Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (640)



Puchar Ligi już za etapem II rundy, IV liga już na półmetku rundy zasadniczej, w pozostałych klasach rozgrywkowych jesteśmy o dwie serie gier od półmetka. Za nami emocjonująca kolejka nr 9, którą zapamiętamy niestety przede wszystkim z wysypu walkowerów w poniedziałek.

PUCHAR LIGI
SAABiX zrezygnował z gry przeciwko Ipso Iure, dzięki czemu „Prawnicy” nie wychodząc z domu zameldowali się w III rundzie.
OBI postraszyło Moore, doprowadzając do konkursu rzutów karnych. W pierwszej połowie na bramkę Jarosława Walęciuka odpowiedział tuż przed przerwą Dawid Nosal, który dobrze nabiegł na wrzuconą z autu przez Dariusza Wojciechowskiego piłkę. Po przerwie Moore ponownie wyszło na prowadzenie – tym razem za sprawą Krystiana Gontarza. Ale i tym razem drugoligowiec potrafił się odgryźć. Piłkę z bliskiej odległości do siatki wbił Wojciechowski, uprzedzając przy tym Mateusza Dudka. W konkursie rzutów karnych pomylili się Nosal i Sebastian Młynarczyk, a w ekipie Moore wszyscy strzelali bezbłędnie – tym samym mistrz ligi gra dalej.
Kolejny walkower w tej rundzie Pucharu Ligi stał się faktem w środę – 4te Piętro poddało się bez gry przeciwko Perle, która tym samym zagra o ćwierćfinał.
Piątkowy wieczór, a szczególnie termin o 22:30 to mocno specyficzna pora na rozgrywanie meczów. W miniony piątek Homer wystawił na pucharowe spotkanie z Husarią głębokie rezerwy i efekt tego jest taki, że w III rundzie zagra czwartoligowiec. Husaria przez cały mecz nie dopuściła rywali do zbyt wielu strzałów, nie mówiąc już o stuprocentowych okazjach. Sama wyczekała na swoje momenty, a przebłyski Patryka Kondraciuka wystarczyły. Po jego dwóch uderzeniach dwukrotnie kapitulował Jacek Waluda. Duża niespodzianka, ale by myśleć o ćwierćfinale, Husaria musi sprawić wielką sensację, bo tym razem rywalem będzie Moore.

EKSTRALIGA
Trzy walkowery w sześć dni – tak kończy się przygoda ZiP Kaliny z OLS 2023. Ekipa Jakuba Marczuka nie zebrała się na poniedziałkowe spotkanie z Pad-Budem.
Ligowy klasyk pomiędzy Politechniką a Adampolem przyniósł emocje, choć obie ekipy nie wystąpiły w najmocniejszych składach. Więcej osłabień było po stronie Politechniki, gdzie z konieczności w rolę bramkarza wcielał się Rafał Marzęda. W 5 min popularny „Marzędzik” skapitulował po raz pierwszy po uderzeniu Pawła Szyjduka. Politechnika wyrównała w 12 min, gdy Dawid Pikul zaskoczył Patryka Skrajnowskiego. Przez kolejne długie minuty rezultat nie ulegał zmianie, choć okazji z obu stron mieliśmy dość sporo. Na pewno na remis w tym starciu liczyli inni kandydaci do gry o czołowe lokaty, ale remisu nie było. Zwycięski gol padł w kuriozalnych okolicznościach. Strzał Pawła Szyjduka odbił wprawdzie Marzęta, ale piłka odbiła się od Bartłomieja Panasa i mimo rozpaczliwych prób wybicia jej, finalnie wylądowała w siatce. Podopieczni Andrzeja Kurysa mieli jeszcze pięć minut na odmianę losów meczów, ale im się to nie udało.
Na zwycięskie tory wraca Moore. Ekipa Marcina Urbana łatwo ograła Ipso Iure, już do przerwy praktycznie rozstrzygając mecz. Mocny początek mistrzów ligi zakończył się golem na 1:0 Jarosława Walęciuka po kontrataku. Trzy minuty później po bramce Piotra Packa było 2:0. Pacek w 14 min wpisał się na listę strzelców po raz drugi i było 3:0. Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie – nadal to Moore dyktowało warunki gry. W pewnym momencie zrobiło się już 6:0, a Pacek notował hat-trick. Oprócz niego swoje gole zdobyli Michał Małecki i Mateusz Woch. W końcówce „Prawnicy” trochę się przebudzili, co dało im gole. Po pięknej akcji do bramki trafił Paweł Maziarz, a po wrzucie z autu piłkę do siatki skierował Dawid Ptaszyński.
SAABiX nie miał litości dla grających bez rezerwowych graczy Granitu II. Zresztą, od samego początku mecz totalnie nie układał się po myśli bychawian, którzy popełniali sporo prostych błędów, w efekcie czego już po dziewięciu minutach przegrywali 0:4, a do przerwy 1:5. W drugiej połowie gra się nieco wyrównała, ale ani przez moment wygrana ekipy w biało-zielonych strojach nie była zagrożona. W końcówce postawą fair play błysnął Jakub Malicki, który przyznał się do faulu na Piotrze Michońskim, co spowodowało podyktowanie rzutu karnego dla SAABiX-u. Wprawdzie wynik nie był na styku, ale przy stanie 3:6 na kilka minut przed końcem można jeszcze liczyć na cud. Finalnie Granit przegrał 3:9. Po hat-tricku ustrzelili wspomniany Michoński oraz bardzo aktywny Jakub Sobieszek. Dla przegranej ekipy dwa piękne gole strzelił Wojciech Migryt.

I LIGA
Dwie walczące o utrzymanie w I lidze drużyny zagrały ze sobą w poniedziałek przy ul. Grabskiego. Wyrównane spotkanie 2 Be Bio z Neo długo nie przynosiło bramek. Jednak w końcu aktywny Jacek Frączek posłał piłkę do siatki i zapewnił swojej drużynie arcyważny komplet punktów. Neo opuściło strefę spadkową, przynajmniej na chwilę.
Niemałą niespodziankę sprawiła Perła, która grając mocno osłabiona potrafiła ograć faworyzowane APP Energy. Inna sprawa, że i team Rafała Misztala wystąpił w składzie dalekim od optymalnego. W 4 min katastrofalne nieporozumienie w szeregach obrony Perły zakończyło się samobójczym golem Przemysława Kłody. W 11 min wyrównał Jakub Szymański. Kilka minut po przerwie kapitalny strzał Pawła Nurzyńskiego wyrównał w okienku bramki strzeżonej przez Pawła Gwizdala. APP nie złożyło broni i w 20 min Mirosław Cioch doprowadził do stanu 2:2, sprytnie trafiając przy bliższym słupku bramki strzeżonej już wówczas przez Mateusza Krzywanowskiego. Popularny „Krzywy” zastąpił między słupkami kontuzjowanego Daniela Hulicza. Żadna ze stron nie chciała się tutaj zadowolić remisem i w pierwszej z doliczonych minut Szymański trafił do siatki Gwizdala po raz drugi, ustalając wynik tego meczu na 3:2 dla „Piwoszy”.
Mat-Geo odkręciło się po serii porażek, ale remis zapewne nie w pełni satysfakcjonuje zespół Mateusza Rewerskiego. Jednak w spotkaniu z Widokiem Mat-Geo dwukrotnie musiało odrabiać straty. Na początku meczu Marcela Kapuśniaka zaskoczył Łukasz Ożga. Wyrównał strzałem bezpośrednio z rzutu rożnego Patryk Kowalczyk. Na początku drugiej odsłony gry Widok znów prowadził – tym razem za sprawą Marcin Szweda. Mat-Geo do końca nie rezygnowało, szturmując bramkę Krzysztofa Stachyry. Starania przyniosły efekt na niecałą minutę przed końcem meczu, gdy znów w roli głównej wystąpił Kowalczyk.
Ułani na trudnym, zalanym boisku przy ul. Judyma sprawili pewne problemy faworyzowanemu Poker Teamowi, ale ostatecznie ulegli 2:4. W sumie nie miało to jednak większego znaczenia, bowiem błąd popełnił kierownik drużyny, Dawid Szatkowski. Przegapił on kartkową pauzę Adama Rasiaka. Rasiak zagrał przeciwko Pokerowi, co musiało poskutkować walkowerem.
Wolcar w piątkowy wieczór spotkał się z Wściekłymi Psami, które tego dnia miały skład daleki od optymalnego. Uwidoczniło się to na boisku, bo to właśnie Wolcar dyktował warunki. W 3 min bramkę na 1:0 zdobył Wojciech Kopeć. Trzy minuty później pięknie z lewej nogi po długim słupku przymierzył Antoni Mietelski. „Wściekli” wrócili do gry po ładnej bramce Tomasza Dańskiego z końcówki pierwszej połowy. W 21 min marzenia ekipy Wściekłych Psów o punktach stały się mało realne, bo swoją drugą żółtą kartkę obejrzał Andrzej Samulak. Wolcar wykorzystał przewagę liczebną i Krystian Kołodziejski ustalił rezultat meczu na 3:1.
Swój drugi walkower w tej rundzie zanotowało MW Lublin, przez co ekipa Marcina Roczniaka musi uważać, by nie zakończyć przedwcześnie udziału w rozgrywkach. Tym razem darmowe punkty dostała Mentoza.

II LIGA
TRANS-AUDYT.pl bezlitośnie wykorzystał problemy kadrowe Promilu. „Transportowcy” szczególnie konkretni byli w pierwszej połowie, gdy wykorzystywali niemal każdą nadarzającą się okazję. Dwa gole Bogdana Lembrycha, trafienie Jana Radzikowskiego i dublet Adriana Leszczyńskiego złożyły się na wynik 5:0. Po przerwie Promil skorygował ustawienie i nastawianie. Zespół Pawła Wieczorka grał rozsądniej, nie chcąc pogłębiać katastrofalnego wyniku. Skończyło się trafieniem Wieczorka z karnego i stratą jeszcze dwóch bramek, które zdobyli Leszczyński i Maciej Kliński.
Drugie zwycięstwo w tym sezonie odniosła Gliniana, która w środowy wieczór okazała się lepsza od GOL-asów. Szczególnie mocna w wykonaniu Glinianej była pierwsza połowa, zakończona wynikiem 3:0. Dublet Mikołaja Poniatowskiego i Piotra Urbana utorowały drogę do zwycięstwa. W przerwie GOL-asy pozmieniały skład – Marcin Beć stanął między słupkami. Momentami zmieniło to obraz gry, ale „Golasy” choć były w stanie zdobyć bramkę na 1:3, to nie ustrzegły się kolejnych błędów w obronie, co skończyło się utratą kolejnych trzech goli. Hat-tricka skompletował Poniatowski, a o dublet pokusił się Arkadiusz Proch. W końcówce sędzia Piotr Baran podyktował jeszcze rzut karny dla GOL-asów, ale gol Adama Miąca był już typowym trafieniem na otarcie łez. Porządek 6:2.
Bezbramkowym remisem zakończył się mecz Homer – Carmas, rozgrywany w strugach ulewnego deszczu. Carmas przez większą część meczu bronił się przed atakami rywali, w szeregach których ciężar gry i oddawania strzałów wziął na siebie Damian Ścibior. Ostrzał trwał, ale albo dobrze bronił Grzegorz Bryda, ale miał odrobinę szczęścia, albo wyręczali go koledzy z zespołu. Tym samym przez pełne 25 minut nikt nikomu nie zrobił krzywdy, a Carmas zanotował już szósty remis i wciąż jest niepokonany.
Deszcz nad Nadbystrzycką nie ustawał, a na boisko wyszły ekipy DomLublin i Robimy Marketing. Już w 2 min po wrzucie z autu piłka trafiła do Kamila Balcerka. Jego strzał gola jeszcze nie przyniósł, ale po chwili Pawłowi Balcerkowi nie pozostało nic innego jak skierować futbolówkę z najbliższej odległości wprost do siatki. Kilka chwil później wyrównał zdecydowanie najaktywniejszy w szeregach DomLublin Jakub Nachyła. Przez kolejnych prawie 20 minut wynik nie ulegał zmianie i trudno powiedzieć, by któraś z drużyn osiągnęła wyraźną przewagę. Obaj bramkarze kilka razy musieli zaprezentować swoje umiejętności. W końcu w 22 min Rafał Szyszka przyłożył z rzutu wolnego na tyle mocno, że zasłonięty Karol Porzak skapitulował. To trafienie popularnego „Szychy” zapewniło „Marketingowcom” komplet punktów.
Ogromnych emocji, szczególnie w samej końcówce, dostarczył mecz OBI – Mariol. Dużo lepiej zaczęło OBI, już po 40 sek prowadząc 1:0. Gola zdobył Jakub Nowicki. W 7 min na 2:0 podwyższył Dariusz Wojciechowski, ale był to najwyraźniej „wake up call” dla Mariolu. Po chwili było już… 2:2. W ciągu ledwie kilkudziesięciu sekund dwa strzały lewą nogą Piotra Klimowicza przyniosły dwa gole. I na długie minuty wynik został zahibernowany. Jedni i drudzy wiedzieli już, że rywal nie żartuje i ma swoje atuty. W końcu jednak w 24 min milowy krok w kierunku wygranej zrobił Mariol, a bramkę na 3:2 zdobył Piotr Woliński. Gdy wydawało się, że team Artura Gerhanta wróci do domu z pustymi rękami, ostatnia akcja spotkania przyniosła zwrot akcji. Tuż przed polem karnym faulowany był Dawid Nosal. Przy rzucie wolnym antybohaterem Mariolu został Marek Sowiński, który najpierw obejrzał żółtą kartkę za odepchnięcie rywala, a chwilę później drugą za zbyt wcześnie wybiegnięcie z muru. Po chwili więc w bramce zameldował się Adam Ciastek, a Mariol ustawił się do ostatniego stałego fragmentu gry w osłabieniu liczebnym. Strzał, zamieszanie pod bramką i wreszcie Nowicki mocnym strzałem posłał piłkę pod poprzeczkę bramki! Euforia po stronie OBI, irytacja w szeregach Mariolu. 3:3.
Do przerwy w meczu Billennium z UPL trwała twarda, męska walka, ale nie padały bramki. Po zmianie stron o wyniku przesądziły indywidualności, a tych więcej miało Billennium. Wynik otworzył Dominik Jarosz. Na 2:0 podwyższył Dawid Kurkiewicz. Gol nr 3 to dzieło Tomasza Rzeszuta, a nomen omen dzieła zniszczenia „Pokerzystów” dopełnił Kurkiewicz. UPL zagrał dość solidnie, ale ekipa Bartosza Suchanowskiego nie ma odpowiedniej jakości w ofensywie, co znów było bardzo widoczne.

III LIGA
Poniedziałek był dniem walkowerów. Spotkanie przeciwko drużynie Malagenii podało 4te Piętro.
Tylko pięciu graczy zebrała w poniedziałek drużyna Szukamy Sponsora. Va Bank bezlitośnie z tego skorzystał, karcąc rywali aż ośmiokrotnie. Najwięcej kawałków tego tortu zgarnęli ojciec i syn Gonetowie. Wojciech i Adam strzelili po hat-tricku, a pozostałe dwie bramki dla „Bankowców” dołożył Łukasz Filipiuk. Honorową bramkę dla Szukamy Sponsora ładną podcinką zdobył Michał Pszczoła.
Plaga Szczurów prowadziła z Ebe Ebe od 8 min po golu Kamila Myka. „Szczury” nie grały wybitnego spotkania i kilka razy Jakub Baran dobrze interweniował lub miał trochę szczęścia. Tego szczęścia Pladze zabrakło w doliczonym czasie gry, gdy starania Ebe Ebe przyniosły wreszcie konkretny efekt. W zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła do Bartosza Żywarskiego, a ten płaskim strzałem umieścił piłkę w bramce. Ebe Ebe w ostatniej akcji spotkania uratowało remis.
Klastmed do przerwy przegrywał z Midasem 0:1 po bramce Krzysztofa Jędruszaka. Druga połowa należała jednak do świdniczan. Wyrównał niedługo po zmianie stron Łukasz Skroban. Klastmed grał w tym meczu bez rezerwowych, ale najwyraźniej potrafił lepiej gospodarować siłami, bo dwie kolejne bramki padły w końcówce – zdobyli je Krystian Kowalczyk i Maciej Dąbrowski. Zespół Midasa pokpił sprawę i „umocnił się” w dole tabeli.  
Capital ograł Essenzę 3:0, choć początek tego meczu należał raczej do zespołu sponsorowanego przez Artura Bogaja. Essenza nie potrafiła jednak pokonać Pawła Bogusława. Jego vis-a-vis Krzysztof Laskowski w 8 min popełnił błąd, źle obliczając lot piłki. Pusty przelot i Serhii Shvidok nie miał najmniejszego problemu ze skierowaniem piłki do bramki. Już minutę później kolejny błąd Essenzy skończył się bramką Grzegorza Chabrosa na 2:0. Ten wynik nie zmienił się niemal do samego końca. W ostatniej akcji spotkania Chabros znów urwał się z radarów rywali i ustalił wynik meczu na 3:0.
Królewscy bardzo szybko w meczu z Sokołem wyszli na prowadzenie, gdy piękny i bardzo trudny technicznie strzał Marcin Dobrzyńskiego zatrzepotał w siatce. Królewscy trzymali ten wynik bardzo długo. Nic dziwnego, skoro Sokół grał mało efektywnie. W dodatku w 22 min Mateusz Dołhan podwyższył na 2:0. Jeśli nie idzie z gry, można próbować wykorzystać stałe fragmenty. W tym wypadku bronią Sokoła okazały się dalekie wrzuty z autu w wykonaniu Roberta Wawera. Pierwszy znalazł Pawła Mąkę, drugi Kamila Marczyńskiego. W 25 min w protokole meczowym zrobiło się 2:2, a Sokół uwierzył w zgarnięcie pełne puli. Wykończeni gracze Królewskich, którzy przez 25 minut grali bez rezerwowych, nie uniknęli szkolnych błędów w kryciu, w efekcie czego Marczyński miał dwie piłki meczowe – obie zmarnował. Bohaterem Królewskich był Dominik Berwertz. Być może przy bramkach mógł spisać się ciut lepiej, ale w całym meczu wybronił naprawdę sporo sytuacji.

IV LIGA
Husaria świetnie rozpoczęła mecz z Patatajami, od razu sygnalizując, że zamierza zgarnąć komplet punktów. Po trzech minutach było już 2:0, a bramki zdobyli Bartłomiej Białecki i Kamil Mackiewicz. Trafienie Tycjana Jankowskiego z 9. minuty dało ekipie Łukasza Rusińskiego nadzieję na korzystny rezultat. Druga połowa należała jednak do Husarii, która strzeliła jeszcze cztery bramki – trzy z nich zanotował Paweł Ciepłowski, a jedną Patryk Kondraciuk. Trafiały też Patataje – Jankowski po raz drugi oraz Jan Dutkiewicz. Z tej kanonady wyszedł nam wynik 6:3 na korzyść Husarii, która zasłużenie zapisała sobie komplet punktów.
LSM wygrywa, ale nie zachwyca. Tak było również w ostatni piątek, gdy team Michała Mazurka mierzył się z Olimpem. Już w 1 min piłka spadła pod nogi Bartłomieja Perestaja, a ten wiedział, jaki użytek z niej zrobić. LSM wyrównał w 5 min. Po wrzucie z autu piłkę zagłówkował Grzegorz Wróbel i zrobił to na tyle precyzyjnie, że futbolówka wylądowała przy słupku bramki Andrzeja Gontarza. W 12 min Elesem wyszedł na prowadzenie 2:1 po golu Przemysława Witka. Bierna postawa defensywy Olimpu w bocznej strefie boiska została brutalnie skarcona. Widok na punkty uciekł ekipie w błękitnych strojach z oczu w 21 min, gdy kontrowersyjny rzut karny podyktował Wojciech Krzymowski. Okazję na bramkę zamienił Witek. W końcówce Olimp uwierzył jednak w możliwość odwrócenia losów meczu i Perestaj głową z bliskiej odległości wbił piłkę do bramki. Na odrobienie pełni strat nie starczyło jednak czasu.
Były billboardy „Gdzie są te dzieci?”, a PKS BIGOS mógłby zrobić swoje – „Gdzie są ci zawodnicy?”. W sobotę udało się zebrać tylko szóstkę i to ledwo, ledwo. W efekcie „Kapuściani” przez cały mecz jedynie się bronili, licząc na 0:0. W końcu jednak w 18 min Mateusz Sobiech z pomocą rykoszetu dał Castel Gandolfo prowadzenie 1:0. Od tego momentu ten dość senny mecz się ożywił – Łukasz Raczkowski zmarnował stuprocentową sytuację na 1:1. Chwilę później było już 2:0 po bramce Artura Szadego, a wynik na 3:0 ustalił Patryk Kornacki.
Sporo działo się za to w spotkaniu Concentrixu A ze Świeżakami. Początek należał do tych drugich, a w 4 min na dowód tego Kacper Świerkula uderzył mocno i zaskoczył Mateusza Chrabąszcza. Concentrix wyrównał w 7 min – płaski strzał Macieja Góralewskiego zatrzepotał w siatce. Dwie minuty później Świeżaki odzyskały prowadzenie – bardzo bierna postawa defensywy Concentrixu zakończyła się golem Karola Gadzickiego. Concentrix po raz drugi straty odrobił w 18 min, gdy do bramki Michała Kwiatkowskiego trafił Bartłomiej Woszczek. W 21 min swoją drugą bramkę w tym spotkaniu upolował Gadzicki, wykorzystując świetną asystę Miłosza Turewicza. Easy come, easy go. Minutę później koszmarne błędy obrony Świeżaków zakończyły się wyrównaniem – z łatwością piłkę do bramki wbił Woszczek. Ostatnie minuty to kilka piłek meczowych z obu stron. Gdyby Jose Mourinho zobaczył tak grające w defensywie zespołu, zostałby wywieziony ze Śliwińskiego w karetce pogotowia z podejrzeniem zawału serca. Nieskuteczności ofensywnych graczy zawdzięczamy, że w tym spotkaniu padło „tylko” sześć bramek.
Dobry mecz rozegrał w sobotnie popołudnie Concentrix B, który rywalizował z PO Lighting. Team Krystiana Szpyry objął prowadzenie po solowej akcji Aymana Badra, który w swoim stylu zakręcił rywalami i strzelił obok bezradnego Jarosława Boguty. Na początku drugiej połowy ekipa z Niemiec znów się zdrzemnęła w obronie – Kamil Krawczyk podwyższył na 2:0. PO Lighting odgryzło się w 20 min – ręką we własnym polu karnym zagrał Serhii Dudka, a sędzia Adrian Mańko podyktował rzut karny. Michał Buzek się nie pomylił i mieliśmy wynik kontaktowy. O tym, że Concentrix zasłużył na tę wygraną najlepiej świadczy końcówka. PO Lighting nie potrafiło wykorzystać pięciu minut gry w przewadze liczebnej po czerwonej kartce dla Bartłomieja Kopera, który w niewybrednych słowach obraził rywala. PO Lighting biło głową w mur i nawet nie potrafiło zagrozić bramce Rafała Wróbla.

V LIGA
9. kolejka rozpoczęła się kuriozalnie – od obustronnego walkowera w spotkaniu ABM z OIRP. Ci pierwsi nie pojawili się wcale. Ci drudzy zebrali zbyt małą liczbę graczy… Największy absurd całej historii polega na tym, że o 17:35 na Radzyńskiej pojawiła się dwójka spóźnionych zawodników OIRP, co dawałoby łącznie wymaganą regulaminem piątkę. Problem w tym, że było już za późno.
Walkower również w meczu Mythos ze Szportferajn. „Mityczni” stawili się na boisku na Felinie, ale ich rywal niestety nie, nie dając również znać. Po raz 1094209423 piszemy na łamach „Wokół LAKP”, że dobry obyczaj nakazuje poinformować organizatora, a ten zaoszczędzi przeciwnikom niepotrzebnej wycieczki. Prędzej czy później ligowa karma powróci…
Emerlog dalej kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Tym razem lider V ligi ograł Kultywator Konopnica 3:0. Wygrana nie przyszła łatwo, bo w Emerlogu zabrakło dwóch najlepszych strzelb – Pawła Lipskiego i Adriana Szczerby. Ciężar strzelania wzięli na siebie inni – dwa gole zdobył Karol Pasztelan, jednego Dawid Kruzel. Kultywator bez atutów w ofensywie za wiele zrobić nie mógł.
W pierwszym ze środowych spotkań Beer Stars pokonało 8LM. Wygrana była pewna i zasłużona, choć pełen niedokładności początek obu drużyn nie zwiastował jakichkolwiek bramek. W 6 min z dystansu ładnie przyłożył jednak Przemysław Wrona i worek się otworzył. Kolejne dwa gole dorzucił najlepszy na boisku Jarosław Różycki, a wynik w 23 min ustalił Michał Kozak.
LWA prowadziła z Lagą 2:0 po golach Marcina Pawłaska i Damiana Irackiego. Wydawało się, że wygrana zespołu z Lawinowej nie będzie zagrożona, ale przed końcem pierwszej połowy niepotrzebny faul we własnym polu karnym popełnił Przemysław Kłosowski, a rzut karny na gola zamienił Dawid Chęć. Za pierwszym razem przegrał pojedynek z Krzysztofem Barszczewskim, ale golkiper LWA za wcześniej opuścił linię bramkową. W 19 min Marcin Jóźwiak wyszedł z lewej strony boiska i mocnym uderzeniem doprowadził do remisu. LWA odzyskała jednak to, co straciła, głównie za sprawą Irackiego, którego kolejne dwa gole ustaliły rezultat spotkania, a jemu samemu dały hat-trick. Warto zauważyć, że przy bramce na 1:0 Pawłaska popularny „Ira” zaliczył asystę.
Nie doszedł do skutku zamykający tę kolejkę mecz traf.to – DHL. „Kurierzy” nie dotarli na miejsce. Powodem była stłuczka – tak tłumaczył to kierownik drużyny. Jeśli jednak zespół DHL nie przedstawi twardych dowodów na zdarzenie drogowe, wówczas orzeczony zostanie walkower na korzyść rywali.

 

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.