Liga Amatorskich Klubów Piłkarskich

"Wokół LAKP" (656)



Pogoda wciąż nas nie rozpieszcza, ale mimo poniedziałkowych opadów śniegu czy środowych przymrozków, udało się rozegrać 2. kolejkę. Były pierwsze rehabilitacje, są pierwsze serie i pierwsze rozczarowania, ale karuzela dopiero się rozkręca. Po 3. serii gier przyjdzie czas na chwilę wytchnienia i pierwsze wnioski. A na razie - czytamy.

SAO MAI PUCHAR LIGI
Jedyny pucharowy mecz w tym tygodniu rozegrany został w sobotnie przedpołudnie. KS Marmota pokonała Neo 3:1. W pierwszej połowie bramki padały na początku – na gola Piotra Stajszczaka odpowiedział Marek Błaszczak. W drugiej połowie więcej z gry miały „Świstaki” i spuentowały przewagę optyczną bramkami – na 2:1 trafił Stajszczak, a wygraną przypieczętował Michał Niedzielski. Nie było to szczególnie interesujące spotkanie.

EKSTRALIGA
PULS rozpoczął sezon od zwycięstwa 7:2, a w 2. kolejce przyszła porażka 2:7 z Adampolem. Wynik jest jednak nieco mylący, bo pierwsze pół godziny było bardzo wyrównane i nikt nie osiągnął wyraźnej przewagi. Przy stanie 2:2 sędzia Adrian Mańko podyktował rzut karny dla świdniczan po interwencji Eduarda Aleksandrovicha, który wprawdzie wypiąstkował piłkę, ale przy okazji staranował Mateusza Kowalewskiego. Arbiter uznał, że było to nierozważne wejście i należy wskazać na punkt karny. Sam poszkodowany wykorzystał okazję i był to początek końca ekipy PULS. W ostatnich minutach Adampol wypunktował przeciwników, zdobywając jeszcze cztery bramki. Mecz z hat-trickiem zakończył Patryk Bartosz. Dublety zanotowali Jakub Gałka oraz dla PULS Denys Braslavets.
Moore nie bierze jeńców na starcie sezonu. W środowy wieczór mistrzowie ligi rozbili Widok 7:0, a Bartłomiej Barwiak po raz drugi w sezonie zanotował sześciopak. Zresztą, po raz pierwszy na listę strzelców wpisał się już po 40 sekundach gry. Gong na początku nieźle podziałał na Widok, który przez kolejny kwadrans nie dał sobie wbić gola. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Worek z bramkami finalnie się rozwiązał. Beniaminek mógł zdobyć w tym meczu sporo bramek, ale kilka razy brakowało centymetrów, a w innych sytuacjach świetnie spisywał się Mateusz Dudek.
Kawał dobrego meczu obejrzeliśmy w piątkowy wieczór na boisku przy Alejach Racławickich. Politechnika całkowicie przespała początek rywalizacji z Zamkowo i przegrywała już 0:3, a mogła nawet wyżej. Zapowiadało się na kolejny przykry wieczór dla ekipy Andrzeja Kurysa, tymczasem niespodziewanie zespół „Polibudy” wziął się za grę i jeszcze przed przerwą odrobił 66% strat. W odpowiedzi na trafienia Sebastiana Sztejno, Jakuba Sobieszka i Mateusza Gawryszczaka, bramki zdobywali Konrad Królicki i Dominik Struk. W drugiej połowie z pozoru niegroźny strzał z dystansu Daniela Pietrasa okazał się na tyle precyzyjny, że zrobiło się 3:3. Politechnika całkowicie dominowała na boisku, spychając Zamkowo do głębokiej defensywy. W ostatnich minutach Zamkowo zaczęło się odgryzać, ale to wciąż „Polibuda” dyktowała warunki. Jednak bramkę na wagę wygranej w 39 min zdobył Sebastian Król. Inna sprawa, że w końcówce kilka absolutnie znakomitych interwencji zanotował też Paweł Smoliński i bez niego nie byłoby tej wygranej Zamkowo. Wprawdzie to dopiero początek sezonu, ale jak na razie mecz Politechniki z Zamkowo to najlepsze widowisko OLS 2024, rozgrywane na niezwykle wysokich obrotach.
Ciekawie układało się spotkanie Zon Adminy z Granitem II. Zon Admina prowadziła 1:0, potem 2:1, a potem 4:2. Granit trzykrotnie odrabiał straty i nic nie zapowiadało klęski zespołu z Bychawy. Ta jednak nastąpiła. Od stanu 4:4 na boisku rządziła już tylko drużyna Tomasza Maciąga, która finalnie zwyciężyła 10:4, a połowę dorobku bramkowego zapisał na swoim koncie Kacper Pytka-Wasil. Przypominało to poniedziałkowy mecz Adampolu z PULS-em, gdzie również długo oglądaliśmy wyrównany bój, a końcowy wynik pokazuje coś zupełnie innego.
W rozgrywanym awansem meczu 10. kolejki Ipso Iure zainkasowało ważne 3 punkty, pokonując PULS. Wynik strzałem z rzutu karnego otworzył Dawid Ptaszyński – wcześniej Eduard Aleksandrovich podciął szarżującego Łukasza Kazarena. Pięć minut później uderzeniem z rzutu wolnego wyrównał Mikita Vishnueski. „Prawnicy” zeszli na prowadzenie z jednobramkowym prowadzeniem po ładnym strzale z dystansu Pawła Maziarza. Gdy parę minut wcześniej po podaniu Piotra Prędoty postawił na wariant techniczny, Aleksandrovich w znakomitym stylu odbił strzał. Wariant siłowy załatwił sprawę. W 30 min po rajdzie Patryka Wróblewskiego lewym skrzydłem, Prędota otrzymał podanie, którego nie miał prawa zmarnować i zrobiło się 3:1. Dwie minuty później o piłkę do końca powalczył Vishnueski, dograł do Yaroslava Puhaieva, a ten zdobył bramkę kontaktową. Po upływie kolejnych dwóch minut Ipso Iure egzekwowało drugi rzut karny i już czwarty w tym sezonie (sic). Ptaszyński okazji nie zmarnował i było 4:2. PULS nie złożył broni do samego końca. Na początku doliczonego czasu gry Ostap Demianchuk zdobył bramkę kontaktową i przez ostatnią minutę Ipso Iure musiało drżeć o wynik. Udało się jednak dowieźć minimalne zwycięstwo do końcowego gwizdka.

I LIGA
Kalina po niedzielnej porażce z APP Energy, błyskawicznie zrehabilitowała się i w poniedziałek pokonała Żubry. Już w 1 min wynik otworzył Jacek Piekarczyk. W pierwszej połowie Piotra Maliszewskiego pokonywali również Kacper Wiktorek (dwukrotnie) i Marek Gliwka. W końcówce tej połowy Mateusz Szafrański zmniejszył dystans Żubrów, ale ekipa ZiP nauczona wydarzeniami z dnia poprzedniego, tym razem nie roztrwoniła prowadzenia. Wprawdzie po bramce Grzegorza Kutrzepy zrobiło się tylko 2:4, to jednak Kalina dołożyła jeszcze gola rozwiewającego wątpliwości, a zdobył go Mateusz Pękalski.
Pro-materials mimo problemów kadrowych prowadziło z MW Lublin 1:0. Kacper Kulik strzelił głową, jego uderzenie obronił Damian Ziętek, ale nieco szczęśliwa dobitka znalazła się w siatce. Kluczowy moment tego meczu miał miejsce w 17 min, kiedy Bartłomiej Sieńko w niewybrednych słowach obraził rywala, za co obejrzał czerwoną kartkę. Rywale wykorzystali grę w przewadze. Dość szybko do wyrównania doprowadził Mateusz Siedlecki. Cztery minuty później interweniujący Damian Pytka nastrzelił Kulika i w ten kuriozalny sposób „samobój” przeciwników dał MW Lublin zwycięstwo 2:1.
Homer od początku sezonu pokazuje wysoką formę i wysokie aspiracje. Zespół Jacka Trumińskiego ograł Homer 5:2. Spotkanie od początku toczyło się w świetnym tempie, ale znając styl gry obu ekip, nie można się temu dziwić. W 8 min strzelanie rozpoczął Kamil Warecki. Tuż przed przerwą celną główką na 2:0 podwyższył Victor Adamchuk. Na początku drugiej połowy po kontrataku i strzale Damiana Ścibiora było już 3:0. Czwartą bramkę dla Homera zdobył Przemysław Jasiński. Po chwili Mariol odgryzł się golem Piotra Wolińskiego, ale żadnego pościgu nie było. Na 5:1 podwyższył Łukasz Woźniak, a całość zakończył Woliński.
W ostatnim środowym meczu z mrozem i rywalami zmagały się ekipy Ułanów i OBI. Kluczowe rzeczy zadziały się w końcówce pierwszej połowy. Najpierw na 1:0 w sytuacji sam na sam trafił Jakub Nowicki. Tuż przed przerwą na 2:0 podwyższył jego imiennik – Tomczak, który dobrze przymierzył zza pola karnego. Na samym początku drugiej odsłony Tomczak wykopując piłkę trafił w Adama Rasiaka, a że Kamil Michalczuk stał poza światłem bramki, pokazując się do gry, to futbolówka spłatała drużynie OBI figla i wylądowała w siatce. Jednak Ułani niczego więcej nie wskórali. Zabrakło im siły rażenia w ofensywie, a defensywa OBI ustrzegła już większych błędów.
Na początek sezonu nie mają prawa narzekać Wściekłe Psy. W sobotni poranek zespół Tomasza Dańskiego ograł Wolcar aż 7:2. Trzeba jednak podkreślić, że Wolcar miał swój moment przebudzenia, kiedy ze stanu 0:3, zrobiło się tylko 2:3 i była bardzo dobra okazja, by doprowadzić do wyrównania. Nie udało się jej wykorzystać, a w końcówce Krystian Iwaniuk i spółka wrzucili wyższy bieg. Skończyło się wysokim zwycięstwem „Wściekłych”, w którym najmocniej partycypował rzeczony Iwaniuk, autor „karety”.
APP Energy na początku rozgrywek to specjaliści od końcówek, a prawdziwym ekspertem jest tutaj Crispen Chikorowondo. Ekipa RKC4L prowadziła z „Energetycznymi” 2:1 po golach Adriana Rapy i Jacka Leszcza, którzy odpowiedzieli na wcześniejszą bramkę Mirosława Ciocha. Na trzy minuty przed końcem Chikorowondo uderzył mocno i trafił przy bliższym słupku na 2:2. To nie był jednak koniec. Fatalny błąd w wyprowadzeniu piłki kosztował RKC4L bardzo drogo – Chikorowondo dopadł do bezpańskiej piłki i umieścił ją w bramce. APP po raz drugi wyszarpało zwycięstwo 3:2, a rywale po raz drugi w łatwy sposób oddali punkty w końcówce meczu.

II LIGA
Autoklinika w niedzielę straciła prowadzenie z Malagenią i w doliczonym czasie gry przegrała. W poniedziałek przyszła rehabilitacja. Świdniczanie pokonali TRANS-AUDYT.pl 2:0. Pierwszą bramkę w 9 min strzelił Krystian Kowalczyk. Chwilę wcześniej faulowany w polu karnym był Patryk Mizura, ale sędzia Adrian Mańko widząc nadbiegającego Kowalczyka wstrzymał gwizdek. Po chwili piłka zatrzepotała w siatce. W drugiej połowie „Transportowcy” nie bardzo potrafili przenieść grę pod bramkę rywali. Udało im się to dopiero w końcówce. Najbliżej szczęścia był Michał Stypułkowski, który ostemplował poprzeczkę. Niedługo potem odsłonięty Transaudyt nadział się na kontrę, po której Mizura trafił do pustej bramki i ustalił wynik meczu.
Tylko jedną bramkę obejrzeliśmy w meczu Neo z Plagą Szczurów. W 8 min świetny, mocny, płaski strzał oddał Adrian Lakutowicz. Jacek Michnar był bezradny. 16-latek był zresztą wyróżniającą się postacią w tym meczu, podobnie jak bramkarz Plagi, Arkadiusz Pradelski, który zaliczył kilka bardzo dobrych interwencji, skutecznie wybijając graczom Neo z głów myśli o strzelaniu goli.
Gliniana zainkasowała drugi komplet punktów w sezonie, tym razem pokonując faworyzowane Mat-Geo. Po jednej bramce w każdej z połów strzelił Cezary Pęcak. Koledzy z drużyny po meczu żartowali, że Pęcak w ogóle nie podaje i gra pod siebie. To oczywiście piłkarska szyderka, ale faktycznie Pęcak bombardował bramkę Marcela Kapuśniaka niezliczoną ilością strzałów. Mat-Geo również miało swoje okazje, ale we wtorkowy wieczór musiało uznać wyższość rywali.
Ciekawe było spotkanie Marmoty z Carmasem. Dużo lepiej rozpoczął Carmas, który po dwóch przebłyskach Przemysława Małaja prowadził 2:0. Marmota otrząsnęła się i z minuty na minutę coraz częściej meldowała się pod bramką Michała Malinowskiego. W 8 min po starciu Cezarego Kubisia z Piotrem Stajszczakiem sędzia Piotr Baran wskazał na punkt karny, a sam poszkodowany wykorzystał „jedenastkę”. W drugiej połowie oglądaliśmy intensywną walkę z obu stron – w 18 min kolejny raz dał o sobie znać Stajszczak, który zwiódł rywala i posłał piłkę obok Michała Malinowskiego. Obie drużyny w szalonej końcówce mogły rozstrzygnąć losy meczu na swoją stronę. W Carmasie najbliżej szczęścia był Małaj, ale jego strzał jakimś cudem obronił Rafał Brzeziński. Po przeciwnej stronie fantastyczny wolej Pawła Króla obił poprzeczkę, a w innej sytuacji Stajszczak przegrał pojedynek z Malinowskim. Marmota po fatalnym początku odrobiła więc straty, ale i tak schodziła z boiska z poczuciem lekkiego niedosytu.  
Drugi mecz i drugie zwycięstwo – Malagenia udanie rozpoczęła sezon 2024. Beniaminek II ligi ograł UPL 2:0. Pierwszą bramkę… plecami zdobył Paweł Nowakowski, wykorzystując dalekie podanie od Michała Wójtowicza. Wynik w drugiej części gry ustalił Daniel Mróz. Dla „Pokerzystów” to z kolei druga porażka – drużyna ewidentnie potrzebuje bramkarza. Piotr Staniewicz robi co może, ale jest graczem z pola i ma ograniczone możliwości, w dodatku brakuje jego dynamiki w akcjach ofensywnych zespołu.

III LIGA
Capital w niedzielę przegrał 0:4, by w poniedziałek wygrać 4:0. To się nazywa pełna rehabilitacja. W śnieżnych warunkach drużyna Marcina Kanadysa okazała się lepsza od Ebe Ebe. Motorem napędowym wielu akcji Capital był autor pierwszej i ostatniej bramki w tym meczu Mateusz Pietrzyk. Dwie pozostałe dołożyli Grzegorz Chabros i Marek Staniak. Capital wyciągnął wnioski z przegranego spotkania z GOL-asami. Zagrał dużo szczelniej w obronie i zasłużenie sięgnął po pełną pulę. Ebe Ebe zostało pozbawione jakichkolwiek atutów.
Dobry mecz zagrali Królewscy, którzy całkiem zasłużenie pokonali Essenzę. Kluczowa była pierwsza połowa, którą Essenza dosłownie przestała i przespała. Rafał Pietroń wściekał się na swoich kolegów, coś tam bronił, ale i tak trzykrotnie musiał wyciągać piłkę z bramki po strzałach Damiana Stachyry, Kacpra Skórskiego i Kamila Murjasa. W drugiej połowie „doppelpack” dołożył Marcin Dobrzyński. W końcówce Królewscy wyraźnie zdjęli nogę z gazu i w efekcie Essenza strzeliła trzy bramki – jedną Michał Piskor, dwie Paweł Caboń.
Interesujący przebieg miała rywalizacja Robimy Marketing z GOL-asami. Po trafieniu Tomasza Szmaglińskiego „Marketingowcy” prowadzili 1:0. Do wyrównania niedługo przed przerwą doprowadził Hubert Małyszka. W drugiej połowie długo nie oglądaliśmy żadnych bramek, choć okazje były. W końcu przewagę Robimy Marketing spuentował golem nr 2 Szmagliński, który trafił przy bliższym słupku obok nogi Piotra Maciejuka. Gdy wydawało się, że takim wynikiem skończy się ten mecz, prosty błąd popełnił Paweł Balcerek, który podając do tyłu, zamiast do kolegi z zespołu, zagrał wprost do Małyszki. Ten wyszedł sam na sam z bramkarzem i trafił do bramki. Ale i to nie był koniec. W doliczonym czasie gry „Marketingowcy” przeprowadzili akcję za trzy punkty. Mariusz Śledź nie był w tym dniu skuteczny, ale w kluczowym momencie noga mu nie zadrżała i posłał piłkę do siatki.
PO Lighting pewnie i zasłużenie pokonało Concentrix, który przez 25 minut nie stworzył praktycznie żadnej groźnej sytuacji. Zespół „Oświetleniowców” wynik otworzył w 5 min po bramce Mikołaja Jachowicza. W drugiej części gry Concentrix dobił Konrad Karwacki, dwukrotnie wpisując się do meczowego protokołu. Wygrał zespół wyraźnie lepszy.
Va Bank po niezbyt efektownym meczu wyszarpał zwycięstwo 2:1 z Sokołem. Wynik strzałem z rzutu wolnego otworzył Kamil Marczyński. Sokół nie nacieszył się jednak prowadzenie długo, bowiem bezpośrednio z wznowienia od środka Adam Gonet zaskoczył Tomasza Rojka. Takie próby wiele razy widzieliśmy w wykonaniu Goneta seniora, ale młodszy z klanu pokazał tacie, jak to należy robić. W tym wypadku powiedzenie „nie ucz ojca dzieci robić” nie znalazło zastosowania. Bramkę na wagę trzech oczek w drugiej połowie strzelił inny młodzian w teamie „Bankowców” – Mateusz Kostkowski. Sokół po raz drugi przegrał minimalnie. Z kolei Va Bank rozpoczął bez falstartu, co wcześniej często zdarzało się temu zespołowi.  
LSM odwrócił losy meczu z DomLublin. Do przerwy to ekipa DL prowadziła 1:0 po strzale Kamila Karskiego zza pola karnego. Wystarczyło 60 sekund, by Elesemiacy wyszli na prowadzenie. Do wyrównania doprowadził Maciej Skiba. Chwilę później po rzucie wolnym piłkę do bramki sprytnie trącił Tomasz Wójcik. DomLublin do samego końca nie pokazało już nic ciekawego i zasłużenie wyjechało z Politechniki bez punktów. LSM przeważał i wygrał 2:1.

IV LIGA
Podziałem punktów zakończył się mecz Husarii z Beer Stars. Team Łukasza Litwiniuka długo prowadził 1:0 po trafieniu Łukasza Radeckiego. „Piwne Gwiazdy” nie wykorzystały najlepszej okazji do wyrównania, gdy w 19 min rzut karny zmarnował Michał Kozak. Zapowiadało się na wygraną Husarii, jednak w końcówce starania zespołu w żółtych strojach wreszcie przyniosły spodziewany efekt – Paweł Król uratował remis. Po raz drugi w tym sezonie Beer Stars remisuje 1:1. Dla Husarii to zaś pierwszy punkt.
Jedni grają, drudzy strzelają. Trochę tak było w pierwszej połowie spotkania Ekipy 666 z Cartmaxem. „Piekielni” prowadzili 3:0 po bramkach Mateusza Wosia (dwóch) i Sebastiana Zagozdzona, tymczasem to Cartmax miał więcej z gry. Dobrą partię między słupkami Ekipy 666 rozgrywał Sebastian Świątek, choć trochę pomagali mu w tym rywale. W drugiej połowie Paweł Żmijan podwyższył na 4:0. Cartmax swoje usilne starania spuentował tylko jednym trafieniem, autorstwa Konrada Kusiaka.
Niewiele ciekawego działo się w meczu KOBO z Emerlogiem. Długo utrzymywał się wynik 0:0. Najlepszej okazji w ekipie KOBO nie wykorzystał Patryk Łysakowski. W Emerlogu parę razy blisko szczęścia był strzelający zza pola karnego Paweł Lipski. Końcówka meczu przyniosła wreszcie trafienia. Na 1:0 sytuacyjnym strzałem do bramki trafił Łysakowski. Wynik tuż przed końcem meczu ustalił Damian Majcher.
Dobra Droga okazała się lepsza od Olimpu. Już w 2 min strzałem z rzutu wolnego wynik otworzył Wojciech Taranowicz. Zasłonięty Andrzej Gontarz nie zdołał odbić strzału, który można określić mianem piłkarskiego „taśtasia”. Olimp długo i zaciekle szukał wyrównania, ale żadna z prób nie zakończyła się sukcesem. Sukcesem zakończyły się za to strzały Aleksandra Sierakowskiego w końcówce, po których Dobra Droga podwyższała prowadzenie na 2:0 i 3:0. Wynik pokazuje wyraźną przewagę jednej drużyny, ale to mocno mylący wniosek, bo mecz był wyrównany.
Wyrównana była również rywalizacja Świeżaków z Midasem. W pierwszej połowie bliżsi wyjścia na prowadzenie byli gracze w czerwonych strojach, jednak kilka razy zabrakło zimnej krwi. Midas potrafił się jednak odgryzać i w drugiej połowie mógł spokojnie strzelić bramkę na 1:0. W końcu strzelił ją jednak Kacper Świerkula, który znów zapewnił ekipie Michała Kwiatkowskiego wygraną, a przy okazji fotel lidera.

V LIGA
Mecz DHL z Kultywatorem toczył się przy padającym śniegu, na białej murawie. DHL objął prowadzenie po strzale Bartłomieja Wosiaka. Odpowiedział Kamil Kuzioła i do przerwy mieliśmy remis 1:1. W drugiej połowie „Kurierzy” wyszli na prowadzenie po strzale Przemysława Myśliwca. Gdy w 24 min Bartłomiej Musiatowicz podwyższył na 3:1, wydawało się, że jest po zawodach. Nic bardziej mylnego. Kultywator zagrał do końca. Konrad Fus strzelił bramkę kontaktową. Po chwili była świetna szansa na wyrównanie, jednak dobrze interweniował Jerzy Puczkowski. Rzut rożny przyniósł jednak upragniony cel – tym razem Puczkowski interweniował już słabiej, do bezpańskiej piłki dopadł Damian Widomski i głową skierował ją do siatki.
Mecz do jednej bramki obejrzeliśmy w poniedziałkowy wieczór na boisku Politechniki. Furia BaLoN rozbiła 8LM aż 9:0. Furia grała z rozmachem, szybko i całkowicie zdominowała przeciwnika. Hat-tricki w tym meczu ustrzelili Patryk Gierczak i Tomasz Rzeszut.
Z bardzo wysokiego „C” (jak chicken) sezon rozpoczęły Kurczaki od Eliasza. Drugi mecz, drugie zwycięstwo. Tym razem drużyna Franciszka Błaszczaka pokonała ABM 3:1. Wynik sprytnym strzałem otworzył Tycjan Jankowski. Po zmianie stron na 2:0 podwyższył Łukasz Krakowiak, a zaraz potem na 3:0 Maciej Zielonka. ABM w 20 min zmniejszył straty – rzut karny na bramkę pewnie i spokojnie zamienił Przemysław Reszczyński. Niczego więcej ekipa w czarnych strojach już nie wywalczyła.
Dużo emocji mieliśmy w spotkaniu BIGOS vs Mythos. „Mityczni” wyszli na dwubramkowe prowadzenie po dublecie Marcina Pawłaska. Jeszcze przed przerwą „Kapuściani” odrobili straty – najpierw płaskim strzałem zza pola karnego popisał się Łukasz Raczkowski, a potem w zamieszaniu formalności dopełnił Tomasz Krzyżanowski. Mythos wróciło na prowadzenie na około trzy minuty przed finałem. Do bramki strzeżonej przez Marka Wolińskiego trafił Piotr Koperczak. Apogeum dramaturgii tej potyczki była sytuacja z 25. minuty, gdy interweniujący Paweł Szpinda sfaulował rywala. Sędzia Piotr Baran bez wahania wskazał na punkt karny, a protestujących graczy Mythos nagradzał kartkami. Szpinda w dobrym stylu zrehabilitował się jednak za „pusty przelot” i wybronił strzał Raczkowskiego z „wapna”. Tym samym „Mityczni” utrzymali korzystny wynik 3:2.
W meczu kończącym 2. kolejkę Krystal zaskoczyło Perłę, już do przerwy prowadząc 3:0. Trzy strzały z dystansu i trzykrotnie Przemysław Powaga musiał wyjmować piłkę z bramki – wydaje się, że przynajmniej dwukrotnie golkiper „Piwoszy” mógł zachować się lepiej. Tak czy inaczej – Perła marnowała sytuacje, a Krystal strzelało bramki. Po przerwie drużyna w zielonych strojach zniwelowała jednak straty i po golach Pawła Kisiela i Michała Nurzyńskiego złapała kontakt. Cóż jednak z tego, skoro w kolejnych minutach znów brakowało wykończenia. W tym miejscu poza ganieniem graczy Perły za nieskuteczność, warto też pochwalić bardzo dobrze broniącego Oleksandra Borodavko, bez którego Krystal w tym meczu nie zainkasowałoby kompletu punktów. A finalnie zainkasowało po wygranej 4:2, bo w 24 min kropkę nad „i” postawił Oleksandr Potopliak.

Serwis korzysta z plikow cookies w celu realizacji uslug zgodnie z polityka prywatnosci. Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookies w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.