwili namysłu podyktował jedenastkę, a sam „Ciapa” wziął na siebie odpowiedzialność i nie zawiódł. Moore chciało jeszcze przed przerwą odrobić straty, ale zamiast tego nadziało się na dwa ciosy Marmoty. Bartłomiej Barwiak okazał się najsprytniejszy w zamieszaniu, a Przemysław Hajkowski do spółki z zasłaniającym Mateusza Dudka Piotrem Stajszczakiem podwyższył na 4:1. Do przerwy wynik tyleż wysoki, co zaskakujący. Beniaminek prowadził z liderem. Ale mylili się ci, którzy sądzili, że to koniec emocji. To nawet jeszcze nie był początek. Podrażniona ekipa Moore ruszyła do przodu, a prawdziwym sygnałem do odrabiania strat był płaski strzał Macieja Kleszcza, który wylądował w siatce. Wcześniej dwa potężne uderzenia Adriana Hofmana niemal cudem bronił Rafał Brzeziński. Po golu Kleszcza w ciągu kolejnych dwóch minutach Maciej Sebastianiuk i Marcin Urban karcili kompletnie pogubioną defensywę „Świstaków”. Zrobiło się 4:4! Koniec? A gdzie tam! W 35 min Paweł Powęzka urwał się lewą stroną, dograł idealnie do Barwiaka, a ten trafił na 5:4 dla Marmoty. Lider klasyfikacji strzelców zrehabilitował się za wcześniejszy, przegrany pojedynek z Dudkiem. Trzy minuty później po wrzucie z autu piłka znalazła się na głowie Zielińskiego, a ten nieobstawiony z bliska pokonał Brzezińskiego i doprowadził do remisu 5:5! Co dalej? Nie minęło 60 sek, a płaski, bardzo precyzyjny strzał oddał Krystian Gontarz. Piłka odbiła się od jednego słupka, zawadziła jeszcze o drugi i zatrzepotała w siatce bramki. Moore wyszło na pierwsze w tym meczu prowadzenie! Koniec? No jasne, że nie! Po chwili Stajszczak znakomicie obrócił się z obrońcą na plecach i posłał potężny strzał, który mimo interwencji golkipera Moore znalazł się w siatce. No i oczywiście nie był to ostatni akcent tego meczu, bo Moore zdołało przeprowadzić jeszcze jedną, zwycięską akcję. Sfinalizował ją mało widoczny wcześniej Mateusz Woch. Cieniem na tym kapitalnym widowisku kładzie się sytuacja z ostatniej minuty, kiedy przy stanie 7:6 dla Moore Kleszcz brutalnie sfaulował Wojtaszka. Prawdopodobnie intencją zawodnika Moore było „wyczyszczenie się” z kartek przed meczem z Neo. Mogło skończyć się poważną kontuzją gracza Marmoty. Niestety, podobna sytuacja miała miejsce w zeszłym sezonie Ekstraklasy, gdy Đorđe Crnomarković złamał nogę Piotra Pyrdoła. Co trzeba mieć w głowie, by na Orliku atakować z impetem kogoś dwoma nogami? Lepiej to przemilczeć.

I LIGA
Malagenia postawiła APP Energy trudne warunki, ale ostatecznie skuteczniejsi okazali się gracze drużyny Rafała Misztala. Wynik w ostatniej akcji pierwszej połowy otworzył Maciej Skrzypek. To był fatalny błąd defensywy Malagenii, która po własnym rzucie rożnym całkowicie zapomniała o defensywie. Rywale wyszli z własnej połowy we dwóch na bramkarza i okazji nie zmarnowali. Mirosław Cioch podał, Skrzypek trafił. Malagenia spychała APP Energy do defensywy, ale w 20 min straciła bramkę nr 2. Michał Malinowskiego pokonał Wiktor Żurek. Wynik w końcówce ustalił w swoim stylu Misztal. Wszedł na plac gry kilkanaście sekund wcześniej, załapał się na kontrę, przystawił nogę i dopełniając formalności, umieścił piłkę w siatce.  
W środę UPL zainkasował trzy punkty bez gry, bowiem mecz poddała ekipa MW Lublin, która niestety znów ma kłopoty kadrowe.
W ostatnim środowym meczu obejrzeliśmy kanonadę drużyny Zon Admina w spotkaniu z Widokiem. Już do przerwy Zon Admina prowadziła 6:1 po dublecie Kacpra Pytki-Wasila, hat-tricku Michała Wasila i bramce Tomasza Maciąga. Defensywa i bramkarz Widoku wyglądali tak, jakby strajkowali. Po przerwie gra się wyrównała. Zon Admina nadal miała przewagę, ale kilka groźnych strzałów odbił Krzysztof Stachyra i skapitulował w tej połowie tylko raz, po precyzyjnym strzale Marcina Orłowskiego. Honorową bramkę dla Widoku zdobył Marek Lenartowicz.
Wciąż w sztosie jest SAABiX. W piątkowy wieczór lider I ligi bez żadnego kłopotu rozprawił się z Ekipą 666. Wynik 7:0 mówi tu sam za siebie. „Piekielni” poza kilkoma strzałami z dystansu byli całkowicie pozbawieni atutów. Swój okazały dorobek bramkowy o kolejny hat-trick powiększył Mateusz Gawryszczak, który zaciekle rywalizuje o koronę króla strzelców z Michałem Wasilem z LKMP Zon Admina. Pozostałe bramki strzelali Sebastian Sztejno (z karnego), Jakub Sobieszek (dwie) i Sebastian Król.

II LIGA
W dobrej formie jest drużyna 2 Be Bio, choć akurat zwycięstwo z Robimy Marketing było wymęczone. Gol na 1:0 padł tuż przed przerwą po solowej akcji Mateusza Maksymca, zakończonej płaskim strzałem. W 22 min z piłką przedarł się Michał Kopeć i na wślizgu zdołał wbić ją do bramki obok bezradnego Pawła Balcerka. „Marketingowcy” nie składali broni. Efektowna bramka Arkadiusza Dąbrowskiego była sygnałem, że w tym meczu jeszcze wszystko jest możliwe. W ostatniej minucie szarżującego Balcerka w brzydki sposób bez piłki kopnął Adrian Cegłowski. Obejrzał za to czerwoną kartkę, ale ostatnie sekundy meczu nie przyniosły zmiany wyniku.
Nie zawiódł mecz na szczycie II ligi. Homer i Ułani stworzyli widowisko godne co najmniej zaplecza Ekstraligi. Wynik otworzył pięknym strzałem z rzutu wolnego Krystian Wolak. Homer odpowiedział po przerwie. Do wyrównania doprowadził Dawid Skowronek. Dwie minuty później sędzia Adrian Mańko podyktował rzut karny, a sytuacji nie zmarnował Gabriel Parada. Homer utrzymał prowadzenie 2:1 do samego końca, praktycznie nie wpuszczając Ułanów pod swoją bramkę.
Dobry mecz zagrały GOL-asy, które nie dały żadnych szans ekipie 4te Piętro Nieruchomości. To było spotkanie do jednej bramki, a szczególnie mocna była końcówka ekipy Piotra Roja, kiedy to wynik udało się wyśrubować do naprawdę okazałego 7:0. Hat-tricka ustrzelił Hubert Małyszka, ale na słowa uznania zasługuje cała drużyna „Golasów”, która zdecydowanie przewyższała jakością piłkarską swoich rywali.
Mariol już chyba definitywnie wypada z gry o awans do I ligi. W piątkowy wieczór team Krzysztofa Mrozika przegrał z Promilem. Już na samym początku Mrozik sfaulował we własnym polu karnym Przemysława Skrzypczyńskiego, a sędzia Maciej Szyduk jak najbardziej słusznie podyktował „jedenastkę”. Okazję wykorzystał Michał Wójtowicz. Zaledwie minutę później popularny „Wujo” miał już drugiego gola. Potem do głosu doszedł Mariol, ale świetnie między słupkami bramki Promilu spisywał się Arkadiusz Pradelski. W drugiej połowie w ślady Wójtowicza poszedł Kamil Jurczak i także ustrzelił dublet, całkowicie wybijając rywalom myśli o punktach.

III LIGA
W zeszłym tygodniu drużyna Szukamy Sponsora oddała walkowera, ale powrót do gry okazał się bardzo udany. W poniedziałek zespół Michała Pszczoły ograł Essenzę 3:2. Ekipa Artura Bogaja znów przespała początek i po czterech minutach przegrywała 0:2. Gole zdobywali Sławomir Mazur i Paweł Szelchauz. W 7 min bombą z rzutu wolnego odpowiedział Dariusz Wojciechowski, ale po paru minutach Szelchauz głową trafił na 3:1. Druga połowa to próby Essenzy, ale tylko jedna z nich przyniosła spodziewany efekt. Po szarży lewą stroną płaski strzał Michała Piskora zaskoczył jego imiennika – Pycia. Nie da się nie zauważyć, że w zespole Essenzy za dużo jest wzajemnych pretensji, a za mało dobrej gry w piłkę.
Bardzo długo spotkanie TRANS-AUDYT.pl – Królewscy nie przynosiło większych emocji. Złapał kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma. Dopiero w końcówce dostaliśmy emocje, jakich można oczekiwać od meczu dwóch czołowych drużyn III ligi. Najpierw sędzia Adrian Mańko nie podyktował rzutu wolnego dla „Transportowców”. Pół minuty później pechową interwencją we własnym polu bramkowym Damian Połowniak zanotował gola samobójczego. W doliczonym czasie gry pecha miał Marcin Dobrzyński. Po główce Bogdana Lembrycha zablokował piłkę ręką i Transaudyt otrzymał rzut karny. Okazji nie zmarnował Maciej Kliński. Remis.
Billennium przegrało bardzo ważny mecz w kontekście walki o awans. Zespół „Informatyków” uległ Va Bankowi. W pierwszej połowie wynik otworzył Mateusz Kostkowski, trafiając do siatki głową. Kilka minut później na 2:0 podwyższył Leszek Huszaluk. Billennium nie grało źle, ale nie uniknęło błędów w obronie. Druga połowa zaczęła się jednak po myśli zespołu w czarnych strojach. Bramkę w efektowny sposób strzelił Damian Wiński, wcześniej zakładając siatkę jednemu z rywali. Minutę później „Bankowcy” odpowiedzieli trafieniem Huszaluka, ale już po minucie znów mieliśmy rezultat kontaktowy po bramce Tobiasza Kaciuczyka, który zamknął dośrodkowanie z rzutu rożnego. Wydawało się, że Billennium nabiera wiatru w żagle, ale żadna z kolejnych prób nie przyniosła bramkowego efektu. Przewaga optyczna punktów nie daje.
Wreszcie wygrał PKS BIGOS, choć była to wygrana szczęśliwa i wymęczona. Już w 4 min to Plaga Szczurów wyszła na prowadzenie. Bezsensowny faul Tomasza Belcarza na Jarosławie Staszkowie zakończył się rzutem karnym, który na bramkę zamienił sam poszkodowany. BIGOS wyrównał w 8 min po fantastycznym strzale Bartłomieja Czarnoty z dystansu. Ręce same składały się do braw, a Czarnota najwyraźniej ma patent na wspaniałe gole. W meczu z OBI popisał się kapitalnym strzałem z rzutu wolnego. Wtedy jednak w przegranym meczu. Od 20 min zanosiło się, że i tym razem będzie to bramka na otarcie łez, bo gola głową strzelił Grzegorz Zieliński. Wykorzystał w ten sposób wrzut z autu i niepewną postawę całej „Kapuścianej” defensywy. Jednak i obrona „Szczurów” miało swoje do „odwalenia”. Dzięki temu w 23 min gola na 2:2 zdobył Tomasz Krzyżanowski i dzięki temu w 25 min Plagę pognębił Łukasz Augustyniak.
Concentrix stał się groźny dla każdego rywala w tej lidze. Przekonało się o tym OBI, które wprawdzie zainkasowało cenne trzy oczka, ale w mękach i bólach. Zaczęło się od gola Emila Mackiewicza, który wykorzystał kiks Miłosza Jabłońskiego, golkipera rywali. W 8 min golem wyrównującym popisał się Bartłomiej Woszczek, który uprzedził Michała Łukiewicza. Końcówka pierwszej połowy należała do OBI. Po golach Tomasza Szumilaka (dobitka) i Krzysztofa Boguty zrobiło się 3:1. Na początku drugiej połowy mocny strzała Adama Ainy przywrócił Concentrixowi nadzieję. Jednak już dwie minuty później Mackiewicz po raz drugi w tym spotkaniu pokonał Jabłońskiego i OBI znów miało dwie bramki zapasu. W 25 min ten zapas został zniwelowany po drugim w tym meczu golu Ainy, ale na nic to się zdało, bo niewiele później mecz się skończył.
Capital już w 4 min meczu z Midasem wyszedł na prowadzenie po golu Grzegorza Chabrosa. W 11 min zrobiło się 2:0, a bramka wywołała duże kontrowersje. Najpierw gracze Midasa nie zgadzali się z kierunkiem autu, by chwilę później protestować w sprawie rzutu karnego. O ile pierwsza z tych sytuacji faktycznie była sporna, o tyle faul Krzysztofa Jędruszaka w „szesnastce” był ewidentny. Chabros trafił na 2:0. Jędruszak po zmianie stron potężnym strzałem zza pola karnego doprowadził do stanu kontaktowego. Midas przeważał, ale nie zabezpieczył odpowiednio tyłów. Marek Staniak nieco szczęśliwie przedał się z piłką i trafił na 3:1. Na dwie minuty przed końcem meczu Michał Muda zdobył bramkę na 2:3 i znów zatliła się iskierka nadziei dla zespołu Wojciecha Kowalskiego. Gola na wagę punktów zdobyć się jednak nie udało, a mecz zakończył się w oparach kolejnej kontrowersji. Piłka na wysokości pola karnego odbiła się od ręki jednego z graczy Capital Nieruchomości. Odbiła się wskutek kiksu, gdyż gracz ten sam sobie nastrzelił piłkę w rękę, wobec czego gwizdek sędziego słusznie milczał. Milczeć nie potrafili gracze Midasa, a wśród nich chamstwem wyróżnił się Jędruszak, który po meczu wygłosił wielką improwizację. Niestety, nie był to mickiewiczowski język Konrada. Przepisów gry LAKP nikogo nie nauczy, kultury pewnie też, więc w takich sytuacjach jedyną opcją pozostają kary. Ten gracz odpocznie sobie od ligowej piłki i obecności tak fatalnych sędziów. Powinno to wyjść na dobre wszystkim.

IV LIGA
Sokół 6 dni wcześniej urwał punkty liderującej Mentozie, by teraz przegrać z Husarią. Ta liga bywa zdumiewająca. Bramki dla Husarii padły po przerwie. Pierwszą zdobył w 17 min Paweł Ciepłowski, który zachował najwięcej zimnej krwi w podbramkowym zamieszaniu. Dwie minuty później sędzia Adrian Mańko umiejętnie zastosował przywilej korzyści przy faulu Janusza Zachwatowicza, dzięki czemu okazję na drugiego gola miał Tomasz Radecki. Wykorzystał ją i ustalił wynik meczu. Sokół miał kilka okazji, ale czujny w bramce drużyny Łukasza Litwiniuka był Bartłomiej Białecki.
Dublet Kamila Kukiełki wyprowadził Top Team na prowadzenie 2:0 w meczu ze Świeżakami. To jednak żaden gwarant sukcesu, bo niedawno Top Team prowadził 2:0 z Olimpem, a finalnie przegrał aż 2:7! I tym razem przewaga została roztrwoniona po przerwie. Świeżaki odrobiły straty po golach Jeremiego Olejnika i Kacpra Świerkuli. Jednak tym razem Top Team nie załamał się takim obrotem spraw i w 25 min sam zadał cios kończący. Bohaterem tej drużyny został Bartosz Cisek.
Klastmed w swoim stylu wypunktował kolejnego rywala dzięki solidnej i bardzo konsekwentnej grze. Wynik tym razem został ustalony już przed przerwą. Bramki dla zespołu Macieja Średnickiego strzelali Daniel Arciszewski, Maciej Dąbrowski i Marcin Wroński. OIRP bił głową w mur, odbijał się od ściany i z Radzyńskiej wrócił z niczym. No może prawie niczym, bo czerwoną kartkę w końcówce spotkania obejrzał Krzysztof Wrona, faulując ratunkowo jednego z przeciwników.
Drugie zwycięstwo z rzędu odniósł LSM. W środę team Michała Mazurka ograł Concentrix B. Aż cztery gole strzelił momentami nieuchwytny dla obrony rywali Maciej Skiba. Mając tak dynamicznego i skutecznego zawodnika można myśleć o dobrych rezultatach. Concentrix nawiązywał walkę tylko w pierwszej połowie, kiedy to dwie bramki zdobył Janusz Woś – jedną po pięknym strzale z dystansu, drugą po sprytnym uderzeniu z rzutu wolnego. Koniec końców LSM prowadził do przerwy 4:2, a mecz wygrał aż 7:2.
W dobrej formie jest Olimp, który nie rezygnuje z gry o baraże. W czwartkowy wieczór zespół Marcina Iwana pokonał Castel Gandolfo. Wynik strzałem głową otworzył Maciej Kowalski. Dopiero w drugiej połowie obejrzeliśmy kolejne trafienia. Na 2:0 na trzy raty trafił Łukasz Galant, a niedługo potem na 3:0 Grzegorz Burdyn. Gol Tomasza Rzeszuta na minutę przed końcem był już tylko honorowy, bo losów meczów nie odmienił.
Walkowerem zakończył się mecz Mentozy z Patatajami. Drużyna Łukasza Rusińskiego wcześniej zgłosiła nieobecność z powodu braku składu.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.